środa, 31 października 2012

Federico Moccia "Mężczyzna, którego nie chciała pokochać"


Wydawnictwo Muza
data wydania październik 2012
stron 352
ISBN 978-83-7758-261-9
 
Niezwykle wyrafinowana powieść o miłości, co niejedno imię ma
 
Do tej pory byłam święcie przekonana, że książkę można czytać, oglądać, wąchać, kupować, wymieniać, pożyczać, ale, że książką można się upić wiary bym nie dała. Otóż po lekturze powieści powyższej zdanie zmieniłam. Można się książką upić niczym mocnym porto, można się nią upoić niczym narkotykiem. Konieczne jest w tym celu jednak przeczytanie naprawdę niezwykłej lektury. Taką moim zdaniem jest powieść Fererico Moccii. Dziś sobie popieję nad tą lekturą, pozachwycam się, bo emocje jeszcze nie opadły, a ja niczym na kacu wciąż jeszcze żyję  treścią niewątpliwie powieści obyczajowej o miłości, ale zarazem książki arcydzieła.
Przeczytałam wiele książek o miłości, powieści obyczajowych i romansów, ale mało kto jak ten autor umie pisać tak wyrafinowanie, tak elegancko i tak przejmująco o uczuciach.
 
Jest ich troje. Ona ma na imię Sofia. Od dziecka kocha muzykę. Bóg obdarzył ją olbrzymim talentem, ona włożyła weń serce i gigantyczną pracę- godziny spędzone na ćwiczeniach i próbach. Ich owocem stała się fenomenalna pianistka, którą zachwycił się świat. Grała trudny repertuar wspaniele go interpretując. Była szczęśliwa w miłości, poznała uroczego architekta, który zakochał się w Sofii. Szczęście prysło w sposób bardzo banalny. Ona grymasiła co do rodzaju pizzy. On zawrócił do pizzerii, by spełnić kaprysy ukochanej. Pech chciał, że uległ wypadkowi, jego motorynka zrzuciła go ze swego grzbietu niczym narowisty wierzchowiec. Groziła mu śmierć, operacja oddaliła widmo przejścia na tamten świat, ale został uszkodzony rdzeń kręgowy. Andrea stracił władzę w nogach. Od tej pory ona w myśl zakładu w szpitalnej kaplicy z Bogiem porzuciła grę w zamian za ocalone życie. Po kilku latach w kościele pojawił się inny mężczyzna. Tancredi do bólu przystojny, bogaty i pociągający.......................
Upojona niczym wybornym winem czytałam tę niezwykłą książkę i podziwiałam kunszt pisarski autora, który napisał wspaniałą powieść pełną napięcia, emocji, niespodzianek, pięknych opisów i romantyzmu. Proza Moccii jest niczym najwyższej klasy satyna, niczym najlepsza gatunkowo koronka - dopracowana w najmniejszym szczególe, pełna wzruszenia i dramatyzmu, pełna namiętności, chichotu losu i elegancji. Smakowałam ją strona po stronie zagłębiając się w losy bohaterów, którzy mają wiele, ale nie wszystko. Bo jak płynie dla mnie morał z tej książki wszystkiego mieć nie można. Nawet mając giganntyczną fortunę nie ominą nas brudy życia, nieszczęścia i dramaty, nie pojawią się marzenia czy może nawet zachcianki, które nie są możliwe do spełnienia i nie kupi się ich za żadne pieniądze. Zakończenie powaliło mnie na kolana. Nie takiego końca się spodziewałam. A jednak .....
Co mogę skrytykować? Nic, absolutnie nic. Spędziłam cudowne chwile we Włoszech i na rajskiej wyspie, podziwiałam styl i język. Zapatrzyłam się też w piękną okładkę, która pasuje do tekstu i idealnie z nim się komponuje. Po lekturze stwierdzam, że autor trafia na listę moich ulubionych pisarzy, a ja koniecznie muszę przeczytać jego inne ksiażki. Wam lekturę tej gorąco polecam i życzę byście wznieśli się do czytelniczego nieba jak mnie się to przydarzyło.
Dziękuję Wydawnictwu Muza i Panu Arturowi za tak wielką i pyszną czytelniczą ucztę.  
 

poniedziałek, 29 października 2012

Tatiana Anna Konończuk "W cieniu tęczy, w szepcie gwiazd"


Wydawnictwo Novae Res
data wydania 2012
stron 164
ISBN 978-83-7722-394-9
 
Uroki wiejskiego życia
 
Jest teraz taki trend, można powiedzieć moda na porzucanie miejskiego zgiełku, hałasu i osiedlanie się na wsi. Wielu mieszczuchów kupuje oddalone od miejskich aglomeracji domki do remontu i przenosi się w podmiejskie okolice. Chce zaznać ciszy i spokoju, życia bliżej natury, obcowania z przyrodą. To marzenie także i moje, dlatego też zainteresowała mnie powieść autorstwa Konończuk o bardzo romantycznym i wręcz uroczym tytule. Zwyczajna rodzina mama, tata i syn w wieku przedszkolnym realizują swoje marzenie o zamieszkaniu na wsi. Kupują domek, mający już troszkę lat położony nieco na uboczu wsi. Remontują go i wreszcie wczesną wiosną następuje przeprowadzka. Konieczne są jeszcze drobne prace, ale rodzina nareszcie może delektować się wiejskim spokojem. Chcecie wiedzieć jak wyglądał ich pierwszy rok z dala od miasta? Jakie zmiany spowodowała przeprowadzka?
Gorąco, naprawdę gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę wprawdzie niewielką objętościowo, ale jakże wspaniałą książkę. Tchnie z niej spokojem, który bardzo udzielił mi się w trakcie lektury i może nie sielanką, ale inną niż miastowa atmosferą. Owszem, nie każdy z różnych względów może sobie pozwolić na mieszkanie daleko od miejskich aglomeracji, ale jeśli już na to się zdecydujemy to czeka nas zdecydowanie inne, ale jakże fascynujące życie. Nie słychać szumu samochodów, wściekle trąbiących klaksonów, alarmowych sygnałów karetek i innych pojazdów alarmowych, nie wyją alarmy, nie trzaska nikt drzwiami. Za to ptaki serwują nam darmowe koncerty, kumkają żabki, szumią drzewa, grają świerszcze i pachnie. Czuć w powietrzu zapachy kwiatów, drzew, trawy, można wyjść jak nasza bohaterka popracować na werandzie. Można spleść się z naturą, poczuć jej bicie serca, bardziej odczuwać zmieniające się pory roku. A świat wydaje się o niebo piękniejszy niż ten zabudowany betonem, aluminium i chromem oraz szkłem. Owszem jest nieco inaczej, bo do sklepu daleko, do lekarza i do rodziców.
 Bohaterowie tej książki jeszcze bardziej przekonali mnie, że ja na wieś pasuję i czułabym się o niebo lepiej niż w mieście. W życiu owej opisywanej na kartach powieści rodziny wiele się dzieje. I dobrego i złego - cóż takie właśnie jest życie złożone z białych i czarnych puzzli dni, które nawzajem się przenikają i uzupełniają.
Lektura tej książki była dla mnie cudownie spędzoną cząsteczką życia. Odczułam płynący z jej kart spokój, poznałam sympatyczną rodzinę, taką zwyczajną, ale jakże miłą, Autorce udało się bardzo plastycznie przenieść mnie w miejsce na uboczu wsi, gdzie rozgrywa się w większości akcja. Pięknie tam było. Upajałam się wiosną, latem i barwami jesieni. Czułam urok zimy i smak zamieszkania w domku, który ma duszę. Nie jest nowoczesną wypasioną willą, stoi sobie gdzieś na uboczu wkomponowany w naturalny krajobraz. Nie otaczają go mury, ma piękną werandę, która w ciepłe dni zachęca, by na niej przysiąść, wypić herbatę i wsłuchać się w naturę. Rozmarzyłam się i choć to niedobre uczucie zazdrościłam takiego siedliska. Skoro spełniły się marzenia Dużego może i moje się spełnią? Książkę czytało mi się niezwykle przyjemnie. Dzięki jej lekturze znalazłam się w innym świecie, a przecież o to także przy czytaniu chodzi. Polecam miłośnikom wsi i nie tylko.
Książkę przeczytałam dzięki Wydawnictwu Novae Res.
 

sobota, 27 października 2012

Dorota Combrzyńska-Nogala "Drewniak"

Wydawnictwo MG
data wydania 2012
stron 272
ISBN 978-83-7779-096-0
 
Inny świat, "drewniany"
 
Kolorowa okładka książki jest idealnie dopasowana do treści. Odważne kolory i taka sama barwna książka, krzykliwe kolory i oryginalna treść. To porównanie okładki z treścią. Sięgnęłam po tę powieść tak naprawdę nie wiedząc czego się spodziewać. Lektura mnie zaskoczyła i to bardzo. Z pewnością pozytywnie. Bo byłam oszołomiona gamą uczuć, emocji, wręcz skandali jakich dopuszczają się bohaterowie. Jednym słowem było miło i zaskakująco.
Tytułowy drewniak to dom. Stary, drewniany dom, w niezbyt dobrym stanie technicznym, ale dom z duszą i oryginalnymi lokatorami. Taki budynek otrzymuje w spadku główna bohaterka najnowszej książki Doroty Combrzyńskiej-Nogali. Zapisuje go jej w testamencie krewny, którego wcale nie znała. Wujek, który swój testament skonstruował powiedzmy na przekór rodzinie. Dziedziczy nieznana mu siostrzenica. Łucja spadek przyjmuje i jest nim lekko oszołomiona. Bo tak nagle ma coś własnego i to tak bardzo dziwnego. Ale ten dom, choć nie jest to wypasiona willa przydaje jej się jak raz, bo Łucja zrywa z facetem. Powód jest dziwny i może wielu Was zaskoczy - "bo on chce się żenić". A ona kobieta niezależna i wolna jakoś nie ma ochoty wkładać na palec obrączkę i wiązać się do grobowej deski. Łucja jest dziwna. Ma naturę kota chodzącego własnymi drogami. Lubi nietypowe ubrania i dizajnerskie buty. Niech Was do tego przekona fakt, że nasza bohaterka nosi śliwkowe obuwie. Łucja wprowadza się do mieszkania po wuju i zaprzyjaźnia z lokatorem oraz znajomymi zmarłego antenata, którzy mieszkają w okolicy. A trzeba dodać, że są to bardzo nietypowi ludzie. I tu życie Łucji zmienia się w bardo dużym stopniu. Te przyjaźnie odmieniają jej codzienność, wprowadzają w inny świat, który istnieje gdzieś na przedmieściach, małych starych domkach i czynszówkach.
Ani słowa więcej nie zdradzę. Bo musicie poznać grono niezwykłych postaci. A co w zamian? Podobnie jak Łucja możecie wkroczyć w inny świat, może biedny i nie dizajnerski, ale ciekawy. Tu życie jest inne niż w centrach i osiedlach z monitoringiem. Tu jest biednie, ale wesoło, alkohole się leją, trzeba palić w piecu, nie ma łazienek, ale jak tu tętni życie!!! Jak ciekawe są życiorysy przyjaciół wujka! Ekstrawaganci z bogatym bagażem, skomplikowanym życiem osobistym i oryginalnymi tradycjami oraz poglądami na życie wprowadzają Łucję jakby w inną rzeczywistość. Bardzo nieszablonową i może zacofaną. Łucji podoba się ten świat, zawiera serdeczne przyjaźnie i szybko się w odziedziczonym drewniaku aklimatyzuje. To z pewnością ułatwia jej osobowość - artystyczna dusza. Największym atutem tej książki jest klimat, który zmienia się jak w kalejdoskopie. Z radosnego w ponury, z wesołego w mroczny. Jest i o miłości, o zemście, o mrocznej stronie ludzkiej osobowości, o szczęściu i seksie. Akcja książki nie pozwala się ani chwili nudzić. W niej ciągle coś się dzieje, coś szokuje, coś wzrusza i dziwi. Trudno mi zakwalifikować tę powieść, bo są w niej elementy i obyczaju i romansu, erotyki i kryminału, grozy i po prostu pisarskiej fantazji. Lektura jest bardzo przyjemna i oryginalna. Uf, po raz kolejny powtarzam to słowo, ale idealnie pasuje do tego, co wywołuje "Drewniak". Gdy sięgnięcie po tę powieść macie gwarantowaną nietuzinkową i nieprzeciętną lekturę. Zakończenie troszkę mnie w pewnym aspekcie zaskoczyło. Do ostatniej strony czytało mi się dobrze i miło. Ze swoje strony gorąco zapraszam do poznania Łucji, zakochanego klauna i duchów z przeszłości.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję ślicznie Wydawnictwu MG.

piątek, 26 października 2012

Stosik z dodatkiem

Zimno idzie. No cóż zapowiadają u mnie deszcz ze śniegiem, więc coś gorącego w kubku będzie niezbędne. Zatem w celu miłego czytania zrobiłam zakupy - przytargałam do domu aż 4 torby i kwiatki na cmentarz. A książki przyniósł listonosz. W tym tygodniu dostałam paczuszkę od Novae Res. 5 książek - babskich czytadeł doskonałych na długie wieczory.
A więc : przedstawiam
Do picia:
Herbatka czerwona o smaku limonki i cytryny
Herbatka owocowa o smaku cytryny i pomarańczy
Czekolada na gorąco
Herbatka Earl Grey
Herbatka owocowa dzika róża+truskawka+ rabarbar
 
A do czytania:
Dominika Kujawiak-Krakowiak "Spokojnie, to tylko miłość"
Tatiana Anna Konończuk "W cieniu tęczy, w szepcie gwiazd"
Jolanta Wesołowska"Piaski miłości"
Wioletta Zatylna"Klątwa karłowatych mnichów"
Paulina Gajda " Niewinne kłamstewka"
No i chce się żyć - na obiadek grzybowa i udka z kurczaka z zieloną sałatą i sosem grzybowym, na deser drożdżowe ślimaczki z dżemem renklodowym, ale zasłużyłam dziś na nie. Miłego weekendu.
 

wtorek, 23 października 2012

Literacki Debiut Roku - konkurs


"II edycja konkursu LITERACKI DEBIUT ROKU pod honorowym patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego

www.literackidebiutroku.pl



15 października ruszyła II edycja konkursu „Literacki Debiut Roku” organizowanego przez Wydawnictwo Novae Res pod honorowym patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Konkurs zainicjowany został w celu promowania polskich debiutantów w zakresie literatury pięknej. Głównym celem konkursu jest wyłonienie w danym roku kalendarzowym najlepszej powieści, która nie była dotychczas nigdzie publikowana w wersji drukowanej.

Literacki Debiut Roku jest inicjatywą, dzięki której odnajdujemy i promujemy utalentowanych rodzimych debiutantów, których twórczość ma za zadanie odświeżyć polski rynek literacki” – mówi Wojciech Gustowski, redaktor naczelny Wydawnictwa Novae Res.

Konkurs, tak jak jego poprzednia edycja, składać się będzie z trzech części. Pierwsza z nich obejmować będzie zbiórkę zgłoszeń konkursowych oraz ich wstępną weryfikację przez Komisję Opiniującą, która wyłoni pięć utworów nominowanych do nagrody. W drugiej części walory literackie nominowanych przez Komisję Opiniującą utworów oceniać będzie Kapituła Konkursu, w której skład wchodzą:

Red. Marzena Bakowska – członek Kapituły

Dr Anna Ryłko-Kurpiewska – członek Kapituły

Prof. dr hab. Michał Błażejewski – członek Kapituły

Red. nacz. Wojciech Gustowski – przewodniczący Kapituły

Red. Krzysztof Szymański – sekretarz Kapituły

Trzeci etap konkursu stanowi wyłonienie przez Kapitułę Konkursu trzech laureatów, którzy zajmą kolejno I, II i III miejsce w konkursie.

Na laureatów konkursu czekają bardzo atrakcyjne nagrody:

I miejsce – tytuł „Literacki Debiut Roku”, statuetka, laptop, eleganckie pióro, opublikowanie zwycięskiego utworu drukiem, jego dystrybucja oraz promocja przez Wydawnictwo Novae Res.

II miejsce – dyplom, elektroniczny czytnik książek, eleganckie pióro, zestaw 10 egzemplarzy książek.

III miejsce – dyplom, eleganckie pióro, zestaw 10 egzemplarzy książek.

Konkurs ma charakter cykliczny i ustanawiany jest co roku. Obecna edycja trwać będzie od 15 października 2012 roku do 31 maja 2013 roku. Nadsyłanie zgłoszeń upływa dnia 15 grudnia 2012 roku.

W obliczu spadku czytelnictwa w Polsce, przy ogromnym potencjale, jaki drzemie w polskich autorach, postanowiliśmy dać im szansę zaistnienia na rynku literackim. Do I edycji konkursu zgłosiło się ponad 330 autorów, mamy nadzieje, że obecna edycja będzie mogła poszczycić się jeszcze większą liczbę zgłoszeń polskiej prozy współczesnej. Zachęcamy wszystkich, którzy wierzą w swój talent do przystąpienia do II edycji ogólnopolskiego konkursu „Literacki Debiut Roku” – mówi Wojciech Gustowski.

Zgłoszenia do konkursu dokonuje autor powieści lub osoba przez niego upoważniona, przesyłając do dnia 15 grudnia 2012 jej wersję elektroniczną (zapisaną w formacie doc lub rtf na płycie CD lub DVD), na adres:



Wydawnictwo Novae Res

al. Zwycięstwa 96/98

81-451 Gdynia

z dopiskiem: Literacki Debiut Roku



Wysłanie zgłoszenia do konkursu oznacza akceptację regulaminu.



Informacji związanych z konkursem udziela sekretariat wydawnictwa Novae Res pod adresem ldr@novaeres.pl.

Oficjalna strona konkursu: www.literackidebiutroku.pl       "
Informacja od Wydawnictwa Novae Res


A ja ze swojej strony gorąco zachęcam do wzięcia udziału, jeśli zdążę z napisaniem swojego dziełka to z pewnością wyślę tekst w szranki, bo boju. Zatem pióra w dłoń !

niedziela, 21 października 2012

Stosik palce lizać!

Rankiem nie było u mnie neta. Zatem teraz w słoneczne południe go prezentuję. W porze obiadowej. I co? Prawda, że pyszny. Osłoda przed zapowiadanym na przyszły weekend chłodem. Za sprawą trzech wizyt Pana Listonosza w moim domu słychać było pisk zachwytu niczym w dżungli. I wcale u mnie małpy ani papugi nie zamieszkały, wcale palm nie przybyło tylko te książki. Wymarzone sztuki, wyłowione w zapowiedziach są. Mam, Boże jak się cieszę. Na targach w Krakowie nie będę, ale za to czytać zamierzam wtulona w kocyki. Zatem proszę co mnie czeka:
  1. Skye Alexander "Leczenie dotykiem" od Muzy - już przeczytane i zrecenzowane
  2. Federico Moccia "Mężczyzna, którego nie chciała pokochać" j.w.
  3. Charlotte Bronte" Profesor" od MG
  4. Anne Holt "W jaskini lwa" od Prószyńskiego
  5. Katarzyna Grochola "Houston, mamy problem" od Lubimy Czytać - wow gruba
  6. Baby Halder "Zapiski hinduskiej służącej" od Prószyńskiego
  7. Dorota Combrzyńska-Nogala "Drewniak"
  8. Maria Ulatowska "Kamienica przy Kruczej" od Lubimy Czytać - cudeńko jak to zawsze Rysi Kochanej książki - znów zarwę nockę - co tam spanie
  9. Magda Fres "Mama, smoczek" od Lubimy Czytać
  10. Lucyna Olejniczak "Jestem blisko" od Prószyńskiego
  11. Katarzyna Enerlich "Prowincja pełna gwiazd" z dedykacją Autorki wygrana na blogu Sabinkowe Czytanie
  12. Dariusz Michalski "To była bardzo dobra telewizja" od MG


sobota, 20 października 2012

Joanna Miszczuk "Zalotnice i wiedźmy"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania wrzesień 2012
stron 424
ISBN 978-83-7839-291-0
 
Niezwykłe antenatki
 
Rok temu poznałam Joasię - kobietę z werwą i wigorem, główną bohaterkę książki "Matki, żony, czarownice". Po ponad 12-stu miesiącach ukazała się kolejna książka Joanny Miszczuk, w której mamy okazję śledzić dalsze losy tejże bohaterki i jej praprzodkiń. Kontynuacja jest jeszcze lepsza od pierwowzoru. I czyta się rewelacyjnie. Trudno mi było się od tej powieści oderwać, bo opisywane dzieje niezwykłych kobiet są po prostu fascynujące. W "Zalotnicach i wiedźmach" wczoraj przeplata się z dziś - od współczesności przenosimy się kilka razy do XIV i XV wieku, do czasów dziwnych i ponurych, w których kobietom spragnionym wiedzy medycznej i wykształcenia łatwo nie było. Od marzeń o leczeniu ludzi i sztuki zielarskiej do stosu był tylko .... jeden mały krok. Bo kobieta to wtedy istota gorsza i do niższych celów niż nauka i wiedza!  
 
Joanna jest znów na życiowym zakręcie. Zawodowo dobrze jej się wiedzie. Jest zadowolona z pracy w firmie Dietera, a jej córka Kamisia świetnie radzi sobie w niemieckiej szkole. Jednym słowem kobiety podbiły Berlin, ale w Polsce został mąż Joanny Piotrek, który nie radzi sobie z małżeństwem na odległość i romansuje z Anną. Joasia pewnego dnia, gdy przyjeżdża na święta do Wrocławia odnajduje pismo z sądu, z którego dowiaduje się, iż między nią a mężem orzeczono separację. Trach i jej drugie małżeństwo się rozsypuje. Szybki rozwód to idealne wyjście dla zranionej kobiety. Ale co dalej ? Jest Andre, dobry i czuły, serdeczny i wyrozumiały, szarmancki i romantyczny tylko ..... motyli w brzuchu brak. I co dalej? Czy Asia to co w uczuciach najlepsze ma za sobą?
 
Pani Miszczuk wydając najnowszą powieść w pełni mnie przekonała, że proza kobieca może być tak samo pasjonująca jak najlepsza w swoim gatunku sensacja, że saga rodzinna opisująca losy kolejnych praprababek głównej bohaterki wciągnie jak bagno na amen. "Zalotnice i wiedźmy" to książka bardzo dynamiczna, z wartką akcją, mnóstwem przygód i sporą porcją uczuć. Bo Asia i jej antenatki kochały, były namiętne i uparte, odważne i dziś powiedzielibyśmy, że kreatywne i przebojowe. Choć kiedyś kobiety nie miały takich możliwości jak dziś to wiele z nich marzyło o nauce, zdobyciu wiedzy, pracy "zawodowej" na równi jak o zatopieniu się w ramionach ukochanego mężczyzny. Joanna poznając losy swoich krewnych jest pod ich sporym wrażeniem. Przeszłość wkracza w współczesność. Gdy przygnieciona kłopotami związanymi z podłym charakterkiem Juliana Aśka czyta o przeżyciach Róży czy Sofie nabiera siły i optymizmu, które przeganiają zły humor.
Może ta książka momentami bywa przesłodzona, może zakończenie jest przewidywalne, a treść nieco bajkowa lektura spodobała mi się. Oderwała od szarego dnia i przeniosła w inny świat. Z książki płynie moim zdaniem ważne przesłanie: Choć życie nie zawsze bywa łatwe i różowe to my kobiety mamy siłę i moc, jesteśmy odporne na zło i potrafiły twardo iść do przodu by osiągnąć wyznaczony i wymarzony cel.
 
Czy warto przeczytać najnowszą powieść Miszczuk? Myślę, że warto. Bo jest w niej troszkę romansu, historii i powieści obyczajowej. Bo czyta się tę książkę lekko i przyjemnie. A przecież po książkę często sięga się by odpocząć od tego co w życiu nudne, szare i paskudne. Co mnie spotkało przy lekturze tej powieści? Troszkę wzruszenia, sporo uśmiechu i wiara w to, że w życiu oprócz typowo wyścigowych szczurów można spotkać  osoby przyjacielskie i bezinteresowne, które nie podepczą nas w biegu po sukces. A tacy ludzie są w dzisiejszym świecie bezcenni.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

piątek, 19 października 2012

Małgorzata Kalicińska, Basia Grabowska "Irena"


Wydawnictwo WAB
 data wydania październik 2012
stron 416
ISBN 978-83-7747-734-2
 
 
Zwyczajna-niezwyczajna historia
 
 
Półki księgarskie wprost uginają się pod ciężarem sporej liczby powieści dla kobiet. Są wśród nich książki lepsze i gorsze, ale są i takie, które zasługują na wielkie brawa i top listy bestsellerów. Z pewnością do mistrzowsko napisanych książek należy niedawno wydana powieść pisarsko-rodzinnego duetu Małogorzaty Kalicińskiej i jej córki Basi. Powieść opowiada historię może dla niektórych nieco banalną, zdecydowanie z życia wziętą, ale jakże ciekawą, jakże wspaniale napisaną, jak wzruszającą i rozśmieszającą chwilami.
To opowieść o trzech kobietach: przyszywanej babci-cioci Irenie, Dorocie i jej córce Jagodzie. Trzy pokolenia, trzy różne charaktery, trzy odmienne osobowości, no i oczywiście konflikt pokoleń. Bo każda z tych pań wyrosła w odmiennych realiach, ale każda kochała bądź kocha i kochaną być zdecydowanie chce.
Irena to już stateczna kobieta z pokolenia pamiętającego dobrze II wojnę światową, Dorota to kobieta przeżywająca menopauzę z pokolenia 50+, Jagoda dobija do 30, która dla wielu kobiet jest datą przełomową, po której wypada się ustatkować. Irena właśnie została wdową, jej mąż umarł nagle w nocy „na starość”. Dorota ma wspaniałego męża, który znosi dzielnie jej humory i trudne dni, Jagoda po rozstaniu się z żonatym mężczyzną nie może sobie poskładać świata, u jej boku jest wprawdzie ktoś do seksu, ale o miłości trudno mówić.
Czytając książkę niezwykle utalentowanego tandemu literackiego mamy okazję poznać perypetie głównych bohaterek, które łączy pewna tajemnica. Irena dzieli ją z Dorotą, a Jagoda nie ma pojęcia o jej istnieniu, choć sekret kładzie się solidnym cieniem na jej życiu. Czy ponad trzydziestoletnia tajemnica wyjdzie wreszcie na światło dzienne? Czy drące ze sobą nieustannie koty – mama i córka dojdą do porozumienia? Czy zbliżą się do siebie i konflikt rodzinny przejdzie do historii, a bolesne wydarzenie zrodzi nić porozumienia czy zbuduje jeszcze większy mur między Dorotą i Jagodą?
Od samego początku, od pierwszej strony poczułam, że to świetna historia, chwilami smutna, a chwilami wesoła, która wcale bajką nie jest a jednak niesie w sobie pewne morały. „Irena” bowiem to nie tylko doskonałe babskie czytadło, ale i poradnik dla kobiet w każdym wieku, wskazujący co jest w życiu ważne, a co może gdzieś umknąć. Irena sędziwa seniorka to kobieta mądra życiowo, którą życie wiele nauczyło, doświadczyło. Swoją wiedzą chce dzielić się z Dorotą i Jagodą, które bardzo kocha, mimo że nie łączą ich więzy krwi. A Dorota ma troszkę marzycielski charakter i bywa beztroska jak nastolatka. W pewnym stopniu to zasługa idealnego (no może prawie idealnego) męża, który bardzo ją kocha i pomaga, gdy ta nie potrafi unieść życiowego brzemienia. Dorota jest nadopiekuńcza wobec córki. Mimo, że Jagoda jest już samodzielną, dorosłą i niezależną kobietą matka wciąż wkracza w jej życie, doradza, osądza. Ma owszem rację, ale .... Układanie na siłę życia dziecku to działanie, które do super stosunków matka-córka nie prowadzi. Na szczęście w życiu mamy i Jagody jest Irena, która traktuje obie panie jak dwie córki. I z determinacją dąży do zakopania topora wojennego. Co może się Wam wydawać dziwne Irena mimo swojego wieku i ósmego krzyżyka na karku czuje się młodo – potrafi zrozumieć współczesną kobietę – singielkę, która jest prawdziwym rekinem korporacji.
Co Was czeka przy lekturze „Ireny”? Poznanie trzech wyjątkowych pań, wiele scen z realnego życia, ale i spora lekcja udzielona przez tytułową bohaterkę. Te rady cudowna starsza pani udziela nie tylko Dorocie i Jagodzie, ale i nam drogie Czytelniczki. Bo warto sobie troszkę nad tą książką podumać, pomyśleć. Warto dostrzec to, co uświadamia Irena – wartość miłości, szacunku, zrozumienia, umiejętności słuchania, szczerej rozmowy. Błędem Doroty z pewnością jest szukanie bieszczadzkiej Jagódki w córce, błędem jest ukrywanie bolesnego sekretu. Dzięki temu Jagoda czuje się niedoceniona i odepchnięta, osamotniona i zdesperowana do tego stopnia, że unika świadomie matki.
„Irena” to piękna lektura o miłości, szczęściu, zrozumieniu. To książka, która porusza dość popularny i często poruszany temat jakim jest konflikt pokoleń, ale duet Kalicińska&Grabowska robi to bardzo oryginalnie i współcześnie. Powieść jest dla mnie perfekcyjnie napisana, wspaniałym językiem i stylem. Bez względu na to, jak długo bym myślała, to nie znajduję nic, co bym mogła skrytykować. Podoba mi się na tyle, że oceniam ją najwyższą notą. Jedynie drażni mnie niezbyt dobrana okładka, zbyt przeciętna. Taka książka zasługuje na wyjątkową szatę graficzną.
Czy warto sięgnąć po „Irenę”? Zdecydowanie tak. Jest wiele powodów, by przeczytać tę powieść. Będzie ona idealną lekturą dla kobiet w każdym wieku. Bo z pewnością młodsza czy starsza czytelniczka utożsami się z którąś z bohaterek. Znajdzie tę ze swego pokolenia. Nie pozostaje mi już nic innego jak życzyć Wam wspaniałej lektury.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydwnictwu WAB.
 

środa, 17 października 2012

Agnieszka Gil "Herbata z jaśminem"


Wydawnictwo Nasza Księgarnia
data wydanie 2012
stron 384
ISBN 978-83-10-12253-7
 
Jedenaście miesięcy z życia nastolatki
 
Mieć naście lat zdarza się każdemu w życiu tylko raz. Potem już tylko zostaje wspominać czasy, gdy dorastaliśmy i z dziecka stawaliśmy się dorosłymi ludźmi. Okres dojrzewania to czas i piękny, i trudny. Świat staje się inny - przestajemy widzieć go oczami dziecka, które ma specyficzny obraz rzeczywistości. Dochodzą do nas brudne strony życia, dostrzegamy masę problemów i buzują w nas hormony. O wiele łatwiej przeżyć ten czas, jeśli ma się oparcie w najbliższej rodzinie, gdy ma się wyrozumiałych rodziców, którzy w razie trudności okażą wsparcie i pomogą. Ale nie każdy ma takie szczęście i może liczyć na pomoc domowników. Czasem rodzina to tylko dodatkowy balast i powód do zmartwień. Taką właśnie sytuację domową ma główna bohaterka powieści Agnieszki Gil wydanej w serii Tylko dla dziewczyn.
Martyna ma siedemnaście lat i jest uczennicą drugiej klasy liceum. Mieszka we Wrocławiu. W starej kamienicy, która czasy świetności ma już za sobą zajmuje dwupokojowe mieszkanie z ojcem i macochą. Jej matka zmarła, gdy Martynka była jeszcze dzieckiem. Pracujący kiedyś w stolarni ojciec obecne przebywa na rencie ze względu na częściową utratę trzech palców. Wraz z drugą żoną wiedzie bujne życie towarzyskie. Lubi procentowe trunki i alkohol jest częstym gościem na domowym stole. Macocha, zwana przez Martynę Starą, nie jest zbyt dobrą gospodynią. Lubi raczej towarzystwo, imprezy, rozwiązywanie krzyżówek czy telewizyjne seriale niż prace domowe. Dziewczyna musi radzić sobie w życiu często sama. Nie ma oparcia w ojcu, a na dodatek musi się wstydzić za niego, gdy przychodzą do niej jej znajomi. Całym pocieszeniem dla Martyny, noszącej ksywkę Kura, jest jej babcia i przyjaciółka zwana Nelsonem. W życiu siedemnastolatki wiele się dzieje. Szkoła, problemy z nauką przedmiotów ścisłych, pierwsze porywy serca… To właśnie o zwyczajnym życiu jest napisana ta wspaniała opowieść skierowana głównie do młodych czytelników, choć zapewniam, że i ci starsi nie znudzą się przy czytaniu.
Śledząc losy Martyny (jako kobieta dojrzała) znów miałam okazję wrócić do tamtych czasów, które już minęły i przypomnieć sobie, jak to było być dojrzewającą dziewczyną z głową w chmurach, która marzy o wielkiej miłości, wspaniałym księciu z bajki i osiągnięciu niezależności. Kura kogoś mi przypomniała - przyjaciółkę z dzieciństwa, która miała podobną sytuację i los wymusił na niej niejako szybsze dorośnięcie. Szybsze zderzenie się z masą problemów. Martyna jest bardzo sympatyczną bohaterką, która mi zaimponowała. Choć popełnia typowe dla nastu lat błędy to jednak świetnie sobie radzi. Jej miłosne perypetie są dość burzliwe. Dziewczyna szuka bowiem nie tyle romantycznego księcia z bajki, ale i przyjaciela, który będzie oparciem i zapewni jej poczucie bezpieczeństwa. Czy uda jej się znaleźć taką osobę? Którego z trzech(!) adoratorów wybierze?
Lektura przysporzyła mi sporo emocji. W jej trakcie był czas i na śmiech, i na wzruszenie. Książkę Agnieszki Gil czytało mi się lekko i przyjemnie. Znów poczułam się jak kiedyś, gdy byłam uczennicą liceum. Znów poczułam te emocje przed wymarzoną randką i trudną klasówką. W czasie czytania miałam także okazję poznać bliżej wspaniały gród nad Odrą dzięki niezwykle ciekawym opisom autorki, która ze smakiem i wyrafinowaniem przenosi akcję książki w wspaniałe i ciekawe zakątki Wrocławia.
Powieść zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie i spodobała mi się. Zachęcam do jej przeczytania nie tylko nastoletnie czytelniczki, ale i ich mamy. Myślę, że ta książka będzie doskonałą lekturą i okazją do wspólnej dyskusji.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydanictwu Nasza Księgarnia.

Susan Wiggs "Zanim nadejdzie ciemność"


Wydawnictwo Harlequin
data wydania wrzesień 2012
stron 416
ISBN 978-83-238-8560-3
 
Gdy znika świat
 
Moje dni rozpoczynają się od zbudzenia się i otworzenia oczu. Z perspektywy łóżka w którym śpię widzę sypialnię. A potem wstaje, ubieram się i .... ciągle patrzę. Każdego dnia przed moimi oczami miga szereg obrazów - widzę moich bliskich, piękne krajobrazy, znajomych, książki, świat wokół mnie. Można powiedzieć, że jestem szczęściarą, bo .... widzę. Bo moje oczy rejestrują kolejne obrazy. Ale są ludzie, którym los dar widzenia odbiera. Pewnego dnia dowiadują się o chorobie, które prowadzi do utraty wzroku. Ich świat z każdym dniem powoli zaczyna zanikać, tracą najpierw ostrość obrazu, zmniejsza się ich pole widzenia. I tak dzień po dniu, aż zostanie tylko mgła. Takie fatum dotknęło jedną z dwóch głównych bohaterek najnowszej powieści wydanej nakładem Wydawnictwa Harlequin autorstwa Susan Wiggs - autorki, która sprzedała już ponad trzy miliony książek. Spory sukces, ale mnie on wcale nie dziwi. Jeśli ktoś pisze tak piękne, wyjątkowe i wzruszające historie inaczej być nie może.
Ta powieść opowiada o dwóch kobietach, dwóch siostrach, które są sobie zarazem bardzo bliskie i dalekie. Jakie małe dziewczynki nie miały idealnego domu. Samotnie wychowująca je matka bardziej dbała o swoją karierę sportową niż o córki. Liczyły się kolejne turnieje golfowe i zdobywane trofea. A dzieci? Albo podróżowały wraz z nią, albo zdane na siebie musiały radzić sobie same w rodzinnym domu. Starsza Luz jako dwunastolatka musiała być i siostrą i mamą w jednym dla o trzy lata młodszej Jessie. Gdy dojrzały podejęły studia, ale tylko jedna z nich je ukończyła. Luz nie zdobyła tytułu naukowego - na jej barki spadły inne obowiązki. Po ślubie adoptowała córkę Jessie, bo ta miast macierzyństwa wybrała karierę fotografa. Wolała podróże i prestiżowe zlecenia niż bycie samotną mamą. Minęło 15 długich lat. Córka Jessie Lila wyrosła na piękną, choć nieco sprawiającą kłopoty nastolatkę. Jessie usłyszała bolesną diagnozę o utracie wzroku i postanowiła wrócić do domu. Chciała nadrobić lata rozłąki i poznać oraz zobaczyć córkę. Póki jeszcze mogła...........................
 
Po raz pierwszy sięgnęłam po powieść tej autorki. I od razu bardzo polubiłam jej styl. A książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Wprost nie mogłam się od niej oderwać. Losy dwóch sióstr skutecznie oderwały mnie od rzeczywistości. Nie jest to historia lukrowana, nie ma tu słodzenia i bajkowości. Jest realne życie z problemami i kłopotami, z rozterkami serca i koniecznością dokonywania wyborów, czasem bardzo trudnych i długo nurtujących. W życiu nie zawsze dobro jest czytelnie oddzielone od zła. Nie zawsze podjęta decyzja bywa jednoznaczna. Czasem jak Jessie czy Luz jesteśmy zmuszeni wybierać decydując się na mniejsze zło, a wybór ma drobne wady. Czy kariera to wszystko? Czy warto żyć tylko pracą? Ale czy warto też poświęcać się tylko życiu domowemu i w imię dobra i komfortu najbliższych rezygnować z własnego ja, z realizacji własnych pasji i marzeń?  Jaką drogę powinna wybierać kobieta? A może da się połączyć obie rzeczy jednocześnie?
Życie Jessie i Luz to dwie odmienne rzeczywistości. Każda z nich popełnia błędy, każda z nich stara się je naprawić. I słusznie. Bo życie to szereg dni, to kolejne szanse na to, by marzenia przemieniać w realną rzeczywistość. A miłość? Pojawia się kiedy chce i w nosie ma nasze plany. Amorek strzeli i nie patrzy czy my mamy ochotę na kochanie, czy nic nie stoi na przeszkodzie budowania z kimś wspólnej przyszłości. Życie obfituje w trudne wyzwania, niesie choroby i dobre lub złe wiadomości. Mimo wszystko trzeba iść jak Jessie pod koniec powieści odważnie do przodu. Ucieczka to żadne rozwiązanie. Z powieści płynie spora dawka optymizmu i wiary, iż istnieje prawdziwa miłość, która zniesie wszystko i nie szuka swego. Kochający jest skłonny to pokonania wiele trudności, a uczucie dodaje mu tylko skrzydeł. A dzieci? Ich posiadanie to kochanie, a miłość wiąże się z lękiem o kochaną osobę. Mimo to warto kochać i brać od losu to, co niesie nam w darze.
"Zanim nadejdzie ciemność" to mistrzowsko napisana powieść o miłości, przebaczeniu, poszukiwaniu szczęścia i poświęceniu. To historia pełna wzruszenia i emocji, pełna blasków i cieni. Ale i nadziei. Jej przeczytanie polecam z całego serca - idealnie nadaje się na spędzenie długiego jesiennego wieczoru.
Pozwolę sobie jeszcze na jeden cytat z tejże książki:
"Nie masz wpływu na to, co cię w życiu spotyka, ale od ciebie zależy, jak do tego podejdziesz." str 260.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Harlequin.

wtorek, 16 października 2012

Jolanta Kwiatkowska "Przewrotność dobra"

Wydawnictwo Dobra Literatura
data wydania 2012
stron 280
ISBN 978-83-93290-8-3
 
Między dobrem a złem
 
Czym jest dobro? Istnieje pewnie jego bardzo wiele definicji. Osobiście za dobro uważam to, co nie jest złem. A więc dobro to przeciwnik zła. Ale tak konkretnie w indywidualnej sprawie trzeba się czasem nieźle nagłowić, by znaleźć to,co dobrem jest, a to co nim nie jest. A granica między dobrem a złem bywa czasem bardzo, ale to bardzo krucha, cienka i trudna do ustalenia.
Szukając dobra i zła często oceniamy: to jest in plus, a to zasługuje na potępienie. Jakże łatwo jest oceniać, jak łatwo wydawać pochopne sądy, jak łatwo skrzywdzić!
Tym razem będę Was gorąco zachęcać do sięgnięcia po najnowszą powieść Jolanty Kwiatkowskiej, autorki już znanej, mającej w dorobku kilka lektur. Czytałam "Rozsypane wspomnienia", ale to zdecydowanie inna książka o tej najnowszej. Lżejsza i bardziej relaksująca. "Przewrotność dobra" to powieść bardziej złożona, kontrowersyjna i nieco trudniejsza w odbiorze, ale mająca swoje mocne atuty i walory. I naprawdę warto się w nią zagłębić. Dla mnie to lektura wyjątkowa dlatego, że w głównej bohaterce rozpoznałam osobę ze świata realnego, której sytuacja życiowa była i jest w wielu punktach zbieżna z przeżyciami Doroty.
 Kim jest ta kobieta?
 To zwyczajna dziewczynka, która miała być prezentem dla pierworodnego synka, miała być wymarzonym młodszym braciszkiem. Niestety zamówienie na chłopczyka się nie zrealizowało. Na świat przyszła dziewczynka, która nie była kochana ani przez Krzysia ani przez rodziców. Od samego początku traktowano ją jak czarną owcę i wyrzutka właściwie bez żadnego powodu. I tak od dzieciństwa Dorota  miała być służącą i poddaną, stworzeniem niższego rzędu, które pojawiło się na tym łez padole w celu posługi i bycia obiektem do wyżywania się. Ciężkie i smutne było dorocine dzieciństwo. To pasmo nieustających poniżeń i bólu, niezrozumienia i odepchnięcia. To brzemię nie mające nic wspólnego ze słodyczą. Aż pewnego dnia Krzyś poszedł popływać i wskutek wypitego alkoholu ......................
Ani słowa więcej nie zdradzę. Polecę lekturę książki, która robi spore wrażenie, bo "grzeczną i słodką opowiastką nie jest"!
To książka  opowiadająca historię kobiety od dziecka zdanej na siebie, którą mamiono sloganami o spełnianiu dobrych uczynków jedynie po to, by ją wykorzystywać. Czynili to bez zmrużenia oka rodzice, brat i ksiądz. A ona zaciskała zęby i marzyła, by nareszcie któregoś dnia stać się wolna od tych, którzy ją tak krzywdzili. Dorota musiała sama sobie radzić, była zdana tylko na siebie i właśnie tu należy szukać przyczyn jej wyrachowania i tupetu. To zło, negatywne przeżycia i brudy tego świata ukształtowały jej charakter. Dorota z pewnością byłaby innym człowiekiem, gdyby przyszła na świat w kochającej się rodzinie oczekiwana i wytęskniona. Życie nauczyło ją parcia do przodu, wykorzystywania każdej sytuacji, by coś dla siebie dobrego uszczknąć. Negatywne przeżycia nieco uśpiły jej sumienie, nauczyły przebiegłości i życiowego survivalu. Bez tych cech z pewnością by nie przeżyła, nie spełniła marzeń. Pozornie łatwo byłoby ją ocenić jako wyrachowaną kobietę, która bez zmrużenia oka prze do celu. Ale gdy poznamy ją od podszewki, gdy zerkniemy do jej duszy i serca to łatwo zrozumiemy dlaczego postępowała tak a nie inaczej. Dorota stała się jak bluszcz, który umie ułożyć swe pnącze tak, by rosnąć dalej. Ona często robiła dobrą minę do złej gry, by zdobyć jakąś rzecz czy zrealizować marzenie. Z książki płynie dla mnie bardzo treściwy morał, by nie oceniać kogoś pobieżnie, by spojrzeć na fakty jakie kierowały postępowaniem danej osoby.
 Dobro podobnie jak i zło niejedno ma imię. Ponoć właśnie dobrem piekło wybrukowano. Bo tak to w życiu jest, że czasem chcemy dobrze, a wychodzi dokładnie odwrotnie.
 
"Przewrotność dobra" to książka odważna, napisana bez zasłonek, pokazujące życie bez cukru i lukru. Nie brak w niej seksu, ciemnych stron ludzkich charakterów i kontrastów jakich pełne jest życie. Powieść wywarła na mnie ogromne wrażenie i pokazała inne oblicze prozy kobiecej. To lektura nie tylko dla pań, ale z pewnością dla czytelników dojrzałych. Pełna emocji, kontrowersji, dobra i zła. Dokładnie taka jak życie.............
Długo się zastanawiałam jak ja sama postępowałabym na miejscu Doroty, czy byłabym bardziej uległa, czy może wyrosłaby ze mnie wstrętna i wyrachowana modliszka. Autorka losami swojej bohaterki nawiązuje do baśni Andersena "Calineczka". To bardzo ciekawe odniesienie, plastyczne i pobudzające wyobraźnię. Ale nie sądźcie, że znajdziecie w tej powieści sielankę. Z pewnością nie!
Czy Dorotę można uznać za zdemoralizowaną manipulatorkę?
 Długo mnie ta myśl nurtowała. Bo w sumie i tak i nie. A jeśli tak, to ma ona wiele argumentów na swoje usprawiedliwienie.
 Ile z tych przebojowych kobiet, które robią w dzisiejszym świecie kariery chowa w sobie takie brudne tajemnice jak Dorota? Myślę, że wiele.
 Czy zło jaki dotyka to wystarczający powód, by iść po trupach do celu?
Chyba odzywa się w nas pierwotny instynkt przetrwania. I daje dowód temu, że chyba Darwin miał rację i od małpy pochodzimy. Cokolwiek by nie pomyśleć, do jakich by refleksji nie dojść powieść jest naprawdę godna polecenia. Książka bardzo ambitna - dlatego gorąco ją polecam.
 
Za egzemplarz recenzyjny składam podziękowania Autorce i Wydawnictwu Dobra Literatura.

poniedziałek, 15 października 2012

Agata Tuszyńska " Tyrmandowie. Amerykański romans"


Wydawnictwo MG
data wydania październik 2012
stron 272
ISBN 978-83-7779-085-4
 
Ach to była Wielka Miłość!
 
Prozę Tyrmanda już nieco znam, o jego życiu osobistym wiedziałam o wiele mniej. Dzięki wspaniałej książce Agaty Tuszyńskiej braki uzupełniłam.
"Tyrmandowie. Romans amerykański" to wspaniała publikacja stworzona z listów i wspomnień o mężu jego żony Mary Ellen. Tyrmand wyemigrował zza Ocean, przystosował się nieco do życia w Ameryce. I pewnego dnia mając pięćdziesiąt lat poznał młodą i piękną absolwentkę iberystyki myślącą o doktoracie. Parę dzieliła spora różnica wieku, bo 27 lat. Dużo, jedno pokolenie. A jednak Amor strzelił. On zaimponował Jej swoją wiedzą, piórem, dojrzałością i inteligencją. Szanowała Jego poglądy i postanowiła napisać list. Spotkali się i to nie jeden raz. Wykiełkowało prawdziwe uczucie. Cóż młoda i zdolna dziewczyna za nic miała przestrogi matki. Postawiła wszystko na jedną kartę i po pewnym czasie poślubiła ukochanego. Spędzili ze sobą kilkanaście lat. Rozłączyła ich nagła Jego śmierć. Dzieli ze sobą wyjątkowe chwile, doczekali się uroczych bliźniaków. Byli wspaniałym małżeństwem - mogli na siebie liczyć, umieli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem, mieli pokrewne zainteresowania. On był Jej przewodnikiem, mentorem, autorytetem. Była w niego zapatrzona. Ale bywały i chwile rozłąki spowodowane wyjazdami. Wtedy pisali listy, takie wysyłane pocztą bo maili i internetu jeszcze wtedy nie były. Ich korespondencja była bardzo dowcipna, szczera, w kolejnych listach nie brakło czułości, miłości, osobistych wyznań.
Jeśli chcecie poznać wyjątkową parę zapraszam do książki. Jest ona dowodem na to, że dla miłości wiek barierą nie bywa. Liczy się uczucie, zainteresowania, szacunek, wsparcie. Książka ta jest poświęcona wyjątkowej parze, która darzyła się miłością mając wspólne żydowskie korzenie, choć według norm religijnych nie żyła. Za to umiała wspaniale dzielić ze sobą zwykle dni. Byli ze sobą bardzo szczerzy, zwierzali się z różnych spostrzeżeń. Wzruszyłam się czując niesamowite uczucie jakim nadal darzy Pani Tyrmand swego nieżyjącego już męża. Wprost czuć jej w jej słowach Miłość. Ktoś mógłby powiedzieć, że taka treść to tylko w wyobraźni pisarza się zrodzi, że taka sielanka bywa w realnym życiu nieosiągalna. A jednak jeśli dwoje ludzi dobierze się tak perfekcyjnie jest możliwa. Książka napisana jest niezwykle ciekawie, czuć w tekście emocje, uczucia. Czytanie przeze mnie cudzych listów było wkroczeniem w czyjąś wielką intymność. Podziwiam Panią Tyrmand za odwagę opowiedzenia tak szczerze o swoim i męża życiu. A ta opowieść jest fascynująca, pełna uczuć i ciepła. Tekst uzupełniają piękne zdjęcia, które jeszcze bardziej wciągają czytelnika w prywatny świat Tyrmandów, ich życie zawodowe i osobiste. Dla mnie ta książka to nowe literackie doświadczenie, bo jeszcze nigdy nie czytałam w taki sposób napisanej książki o wspaniałym uczuciu, o cudownej i prawdziwej miłości.
Publikację gorąco polecam nie tylko miłośnikom Tyrmanda, ale i fanom biografii oraz pamiętników.
Autorce składam gratulacje za doskonałą książkę.

piątek, 12 października 2012

Skye Alexander, Anne Schneider "Leczenie dotykiem"


Wydawnictwo Muza
premiera 2012
stron 304
ISBN 978-83-7758-143-8
 
Dotknij, gdy boli
 
Ból jest niemiłym kompanem. Towarzyszy nam niestety w życiu i choć jego odczuwanie nie jest przyjemne, to pożyteczne. Bo ból to niczym syrena alarmowa, że coś w naszym organiźmie jest nie tak. Reklamy coraz to nowszych medykamentów przeciwbólowych kuszą."Weź tabletkę, szkoda życia na ból". Jeśli to chwilowa dolegliwość to owszem można, a jeśli ból towarzyszy nam długo to leki bywają coraz mniej skuteczne, jesteśmy zmuszeni do sięgania po coraz to silniejsze środki, a te niestety mają skutki uboczne. Prowadzą do uzależnień i przyjmowane bez kontroli potrafią zabić. Czy zawsze warto sięgać po chemię? Czy może lepiej uciec się do metod naturalnych, które nie szkodą? Zawsze można i warto spróbować.
Czy dotyk koi ból? Pewnie niektórzy z Was się teraz z ironią uśmiechną, a ja ? Jakiś czas temu miałam okazję się przekonać, że dotyk pomaga uśmierzyć ból. I to dość poważny bo chodziło o kręgosłup - jego stan był dość poważny i czekała mnie operacja. Ale do niej trzeba było dotrwać. Gdy bolało prosiłam męża by dotknął bojące miejsce. Uwierzcie pomagało. Nie całkiem, ale czułam sporą ulgę. Zaś po zabiegu masaże okazały się zbawienne. W poradni rehabilitacyjnej postawiły mnie na nogi do tego stopnia, że sobie poszłam w góry. Trzy miechy po cięciu. Po co się tak zwierzam? Aby Was przekonać, że dotyk czyni cuda.
Książkę wydaną przez Muzę wstawiłam na taką podręczną półkę biblioteczną. Bo już wiem, że często do niej sięgnę. Jej tematem są trzy metody walki z bólem - metody znane już w starożytności, wywodzące się z Azji (Chin, Japonii) oraz Egiptu i Grecji. Akupresura to dotykanie określonych na ciele punktów przez opuszki palców- dzięki dotykowi wydzielana jest życiowa energia zwana qi.Qi przepływają przez kanały w ciele zwane meridianami. Dotyk ma na celu likwidację dyskomfortu jaki czujemy w danym miejscu.
Reiki opracowano w XIX wieku w Japonii. Polega na rozluźnieniu i nakładaniu rąk. Ta metoda leczy na poziomie emocjonalnym, umysłowym i fizycznym.Refleksologia to rodzaj masażu, którego efekty ma podkreślić aromaterapia. Do masażu stosuje się odpowiednie olejki.
Na ponad 300 stronach zamieszczono szereg zdjęć pokazujących, gdzie dotknąć czy masować jak boli konkretne miejsce lub narząd. Dokładne opisy wskazują konkretne miejsca i sposób leczenia oraz działanie. Szczegółowo wskazane jest wymagane ułożenie ciała, korzyści fizyczne i metafizyczne.
Staranne wydanie w wygodnym formacie może być idealnym pomysłem na prezent dla każdego. Dobrej jakości papier, fotografie przejrzyste porady to zdecydowane atuty publikacji. Książkę z pewnością przetestuję, gdy tylko dopadnie mnie jakaś dolegliwość, a dodam, że masaż z dodatkiem olejku po pracowitym dniu z pewnością sprawi Wam przyjemność i pogoni napięcie z mięśni.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Muza.
 

czwartek, 11 października 2012

Na podstawie tekstów Goscinny&Sempe "Najnowsze przygody Mikołajka"

Wydawnictwo Znak Emotikon
data wydania październik 2012
stron 288
ISBN 978-83-240-2026-3
 
Mikołajek znów w akcji
 
Mikołajek to najbardziej znany francuski uczeń na świecie. Dzięki wydanym książkom znają go dzieci z różnych krajów. Znają i kochają, bo fantastyczny z niego chłopczyna. Kreatywny i wrażliwy, ciekawy świata i dowcipny.
Mimo, że jestem już dużą dziewczynką chętnie sięgam po bajki i książki dla młodych czytelników. Ale wstyd się przyznać Mikołajka nie znałam. Do tej pory. Książka o której piszę jest pierwszą, którą o Mikołajku przeczytałam. Oczarowały mnie przygody tego urwisa i jego szkolnych kolegów. Sprawiły, że znów przeniosłam się do świata dzieciństwa, gdzie króluje beztroska i świat wydaje się bardzo kolorowy i niezwykły. Taka podróż bardzo dobrze mi zrobiła a zatem jest to namacalny dowód, że dorośli winni sięgać po książki, z których tylko pozornie już wyrośli.
Mikołajek na kartach tejże książki przeżywa przeróżne przygody, z których zwykle wychodzi obronną ręką. I jak to On czasem broi, czasem jest niezwykle grzeczny. Jego środowisko szkoła, dom są pozbawione złych stron swego świata. Grono przyjaciół i sam tytułowy bohater każdego dnia chwytają życie w ramiona, robią sobie psikusy, wymyślają oryginalne zabawy i wyzwania, marzą i te marzenia spełniają, kłócą się i sprzeczają.
 Dziesięć świetnych i pełnych humoru historyjek czyta się jednym tchem, a one często wywołują uśmiech na twarzy i przypominają mi własne dzieciństwo oraz szalone pomysły jakie mu towarzyszyły. Mikołajka poznamy jako sprzedawcę loteryjnych losów, odważnego posiadacza latarki, szczęśliwego, choć krótko posiadacza roweru. Wraz z podopiecznymi Pana Rosoła odbędziemy lekcję przepisów ruchu drogowego i zajrzymy do muzeum. Macie na to ochotę? Zatem weźcie książkę do ręki i czytajcie. A lekturę umilą Wam przepiękne moim zdaniem ilustracje pełne kolorów i znakomicie nakreślone. Książka zasługuje na uznanie również pod względem wyglądu. Jest niezwykle starannie wydana, ma twardą oprawę i elegancki papier. Aż miło wziąć tak dopracowany pod każdym względem egzemplarz do ręki. Przeczytanie "Najnowszych przygód Mikołajka" polecam każdemu bez względu na wiek. Absolutnie nie odrzucajcie tej pozycji choć macie więcej niż 12 lat. Bo fajnie jest wrócić do czasów beztroski, super jest pośmiać się przy lekturze i rozerwać po stresującym dniu. Humor, którego jest tam bardzo dużo jeszcze nikomu nie zaszkodził. A Mikołajek świetnym chłopcem jest i warto go umieścić wśród swoich literackich znajomych. Tym którzy nie czytali innych książkek o tym malcu polecam je bardzo goraco. Ja na pewno po nie sięgnę i nadrobię to, co mi umknęło.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak emotikon.

poniedziałek, 8 października 2012

Stosik październikowy nr 1

Stało się! Lato się skończyło, wrzesień też. Mamy już dziesiąty miesiąc roku, a ja pierwszy stos w nim. Co do czytania?
Już przedstawiam
Joanna Miszczuk "Wiedźmy i zalotnice" od Prószyńskiego
Kimberley Freeman " Wzgórze dzikich kwiatów" od Lubimy Czytać
Na podstawie książek Goscinny'ego i Sempego " Najnowsze przygody Mikołajka" od Znaku
Jonathan Franzen "Wolność" nagroda za głosowanie w Złotej Zakładce
Bear Grylls " Bezlitosny ocean " od Pascala
Jolanta Kwiatkowska "Przewrotność dobra " od Autorki i Wydawnictwa Dobra Literatura
Małgorzata Kalicińska Basia Grabowska "Irena" od Lubimy Czytać i WAB.
Mniaaaaaam - świetne książki

Izabela Meyza, Witold Szabłowski " Nasz mały PRL"

Wydawnictwo Znak
data wydania 2012
stron 316
ISBN 978-83-240-2181-9
 
Come back do PRL-u
 
Ponoć nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki, bo choć rzeka nadal jest to już nie ta sama. Czas mija, biegnie nieubłaganie wciąż do przodu i nic nie jest w stanie go powstrzymać. A jeśli mamy ochotę wrócić do wczoraj, do naszego dzieciństwa, do czasów, które są teraz tylko sentymentalnym wspomnieniem co wtedy? Czy się da? Czy można wrócić i przeżyć coś jeszcze raz?
W filmach  tak - bo pewnie wielu z nas widziało choćby "Powrót do przeszłości". A w realnym życiu? Z pewnością podjęcie takiego eksperymentu to pewne ryzyko. Bo może się okazać, że sentymentalne wspomnienia są okraszone nutką słodyczy i lukrem, a wcale na to nie zasługują. Właśnie takiego eksperymentu, jakim jest cofnięcie się do poprzedniej epoki dokonali pewni może już znani niektórym dziennikarze. Witold Szabłowski (autor książki "Zabójca z miasta moreli. Reportaże z Turcji) wraz z żoną Izą i dwuletnią córeczką Marianną postanowili przeżyć pół roku w mieszkaniu urządzonym jak w czasach rządów komuny, prowadzić tryb życia właściwy tejże epoce i odrzucić wszelkie dobra, jakie stały się powszechnie użyteczne w dobie kapitalizmu. Po pierwsze czekała ich przeprowadzka. Zamieszkali w bloku z wielkiej płyty, w toczeniu mebli i sprzętów, które pamiętali z dzieciństwa. Zamienili zachodnie auto na maluszka czyli Fiata 126p, włożyli ubrania sprzed 30 lat i zaczęli się odżywiać tak jak wtedy, a przecież to była całkiem inna kuchnia, inne produkty. Dla nich nastał rok 1981. Jak się okazuje z relacji dwojga narratorów taka podróż wstecz to naprawdę nie lada wyczyn. Bo nagle trzeba odrzucić komórkę, laptopa, internet, rozrywki, telewizję kablową, cytrusy, wannę z hydromasażem i sushi. Ubrać uszyte ze sztucznych tkanin ubrania, zrobić trwałą, zapuścić wąsy. I całkiem inaczej żyć. Bez hipermarketu, bez pizzy na telefon, bez gotowych dań dla dziecka, bez pampersów, a z tetrą. Bez cudownych środków do sprzątania, a z octem i sodą. I do tego jeszcze reglamentacja i kolejki. Prywatki przy kanapkach i czystej i stacjonarny telefon z tarczą do wybierania numerów. Dla Pana Witolda i Pani Izy znikły bankomaty, karty kredytowe i prywatna służba zdrowia. Pół roku przeżyte według tamtych reguł okazało się świetną szkołą przetrwania. Bo człowiek wiele zniesie, owszem potrafi się przystosować, ale bardzo, ale to bardzo szybko przyzwyczaja się do luksusu i potem trudno mu zabrać to, co tak cudownie ułatwia życie. A jednak kiedyś umieliśmy inaczej żyć. I pewnie było nam łatwiej, bo nie znaliśmy smaku pewnych rzeczy, które przyniósł nam w darze nowy system. Podziwiam autorów za tak doskonałe, precyzyjne i szczegółowe otworzenie wszelkich szczegółów tamtych lat, które ja znam z dzieciństwa. Jako kilkuletnia dziewczynka i potem wczesna nastolatka nie uczestniczyłam w pewnych aspektach życia. W kolejkach stałam tylko okazjonalnie i nie musiałam kombinować menu na obiad z kartką w ręku. Pokolenia autorów i moich równolatków w większości z sentymentem wspomina okres lat 80- tych. To nasze dzieciństwo i pierwsza młodość. Jak sądzi wielu to najpiękniejsze lata życia, które co by się nie działo zawsze mile się zapiszą w pamięci. Dorosłym w PRL-u już żyło się znacznie gorzej. Ale czy lepiej niż dziś? No właśnie - przeczytanie tej książki niejako wymusza w nas refleksję nad tym kiedy było lepiej, kiedy życie było ciekawsze i bardziej ekscytujące. Takim właśnie podsumowaniem kończy się książka. Jest ono bardzo zbieżne z tym co i ja sądzę. Bo idealnej epoki nie ma i nie było. Każde czasy mają swoje plusy i minusy. Kiedyś życie towarzyskie kwitło w kolejkach, dziś w internecie, kiedyś sklepowa to była persona dziś pani za ladą prestiżu już nie ma. A jednak życie toczy się dalej.
Przeczytanie tej książki to dla mnie bardzo, ale to bardzo sentymentalna podróż w czasy młodości, które nie wrócą. To spora garść wspomnień z wspaniałych lat, które dla mnie mimo swojej szarości były bardzo kolorowe i barwne. I takie będą dla pokolenia urodzonego w PRL-u. Dla tych zaś, którzy urodzili się później to możliwość poznania tego co minęło, co zapisało się na kartach historii.
Wspaniała publikacja, którą gorąco polecam. Warto poświęcić jej czas.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.

niedziela, 7 października 2012

Magdalena Kordel "Wino z Malwiną"


Wydawnictwo Sol
data wydania 2012
stron 352
ISBN 978-83-62405-26-8
 
Malownicze - odsłona czwarta
 
Kochani najnowszą powieścią Magdaleny Kordel jestem zachwycona i to po same uszy. Zaczytałam się, nazachwycałam, nawzruszałam co nie miara. Przy lekturze oczywiście nie zabrakło uśmiechu i dobrego humoru. Jednym słowem - wspaniała powieść, którą nie można ominąć. I tutaj jestem pełna podziwu dla Autorki, która wydała już czwartą ksiażkę o tym samym miejscu i tych samych bohaterach, oczywiście pojawiają się też i nowe postacie, ale zrobiła to Pani Magda tak świetnie, że nie można mówić w trakcie lektury ani chwilę o nudzie i że wciąż to samo. Książka jest rewelacyjna i mnie podobała się jeszcze bardziej niż wydane rok wcześniej "Okno z widokiem". A co dzieje się w Malowniczym, pięknym miasteczku położonym gdzieś w Sudetach ?
Majka, kobieta dojrzała ciałem, ale młoda duchem przeżywa wiele. Najpierw udziela gościnę pewnej niby-Niemce co to w te strony przyjechała odzyskać majątek. Gospodyni Uroczyska daje szansę opowiedzieć Malwinie co ją tak naprawdę sprowadza w te strony. Ten gest sprawia, że fakty kładą kres niesmacznym plotkom wyssanym z palca, a Majka zyskuje przyjaciółkę i wspólniczkę. Do pensjonatu przyjeżdża również tajemnicza krewna- urocza starsza dama, która okaże się niezwykle barwną postacią. W szkole, w której uczy Majka pojawia się zaś szalona polonistka, która potrafi w jednej chwili przewrócić świat do góry nogami i podnieść ciśnienie o 1000 %. Do tego Autorka dołożyła perypetie miłosne i wyszła powieść, którą nie można przeczytać inaczej niż jednym tchem.
W książce nie zabraknie też słodkich zwierzaków i całej gamy uczuć jakie będą targać główną bohaterką.
Po lekturze nachodzi myśl, że Malownicze jest nie tylko pięknie położone, ale to i miejsce niezwykle wesołe, pełne oryginalnych mieszkańców i ciekawych przybyszy. To osada, która nie ma nic wspólnego z nudną, słodką prowincją. Tu życie bywa bardzo ciekawe, zaskakujące i nieprzewidzialne. Bo dla przykładu miast sędziwego staruszka jako gość pojawia się przystojne ciacho na które maślanym wzrokiem patrzą jak jeden mąż panie. W bardzo dynamiczną i pełną spontaniczności akcję Pani Magda wplotła też skomplikowaną historię rodzinną sięgającą czasów II wojny światowej i miejscową legendę związaną z cudownymi źródłami.
Efektem pracy pisarki okazała się wyśmienita moim zdaniem książka, która idealnie nadaje się na poprawę humoru, długi jesienny wieczór czy popołudnie na parkowej ławce. Majka przeżywa zabawne perypetie, śmieje się do łez, płacze, ratuje od zagłady 11 wspaniałych stworzonek, przeżywa gehennę z potencjalną następczynią i podejmuje nowe wyzwanie, o którym do tej pory nie miała zielonego pojęcia. Ale taka właśnie jest ta sympatyczna kobieta, która potrafi zjednać sobie ludzi, ma czułe serce dla wszystkich czworonogów i chce być w życiu szczęśliwa. Zakończenie książki jest bardzo intrygujące i przyznaje szczerze, że takiego zwrotu fabuły się kompletnie nie spodziewałam. Wszystko się komplikuje, ale w takim układzie musi powstać kolejna książka o Malowniczym i będę na nią z niecierpliwością czekała.
 Do Malowniczego zapraszam szczególnie tych, którzy tam jeszcze nie byli. Z pewnością wizyta u gospodyni Uroczyska będzie niezapomnianym wrażeniem, a z tego co wiem od kilku osób jak się raz tam zajrzy, to po prostu musi się wrócić. Pani Magdo gratuluję świetnej powieści i czekam na dalsze książki z Majką w roli głównej.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję pięknie Wydawnictwu Sol. 

piątek, 5 października 2012

Ciekawa zapowiedź - Agnieszka Lingas-Łoniewska i jej Trylogia.

Jakiś czas temu wpadła mi w ręce książka pióra Agnieszki Lingas-Łoniewskiej "Zakręty losy". Bardzo mi się spodobała. Recenzję jej możecie przeczytać pod linkiem
http://cudownyswiatksiazek3.blogspot.com/2011/05/agnieszka-lingas-oniewska-zakrety-losu.html


Dalsze perypetie bohaterów poznanych w tej książce czytelnicy mogą prześledzić sięgając po dwie kolejne książki tejże Autorki - premiera całej trylogii będzie miała miejsce 17 października. Już dziś z przyjemnością prezentuję materiały z nią związane i szczerze powiem nie mogę się doczekać, by znów zagłębić się w losy braci Borowskich.
Pierwsza część trylogii o braciach Borowskich. Książka o miłości pierwszej, nieoczekiwanej i niezwykłej. Jej siła jest tak wielka, że odmienia ludzi i zdarzenia. I chociaż prowadzi do zbrodni, odkrywa przed bohaterami blask wielkiej namiętności...
Katarzyna rozpoczyna życie w nowym otoczeniu, gdy nagle pojawia się On… Dziewczyna boi się nadchodzącej namiętności, ale już wie, że będzie w to brnąć. Czuje, że zaczyna jej na nim zależeć… i to bardzo.

Krzysztof od początku wiedział, że z nią to będzie coś innego. Zastanawiał się nad swymi uczuciami i odkrywał w sobie coraz większe pożądanie. Nie przypuszczał, że ta miłość na zawsze odmieni jego życie…

Poruszająca opowieść o młodości uwikłanej w wybory, które odmienić mogą niejedno życie. Czy wiara w potęgę miłości zdoła uchronić bohaterów przed trudnościami, jakie niesie los? Czy ich marzenia o wspólnym życiu mogą się ziścić?
Kontynuacja pierwszej części trylogii o braciach Borowskich. Opowieśćo tym, że honor, rodzina i miłość są w stanie walczyć nawet z największym zagrożeniem.

Katarzyna i Krzysztof po otrzymaniu mafijnego ostrzeżenia starają się żyć normalnie. Lecz przecież mafia nie wybacza i nie zapomina. I wkrótce mecenas Krzysztof Borowski otrzyma propozycję nie do odrzucenia. Ale wówczas brat marnotrawny – Lukas, powróci. Aby zmierzyć sięz dawnymi pobratymcami, a obecnie wrogami, aby rozliczyćprzeszłość i dokonać zemsty. Lecz nie wie, że na swojej drodze spotka kogoś jeszcze. Ją. Kobietę po przejściach, potrzebującą pomocy. Czy odnajdzie w sobie resztki człowieczeństwa? I czy Lukas potrafi naprawdękochać?

Pasjonująca opowieść o odkupieniu win, braterstwie i wielkiej miłości. Bo każdy zasługuje na jeszcze jedną szansę. Czasami ostatnią.

Ostatnia część trylogii o braciach Borowskich przedstawia życie Łukasza „Lukasa” Borowskiego. Gangstera, handlarza, mordercy, lecz również ukochanego syna, brata i męża. To wycieczka w przeszłość do czasów, gdy Lukas stawiał swoje pierwsze kroki „na mieście”, aż w końcu stał się jednym z najważniejszych ludzi mafii, świadkiem koronnym i odkupicielem własnych win.

Bo za winy trzeba płacić.
Błędy naprawić.
Złe postępki zamienić na dobre.
Bo ja jestem Lukas. Prosty chłopak z miasta.
O gorącym sercu i zimnym spojrzeniu.
I zawsze spłacam swój dług.
Moje życie dopiero się zaczęło.
A dług pozostał jeszcze niespłacony...

Wstrząsająca i wzruszająca opowieść człowieka, który przeżył wiele, widział prawie wszystko i potrafił równie mocno kochać, co nienawidzić.
 

wtorek, 2 października 2012

Nicholas Searle " Ciało - mity, prawdy i półprawdy"


Wydawnictwo Pascal
data wydania 2012
stron 156
ISBN 978-83-7642-047-9
seria Pogromcy mitów
 
Niezwykle skomplikowana machina
 
Ciało ludzkie jest jednym z najbardziej skomplikowanych systemów na świecie. Składa się z milionów komórek, układów i narządów, które działają jeśli jesteśmy zdrowi w sposób zgodny i zależny od siebie. Gdy nie daj Boże zachorujemy i coś w naszym organiźmie szwankuje zostaje zaburzona równowaga pracy niezwykle złożonej maszyny do jakiej można śmiało porównać nasze ciało. Organizm ludzki codziennie wykonuje szereg czynności. Nawet, gdy dojdziemy do wniosku, że nic nie robimy to nasze ciało intensywnie pracuje. Serce pompuje życiodajny tlen, nerki usuwają to, co zbędne, komórki rodzą się i umierają, włosy rosną, ślinianki produkują ślinę, która pomaga w spaleniu zjedzonego obiadu i tak mogłabym pisać bez końca. Na temat funkcjonowania ludzkiego organizmu krąży wiele mitów. W książce wydanej na podstawie serii programów emitowanych przez stację Discovery Channel dwaj śmiałkowie Adam i Jammie starają się dociec co jest prawdą, co tylko częściowo bywa prawdziwe, a co jest po prostu fikcją. Ludzkie ciało ma wiele tajemnic, a oni chcą je poznać, rozgryźć i naświetlić to, co warte poznania, a co może nam ułatwić życie.
 
Książka jest pięknie wydana, tekst uzupełniają zdjęcia. Czyta się ją jednym tchem, bo zawarta w niej wiedza jest o wiele ciekawiej podana niż w wielu podręcznikach biologii. Lektura pełna ciekawostek o wiele ciekawiej przekazuje szereg informacji. Do suchych prawd dodane są własne obserwacje dwóch odważnych badaczy, którzy podejmują się także wykonania przeróżnych doświadczeń w celu wyeliminowania fałszu. Lektura śmiało traktuje o sprawach mniej lub bardziej wstydliwych jak np. puszczanie "bąków". Tekst pisany jest z dużą dawką humoru i dystansu do czynności, o których dobre maniery nie pozwalają otwarcie rozmawiać.W książce nie ma tematów tabu, a Adam i jego partner hołdują zasadzie, że nic co ludzkie obce nie bywa. Przeczytanie 150 stron zastąpiło mi wiele lekcji z anatomii i uzmysłowiło, to co koniecznie i praktyczne. Bo jak się okazuje pot bywa dla nas bardziej pożyteczny niż nam się wydaje. Po lekturze bardziej rozsądnie podejdę do stosowania antyprespiratów. Z pewnością nie siądę też po kieliszku wina za kółko i nie będę powstrzymywać wymiotów na siłę. Nie pytajcie czemu, bo jeśli Wam zdradzę, to może nie sięgniecie po tę publikację. A naprawdę warto. O naszym ciele krąży wiele mitów. Wiara w nie może spowodować, że sobie wyrządzimy krzywdę.
 
Biologia nie jest i nigdy nie była moją pasją czy konikiem, mimo to książkę Searle'a przeczytałam z rozdziawioną buzią. Może to wskazówka dla autorów podręczników szkolnych, jak je pisać, by młodzież nie uczyła się anatomii pod przymusem jedynki, a z czystej przyjemności ? Idealna lektura dla ciekawych, młodszych i starszych, panów i pań. Polecam.
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu Pascal.

poniedziałek, 1 października 2012

Babskie książki czytam i już

No cóż, jakby nie patrzeć jestem kobietą. Taką sobie zwyczajną, czasem romantyczną, zwykle twardo stąpającą po ziemi, która czytać lubi. Od dawna nie wyobrażam sobie dnia bez książki, bez zatopienia się w inny świat. I dobrze mi z tym, kompletnie nie zamierzam tego zmieniać. Dobrze ponad 10 lat temu zaczytywałam się w książkach D. Steel, E. Adler i M. Rodziewiczównej. Tylko takie były dostępne na półkach biblioteki. Tylko malutkie ale.... Albo to była zamierzchła rzeczywistość, albo amerykańskie realia zdecydowanie inne niż polskie. Czułam zatem pewien niedosyt, pewną pustkę, która dziś na szczęście została zapełniona. Zaczęły Monika Szwaja, Małgorzata Kalicińska i Katarzyna Grochola. Na rynku z każdym miesiącem pojawiały się coraz to nowe książki babskie pióra polskich autorek. I dzięki, wielkie dzięki Niebiosem za to !!! Że urodziły się i na naszej rodzimej ziemi Pisarki piszące o tym, co nam kobietom takie bliskie. Gdy patrzę na listę tych lektur, które przeczytałam coraz więcej polskich Pań. Coraz nowsze tytuły. Tak mi to serduszko raduje. Po takie babskie czytadła sięgam z prawdziwą przyjemnością. Bo one wbrew malkontentom są rewelacyjne na chandrę, zły nastrój, ponury dzień bądź porcyjkę nerwów, którą serwuje życie. Kiedy (nie wiem kiedy to nastąpi) będę miała warunki poukładam te książki osobno na półkach i będę nimi wyjątkowo cieszyć oko. A dziś - no cóż, oczywiście, że czytam polską babską książkę - Magdy Kordel tym razem. Znów jestem w Malowniczym. Dobrze mi tam. Ciekawie i swojsko.
Drogie Polskie Pisarki czapki z głów jak mówią zimkowie(czyli współczesna młodzież) za Wasz trud i pisanie, za długie godzinki za klawiaturą spędzone, za spotkania autorskie i całokształt. My Polki mamy nie tylko własny język, ale i gusta. I najzwyczajnej w świecie "smakują" nam te polskie babskie czytadła. Dzięki nim żyje nam się lepiej, ciekawiej i nie czujemy się takie samotne, zwłaszacza dziś, gdy często mężowie gdzieś zagonieni w pracy lub za Odrą euro czy funty zarabiają. Pewnie jeszcze nie raz zrecenzuję polską powieść dla płci pięknej i nie raz się nią na tym blogu zachwycę. Ale dziś musiałam napisać to co powyżej - jesiennie, refleksyjne, szczerze, od serca i z potrzeby ducha.