Jesień to pora, kiedy szczególnie potrzebujemy ciepła. Zatem przydadzą się ciepłe ubrania, kocyki, gorąca herbatka i kawa oraz rozgrzewające książki. Takie lektury, które otulą nas swoim klimatem, optymizmem, które dodadzą wiary w dobro mieszkające w ludzkich duszach. Z pewnością taką powieścią jest tytuł napisany przez Zofię Ossowską „Pensjonat Samotnych Serc”.
Akcja rozgrywa się na Mazurach. W okolicy jednego z jezior stoi pewien stary dom. Jego gospodynią jest pani Wiesia. Wdowa, która po śmierci męża postanowiła stworzyć niezwykłe miejsce. Jedyne w swoim rodzaju, które ma być niczym „szpital” dla złamanych, zranionych, samotnych serc, które mają tam dojść do siebie. Wyzdrowieć, zapomnieć o doznanych krzywdach, naładować akumulatory i odfrunąć ku szczęściu. Goście mogą liczyć na piękne krajobrazy, cudowną, serdeczną i domową atmosferę, znalezienie pokrewnej duszy i powierniczki w osobie Wiesławy oraz pyszną szarlotkę w dwóch wariantach. Pewnego dnia do tego miejsca trafia Matylda Jaśmin. Młoda kobieta robiąca karierę w korporacji, którą życie do tej pory niestety nie rozpieszczało. Matylda ma za sobą straconą w imię odpowiedzialności pierwszą miłość, po której wplątała się w małżeństwo. Niestety okazało się ono potworną pułapką i toksycznym związkiem. Mąż, który ślubował miłość, uczciwość i wierność okazał się tyranem, alkoholikiem i psychicznym oraz fizycznym dręczycielem. Wojtek zabrał kobiecie radość życia i poczucie własnej wartości. Strapiona codziennością, przybita poronieniami Matylda trafiła pod skrzydła gospodyni, która też wiele przeszła i spotkała jej syna, w którego sercu tkwił bardzo bolesny cierń. Czy w takiej sytuacji możliwe jest jeszcze wyjście na prostą? Zaczęcie wszystkiego od nowa i nabranie wiatru w skrzydła? Czy można naprawić złamane serce? A jeśli tak, to jaka jest na to recepta?
Od wielu lat zaczytuję się w powieściach obyczajowych naszych rodzimych pisarek. Sięgam zarówno po kolejne tytuły ulubionych i znanych autorek, jak i po książki debiutanckie otwierające drogę do literackiej kariery. Mogę powiedzieć z ręką na sercu, że nie pamiętam by jakakolwiek publikacja z tego gatunku literackiego, tak mocno chwyciła mnie za serce, jak najnowsza powieść Zofii Ossowskiej. Od samego początku uznałam, że za sprawą czytania trafiłam do wyjątkowego miejsca i poznałam nietuzinkowych bohaterów. Mężczyznę i kobietę, którzy na własnej skórze odczuli, co to nieszczęśliwa, wyniszczająca miłość. Ich historie są całkowicie odmienne i różne, ale oboje doznają tego samego — bólu i cierpienia. Zostają zranieni, choć nie zawinili. Ich dobre intencje los miał za nic. Po takiej dawce zła oboje muszą powstać z kolan i od nowa ułożyć sobie przyszłość. Czy to jest możliwe?
Autorka przepięknie nakreśliła dwie ciekawe historie, które w lekturze umiejętnie ze sobą splotła i połączyła. Czytając, ma się wrażenie rzeczywistego funkcjonowania w fabule i kontaktu z bohaterami. Do czytania przyciąga klimat książki i jej magia. Ta powieść ma w sobie coś przykuwającego, coś kojącego i pozytywnie nastrajającego. Jej lektura uspokaja, odpręża i bardzo mocno wciąga. Zofia Ossowska nie boi podjąć się trudnych tematów i nie lęka się zmierzyć z pokazaniem brudnych stron miłości. Czyni to bardzo naturalnie, plastycznie i otwarcie.
Lektura „Pensjonatu Samotnych Serc” dostarcza wielu emocji i niezapomnianych wrażeń, a powieść będzie miała swoją kontynuację. To z pewnością ucieszy jej fanów. Zakończenie książki wróży bowiem, że w kolejnym tomie wiele będzie się działo, a postaci czeka podjęcie trudnych decyzji, które zaważą na ich przyszłości. Gorąco polecam lekturę tej powieści, która jest naprawdę genialna i zapada na długo w pamięć.
Myślę, że książka spodoba się wielu czytelniczkom. Mnie jednak nie po drodze z tego typu literaturą i nie mam w planach po nią sięgać.
OdpowiedzUsuńChyba coś w moim guście zapowiada się przyjemna lektura.
OdpowiedzUsuń