czwartek, 8 lutego 2018

Romuald "Aldek" Roman "Amerykański dom wariatów"


Wydawnictwo Annapurna
data wydania 2017
stron 356
ISBN 978-83-61968-39-9

Ameryka według Górala 

Były lata gdy Stany Zjednoczone jawiły się wielu Polakom jako raj. Jako kraina mlekiem i miodem płynąca w której łatwo było dorobić się sporego majątku i stać się kimś, kto ma w portfelu sporo zielonych będących najmocniejszą walutą. Wielu marzyło by dostać się za ocean i rozpocząć nowe, lepsze i dostanie życie. Wśród emigrantów znalazł się pewien człowiek z Zakopanego.
W zimowej stolicy Tatr Pan Roman spędził 34 lata - pracował jako leśnik i nauczyciel, był taternikiem i narciarzem. Za oceanem stał się studentem i zajmował się toksykologią - pracą związaną z azbestem i był rządowym urzędnikiem biurokratą. Swoje doświadczenia z pobytem w nowej ojczyźnie spisał na kartach książki, która jest niezwykle oryginalna. Ma to miejsce ze względu na opisywaną materię, emocjonalnie trzymane pióro oraz charakter Autora, który ma spore i specyficzne poczucie humoru. Patrzy na świat z lekką ironią i pewnym dystansem. Swoje zapiski czyni pod wpływem emocji, ale i z pewną powściągliwością a także przemyśleniami i refleksjami.

Efektem jest publikacja w której nie ma chronologii, ale jest dużo humoru, nieco ciętej ironii i dość sporo szczerości. Tę mieszankę, niekiedy dość wybuchową, czyta się dobrze i z uśmiechem - poza jednym rozdziałem, który związany jest z wychowaniem psa. Jego treść nie pasuje do innych, a pojęcie o ułożeniu czworonożnego przyjaciela jest godne krytyki.
Ciekawymi wątkami są podróże - wakacyjne eskapady do Turcji i w dorzecze Amazonki.
Interesujące jest podejście do spojrzenia na amerykańskie stosunki zawodowe, na pracę zawodową i karierę, na system edukacji i doświadczenia związane ze wspinaczką po szczeblach ku kolejnym awansom. Książka rozwiewa mit o łatwości sukcesów za Oceanem i uświadamia, że idealnie jest tylko tam, gdzie nas nie ma. W życiu na pieniądze (poza nielicznymi wypadkami) trzeba się ciężko napracować, wylać wiele potu,  a niekiedy sukces mimo to umyka. Niezbędne jest szczęście i czasem znajomości.

Romuald Roman ciekawie opisuje ludzi, których spotkał w różnych sytuacjach na amerykańskim lądzie. Wśród nich są osoby związane z gruntem zawodowym, przyjaciele i znajomi, ludzie spotkani przypadkiem, inni emigranci, a także osoby ze środowiska polonijnego.
Z kart książki wyłania się obraz Ameryki troszkę inny niż ten, który krąży jako oklepany stereotyp. Jest to kraj ogromnych możliwości, ale i miejsce nieprzewidywalne, w którym życie to ciąg niespodzianek. Każda część książki to "osobny" kawałek tortu, który jest inny niż te obok niego. Przez to lektura jest dynamiczna, zaskakująca i pełna różnych barw.
Czytając całość poznajemy tym samym osobowość i charakter jej Autora.

Książka mnie w pewnym sensie zaskoczyła, była nieco inna niż na początku myślałam, ale była to miła niespodzianka. Czytało mi się lekko i często się uśmiechałam. Zrozumiałam, że nam Polakom świat wydaje się sztampowy, pełen schematów i regularnych wzorów. Jak się okazuje jest on zaskakujący i mający wiele twarzy. I dokładnie taka jest ta lektura. W pewnym sensie zmieniła ona moje wyobrażenie o Nowym Świecie, pokazała nową rzeczywistość i nakreśliła jak wygląda życie na obczyźnie.
Interesującą okazała się część poświęcona prowadzeniu przez Państwa Romanów pensjonatu w typie taniego noclegowania. Biznes po amerykańsku wcale nie jest łatwy i wymaga mocnego ruszenia głową.
Resumując to dobra lektura dla osób, które mają ochotę na coś innego niż tytuły w tym gatunku. Lekkość pióra i humor dodają książce uroku, a jej lektura pozwala poznać ciekawą osobność.
Zatem zapraszam do Ameryki po góralsku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz