Lata dziewięćdziesiąte, polska prowincja, mała wioska, w której wszyscy wszystkich znają. To tam urodziła się i dorastała w biednej rodzinie Wanda. W młodym wieku zaszła w ciążę ze Staszkiem, lokalnym przystojniakiem pracującym w pobliskiej hucie. Jedynym wyjściem, by obyło się bez skandalu, był ślub. Małżeństwo z konieczności, dla dziecka, bo tak wypada i co powiedzą inni. Przyszły tatuś oświadczył się i para złożyła przed ołtarzem przysięgę przed Bogiem i ludźmi. Do kościoła zawiodła ich jednak nie prawdziwa miłość, a presja, co nie okazało się dobrym prognostykiem. Wanda nie mogła kontynuować edukacji, jednak wierzyła, że gdy dziecko podrośnie, będzie się dalej kształcić. Jej mąż miał zgoła inne podejście do przyszłości. Widział żonę wyłącznie w domu, przy garach, dzieciach i pieluchach. Miała być posłuszna i wdzięczna za utrzymanie, miała skupić się wyłącznie na prowadzeniu domu. Szczęście nowożeńców szybko prysło jak bańka mydlana. Staszek otrzymał kierownicze stanowisko i sodówka uderzyła mu do głowy. Sukces miał także imię innej kobiety… Dla Wandy zaczął się koszmar, piekło, ból i samotność. Mąż zdegradował ją do roli służącej, a jej miejsce zajęła ta trzecia – atrakcyjna kochanka.
Czytanie „Ceny zamążpójścia” było dla mnie, delikatnie mówiąc, procesem bardzo burzliwym. Wielokrotnie miałam ochotę rzucić książką, ale nie dlatego, że była zła, a dlatego, że nie mogłam pogodzić się z tym, co spotykało Wandę. Sympatyczna i prostolinijna dziewczyna została w życiu nieraz mocno skrzywdzona. Od dziecka nie miała możliwości decydowania o swoim losie. Miała robić wszystko pod dyktando matki, męża, teściów, otoczenia. Zadowoleni mieli być wszyscy, tylko nie ona. Nikt nie pytał jej o zdanie, o oczekiwania, o marzenia i plany. Miała wciąż tańczyć, jak jej zagrają. Wanda jest symbolem dziewczyn z tamtych lat, które musiały wpisać się w modę ówcześnie panującej obyczajowości. Czytając, krzyczałam z emocji, a rumieniec nie schodził z mojej twarzy. Były momenty, gdy wręcz kipiałam ze złości i miałam ochotę rozszarpać Stanisława na kawałki. Byłam pełna podziwu dla literackiej kreacji głównej bohaterki, wiedząc, że opisana historia jest zdarzeniem prawdziwym. Autorka ukazała Wandę w sposób niezwykle intymny i wyjątkowy. Posłużyła się prostym, potocznym językiem, gdyż tylko taki mógł w pełni zobrazować uchwycone realia i środowisko.
Weronika Tomala na przykładzie prostej, wrażliwej i niezwykle silnej kobiety pokazała, że walka o szczęście zawsze ma sens. Wanda po latach łez, bólu i upokorzeń dojrzała, urosła w siłę, stała się twarda jak stal. Odzyskała kontrolę nad sobą i swoim życiem. To niezwykle wzruszające śledzić taką przemianę, to genialny emocjonalny rollercoaster.
„Cena zamążpójścia” to lektura tak piękna jak trudna. To powieść z przesłaniem i morałem. To tytuł, który poturbuje duszę, ale i da dużo nadziei tym, którzy jej potrzebują. To obraz toksycznej relacji, która przypomina kajdany, z których, jak się okazuje, można się uwolnić. To historia niesztampowa, która zostawia w sercu ślad i nie daje o sobie zapomnieć. Warto po nią sięgnąć i dać się ponieść jej fabule. Niech ta opowieść was nie ominie. Bardzo gorąco polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz