Wydawnictwo Nasza Księgarnia
data wydania 2014
stron 528
ISBN 978-83-1012-417-3
Opowieść pełna tajemnic
Sagi rodzinne to mój ulubiony rodzaj książek. Sięgam po nie niczym
dzieciak po ulubione słodycze. Delektuję się familijnymi opowieściami i
mocno je przeżywam. Staram się sięgać po wszystkie nowości, których
bohaterami są kolejne pokolenia należące do jednego klanu rodzinnego. Po
powieść Anny Szepielak sięgnęłam skuszona też piękną okładką. Powieść
okazała się książką, która od samego początku chwyciła mnie za serce i
idealnie trafiła w mój gust. Owszem, urzekła mnie opowieść o bliskich
Marty, ale nie tylko. W lekturze odnalazłam coś jeszcze, a mianowicie
niezwykle trafne ujęcie współczesnej rzeczywistości i świetne oddanie
słowami bolączek współczesnych małżeństw, które często muszą decydować
się na rozłąkę, by związać koniec z końcem.
Główną bohaterką jest Marta, trzydziestolatka, matka pięcioletniej Uli i żona Adama. Kobieta, która wychowuje córkę i zajmuje się domem. Nie pracuje zawodowo, choć o podjęciu pracy marzy. Marta bardzo chcę pracować w swoim zawodzie i zajmować się konserwacją dzieł sztuki, ale los pisze inny scenariusz. To jej mąż jest jedynym żywicielem rodziny. Jego pensja niestety nie jest zbyt wysoka i Marta musi nieźle kombinować, by przeżyć od wypłaty do wypłaty. Pewnego dnia Adam dostaje propozycję wyjazdu na wykopaliska do Anglii. Jest tą ofertą zafascynowany w przeciwieństwie do żony. Wyjazd jednak ma miejsce, a Marta musi radzić sobie z grymasami i tęsknotą córki za tatą. Rozdrażniona i zdeprymowana, zła na męża postanawia wyjechać do rodziców, do niewielkiej miejscowości niedaleko Nowego Sącza. Ten wyjazd odmienia jej życie. Marta zmienia się i zaczyna odkrywać rodzinne sekrety. Historia jej przodków zaczyna ją niezwykle pasjonować.
„Młyn nad Czarnym Potokiem” to książka po prostu znakomita, którą pochłonęłam błyskawicznie. To powieść traktująca o problemach i bolączkach współczesnych kobiet, od których życie wymaga niekiedy heroicznych postaw i skazuje na samotne macierzyństwo, choć wcale pannami czy rozwódkami nie są. Wiele osób podobnie jak Adam kusi się na pracą w innym miejscu niż rodzinny dom. Owszem konto rośnie, ale rodzinne i małżeńskie więzi ulegają rozluźnieniu. Bilskie osoby stają się sobie obce. Dzieci bezdusznie dotyka tęsknota.
Marcie w trudnych chwilach pomaga rodzina, przede wszystkim rodzice i siostra. Autorka pięknie podkreśla jak wielką siłę mają rodzinne więzy w ciężkich momentach, jak wielką podporą mogą stać się bliscy i jak bardzo mogą pomóc stanąć ponownie twardo na nogach i wziąć się w garść.
Ta powieść daje czytelnikowi okazję do zagłębienia się w losy rodziny niby z pozoru zwyczajnej i przeciętnej jakich wiele, ale jednak mającej wiele tajemnic i sekretów. Przodkowie Marty jak się okazało mieli swoje słabości i grzeszki, popełniali błędy, które stawały się niekiedy tematami tabu omijanymi w tracie wielopokoleniowych dyskusji. Jak to w życiu bywa ścieżki antenatów Marty bywały bardzo pokręcone. Ich odkrywanie szalenie zaabsorbowało naszą bohaterkę i sprawiło, że zaczęła inaczej patrzeć na swoje życie. Dodało jej pewności siebie i pozwoliło wyjść z cienia męża. Nauczyło odważnie mówić o tym co ją boli, co jej się nie podoba. Wyzwoliło w niej asertywność. Marta z szarej myszki zmieniła się w pewną siebie kobietę. I ta przemiana pozwoliła jej przegonić złe emocje, pójść odważnie do przodu.
Powieść Anny Szepielak to książki idealna dla pań w podobnej sytuacji jak Marta. To lektura tchnąca optymizmem, dająca siłę i odwagę. To świetna propozycja na długie jesienne wieczory. To także książka głosząca pochwałę bliskich rodzinnych relacji i lektura podkreślająca radość jaka płynie ze wspólnego przygotowywania posiłków i odkrywania smaków domowych specjałów. Książka ciepła i rodzinna. Polecam ją tym, którzy cenią przekazywane z pokolenia na pokolenie tradycje i lubiącym odkrywać rodzinne sekrety. A tym, których ta lektura urzecze równie mocno jak mnie polecam przeczytanie kolejnej powieści tej autorki „Wspomnienia w kolorze sepii”
Główną bohaterką jest Marta, trzydziestolatka, matka pięcioletniej Uli i żona Adama. Kobieta, która wychowuje córkę i zajmuje się domem. Nie pracuje zawodowo, choć o podjęciu pracy marzy. Marta bardzo chcę pracować w swoim zawodzie i zajmować się konserwacją dzieł sztuki, ale los pisze inny scenariusz. To jej mąż jest jedynym żywicielem rodziny. Jego pensja niestety nie jest zbyt wysoka i Marta musi nieźle kombinować, by przeżyć od wypłaty do wypłaty. Pewnego dnia Adam dostaje propozycję wyjazdu na wykopaliska do Anglii. Jest tą ofertą zafascynowany w przeciwieństwie do żony. Wyjazd jednak ma miejsce, a Marta musi radzić sobie z grymasami i tęsknotą córki za tatą. Rozdrażniona i zdeprymowana, zła na męża postanawia wyjechać do rodziców, do niewielkiej miejscowości niedaleko Nowego Sącza. Ten wyjazd odmienia jej życie. Marta zmienia się i zaczyna odkrywać rodzinne sekrety. Historia jej przodków zaczyna ją niezwykle pasjonować.
„Młyn nad Czarnym Potokiem” to książka po prostu znakomita, którą pochłonęłam błyskawicznie. To powieść traktująca o problemach i bolączkach współczesnych kobiet, od których życie wymaga niekiedy heroicznych postaw i skazuje na samotne macierzyństwo, choć wcale pannami czy rozwódkami nie są. Wiele osób podobnie jak Adam kusi się na pracą w innym miejscu niż rodzinny dom. Owszem konto rośnie, ale rodzinne i małżeńskie więzi ulegają rozluźnieniu. Bilskie osoby stają się sobie obce. Dzieci bezdusznie dotyka tęsknota.
Marcie w trudnych chwilach pomaga rodzina, przede wszystkim rodzice i siostra. Autorka pięknie podkreśla jak wielką siłę mają rodzinne więzy w ciężkich momentach, jak wielką podporą mogą stać się bliscy i jak bardzo mogą pomóc stanąć ponownie twardo na nogach i wziąć się w garść.
Ta powieść daje czytelnikowi okazję do zagłębienia się w losy rodziny niby z pozoru zwyczajnej i przeciętnej jakich wiele, ale jednak mającej wiele tajemnic i sekretów. Przodkowie Marty jak się okazało mieli swoje słabości i grzeszki, popełniali błędy, które stawały się niekiedy tematami tabu omijanymi w tracie wielopokoleniowych dyskusji. Jak to w życiu bywa ścieżki antenatów Marty bywały bardzo pokręcone. Ich odkrywanie szalenie zaabsorbowało naszą bohaterkę i sprawiło, że zaczęła inaczej patrzeć na swoje życie. Dodało jej pewności siebie i pozwoliło wyjść z cienia męża. Nauczyło odważnie mówić o tym co ją boli, co jej się nie podoba. Wyzwoliło w niej asertywność. Marta z szarej myszki zmieniła się w pewną siebie kobietę. I ta przemiana pozwoliła jej przegonić złe emocje, pójść odważnie do przodu.
Powieść Anny Szepielak to książki idealna dla pań w podobnej sytuacji jak Marta. To lektura tchnąca optymizmem, dająca siłę i odwagę. To świetna propozycja na długie jesienne wieczory. To także książka głosząca pochwałę bliskich rodzinnych relacji i lektura podkreślająca radość jaka płynie ze wspólnego przygotowywania posiłków i odkrywania smaków domowych specjałów. Książka ciepła i rodzinna. Polecam ją tym, którzy cenią przekazywane z pokolenia na pokolenie tradycje i lubiącym odkrywać rodzinne sekrety. A tym, których ta lektura urzecze równie mocno jak mnie polecam przeczytanie kolejnej powieści tej autorki „Wspomnienia w kolorze sepii”
Interesujące. Udało Ci się zachęć mnie do przeczytania tej powieści. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Czytałam:) "Wspomnienia w kolorze sepii" też. Świetna recenzja. Ciekawe jest to, że choć to w pewnym sensie dalsza część, każda z nich jest inna - mają nawet inny styl napisania. Czekam niecierpliwie na ostatnią część.
OdpowiedzUsuńMagda