środa, 8 maja 2013

Stefan Wasilewski "Droga przez piekło"


Wydawnictwo Novae Res
data wydania 2012
stron 496
ISBN 978-83-7722-460-1
 
Droga przez mękę
 
Po tę książkę sięgnęłam z pobudek osobistych. Jestem po kądzieli wnuczką Kresowian. Moi dziadkowie ze strony mamy pochodzili z południowo-wschodnich krańców Polski, a konkretnie z okolic Lwowa. Byli Polakami wyznania rzymskokatolickiego. To w Samborze i Drohobyczu zastała ich II wojna światowa. Doświadczyli na własnej skórze prześladowań za polskość. Niektórzy moi antenaci trafili na Syberię. Wszyscy musieli opuścić swoje domy po zmianie granic.
Jako mała dziewczynka słuchałam dziadkowych historii o ich wojennej gehennie. Chłonęłam je, bo tylko z ust dziadków mogłam się dowiedzieć o innym obliczu wojennego piekła. W szkole o tym mi nie mówiono i nie uczono.
Dziś dziadkowie już nie żyją, a ja chętnie sięgam po książki określane mianem literatury łagrowej. Dlaczego? Bo czuję się członkinią sybirackiej rodziny. To moje dziedzictwo.
Z powyższego powodu zaczytałam się w książce Stefana Wasilewskiego. Zaczytałam i zapłakałam wielokrotnie. To niesamowita książka, którą napisało samo życie, sam los. Bardzo  okrutny los.
Powieść opowiada losy rodziny Wasilewskich, która przybyła na Kresy, a dzisiejsze tereny Białorusi po 1920 roku. Głowa rodziny, żołnierz Stanisław uczestnik wojny polsko-bolszewickiej otrzymał tam dom i ziemię za wojenne zasługi. Tam pracował w pocie czoła wraz żoną na chleb. Tam rosła piątka dzieci. Ludmiła była jego drugą żoną. Trójkę najstarszych dzieci swojego męża kochała jak te własne młodsze. Rodzinne szczęście trwałoby pewnie długo gdyby nie kolejna wojna. Stanisław znów ruszył walczyć w obronie ojczyzny. Jego żonę i dzieci czekał potworny los.
Po ataku na Polskę 17 września dla Kresowian polskiej narodowości zaczęło się istne piekło. Na początku były wyzwiska, słowne obrazy, pobicia. Potem zaczęto konfiskować majątki, wszelaki dobytek, domagano się kontyngentów. A w końcu na tory podstawiono pociągi z bydlęcymi wagonami do których zapędzono polskie rodziny. W tragicznych warunkach, w potwornym zimnie, bez toalet, głodnych i umęczonych ludzi wywieziono w głąb Rosji. Wielu nie przetrwało tej podróży. Zmarli z głodu, chorób lub po prostu zamarzli. Tych którzy przetrwali wysadzono w łagrach, zaprzęgnięto do pracy w fatalnych warunkach. Wasilewscy podzielili los tysięcy Polaków wywiezionych "na białe niedźwiedzie". Ludmiła mimo fatalnej sytuacji wzięła się w garść. Zaczęła walczyć o przetrwanie dla siebie i dzieci. Była pracowita i jak dziś byśmy powiedzieli kreatywna. Twarda i zawzięta. Pracowała ponad siły i co najważniejsze nie straciła człowieczeństwa. Nie zgasło w jej sercu dobro. W ekstremalnej sytuacji potrafiła podzielić się kostką czekolady z paczki od rodziny. Postać Ludmiły to wzór, to piękna sylwetka Polki, matki i kobiety, która niczym lwica walczy o przetrwanie nad Szund-Ozierem. Odarta z godności, zapracowana do kresu sił ma w sobie ludzkie odruchy. Pomaga innym, dzieli się kęsem jedzenia choć sama nie ma za wiele. Dba o dzieci jak tylko może. Wie, że dla nich musi przetrwać, pojechać po kolejne sanie z drewnem.
Ludmiła jest bohaterką, która zasługuje na uznanie i podziw. NKWD nie udało się złamać jej psychiki. Zezwierzęcić mimo upodlenia.
Książkę czytałam płacząc. Ryczałam jak bóbr, a chleb jedzony w trakcie czytania smakował mi inaczej. Bo ci o których czytałam nie mieli go wystarczająco. Wzruszył mnie los rodaków, którzy musieli przejść za nic potworne dni. Nikt nie znał ich kresu. Przez długi czas nie było widać żadnego światełka w tunelu. Zwolnienie z łagru nie oznaczało końca gehenny. Wyjazd z miejsca zesłania był równie trudny. Nadal ginęli ludzie, nadal panował głód i choroby. Nadal kąsały wszy. Wyzyskani "robotnicy-paliaki" stali się zbytecznym balastem.
Opowieść Stefana Wasilewskiego to autentyczna lekcja historii o zdarzeniach, o których długo milczano. Moje pokolenie głos prawdy usłyszało dopiero pod koniec liceum. Takie książki-świadectwa jak ta są niezwykle potrzebne dla przyszłych pokoleń, aby zrozumiały w pełni XX-wieczną historię. Trudno napisać o tak tragicznej książce że jest piękna. Ona jest wybitna i uczy patriotyzmu. Dalsze losy tejże familii będzie dane poznać czytelnikom w drugiej części powieści zatytułowanej "Śladami tułaczy". Osobiście będę jej wypatrywać.
Książka arcydzieło. W mojej biblioteczce wędruje na półkę ulubione.
Tę wybitną lekturę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawcy. Bardzo dziękuję. 

5 komentarzy:

  1. Witam Ciebie bardzo serdecznie i wiosennie.Miło i przyjemnie tu u Ciebie.Jeśli pozwolisz rozgoszczę się na dłużej.Ciebie w wolnej chwili zapraszam w odwiedziny do Dobrych Czasów.Pozdrawiam majowo i kolorowo.J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam serdecznie w moich progach. Proszę rozgość się i poczuj jak u siebie w domu. Pozdrawiam również.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę koniecznie muszę przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa recenzja:)
    Bardzo lubię czytać powieści opisujące historię I i II wojny światowej. Mimo, że podczas czytania towarzyszą mi ogromne emocje, podobnie jak Tobie, to nigdy nie zrezygnuję z czytania tego typu książek.

    OdpowiedzUsuń