Wydawnictwo Komograf
data wydania 2011
stron 40
ISBN 978-83-62769-06-3
Tytuł powieści “Własny kąt” wydaje się na pierwszy rzut oka bardzo jednoznaczny. Własny kąt – własne “m”, często wymarzone i wyczekane mieszkanie dające bez względu na metraż poczucie prywatności, spokoju, stabilizacji i szczęścia. Czy tak jest dla każdego? Wszak obok nas w kapitalistycznej rzeczywistości egzystują ludzie bez dachu na głową.
Taką osobę spotkał w czasie zimowego spaceru i sanny z córeczką pewien tata. Rozmowa pod stokiem na którym zjeżdżała na sankach Patrycja dała mu wiele do myślenia. I sprawiła, że poczuł się szczęśliwy i spełniony, ale nie tylko z racji posiadania mieszkania, ale właśnie dlatego, że nie mieszka w nim sam i posiada skarb bezcenny jakim jest najbliższa rodzina
.
Gdy nastał sobotni ranek i spadł świeży śnieg Partycja wyciągnęła swego tatę, który jest narratorem powieści na pobliską górkę. Tam można było pozjeżdżać na sankach i do woli cieszyć się świeżym, białym puchem. Dumny tata patrzył na zabawę córki, gdy nagle ktoś poprosił go o papierosa. Zobaczył znanego w mieście bezdomnego mężczyznę, zwanego Jaśkiem Łazęgą. Miedzy nimi wywiązała się rozmowa, która z czasem stała się monologiem.
Jasiek tak naprawdę miał na imię Edek i zaczął opowiadać historię swego życia. U progu dorosłości nic nie zapowiadało, że spotka go los włóczęgi. Po służbie wojskowej zaczął być w życiu “zaradny” - wyjeżdżał do pracy za granicę i ciężko harował, by zapewnić swojej rodzinie wszelkie luksusy. Chciał, by żona i dzieci mieli to co najlepsze. Sam namawiał ich do nadmorskich wakacji. I nagle jedna chwila, jeden błąd przekreślił wszystko. Życie Edka zmieniło się o 180 stopni. Na kolejowym przejeździe los odebrał mu wszystko co kochał.
Gdy czytałam o losach Edka to płakałam. Żal mi było tego pracowitego faceta, który tak mocno kochał rodzinę i tak ciężko pracował dla ich luksusowego życia. A jednak za pieniądze szczęścia się nie kupi. Chwile poświęcone bliskim są bezcenne i nic ich nie zastąpi.
Wydaje się często i nam i Edkowi, że zawsze zdążymy pobyć na łonie rodziny, jeszcze tylko kilka zleceń, kilka nadgodzin i osiągniemy cel materialny. Ale czy tylko on się liczy ? Co nam z pustego domu nawet najbardziej wykwintnie urządzonego? Co nam z wielocyfrowego kąta, jeśli nie mamy obok siebie kogoś kto nas kocha i kogo my kochamy ? Edek bez bliskich stoczył się na dno. Porwały go wódka i lekarstwa. Oszukała i wykorzystała chytra rodzina żony – jak sępy, ludzie o kamieniach zamiast serc. A on ? A on utracił chęć do normalnego życia – wydaje mi się,że nie potrafił już wziąć się za siebie. Ból był zbyt duży i tylko alkohol był w stanie go wyciszyć. Edek stał się całkowicie inny – wydawało mu się, że wolny, bo stworzył sobie całkowicie inny świat i dopiero w takim był w stanie trwać, egzystować.
Żal mi było tego faceta. Zwyczajnie po ludzku ktoś z rodziny, przyjaciół powinien choć spróbować mu pomóc. Może wystarczyłaby rozmowa, gest , ale może byłoby to na nic.
Obie postacie autor ukazał w sposób bardzo realistyczny i prawdziwy. Tamtej soboty dla obu mężczyzn co innego miało szczęście na imię. Edek wybrał los wolnego ptaka , jemu do szczęścia wystarczyła tylko butelka, papieros i kumple tacy sami jak on. Był całkowicie panem siebie – nikt i nic go nie ograniczało. A tata Patrycji – miał bliskich, dom, ale był zniewolony obowiązkami, troskami o lepsze jutro, przyszłość dziecka.
Czytelnik ma szansę poznania dwóch odrębnych i przeciwstawnych światów. Szokująca spowiedź Edka pokazała ludzkie oblicze bezdomnego. Wszak nikt się taki nie rodzi. Często to sami ludzie idą taką drogą w życiu, czasem zmusi ich okrutny los, ale moim zdaniem warto jednak próbować odbić sie od dna. No, ale nie każdy jak Edek ma jeszcze siłę i chęci.
Ciekawa pozycja na rynku czytelniczym pokazująca realną historię. Warta poznania.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję serwisowi nakanapie.pl
Coś czuję, że też bym się zryczała na tej historii
OdpowiedzUsuńRzadko kto się zastanawia co spotyka ludzi mijanych na ulicy, szybciej przychodzi ocenianie ich, a czasem ich przeszłość jest kluczem do ich obecnej sytuacji. Ta książka na pewno jest ciekawa
OdpowiedzUsuńSmutno mi się zrobiło już, tylko po Twojej recenzji. Za książką się rozejrzę, lubie takie prawdziwe - życiowe historie.
OdpowiedzUsuńproza... proza... proza życia ! Nic twórczego, a błędów bez liku. Radzę autorowi częściej zaglądać do słownika "Poprawne polszczyzny
OdpowiedzUsuńa ja myślę, że autor niczym bohater z "Królowej śniegu" ma serce z lodu. Zamiast zaprosić bohatera swojego opowiadania na szklaneczkę gorącej herbatki, a może i na kielonka ... słuchał jego opowieści ... a on biedaczysko - marzł i marzł, chyba nie zamarzł? Szkoda, że autor nie odmroził sobie rąk, może inaczej spojrzy na bezdomność, a nie tylko aby mieć fabułę do opowieści. Zresztą jak przeczytałem powyższy komentarz - nie cierpię grafomanów, a zwłaszcza tych, którzy nie piszą poprawną polszczyzną !
OdpowiedzUsuńnie znam takiego autora, czyli jakiś amator próbujący zaistnieć na rynku literackim - może zaistnieje (piszecie o błędach językowych) gdy sam kupi więcej książek np słownik ortograficzny.Życzę mu powodzenia. Nie będę szukać tej książki i nie będę płakać na losem bohatera tego opowiadania. Jeżeli jest tak kiczowate, jak twoja strona (bezguście) -chińszczyzna. Wolę już polską sztukę ludową.
OdpowiedzUsuńJa szukałem po internecie, nie spotkałem się w literaturze z autorem o tym nazwisku - oczywiście znalazłem na liście Wildsteina.
OdpowiedzUsuń