wtorek, 27 marca 2018

Szymon Radzimierski "Dziennik łowcy przygód. Etiopia. U stóp góry ognia"



Wydawnictwo Znak emoticon
data wydania 2018
stron 384
ISBN 978-83-240-5045-1

Z afrykańskiego dziennika młodego Podróżnika

Czytelnicy mojego bloga doskonale wiedzą, że przepadam za literaturą podróżniczą. Do tej pory przeczytałam wiele książek tego gatunku. Zawsze ich Autorami były osoby dorosłe. Kilka dni temu przeczytałam wspaniały tytuł, który napisał 11-letni podróżnik Szymon Radzimierski. Simon, jak nazywają go rodzice, uwielbia podróżować i w czasie swoich wojaży spisywać swoje wrażenia. Książka o której chcę Wam napisać jest owocem czterotygodniowej podróży do serca Afryki, a konkretnie do Etiopii. 

Na okładce książki zamieszczono drogowskaz, który mówi, że "Wstęp tylko do lat 18". Mnie jako osobie dorosłej czytało się tę pozycję znakomicie. Ujęła mnie relacja młodego człowieka, który patrzy na świat nieco inaczej niż osoba dojrzała. W tej opowieści jest mnóstwo radości, ekspresji, zapału, pasji. Nie brakuje wnikliwości, ciekawości świata i uciechy z poznawania nowych miejsc, ludzi, kultur, zwyczajów, potraw itd.

Relacja zaczyna się od nieco pechowej podróży lotniczej w trakcie której gubią się bagaże. Naszego bohatera czekał przymusowy przystanek, ale na szczęście wszystko skończyło się pomyślnie. Państwo Radzimierscy ruszyli by poznać jak się okazało naprawdę ciekawy kraj, który zapewnia turystom moc niezapomnianych atrakcji. 

Simon w afrykańskich opowieściach spisał się na medal. Ciekawie opisał przeróżne przygody, spotkanych ludzi i miejsca, które odwiedził. Zrobił to z humorem, ale i wielką gracją. Doskonale dostrzegł oczami dziecka to, co pominęliby dorośli. Jego relacja to nie tylko zachwyt nad cudami natury, ale i dygresje na temat życia w kraju ubogim i pełnym biedy jakim jest Etiopia. Za serce chwyciły mnie słowa mówiące o cenności plastikowych butelek czy niepohamowanej radości z otrzymania piłki nożnej. Szymon okazał się wrażliwy i pokazał, że ma dobre serce. 
W swoich zapiskach młody bloger zawarł istotę tego rejonu, jego piękno i kontrasty, jego problemy i wyjątkowość. Udowodnił, że najlepiej poznaje się miejsca podróżując do ich wnętrza, a nie widząc je z perspektywy hotelowego tarasu. I tak lektura wiedzie nas do wiosek plemion, które żyją tak jak ich przodkowie i stronią od cywilizacji. Mamy okazję wspiąć się do krateru czynnego wulkanu i przeżyć karmienie z ręki hien, poznać zwyczaje jakie kultywują rdzenni mieszkańcy od lat (skakanie przez krowy czy picie krwi), które nam mogą wydać się nieco szalone i dziwne. Czytając poznamy etiopską faunę i florę oraz dżunglę i jej tajemnice. Odwiedzimy pustynię i skalne kościoły, a także poobserwujemy afrykańskie małpy. 

Treść książki jest niezwykle barwna i pobudzająca wyobraźnię, a uzupełniają ją przepiękne zdjęcia i rysunki. Tę książkę chce się czytać, ale i wzbudza ona chęć podróży oraz poznania Czarnego Lądu osobiście.
Ten tytuł okazał się naprawdę miłą niespodzianką. Bardzo przypadł mi do serca i porwał mnie na całego. Czytając nie raz się uśmiechnęłam, ale i zakręciła się w oku łza. Było ciekawie, tajemniczo, odkrywczo i nie zabrakło okrzyków zachwytu. Spodobała mi się relacja Simona, który przygotował ją z pasją i włożył w nią całe serce. Młody Podróżnik "odwalił" kawał świetnej roboty i należą mu się za nią wielkie brawa. Ta publikacja sprawiła, że stałam się Jego fanką i z radością sięgnę po kolejne książki, które dla nas przygotuje. Wierzę, że stanie się to szybko. Bo taki talent nie może się chować w cieniu. Wróżę tej książce sporą popularność.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz