czwartek, 29 sierpnia 2013

Gabriela Gargaś " Trudna miłość"


Wydawnictwo Damidos
data wydania 2013
stron 352
ISBN 978-83-7855-052-5
 
Lekcja miłości i przebaczania
 
Kolejna, trzecia już, powieść Gabrieli Gargaś, autorki utalentowanej i piszącej odważnie o delikatnych sprawach, trafiła w ręce czytelników. Większość z nich to kobiety, bo książki tej autorki to takie babskie czytadła napisane po mistrzowsku. Fanki Pani Gabrysi uspokoję, że najnowsza powieść jest w podobnym stylu i klimacie jak jej dwie poprzedniczki. Czyta się równie wspaniale i z napięciem.
„Trudna miłość” to opowieść o kobiecie dojrzałej, prawie czterdziestoletniej, w której życiu sporo się dzieje. W niedługim czasie przeżywa trzy emocjonalne trzęsienia, które w bardzo znaczący sposób zmieniają jej życie. Natalia od kilkunastu lat jest żoną Wiktora i mamą nastoletniej córki. Po ślubie rezygnuje z pracy urzędniczki w pocztowym okienku i poświęca się wychowaniu dziecka oraz prowadzeniu domu. Jej rodzina ma na czas ugotowany smaczny obiad, posprzątane mieszkanie, wyprane i wyprasowane ubrania. Natalia sprawdza się jako pani domu, ale życie w jednakowym rytmie i obracające się wokół tych samych obowiązków zaczyna ją nudzić. Małżeństwo staje się rutynowym związkiem. Na to wszystko nakłada się pewne spotkanie przy sklepowej półce z makaronami. To tam Natalia poznaje interesującego mężczyznę. Ta znajomość wywiera na jej życie spory wpływ. Żona Wiktora zaczyna częściej myśleć o poznanym mężczyźnie niż ślubnym partnerze. Zakochuje się. I ten związek wpływa chyba też na jej decyzję, by powrócić do życia zawodowego i podjąć pewne wyzwanie. Gdy świat zdaje się uporządkowany, pewnego ranka jeden telefon zmienia cały życie Natalii, który rozsypuje się w proch. Nic już nigdy nie jest takie samo.
„Trudna miłość” to powieść o kobiecie, która przechodzi metamorfozę. Musi, bo tak układa się jej życie. Nikt nie pyta jej o zdanie czy chce tych zmian czy nie. Los sprawia, że Natalia zmuszona jest do wielu wyzwań. Rzeczywistość jej nie rozpieszcza. Dobrze układają się jedynie marzenia związane z pracą, sukces zawodowy przychodzi dość szybko. Ale za to w życiu uczuciowym następują dwie burze. O ile pierwsza z nich wybucha na życzenia Natalii, to druga jest dla niej ogromnym zaskoczeniem. Bohaterce trudno uwierzyć, że to, co się dzieje wokół niej, to nie jest jakiś dziwny film, ale rzeczywistość. Trudna rzeczywistość, z którą się trzeba pogodzić, z którą trzeba sobie poradzić, a taryfa ulgowa nie istnieje.
„Trudna miłość” to książka nie tylko o miłości, ale i o przebaczaniu, które jest konieczne, by uzyskać spokój, by poskładać życiowe klocki od nowa. Będąc na rozdrożu Natalia mogła wybrać inną drogę na przyszłość, inne rozwiązanie, mogła spojrzeć tylko z perspektywy własnego „ja”, zranionej duszy, która nagle otrzymała potworny cios. Natalia wybrała moim zdaniem bardzo trafnie. Trudny wybór okazał się najlepszym rozwiązaniem nie tylko dla niej, ale także jej córki. Autorka na przykładzie swojej bohaterki pokazuje, że i takie ambitne decyzje są w życiu możliwe, ba one nawet się z czasem opłacają i procentują w przyszłości. Wybaczanie to bardzo trudna sztuka. Nie wszyscy są w stanie jej dokonać. Ale warto pracować nad sobą, by kiedyś postąpić szlachetnie i mądrze.
Najnowsza powieść Gabrieli Gargaś to książka warta polecenia i przeczytania. Po jej lekturze zrodzą się pewnie u niejednego czytelnika refleksje nad istotą miłości i potrzebą wybaczania. Książka pełna emocji, którą czyta się jednym tchem. Polecam.
Recenzja napisana dla portalu Lubimy Czytać.
 

piątek, 23 sierpnia 2013

Leah Fleming "Córka kapitana"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania lipiec 2013
stron 592
ISBN 978-83-7839-564-5
 
Ludzkie losy bywają pokręcone
 
Wielu twórców wykorzystało w fabułach swoich książek, filmów czy sztuk teatralnych motyw katastrofy niezatapialnego statku jakim miał być Titanic. Pisarka Leah Fleming również w swojej powieści przypomniała tragiczną kwietniową noc z 1912 roku, kiedy na wodach oceanicznych poszedł na dno piękny statek. Dziewiczy rejs okazał się dla wielu pechowy. Stracili życie, swoich bliskich, swój dobytek. W umysłach tych co przeżyli na zawsze zapisała się tragiczna noc, krzyki tonących i łoskot topiącego się olbrzyma należącego do linii White Star. W trakcie tej tragedii pomiędzy bohaterkami mistrzowskiej powieści "Córka kapitana" nawiązała się niezwykła i dozgonna przyjaźń. Wspaniała relacja narodziła się w trakcie potwornej tragedii. Mocne więzy związały dwie rodziny niczym więzy krwi.
 
W kwietniu 1912 roku na pokład Titanica wsiadły dwie kobiety. May wraz z mężem i roczną córeczką udawała się do Ameryki, do wuja męża, gdzie miała zacząć nowe lepsze życie. Kochająca się para była pełna obaw, ale i nadziei. Na lepszą przyszłość, na stabilizację finansową i na długie spokojne życie. May bała się nowej rzeczywistości, ale nie mogła odebrać bliskim szansy urządzenia się w kraju, gdzie ponoć łatwiej żyć.
Celeste wracała do domu, do męża i synka. Do małżeńskiego piekła, bo pożycie z poślubionym mężczyzną nie należało do chwil szczęścia. Wracała przygnębiona stratą - śmiercią matki. W żałobnej czerni, smutna i porażona bólem nie myślała raczej o wygodach I klasy jaką podróżowała.
Ta noc była koszmarek dla obu. Los sprawił, że znalazły się w jednej szalupie. To był cud dla May pasażerki III klasy. W ręce kobiety kapitan włożył dziecko. May myślała, że to jej córka. Rankiem prawda okazała się szokująca......W czasie koszmarnej nocy narodziła się między ocalonymi kobietami siostrzana więź...........
 
"Córka kapitana" to książka gruba, licząca prawie 600 stron i przepiękna. Brak mi słów, aby wyrazić wszystkie uczucia, by wystarczająco pochwalić powieść wybitną, wzruszającą i taką, która powaliła mnie na kolana. Płakałam, ocierałam łzy i śledziłam losy dwóch dzielnych kobiet, którym życie nie oszczędziło tragicznych przeżyć. Akcja książki rozgrywa się na przestrzeni kilkudziesięciu lat w Europie i Ameryce. Powieść opowiada losy dwóch samotnych matek i ich dzieci. Nie przyszło im żyć w łatwych czasach. Świat zmieniały wojny, kryzys ekonomiczny. W życiu kobiet było wiele bólu, rozczarowań, ale i trwała wyjątkowa relacja. Wspaniała przyjaźń, która osładzała ciosy od losu. May i Celeste wzajemnie się wspierały i walczyły o szczęście, spokój dla siebie i swoich dzieci.
"Córka kapitana" to książka o miłości, nienawiści, przyjaźni, zemście. Autorka wręcz porywa nas z realnego świata w literacką rzeczywistość w której pojawiają się postacie autentycznie żyjące jak "niezatapialna Molly", w której rozgrywa się bolesna historia XX-wiecznego świata. To saga rodzinna, która bardzo, bardzo mi się spodobała i na długo zapadła w pamięć. Czuć w niej zapach toskańskiej wsi, słychać jęk tonącego statku, świszczą wojenne kule. Ale też zakwita się miłość, pojawia się nadzieja, rodzi się nowe życie. Książka Fleming to niezapomniana lektura napisana z rozmachem. Autorka to wielce utalentowana pisarka tworząca wyjątkowe dzieło. Czytałam je jednym tchem, przeżywałam niczym realną rzeczywistość i mocno zaprzyjaźniłam się z dwoma głównymi bohaterkami. Trudno mi było się rozstać z tą powieścią. Ze smutkiem odłożyłam ją na półkę żałując, że to już koniec. Książki takie jak "Córka kapitana" nie powinny mieć końca.
Gorąco i z całego serca polecam.
Moja ocena 111/10.
 
 

wtorek, 20 sierpnia 2013

Karolina Sarna "Ścieżki do domu"

Wydawca Anna Katarzyna Szentak
data wydania 2013
stron 250
ISBN 978-83-936774-0-5
 
Dążąc ku szczęściu
 
 
Dziś notka o książce wyjątkowej. Książce refleksyjnej i z przesłaniem. Książce, która mówi coś o rzeczach, które w zabieganym świecie schodzą gdzieś i może na dalszy plan. A szkoda wielka, bo są istotne. A jednak śmiało zaryzykuję stwierdzenie, że wszyscy ludzie szukają szczęścia. Szukają w swoim świecie, w swoim życiu spokoju ducha, stabilizacji (choć może każdy zdefiniuje ją inaczej), szukają swojego miejsca na ziemskim globie. W cywilizowanym świecie można znaleźć wiele różnych odmian tego co szczęściem zwą. Każdy szuka "swojego szczęścia" - nie wszyscy je znajdują. Życie to dążenie i poszukiwanie. Dążenie czasem do czegoś ulotnego, nietrwałego. Swojego klucza do spełnienia szukają też bohaterowie czterech opowiadań autorstwa Karoliny Sarny wydanych w książce pt. "Ścieżki do domu".
Główne postacie są bardzo różne. Pochodzą z oddalonych od siebie zakątków, dzieli ich wiele, ale łączy jedno. Łączy, choć może nie zdają sobie z tego sprawy. Szukają szczęścia wśród niespokojnego i pełnego zasadzek świata.
Uchodźczyni z Tybetu zostaje zmuszona do porzucenia rodzinnego domu, życia na obczyźnie bez rodziny, bez swojej kultury. W indyjskim klasztorze pozostawia małego synka, który jest owocem miłości do mężczyzny, który zawodzi i oszukuje. Duże brzemię, a jednak matka Carli sobie z nim radzi. Kończy studia, poślubia Francuza, osiedla się w Prowansji. Życie daje jej potem jeszcze jeden solidny kopniak.....
Lekarka z Toronto, kobieta nowoczesna, perfekcyjna, idealna mama i żona - naprawdę czy to tylko pozory? Praca na pustkowiu uczy ją innego spojrzenia na swoje życie, przewartościowania wszystkiego co istotne. Samotność w srogim klimacie uczy ją spokoju, nabrania dystansu, pogodzenia się z tym co nieuniknione.
Wczasy z jogą w górskiej miejscowości, w dość spartańskich warunkach są dla zabieganych młodych ludzi pewną odmiennością, czymś można by rzec egzotycznym. A jednak warto zajrzeć do tego miejsca i spojrzeć na swoje życie nieco inaczej. Bardziej docenić to co się ma i na tym się skupić niż wciąż gonić za tym co niedostępne.
Talent to wiele w życiu młodego człowieka. Ale nikt nie powinien żyć pod dyktando innych. Każdy ma prawo do własnych wyborów życiowych ścieżek i ścieżynek. Tak jak Maciek z Mazur. Cios od losu jest niezwykle ważnym punktem zwrotnym w jego życiu. Błędy da się naprawić.
Cztery historie nie są zbyt długie. Czyta się je szybciutko, ale każda z nich daje do myślenia. Proza powstała w Indiach skłania do głębszej refleksji, do zamyślenia nad sprawami ważnymi, które umykają w codziennym wirze. Życie jest krótkie i warto przeżyć je najpiękniej. Warto też sięgać po tak mądrze napisane książki jak ta Karoliny Sarny. Życie to nie szaleńczy maraton bez końca. Dziękuję Autorce że mi to uświadomiła.
Książkę przeczytałam dzięki  Pani Karolinie Sarnie.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Sherryl Woods "Skrawek nieba"


Wydawnictwo Mira
data wydania 2013
stron 368
ISBN 978-83-238-9074-4
 
"Jedzeniowe" kłopoty
 
Ponownie, po raz drugi dzięki powieści Sherryl Woods zajrzałam do pewnego niewielkiego miasteczka Serenity, gdzie spotkałam się z pewnymi serdecznymi przyjaciółkami. Przez kilka godzin "wpadłam" do ich życia, domów i problemów. Dana Sue stoi tym razem na pierwszym planie. Dojrzała mama, rozwiedziona z mężem właścicielka restauracji ma kłopoty. Można je określić jako "jedzeniowe". Jej nastoletnia córka popada w anoreksję. Problem pojawia się z chwilą rozstania się Dany z mężem. Ronni ją zdradził. Tylko raz. Był to przypadkowy seks z nic właściwie nie znaczącą dla niego kobietą. Ot taki zakazany owoc. Jego żona jednak nie potrafiła wybaczyć mu złamania przysięgi wierności. To fatalnie odbiło się nie tylko na jej córce, ale i sama Dana zaczyna szukać pocieszenia w jedzeniu. I tyje, a niezdrowie odżywianie odbija się na jej zdrowiu. Gdy córka Dany z powodu głodzenia się trafia do szpitala z zaburzeniami pracy serca Dana Sue odkłada dumę do lamusa i dzwoni do byłego męża......................
 
Powieść Woods to oczywiście typowa literatura dla pań. Wbrew pozorom nie jest to słodka historyjka o niczym, ale książka o trzech kobietach, które żyją zwyczajnie. W ich codzienności nie brak trosk, kłopotów i chwil radości. Jest czas na płacz i śmiech. Niebo Dany Sue opanowują dość ciemne chmury. Problemy jej córki to nie przelewki, dziewczynę dotyka poważna choroba. Jej przyczyną są problemy z akceptacją rzeczywistości. Annie nie potrafi pogodzić się z faktem, że jej rodzice się rozstają. Owszem tata zdradził, ale według jej rozumowania winna jest matka, która przytyła. Pewnie dlatego ojciec poszukał sobie inną i zgrabniejszą. Tym torem biegnące myśli nastolatki powodują jadłowstręt. Pani Woods w swojej powieści porusza naprawdę poważny problem, który wiele osób na samym początku może zlekceważyć. Zauważenie go później rodzi poważne kłopoty. "Skrawek nieba" to książka bardzo wzruszająca i przemawiająca do kobiecego wnętrza. Jest napisana bardzo przystępnie, ale nie opowiada o słodkim romansie. To raczej lektura o naprawianiu błędów z przeszłości, o konieczności wybaczania i dawaniu sobie kolejnej szansy. To książka o utracie i odzyskiwaniu na nowo szczęśliwego domu.
Lektura idealnie nadaje się na letni wieczór. W trakcie czytania książka budzi ciekawość i choć można przewidzieć happy end to czyta się ją z przyjemnością i smakiem. To również książka o niezwykłej i potężnej sile kobiecej przyjaźni. W trakcie problemów bezcennej.
Społeczność Serenity to bardzo przyjazne środowisko. W powieści znajdziecie klimat małego miasteczka, który osobiście uwielbiam. Książkę chwalę nie tylko za treść, ale i piękną, ba prześliczną okładkę.
Cóż więcej pisać - zapraszam do Serenity. A jeśli spodoba się Wam w tym miejscu to polecam wcześniej wydaną książkę "Smak nadziei", której recenzję znajdziecie pod linkiem http://cudownyswiatksiazek3.blogspot.com/2013/05/sherryl-woods-smak-nadziei.html
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawcy.
 

czwartek, 15 sierpnia 2013

Izabela Jung "Chuliganka"


Wydawnictwo Czarna Owca
data wydania 2013
stron 288
ISBN 978-83-7554-730-6
 
Wielka miłość czy fatalne zauroczenie????
 
Sięgając po debiutancką powieść Izabeli Jung byłam święcie przekonana, że przeczytam książkę o miłości. Po skończeniu lektury, gdy opadły spore emocje jestem zdecydowana stwierdzić, że to książka raczej o dość fatalnym zauroczeniu. Wielka i dozgonna miłość Polki do Czeczena? Ja tego nie kupię. Nie wierzę, że główna bohaterka zakochała się bez reszty i na amen. Raczej było to długotrwałe zauroczenie. To oczywiście moje zdanie, z którym ci, którzy zagłębią się w tę książkę mogą się nie zgodzić.
Ewa - główna bohaterka (imię od razu jakoś skojarzyło mi się z biblijną pramatką i kusicielką) powinna czuć się kobietą szczęśliwą i spełnioną. Ma męża, dwójkę uroczych dzieci, piękny dom i pokaźne konto. Mąż nie bije, nie pije, nie robi awantur. Ewa nie musi tyrać w pracy i domu. Zawodowo pracuje raczej dla przyjemności i zarabia na przysłowiowe waciki. To mąż jest lokomotywą finansową tej rodziny i wcale żonie na różne zachcianki nie wylicza. A jednak małżeństwo Ewy przeżywa kryzys. Co jest jego przyczyną? Chyba dobrobyt, z którego ponoć też można mieć problemy psychiczne. Ewa czuje się znużona i niespełniona. Na jej miejscu tysiące kobiet piszczałoby z zachwytu i szczęścia, ale ona nie. W jej domu zaczyna się dość pokaźny remont. W skład ekipy remontowej wchodzą obcokrajowcy ze Wschodu. Wśród nich jest pewien Czeczen. Ma na imię Zeliem. Młody, przystojny mężczyzna zawraca Ewie w głowie. Nasza bohaterka zaczyna zachowywać się jak nastolatka. Najpierw chce go uwieść, a potem nie liczy się dla niej już nic tylko szalone spotkania, potajemne randki i dziki seks.
Powieść podobała mi się. Jest napisana ciekawie i oryginalnie. Fabuła przyciąga uwagę. Głównej bohaterki niestety nawet w imię babskiej solidarności nie polubiłam. Nie zrozumiałam ani jej samej, ani motywów jej działania. Dla mnie Ewa to kobieta spragniona romansu, niezaspokojona seksualnie przez męża i niestabilna emocjonalnie. Owszem można się zakochać nawet z obrączką na palcu, ale czy miłość to tylko szalone spotkania? Ewę i Zeliema łączy namiętność, pożądanie i fascynacja. Każde z nich jednak pochodzi z innego świata, z innej bajki. On marzy o powrocie do ojczyzny, ale czy ona byłaby zdolna do wyjazdu z nim? Do życia w islamskim świecie, w którym konflikt zbrojny jest obecny niczym uśpiony wulkan?
„Chuliganka” to dobry debiut. Powieść budzi emocje. Autorka bardzo łatwo wciąga nas do świata dwojga kochanków, którzy są jak ogień i woda. Nie mogą żyć ze sobą, ale i nie mogą bez siebie. Ich związek przypomina zabawę kotka z myszką. To ucieczki i powroty, to próby odnalezienia siebie i ciężar namiętności. Pochwalę Panią Izabelę za doskonałe dialogi, za bardzo dobre nakreślenie słowami uczuć oraz za klimat tej książki. To prawda, że czyta się ją z wypiekami na twarzy.
Chuliganka to mocne słowo. Tak nazywa Ewę jej kochanek. Owszem Ewa to niegrzeczna kobieta, szalona i porywcza, nieprzewidywalna i gorąca jak lawa. To również żona i matka, która nie myśli o rodzinie, partnerze i dzieciach. Rozbudzone zmysły powodują, że zapomina o całym świecie. Tylko czy jej kochanek też tak się zachowuje? Zeliem sprawia wrażenie nie do końca zdecydowanego. Okłamuje, ma swoje tajemnice. To Ewa mu się narzuca. To ona nalega na spotkania. Taka sytuacja raczej nie wróży dobrze temu układowi.
Książkę jak najbardziej polecam paniom bez względu na wiek. Nie jest to cukierkowy romans, ale z pewnością nie brakuje erotycznych scen, emocji i namiętności. „Chuliganka” to książka, która nie raz zaskoczy, którą sama czytałam dość zachłannie i która zrobiła  na mnie olbrzymie wrażenie. O stanie serca zwanym zakochaniem powstało już wiele książek. Powieść Pani Jung oczywiście należy do ich grona, ale wyróżnia się niesztampowym nakreśleniem tematu i za to autorce należą się oklaski. Szczególnie polecam ją tym, których nudzą sentymentalne i słodkie romansidła. „Chuliganka” z pewnością podbije wasze serca.
Bernardeta Łagodzic-Mielnik
Powieść zrecenzowana dla portalu Lubimy Czytać.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Konkurs fotograficzny - do wygrania książki

Gorąco zachęcam do udziału. Atrakcyjne nagrody książkowe czekają.
Szczegóły znajdziecie pod linkiem https://www.facebook.com/events/151428755055155/?context=create
Czas nadsyłania prac do 15 września.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Stosik przytargany z biblioteki

I znów góra książek do złojenia. Cześć już się udało przeczytać. Z biblioteki przyniosłam:
 Carrie Fischer " Podwójne szczęście"
Witold Wedecki "Czarne rondo"
Julia Fenton "Królewskie zaproszenie"
Judith Krantz "Kolekcja wiosenna"
Renata Radłowska "Nowohucka telenowela"
Siostra Emmanuelle "Wyznania zakonnicy"
Ewa Matuszewska "Górskim szlakiem Andrzeja Zawady"
Katarzyna Grochola, Dorota Szelągowska" Makatka" przeczytana
Ewa Matuszewska " Uciec jak najwyżej. Niedokończone życie Wandy Rutkiewicz" - recenzja na blogu
Nie są to nowości, bo tych w mojej bibliotece brak, ale książki są ciekawe. Tylko, żeby czasu było więcej i zegary na troszkę stawały w miejscu raz na dobę.

sobota, 10 sierpnia 2013

Ewa Matuszewska "Uciec jak najwyżej. Niedokończone życie Wandy Rutkiewicz"

Wydawnictwo Iskry
data wydania 2007
stron 282
ISBN  978-83-2440-040-9
 
Przyjaźń z Pogromczynią Everestu
 
Wanda Rutkiewicz - jedna z najbardziej znanych Polek, pierwsza Europejka, a trzecia na świecie która pokonała najwyższą Górę Świata. Ikona polskiego himalaizmu. Kobieta wyjątkowa i nietuzinkowa. Dama z pazurem, uparta i zakochana w górach. Zakochana w górach nad życie. To o Niej napisała Ewa Matuszewska. Napisała o sławnej Polce i przyjaciółce. Obie Pani łączyła bowiem wieloletnia przyjaźń, która narodziła się na kanwie zawodowej. Nie była to słodka relacja, iskrzyło i grzmiało też. O niej opowiada w książce wyjątkowej. Pięknej i wzruszającej. Prawdziwe życie Wandy Rutkiewicz nie było usłane różami. Czuła się samotna i niezrozumiana. Oskarżano ją o fałsz w zdobyciu pewnej bardzo wysokiej góry. Niesłuszne pomówienie mocno ją zabolało. Nie układało się jej też w życiu prywatnym.
Jej wielki dzień to data wyjątkowa - urodziny, zdobycie Góry Gór i data "zdobycia przez Karola Wojtyłę" Piotrowego Tronu. Przypadek czy .....?
Książka trafiła w moje ręce pewnej upalnej soboty. Właśnie był u mnie remont. Wróciłam z biblioteki i zaszyłam się w kątku, by czytać. Mimo upału i innych niewygód zatopiłam się w czytaniu na amen. To nie tylko opowieść o kobiecie i górach. To refleksje nas życiem, wspomnienia z PRL-u i pewien życiorys osoby, która żyła swoją pasją. Góry położyły się cieniem na całym Jej życiu. Zdominowały a na koniec przygarnęły. Pani Wanda zaginęła na grani Kanczendżongi. Nie odnaleziono jej ciała do dziś.
Ewa Matuszewska napisała wspomnienie o przyjaciółce po prostu pięknie. Ukazała ją bez upiększania, ale taką jaką naprawdę była. Nie osładzała także ich relacji, były zgrzyty, były chwile szczęścia. Były herbatki lapsang i wspomnienia. Te z gór i życia poza nimi. Tę lekturę czyta się z zachłannością i zapomnieniem o Bożym świecie. Zdjęcia, wspomnienia, osobiste zwierzenia tworzą portret wyjątkowej kobiety. Jej charakter był niestandardowy i trudny. Ale chyba takie osobowości mają w górach łatwiej. Tu często trzeba w mgnieniu oka wybierać, podejmować szybkie decyzje które są na wagę życia własnego i partnerów. Książka nie krytykuje, ale i nie gloryfikuje polskiej himalaistki. Brawa należą się Autorce za to, że mimo więzów przyjaźni stać ją było na obiektywizm. W lekturze pada wiele osądów na tematy związane z bezpieczeństwem na wyprawach. Temat gorący w związku z tragedią na Broad Peaku. Rutkiewicz wyraża się o nim jako profesjonalistka. Mówi mądrze i na bazie doświadczenia. 
Mogłabym tak długo jeszcze pisać, ale pewnie bym znudziła. Zatem krótko - arcydzieło, cudo, mistrzostwo. Książka pożegnanie i podziękowanie. Hołd i pamiętnik pewnej przyjaźni. Warto przeczytać.
Moja ocena 10/10.
 
 
 

Stosik recenzyjny z cudnym misiem



W tle nowy kolor mojego pokoju - dojrzała jarzębina.
Od góry :
- Miś nowy kupiony w lumpeksie za całe 5 pln ( i jak tu nie chodzić po takich sklepach, jak tam można znaleźć takie cuda????)
Miś ma na imię Majcia.
Do recenzji :
Aleksander Ławski "Kręte ścieżki" od Novae Res
Sherryl Woods "Skrawek nieba" od Miry - teraz czytam
Leah Fleming "Córka kapitana" od Prószyńskiego
Caro Feely " Winnica marzeń" prezent od IRKA
Barbara Sinatra " Jesteś moją muzyką" od Pascala
Charlotte Bronte " Jane Eyre. Autobiografia" od MG
Karolina Sarna "Ścieżki do domu" od Autorki
Od Prószyńskiego w formie ebooka
 

Od Lubimy Czytać w formie szczotki.
Jest co czytać prawda???!!!
 

czwartek, 8 sierpnia 2013

Magdalena Kawka "Wyspa z mgły i kamienia"




Wydawnictwo MG
data wydania 2013
stron 288
ISBN 978-83-7779-097-7
 
Inne oblicze Krety
 
Właśnie skończyłam czytać najnowszą powieść Magdaleny Kawki. Książka to dość niezwykła, bo bardzo tajemnicza. Taka z nietuzinkowym klimatem, która ma swój osobisty czar i wdzięk. Jej akcja rozgrywa się na pięknej greckiej wyspie, która jest znana jako turystyczny raj. Jak się przekonała główna bohaterka ma też inne oblicze. Mroczne i sekretne.
 
Julia ma 54 lata. Wiele z nich przeżyła bardziej dla innych niż dla siebie. Liczyły się dzieci, pacjenci, mężczyźni. Ona sama, jej własne "ja" i potrzeby przez wiele lat schodziły na dalszy plan. Po prostu w cień i jakoś nie bardzo widziały światło dzienne. Julia postanawia to zmienić. Uważa, że czas zacząć żyć swoim życiem, realizować marzenia tym bardziej, że ma spore pieniądze ze sprzedaży odziedziczonych kamienic. Dotychczasowe życie ją dusi i tłamsi. Rozstaje się z pracą szpitalnego lekarza, przestaje się martwić życiem pacjentów i postanawia kupić dom na Krecie. Tym zadziwia córki i zięcia. Ale uparcie stawia na swoim. Nabywa dom w spokojniejszej części wyspy. Planuje zająć się tylko sobą. Spacerować, celebrować codzienne przyjemności, zwiedzać, wygrzewać się w słońcu, korzystać z uroków greckiego klimatu. Jednym słowem planuje zrobić sobie bardzo długie wakacje. To plany, ale rzeczywistość jest nieco inna. Kreta pokazuje swoje inne oblicze, tajemnice i sekrety. Nowi sąsiedzi to ludzie niezwykli, którzy mają swoje sprawy, interesy.........
 
I tu zaczyna się dość niezwykła przygoda Julii, która siłą rzeczy wkracza w życie pewnej społeczności, a gdy wchodzi się między wrony, to czas krakać jak i one. Julia nie może stanąć gdzieś z boku, być tylko widzem. Na dodatek w jej życiu pojawia się pewien atrakcyjny mężczyzna......
Powieść Pani Kawki zrobiła na mnie spore wrażenie. Ten tajemniczy klimacik zauroczył, przyprawił o dreszcze. Bardzo lubię, gdy lekturze towarzyszą takie specyficzne doświadczenia. Akcja toczy się wartko, zaskakuje, ale i nie brak wspaniałych opisów które bardzo mi się spodobały. Dzięki lekturze zaznajomiłam się z historią Krety, jej przeszłością. Ta wyspa zrobiła na mnie spore wrażenie. Chętnie spędziłabym tam wakacje, choć już nie chciałabym przeżywać tego co Julia. Wkraczać w mroczne tajemnice, skomplikowane układy. To nie jest typowy kryminał, ale czyta się podobnie. Z napięciem i gęsią skórką. Czy książka ma minusy? Moim zdaniem dwa. Po pierwsze jest moment, gdy poraziło mnie coś na kształt naiwności. Nie do końca zrozumiałam wybór Julii - dlaczego chciała nabyć dom na Krecie. Zwykle chce się zamieszkać w miejscu, gdy się je widziało, a nie tak cyk-myk ot tam i już. To poważna decyzja i o ile jestem w stanie zrozumieć chęć zmiany otoczenia to już brak uzasadnienia poważnego wyboru nie! Drugi minus to okładka. Jest ładna, ale zabrakło mi na niej kreteńskiego pejzażu.
Czy warto polecić tę powieść? Uważam, że tak. Za klimat i ciekawe przedstawienie miejsca, gdzie rozgrywa się akcja. To wprawdzie nie mrożąca krew w żyłach sensacja, ale świetna lektura na chwile urlopu i nie tylko. To w pewnym stopniu przewodnik po Krecie, powieść o kobiecie, która chciała zmienić znacząco swoje życie i książka o tym, że wyobrażenia a rzeczywistość to dwie różne rzeczy.
Polecam paniom i nie tylko.
Moja ocena 7,5/10.
 

środa, 7 sierpnia 2013

Krzysztof Potaczała "Bieszczady w PRL-u. Część 2"


Wydawnictwo Bosz
data wydania maj 2013
stron 248
ISBN 978-83-7576-187-0
 
Kraina Biesów i Czadów za komuny
 
Czasy PRL-u przeszły już do historii. Kilkadziesiąt lat dość ciekawie i charakterystycznie zapisało się na kartach kronik historycznych. Komuniści zaczęli rządzić Polską w trudnym okresie. Kraj był wyniszczony przez wojnę i hitlerowskiego okupanta. Zmieniły się granice. Niektóre regiony ucierpiały szczególnie. Były nimi m.in. Bieszczady, które w czasie działań wojennych były areną walk między faszystami, wojskami radzieckimi, polską partyzantką i bandami UPA. Po podpisaniu kapitulacji przez Niemcy w Bieszczadach nadal było niespokojnie. Nadal trwały walki pomiędzy ukraińskimi sotniami (tzw. bandami) a Wojskami Obrony Pogranicza i innymi podmiotami. Ukraińcy nie odpuszczali. Trzeba było czasu by na tych jakże pięknych terenach zapanował spokój. By nastał czas ponownego ich zasiedlania i zagospodarowania. Władzy w końcu udało się opanować sytuację i na tereny Bieszczad wracała miejscowa ludność oraz napływali osadnicy. Ożywało życie gospodarcze, pojawiali się miłośnicy górskich wędrówek i pieszej turystyki wśród dziewiczej przyrody. W czasach komuny w bieszczadzkie knieje chętnie zapuszczali się harcerze, studenci i niepokorne dusze uwielbiające dzikość. Tu znaleźli myśliwski raj partyjni dostojnicy. Tu zaczęli się osiedlać ludzie pracujący w leśnictwie, przemyśle drzewnym. W ciągu paru dziesięcioleci Bieszczady zmieniły diametralnie swoje oblicze. Powstała sieć dróg (Duża i Mała Obwodnica), zbudowano zapory w Myczkowcach i Solinie, zaczęto eksploatować lasy, zbudowano tartaki, na połoninach pasły się owce i bydło, zakładano pgr-y, powstały szkoły. Zaczęło tętnić życie. Na ustrzyckim dworcu kolejowym w porze letniej nie brakowało turystów czekających na pociąg Solina, a w Mucznym zbudowano luksusowy hotel dla partyjnych prominentów. W tym czasie zaczęły funkcjonować też bieszczadzkie schroniska. Można by tak jeszcze wiele wymieniać.

Reasumując: epoka PRL-u tchnęła w Bieszczady „nowe życie”. Dziś po transformacji ustrojowo-gospodarczej te tereny znów mają inne oblicze. To peerelowskie przeszło do lamusa. Powojenne dzieje Bieszczad są bardzo ciekawe i warto ocalić je od zapomnienia dla potomnych, a zwłaszcza dla miłośników tej wyjątkowej krainy wilka i żubra. Uczynił to kartkach swoich dwóch książek Krzysztof Potaczała. Mieszkający w Ustrzykach Dolnych syn osadnika, człowiek zakochany w Bieszczadach opisuje dzieje gór, miejsc i ludzi, którzy z tym wyjątkowym zakątkiem Polski związali swoje życie. Nakładem Wydanictwa Bosz ukazały się już dwie książki zawierające niezwykle ciekawe reportaże. Druga z nich trafiła w ręce Czytelników w połowie mają b.r.

Okładka to zdjęcie przedstawiające autobus Jelcz zwany popularnie „ogórkiem” stojący na przystanku w Berachach Górnych u stóp Połoniny Caryńskiej. Pasażerowie wysiadają, nakładają na plecy ciężkie plecaki. Przed nimi dzika wędrówka, szum traw, piękno gór. Tak wyglądała kiedyś w Bieszczadach turystyka. Dziś jest nieco inaczej. Kursuje prywatna komunikacja busowa, plecaki są bardziej profesjonalne, na nogach nosi się buty do trekkingu, a nie tenisówki,  sypia nie w namiocie a w wygodnych pensjonatach. A kiedyś… Jak było kiedyś opowiada Pan Potaczała.

Opowiada niezwykle ciekawie i wnikliwie, nie omijając najdrobniejszych szczegółów. Jego reportaże przypominają gawędy snute przy ognisku. Druga z książek tegoż autora zawiera 12 rozdziałów-reportaży. O czym są? Jako Bieszczadniczka wybór tematów ocenię wyśmienicie. Potaczała wybiera zagadnienia ciekawe, niekiedy kontrowersyjne, owiane mgłami plotek i niedomówień. Pisze o pociągu Solina, którym podróż niezwykła była ze względu na trasę tranzytową biegnącą przez terytorium ZSRR, o micie Waltera – generała Świerczewskiego i miejscu jego śmierci, wspomina o programie osiedleńczym PAX-u. Opowiada o początkach bieszczadzkiej turystyki, bazach studenckich, o czynach społecznych i ludziach „Marzycielach”, którzy chcieli zamieszkać w bieszczadzkiej głuszy z dala od wszelkiej cywilizacji, o początkach istniejącej do dziś otryckiej „Chaty Socjologa”, legendarnej osadzie „Caryńskie”, o ustajnowskim kombinacie drzewnym i budowie bieszczadzkich kościółków wnoszonych w jedną noc bez pozwolenia władz.

Tę lekturę czyta się wyśmienicie. Kto zna choć odrobinę Bieszczady, kto zagościł w nich chociaż na krótko jeden raz z pewnością zostanie przez te gawędy porwany i przeniesiony w niezbyt odległą, ale jakże ciekawą przeszłość. Sporą atrakcją są wyjątkowe, niezwykle cenne czarno-białe fotki. Wykonane w nie najlepszej jakości ukazują bieszczadzkie wczoraj. Z tekstu poznamy miejsca, ale i ludzi, z których niektórzy stali się bieszczadzkimi legendami jak choćby Pan Lutek Pińczuk – dziś osławiony gospodarz Chatki Puchatka. Wielu „szaleńców” uwiodły Bieszczady. Wielu studentów żyło od lata do lata, od obozu do obozu. Niektórzy z nich osiedlili się w Bieszczadach na stałe. Nic dziwnego, bo ta kraina jest wyjątkowa. Pełna uroku i niepowtarzalna. Dobrze dla niej, że nastał kres komuny, że zaprzestano rabunkowej gospodarki i zajęto się ochroną przyrody i ekologią.

Nie mam słów by nachwalić tej książki. Z niej dowiedziałam się rzeczy, które mnie po wycieczkach nurtowały, wiele peerelowskich sekretów odsłoniło swoje oblicze. Książka wyjątkowa, równie wspaniała jak jej poprzedniczka. Jak pierwsza część. Kto ją czytał nie musi pewnie być zachęcany do wzięcia do rąk jej kontynuacji. Osobiście polecam tę lekturę miłośnikom krainy Biesów i Czadów oraz interesującym się najnowszą historią Polski. Niesamowita lektura, przy której ocenie każda ilość gwiazdek okaże się za mała. Arcydzieło.
Książka recenzowana dla portalu Lubimy Czytać.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Ewelina Kłoda "W poszukiwaniu siebie"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2013
stron 512
ISBN 978-83-7785-151-7
 
W kłębowisku uczuć
 
Rozstając się z debiutem zdolnej polskiej pisarki Eweliny Kłody byłam niezmiernie ciekawa jak potoczą się dalsze losy głównej bohaterki "Niezapominajek" Izabeli. Zastanawiałam się jak Iza poradzi sobie w dorosłym życiu, jak zaaklimatyzuje się na studiach i czy ułoży jej się w miłości. Wszelkie wątpliwości rozwiała lektura kolejnej powieści Pani Eweliny "W poszukiwaniu siebie". Książka mnie porwała, zawładnęła mną na dobre, choć był taki jeden krótki moment kiedy poczułam się nieco zawiedziona i znudzona. Obawiałam się bowiem, że podjęty ponownie temat ojcostwa Izy stanie się niczym odgrzewany kotlet i zdominuje całą fabułę. Tak się jednak nie stało! I super. Za to nie brakło emocji i sporej dawki miłości oraz zauroczeń.
 
Iza jest na studiach. Ich tematem jest resocjalizacja. W życie młodej dziewczyny wkraczamy, gdy ta jest już na ostatnim, trzecim roku. Nauka idzie jej nieźle. Praca w kawiarni daje stabilizację finansową . W życiu prywatnym natomiast spokój jest pozorny. Iza stara się ułożyć swój świat, ale ciągle coś robi w nim bałagan. Tornado wywołuje znalezione na strychu w czasie sprzątania zakurzone pudełko, a w nim listy sprzed lat........
 
Książka podobnie jak jej poprzedniczka napisana jest w formie pamiętnika. Iza, już dojrzalsza musi zmierzyć się z życiem, a więc problemami, rozterkami serca, rodziną. Mimo zarzekań kocha, ale czy to naprawdę ten jedyny?.... Iza chwilami zachowuje się jak jej mama, wpada w sidła własnej głupoty. Gdy nadchodzi chwila przytomności łapie się za głowę co robi. Nieobce tej dziewczynie błędy młodości, w jej żyłach płynie gorąca krew. A przecież to, co najważniejsze czasem jest tak blisko, wręcz na wyciągnięcie ręki, tylko najtrudniej to dostrzec.
Powieść to książka bardzo wciągająca, która jest przepełniona emocjami. Wartka akcja, ciekawi bohaterowie są z pewnością sporymi atutami tej lektury. Perypetie miłosne Izy frapują i zaciekawiają. W trakcie ich poznawania przypomniała mi się moja młodość, jej blaski i cienie. Zakończenie przypadło mi do gustu. Nie uważam je za słodkie czy naiwne. Tak czasem w życiu bywa.
Iza na ponad 500 stronach książki zmienia się, dojrzewa, spełniają się jej marzenia związane z pisaniem. Nasza bohaterka przemienia się z rozkrzyczanej nastolatki w młodą damę, która coraz mniej dokonuje spontanicznych wyborów, a coraz więcej ceni rozsądek.
"W poszukiwaniu siebie" to bardzo trafny tytuł. W pełni oddaje ducha tej powieści. Bo Iza szuka. Szuka samej siebie, szuka tego Jedynego, szuka szczęścia i swego miejsca na ziemi.
Najkrócej pisząc to książka o miłości, przyjaźni, mocy rodzinnych sekretów, żywiole uczuć i sile namiętności. Tym co czytali "Niezapominajki" z pewnością nie muszę jej polecać. A tym co ich nie czytali gorąco rekomenduję przeczytanie obu książek. Są po prostu rewelacyjne. Doskonała literatura dla pań nastoletnich i nieco starszych. Od podlotka do babci - myślę, że żadnej z nas lektura książek Pani Kłody nie znudzi.
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Autorce. I życzę kolejnych sukcesów w pisaniu.

sobota, 3 sierpnia 2013

Piotr K. Piotrowski "07 zgłasza się. Opowieść o serialu"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania czerwiec 2013
stron 264
ISBN 978-83-7839-526-3
 
Fenomen serialu o pewnym milicjancie
 
Czasy PRL-u to stagnacja, beznadzieja, szarość i burość. Przysłowie mówi, że od reguły są wyjątki. Owszem, zgadza się. W okresie rządów komunistów były dziedziny, które święciły swoje dobre lata. Uważam, że w okresie lat 70- tych i 80-tych telewizja i polskie kino miały się bardzo dobrze. Wtedy powstało wiele kultowych produkcji, które do dziś są wspominane z łezką w oku, nadal mają swoich fanów i chętnie są oglądane. Do tego nobilitowanego grona z pewnością należy serial o pewnym niezwykle uroczym polskim milicjancie, który miał swój osobisty wdzięk i czar. Dziś mija już tyle lat od premiery pierwszego odcinka a nadal ten serial jest chętnie oglądany nie tylko, gdy ponownie emituje go telewizja publiczna, ale i gromadzi widzów przy odtwarzaczach dvd. Co takiego sprawia, że fanów "07 zgłoś się" wciąż przybywa? Myślę, że przesłanek jest kilka. Osobiście kocham ten serial. Każdy z nakręconych odcinków widziałam już po kilkadziesiąt razy, a mimo to z chęcią po raz kolejny śledzę poczynania porucznika Borewicza. Podoba mi się niesamowicie gra Bronisława Cieślaka, ale i innych aktorów. Cudowne dialogi, cięte riposty i ta miniona już rzeczywistość sprawiają, że pewnie jeszcze długo będę spędzać czas przy odcinkach serialu w reżyserii Krzysztofa Szmagiera.
Piotr Piotrowski temu wspaniałemu dziełu poświęcił swoją najnowszą książkę. Pochłonęłam ją w jeden dzień. Czytałam zachłannie i z wypiekami na twarzy, choć to nie jest kryminał, ale książka o kryminalnym serialu.
Co tak fascynującego autor w niej pisze? Publikacja od razu wspomnę to nie nuda wyliczanka przypominająca instrukcję obsługi. Nie ma w niej danych encyklopedycznych wiadomości, które można odnaleźć choćby w internetowej sieci. Jest za to mnóstwo ciekawostek, zabawnych sytuacji związanych z pracą nad serialem i mnóstwo wspomnień związanych z tą produkcją. Autor opowiada o ludziach związanych z realizacją filmu, o aktorach, którzy wystąpili w rolach i pierwszo i drugoplanowych. Przez ten serial przewinęła się cała masa gwiazd polskiego kina. Nie zabrakło pięknych kobiet o boku nietuzinkowego milicjanta, który grzeszył inteligencją, miał oryginalny humor, ale i talent do rozwiązywania kryminalnych zagadek. Kulisy tej produkcji to wiele przeróżnych sytuacji, wiele problemów, które producenci doskonale rozwiązywali. Efekt jest niesamowity. Książka to także mnóstwo informacji na temat legendarnej milicji obywatelskiej, realiów życia w PRL-u. Oglądając kolejne odcinki mamy okazję poznać dość prawdziwie pokazany socjalistyczny półświatek, który tworzyli cinkciarze, prostytutki i tzw. niebieskie ptaki.
Serial trafił na ekrany po przejściu przez sito cenzury. Mimo tego widać w kolejnych odcinkach nutę drwiny i ironii z działań milicji oraz ówczesną rzeczywistość w której łapówka nie była niczym obcym.
Książka czyta się fantastycznie. Gorąco polecam ją fanom serialu. Z pewnością się nie zawiedziecie.
Moja ocena 9,5/10.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawcy.