wtorek, 30 kwietnia 2013

Justyna Bigos, Beata Mozer "Dzieci z chmur"


Wydawnictwo Nasza Księgarnia
data wydania 2013(wydanie II uzupełnione)
stron 352
ISBN 978-83-1012-392-3
 
Inne oblicze rodzicielstwa
 
Mamy XXI wiek, świat pędzi do przodu z prędkością szybkiego samochodu, zmieniają się ludzkie światopoglądy, ale są sprawy, które nadal należą do tematów tabu. Mało się o nich mówi i jakby nie wypada. Do takich wstydliwych problemów należy z pewnością bezpłodność. W większości ludzie wstydzą się faktu, że ich organizm jest w pewnym aspekcie niesprawny i nie mogą w sposób naturalny doczekać się potomstwa. Problem jak podają statystyki jest dość duży i dotyczy ok. 20-25 % par. Oczywiście pomocną dłoń wyciąga współczesna medycyna i oferuje różne metody leczenia niepłodności – od kuracji lekowych, po inseminacje i zabiegi in vitro. Leczenie ma jednak pewną wadę. W zasadzie trzeba się liczyć z tym, iż ubezpieczyciel niewiele zrefunduje. Para chcąca zostać rodzicami musi wydać sporo pieniędzy, by pojawił się promyk nadziei. To z pewnością duży kłopot dla ludzi młodych. Bywają jednak sytuacje, że medycyna bywa wobec natury bezsilna. Żadne terapie nie przynoszą spodziewanego efektu. Wtedy jedynym lekarstwem wydaje się być adopcja. Przysposobienie obcego dziecka bywa jednak obłożone wieloma mitami. Krążą plotki, że adoptowane dzieci bywają częściej upośledzone, mają trudne geny, a sam proces adopcyjny trwa długo i nie każda para zostaje wybrana na przybranych rodziców. Jak jest naprawdę?
Powyższą problematykę poruszyły w niepozornej, ale bardzo pięknej książce Justyna Bigos i Beata Mozer. Obie panie spotkały się na studiach, ich znajomość na początku była luźna i powierzchowna, ale wspólne problemy sprawiły, iż między Justyną i Beatą narodziła się przyjaźń i serdeczna, wręcz siostrzana relacja.
Dwie młode, szczęśliwe i zakochane mężatki stanęły ze swoimi partnerami u progu wspólnej drogi życiowej. Obie pary planowały potomstwo i były zwolennikami tradycyjnego modelu rodziny. Miesiąc mijał za miesiącem, zmieniały się pory roku, a na teście ciążowym nie pojawiały się dwie kreseczki. Nadszedł czas odwiedzania kolejnych lekarskich gabinetów i szukania pomocy w medycynie. Niestety oba małżeństwa mimo medycznej interwencji nadal pozostawały bezdzietne. Z czasem pojawiła się myśl o adopcji. To ona właśnie miała być lekiem na całe zło. Justynę i Beatę oraz ich partnerów czekała dość skomplikowana procedura mająca na celu przyznać im status rodzica adopcyjnego. I pewnego dnia stało się. Pojawiły się w ich domach dzieci z chmur.
Podziwiam bardzo autorki za niezwykle szczere i intymne zwierzenia, za poruszenie spraw dla nich niełatwych, a dla wielu z pewnością wstydliwych i zbyt intymnych, by mogły ujrzeć światło dzienne. To ogromnie trudne pisać o drodze do zostania mamą, bólu, zawiedzionych nadziejach, łzach. Droga do posiadania swojej dziecka była dla autorek bardzo długa, trudna, ale te wszystkie przykre przeżycia wymazała radość, gdy w ich domach pojawiły się dzieci. Wytęsknione, wyczekiwane i jak najbardziej chciane. Obie pary dojrzały do bycia rodzicami. Strasznie wzruszył mnie fakt, że biorąc udział w procesie przygotowawczym nie było mowy o jakiś wymaganiach ze strony przyszłych rodziców. Nie liczyła się płeć, pochodzenie czy zdrowie dziecka. Była tylko olbrzymia tęsknota, wyczekiwanie i bomba miłości, którą chciano córkę czy synka obdarować. Panie Justyna i Beata napisały tak bardzo wzruszająco, że nie raz czytając sięgałam po chusteczkę. O takich sprawach się nie mówi, wiele osób nie potrafi zwierzyć się nawet najbliższej rodzinie. Zwykle rodzicom adopcyjnym współczuje się dziecka, które bywa trudne w wychowaniu, nerwowe, które w przyszłości może się zbuntować przeciwko tym, którzy je wychowywali. Autorki burzą wiele mitów i niezdrowych przesądów związanych z adopcją. Owszem takie dzieci pojawiają się inaczej w rodzinie, nie ma okresu fizycznej ciąży, ale jest ta duchowa, która równie dobrze pozwala przygotować się do rodzicielstwa. Lektura daje dużą dawkę nadziei tym, którzy pragną dziecka. Ukazuje, że rodzicielstwo adopcyjne jest w wielu aspektach takie samo jak to biologiczne. Panie przekonały mnie w stu procentach, że adopcja jest doskonałym lekiem na bezpłodność. PCO (zespół policystycznych jajników – najczęstsza przeszkoda w byciu mamą) czy zbyt mała liczba plemników wcale nie wykluczają z bycia rodzicem. Wystarczy tylko otworzyć się na adopcję, która jak pokazują przykłady dwóch par daje możliwość stania się wspaniałą rodziną w zasadzie niczym nie różniącą się od tych zwyczajnych, w których dzieci przyszły na świat w sposób naturalny.
Jestem pełna podziwu i szacunku dla autorek, gratuluję im tej książki, która wielu parom powinna uświadomić, że wyrok medyczny wcale ich nie wyklucza. Wspaniała publikacja-poradnik o miłości niosąca nadzieję. Olbrzymią nadzieję. Oby trafiła w każde ręce, które jej potrzebują.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Nasza Księgarnia i portalu Lubimy Czytać.


4 komentarze:

  1. W tym tygodniu książka do mnie trafiła. Bardzo długo czekałam na nią, chętnie przeczytam również drugą część tych autorek. Ten temat jest dla mnie bardzo osobisty i może dlatego właśnie ostatnio dość często sięgam po tego typu lekturę: "Dziecko ze szkła", "Aniołkowe mamy"......

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam pierwsze wydanie tej książki i zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tematyka książki jest mi zupełnie obca, ale jestem pełna podziwu, że autorki chciały się podzielić z czytelnikami sprawami tak osobistymi i trudnymi.

    OdpowiedzUsuń