Wydawnictwo Nasza Księgarnia
data wydania 2013
stron 288
ISBN 978-83-1012-420-3
A jednak! Życie czasem bajką bywa!
Myślałam, że sięgam po lekkie babskie czytadło. Byłam przekonana, że to
będzie przyjemna lektura. Nie miałam pojęcia, że przeczytam bajkę dla dużych
dziewczynek. A taką wyrośniętą dziewczynką to ja właśnie jestem. I nadal jak w
dzieciństwie lubię bajki.
Opis z okładki jest raczej smutny. Agnieszka, która woli być nazywana Jagą
jest dorosłą kobietą, wykształconą i zapracowaną. Ma za sobą małżeństwo z
filozofem i rozwód. Pracuje w korporacji, jak sama mówi o sobie:
jest
korposzczurem i dobrze jej z tym. W firmie ma ugruntowaną pozycję, ale nie
spoczywa na laurach i stale na swój sukces pracuje. Ten marsz na szczyt przerywa
omdlenie. Zwyczajne wydawałoby się zasłabnięcie po wysiłku, ale pewien profesor
medycyny nagle ma bardzo smutne wieści. Jaga po prostu umiera. W jej mózgu
rozwija się glejak, na którego nie ma ratunku. Pozostaje klika miesięcy życia.
Po takiej diagnozie następuje bunt, niedowierzanie i ucieczka. Totalne
zamknięcie za sobą drzwi. Zaszycie się na zabitej deskami prowincji, w starym
domku nieżyjących dziadków. I czekanie na koniec.
Prowincja to popularny temat babskich czytadeł. Tym razem jednak autorka
pokazuje ją w sposób mi do tej pory nieznany i bajkowy. Świat, do którego
wkracza główna bohaterka to przeciwieństwo wielkomiejskiej dżungli. Na Roztoczu
jest cicho i słychać odgłosy przyrody. Cykają świerszcze, szumią drzewa, pachnie
trawa. Choć stary dom jest bez jakichkolwiek wygód to dobrze się w nim mieszka.
Chleb z tyrolską smakuje jak ambrozja, kubek herbaty cudownie leży w dłoni i
można patrzeć na piękne zachody słońca. Na dodatek pojawiają się gadające
zwierzaki – pies, kot i mysz.
Prowincjonalna rzeczywistość nie jest wprawdzie sielankowa, ale bardzo
ciepła, swojska i taka zwyczajna. Tylko ta zwyczajność bywa tajemnicza i
nieprzewidywalna. Lubiących czytać o porywach serca uspokoję, że nie brak i
wątku miłosnego. Ta mieszanka sprawia, że powieść czyta się z ciekawością i
bardzo szybko. Na mojej twarzy podczas lektury dość często pojawiało się
zdziwienie, ale i nie brakło w oku łezki. Książka jest też okraszona humorem i
elementami prosto z bajki. Dzięki temu wytwarza się niepowtarzalny klimat, który
mnie zauroczył.
Wyjazd na prowincję dla Jagi działa jak terapia szokowa. Tu spadają jej z
oczu klapki. Kobieta zaczyna inaczej patrzeć na swoje życie. Ma to miejsce nie
tylko z powodu wyroku jaki usłyszała w lekarskim gabinecie. Prowincja pozwala
złapać oddech i zacząć analizować swoje dotychczasowe życie. Egzystencję, w
której nie brak błędów i sukcesów. Te drugie jednak nie zawsze są słodkie. W
środku bywają puste i przereklamowane. Aga-Jaga zaczyna inaczej patrzeć na
rodzinę, na przyrodniego brata, ale i na swoje zakończone już małżeństwo, które
legło w gruzach jakiś czas temu. Nowy mężczyzna u boku, brak klimatyzacji i
wanny z bąbelkami, palenie drewnem w piecu, pobyt z książką w sadzie sprawiają,
że Aga zmienia się. Ciekawi jej metamorfozy z pewnością sięgną po tę lekturę. A
tych nieprzekonanych będę starała się zachęcić takim atutem jak oryginalny
pomysł na fabułę i wplecione w nią elementy z bajki. Zwierzaki występujące w
powieści są kapitalne. Gadają ludzkim głosem i są mądre. Wygłaszają rewelacyjne
kwestie, których pewnie nie powstydziłby się dobry psychoterapeuta.
Nie żałuję chwil spędzonych przy tej książce, choć dość szybko przewidziałam
jej zakończenie. Oczywiście mogłoby być inne, ale i takie sytuacje się w życiu
zdarzają. Na ogół życie bajką nie bywa, jest brutalne i rzuca kłody pod nogi.
Doświadcza i poniża. Wywołuje łzy i doprowadza do rozpaczy. W myśl zasady jednak
od reguły bywają wyjątki. I taki właśnie wyjątek pojawia się w „Nalewce
zapomnienia”. Wtedy życie bajką jednak bywa. I super!
Książka zrecenzowana dla portalu Lubimy Czytać.