Wydawnictwo Literackie
premiera listopad 2011
stron 268
ISBN 978-83-08-04816-0
Historia pewnej Toskanki.
Kolejna książka Marleny De Blasi jest nieco inna. Autorka poślubiła Wenecjanina o imieniu Fernando siedem lat wcześniej i odniosła sukces literacki. Zbliża się termin oddania wydawcy kolejnej książki, która jeszcze jest w powijakach, napisana tylko w części. Marlena szuka samotności, ciszy i spokoju, by wypełnić swoje zawodowe zobowiązania. Na pewien czas przenosi się na toskańską wieś, do leśniczówki znajomych znajomego, by tam oddać się pisaniu i odpoczynkowi. Fernando nie jest z tego zbytnio zadowolony, ale Marlenę urzeka piękno skromnego domku i otaczającej go przyrody oraz fascynuje pewna mieszkanka pobliskiej wioski, która ma na imię Lavinia.
De Blasi poznaje najpierw jej córkę, a potem matkę, która jest już w podeszłym wieku. 83-letnia Lavinia jest wobec Marleny na początku znajomości bardzo oschła i surowa, wprost nieprzyjemna, ale z czasem obie panie coraz bardziej się ze sobą zaprzyjaźniają, pisarka często gości w domu Lavinii, razem spacerują. Dzięki temu Marlena poznaje dzieje samej Lavinii i jej matki oraz córek i wnuczek. A to już bardzo ciekawa i niezwykła historia, którą znajdziecie w najnowszej książce tej uznanej autorki.
Historia Lavinii jest na tyle fascynująca, pełna różnych wydarzeń – mniej lub bardziej szczęśliwych czy wręcz dramatycznych, że powieść czyta się z zapartym tchem niczym dobrą sensację. Tym razem w książce De Blasi mamy okazję poznać Toskanię nie tę współczesną, ale tę sprzed kilkudziesięciu lat, gdy nie przyjeżdżali tu masowo turyści, a region był typowo rolniczą i biedną prowincją Włoch. Wojna nie oszczędziła tego miejsca i jego mieszkańców – przelano wiele krwi na toskańskich wzgórzach. O tych wydarzeniach opowiada Lavinia swojej nowej przyjaciółce, a historia ta bardzo wzrusza i w pewnym stopniu usprawiedliwia może nieco ekscentryczne i ksenofobiczne poglądy owej staruszki. W książce nie brak też tego, co Czytelnicy znają już z poprzednich powieści tej autorki – opisów przyrody, wieczornych uczt i biesiad, opowieści o regionalnej kuchni i jej specjałach.
Lekturę czyta się przyjemnie. Czytelnik, który polubił styl autorki nie będzie rozczarowany. Wątki osobiste przeplatają się z historią kobiety, która wydarzyła się naprawdę – zostały tylko zmienione imiona i miejsce wydarzeń, aby jak napisała De Blasi “chronić prywatność ich bohaterki”. Jeśli macie więc ochotę poznać Lavinię, jej przodkinie i potomkinie polecam gorąco najnowszą powieść z Toskanią w tle. Warto poznać nie tylko ten zakątek Italii dziś, ale i ten sprzed wojny. Koniecznie muszą ją przeczytać sympatycy tego regionu. Ja też się do nich zaliczam.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Literackiemu.
Przyznaję, że książki tej autorki nie bardzo mnie kręcą. Tym razem jednak jest inaczej - zaintrygowałaś mnie swoją recenzją i postaram się tę pozycję zdobyć. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńCzytałam inne książki autorki, postaram się i tą znaleźć :)
OdpowiedzUsuńInes cieszę się, że moja recenzja Cię zachęciła. Piszę szczerze od serca i staram się w każdej notce przekazać swoje odczucia po lekturze. Z racji tego, że w olbrzymiej większości sama wybieram letury są one trafione w mój gust, ale to nieznaczy, że to co ja skrytykuję nie będzie podobało się innym. Pozdrawiam i polecam jeszcze książkę be Blasi Amandine - recenzja jest dostepna na moim blogu.
OdpowiedzUsuńJakoś niezbyt mnie ciągnie do tej książki. Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńCzytałam Amandine tej samej autorki i bardzo miło ją wspominam. Z treści Lavinia wydaje się być podobną więc chętnie ją poznam :)
OdpowiedzUsuń