czwartek, 26 grudnia 2019

Magdalena Witkiewicz "Uwierz w Mikołaja"


Wydawnictwo Filia
data wydania 2019
stron 408
ISBN 978-83-8075-916-9

Nie ma świąt bez Mikołaja, niekoniecznie świętego

Święta mają swoje tradycje. Na Boże Narodzenie musi być choinka, prezenty, rodzinna atmosfera, dużo ciepła i miłości oraz święty Mikołaj. W swojej najnowszej powieści Magdalena Witkiewicz przekonuje nas, że święta bez Mikołaja są niemożliwe. Choć ten Mikołaj niekoniecznie musi być święty. Może być nieświęty, może być zwyczajny, ale musi być. Jeśli brzmi to dla was niejasno bądź tajemniczo, jeśli chcecie przeczytać świetną powieść otuloną grudniowym klimatem, to polecam lekturę książki „Uwierz w Mikołaja”. Autorka pisała ją latem, gdy dokuczały upały i nic wokół nie przypominało zimowego klimatu. Dodam jeszcze, że napisanie takiej świątecznej lektury wcale nie jest proste. Trzeba uważać, by jej nie przesłodzić, by nie wpaść w sidła kiczu, by nie przetransformować realnego świata w lukrowaną śniegiem bajkę. Pani Magda zadanie wykonała na szóstkę. Wypośrodkowała w swojej książce wszystkie niezbędne elementy tak, że czyta się ją naprawdę świetnie i doskonale daje się odczuć to, co w grudniowych świętach najważniejsze.
Kilka grudniowych dni, pełnych przewidywalnych i niespodziewanych zdarzeń. Dla wykreowanych bohaterów wiele chwil radosnych i nieco smutnych. W życiu każdego z nich sporo się zdarzy i nie zawsze będą to oczekiwane chwile, bo czego jak czego, ale niespodzianek w trakcie czytania nie zabraknie.
Agnieszka, mocno związana ze swoją babcią studentka, ogromnie cieszy się na wspólne święta w uroczym domku położonym w środku kaszubskiego lasu. Jak się jednak okazuje, jej babcia ma inne plany na ten czas. Zaskoczona dziewczyna chce wyjaśnić, co tak naprawdę się wydarzyło, i wyrusza na Kaszuby. Tam, pośrodku leśnej głuszy, znajduje pusty dom i spotyka Mikołaja. No, nie do końca świętego, ale takiego, którego całkiem dobrze zna. Ów Mikołaj ma w planach spędzenie świąt w tropikalnych klimatach, ale los ma wobec niego nieco inne zamierzenia. Zosia ma zaledwie pięć lat i bardzo przejrzyste marzenia. Dziewczynka chce mieć piękną choinkę, spokój w domu i kochającą babcię. Jej mama marzy, by jej dom przestał być meliną, w której rządzi ojciec Zosi, bardziej kochający wódkę i kompanów do kieliszka niż najbliższe osoby. Krystyna i jej mąż osiągnęli sukces zawodowy i ekonomiczny, ale pogubili się w życiu osobistym. Ich wzajemną więź i bliskość przytłumił tuman kurzu, a ich uczucia zardzewiały na przestrzeni lat.
Kilka osób, kilka dni, wiele niespodzianek i ten wyjątkowy czas, w którym może nie wszystko jest możliwe, ale o wiele więcej niż na co dzień.
Tę powieść czytało mi się rewelacyjnie. Otulona kocykiem, z kubkiem herbaty, z uwagą śledziłam losy opisanych bohaterów, których zwyczajne, codzienne światy były bardzo różne. Każdemu jednak coś brakowało do szczęścia i spełnienia. Anna miała dość awantur i zapachu alkoholu, Zosia marzyła o szczęśliwym dzieciństwie. Mikołaj, choć nie chciał się do tego przyznać nawet przed samym sobą, chciał się zakochać i stracić głowę dla tej jednej jedynej. Autorka świetnie poprowadziła swoich bohaterów – w każdym z nich odkryjemy jakąś cząstkę siebie, a dzięki temu są oni nam bliscy i bardzo prawdziwi. Ten fakt rzutuje na klimat powieści, który ma w sobie z jednej strony aromat świąt, ale i z drugiej to nieidealne, zwyczajne życie.
„Uwierz w Mikołaja” to lektura bardzo ciepła, która doskonale wprowadzi nas w świąteczne nastroje. To książka, która pozwoli się zrelaksować, przypomni, co tak naprawdę jest ważne w życiu i w okresie świąt. Możecie podarować ją w prezencie, możecie rozkoszować się nią po świątecznych porządkach, możecie poczuć dzięki niej magię Bożego Narodzenia. Z serca polecam i gratuluję Magdalenie Witkiewicz pomysłu na fabułę.


niedziela, 15 grudnia 2019

Laila Shukri "Jestem nieletnią żoną"



Wydawnictwo Prószyński
data wydania 2019
stron 384
ISBN 978-83-8169-194-9

Ślubny welon zamiast lalki

W Polsce, podobnie jak i w Europie, nastoletnie dziewczynki mogą spokojnie smakować dzieciństwo i młodość. Uczęszczać do szkoły, beztrosko cieszyć się życiem i swobodą, dorastać pod skrzydłami rodziców, będąc objętymi prawną ochroną. Nie wszędzie na świecie taka normalna, jak nam się wydaje, sytuacja ma miejsce. Są kraje, gdzie nastolatka jest świetnym materiałem na żonę i może być dla rodziny obiektem transakcji finansowej, pozwalającej zarobić sporą kwotę pieniędzy. Tak jest na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza po wybuchu wojny w Syrii. Tam dorastająca dziewczynka nie musi być uczennicą, nie musi zdobywać wiedzy i nie ma często prawa do swobodnej edukacji. Gdy jej rodzina postanowi, że czas jej na opuszczenie rodzinnego domu i zmianę stanu cywilnego, musi już na zawsze odłożyć podręczniki do lamusa i zacząć dorosłe życie. Stać się kobietą, choć nie jest jeszcze na to gotowa. Ani psychicznie, ani fizycznie. Mąż będzie od niej wymagał zajęcia się domem, powinności seksualnych i rodzenia dzieci. Ani jego, ani jego rodziny nie będzie obchodziło to, że nieletnia żona będzie przeżywała dramat.
Dla wielu z nas te fakty wydadzą się szokujące, ale takie historie zdarzają się naprawdę i to często. Tak mówią bezlitosne statystyki, taką historię opowiada w swojej najnowszej książce Laila Shukri, pisząca pod pseudonimem Polka, która doskonale zna realia arabskiego świata i panujących w nim praw oraz obyczajów.
Tytuł „Jestem nieletnią żoną” to dzieje dwunastoletniej Salmy, która wraz z rodziną mieszkała w Jordanii. Gdy ją poznajemy, jest zdolną uczennicą, która marzy o dalszej edukacji i zostaniu w przyszłości lekarzem. Jej rodzice za nic mają marzenia córki. Nie wiedzie im się zbyt dobrze, ledwie wiążą koniec z końcem, dlatego planują szybko wydać córki za mąż. Właśnie trwają poszukiwania męża dla najstarszej z sióstr. Gdy znajduje się odpowiedni kandydat, który pochodzi z Ammanu, dorośli są podekscytowani. Gdy dochodzi do spotkania młodych, ma miejsce pewna niespodzianka. Młodzieniec nie wybiera zaprezentowanej mu kandydatki, tylko upiera się, by jego żoną została młodsza Salma. Rodzicom jest wszystko jedno i los dwunastolatki zostaje przypieczętowany. Nadchodzi czas, by porzucić szkołę i rodzinne gniazdo, włożyć welon i zapomnieć o dzieciństwie…
Czytając tę książkę, mocno się wzruszyłam, a w oczach miałam łzy. Pojawiły się one za sprawą koszmaru, jaki zgotowali dziecku rodzice, ale i złości na system oraz obyczaje, które wydają przyzwolenie na takie zaślubiny. Dziecko, które powinno być objęte miłością, opieką i troską, jest przedmiotem handlu niczym krowa czy wielbłąd. Rodziny nie obchodzi jego przyszłość i szczęście. Tak musi być, takie są obyczaje – powiedzieliby zapytani matka i ojciec Salmy. Jej historia spisana przez autorkę przeplatana jest statystykami, faktami i naświetleniem przede wszystkim tej, ale i innych praktyk, które funkcjonują w arabskim świecie i są traktowane jako coś oczywistego i całkowicie normalnego. Nas, Europejczyków, szokują, a w wielu islamskich państwach są na porządku dziennym. Autorka świetnie oddała przeżycia bezbronnej wobec świata i ludzi dziewczynki, która musiała pogodzić się z okrutną rzeczywistością, pogrzebać marzenia i plany. Wycierpieć wiele na ciele, jak i duszy. Żyć pod presją, pod dyktando, być okaleczana i poniewierana. Laila Shukri bez zastanowienia pokazuje funkcjonujące w otaczającym ją środowisku patologie, jak wykorzystywanie seksualne nieletnich, ukryta prostytucja, handel dziećmi czy stosowanie przemocy fizycznej oraz psychicznej. Protestuje anonimowo, bo tylko tak może, aczkolwiek z precyzją przedstawiając zło, które uchodzi bezkarnie. Świat, dowiadując się o nim, nie może pozostawać obojętny i zasłaniać problemy tradycją oraz kulturą.
Ta książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, zmroziła krew w żyłach, zrodziła bunt i protest przeciwko pewnym zachowaniom. Obaliła funkcjonujący rodem z „Baśni tysiąca i jednej nocy” romantyczny mit Orientu. Jestem pod wrażeniem pióra i stylu autorki, która celnie uchwyciła słowami to, co powinno ujrzeć światło dzienne. Choć to bardzo brutalna i drastyczna lektura, to jest ona bardzo potrzebna, by głosić światu tragedię młodych dziewczynek, które pozbawiono człowieczeństwa, prawa do szczęścia i edukacji. Do odnalezienia miłości i cieszenia się życiem. Trudny tytuł, aczkolwiek niosący wyraźne przesłanie – stop handlowi dziećmi, stop wykorzystywaniu ich seksualnie, stop zbrodni na niewinnych nastolatkach.

poniedziałek, 2 grudnia 2019

Konkurs - serdecznie zapraszam

Kochani ruszył obiecany konkurs na moim profilu na Instagramie. Do wygrania jest jeden egzemplarz książki. Zapraszam na





poniedziałek, 25 listopada 2019

Maria Epoleika "Psie sucharki"


Wydawnictwo Znak
data wydania 2019
stron 320
ISBN 978-83-240-5949-2

Idealny poradnik 

Poradniki to typ książek po które sięgam będąc bardzo sceptycznie nastawiona. Spowodowane to jest tym ,że wielokrotnie po ich lekturze bywałam mocno rozczarowana. Szukając informacji, chcąc pogłębić wiedzę na jakiś konkretny temat często byłam przez Autora poradnika zbywana, karmiona szczątkami nowinek, zasypywana niekoniecznie prawdziwymi mitami, obdarowywana kolorowymi fotkami i stekiem słów, które były ogólnikowe. Jednym słowem zdarzało mi się trafiać na książki napisane "sztuka dla sztuki", idealnymi na niezbyt trafiony prezent i mającymi dać zysk z wydania. Tylko zysk a nie wiedzę. 

Jestem psiarą. Od 28 lat dzielę dom z psami. Było ich kilka lub tylko jeden. Były psy, teraz są suczki. Kundelki i rasowe. Średnie i większe. Różne. Mozaika charakterów i psychik. Kalejdoskop psich osobowości. Jako miłośniczka psów przez ten szmat czasu nabyłam sporą wiedzę i praktyczną i teoretyczną. Przyznaję, że pomógł mi internet, kontakt z lekarzami weterynarii, hodowcami, grupy i fora internetowe. Może to nieskromne, ale czułam się na siłach rzetelnie ocenić poradnik o psach. 
Zatem rozpoczęłam lekturę "Psich sucharków" czujna i skupiona. Ciekawa treści. 

Z każdą przeczytaną stroną byłam coraz bardziej zachwycona. Zachwycona spisaną treścią, konkretnym i fachowym podejściem do tematu przedstawionym w sposób pełen humoru, w formie lekkiej aczkolwiek zawierającej całą prawdę, która nie zawsze jest słodka. 
Wszystko w życiu ma plusy i minusy. Kto twierdzi inaczej koloryzuje. Posiadanie psa również ma swoje blaski i cienie. Może to kogoś zdziwić, że zagorzała miłośniczka psiaków tak pisze. Ale to prawda od której uciec się nie da. I nie ucieka od niej również Autorka książki, która idealna będzie szczególnie dla tych, którzy marzą o psie, pierwszym psie. Dla mnie plusy oczywiście przeważają, ale minusy też są. Bo np. mnie nic tak nie wpędza w stres jak choroba pupila. I nic tak nie boli jak odejście psa. Bo te żyją za krótko, a ich śmierć trzeba przeboleć. 
I może od tego zacznę, od tej smutnej strony. Moje psy nigdy nie odchodziły same. Byłam przy uspaniu moich pupili. Gdy rak zaatakował i nie było już ratunku. To mega trudne i bolesne przeżycie. Tak pisze o tym Autorka, by mieć odwagę i zostać z psem do końca. By go nie porzucać. Trzymać za łapkę. Poryczałam się, bo wspomnienia wróciły. 

Idźmy dalej. Książka to połącznie komiksu i poradnika trafiające w punkt. Obalające mity np. ten o tym, że pies musi mieć ogród do biegania. Pokazujący blaski i cienie codzienności z psem. Pies to ogromny obowiązek, to wielka odpowiedzialność i także wielka nagroda za nasze serce i czas poświęcone zwierzęciu. 

Czytałam z uwagą i tylko z przekonaniem często kiwałam głową. Nie znalazłam w tekście żadnego zdania z którym bym się nie zgodziła. Ba, miałam wrażenie jakbym sama pisała tę książkę. 
To tytuł mądry w każdym zdaniu, przemyślanie i z logiką napisany, pełen humoru i rzetelnych informacji, świetnie wyczerpujący temat, bez lania wody i koloryzowania, konkretny. Daje rzeczywisty obraz życia z psem. Nie mam do tekstu najmniejszego zastrzeżenia, żadnej uwagi. Jestem zachwycona i pod wrażeniem, dlatego gorąco polecam lekturę. Po jej przeczytaniu z łatwością ocenicie czy egzystencja z psem to coś dla Was. 
Idealny poradnik. Bije solidne brawo. 

środa, 20 listopada 2019

Sejal Badani "Sekret Amishy"



Wydawnictwo Świat Książki 
data wydania 2019
stron 496
ISBN 978-83-8139-266-2

Jeśli chcesz być szczęśliwy, zajrzyj do swojego wnętrza

Życie każdego z nas obfituje w dobre i złe chwile. Los nie bywa zwykle sprawiedliwy i nie daje ich po równo. Czasem przychodzi czas, że brzemię trudności, smutku i kłopotów nas przygniata. Wtedy często czujemy potrzebę ucieczki i zaszycia się gdzieś daleko. Podróż bywa lekarstwem na wiele trosk i pozwala nam spojrzeć na naszą sytuację z dystansu. Zmiana otoczenia wyzwala w nas siły do walki, pomaga w osiągnięciu równowagi i odnalezieniu drogi ku szczęściu.
Główna bohaterka powieści „Sekret Amishy” ma spore powody do zmartwienia i smutku. Nie dość, że traci trzecią z kolei ciążę, to jeszcze jej małżeństwo chyli się ku końcowi. Mimo iż Jaya i Patrick pobrali się z wielkiej miłości, decydują się na rozstanie. Nagle brakuje między nimi nici porozumienia, a bolesne doświadczenia, zamiast ich połączyć, budują między nimi mur. Dziennikarkę pogrąża jeszcze wiadomość, iż jej mąż zaczyna się spotykać z inną kobietą. Mająca indyjskie korzenie bohaterka postanawia wyruszyć w podróż do Azji, a konkretnie do Indii. Chce odwiedzić rodzinne strony swojej matki i zobaczyć się z dziadkiem. Ta wyprawa pozwala jej nie tylko zobaczyć kraj tak inny niż Ameryka, ale i odkryć przeszłość oraz rodzinne tajemnice. Dzięki opowieści wiernego służącego swojej babki Jaya poznaje historię Amishy, która okazała się kobietą kompletnie wykraczającą poza ramy miejsca, tradycji i kultury oraz czasów, w jakich przyszło jej żyć. Ta podróż zmienia wszystko. Potem nic nie jest już takie samo…
Po książkę Sejal Badani sięgnęłam spragniona czarującej historii, która rozgrywa się w orientalnym miejscu. W tytule znalazłam wszystko, czego pragnęłam i szukałam. Książka porwała mnie od samego początku. Straciłam poczucie czasu i całą sobą przeniosłam się do Indii rządzonych przez Brytyjczyków w latach 30. i 40. XX wieku. Wraz z Jayą poznałam historię jej rodziny, a szczególnie dzieje babki, która z pewnością była kobietą nietuzinkową i niezbyt pasującą do czasów, w których przyszło jej żyć. Amisha była osobą inteligentną, dobrą, pełną życzliwości i serca. Miała też swoje sekrety, które położyły się cieniem na jej dzieciach. Chciała żyć inaczej, niż wymagały od niej panujące obyczaje i tradycje. Pragnęła spełnienia i miłości. Miała dar literacki, a pisanie było jej odskocznią od szarej codzienności. Chęć nauki popchnęła ją na ścieżkę, z której nie było odwrotu. Amisha musiała dokonywać wielu wyborów. Jej sylwetka jest bardzo ciekawa i stanowi symbol kobiety niepokornej, gotowej walczyć o swoje szczęście. A to dla jej rówieśniczek pod indyjskim niebem było zakazane. Śledząc jej losy, możemy uświadomić sobie, jak ciężkie było życie kobiet w tamtych czasach i w tamtym kraju. Ciążyły na nich przede wszystkim obowiązki, zadania do wypełnienia i ciężka codzienna praca. System kastowy zaszeregowywał w chwili narodzin. Odkrywając losy babki, Jaya uświadomiła sobie, jak wiele dostała od losu, jak dużo możliwości miała do wyboru.
W tej powieści zakochałam się bardzo szybko. Jej treść wzruszyła mnie i na długo zapadła w pamięć. Jej fabuła przypomina ważną prawdę, że nasz dom jest dokładnie tam, gdzie nasze serce.
Ta lektura ma wiele atutów. Ciekawa fabuła, plastyczne opisy pobudzające wyobraźnię, wgląd w orientalne obyczaje – wszystko to sprawia, że trudno oderwać się od czytania. „Sekret Amishy” to doskonale napisana powieść o kobietach i dla kobiet. Jej treść elektryzuje, emocjonuje i zachwyca. To opowieść o miłości, mocy przyjaźni i o walce o własne marzenia. To tytuł gwarantujący ujrzenie innego świata, w którym kobiety nie znały poważania i szacunku. Nie spotkałam się z wieloma pochwałami i recenzjami tej książki. Szkoda, bo to naprawdę świetna lektura godna polecenia. Myślę, że nikt, kto się w niej zagłębi, nie poczuje rozczarowania.

poniedziałek, 18 listopada 2019

Zuzanna Śliwa "Tajemnica alei klonowej"



Wydawnictwo Replika
data wydania 2019
stron 368
ISBN 978-83-66217-58-4

Najlepszym lekarzem jest wiara i czas

Ludzkie życie to tysiące chwil. Większość z nich to codzienna rutyna, ale są wśród nich i te, które na zawsze zmieniają naszą przyszłość i kładą się na niej trwałym znamieniem. Doświadczyła tego na własnej skórze bohaterka książki Zuzanny Śliwy, Agnieszka. 

W 1944 roku, gdy trwała najokrutniejsza z wszystkich wojen miała zaledwie 16 lat. Była nastolatką, która miała prawo do beztroskiej młodości, ale tą jej i jej pokoleniu zabrała wojna. Dziewczyna musiała szybko dojrzeć wskutek działań zbrojnych, ale jeden kwietniowy dzień wymógł na niej nagłe zdanie egzaminu dojrzałości, która zdała po prostu śpiewająco. 
Będąca łączniczką AK Aga wracała na granicy nocy i dnia do domu. Gdy przechodziła obok torów kolejowych usłyszała dziwny dźwięk i znalazła tajemniczy pakunek. Poduszkę w którą owinięte było ludzkie niemowlę. Dziewczyna szybko się domyśliła, że dziecko musiało zostać wyrzucone z któregoś transportu jadącego do obozu koncentracyjnego. Zapewne jakaś matka decydując się na tak desperacki krok chciała uratować maleństwu życie. Narażając siebie oraz swoją rodzinę Agnieszka zabrała niemowlaka do domu i pokazała dziadkowi. Wraz z proboszczem uknuli misterny plan, który sprawił, że malutka dziewczynka szczęśliwie przeżyła wojnę i wychowała się w kochającej rodzinie. Agnieszka została jej matką, która po kryjomu urodziła nieślubne dziecko partyzanta, który dał na zapowiedzi, ale nie dożył ślubu ani chwili narodzin córki...

Ta mocno chwytająca za serce historia, pełna dramatyzmu nie jest wytworem wyobraźni pisarki, ale zdarzyła się wiele lat temu naprawdę. Zuzanna Śliwa pochodząca podobnie jak ja z Podkarpacia spisała rodzinną tajemnicę, która miała miejsce w czasie wojny. Zrobiła to w sposób niezwykle dojrzały i refleksyjny. Sama lektura nie jest łatwa w odbiorze, ale zachwyca, wyciska łzy i uświadamia jak wielkim bohaterstwem potrafili wykazać się zwykli ludzie w czas gdy zło zawładnęło światem. Na szczęście nieskażonych nim pozostało wiele ludzkich serc. 

Narratorką powieści jest przyjaciółka Agnieszki, która poznaje jej historię po wielu latach od jej początku. My czytelnicy wraz z nią odkrywamy ją krok po kroku. Czytając miałam wrażenie jakbym z atencją, bez pośpiechu oglądała rodzinny album pełen starych fotografii, tych w kolorze sepii i tych czarnobiałych. To było niezwykle osobiste przeżycie, pełne emocji, ale i obrazujące historię jakich w czasie wojny wydarzyło się wiele. Ludzi łączyła wtedy ogromna solidarność, chęć poświęcenia i walki takiej innej niż zbrojna
To była inna niż wszystkie opowieść, taka smutna ale i kojąca. Skłaniająca do refleksji co jest ważne w życiu, przemawiająca prosto do serca, niezwykle osobista. Delektowałam się nią, odkładałam, rozmyślałam nad treścią, po czym wracałam nieśpiesznie do lektury. To książka napisana sercem, z szacunkiem do bohaterów i taka, która długo zostaje w umyśle. 
Styl Autorki bardzo przypadł mi do gustu i świetnie komponuje się z treścią, którą nie sposób przekazać na sucho, zbyt lekko czy pobieżnie. W tej opowieści ważne są nie tylko fakty, ale i to, co grało w duszy jej bohaterom. 
Polecam ten tytuł zwłaszcza wrażliwym osobom, które zachwycają się historiami z wojną w tle i rodzinnymi sekretami. Ambitna pozycja godna rekomendacji. 

niedziela, 17 listopada 2019

Ed i Lorraine Warren "Opętania"



Wydawnictwo Replika
data wydania 2019
stron 240
ISBN 978-83-6621-780-5

Ach te duchy!!!

Duchy! Świat nadprzyrodzony. Dalsze życie. Powroty umarłych na ziemię. Wierzyć w nie czy nie? Czy to możliwe by z tamtego świata powracać na ziemski padół? Czy duch, o ile istnieje, może kogoś opętać? Czy egzorcyzmy mają sens? Tak dużo pytań, tak rozległa tematyka. No i ludzkość podzielona na obozy. Zagorzałych zwolenników, niezdecydowanych, którzy podchodzą do tych zagadnień bardzo ostrożnie i sceptycznie oraz tych, którzy śmieją się w głos i mówią, że to wybujała wyobraźnia i wierutne bzdury. Ot tematy na dobry film grozy, na mrożący krew w żyłach thriller.
A ja, do którego ja obozu należę?
Raczej patrzę nieufnie, z ogromną dozą nieśmiałości. No dobra, duchy i może są, ale mają kontakt z wybranymi, a ja raczej do nich nie należę. Nie znaczy to, że ta problematyka mnie nie interesuje, wręcz przeciwnie. Uwielbiam o duchach czytać, oglądać filmy i słuchać o nich opowieści.
Dlatego właśnie sięgnęłam po kolejną książkę Eda i Lorraine Warrenów.

"Nawiedzenia. Historie prawdziwe" czytałam. Byłam zatem ciekawa jakie są "Opętania". To także historie prawdziwe, takie które się wydarzyły i z którymi Warrenowie mieli styczność.
Gdy zabrałam się za lekturę mój umysł pracował na pełnych obrotach. A ja, niewierny w tym temacie, Tomasz biłam się z myślami. No przecież te opisane historie przemawiają do rozumu, może to ja blokuję się na kontakty z innym światem! No właśnie, to była książka dająca mi bardzo wiele do myślenia. Czytałam o historiach bardzo znanych jak o Amityville i takich o których nie miałam pojęcia. Lektura wyraziście mówiła do mnie, wręcz prowokowała. Elektryzowała, budziła grozę, ale równocześnie, nie było takiego napięcia jak w horrorach, jak w filmach grozy. Autorzy, Warrenowie pisali sobie ot tak zwyczajnie. Jakby pisali o zwykłej codzienności, czymś normalnym i bardzo, bardzo oczywistym.
W głowie zaświeciła mi się lampka - ale dlaczego? Odpowiedź przyszła po chwili i dowiodła, że w tej książce są opisane fakty, które miały miejsce. Dla Eda i Lorraine to coś oczywistego, coś z czym stykają się non stop w swojej pracy, w swoim życiu zawodowym. Zatem niepotrzebne jest jakieś sztuczne napięcie, nie jest koniecznie budowanie nastroju. Fakty mają mówić same za siebie.

I właśnie dlatego takim niedowiarkom jak ja lektura tej książki jest pomocna w zrozumieniu trudnych tematów. Na tamten świat i na takie zjawiska trzeba się po prostu otworzyć. Spojrzeć bez uprzedzeń, otwarcie, z taką szczerością właściwą małym dzieciom.
Książka zrobiła na mnie wrażenie i warto było ją poznać. Polecam ją zwłaszcza osobom, które nie szukają taniej sensacji, a spokojnego, a za zarazem mądrego podejścia do poruszonej problematyki.
Duchy są, bywają u nas w gościnie, choć nie każdemu dają się we znaki, nie każdy może odczuć ich obecność. Choć nigdy nie wiadomo co się za chwilę wydarzy...

czwartek, 14 listopada 2019

Mariusz Leszczyński "Bez litości i przebaczenia"


Wydawnictwo Novae Res
data wydania 2019
stron 354
ISBN 978-83-8147-63-83-6

Dreszczy nie zabrakło...

Dziś chciałabym zachęcić Was do przeczytania drugiej w dorobku Mariusza Leszczyńskiego powieści, która właśnie ukazała się na półkach księgarń. "Bez litości i przebaczenia" to kryminał, który czyta się naprawdę świetnie. 

Otwierając ten tytuł przenosimy się do Nowego Jorku. Miasta, które nie jest spokojne dla pań. Ma tu miejsce seria brutalnych zabójstw kobiet. Policyjne śledztwo prowadzi detektyw Cane, ale zatrzymuje się ono w ślepym zaułku. Mimo starań Rex Cane nie ma pomysłu jak zdemaskować mordercę i dociera do ślepego zaułka. Krokiem milowym w tej sprawie okazuje się … nagłe zniknięcie z domu małego chłopca. Pięcioletni Jon rozpływa się jak kamfora z ulubioną maskotką. Jego ojczym nie ma pojęcia gdzie jest dziecko, które było zamknięte w domu. Sprawę komplikuje jeszcze tajemnicza przesyłka, którą otrzymuje agent Jon Milton. Wszystko wydaje się totalnie zagmatwane i trudne do rozwikłania...

W fabułę powieści wciągnęłam się bardzo szybko. Opisane zdarzenia niekiedy mnie przerażały, zawsze wzbudzały grozę i przerażenie do czego zdolny jest człowiek. Akcja książki toczyła się szybko i dynamicznie. Meandrowała niczym nieujarzmiona górska rzeka. Nie było momentów stagnacji, rozleniwienia, która zwłaszcza kryminałom nie wychodzą na dobre. Nie zabrakło mrożących krew w żyłach scen, które doprowadzały mnie do dreszczy. Treść migotała wieloma barwami, które zlewały się w ostrą, rażącą mieszankę. Dzięki temu lektura czytała się szybko. Czas leciał jak z bata strzelił. 
Autor doskonale przemyślał swoją powieść i dopracował ją w najdrobniejszych szczegółach. Owocem tego jest fakt, że w książce wszystko ze sobą współgra, wszystko do siebie pasuje. Opisane wydarzenia są dość zawiłe i tworzą labirynt po którym kroczymy w towarzystwie ciekawie wykreowanych stróżów prawa. 

Mając ze sobą lekturę ubiegłorocznej powieści Mariusza Leszczyńskiego w pewnym sensie wiedziałam czego spodziewać się po stylu i języku. Zatem nie zaskoczyło mnie, że opisy są przemawiające do wyobraźni, a dialogi zgrabne i proste w odbiorze. 
Postacie książki są ciekawie wykreowane, wydają się prawdziwe i namacalne. Styl jest zróżnicowany, pod tym względem wyraźnie widać, że poszczególne rozdziały różnią się od siebie. Ten fakt odebrałam jak najbardziej na plus. 

Dawno nie czytałam powieści kryminalnej, kiedyś było ich zdecydowanie więc. Mam jednak świadomość, że lektura nudnego kryminału jest niczym katorga, a czytanie takiej książki na siłę może skończyć się niechęcią do książek i kryzysem czytelniczym. 
W przypadku książki Mariusza Leszczyńskiego to jednak absolutnie nie grozi. Śmiało możecie po nią sięgać, gdy jesteście spragnieni dobrej sensacji. Polecam. 

Już wkrótce na blogu rozpocznie się konkurs w którym nagrodą będzie właśnie ta książka. 
Już dziś na niego serdecznie zapraszam. 

wtorek, 12 listopada 2019

Katarzyna Michalak "Uśmiech losu"


Wydawnictwo Znak litera nova
data premiery 13 listopad 2019
stron 296
ISBN 978-83-240-5613-2
Saga Mazurska tom V

Życie składa się z rozstań i oczekiwań na powrót

Droga Czytelniczko! 
Już niedługo święta. Ich klimat jest wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny. Tworzą go zapachy, dekoracje, zwyczaje, potrawy i ... książki. Na księgarskim rynku pojawia się wiele pozycji przeznaczonych dla kobiet utrzymanych w klimacie Bożego Narodzenia. W tym roku jest ich wyjątkowo wiele, a ja będę starała się Ciebie przekonać byś sięgnęła po książkę Katarzyny Michalak. Jej twórczość jest mi znana od wielu lat. Przy Jej powieściach płakałam, uśmiechałam się i przeżywałam wielokrotnie wyjątkowe emocje. Pani Katarzyna pisze w sposób niezwykły i przemawiający prosto do serca. 

V już tom wspaniałej Sagi Mazurskiej na pewno Ci się spodoba. To wyjątkowo piękna historia, która rozpoczyna się w ten jedyny dzień w roku. W Wigilię. 
Tego dnia Natalii jest wyjątkowo smutno. Na wieczerzę zaproszeni są goście z dziećmi. A ona właśnie dowiedziała się, że macierzyństwo ze względów medycznych nie jest jej pisane. Duszę młodej, wrażliwej kobiety skuł w swoje okowy porażający ból. Dlatego postanowiła po cichu uciec z domu. Los na jej drodze postawił tego dnia porzuconego, słabego i bezbronnego psa. Piękną, puchatą białą kulę, którą ktoś bez serca porzucił. Natalia postawiła zwierzę ocalić. Wycieńczony piesek okazał się suczką, która lada moment miała się oszczenić i zmienić jak się później okazało życie swojej wybawicielki na lepsze...

Droga Czytelniczko!
Rozsiądź się wygodnie, otul miłym w dotyku ciepłym kocykiem, zapal zapachową świecę, zrób sobie kubek kakao, weź do ręki książkę Katarzyny Michalak i zagość na Mazurach. Od razu mniej świadomość, że przepadniesz dla otaczającej Cię rzeczywistości i nie odłożysz powieści dopóty, dopóki nie przeczytasz ostatniego jej zdania. A fabuła porwie Cię i dzięki niej zagościsz wśród ciekawych postaci z których jedne polubisz bezgranicznie, a drugie doprowadzą Cię do złości i pasji. 
Lektura dostarczy Ci wielu emocji. Będziesz się uśmiechała, ale i z Twoich oczu popłyną łzy. Fabuła okaże się skomplikowana niczym długi i kręty labirynt. Nie zabraknie zaskakujących chwil i nieoczekiwanych zakrętów. Dobro będzie toczyło walkę ze złem, a los nie oszczędzi bohaterom przykrych niespodzianek. To bardzo chwytająca za serce historia, która jest napisana z pomysłem. Pisarka gloryfikuje siłę przyjaźni, która bywa w trudnych sytuacjach bezcennym kołem ratunkowym. Katarzyna Michalak wyraźnie protestuje przeciwko krzywdzeniu słabych, złemu traktowaniu zwierząt i okrucieństwie wobec nich. Pokazuje, że życie nie jest bajką, ale mogą zdarzyć się w nim bajkowe zakończenia za sprawą miłości i dobrych ludzi. W treści tej książki jest nutka magii, ale i dużo wiary w dobroć, która mieszka w ludzkich sercach. 
"Uśmiech losu" to idealna lektura na świąteczny czas i długie zimowy wieczory. To doskonały pomysł na mikołajkowy czy gwiazdkowy prezent. Z serca gorąco polecam i zachęcam do przeczytania. 

czwartek, 7 listopada 2019

Anna Zamojska "Nigdy więcej"


Wydawnictwo Insignis
data wydania 2019
stron 178
ISBN 978-83-6636-016-7


Wilk zamiast owczej skóry czasem przywdziewa sutannę



Kiedy rozpoczynałam czytanie książki „Nigdy więcej”, wiedziałam, że będzie to trudna, bolesna i wstrząsająca lektura. Wydawało mi się, że ten niezbyt gruby tytuł przeczytam w jedno popołudnie. Tak się jednak nie stało i nie liczba stron o tym zadecydowała, ale treść, która powaliła mnie na kolana, doprowadziła do płaczu i narodzin jeszcze mocniejszego buntu wobec krzywdy wyrządzanej dzieciom przez pedofilów. Z pewnością jest to publikacja dla ludzi o mocnych nerwach, którzy są w stanie zagłębić się w literacką spowiedź czternastoletniej dziewczyny, przeżyć razem z nią jej dramat i przejść wyzwalającą drogę od bolesnych doświadczeń ku spokojnej i lepszej przyszłości.
W przypadku Ani wszystko odbyło się książkowo. Jej oprawca nie od razu brutalnie przystąpił do swego dzieła. Najpierw zbudował pewną otoczkę, stworzył klimat idealny dla rozpanoszenia swoich macek. Był postacią poważaną i szanowaną. W niewielkiej miejscowości ceniono go i lubiano. Także w domu Ani, w którym bywał gościem. Katolicka rodzina cieszyła się z odwiedzin proboszcza. Rodzice nastolatki nie podejrzewali, że to preludium do tragedii, która omal nie zniszczyła życia ich córce. A duchowny powoli, bardzo systematycznie przekonywał Anię, że jest wspaniała, wartościowa i wyjątkowa. Wmawiał jej, że zasługuje na to, co najlepsze. Powoli otaczał ją pajęczyną brudu, by od słów przejść do czynów. A wszystko miało być ich osobistą tajemnicą. Z każdym dniem życie dziewczyny stawało się coraz bardziej dramatycznym koszmarem. Jak jej się wydawało, sytuacją bez wyjścia.
Wobec treści tej książki nie można przejść obojętnie. Na każdym bez wyjątku zrobi ona ogromne wrażenie dzięki wstrząsającej i bardzo szczerej relacji. Bez znieczulenia i żadnej taryfy ulgowej przeżywamy trudne chwile z Anią. Jej życie za sprawą jednego człowieka, który okazuje się potworem, zmienia się w piekło. Ania opuszcza się w nauce, zamyka w sobie, traci radość życia i wiarę, w której duchu była wychowywana od dziecka. Wszystkie wartości, jakie jej wpajano, tracą sens. Jej oprawca, mimo jej protestów, krzywdzi ją bez wyrzutów sumienia, w imię swojej chorej obsesji. Podczas czytania non stop ocierałam łzy, cierpiąc wraz nastolatką, która niczym nie zawiniwszy, musiała przejść gehennę. Z oczu kapały łzy, a w kieszeni otwierał się nóż. Nóż za sprawą postępowania osoby, od której – nic dziwnego – wszyscy wymagają nienagannej postawy moralnej, ale i za sprawą tego, że przez wiele lat setki dzieci nie miały jak i gdzie szukać pomocy, a problem był tematem tabu i zamiatano go pod dywan.
Ania na szczęście otrzymała wsparcie i pomocną dłoń. Zdrowienie jej duszy było jednak procesem długotrwałym i bardzo trudnym. Długo bolało, długo krwawiły rany zadane z wyjątkowym okrucieństwem.
Ten tytuł wywołuje masę emocji: złość, bezsilność, współczucie wobec pokrzywdzonej. Uświadamia powagę problemu i jego wpływ na życie młodej osoby, która wiele doświadcza. Trudno opisać wszelkie uczucia, jakie towarzyszą w trakcie czytania i po lekturze „Nigdy więcej”. Ta historia przynosi też nadzieję, że nawet z tak głębokiej otchłani jest wyjście i że każde zło można pokonać, choć nie jest to łatwe. Oby ta opowieść trafiła do wszystkich osób, którym będzie w stanie dodać otuchy i pomoże w trudnej sytuacji.


środa, 6 listopada 2019

Anna Łajkowska "Szepty gwiazd"


Wydawnictwo Dragon
data wydania 2019
stron 352
ISBN 978-83-8172-097-7

Święta świętami, a życie życiem

W tym roku, jak w poprzednich latach Wydawcy przygotowali w swojej ofercie wiele książek otulonych klimatem świąt Bożego Narodzenia. Większość Autorów kreśli takie książki w sposób słodki, polukrowany, romantyczny, sentymentalny. Happy end jest w większości z nich wręcz gwarantowany, wszystko kończy się dobrze dzięki magii czasu, który ma ponoć wyjątkową moc. 
O ile papier wiele przyjmie, o tyle w życiu różowo zwykle nie jest. I to nie tak, że drażnią mnie te happyendowe powieści, ale miałam odczucie, że potrzebna jest też książka bardziej pełna realności, bardziej bliska otaczającej nas rzeczywistości której fabuła rozgrywa się właśnie w grudniu. 
Taką lekturę napisała Anna Łajkowska, a ja sięgnęłam po nią jako pierwszą z grona świątecznych tytułów. 

Czy się zawiodłam? Absolutnie nie. Choć ostrzegę tych, którzy szukają odstresowania w literaturze. Ta książka demaskuje oczywistą prawdę, że nie zawsze świąteczny czas jest lekiem na całe zło świata. 
Bohaterowie książki są bardzo różni. Ich życie nie jest bajką. Pełno w nim trudnych wyborów, kłopotów, zakrętów. 
Agata i Jacek byli szczęśliwi, tworzyli rodzinę, doczekali się syna, ale przestali się kochać, przestali być dla siebie najważniejsi. Ona wdała się w romans biurowy, on odszedł i poszukał sobie dziewczynę. 
 Joanna stała się dla Jacka nową partnerką. Mimo zauroczenia żonatym mężczyzną nie czuje się szczęśliwa. Matka wytyka jej nieustannie związek z kimś, kto ma żonę. Ona sama nie wie czy odnajdzie się w roli kolejnej kobiety w życiu pisarza. 
Grażyna jest pełnoetatową mamą, ale chce wrócić do pracy zawodowej. Marzy o dalszej karierze naukowej i łączeniu roli naukowca oraz rodzicielki. 
Jagoda i Witek mają zostać rodzicami po raz drugi. Niestety w trakcie ciąży dowiedzieli się, że ich dziecko może urodzić się chore. W nerwach i stresie czekają na poród, który wyznaczony jest właśnie na drugą połowę grudnia. 
Co ten miesiąc tak naprawdę przyniesie? Czy los podaruje im szczęście czy troski przysłonią świąteczny czas? 

Samo życie. Tak najkrócej określiłabym fabułę tej książki. I to mnie bardzo ujęło. W życiu na wieść, że idą święta problemy nie umykają pod dywan ani nie topią się jak śnieg, gdy przychodzi odwilż. Często świąteczny czas jeszcze bardziej je uwidacznia. Bo na co dzień jakoś to wszystko się toczy w pędzie zwyczajnego życia. Ale przychodzi czas gdy wypada spotkać się na uroczystej kolacji, złożyć życzenia z opłatkiem w ręku, popatrzeć w oczy.

Głównym bohaterom "Szeptów gwiazd" nie jest lekko. Każdy z nich jest nieco zagubiony, ma swoje dylematy, swoje wahania i musi sprostać pewnym sprawom, zdecydować w którą stronę w życiu iść. Ich sprawy są bardzo zwyczajne, ich problemy powszechne. A oni sami przypominają normalnych, szarych ludzi, którzy są tacy sami jak my. Każda ze stworzonych przez Annę Łakowską postaci stała mi się bliska. Autorka ukazała je bardzo obiektywnie. Nie łajała nikogo, nie gloryfikowała, nie wynosiła na piedestał, ani nie wieszała na nikim psów. Bohaterowie są z krwi i kości. Mają swoje wady i zalety. Z tego powodu łatwo poczuć do nich sympatię, łatwo się z nimi identyfikować, łatwo stają się bliscy. Autorka uciekła też od schematu czerni i bieli. Nic w tej książce nie jest ani dobre ani złe. Wszystko jest takie, jak w życiu. Niekiedy trudne do oceny, która wymaga upływu czasu i dystansu. Moim zdaniem autentyczność jest największym walorem tej historii, która bardzo szybko mnie zainteresowała. Autorka wykroczyła poza pewne schematy i to wyszło tej książce jak najbardziej na dobre. 

Tę powieść czytało mi się po prostu świetnie. Jest ona refleksyjna, odważnie porusza wiele tematów, daje do myślenia nad sensem wielu ważnych spraw, które decydują o naszym szczęściu. Jeśli nudzą Was książki w typie bajkowym to śmiało możecie sięgnąć po ten tytuł. Tu nie znajdziecie sielanki, a ciekawe ludzkie losy. Warto zatopić się w treści "Szeptów gwiazd". Polecam szczególnie wymagającym czytelnikom. 

wtorek, 5 listopada 2019

Elżbieta Piętak, Dariusz Piętak "Lhotse '89. Ostatnia wyprawa Jerzego Kukuczki"



Wydawnictwo National Geographic
data wydania 2019
stron 272
ISBN 978-83-8053-515-2

To nie tak miało być

Jerzy Kukuczka był pierwszym Polakiem i drugim Europejczykiem, który włożył na swoją głowę Koronę Himalajów i Karakorum. Wprawdzie przegrał wyścig o palmę pierwszeństwa z Reinholdem Messnerem, ale został – podobnie jak on – niekwestionowanym królem ośmiotysięcznych kolosów. Wielu spośród tych, którzy obserwowali te zmagania, zastanawiało się, co dalej z górską karierą mającego beskidzkie korzenie wspinacza, który udowodnił, że jest postacią wybitną. Pojawiały się głosy, że skoro zdobył wszystko, powinien odpuścić. Zwolnić i nie podejmować ryzyka w doborze celów i ścian. Jerzy, zwany przez przyjaciół Kukusiem, pokazał, że nie chodził w najwyższe góry dla statystyk. Czynił to z miłości i wielkiej pasji, a liczby były tylko tłem. Nikt nie przypuszczał, że wyprawa na Lhotse z 1989 roku będzie jego ostatnią podróżą w góry.
W wyprawie, w czasie której miała zostać poskromiona południowa ściana czwartego co do wysokości ośmiotysięcznika, w ataku szczytowym Jerzemu Kukuczce partnerował Ryszard Pawłowski.
Elżbieta Piętak, dziennikarka i producentka telewizyjna, otrzymała propozycję zrealizowania filmu dokumentalnego. Miała zająć się też promocją ekspedycji i pisaniem artykułów. Z tej okazji oczywiście skorzystała, bo przecież komu jak komu, ale „Kukuczce się nie odmawia”. Spod jej pióra wyszedł dziennik wyprawy, który stanowi fundament i główną część książki wydanej jesienią tego roku przez wydawnictwo National Geographic.
„Lhotse ‘89” to książka wyróżniająca się na górskiej półce. Jej autorka nie jest profesjonalną himalaistką, nie jest osobą, która umie zakładać poręczówki, wkręcać w lód śruby i która ma na koncie zdobyte nepalskie czy pakistańskie szczyty. Góry są jej pasją, zna ich specyfikę i interesuje się tematyką wspinaczki. Dlatego też jej relacja jest bardzo dobra i świetnie obrazuje klimat wyprawy, życie w bazie, atmosferę wśród uczestników. Z zapisanych pod szczytem Lhotse słów wyłaniają się ciekawe sylwetki ludzi, na których tle wyróżnia się postać Kukuczki.
Elżbieta Piętak plastycznie opisuje emocje i wrażenia z każdego dnia w górach. A dni te były bardzo różne. Miały smak małych i większych sukcesów, porażek i odczuwania dominujących sił natury. Nastroje też zmieniały się jak pogoda. Wszyscy zgodnie trzymali kciuki i pracowali na sukces, którego niestety nie było. Na jego miejscu pojawiła się tragedia, która wszystkimi wstrząsnęła do głębi. Góry okazały się bezlitosne i nieczułe na doświadczenie. Co zawiodło? Gdzie popełniono błąd? Na szczęście autorka nie pokusiła się o ocenę sytuacji. Nie szukała przyczyn i nie wysnuwała teorii. Swoimi zapiskami pozwoliła odczuć to groźne i zaborcze oblicze gór, które czasem każą płacić wspinaczom chcącym postawić stopę na ich szczytach najwyższą cenę.
Tytuł czyta się wyjątkowo. Bo z jednej strony jest piękno eksploracji, radość z obcowania z naturą i zadowolenie z realizacji marzeń, zaś z drugiej pulsuje świadomość zbliżającego się nieszczęścia i końca życiowej drogi tak wybitnego wspinacza.
W trakcie czytania pojawia się wiele emocji, nasuwa się sporo refleksji o sens zdobywania gór, narażania życia w imię pasji. Ta publikacja to hołd wobec światowej sławy wspinacza, jakim był Kukuczka, i świadectwo dla potomnych o człowieku, który kochał góry do końca.
Książka jest starannie wydana, a tekst uzupełniają liczne fotografie. Obowiązkowa pozycja w biblioteczce każdego, kto pasjonuje się górami i lekturami o nich.

wtorek, 29 października 2019

Magdalena Wolińska-Riedi "Kobieta w Watykanie"



Wydawnictwo Znak
data wydania 2019
stron 400
ISBN 978-83-2405-900-3

Adres: Watykan



Watykan to najmniejsze państwo świata, które jest monarchią elekcyjną, a którego głową jest Ojciec Święty dzierżący klucze Świętego Piotra. Naturalne wydaje się, że w Watykanie mieszkają kardynałowie, biskupi, księża i osoby konsekrowane. Zakonnice pełniące przeróżną posługę. Ale świeckie kobiety? Okazuje się, że takim adresem szczyci się kilkadziesiąt pań, które w większości są żonami członków Gwardii Szwajcarskiej. Wśród nich są trzy Polki. Jedna z nich o życiu i mieszkaniu na watykańskiej ziemi napisała ciekawą książkę, którą będę starała się wam zarekomendować i namówić do jej przeczytania.
Magdalena Wolińska-Riedi jest znana z ekranu telewizora. Od 2014 roku jest korespondentką Telewizji Polskiej w Watykanie i Rzymie. Jest lingwistką, tłumaczką, dziennikarką i producentką ponad 20 filmów dokumentalnych. Prywatnie jest żoną i mamą dwóch córek. Sąsiadką trzech papieży. Mieszkała 2 lata niedaleko Jana Pawła II, u schyłku jego pontyfikatu. Sąsiadowała z Benedyktem XVI za czasów jego papiestwa i po abdykacji. Mieszkała w pobliżu obecnie dzierżącego tytuł biskupa Rzymu Franciszka. Miała okazję poznać od kulis funkcjonowanie państwa, które jest inne niż wszystkie pozostałe na świecie.

Konsekwencją powyższych faktów jest niezwykła książka, która zabierze nas do świata znanego nielicznym.Tytuł bardzo ciekawie ujmuje specyfikę Watykanu. Z jednej strony to wyjątkowy teren dla katolików, siedziba papieża, niezwykle ciekawe turystycznie miejsce, nadzwyczajny punkt na mapie pielgrzymów z całego świata, a z drugiej to małe terytorium, które dla nielicznych jest ojczyzną, w której się mieszka i pracuje, spaceruje, robi zakupy, odpoczywa, wychowuje dzieci i spotyka z sąsiadami. Idąc po bułki, można zobaczyć papieża i jego gości i być świadkiem niecodziennych zdarzeń. Watykan urzeka pod wieloma względami. Tradycją, świętością, historią, architekturą. W godzinach nocnych i wieczornych jest enklawą ciszy i spokoju, co tak bardzo różni go od Rzymu, który wiecznie tętni życiem i nie zasypia.

Życie u boku papieża ma swoje plusy i minusy, choć tych ostatnich jest bardzo, bardzo mało. Mając status rezydenta Watykanu, można odczuć zdecydowanie co innego, niż mieszkając w Rzymie. Autorka o prawie dwudziestu latach za Spiżową Bramą pisze ciekawie i z pasją. Łatwo wyczuć, że był to dla niej czas wyjątkowy i szczególny. Za murami Watykanu bowiem dotyka się rzeczywistości bardziej duchowej, gdzie tradycja znaczy o wiele więcej niż w świeckim świecie. Jednak i tam, za sprawą kolejnych następców Świętego Piotra, zachodzą pewne – czasem radykalne – zmiany. Pani Magdalena porównuje trzy ostatnie pontyfikaty. Pokazuje, co ulega metamorfozie i reformom. Wskazuje, że każdy z papieży to inny człowiek, inna osobowość, inny charakter. I choć łączy ich ta sama wiara i te same idee, to swoją misję realizowali w sposób dość odmienny.

Z książki dowiemy się wiele ciekawostek o wychowaniu dzieci w Watykanie, o pozycji kobiet w tym państwie, o panującym systemie prawnym i watykańskich bramach. Poznamy też letnią rezydencję papieską i dowiemy się, jak za Spiżową Bramą robi się zakupy, jak żyje się w państwie kościelnym, które jest inne od świeckiego.

Książkę pochłonęłam z ciekawością. Cudownie było mieć tak wspaniałą przewodniczkę, która – oprócz przedstawienia teorii, faktów historycznych i statystyk – swoją relację urozmaiciła własnymi przeżyciami. Książka jest napisana w sposób przejrzysty, lekki i nie ma w niej sztucznego patosu. Czyta się ją dobrze i bez trudności. Nie bądźcie zdziwieni, gdy po jej lekturze zapragniecie spędzić urlop, zwiedzając tę enklawę położoną na terytorium Włoch.


sobota, 26 października 2019

Joanna Jax "Białe róże z Petersburga"


Wydawnictwo Videograf
data wydania 2019
stron 464
ISBN 978-83-7835-735-3

Tylko śmierć zmienia wszystko raz na zawsze



Joanna Jax to pisarka, w której twórczości jestem zakochana na zabój i na zawsze. Spod jej pióra wychodzą wybitne i fenomenalne książki z historią w tle. Sięgając po jej kolejne powieści, doskonale wiem, czego się spodziewać. Mam gwarancję, że będzie to literatura najwyższych lotów, która bezgranicznie zachwyci i na pewno nie rozczaruje. Rozpoczynając czytanie, pochłaniając pierwszą stronę, przepadam dla otaczającego mnie świata i nic nie jest mnie w stanie wyrwać z lektury. Ten schemat sprawdził się po raz kolejny, gdy zagłębiłam się w „Białe róże z Petersburga”.
Tym razem z autorką „Milczenia aniołów” przenosimy się do początku XX wieku i carskiej Rosji u schyłku panowania dynastii Romanowów. W Petersburgu, w dwóch różnych światach, żyją kobieta i mężczyzna. On nazywa się Aleksander Oboleński i pochodzi z bogatej, arystokratycznej rodziny. Jego dzieciństwo i młodość upłynęły w szczęściu i dostatku pod okiem kochających rodziców i starszej siostry. Ona zna smak biedy. Elena Woronina jest córką lekarza, który zamiast zapewnić byt swoim dzieciom i żonie, oddaje się we władanie wódce. Pije na umór i znęca się nad rodziną. Do mieszkania Woroninów wprowadza się bieda. By utrzymać dzieci i siebie, matka Leny podejmuje pracę jako kwiaciarka. Po śmierci kobiety Lena opuszcza ojca i musi zaopiekować się bratem. Na swej drodze spotyka anioła, który ratuje życie rannego Miszy. Jest nim właśnie Aleksander. Między Oboleńskim a Woroniną rodzi się uczucie, o którym można powiedzieć tylko jedno. To wielka, prawdziwa miłość.
„Białe róże z Petersburga” to poruszająca, mocno chwytająca za serce opowieść o miłości, która przetrwa wszystko i pokona każdą przeszkodę. Niestraszna jej wojna, rewolucja czy mezalians. Przyszło jej się narodzić w trudnym momencie. Wielokrotnie los rzucał zakochanej parze pod nogi ogromne przeszkody. Lenie i Aleksandrowi nieraz przyszło walczyć o swoje szczęście i wspólną przyszłość. Ta walka wydawała się niekiedy bezsensowna i zbyt ciężka. Czytając o perypetiach tej pary, wielokrotnie uroniłam łzy. Na kartach książki chwile szczęścia przeplatały się z godzinami smutku, żałoby i rozpaczy.
Najnowszą powieść Joanny Jax od pierwszej strony czytało mi się fenomenalnie. Chłonęłam ją z wielką przyjemnością aż po ostatnie zdanie, a autorka do końca świetnie budowała napięcie. Ta powieść tętni oceanem emocji. Jest wybitnie napisana, przemyślana i dopracowana. Jej fabuła niesie przesłanie, że póki trwa życie, póki bije serce, wszystko jest możliwe. Dopiero śmierć zmienia wszystko nieodwracalnie i na zawsze. Póki jej nie ma, nieustannie i bezwzględnie trzeba walczyć o uczucie i spełnienie marzeń.
Postaci, które poznałam na kartach tego tytułu, są doskonale wykreowane. Jedne z nich momentalnie obdarzyłam sympatią, jak Lenę, wobec innych (Iwana czy Anny) miałam mieszane uczucia. Powieść ma bardzo wiele atutów. Jest porywająca i tak bardzo wyjątkowa, że trudno o niej zapomnieć po skończeniu lektury. Myśli mimowolnie wracają do jej treści i opisanych zdarzeń. To pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika zniewalających historii obyczajowych z bogatym tłem historycznym. Gorąco rekomenduję ją na długie jesienne i zimowe wieczory. To tytuł na miarę takiego dzieła, jak „Anna Karenina”.


czwartek, 24 października 2019

Patrycja Strzałkowska "Niemoralne decyzje"



Wydawnictwo Pascal
data wydania 2019
stron 400
ISBN 978-83-8103-524-8

Ta powieść to emocjonalna petarda!

To już czwarta książka w dorobku Patrycji Strzałkowskiej. Czytając dwie wydane wcześniej powieści miałam pewne wyobrażenie czego spodziewać się po kolejnej lekturze pióra tej Autorki. A jednak, to było mocne i spore zaskoczenie. Bo ta powieść to prawdziwa emocjonalna petarda. Tu nie ma zbyt wiele postaci, tu nie ma zbyt wielu poplątanych wątków i mocno rozbudowanej fabuły. Tu jest za to jedna konkretna bohaterka. Młoda kobieta o której zdecydowanie nie można powiedzieć, że to grzeczna dziewczynka. Ba, to kobieta z piekła rodem, która ma mocny charakter i niejedno oblicze. 

Gdy się urodziła rodzice nadali jej imię Teresa. Dorastała w dostatku, miała wszystko co chciała, ale … jej dzieciństwo nie było szczęśliwe, a dom nie był ciepły. Matka zdradzała ojca, a córka żyła niczym roślinka w dzikim ogrodzie. Zdana sama na siebie. Emocjonalnie zaniedbana. Gdy dorosła wybrała studia i mieszkanie we Wrocławiu. Luksusowe locum i brak trosk finansowych Leila miała za coś oczywistego. Zmiana imienia miała być wstępem do życia po swojemu. I tak żyła. Bawiła się, brała życie lekko, czerpała z niego pełnymi garściami. W jej życiu było miejsce na szaleństwo, zabawę i decyzje, które nie zawsze były moralne. Ale przyszedł czas gdy Leila zamarzyła o normalnym związku na długą metę opartym nie tylko na szalonym seksie i pożądaniu. Zamarzyła o prawdziwym uczuciu, oświadczynach, ślubie i byciu dla kogoś jedyną mieszkanką jego serca. W jej życiu, a konkretniej gabinecie pojawił się idealny mężczyzna, która pasował do roli narzeczonego i męża. Czy było jak w bajce? Szczęśliwie, słodko i dozgonnie? Czy przeszłość nie stanęła Bartkowi i jego wybrance na drodze do szczęścia? Czy zabiły kościelne dzwony? 
Koniecznie weźcie książkę do ręki, bo takiego romansu i erotyku jeszcze nie czytaliście!!!

Tytuł okazał się bardzo wciągający. Od samego początku ta historia czytała się wręcz sama. Mając czytelniczego nosa czułam, że będzie zaskakująco i mrocznie, tajemniczo …. Było o wiele bardziej. A zakończenie wręcz wbiło mnie w fotel. Miałam pewne wyobrażenie jak ta powieść się skończy, ale się myliłam. Autorka inaczej niż przypuszczałam poprowadziła akcję i rozdała karty. 
Oprócz zakończenia atutem książki jest postać Leili. Kobiety, która jest niczym kameleon. Jej postać przyciąga niczym magnes. Leila jest nieobliczalna, ma nieprzewidywalny charakter, ma wiele masek, która zakłada i ściąga. 
Dobrze napisane są sceny erotyczne. Sama lektura to nie typowa książka lekka i łatwa. Bo treść ma w sobie pewien przekaz. Z jednej strony jest pokazana toksyczna relacja między mężczyzną i kobietą, z drugiej mroczny charakter, który stać na wszystko. 
Tytuł robi wrażenie, nie jest tuzinkowy, nie jest dublem i nie jest podobny do innych książek Patrycji Strzałkowskiej. Polecam lekturę zwłaszcza tym, którzy lubią nieprzewidywalne fabuły i czarne charaktery bohaterów. Czytając miałam wrażenie, że siedzę w literackim rollercosterze. To była mocna jazda bez trzymanki. 

poniedziałek, 21 października 2019

Ewa Formella "Dziewczy z Ogrodu Rozkoszy"


Wydawnictwo Replika
data wydania 2019
stron 320
ISBN 978-83-66217-59-1

Powieść, która obala pewne mity

Ewa Formella mocno mnie zaskoczyła swoją najnowszą książką. Na jej bohaterki wybrała kobiety, które zajmują się specyficzną profesją. Mówią o niej, że to najstarszy zawód na świecie. Ludzie dziwnie, niekiedy z oburzeniem i zgorszeniem patrzą na panie się nim parające. Pada grad złych, niekiedy wulgarnych słów, wyzwiska, itd. Ewa Formella podeszła do tematyki i kobiet pracujących w luksusowym domu rozkoszy w sposób niezwykle zwyczajny, normalny. Jak do osób, które nie zajmują się niczym wyjątkowym czy budzącym zgorszenie. 

Ogród Rozkoszy to miejsce dla posiadaczy pokaźnych portfeli. Tu wszystko jest luksusowe, zmysłowe, eleganckie. Każda z pracujących tu piękności nosi pseudonim będący nazwą kwiatu. Jednym z nich jest Lawenda, której historię poznajemy na kartach powieści. Właścicielką pensjonatu zaś jest dojrzała kobieta zwana Magnolią. 
Losy tych dwóch bohaterek są osią fabuły, której akcja rozgrywa się na przestrzeni pięćdziesięciu lat w Trójmieście. 
Autorka pokazuje życie dwóch kobiet, które z jednej strony nie mają trosk finansowych, stać je na życie w luksusie, drogie kosmetyki, modne ubrania i piękną biżuterię, a z drugiej nie różnią się od milionów pań na całym świecie. Mają więc te same marzenia. Chcą być kochane, chcą mieć kogoś bliskiego, na kogo będą mogły zawsze liczyć. Niestety, muszą żyć w samotności, której nie osładza bogactwo. Dotyka ich krytyka i pogarda, raniące spojrzenia i ostracyzm. Gdy je bliżej poznamy okazuje się, że … No właśnie, tu pozwolę zamilczeć byście z jeszcze większą ciekawością zajrzeli do książki, która z pewnością Was zaskoczy. Opowie ciekawą historię pełną blasków i cieni, pełną prawdziwego życia, chwil szczęścia i smutku, dramatów i radości. 

Z pewnością jest to powieść bardzo tajemnicza, która kryje w sobie wiele niespodzianek. Nie ominie Was wiele zawirowań i z pewnością doznacie zaskoczenia. Treść niesie w sobie ogromny jak na książkę obyczajową poziom emocji. I  co jest dla mnie wielkim atutem możecie oceniać w trakcie czytania bohaterki, ale w miarę im bardziej będziecie je poznawać tym Wasza ocena może się zmieniać. Bo nic tak nie myli jak pozory.

Autorka bardzo ciekawie podeszła do dość trudnego tematu. Napisała w sposób nieszablonowy. Odrzuciła morze mitów odnośnie prostytucji i płatnej miłości. Udowodniła, że każdy zasługuje na kolejną szansę, że błędy popełnione mogą być wybaczone. Nigdy nie jest za późno na zgodę, na naprawę najtrudniejszych relacji. Okładka książki jest bardzo romantyczna. Treść nie jest absolutnie sielankowa i słodka. 
Polecam Wam tej tytuł który zdecydowanie wyróżnia się oryginalnością na obyczajowej półce pióra polskich pisarek. Życzę pasjonującej lektury i wielu ekscytujących chwil z tą książką.