środa, 2 listopada 2016

Paul Kalanithi "Jeszcze jeden oddech"


Wydawnictwo Literackie
data wydania 2016
stron 240
ISBN 978-83-08-06190-9

Gdy cenna jest każda sekunda, gdy liczy się każde bicie serca

Jak kruche jest ludzkie życie dociera do nas dopiero wtedy, kiedy ktoś odchodzi. Jak ważna była dla nas konkretna osoba uświadamiamy sobie dopiero wtedy, gdy zabiera ją śmierć. Będąc młodym wydaje nam się, że będziemy jeszcze długo cieszyć się życiem, że dane nam będzie dożyć sędziwej starości, bo technika, bo medycyna, bo nauka idzie naprzód. Niby tak, ale... odchodzą na drugą stronę lustra i  ludzie młodzi o których mówi się, że mogli jeszcze długo żyć...
Lekarz to zawód, który obcuje ze śmiercią każdego dnia. Jego praca to przecież często wyrywanie pacjentów z objęć kostuchy, walka z nią o przedłużenie życia. Lekarze podlegają prawom natury tak samo jak inni śmiertelnicy i prędzej czy później sami stają się pacjentami. Czy jest im w roli chorego łatwiej czy może o wiele gorzej niż medycznym laikom? Czy umiejąc odczytać wyniki badań jest im trudniej pogodzić się z tym co zsyła los?
W powyższych zdaniach poruszyłam wiele kwestii i tematów. Ale zrobiłam to nie bez powodu. Wszystko po to, by wprowadzić w klimat książki, która mocno mną wstrząsnęła, zmusiła do oderwania się od błahych problemów codzienności i zastanowienia się nad tym, co w życiu jest niezwykle istotne, ba najważniejsze. 

Autorem książki, która stała się międzynarodowym bestsellerem jest amerykański lekarz, który jako swoje poletko wybrał neurochirurgię. Ukończył studia, specjalizację, odbył blisko dziesięcioletnią rezydenturę. Mając 36 lat stał prawie na szczycie zawodowej kariery. Miał szansę pracować w najlepszych placówkach badawczych, interesowały się jego zatrudnieniem najbardziej prestiżowe kliniki. Wydawało się, że osiągnie niebywały sukces, niestety drogę ku niemu zagrodziła mu brutalna diagnoza i śmiertelna choroba. Wyrok był najbardziej surowy ze strasznych - rak płuc, a konkretnie jego IV stadium. Ta tragiczna nowina zburzyła cały świat Paula. Zabrała mu prawie wszystko, ale mimo to mężczyzna nie zamknął się w sobie. Rozpoczął leczenie wiedząc o dalszych rokowaniach i zaczął pisać książkę. Wiedział jakie są jego szanse, znał powagę sytuacji, a mimo to chciał żyć jak najintensywniej. Próbował nawet pracować, co wielu wydaje się niewykonalnym. Brał od życia każdą daną mu sekundę, nie lamentował, nie złorzeczył, ale co pewnie zdziwi wielu zdecydował się z żoną na starania o dziecko. Do sytuacji podszedł z powagą, ale bez histerii. Można śmiało powiedzieć, że z rozsądkiem i godnością, wewnętrznym spokojem, który udzielił się i jego bliskim. Walka była trudna i brutalna. Przeciwnik bezlitosny i nie mający ochoty się poddać.
Chwytając za pióro Paul z pewnością chciał pozostawić swoje słowa i myśli bliskim, ale także udowodnić, że życie mimo hiobowej wieści toczy się dalej i trzeba je przeżyć mimo wszystko jak najlepiej. To bardzo trudne, dla wielu ludzi wręcz niemożliwe. A jednak można...

Paul, który w swojej pracy dotykał najdelikatniejszej części ludzkiego ciała- mózgu musiał zdać egzamin spojrzenia w oczy własnej śmierci. I zrobił to z największą klasą, ze spokojem choć oczywiście i z lękiem. Ten ostatni nie odebrał mu jednak radości życia po diagnozie.
Paulowi nie dane było ukończyć książki ze względu na pogarszający się stan zdrowia. Tym co zapisał z pewnością pomógł wielu ludziom, których dotknęła śmiertelna choroba. Bo ta książka uczy odwagi w obliczu kresu ziemskiej drogi, pomaga zrozumieć własną śmiertelność i pogodzić się z tym, że nie jesteśmy wieczni.

Przy tej historii nie poleci z oczu łza, przy jej lekturze płacze się ich potokami. Wydawca nieprzypadkowo dodał do egzemplarza recenzyjnego chusteczki. Zużyłam ich wiele, bo płakałam nad losem Autora, ale i nad sobą - na tym jak marnuję życie na błahostki, na tym jak rozmieniam życie na drobne, a przecież jak każdy z nas mam odmierzoną liczbę chwil na tym świecie.
Czytam sporo, ale jeszcze nigdy tak mocno nie przeżyłam treści lektury. Żadna książka tak mocno nie ruszyła moją duszą. Nie sposób wyrazić słowami jej mądrości, jej niesamowitej wartości. To lektura bardziej genialna niż najlepszy poradnik w stylu jak lepiej żyć. To tytuł, który nie odkrywa nowych prawd, ale kładzie nacisk na jakość życia i udowadnia, że można tym jak żyjemy stawić czoło śmiertelnemu wrogowi.
"Jeszcze jeden oddech" to publikacja bardzo szczera, bardzo osobista, bardzo wybitna i wyjątkowa. Trudna i smutna, ale pouczająca. To naprawdę jedyne w sobie świadectwo pięknego życia do ostatnich chwil. Zakończenie, kilkanaście ledwie stron czytałam kilka godzin, oczy ze względu na płacz odmawiały posłuszeństwa. Warto jednak było, bo od śmierci nie można odwracać wzroku. Każdego z nas ona czeka i choć wydaje się to arcytrudne, wręcz katorżnicze warto się do niej przygotować. Bo życie trwa do ostatniego oddechu...

2 komentarze: