wtorek, 13 grudnia 2011

Siemion S. Wileński "Historie kobiet z Gułagu. Dusza wciąż boli"


Wydawnictwo PWN
data wydania 2011
stron 674
ISBN 978-83-01-16743-1

Kobiety z Gułagu

XX wiek to niezwykle bolesny i trudny czas w historii Rosji. Na kartach kronik zapisało się tak wiele traumatycznych wydarzeń : wojny, rewolucje, setki ofiar, które pochłonęły restrykcje, więzienia i obozy. Rosjanie ginęli nie tylko z rąk ich wrogów. Stalin stał się dla wielu swoich poddanych katem. Jego wizja totalitarnego państwa, w którym nie ma miejsca na żadne sprzeciwy, weta i opozycję pochłonęła tysiące istnień. Bojąc się przewrotu, puczu wódz postanowił wyeliminować wszelkie głosy sprzeciwu. I wpadł w obsesję. Do granic absurdu rozbudował aparat państwowy trzebiący wrogów Związku Radzieckiego. Terrorystyczna maszyna rozwinęła się do perfekcji, a nadgorliwość przejawiła się w przerażających statystykach. Nie oszczędzano nikogo. A potem zaczęto nawet działać na zapas. Aresztowania w latach 30-tych XX wieku osiągnęły apogeum. Nikt nie mógł czuć się bezpieczny. Nawet ten, który dziś był strażnikiem porządku, jutro mógł stać się więźniem.
Smutne historie obywatelek radzieckich, które doznały krzywd z rąk reżimu stalinowskiego zebrano w książce pod redakcją Siemiona Wileńskiego pt.” Historie kobiet z Gułagu. Dusza wciąż boli.” To 23 świadectwa tych, które zostały zatrzymane jako szkodliwe polityczne. Czasem nawet tylko za to, że były czyjąś żoną, choć same nigdy nie interesowały się polityką. Ale wśród tych relacji znajdziecie i losy kobiet, które popierały komunizm, były członkiniami konsomołu i uważały Stalina za bohatera. A jednak wystarczył zwykły donos, który czasem był zemstą kogoś z otoczenia, a dochodziło do aresztowania i skazania.
Bohaterki tych opowieści to kobiety pochodzące z różnych części Związku Radzieckiego, osoby wykształcone, które nagle spotkał koszmarny los. Aresztowanie miało zwykle miejsce znienacka, często nocą. Potem przewiezienie do więzienia i oczekiwanie na proces. Czasem kilka tygodni, a nawet miesięcy. A sam proces – to była właściwie jego parodia. Trwał 5 minut, a wyrok był z góry przesądzony. Bez prawa do obrony i udowodnienia niewinności. Przecież każdej można było bezkarnie przypiąć tytuł trockistowskiej terrorystki! Jakże bolesne było zabranie możliwości wyjaśnień, zwłaszcza tym kobietom, które były wpatrzone w Stalina jak w boga. A potem więzienie przejściowe i podróż do miejsca zesłania.
Obozy pracy przymusowej, zwane łagrami były zwykle położone gdzieś daleko w głębi Syberii, lub na wyspach radzieckich, na północnych krańcach imperium Stalina. To tam trafiły bohaterki tej książki, by w pocie czoła pracować ponad ludzkie siły. Relacje tych kobiet są naprawdę wstrząsające. Przeżyły piekło. Niszczyły je choroby, głód, tęsknota, nieprzyjazny klimat. A jednak w niektórych z nich narodziła się wola walki i przetrwania, by wrócić do dzieci i rodzin, by po latach dać świadectwo prawdzie i opisać to, co przeszły. By tym wołaniem uczcić pamięć tych, dla których łagry stały się grobem.
Kobiety piszą nie tylko o sobie - w swoich wspomnieniach opowiadają o więziennych i obozowych towarzyszkach, które dzieliły z nimi cele. Ukazują jak toczyło się życie za murami więzień i w łagrowych barakach. To niesamowite relacje, które przyprawiają o dreszcze. Jakie okrutne musiało być przymusowe oddawanie zdjęć po jednej dobie. Jak rozdarte musiały być serca matek, które nie mogły nawet mieć przy sobie podobizny dziecka uwiecznionej na fotografii. A jednak życie łagrowe toczyło się. Praca wykańczała – kobiety były na przykład zmuszane do 15 -godzinnej pracy na 40 stopniowym mrozie przy wycince lasu.
Ta książka to bardzo wstrząsający dokument, pełen prawdziwych relacji naocznych świadków. Czytałam i miałam łzy w oczach. Do tej pory łagry i zesłania znałam z opowieści Polaków. Rosjanki też doświadczyły tej tragedii, a jednak do końca nie zniszczono ich psychiki. W więzieniach książki były ukojeniem, powstawały wiersze i poematy.
Nie wszystkie ofiary stalinowskich łagrów doczekały się rehabilitacji, nie wszystkie poznane w tej książce kobiety przeżyły i powróciły do rodzin. Często pozostały samotne, bo ich bliscy zginęli. Ale pamięć o nich nie zaginie. Właśnie dzięki takim świadectwom jak książka pod redakcja Wieleńskiego. Zachęcam do lektury dokumentu o ofiarach stalinowskiego obłędu. To lektura, która wstrząśnie i uzupełni wiedzę znaną z podręczników historii o relacje tych, które doświadczyły czym były łagry i władza szaleńca.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu PWN.

4 komentarze:

  1. Recenzja ciekawa, książka wydaje sie być trafnym potwierdzeniem terroru w czasach stalinowskich, o tym że, zwykły, bezpodstawny donos, mógł decydować o czyimś życiu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z chęcią przeczytam coś odmiennego, z nutą historyczną. Najpierw jednak pochłonę moje stosiki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tematyka raczej nie dla mnie,tak więc póki co nie przeczytam;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Interesujące, choć jeślibym miała wybierać pomiędzy książką o stalinowskiej Rosji a hitlerowskich Niemczech, wybrałabym to drugie:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń