środa, 30 marca 2016

Jerzy Surdel "Góry, ludzie, kontynenty w obiektywie ekstremalnej kamery"



Wydawnictwo Annapurna
data wydania 2015
stron 272
ISBN 978-83-6196-829-0

Alpinista z kamerą w ręku

Książka wydana nakładem Wydawnictwa Annapurna to wywiad rzeka, to długa i barwna rozmowa Jerzego Surdela z Andrzejem Mirkiem. A kim jest główny bohater? To postać znana zwłaszcza starszemu pokoleniu wspinaczy. To alpinista, reżyser filmowy i teatralny. To także operator kręcący w warunkach ekstremalnych, uczestnik eskapad w ciekawe rejony świata oraz znawca górskiego kina i autor prasowych artykułów.

Swoją górską przygodę jak wielu polskich wspinaczy zaczął od rodzimych Tatr. To na ich szczytach zdobywał podstawę wiedzy o wspinaczce, to tam uczył się używać górskiego sprzętu – innego niż ten dzisiejszy. Góry wciągnęły go na całego. Każdą wolną chwilę spędzał w okolicy Morskiego Oka. Studiując polonistykę był częstym gościem górskich schronisk, zdobywał także wierzchołki znajdujące się po stronie słowackiej. To w Tatrach poznał wielu ludzi z tego jakże elitarnego środowiska, nawiązał przyjaźnie i zasmakował łojenia szczytów. W książce opowieść o swoim życiu rozpoczyna od czasów dzieciństwa, od wspomnień wojennych. Od czasów okupacji, która zmusiła jego rodzinę do opuszczenia domu na Śląsku i pobytu w okolicy Kielc. Po wojnie Jerzy Surdel powrócił w rodzinne strony. Filmowanie obok gór stało się jego wielką pasją. Absolwent PWSTiF w Łodzi ma bardzo bogatą filmografię.

Swoją działalność na tym polu w znacznej mierze związał z górami, a jego praca, trud i talent zostały nagrodzone wieloma prestiżowymi nagrodami na branżowych imprezach na całym świecie i otworzyły mu furtkę do międzynarodowej kariery.

Surdel zasłynął m.in. z Trylogii Taternickiej, którą tworzył na przestrzeni lat 1967-1972. Był również nauczycielem realizacji telewizyjnej i fotografii w algierskiej szkole. Realizował filmy na zlecenie Telewizji Polskiej w Algierii i Etiopii. Swoje wrażenia z Afryki szczegółowo opisuje w dwóch odrębnych rozdziałach, a opowieść uzupełnia wspaniałymi zdjęciami. Jerzy Surdel znalazł się także jako filmowiec u stóp Everestu i Lhotse, a na jego koncie widniał polski rekord wysokości. Surdel opowiada o swojej pracy z humorem. Przytacza liczne przygody, anegdoty, wygrzebuje z pamięci chwile przyjemne, ale i te smutne czy trudne, gdy ktoś z zespołu zginął wskutek wypadku. Surdel pokazuje, iż tworzenie kina ekstremalnego jest niezwykle frapujące, porywające, ciekawe, ale i wymagające oraz trudne. To całkiem inny rodzaj pracy niż ta w normalnych warunkach. A jednak kręcenie w górach, w afrykańskim upale ma w sobie coś magicznego, coś niepowtarzalnego.
Książka będąca biografią zawodową jest też okraszona informacjami z życia prywatnego, a czyta się ją na jednym wdechu. To idealna pozycja dla tych, którzy lubią podróże w wyjątkowe zakątki ziemskiego globu. Lektura dostarcza także informacji na temat funkcjonowania telewizji i świata filmu w czasach PRL-u. Pokazuje ówczesne jego plusy i absurdy, udogodnienia i trudności. Postać opisana w książce to barwna osobowość. To człowiek ciekawy świata, doskonały alpinista i zawodowiec pracujący z pasją. Jeśli lubicie tytuły o wyprawach górskich ta propozycja z pewnością Was zaciekawi. Plusem publikacji są również wspaniałe fotografie, których oglądanie zajmie Was bez reszty.

wtorek, 29 marca 2016

Laila Shukri "Perska zazdrość"






Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2016
stron 464
ISBN 978-83-8069-268-8

Nie ma miłości bez zazdrości!

W sercu które kocha zawsze mieszka zazdrość. Niekiedy spoczywa ona na dnie i nie ujawnia się przez długie lata. O jej istnieniu i odczuwaniu możemy dowiedzieć się przypadkiem, gdy obiekt naszych uczuć da nam do niej powody. Zwykle zazdrość nie wychodzi związkowi na dobre, prowadzi do kłótni, awantur i innych negatywnych skutków. Zdarza się jednak, że mimo niej para znów staje się szczęśliwym stadłem. 

W tym tekście przybliżę Wam opinię o książce, której główna bohaterka ma naprawdę spore powody do zazdrości. Joanna jest Polką, która pracowała na pokładzie samolotu jako stewardessa. W pracy poznała swojego przyszłego męża pochodzącego z Kuwejtu. Ali bogaty biznesmen do szaleństwa zakochał się w urodziwej blondynce. Po ślubie para zamieszkała w luksusowej willi. Owocem miłości była trójka dzieci. Minęło prawie dwadzieścia lat wspólnego życia. Joanna zatraciła się w dobrobycie, zbyt mocno zakochała w zakupach, zaczęła stawiać wciąż nowe żądania finansowe, a zaniedbała dzieci. W jej życiu zbyt często pojawiały się drinki i alkohol. Alemu ta sytuacja znudziła się i przestała podobać, a kroplę goryczy dodały kłócące się nastoletnie dzieci. Mając dość poszukał sobie nowego obiektu pożądania w postaci kolejnej kobiety. To dla Polki stało się szokiem i traumą, trzęsieniem ziemi i rozpadem dotychczasowego świata, który w jednej chwili legł w gruzach...

"Perska zazdrość" to kolejna powieść posługującej się pseudonimem Polki, która podróżuje i mieszka w krajach arabskich. Jak nikt więc zna je od podszewki i swoje obserwacje opisuje z detalami w książkach. "Perska zazdrość" jest kontynuacją "Perskiej miłości", której recenzję znajdziecie na moim blogu
 http://cudownyswiatksiazek3.blogspot.com/2014/12/laila-shukri-perska-miosc.html

Opisana historia pięknej Polki daje nam okazję podejrzenia luksusowego oblicza świata arabskiego. 
Mąż Asi Ali jest niezwykle bogaty. Stać go na wszelkie luksusy - piękne domy, drogie samochody, dzieła sztuki, ekskluzywne podróżne, wykwitną biżuterię. Prowadzi interesy z kontrahentami z całego świata i to w dużej mierze sprawia, że nie jest zbyt konserwatywnym wyznawcą islamu. Pozwala żonie na sporą swobodę -  picie zakazanego alkoholu, kosztowne zakupy, nie ogranicza jej wolności i nie zmusza do zmiany wyznania. W stosunku do dzieci już jest bardziej wymagający. Pokazane w książce miejsca jak Kuwejt czy szczegółowo opisany Dubaj jawią się jako raje na ziemi. Tu nie istnieje słowo niemożliwe. Tu wszystko za odpowiednią sumę pieniędzy może stać się z marzenia czymś realnym. Inaczej i mniej europejsko jest w Arabii Saudyjskiej. Tam zdecydowanie więcej rzeczy jest haram! (zabronionych i niedozwolonych), a kobietom narzuca się potężne ograniczenia i zamyka je do złotych, ale zawsze klatek. Laila Shukri nie tylko pokazuje nam specyfikę arabskiego świata, ale i odmienność kultur oraz ludzkiej mentalności. Opisując małżeńskie relacje między Polką a Arabem podkreśla jak bardzo wiele wysiłku wymaga zbudowanie mieszanego małżeństwa, które musi pokonać o wiele trudniejszą drogę do szczęścia. Coś, co dla nas jest niewyobrażalnym skandalem dla wyznawcy islamu może być bowiem oczywistością. 
Ta lektura niezwykle mocno mnie wciągnęła i zainteresowała. Pasjonowały mnie zarówno losy bohaterów ale i wycieczka do arabskiego świata pełnego osobliwości, który wręcz kapie luksusem i zbytkiem. Czytając nie sposób oprzeć się urokowi Dubaju, który wydaje się być z Europy krainą z baśni tysiąca i jednej nocy w wersji współczesnej, edenem krezusów i eldoradem dla snobów. 
Perypetie głównej bohaterki są interesująco nakreślone, trzymają w niezwykłym napięciu, ale i podkreślają, że pewne rodzinne problemy są takie same na całym świecie bez względu na długość czy szerokość geograficzną. To doskonała lektura dla interesujących się Orientem, bogactwem kultur i dla tych, którzy lubią pełne emocji książki obyczajowe. Powieść pełna tajemnic arabskiej rzeczywistości, która na długo zapada w pamięć spełni oczekiwania nawet najbardziej wymagającego czytelnika. Z serca polecam.
Moja ocena 9/10.
 

piątek, 25 marca 2016

Wielkanoc !





Zdrowych, Pogodnych Świąt Wielkanocnych,
przepełnionych wiarą, nadzieją i miłością.
Radosnego, wiosennego nastroju,
serdecznych spotkań w gronie rodziny i wśród przyjaciół
oraz wesołego "Alleluja".

czwartek, 24 marca 2016

Jon Krakauer "Wszystko za Everest"



Wydawnictwo Czarne
data wydania 2015
stron 344
ISBN 978-83-8049-147-2

Za wszelką cenę zdobyć i ... umrzeć?

Odkryty, choć niedostępny najwyższy szczyt Ziemi noszący początkowo nazwę Szczyt XV stał się od 1865 roku Mount Everestem. Tysiące śmiałków na całym globie zaczęło marzyć o jego zdobyciu. Długo jednak góra pozostawała dziewicza. Pierwszymi, którzy postawili stopę na jej szczycie i wrócili do domów byli dwaj wspinacze – Edmund Hillary z Nowej Zelandii i Szerpa Norgay Tenzing. Przez wiele lat zaszczyt zdobycia Dachu Świata mieli tylko zawodowi, profesjonalni himalaiści i Szerpowie. Jednak nastała i era ekspedycji komercjalnych. Zwykli śmiertelnicy, mający grube portfele, trochę kondycji i znośne zdrowie zaczęli w towarzystwie przewodników i Szerpów szturmować górę. Czynili to w najznośniejszej porze pogodowej – w maju i wrześniu, kiedy aura jest tam najbardziej łagodna i łaskawa. Całemu szeregowi z nich udało się zdobyć szczyt Sagarmathy. Wielu zawodowców zaczęło karierę przewodników i zarabianie sporych pieniędzy. Powstały agencje, które starały się swoją ofertą zainteresować ludzi na całym świecie. Sukcesy jak to zwykle bywa uśpiły czujność organizatorów wypraw, pierwszoplanową rolę zaczęły grać zyski, statystyki i brawura. Komercja znalazła się na idealnej drodze do tragedii. Ta zdarzyła się w maju 1996 roku. Zginęło 11 osób – w tym trzech doświadczonych przewodników. Jon Krakauer był w składzie osób, które rozpoczęły atak szczytowy 10 maja 1996 roku. Przeżył, a swoją relację z tragicznych wydarzeń opisał w książce, która błyskawicznie osiągnęła popularność i weszła do kanonu górskich lektur.

Co wyróżnia „Wszystko za Everest” od innych książek o himalajskich wspinaczkach? Przede wszystkim to, że napisał ją zwyczajny zjadacz chleba, a nie wykwalifikowany alpinista. Klient komercyjny, a nie ktoś, kto zdobywa góry traktując swoją pasję jako sport ekstremalny. A zatem publikacja napisana jest bardzo dostępnie, szczegółowo, prosto i zrozumiale dla laika. Gdy się ją czyta można ulec złudzeniu, że to treść thrillera, scenariusz filmu grozy, a nie rzeczywistość.

A kto zawinił? Odpowiedzi na to pytanie szuka w książce jej autor, choć skupia się też na szczegółowym opisaniu wyprawy i jej uczestników. W bazie na wysokości ponad 5000 metrów znaleźli się różni ludzie. Kobiety i mężczyźni, łowcy przygód i kompletujący Koronę Ziemi, żądni przygody śmiałkowie i ci, których Everest stał się manią, obsesją, lekiem na wybujałe ego, początkiem nowego życia w lepszej jakości, pigułką na mijające lata. Każdy liczył, że wpłata kilkudziesięciu tysięcy dolarów i wybór przewodników zapewni im sukces. Był lęk, ale tłumiła go szybko gorączka sukcesu, ekscytacja, pożądanie wejścia na szczyt. A przewodnicy? Odrabiali swoje zadanie za wszelką cenę i zapomnieli w tezie o kluczowych założeniach. Efekt był straszny, a błędy nie do naprawienia. Kropkę na „i” dołożyła natura w postaci nagłej burzy. I przygoda stała się koszmarem, radość eksploracji walką o życie.

Krakauer stara się być obiektywny, przedstawić wszystko, tak jak pamięta, ale… tak wysoko pamięć jest bardziej ulotna, a mózg ludzki pracuje wolniej. Padają słowa podziwu, ale z tonu zdań czuć krytykę. Relacja jest dokładną, porywającą i przerażającą lekturą, która uświadamia, że nie ma możliwości zorganizowania bezpiecznego zdobycia szczytu zwanego Trzecim Biegunem. Himalaizm to zawsze będzie pasja ekstremalna, gdzie stawką jest ludzkie życie. Książka wywarła na mnie olbrzymie wrażenie, czytałam ją maksymalnie skupiona na treści. To doskonała publikacja, profesjonalna relacja z wspinaczki, która dla jej uczestników okazała się feralną, a niekiedy ostatnią w życiu. Gorąco polecam lekturę i tym, co lubią góry łoić i tym, którzy eksplorują je z pozycji siedzącej w fotelu.

środa, 23 marca 2016

Linda Rodriguez McRobbie "Niegrzeczne księżniczki. Prawdziwe historie light"


Wydawnictwo Znak Horyzont
data wydania 2016 
stron 352
ISBN 978-83-240-3447-5

Idealne księżniczki są tylko w bajkach?

Jako mała dziewczynka uwielbiałam gdy czytano bądź opowiadano mi baśnie i bajki. Często występowały w nich księżniczki. Były to młode damy słynące z urody, dobrego wychowania i cnoty. Owszem w ich życiu zjawiały się kłopoty, ale miało to miejsce tylko na chwilę. Błyskawicznie zjawiał się książę (oczywiście młody i piękny) na białym rumaku i wszystko wracało do normy. Para zakochiwała się w sobie i żyli długo oraz szczęśliwie. Nic dziwnego, że sama przez długi czas chciałam zmienić się w uroczą księżniczkę i nosić koronę oraz piękne suknie. 

W realnym świecie jak pokazuje historia i zapiski kronikarzy księżniczki to wcale nie takie pozytywne postacie. Korona czy tytuł nie gwarantowały bycia białym charakterem. Ba, wśród grona księżniczek znalazło się wiele kobiet do których idealnie pasują określenia niezbyt pochlebne dla dam. A same władczynie bywały istotami z piekła rodem i nie miały nic wspólnego z przynależnością do słabej płci. Macie ochotę poznać takie władczynie, przyjrzeć się ich życiorysom i śmiałym wyskokom? Zatem idealna okaże się dla Was lektura najnowszej propozycji wydanej przez Znak Horyzont  w serii Prawdziwe Historie. Chodzi o książkę, której autorką jest Linda Rodriguez McRobbie, a która przybliża aż trzydzieści opowieści o księżniczkach. Autorka swobodnie przemieszcza się w czasie i przestrzeni. Tym samym pokazuje sylwetki kobiet noszących koronę i żyjących na różnych kontynentach oraz w różnych wiekach. Cofamy się aż do starożytności by za chwile znów przenieść się do XX wieku, a wszystko po to, by poznać naprawdę nietuzinkowe księżniczkowe osobowości. 

Publikacja podzielona jest na siedem rozdziałów. Każdy poświęcony jest innemu typowi charakteru. Autorka pisze o księżniczkach mających męski, wojowniczy charakter, poświęca uwagę  uzurpatorkom, intrygantkom, wariatkom i ladacznicom. Pisze też o księżniczkowych imprezowiczkach i o kobietach ocalonych. Każdy z czytelników znajdzie więc postać którą obdarzy sympatią i którą zgani. Wśród opisanych dam są takie które przeciętny czytelnik szybko skojarzy jak np Lukrecja Borgia czy Sisi. Pojawią się także  władczynie mało znane, którym przyszło żyć w egzotycznych zakątkach świata - myślę tu o księżniczce Azteków czy tej wywodzącej się z Chin.

Jeśli ktoś interesuje się jak ja historią to tę publikację połknie jak pyszny smakołyk. Jest ona niezwykle barwna i dynamiczna, napisana prostym językiem i okraszona mnóstwem ciekawostek. Trzydzieści mini biografii to trzydzieści wyjątkowych cukiereczków z których każdy jest inny. Książka jest błyskotliwa, pełna skandali, ciekawostek, informacji przypominających współczesne ploteczki, wstydliwych tajemnic i sekretów. Nie sposób się jej oprzeć i określić jako drętwą , zbudowaną z suchych faktów rodem z nudnych podręczników. To idealna lektura dla każdego, którą z serca rekomenduję. 
Atuty tej książki to także piękne wydanie, miła dla oka czcionka i śliczna okładka.

wtorek, 22 marca 2016

Krystyna Mirek "Szczęśliwy dom"






Wydawnictwo Filia
data wydania 2015
stron 360
ISBN 978-83-8075-024-1

Seria Jabłoniowy Sad tom I

Rodzina na medal


Szczęśliwa i zgodna rodzina podobnie jak dom, do którego zawsze można wrócić po wyfrunięciu w dorosłość to marzenie wielu osób. Takie właśnie stadło tworzą państwo Zagórscy.
Helena i Jan są już ze sobą 40 lat. Ich małżeństwo jest zgodne, szczęśliwe i trwałe. Małżonkowie nadal darzą siebie miłością i szacunkiem, są dla siebie opoką, przyjaciółmi i pokrewnymi duszami. Los obdarował tę parę czterema córkami. Wszystkie są już dorosłe, mają własne życie, a mimo to rodzice wciąż się o nie martwią i troszczą jakby nadal były małymi dziewczynkami. Maryla – samotna mama dwójki chłopców szuka mężczyzny, który zapełniłby pustkę w jej życiu po rozstaniu z mężem i zastąpił synkom tatę. Gabrysia stara się długo i bezskutecznie o dziecko, a Julia nie może zdecydować się na poślubienie kolegi po fachu. Aniela skupia się na samotnym wychowaniu córeczki i chce żyć jak singielka. Każdemu facetowi daje kosza. Państwo Zagórscy żyją w domu otoczonym pięknym sadem znajdującym się blisko Krakowa. Właśnie zbliża się ich rubinowa rocznica ślubu, a w związku z nią szykuje się duże rodzinne przyjęcie...
Jako zagorzała miłośniczka sag rodzinnych nie mogłam tej książki ominąć. Jako fanka pióra Krystyny Mirek nie mogłam „Szczęśliwego domu” nie przeczytać. Od pierwszej strony, a właściwie nawet od okładki, zakochałam się w początkowym tomie cyklu Jabłoniowy Sad.
Lektura od pierwszego rozdziału jest cudowna, wspaniała i urzekająca. Zagłębiając się w niej miałam wrażenie jakbym stała się kolejnym członkiem klanu Zagórskich. Familii, której obce są kłótnie, spory i niesnaski. Wszyscy noszący to nazwisko żyją ze sobą w harmonijnej relacji, nie dzielą ich nieporozumienia i obowiązuje zasada „wszyscy za jednego”. Siostry wzajemnie się wspierają, pomagają sobie, doradzają. W zasadzie tak przecież powinno być, a jednak w realnym świecie takie sytuacje mają miejsce coraz rzadziej.
Krystyna Mirek po raz kolejny udowodniła, że potrafi świetnie pisać, że potrafi stworzyć wspaniałe klimatyczne powieści, od których wręcz nie można się oderwać. Atmosfera książki jest niezwykle ciepła, serdeczna i rodzinna. A sam dom Zagórskich to bezpieczna wyspa na oceanie życia, na której można się schronić gdy smutno, źle i gdy pod górę wiedzie nasza ścieżka. Wykreowane postacie są niezwykle pozytywne, choć los nie szczędzi im wyzwań, kłopotów i trudnych sytuacji. Każdy z bohaterów musi radzić sobie przeciwnościami losu, ale też każdy wie, że może liczyć na bliskich, którzy nie odmówią pomocy. Autorka na kartach książki którą wręcz się pochłania porusza współczesne życiowe bolączki jak niepłodność, konieczność emigracji zarobkowej, samotne wychowywanie dzieci czy problemy natury ekonomicznej. Losy poszczególnych postaci płynnie się ze sobą splatają i łączą. Nie sposób nie otoczyć bohaterów tej książki sympatią i naprawdę trudno się z nimi rozstać do kolejnego tomu. Gorąco polecam tę powieść tym, którzy w lekturze szukają ciepłego, tryskającego pozytywnymi emocjami klimatu oraz tym, którzy chcą uciec od szarej i brutalnej rzeczywistości w inny, bardziej przyjazny świat. W domu Zagórskich z pewnością znajdziecie przyjazną, serdeczną atmosferę i poznacie nowych literackich przyjaciół. Gorąco i z serca rekomenduję oraz zapraszam do kolejnego tomu pod tytułem „Spełnione marzenia”

niedziela, 20 marca 2016

Estelle Maskame "Czy wspominałam, że Cię potrzebuję?"





Wydawnictwo Feeria
data wydania 2016
stron 360
ISBN 978-83-7229-542-2
Seria Dimily tom 2

Na miłość nie ma rady?

Doczekałam się drugiego tomu rewelacyjnej serii. Gdy książka znalazła się w moich rękach wszystko przestało się liczyć. Odłożyłam inną powieść w trakcie czytania której już byłam. Powróciłam do świata w którego centrum znajduje się para, która moim zdaniem jak nikt inny powinna być razem. Nawet, gdy innych to zszokuje czy zgorszy. Bo to właśnie miłość powinna w tej grze wygrać! Czy tak się stało? Zerknijcie do wspaniałej książki.

Eden i Taylor są przyszywanym rodzeństwem. Ojciec Eden poślubił matkę Taylora. Chłopca i dziewczynę nie łączą więzy krwi. Gdy się spotykają ich początkowo trudne relacje przeradzają się w coś więcej niż braterską przyjaźń. To przerasta nastolatków, którzy z jednej chcą być ze sobą a z drugiej nie chcą łamać konwenansów i rozstają się. Eden i Taylor spotykają się ponownie w drugim tomie serii Dimily. Oboje są już starsi. Taylor mieszka od roku w Nowym Jorku i zaprasza przyrodnią siostrę do siebie. Związana z Deanem osiemnastolatka wyrusza do wielkiej aglomeracji, gdzie ma spędzić lato. Jak się szybko okazuje żadne z nich nie zapomniało o drugim. Uczucie wcale nie straciło na sile. Na siłę uśpione budzi się niczym roślinność na wiosnę do życia. Czy z dala od rodziny i Deana naszym bohaterom uda się być ze sobą bez względu na ich sytuację? Czy prawdziwe uczucie wyzwoli się z więzów tego co wypada i rozbłyśnie pewnym blaskiem?
Czy miłość przetrwa przeciwności losu?

O ile pierwszy tom tego cyklu szalenie mi się spodobał to drugi jeszcze bardziej mnie oczarował. Powalił na kolana i odurzył niczym świetny narkotyk. Estelle Maskame udało się niesamowicie naładować fabułę emocjami, które wręcz oplątały mnie z każdą przeczytaną stroną.  Ja nie tylko przeczytałam, ja tę powieść jeszcze mocno przeżyłam, poczułam jakbym stała się cieniem bohaterki, która walczy z potęgą uczucia. W jej umyślę pojawiają się skrupuły. Eden musi złamać konwenanse, zdradzić chłopaka i zarazem przyjaciela swojej Miłości, musi znaleźć w sobie olbrzymie pokłady odwagi by oznajmić światu kogo wybrało jej serce.
Wątek miłosny dominuje w tej książce, ale pojawia się w niej miasto legenda. Nowy Jork, który jest dla naszej bohaterki niesamowicie atrakcyjny tym bardziej, że jej przewodnikiem jest Taylor. Para w swoim towarzystwie, a także w gronie nowo poznanych znajomych dziewczyny spędza czas. Udają się w najbardziej kultowe miejsca, spędzają czas na meczu, Taylor uczy Eden pewnej gry, nie brak i romantycznych momentów we dwoje. I ciągle w trakcie czytania przewija się myśl, o stanie się dalej! Lektura jest zarazem i niewinna i pełna seksu, romantyzmu i otoczki, która towarzyszy wyjątkowo mocnym porywom serca. Czyta się ją naprawdę lekko, zachłannie i przyjemnie. Bywają momenty przesycone napięciem równym temu, które pojawia się jedynie w najwyższej klasie sensacji. "Czy wspominałam, że Cię potrzebuję" to książka o trudnej miłości, która nie powinna się zdarzyć, a która pojawia się i wymaga od zakochanych walki o swoje szczęście, przełamania stereotypów, asertywności i nie zwracania uwagi na cały świat. W trakcie lektury rodzi się refleksja czy warto walczyć o swoje uczucia, czy warto iść w życiu pod wiatr słuchając przede wszystkim swojego serca. Powieść Maskame zawładnęła mną na całego, otumaniła podobnie jak uczucie w niej opisane. Zakończenie to bardzo mocny jej atut, który sprawia, że chciałoby się biec po kolejny tom nawet na kraniec świata. Po przeczytaniu wciąż tkwią we mnie poszczególne sceny, wciąż myślę kiedy dowiem się jak zakończy się ta historia. Pozostaje sobie życzyć by kolejny wolumen jak najszybciej trafił w moje ręce i do domów wszystkich fanów Eden i Taylera.






piątek, 18 marca 2016

Beata Gołembiowska "Lista Olafa"





Wydawnictwo ebookowo.pl
data wydania 2015
stron 347
ISBN 978-83-7859-620-2

Podwójne życie Olafa

Olaf, tytułowy bohater powieści rozpoczynającej serię Podlaska Saga jest dojrzałym wykształconym mężczyzną, który wiedzie podwójne życie pod dwoma względami. Jest żonaty i choć kocha swoją żonę miewa liczne kochanki. Ma dom na Podlasiu a pracuje w stolicy i przemieszcza się pomiędzy tymi dwoma miejscami. Jest doceniany w zawodzie i zatrudniono go przy ciekawym projekcie. Jako absolwent architektury Olaf jest członkiem ekipy zatrudnionej przy produkcji programu Dagmary Pokus. Dzięki niemu wnętrza uczestników zgłoszonych do poszczególnych odcinków zyskują nowy blask i wystrój. Olaf jest z natury niedojrzałym mężczyzną i kobieciarzem. Choć kocha swoją żonę, choć jego małżeństwo jest dość spójne wodzi wzrokiem za każdą spódniczką. Chętnie pociesza różne kobiety w łóżku. Tłumaczy się tym, że chce im pomóc, pocieszyć, dać chwilę szczęścia a tak naprawdę jest wpatrzony w czubek własnego nosa i kocha tylko siebie. Nie przypominam sobie bohatera lektury który budziłby we mnie równie wielką wściekłość i antypatię. Pewnego dnia jedna z uczestniczek show, która jest wróżką przepowiada Olafowi spore zmiany w jego życiu i wypowiada bardzo zagadkowe zdanie... Czy wróżba się spełni? Czy nasz kochliwy architekt zmieni się i ustatkuje?

Lektura tej powieści była niezwykła. Wiele w niej było kontrastów, wiele przeciwstawień, nie zabrakło emocji. Były chwile złości i współczucia, ale i litości nad ludzką głupotą. Autorka pokazała ciekawą męską sylwetkę, która dostała od życia wiele, choć nie umiała tego docenić. Olaf może się uważać za szczęściarza, a jednak wciąż wiele mu do dorosłości brakuje. Wydaje mu się, że potrafi kochać kogoś, jednak w rzeczywistości lubuje się sam w sobie. Wydaje mu się, że dobrze traktuje kobiety, gdy tymczasem mocno je rani. I wcale się tym nie przejmuje. Los podarował mu wspaniałą żonę, jednak Aldona jest zaniedbana, okłamywana i oszukiwana. Duży facet i małe dziecko w jednym - dokładnie tak. Akcja książki przemieszcza się między prowincją a dużą miejską aglomeracją. W stolicy liczy się szpan i lans, modne ciuchy, dobry samochód, komfortowy apartament lub dom. Czas pędzi szybko, ale i przelewa się przez palce. Ludzie w pogoni za pieniędzmi głupieją. Odrzucają to co wartościowe na rzecz tego, co tylko pozornie błyszczy. Prowincja jest o wiele lepszym miejscem do życia. Książka opowiada współczesną historię w której ludzie nieco zatracili cenne wartości a hołdują blichtrowi. Najmądrzejszą postacią jest sędziwa babcia Aldony, która zasługuje na miano najsympatyczniejszej bohaterki. Z przyjemnością czytałam fragmenty, kiedy akcja rozgrywała się na Podlasiu. Sceny z życia kulis popularnego programu nieco nużyły swoją dokładnością. Zakończenie kompletnie mnie zaskoczyło. Poczułam, co znaczy przysłowiowe opadnięcie szczęki. Spodziewałam się nieco innej historii i nieco innego klimatu. Niemniej jednak jestem ciekawa dalszych losów opisanych postaci i z chęcią sięgnę po kolejny tom z tego cyklu. Obym nie musiała na niego zbyt długo czekać. 


poniedziałek, 14 marca 2016

Testuj z Malineczką - kapsułki Ariel i płyn Lenor





Nie samą książką się żyje. Na mojej głowie jest jeszcze dom i jego ogarnięcie. Jedne prace domowe lubię, inne nie bardzo. Prać uwielbiam. I w pralce i ręcznie. Lubię przywracać świeżość ubraniom, lubię, gdy znikają plany, lubię gdy wszystko jest świeże i pięknie pachnie. Nie lubię, gdy ubrania po praniu są szorstkie i twarde. I mam w domu psa, który brudzi, więc prać muszę często. Do tej pory w pralce prałam w proszku, ręcznie w żelu. Zawsze używałam płynu do płukania.

Wiem, że od pewnego czasu pojawiały się w sklepach kapsułki do prania. O ile prawie zawsze sięgam z ciekawością po nowości jakoś do kapsułek do prania nie mogłam się przekonać. Oglądałam je w sklepie, patrzyłam z lekkim niedowierzaniem, zastanawiałam się i jakoś nie kupowałam. Nachodziły mnie myśli - jak taka mała kapsułka zastąpi dużą miarkę proszku? Jak się rozpuści? Czy zawarty w niej detergent nie zostawi plan? Czy dobrze się rozpuści i wszystko wypierze? I tak sobie myślałam i kupowałam kolejne wory proszku. Aż pewnego dnia dowiedziałam się, że można owe kapsułki przetestować wraz z nowym zapachem znanego mi już płynu Lenor.
Pomyślałam czemu nie? Wysłałam zgłoszenie i mnie wybrano. Dostałam zestaw testowy i zabrałam się za sprawdzenie jak poradzą sobie kapsułki. 
I tu szczerze przyznaję, nie jest to w żadnej mierze przekłamanie czy tekst na zamówienie, że już proszku nie kupię. Bo kapsułki okazały się hitem.

 Ich plusy:
- wrzucam do bębna pralki i nie martwię się o dozowanie proszku
- nie muszę dźwigać worka z proszkiem ze sklepu, nie muszę go składować i martwić się, że się rozsypie
- kapsułki są idealne i do prania kolorowego i białego
- świetnie spisują się w każdej temperaturze
- pranie jest bardzo czyste
- piorąc w kapsułkach Ariel Mountain Spring nie muszę używać płynu do płukania
- MAJĄ JAK DLA MNIE KULTOWY ZAPACH, CUDNY AROMAT, który jest dla mnie niczym Channel 5 - a ubrania długo nim pachną. Ten zapach wręcz otula!
A tak wyglądają owe kapsułki w opakowaniu:



A Lenor? Jest niezastąpiony do prania ręcznego. Nowy zapach Golden Orchid jest naprawdę wyjątkowy. Wystarczy go niewiele, bo jest skoncentrowany. To kolejny aromat tej marki, który używam. 
Wielu z Was pomyśli, ot typowy post sponsorowany. Po tylu latach prowadzenia bloga nie uległabym takiej pokusie. Nie promowałabym marki za produkty do testu gdyby nie spełniły one moich oczekiwań. Szanując Was Drodzy Czytelnicy po prostu polecam Wam dobre produkty.

niedziela, 13 marca 2016

Abbi Glines "Oddychaj mną"





Wydawnictwo Pascal
data wydania 2016
stron 368
ISBN 978-83-7642-685-3
seria Sea Breeze tom I

Jesteś moim powietrzem!

Miałam bardzo podły nastrój, chandrę i musiałam znaleźć książkę, która pozwoliłaby mi na chwilę oddechu od rzeczywistości, która lekko mnie przytłoczyła. Pomyślałam, że poszukam powieści, która pogoni wszelkie smutki i doda mi energii. Wybór padł na publikację znanej mi już Autorki. I to był świetny pomysł, doskonała decyzja bo lektura bardzo, ale to bardzo przypadła mi do gustu.
"Oddychaj mną" to książka o nastolatce i lektura skierowana do tej grupy wiekowej. Nie znaczy to jednak, że nie mogą po nią sięgnąć starsze mole książkowe. Dla mnie okazała się ona wręcz idealna.

Główną bohaterką jest siedemnastoletnia Sadie White, która wraz z matką przeprowadziła się do Alabamy, do nadmorskiej miejscowości Sea Breeze. Życie dziewczyny nie jest słodkie, różowe i beztroskie jakie wiodą jej rówieśniczki. Wszystko za sprawą jej mamy, która sama jest mniej dorosła i odpowiedzialna niż jej córka. Jessica zachodzi bowiem w przypadkową, nieplanowaną ciążę. Ojciec dziecka umywa ręce i przyszła mama zostaje zdana sama na siebie, a właściwie na córkę przed którą jeszcze ostatni rok w liceum. W czasie wakacji Sadie musi zastąpić swą rodzicielkę w pracy. Trafia więc do domu bogatego człowieka w którym ma spełniać funkcję pokojówki. Nie interesuje jej na początku kim jej pracodawca. Dziewczyna cieszy się, że zdobędzie pieniądze potrzebne na opłacenie rachunków i zakup żywności. Wszystko zmienia się, gdy spotyka Jaxa, który daje jej zajęcie i jest słynną gwiazdą rocka oraz ulubieńcem rzesz nastoletnich fanek. Sadie imponuje muzykowi tym, że nie narzuca się mu, a wręcz ignoruje go. Chłopak postanawia za wszelką cenę zdobyć serce tajemniczej dziewczyny o wyjątkowej urodzie. To lato zmienia ich życie... Na jak długo? Czy to tylko letnia przygoda czy początek wielkiej love? I czy możliwy jest związek pomiędzy celebrytą a zwyczajną, nieśmiałą dziewczyną?

Książka to typowa powieść młodzieżowa z wątkiem miłosnym. Czyta się ją lekko i przyjemnie, jest łatwa w odbiorze. Sama nie wiem, jak to się stało, ale oszalałam na jej punkcie od samego początku. Wręcz zachłysnęłam się jej fabułą. Dałam się ponieść jej treści jak główna bohaterka uczuciu, którego wcale nie szukała, a które skomplikowało jej i tak dość zagmatwane życie. Autorka konstruując fabułę miała dwa wyjścia. Szybko przewidziałam które padło jej wyborem. I mimo, że potrafiłam wyobrazić sobie jak mniej więcej potoczy się wątek Sadie nie mogłam oderwać się od czytania. Powieść ma drugie dno i pokazuje jak wygląda życie gwiazdy. Nie jest ono zbyt łatwe i usłane różami. Sława odbiera prawo do prywatności, do oddzielenia pracy zawodowej od życia rodzinnego. Popularność męczy i staje się uciążliwa na dłuższą metę. Fani są niczym krwiożercze piranie i nie dają spokoju nawet na wakacjach. Nic dziwnego, że Sadie trudno funkcjonować jako obiekt uczuć gwiazdy.
Tę powieść mogą przeczytać i mamy i ich córki. Jest nieźle skonstruowana i doskonale wciąga. Ma w sobie coś uroczego, coś pociągającego, coś, co sprawia, że chce się ją czytać. Może pomysł na fabułę nie jest niczym nowym i oryginalnym, ale to wcale nie przeszkadza by dać się uwieść tej historii, w której wszystko jest dobre, ciepłe, romantyczne, proste i pełne uroku. To idealna lektura do parku, na weekend czy na dłuższą podróż. Moim zdaniem warto ją pochłonąć.

czwartek, 10 marca 2016

Janina Lesiak "Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej"


Wydawnictwo MG
data wydania 2016
stron 128
ISBN 978-83-7779-372-5

Łzawy portret władczyni

Czy można czyjeś życie opisać zaledwie w trzy dni? Czy 72 godziny wystarczą by przedstawić pewną historyczną postać, osobistość mało znaną aczkolwiek przedstawicielkę znamienitego rodu noszącą koronę polskiej królowej?

 Janina Lesiak udowodniła że można i uczyniła to w sposób bardzo pomysłowy i udany. Znając dzieje Polski wiele wiedziałam o pewnych władczyniach, ale o Cecylii Renacie żonie Władysława IV moja wiedza była nader skąpa. Dlatego zasiadłam do czytania i nie wstałam ze sofy dopóki nie dotarłam do końca. Losy bardzo nieszczęśliwej kobiety skupiły moją uwagę i oderwały całkowicie od realnej rzeczywistości.

Owa królowa żyła tylko 33 lata. Zmarła niedługo po urodzeniu martwej córeczki. Jej życie było nader smutne, a korona miast zaszczytów była jedynie ciężkim brzemieniem, które stało jej na drodze ku szczęściu. Chciała być kochana, chciała kochać, ale los poskąpił jej radosnych dni. Urodziła się w znamienitym rodzie, który bardzo liczył się w ówczesnej Europie. Wychowano ją nader starannie. Natura poskąpiła jej może olśniewającej urody, a w ciele kryła się wrażliwa i wyjątkowa dusza. Miała wrażenie, że kochano ją jako córkę i krewną, ale gdy przyszedł właściwy czas zwyczajnie przehandlowano ją w imię polityki, korzyści państwa i dynastii. Wydano za mężczyznę, który jej nie kochał, któremu się nie podobała, który ją w żywe oczy zdradzał.
Cecylia Renata była kobietą wrażliwą, wykształconą, która uwielbiała operę, kochała swoje dzieci z których dwoje pochowała bardzo szybko. Oczkiem w głowie był jej synek, którego kochała nad życie. Jej los był bardzo smutny, a ona sama nieszczęśliwa, posądzana o rzeczy, których nie miała na sumieniu, poniżana.

Książka Janiny Lesiak to zbeletryzowany opis ostatnich trzech dni życia polskiej królowej, która w tym czasie wspomina wydarzenia będące jej udziałem. Nie zaznała szczęścia w ramionach mężczyzny, nie wspominała z tego powodu czułych słów rozkoszy, komplementów i miłosnych wyznań. Ale wspominała suknie, swoje piękne stroje, które nosiła w wyjątkowych chwilach w życiu. Cecylia Renata będąc w malignie miała widzenia w czasie których przychodziły do niej z zaświatów zmarłe kobiety z jej rodu, które za życia dzieliły jej los. Pojawiały się między innymi postacie sióstr Elżbiety i Katarzyny Habsburżanki - żon ostatniego z Jagiellonów, które prowadziły dialog z główną bohaterką. Czytałam te rozmowy tkwiące gdzieś w trawionym gorączką umyśle z wielkim wzruszeniem. Ileż w nich rozpaczy, łez, żalu, smutku, beznadziei. Korona na głowie nie przyniosła z zaszczytem jej noszenia szczęścia. Czytając poznałam realia życia kobiet, które zasłużyły na coś więcej niż to, co dał im los.
Autorkę chwalę mocno za świetny pomysł przybliżenia współczesnym kobietom życia ich poprzedniczek oraz realiów w jakich one żyły. Gorąco polecam tym, którzy interesują się historią i lubią czytać ciekawe biografie.

poniedziałek, 7 marca 2016

Wyniki konkursu z nagrodą książkową - Hanna Dikta "We troje"





Dziękuję wszystkim za udział w konkursie. Wasze odpowiedzi okazały się ciekawe i pewnie gdybyśmy się spotkali w gronie uczestników zabawy sporo byśmy podyskutowali. 
Cztery nagrodzone osoby to :
CrUzOn

Serdecznie Gratuluję i proszę o kontakt na adres malineczka74@op.pl w celu podania adresu do wysyłki. 

Janusz Garbaliński "Obnażone"





Wydawnictwo Nowy Świat 
data wydania 2016
stron 146
ISBN 978-83-7368-606-5

Ten Pan i te Panie niekoniecznie w sobie zakochani

Na półkach rodzimych księgarń nie brakuje książek z gatunku literatury erotycznej. Polacy i Polki odważnie po nie sięgają a lektury z seksem w tle sprzedają się całkiem nieźle. Mają swoich zwolenników i przeciwników, którzy wolą raczej książki o uczuciowo-romantycznej sferze miłości niż o jej odsłonie fizycznej. Osobiście sięgnęłam już po taką literaturę i jestem zdania, że skoro jest popyt na te publikacje to powinny się one ukazywać i trafiać w ręce ich miłośników. 

Ostatnio dane mi było przeczytać książkę z wplecioną w nią erotyką polskiego Autora Pana Janusza Garbalińskiego. Jest on pisarzem - twórcą zbioru opowiadań "Dokąd zmierzamy?" oraz fotografem. Jego pierwsza polska powieść to "Obnażone". Jestem świeżo po ich lekturze, a przez 48 godzin wciąż myślami wracam do tej książki, wciąż rozmyślam o istocie męsko-damskich relacji, bo to właśnie one stoją w tej książce w blasku jupiterów. 
Ktoś kiedyś stwierdził, że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa. Oznacza to nie mniej ni więcej, że psychika przeciwnych płci jest zdecydowanie inna, inaczej skonstruowana, posługująca się innymi schematami. Kobiety i mężczyźni mają inne priorytety, inne sprawy są dla nich mniej czy bardziej ważne. Tej racji dowodzi główny bohater książki Pana Garbalińskiego. Jest to mężczyzna, wykształcony, pracujący naukowo, biorący udział w ważnych projektach. Nie można mu odmówić inteligencji, oczytania, wykształcenia. Prywatnie Profesor jest dojrzałym mężczyzną, za którym jest małżeństwo i rozwód. Nie znosi on jednak samotności i prowadzi dość intensywne życie intymne. Przez jego życie i łóżko przewinęło się wiele kobiet. Wiele różnych kobiet pod względem wieku, wykształcenia i osobowości. Relacje Profesora z kobietami są różne, ale brakuje im jednego wspólnego mianownika jakim mogłoby być uczucie, a konkretnie miłość. Związki te są krótsze lub dłuższe, a bohater lubi czasem skontaktować się z dawną przyjaciółką. Ogniwem tych związków jest seks. Seks bez uczucia łatwo wyobrażalny przez wielu mężczyzn, a mniej kobiet. Oczywiście są wyjątki od reguły. Po Profesorze niczym bo gęsi spłynęło małżeństwo i rozwód. Nie poświęca mu zbyt wiele myśli, nie analizuje, nie szuka przyczyn rozpadu. Liczą się kobiety, które są traktowane niezwykle instrumentalnie, niczym łowna  zwierzyna. I co dziwne one same w swej naiwności bądź niewiedzy godzą się na taki stan rzeczy. Lgną do mężczyzny, które ich nie kocha niczym muchy do miodu. 
A sam Profesor czuje się wśród płci pięknej jak dziecko w sklepie z zabawkami. Nie wie z którą chce być, testuje je jak produkty, umila sobie nimi czas i porzuca bez żalu. Jest człowiekiem bez uczuć, zakochanym w sobie egoistą. Nie będę ukrywać, że tak skonstruowany bohater nie wzbudził mojej sympatii a wręcz złość. Niestety sporo mężczyzn jest właśnie takich i tak z kobietami postępuje. Za ich zgodą lub bez niej. Raniąc niekiedy mocno, zawodząc serce i uczucia. 
Jako kobiecie o nieco romantycznej duszy, niewyobrażającej sobie seksu bez głębokiego uczucia nie czytało mi się tej książki dobrze. Jest ona poprawnie napisana, ale sporo w niej chaosu, niedomówień, wyrwanych z kontekstu scen, wspomnień. Panowie z pewnością przyswoją ją szybciej i łatwiej na zasadzie bliższa koszula ciału. I może ta książka jest bardziej dla nich niż dla płci pięknej. 
Nie jest to też książka dla młodego czytelnika ze względu na treść. Moim zdaniem powinni ją przeczytać ludzie dorośli i dojrzali by porównać własny bagaż uczuć.
Moja ocena 5/10.

czwartek, 3 marca 2016

Renata Chaczko "Aż do dna"



Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2016
stron 284
ISBN 978-83-7785-829-5

Życie to nie jedna wielka impreza!

Po powieść Renaty Chaczko sięgnęłam skuszona okładką. Moim zdaniem przecudowną i perfekcyjną. Jedyną w swoim rodzaju, która jest tak wyjątkowa, że oczu od niej nie mogę oderwać. Nadal! Dziewczyna z niej wydaje się niezwykle subtelna, delikatna, wręcz eteryczna. I ... całkiem inna niż bohaterka, która jest osobą o przepięknym ciele i brudnej duszy.

 Ma tylko 19 lat, ale jej życiowy bagaż doświadczeń waży o wiele za dużo. Jest dziewczyną z pozornie tylko dobrego domu, w którym pod płaszczykiem luksusu mieszka patologia. Jej rodzice to ludzie, którzy nie są ze sobą szczęśliwi. Dzieli ich zdrada, ale mimo to obie strony nie myślą o rozwodzie. Ojcu Roksany jest wygodnie z żoną i młodą kochanką na boku, a matka robi wszystko by mąż jej nie zostawił. Wybacza mu posiadanie kochanki, alkohol, wszelkie wyskoki, ba zabiega o jego względy i robi wszystko by odświeżyć swoją urodę, którą zmienia nieubłaganie czas. Brat Roksany używa narkotyków, a ona sama .... Topi się w morzu alkoholu. Ostro pije i imprezuje. Pali zbyt dużo, zarywa dla zabawy noce, uprawia seks z przypadkowymi partnerami, którzy zwykle są od niej sporo starsi. Nie kocha i nie zależy jej na miłości. Kolekcjonuje kochanków, nie myśli o stabilizacji. Jest wulgarna, ordynarna, zachowuje się jak kobieta lekkich obyczajów. Nie dba o swoją reputację, nie ma żadnych zasad moralnych. Wydaje się być żałosnym obrazem kobiety, którą kręcą tylko imprezy. Czy to prawdziwe oblicze Roxi czy może tylko założona pozorna maska by nie znaleźć się na miejscu matki za kilka lat?

Jest wychowana w luksusie, ma o wiele więcej niż jej rówieśnicy, ale upada na dno. Rodzice wysyłają ją do psychologa, ale terapia niewiele pomaga. Czy dla pięknej dziewczyny, która niszczy swoje życie nie ma już ratunku? Czy musi wylądować na dnie? A może jednak coś ją uratuje? Może zjawi się w jej życiu mężczyzna, któremu będzie zależało na czymś więcej niż seks? Czy ją pokocha i ocali? A może czas na ratunek już minął i nic nie pomoże w zmianie życiowej drogi pięknej Roksany?

Dowiecie się tego po lekturze powieści, która mną bardzo mocno wstrząsnęła. Ba, doprowadziła mnie do pasji, zjadła mnóstwo nerwów, rozsierdziła mnie i ... tak mocno zaciekawiła, że jednak nie potrafiłam jej porzucić. Dziennik zagubionej w życiu dziewczyny okazał się wyzwaniem niełatwym. "Aż do dna" to bowiem jedna z najbardziej wulgarnych i kontrowersyjnych lektur jakie dane mi było przeczytać. I to mnie mocno złościło. Bo język był z grona takich jakie słyszymy w najgorszych spelunach. Pełen soczystych i brzydkich słów, niedelikatnych określeń. Można powiedzieć, że tę książkę napisano w sposób ordynarny i prostacki, wręcz chamski. Po co? Chyba jednak nie bez przyczyny, ale po to, by w pełni, bez ogródek ukazać świat Roxi. Rzeczywistość w jakiej się ona obraca -  brutalną, plugawą i rozpustną. I tu dodam, że z tego powodu to nie jest lektura dla każdego.To nie jest powieść, którą powinny przeczytać osoby niepełnoletnie. Zostawmy ją raczej osobom z pełną zdolnością do czynności prawnych. Ale i nie każdy z dorosłych wytrzyma i da radę dotrzeć do końca książki. Osobiście nie raz miałam ochotę zaprzestać czytania. Byłam zniesmaczona, wręcz obrzydzona. Nienawidziłam Roksany, miałam ochotę nią potrząsnąć, wykrzyczeć jej w twarz co o niej sądzę. Ale i były momenty, że robiło mi się jej żal. Bo gołym okiem widać było jak bardzo jest zgubiona, jak brakuje jej kogoś, kto podał by dłoń bezinteresownie i wyciągnął ją z bagna. Zaraz jednak pojawiały się wątpliwości czy ona tego naprawdę chce i czy da radę wyjść na prostą. Czy jest w niej tyle woli i siły?!
Lektura tej powieści była dla mnie bardzo ciekawym literackim doświadczeniem, wręcz eksperymentem. Trudnym wyzwaniem, które wyzwoliło emocje, złość, bunt. Doczytałam do końca i z perspektywy czasu powiem, że było warto. Dzięki temu poznałam pokolenie dziewczyn takich jak Roxi, które błądzą w życiu, a wiele z nich przegrywa i stacza się na dno. Powieść dowodzi, że dobra materialne to jednak do szczęścia o wiele za mało. Życie bez uczuć jest puste i bezsensowne, a miłość do samego siebie okazuje się złym prognostykiem na dłuższą  metę. Nie potrafię ocenić tej książki w kategorii dobra czy zła. Zamiast tego użyję określenia wybitnie kontrowersyjna. Szokująca!
To książka o dramacie samotności, życiowym błądzeniu i byciu na życiowym dnie. Jeśli po nią sięgniecie przygotujcie się na wyjątkowo mocną lekturę. Mocną jak spirytus, a nie wakacyjny drink czy kieliszek wina.

Robin Benway "Emma i Oliver"





Wydawnictwo Pascal
data wydania 2016
stron 384
ISBN 978-83-7642-669-3

Książka o tym  jak rodzi się miłość.

Mając więcej niż naście lat chętnie sięgam po młodzieżówki. Wcale się przy nich nie nudzę. Chętnie wracam do świata który już za mną. Bo on ma w sobie jakąś magię, jakiś niepowtarzalny urok i czar. Jest taki inny, niezbrukany przez życie, niewinny, niezepsuty złem. Czytając takie lektury można znów ponownie przeżyć pierwszą miłość, która jest inna niż te po niej. A powieści o wykluwającym się uczuciu, które jest takie nieskalane są całkiem przyjemną odskocznią od codziennego, czytaj nieidealnego ale prawdziwego życia.

Z powyższych powodów sięgnęłam po książkę Robin Benway, która ma prześliczną okładkę i dość ciekawą treść. Nie jest idealna, ma swoje minusy, ale przyjemnie się ją czyta. Przyjemnie i lekko.
Główni bohaterowie to dwójka nastolatków, którzy mają ze sobą wiele wspólnego. Po pierwsze urodzili się tego samego dnia, miesiąca i roku. Mieszkali w najbliższym sąsiedztwie pierwsze siedem lat życia. Chodzili do jednej klasy i szkoły. Aż pewnego dnia tragiczne zdarzenie zmieniło wszystko. Olivier został uprowadzony, porwany przez własnego ojca. Odnaleziono go po 10 latach i jako nastolatek wrócił do domu swojej matki, która założyła drugą rodzinę. Jak ułożą się relacje chłopca z nową rodziną, starymi sąsiadami i znajomymi z dzieciństwa? Czy Emma odnajdzie z Olivierem łączącą ich kiedyś nić przyjaźni? A może teraz, gdy zbliżają się ku dorosłości połączy ich coś więcej?

Książka jest dość specyficzna. Od razu dodam, że ma mały minus w postaci zbyt wolno toczącej się akcji. Gdyby ona nieco przyśpieszyła podobałaby mi się bardziej. Nie jest to lektura zła. Jest lekka w odbiorze, dialogi i nieskomplikowany język są jej atutami. Narratorką całej powieści jest Emma, a współczesną akcję przerywają fragmenty z dzieciństwa bohaterów. I dodam, że wcale nie są one nudne, a wręcz wydaje mi się, że jest ich zbyt mało. Emma to dziewczyna rezolutna, choć nie bardzo grzeczna córeczka rodziców. Ma swoje tajemnice i grzeszki. Tłumaczy ją zbytnia opiekuńczość matki, która chyba zbyt mocno boi się o los córki. Olivier czuje się w nowej rzeczywistości zagubiony i wcale nie należy mu się dziwić Ojciec wmówił mu, że to matka ich opuściła. Chłopiec na nowo musi wrócić do świata dzieciństwa, a to wcale nie jest łatwe. Bo wiele się zmieniło, bo już nie jest dzieckiem i inaczej patrzy na świat.
"Emma i Olivver" to książka o miłości i przyjaźni. Jest skierowana do pokolenia nastolatek, ale mogą po nią też sięgnąć osoby bardziej dorosłe. Choćby po to, by znów poczuć się młodziej i przypomnieć sobie jak to było kiedyś, jakie problemy i rozterki wydawały się najważniejsze na świcie. Jak trudno było ogarnąć burzę hormonów i porywy serca, a samo uczucie i jego moc chwilami nawet przerażało.
Bohaterowie są zwyczajni a zarazem sympatyczni i mogą przypaść do gustu. Nie są ideałami, mają swoje kompleksy, wady, słabości. Przechodzą ze świata dzieci ku dorosłości, błądzą, uczą się na własnych błędach i potknięciach. Łatwo z nimi się utożsamić, bez trudu można odnaleźć w nich odrobinę siebie. Książka jest sympatyczną i ciepłą opowieścią o rodzącej się miłości. Polecam ją u progu wiosny, kiedy rodzi się przecież najwięcej gorących uczuć!