Wydawnictwo Prószyński
data wydania 2012
stron 352
ISBN 978-83-7839-269-9
Ulotność szcześcia
Sięgając po książkę pióra
Tucker spodziewałam się po treści opisu lektury obyczajowej z
wątkiem sesacyjnym. Właśnie opis wydawcy zasugerował mi, że
fabuła będzie skoncentrowana na fakcie poszukiwania porwanego
pięcioletniego chłopczyka, który pewnego dnia po prostu
znika z przydomowego podwórka i wszelki ślad po nim ginie.
Spodziewłam się zatem sporej dawki sensacji, opisu działań
policji i organów ścigania, błyskotliwych detektywów
a tymczasem...... to wcale nie tak jest skonstruowana ta powieść.
To bardziej lektura zasługująca na miano książki psychologicznej.
Byłam tym nieco zaskoczona i rozczarowana, ale na pocieszenie sama
książka nie jest zła, tylko trochę trudna w odbiorze.
Kyra i David są od dziesięciu lat
małżeństwem. Mają pięcioletniego synka, który jest dla
nich całym światem. Są wobec niego zdecydowanie przewrażliwieni i
nadopiekuńczy. Można śmiało rzecz, że zagłaskują dziecko na
śmierć. Michaelowi nie wolno chodzić do normalnej szkoły, bawić
się z rówieśnikami, samodzielnie spędzać czasu bez nadzoru
mamy lub taty. Ma trzymać się zdrowej diety, unikać fastfoodów,
nie wspinać się na drzewa, przestrzegać drakońskiej higieny
niczym na operacyjnej sali. Kyra i jej małżonek przesadzają.
Tłumaczyć i usprawiedliwać ich może tylko sporo ciężkich
przeżyć z przeszłości. Tym samym robią z życia swego synka
koszmar. Izolacja dziecka to zły pomysł. Z pewnością negatywnie
wpływa na jego świat, poczucie wartości i osobowość. Mimo tak
drakońskich zasad wystarczy chwila nieuwagi i ktoś porywa malca.
Rodzice są przerażeni. Od pierwszej chwili czują się winni temu
co się stało. Poszukiwania prowadzi policja, a pierwszym tropem
jest pewien liścick odnaleziony przed domem. Autorka tymczasem nie
skupia się całkowicie na tymże wątku, ale wprowadza czytelników
w przeszłość swoich bohaterów.
Przeszłość pełną dramatycznych
zdarzeń, bolesnych sekretów, tajemnic ..........
Powieść mnie zaskoczyła. Nadmiarem
emocji, bardzo oryginalnie wykreowanymi postaciami i ich analizą
psychologiczną. Stworzone przez autorkę osoby są dość dziwne.
Mają trudne charaktery na których cieniem kładą się
nieszczęścia z przeszłości : śmierć dziecka, porzucenie przez
matkę, zejście na złą drogę siostry. To powoduję, że Kyra i
David nie potrafią cieszyć się szczęściem zwykłego dnia. Oni
wciąż oczekują co złego się stanie, co bolesnego ich spotka. Są
niczym urządzenia w trybie czuwania, oczekiwania na cios od losu.
Błędna to postawa i do niczego nie prowadzi. Bo co się stało i
tak by się stało. Nie było w tym winy rodziców Michaela.
Autorka przyklaskuje prawdzie, że
nasze życie nie do końca do nas należy, że często na nasz los ma
wpływ szereg niezależnych od nas okoliczności. Nie da się ich
ominąć, nie są to przeszkody możliwe do przeskoczenia. Mając
dziecko należy mieć świadomość, że z chwilą jego narodzin
świat się zmieni i będzie nam już zawsze towarzyszyć lęk o jego
przyszłość, zdrowie, powodzenie, szczęście. Ale nie może być i
tak, że ten lęk zdominuje nasze życie. Będzie rządził naszą
psychiką i poprowadzał do obłędu.
Lisa Trukner ukazuje w swojej powieści
dość osobliwe oblicze rodzicielstwa. Trudna to „profesja”, ale
i niekoniecznie dla kogoś bliskiego musimy być rodzicem, by
troszczyć się o jego życie. Wystarczy być siostrą jak Kyra.
„Kruche szczeście” to lektura wymagająca i wcale niełatwa w
odbiorze. Doskonale ukazuje skomplikowaną naturę ludzkiej psychiki.
Nie brak w niej sporej dawki emocji, ale brakuje moim zdaniem
szczypty sensacji, dreszczyku emocji. Większego tempa akcji.
Dodatkowo próżno szukać w powieści chronologii, bo akcja
biegnie do przodu i cofa się wstecz wielokrotnie. Idealna powieść
dla osób wrażliwych, rodziców i miłośników
książek Jodi Picoult.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję księgarni Matras.
U mnie ładują się zdjęcia z picasa. Spróbuj może w ten sposób. :)
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńZapraszam na konkurs!
Do wygrania hit ostatnich tygodni: książka "Ostatnia spowiedź" :)
Książkę chyba warta przeczytać "ku przestrodze".
OdpowiedzUsuńSama znam dziecko, które wychowywane jest pod kloszem. Dziewczyna ma 12 lat, a nigdy nie była sama w domu (choć chodzi do szkoły na przeciwko ulicy to zawsze z mamą!). Nie potrafi zrobić sobie herbaty itd... koszmar.
Widzę jak rodzice ją krzywdzą, ale co mam zrobić? Przecież nie jest zaniedbywana...