Toksyczna przyjaźń zabija niczym arszenik
Przyjaźń w niczym nie ustępuje miłości. Może być piękną, cenną i inspirującą więzią pomiędzy ludźmi, ale może mieć też paskudne, wręcz patologiczne oblicze, które jest w stanie wyrządzić wiele złego. Toksyczne przyjaźnie są czymś, czego lepiej w życiu nie zaznać, ale niestety zdarzają się zwłaszcza między kobietami. Ich fundamentem bywa zwykle zazdrość, która potrafi skutecznie zaślepić i zatruć życie nie tylko ofierze.
Najnowsza książka Sonii Rosy nosząca bardzo wymowny tytuł „Manipulantka” traktuje właśnie o niewłaściwym obliczu przyjaźni, która rodzi się między dwoma koleżankami z pracy. Anna i Iwona spotkały się na gruncie zawodowym. Obie znalazły zatrudnienie jako pracownice drogerii Koniczynka. Były w podobnym wieku, miały nastoletnie córki, które samotnie wychowywały, obie przeżyły rozwód i musiały ułożyć swoje życie od nowa. Obu los przykleił etykietkę zdradzonej żony. Wydawać by się mogło, że dzięki temu co przeżyły są w stanie siebie zrozumieć jak nikt inny i nawiązać ze sobą siostrzaną relację. Niestety, życie napisało diametralnie różny scenariusz tej znajomości. Ba, ta zażyłość nigdy nie powinna mieć miejsca, bo w tej relacji pierwsze skrzypce zagrała chorobliwa zazdrość. Anna była tą ładniejszą, bardziej wykształconą, umiejącą zawalczyć o siebie i zwracającą na siebie uwagę swoją urodą i sposobem zachowania. Iwona od początku czuła się gorsza od przyjaciółki, miała więcej kompleksów i mniej ambicji. Jej zaburzenia psychiki były widoczne gołym okiem, ale mimo to Ania pozwoliła jej się zbliżyć do siebie. Za swój błąd zapłaciła słoną cenę, ale i dostała solidną lekcję od życia.
„Manipulantka” to niezwykle mocny thriller psychologiczny, który nie jest książką napisaną w sposób wyrafinowany i elegancki. W fabule powieści najważniejszy jest przekaz, który powinien być dla czytelnika przestrogą. Opisana sytuacja powinna uczulić i uwrażliwić, ostrzec by w pewne podejrzane i mroczne relacje nie wchodzić, by ich unikać i omijać je szerokim łukiem.
Sonia Rosa zasługuje na wielkie brawa za podjęcie trudnego tematu i niesamowite wykreowanie swoich bohaterek, które są niezwykle wyraziste i prawdziwe. Tylko pozornie można je ocenić w aspekcie dobra i zła. Każda z nich ma wady i zalety, każda błądzi i szuka szczęścia, każda musi zmierzyć się z bolesnymi sytuacjami.
Książka nie ma zbyt wartko płynącej akcji, a jednak trudno się od niej oderwać. Czytając czuć napięcie i emocje. Czytelnik ma nieodparte wrażenie, że to tylko cisza przed burzą, że w powietrzu czuć, że zaraz coś drastycznego się stanie. I dokładnie tak jest, a fabuła nie jest pozbawiona zawirowań i niespodzianek.
Mocnym punktem powieści jest zakończenie, które jest niczym emocjonalna petarda. Gdy wydaje się, że już wszystko potoczy się logicznie sytuacja ulega nagłej zmianie, a białe staje się czarne. Tytuł ma podwójnego narratora. Czytelnik śledzi akcję na przemian oczami obu bohaterek. Każda z nich ma nieco inne podejście do życia. Każda z nich potrafi przejść samą siebie.
Wielkim atutem książki jest pomysł Autorki na fabułę. Sonia Rosa zabrała nas do wnętrza babskiego świata i bez upiększeń pokazała na co stać płeć piękną. Refleksja po lekturze jest dość wyrazista i smutna. Tak, my kobiety ulegamy emocjom, zapędzamy się w ślepe uliczki bez wyjścia, zaczynamy zbyt mocno żyć czyimś życiem. Zagubione potrafimy skrzywdzić same siebie bardziej niż cały świat, który nas otacza. Zaślepione negatywnym uczuciem potrafimy zatracić zdolność realnej samooceny i popadamy w paranoje. Staczamy się na dno.
„Manipulantka” napisana jest lekko i przystępnie. Autorka używa potocznego języka, nie skąpi emocji i wyszykowała naprawdę dobry thriller. To świetna lektura, którą trudno odłożyć. Kartki dosłownie przewracają się same. Tytuł idealnie trafił w mój czytelniczy gust. Polecam go bezapelacyjnie.
Mocna, ciekawa i niezwykle piękna powieść. Zdecydowanie warto.
OdpowiedzUsuń