niedziela, 21 sierpnia 2022

Paulina Kuzawińska "Żona alchemika"



Wydawnictwo Lira
data wydania 2022
stron 320
ISBN 978-83-67084-89-5

Łatwiej oceniać cudze serca niż głęboko zajrzeć w swoje


Najnowsza powieść Pauliny Kuzawińskiej to książka, która ma niesamowity klimat. Jej treścią rządzą tajemnice i sekrety, a fabuła jawi się niczym kręta górska ścieżka, która wciąż kluczy, wciąż się rozwidla i za nic nie daje odgadnąć co spotka nas za zakrętem. Jej lektura dostarczyła mi naprawdę niesamowitych emocji i odcięła mnie skutecznie na kilka godzin od realnej rzeczywistości. Było enigmatycznie, zdumiewająco, zaskakująco, a wszystko wydawało się zarówno nieprzewidywalnie, jak i możliwe. Zdecydowanym walorem tego tytułu jest szybka akcja oraz jej nieoczekiwane zwroty, a także klimat, który na kilometr pachnie magią.


Paulina Kuzawińska przenosi nas do schyłku XVI stulecia do zamku Krawarz. W tym miejscu mieszka pewna młoda i piękna kobieta wraz ze swoją córeczką. Weronika von Stiber nie jest jednak szczęśliwa. Jej mąż Alexander Sethon, owiany sławą alchemik, przepada bez wieści. Kobieta wyczekuje jego powrotu, ale zdaje sobie sprawę, że z upływem kolejnych tygodni staje się coraz mniej prawdopodobne by ujrzała małżonka żywego. Pewnego dnia na dziedzińcu zamku pojawia się mężczyzna, który przynosi jego pani złe nowiny. Alexander nie żyje, a okoliczności jego śmierci są niejasne. Weronika ma dość życia w zawieszeniu i chce zacząć wszystko od nowa. Wydaje jej się, że smutne wieści pozwolą jej uporać się z przeszłością, zamknąć ją na klucz i patrzeć ku nowemu. Jest jednak w błędzie. Młoda dama nie zdaje sobie sprawy jak bardzo jej życie właśnie się zagmatwało i co ją czeka w przyszłości...


Powieść Autorki „Damy z wahadełkiem” oczarowała mnie swoją magią, klimatem i błyskotliwością. Jej fabule obca jest stagnacja, ciągle coś się w niej dzieje i komplikuje. Autorka zachwyciła stylem, językiem i kreacją postaci. Nie występuje ich wiele, ale każdy z poznanych bohaterów jest inny, odmienny i ma skomplikowaną osobowość. Każdego trudno jest jednoznacznie ocenić w kategorii dobra czy zła. Paulina Kuzawińska umiejętnie z każdą stroną podkręciła napięcie by w zakończeniu posunąć się do mistrzostwa w tej dziedzinie. Finał książki jest ogromnie zaskakujący i dynamiczny. Idealnie koronuje historię, która jest bezgranicznie okraszona magią.

„Żona alchemika” to zgrabne połączenie powieści historycznej, emocjonującego romansu opartego na trójkącie – ich dwóch i ona jedna pomiędzy nimi. Weronika to zaskakująca bohaterka, która nie deklaruje jawnie swoich uczuć i wyborów, a bezwstydnie wodzi czytelnika za nos okazując swoje względy zarówno jednemu, jak i drugiemu alchemikowi, którzy toczą między sobą walkę o odkrycie receptury na nieśmiertelność oraz kobietę.


Najnowszy tytuł pióra Pauliny Kuzawińskiej rozbudza do granic możliwości wyobraźnię czytelnika, skupia jego uwagę i oczarowuje obrazami, które za sprawą zapisanych na kartach książki słów przesuwają się nam przed oczyma w trakcie czytania. Wszystko zdaje się być dynamiczne, realne i prawdziwe. Magia działa i oczarowuje. Alchemia jawi się niczym coś wyjątkowego, które niemożliwe transformuje w możliwe. Błyskotliwe dialogi i zgrabne, plastyczne opisy dodają powieści uroku, a książka przypomina mieniący się paletą barw kalejdoskop, który obraca się coraz szybciej i szybciej.

Nie mogę odmówić tej książce pochwał, tak jak nie mogę jej za cokolwiek skrytykować. Jej jedyną wadą jest tylko i wyłącznie to, że się kończy. To doskonała lektura na relaks, świetna propozycja na wolny wieczór. Jeśli chcecie wsiąść na czytelniczy roller coaster i popłynąć w świat magii, uczuć i rywalizacji śmiało zagłębcie się w tę powieść. Rozczarowanie na pewno Was nie dopadnie. Miłej przygody w magicznym świecie alchemii.  




 

wtorek, 16 sierpnia 2022

Paweł Głuszek "Laboratorium zagłady. Mroczny sekret klasztoru Urszulanek."

 


Wydawnictwo Znak Horyzont
data wydania 2022
stron 256
ISBN 978-83-240-8737-2

Mroczny sekret klasztoru, który mógł zmienić losy wojny

Każda epoka historyczna ma swoje tajemnice i sekrety. Niektóre z nich wychodzą na światło dzienne po wielu latach, inne na zawsze pozostają okryte całunem tajemnicy. Dziś chciałabym zachęcić Was do przeczytania pewnej wspaniałej książki, która wyjawia pewne fakty z czasu II wojny światowej. Nim wzięłam do ręki ten tytuł nie miałam zielonego pojęcia co działo się w małej wiosce niedaleko Poznania w latach 40-tych XX wieku. Gdy skończyłam lekturę w pełni dotarło do mnie co mogli dokonać naziści gdyby mieli więcej czasu. 
Klęska w planach podboju i niepowodzenia na placu bitew były katalizatorem, który odpalił i uruchomił wszelkie bestialskie mechanizmy. Niemcy byli gotowi na wszystko, nie mieli żadnych skrupułów, a ich szaleństwu nie byłoby końca. I wojna, która opanowała cały świat w ubiegłym stuleciu mogłaby mieć całkiem inny przebieg. Na szczęście zabrakło czasu by powszechnie i na szeroką skalę fani Hitlera użyli broni biologicznej. 

Pokrzywno niedaleko Poznania było w latach 20-tych XX wieku małą wioską w której znajdował się klasztor sióstr Urszulanek. Zakonnice żyły modląc się i pracując prowadząc gospodarstwo rolne. W okresie wojny Niemcy zaanektowali ich siedzibę i oficjalnie chcieli tu umiejscowić instytut badawczy do walki z rakiem. W rzeczywistości planowali tu stworzyć ośrodek medyczny, który pracowałby nad bronią biologiczną, która miałaby być użyta w czasie wojny oraz nad zabezpieczeniem przed skutkami tejże broni. Na terenie Pokrzywna miały mieć miejsce eksperymenty medyczne prowadzone na zwierzętach i ludziach, a także prace nad rozmnażaniem bakterii wąglika, tyfusu, dżumy oraz szczepionkami. To, co planowali wcielić w życie naziści budzi grozę i strach. Skutki ich działań mogły być tragiczne dla ludzkości i losów wojny. 
Na czele placówki stał dr Blome, któremu podlegali świetni specjaliści w swojej dziedzinie. Niemcy nie żałowali pieniędzy na swój projekt i za wszelką cenę chcieli zrealizować swoje plany. 

Ten tytuł to doskonała pozycja, którą czyta się z wypiekami na twarzy i gęsią skórką na ciele. Jej Autor w sposób dogłębny przedstawia fakty i szczegóły. W trakcie prac nad książką był zdeterminowany i z aptekarską precyzją zebrał materiał by zaznajomić Czytelnika z mrożącymi krew w żyłach faktami. Ta publikacja jest bardzo ciekawa, fascynuje i przeraża równocześnie. Czyta się ją niczym najlepszą sensację. Z jej kart bije szaleństwo naukowców i nazistów, które mogło mieć opłakane skutki. 
Paweł Głuszek pokazuje genezę powstania i upadku projektu w Pokrzywnie, skupia się na życiorysach ludzi, którzy go tworzyli, pokazuje ich dalsze losy po skończeniu działań wojennych. 
To, co miało miejsce po maju 1945 roku przeraża tak samo mocno. Pokazuje, że polityka jest bezwzględna, ale i jest w stanie przebaczyć w imię pewnych idei wiele. Bo to, że Amerykanie czy Rosjanie chcieli współpracować z kimś takim jak dr Blome szokuje, ale i pokazuje pewne mechanizmy. 

To bardzo dobra książka w swoim gatunku. Tekst uzupełniają zdjęcia. Z tytułu bije groza, a lektura wyzwala szokujące wnioski. I najgorsze jest to, że historia wielokrotnie udowodniła, że lubi się powtarzać. Oby nigdzie na świecie nikt nie stworzył placówki na wzór tej, o której napisał Paweł Głuszek. 





czwartek, 11 sierpnia 2022

 



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2022
stron 496
ISBN 978-83-8295-108-0
seria Perska Miłość tom VIII



Miłość nie zawsze jest słodka i spełniona


„Perska wytrwałość” to ósmy tom cyklu Perska miłość napisanego przez Lailę Shukri, którego główną bohaterką jest Polka o imienu Joanna. Ta piękna kobieta wiele lat wcześniej studiując turystykę otrzymała stypendium językowe i wyjechała do Kuwejtu, gdzie spotkała swoją miłość.

Minęło wiele lat. Asia jest obecnie żoną Alego i matką dwóch córek. Właśnie przygasa pandemia i obostrzenia związane z wirusem covid-19. Po wielu dniach lockdownu świat wraca do normalności. Ludzie znów mogą się spotykać, podróżować, pracować. Mąż Joanny wraz z Hamidem znów prowadzi swoje interesy. Panowie mają do załatwienia pewne zawodowe sprawy na Malediwach i przy okazji służbowych wojaży zamierzają zabrać na piękne wyspy swoje rodziny, a pracę połączyć z wypoczynkiem.

Joanna kompletnie nie ma ochoty na wakacje w towarzystwie męża. Ich małżeństwo już od dawna jest fikcją i zarazem koszmarem z którego chętnie by się uwolniła by wpaść w ramiona młodszego i przystojnego Dżasima. Tę parę połączył słodki, zakazany i ognisty romans. Niestety Asia jako posłuszna połowica dociera na przepiękne wyspy na których czeka ją pewna bardzo miła niespodzianka. Jak udadzą się wakacje? Czy stosunki Polki i jej arabskiego męża ulegną poprawie? Czy może raczej kobieta zbierze się na odwagę i rozpocznie życie u boku innego mężczyzny?

Lektura tej powieści to była kolejna wyśmienita podróż do egzotycznego świata. Tym razem jako czytelnik znalazłam się na Malediwach, gdzie w przepięknej scenerii przyszło śledzić mi dalsze losy Joasi i jej rodziny. Fabuła opierała się na kontrastach - pięknej przyrody i nieudanego związku w którym kobieta cierpi i jest źle traktowana. Miłości małżeńskiej, która wyblakła i zmieniła się w piekło, oraz tej zakazanej, lepszej, namiętnej i idealnej. Treść książki mnie porwała i okazała się bardzo emocjonująca. Tytuł czyta się lekko, lektura wciąga od samego początku, a jej treść pokazuje odmienne arabskie realia, a zarazem przekonuje, że wszędzie na świecie ludzie mają podobne problemy uczuciowe i rozterki miłosne. Nowe uczucie dla nieszczęśliwej małżonki jest z jednej strony ratunkiem, zaś z drugiej niebezpieczeństwem, które może całkowicie zburzyć jej świat. Asia mocno ryzykuje, choć przecież nie ma pewności, że ktoś nowy będzie lepszy. Jej postawa i odwaga cywilna są magnesem, który przyciąga do czytania i wzbudza ciekowość jak cała historia się zakończy.

Powieść ma wiele walorów. Należą do nich niewątpliwie piękne opisy miejsc gdzie rozgrywają się kolejne sceny, ciekawa fabuła, specyficznie wyrysowane postacie i zwroty akcji, które nie zawsze można przewidzieć. Nie brakuje emocji, pikanterii, uczuciowych dylematów i zwyczajnych kobiecych problemów, które tak bardzo przyciągają nas do prozy kierowanej zwłaszcza do płci pięknej.

Ósmy tom doskonałej serii w niczym nie ustępuje swoim poprzednikom. Idealnie dopasowuje się do klimatu cyklu, kontynuuje wątki, które pojawiły się we wcześniejszych książkach i je rozwija. Nie oznacza to, że możemy go czytać tylko i wyłącznie znając całość. Po „Perską wytrwałość” możemy sięgnąć także wtedy, gdy nie znamy wcześniejszych losów głównej bohaterki. Autorka pisze tak wyraziście, że szybko połapiemy się w treści.

Reasumując po raz kolejny wtopiłam się w egzotyczno-arabski świat, nacieszyłam wyobraźnię pięknymi widokami, spędziłam czas z dobrze już znanymi postaciami i doskonale się zrelaksowałam. Książkę, jak i cały cykl polecam miłośnikom Orientu i dobrej literatury kobiecej.

poniedziałek, 1 sierpnia 2022

Krzysztof Potaczała "Tak blisko, tak daleko"

 



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2022
stron 424
ISBN 978-83-8295-082-3

Bieszczadzkie wczoraj i dziś


Bieszczady to niezwykła i magiczna kraina geograficzna na której druga wojna światowa odcisnęła mocne i bolesne piętno. Te tereny od 1939 roku bezpowrotnie zmieniły swoje oblicze. Świat, który istniał rozpłynął się we mgle. Nowe granice podzieliły Bieszczady na dwie części, które zaczęły żyć całkiem innym rytmem. Wskutek różnych okoliczności i Akcji Wisła ta kraina wyludniła się i zdziczała. Przestały istnieć wsie i miasteczka, a ich tereny w swoje władanie przejęła dzika natura. Dziś, po kilkudziesięciu latach, gdy się dokładnie przypatrzymy to znajdziemy jeszcze ślady przeszłości. Resztki fundamentów chat zwanych chyżami, zdziczałe sady, pojedyncze groby i rozrzucone krzyże. O ile polskie Bieszczady stały się perłą turystyki, o tyle ich ukraińska obecnie, a kiedyś radziecka część ma całkiem inne oblicze.


Wędrując szlakami prowadzącymi połoninami, stawiając nogę na polskich bieszczadzkich szczytach, podążając ku źródłom Sanu zobaczymy piękne tereny leżące już poza granicami naszego kraju, które są tylko pozornie tak bardzo blisko, które wydają się być na wyciągnięcie ręki. W umyśle zakiełkuje pragnienie by je poznać, zobaczyć z bliska, jednak jest to niemożliwe. Nie ma wspólnych szlaków dla których nie istnieją granice, nie ma przejść turystycznych, a oglądane tereny są tak naprawdę bardzo daleko. To właśnie na wycieczkę w czasie po nich zaprasza w swojej najnowszej książce Krzysztof Potaczała, który jak żaden inny Autor pisze o Bieszczadach z miłością i prawdziwą atencją. Zagłębiając się w jego tytuł odkryjemy świat, którego już nie ma, który odszedł niestety do lamusa, a który pamiętają już tylko nieliczni jego mieszkańcy sędziwi wiekiem. On żyje jedynie we wspomnieniach, pokrytych kurzem zdjęciach i pamięci potomków tych, dla których przed wojną to była ich mała ojczyzna.


Autor publikacji odgrzebuje pogrzebaną rzeczywistość i pokazuje świat w którym Bieszczady były jednością. Tętniły życiem, kojarzyły się z rozwijającą się gospodarką i raczkującą turystyką. Ich walory doceniano i próbowano popularyzować. To był czas, kiedy obok siebie funkcjonowały trzy narodowości – polska, żydowska i rusińska. Wydawałoby się, że owe Bieszczady to kraina idylliczna, jednak jej spokój zburzyła wojna i podziały. Krzysztof Potaczała genialnie ukazuje ewolucję i metamorfozę jakich doznały te tereny, a skupia się głównie na części która nie należy już do Polski po ustaleniu nowych granic (które były po wojnie korygowane). Dziś Bieszczady polskie i ukraińskie dzieli przepaść. Gospodarcza, strukturalna, ekonomiczna. Po tamtej stronie wydaje się jakby czas się zatrzymał. Stanął w miejscu i zabronił wstępu nowoczesności i nowym technologiom. Ludzie, poza niezbyt licznymi wyjątkami, żyją jak w ubiegłym stuleciu. Młodzi opuszczają rodzinne strony i wyjeżdżają za lepszym jutrem na Zachód. Starzy żyją biednie, bez widoków na lepsze, z niewiarą by coś mogło zmienić się na lepsze.


Ten genialny reportaż bez ogródek pokazuje dziś i wczoraj. Bez upiększania i koloryzowania przybliża stosunki pomiędzy Polakami i Ukraińcami. O ile wczoraj żyli oni blisko ze sobą, o tyle dziś różni nas bardzo wiele, a świadomość historyczna naszych sąsiadów niekiedy obiega od tego, co myślą Polacy.

Zagłębiając się w tekst obfitujący w mnóstwo ciekawostek i relacji naocznych świadków przemierzamy miasteczka i wsie, spoglądamy na przeszłość z nostalgią i sentymentem mając świadomość, że ona nigdy już nie wróci. Odwiedzamy miejsca mało uczęszczane i niedostępne, szukamy śladów przeszłości, która z tymi terenami obeszła się wyjątkowo bestialsko i brutalnie. Gołym okiem widać, że czas zabliźnia rany, a przyroda maskuje dawną działalność człowieka. Mimo tych zmian nie można zapomnieć tego, co było i tych, którzy tu kiedyś żyli i pracowali. Nie można zapomnieć historii, która jest niestety smutna i tragiczna.

Krzysztof Potaczała wyraziście pokazuje tamtejsze wczoraj i dziś, czasy przedwojenne, wojnę i rzeczywistość komunistyczną, aż wreszcie sięga ku teraźniejszości i okresowi rosyjsko-ukraińskiego konfliktu.

Ten tytuł czyta się wyśmienicie. Przy jego lekturze traci się poczucie czasu, a przed oczami przesuwają się żywe i przemawiające obrazy. Są one wymowne i bardzo plastyczne. Ta publikacja ma klimat i głęboki przekaz. Staje otwarcie z prawdą, nie koloryzuje, ale z szacunkiem przybliża to, co działo się na bieszczadzkiej ziemi przez szereg lat. To bardzo wartościowa i cenna lektura nie tylko dla ludzi kochających Bieszczady, ale i tych, których interesuje współczesna historia i stosunki polsko-ukraińskie. Tytuł nie ma sobie równych, to arcydzieło, które z serca gorąco polecam.