środa, 26 marca 2025

Agnieszka Olszanowska "Bociany na start"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2025
stron 344
ISBN 978-83-8391-059-8
Seria O polskich babkach wiejskich, akuszerkach i położnych
tom IV

Czasem jabłko pada bardzo daleko od jabłoni


„Bociany na start” to czwarty tom serii o polskich babkach wiejskich, akuszerkach i położnych. Można po niego sięgnąć po lekturze wcześniejszych części, ale nie jest to konieczne. Można go czytać jako oddzielną książkę i w żaden sposób nie wpłynie to na wrażenia z czytania. Osobiście tak właśnie zrobiłam i nie odczułam absolutnie z tego powodu czytelniczego dyskomfortu.

Powieść opowiada o dwóch spokrewnionych ze sobą kobietach – matce i córce, które są od siebie diametralnie innymi bohaterkami.

Sylwia Miętowska urodziła się na wsi jako córka rolników. Jej matka gdy ta stała się nastolatką miała ułożony dla niej scenariusz dorosłego życia. Pod pozorem łatwiejszej i wygodnej przyszłości Sylwia miała pracować w służbie zdrowia i zostać położną. Ta profesja miała gwarantować świetną i szanowaną pracę oraz stabilizację zawodową. Dziewczyna jednak widziała siebie w całkiem innej roli i nienawidziła zapachu szpitala jak niczego na świecie. Ostro protestowała przeciwko takiej przyszłości i ani myślała wdziać mundurek położnej z czepkiem naznaczonym czerwonym paskiem. Sylwii marzyły się studia dziennikarskie i praca w redakcji. Po licznych kłótniach wyprowadziła się z domu i postawiła na swoim.

Córka Sylwii, Kornelia wybrała dla siebie przyszłość związaną z medycyną. Długo miała dylemat czy wybrać studia humanistyczne czy medyczne. W końcu pogodziła oba kierunki studiując na nich jednocześnie, ale z pracą już się tak nie dało. Jako młoda i pełna zapału kobieta podjęła etat w gadowickim szpitalu pewna, że ma świat u swych stóp i czeka ją świetlana przyszłość.

Życie jednak pokazało swoje humory oraz strony pełne cieni i mocno doświadczyło obie bohaterki. Co im zaserwowało dowiecie się jeśli zagłębicie się w lekturę powieści, która wywołała u mnie całą gamę przeróżnych uczuć i emocji. Lektura okazała się mieć swoje mocne i słabsze strony. Mimo to jak najbardziej jest warta polecenia.

Autorka pisze dość lekko, choć akcja nie toczy się jednolitym rytmem. To zwalnia, to przyśpiesza. Czuć w niej dynamikę, czuć w niej ogromną chęć przekazania tendencji zmian jakie zachodzą na przestrzeni lat zarówno w sferze zawodu położnej jak i w zakresie zmian otaczającego nas świata, ludzkiej mentalności i obowiązujących trendów. Niekiedy pewne zdarzenia jakie mają miejsce w książce są bardzo przewidujące, a niektóre zaskakują. Niektóre ze scen mocno dziwią i wywołały u mnie zniesmaczenie. Autorka w dość dziwaczny sposób opisała kilka scen, np. śmierci przyszłej teściowej Sylwii, a w treść książki wyraziście i tendencyjnie wplotła kontrowersyjne treści polityczne oceniając je zbyt powierzchownie.

Powieść obrazuje dość precyzyjnie pracę położnych we współczesnych czasach – jej blaski i cienie, jej prawdziwe oblicze, jej trudny i chwile radości. Cały cykl daje możliwość porównania jak było kiedyś i jak jest obecnie, co się zmieniło, a co mimo rozwoju techniki i medycyny pozostaje takie samo. I to wielki atut tej serii, który wyróżnia ją i dodaje jej blasku na księgarskich i bibliotecznych półkach.

Zakończenie książki jest lekko zagmatwane, ale ciekawe i pełne samego życia co dodaje mu błyskotliwości i uroku. Tytuł czyta się szybko i dość lekko. Z pewnością przypadnie on do gustu tym, którzy lubią literaturę kobiecą z wieloma wątkami, która gwarantuje emocje i niebanalne rozwiązania. To też powieść, która ukazuje ewolucję medycyny i pokoleń kobiet. Doskonale przedstawiony jest dynamizm trendów, światopoglądu i podejścia do życia płci pięknej, która na przestrzeni lat coraz odważniej sięga po nowe doświadczenia, spełnia marzenia i nie boi się mieć własnego zdania, którego gotowa jest bronić. Sylwia i jej córka to symbole przemian kobiet, to postaci ponadczasowe które reprezentują swoje racje i swoje ja.

Polecam przeczytanie tej lektury, a ja z ciekawością sięgnę po poprzednie tomy bardzo ciekawa ich treści.




 

wtorek, 11 marca 2025

Sonia Rosa "Milczące dziewczyny"


Wydawnictwo Filia
data wydania 2025
stron 352
ISBN 978-83-8357-979-5

Życie to planszówka w której wygrywają tylko najsprytniejsi


Kolejne spotkanie z prozą Sonii Rosy było wyjątkowo emocjonujące i ekscytujące. Najnowsza książka doskonale znanej mi autorki wbiła mnie w fotel i oszołomiła niczym butelka przedniego szampana. Od samego początku wiedziałam, że przepadnę w niej na amen a fabuła odciśnie na mnie mocne piętno. Z pewnością po jej lekturze nie pójdę sama do lasu i będę ostrożniej patrzyła na to, co wokół mnie. Wielkie wrażenie zrobiło na mnie to, że w fabule poruszony jest trudny temat jakim jest pedofilia, a pisarka ukazuje go  z dwóch różnych perspektyw.

Tytułowe milczące dziewczyny to młode kobiety, które w nastoletnim wieku stały się ofiarami pedofila. Jest ich kilka. Agnieszka, córka potwora jakim stał się Edmund Molenda, nie została przez ojca molestowana bezpośrednio. Nad nią wyrodny rodzic nie pastwił się seksualnie, ale przez niego straciła matkę i brata. Jako młoda osoba dowiedziała się o grzechach rodzica co spowodowało nie mniejsze cierpienie niż zaatakowanych ofiar. Justyna i Renata były już dziewczynkami, które jako nieletnie zostały wielokrotnie molestowane i gwałcone. Ich dzieciństwo zostało bezpowrotnie zniszczone przez chore żądze hotelarza, który na zawsze naznaczył ich życie. Renata dodatkowo została przez Molendę nastoletnią matką, która sekret ojcostwa córki zachowała tylko dla siebie. Dawne wydarzenia byłyby tylko bolesną historią, Agnieszka uwierzyłaby w opamiętanie się ojca gdyby nie zaginięcie młodej letniczki wypoczywającej z rodziną w mazurskiej miejscowości. Molendówna zaczęła łączyć współczesną tragedię z traumatycznymi wydarzeniami sprzed lat. Czy Agnieszka ma rację i owe zdarzenia mają wspólny mianownik? Czy mroczne demony z przeszłości zostały obudzone i znów ożyły? Czy nadszedł czas by bogaty hotelarz zapłacił za swoje grzechy i dewiacje?

„Milczące dziewczyny” to bardzo mocny kryminał z psychologiczną otoczką, ciekawą wieloosobową narracją i ogromnym napięciem, które towarzyszy czytelnikowi do ostatniej strony. Zakończenie jest bardzo nietuzinkowe i zaskakujące, a każda scena przyprawia o dreszcze. Małe, mazurskie turystyczne miasteczko ma swoje wielkie tajemnice. Każda z bohaterek zostaje w inny sposób skrzywdzona i każda inaczej radzi sobie z traumą z jaką przechodzi im żyć. Okrutny los związuje im języki i niejako zmusza do milczenia. Cierpienie mimo upływu lat nie maleje, a siedzi w duszy niczym cierń. Dorosłość i ciosy od życia hartują i doprowadzają do wybuchu wulkanu prawdy. Młode kobiety biorą sprawy w swoje ręce. Czytanie o ich działaniach uświadamia olbrzymi problem, który nie kończy się wraz z końcem dzieciństwa. On staje się niczym cień i towarzyszy w każdym dniu życia. Sonia Rosa w bardzo wymowny sposób pokazuje, jak przeszłość pozornie już zamknięta, rujnuje życie i do czego to doprowadza.

Książka w sposób bardzo realistyczny przedstawia wstydliwy i kompromitujący kata problem, z otwartością nakreśla odczucia i uczucia ofiar, które eskalują i nie tracą na sile. Autorka czyni to poprzez proste, szczere dialogi i doskonałe wczucie się w psychikę swoich bohaterek, które pokazują, że pomiędzy skrzywdzonymi kobietami istnieje solidarność, a ból wytwarza girl power, która nabiera z czasem mocy i jest nie do pokonania. Ta powieść mnie wchłonęła, wciągnęła niczym wir rzeczny, zajęła całkowicie mój umysł. Po przeczytaniu ostatniej strony wiele godzin o niej myślałam i analizowałam postępowanie dziewczyn. Stawiałam się na ich miejscu, byłam z nimi emocjonalnie związana i kibicowałam by nie stchórzyły a sprawiedliwości stało się zadość. Miejcie świadomość, że gdy sięgniecie po ten tytuł Wasze spojrzenie na problem pedofilii się uwrażliwi i zintensyfikuje. Bądźcie przygotowani na emocjonalny rollercoaster i lawinę wrażeń z której trudno się wygrzebać. Z tytułu płynie wyraźny morał, że milczenie ofiar nie może trwać zbyt długo, a kara musi dopaść tych, którzy na nią zasłużyli. Zapraszam do lektury i życzę mocnych wrażeń.  




 

poniedziałek, 3 marca 2025

Monika Raspen "Wnuczka Faberge"


Wydawnictwo Replika
data wydania 2025
stron 400
ISBN 978-83-68315-86-2
cykl Kobiety Romanowów tom I

Z wizytą na dworze Romanowów


Drogi Czytelniku!

 Wraz z Moniką Raspen zapraszam Cię w wyjątkową literacką podróż. Cofniemy się o ponad sto lat wstecz i zawitamy w carskiej Rosji. Znajdziemy się na początku ubiegłego stulecia i zatrzymamy się u progu niezwykłych przemian. W tym czasie ogromnym mocarstwem ze stolicą w Petersburgu rządzi car Mikołaj II. Car ma żonę i kilka córek. Do szczęścia brakuje mu syna, który odziedziczy po nim tron. Jego małżonka raz po raz jest brzemienna, ale rodzi same dziewczynki. Aleksandra Fiodorowna choć jest jeszcze młoda więdnie i zadręcza się tym, że na świat nie wydała jeszcze chłopczyka. To staje się jej obsesją. To zabija ją jak trucizna i ma negatywny wpływ na jej stosunek wobec córek. Gdy Alix Heska po raz kolejny rodzi bliźniaki płci żeńskiej noworodki zostają jej zabrane w trosce o psychikę carycy, która zostaje powiadomiona, że dziecko nie przeżyło. Malutkie carówny zostają oddane w wielkiej tajemnicy do adopcji zaufanym ludziom. Jedną z matek zostaje niczego nieświadoma młodziutka ukraińska szlachcianka Irina Dunina. 

Dziewięć miesięcy szybciej piękna dziewczyna staje się ofiarą miłości do księcia Alberta, który tylko pozornie deklarował wobec kochanki poważne zamiary. Obietnica poznania jej z rodziną i poślubienia była tylko mrzonką. Dziewczyna przy nadziei została kompletnie sama i nie mogła liczyć na nikogo. Jej ojciec bojąc się skandalu wyrzucił ją z domu. Irina postanowiła odszukać ojca swego dziecka i tym samym znalazła się w Petersburgu gdzie los jej bardzo sprzyjał. Trafiła pod opiekuńcze skrzydła wpływowej kobiety i nieświadoma śmierci rodzonej córki otrzymała w opiekę carską córkę. Jak potoczą się ich dalsze losy? Czy czeka ich szczęście u boku innego przystojnego mężczyzny, którego Irina oczarowała od pierwszego wejrzenia? A może książę Albert naprawi swój błąd i odzyska kobietę którą kiedyś porzucił?

„Wnuczka Faberge” to pierwszy tom cyklu Kobiety Romanowów. Tytuł przyciąga wzrok od pierwszego wejrzenia prześliczną okładką i niezwykle kunsztownie barwionymi brzegami a jego wnętrze współgra treścią z szatą graficzną. Na kartach tej książki jest opisana porywająca i zachwycająca od pierwszych stron historia napisana z rozmachem i wielkim polotem. Opowieść o ostatnim carze Rosji i jego rodzinie jest fascynująca, pełna tajemnic i sekretów przez co czyta się ją z wypiekami na twarzy. Miłość i zazdrość, obłuda i mistyfikacja, rozczarowania, intrygi, pozory i machinacje, knowania i podstępy były czymś oczywistym i powszechnym. Świat kręcił się otulony woalem kłamstwa które oplatało go coraz grubszą warstwą. I nic dziwnego, że to oraz drastyczne warunki życia zwykłych ludzi doprowadziły do jego upadku i rewolucji. W carskiej Rosji kobietom nie było łatwo. Czy wywodziły się z biednych czy bogatych rodzin zawsze miały gorzej i trudniej niż mężczyźni. Dotyczyło to także najbogatszych arystokratek, których moralność była na świeczniku. Wymagano od nich przede wszystkim bycia ozdobami mężczyzn. Kobiety nie miały prawa głosu, a gdy próbowały wyrażać swoje zdanie zagłuszano je i ignorowano. Wymagano od nich surowej moralności, bycia posłusznymi i cichymi. Kobiety nie miały prawa kreować swojej rzeczywistości, iść za głosem serca, mieć romansów, pozamałżeńskich dzieci ani kompromitującej przeszłości. Świat wokół nich był zakłamany i niesprawiedliwy, a to w wielu przypadkach czyniło je silnymi. Takie właśnie są bohaterki powieści Moniki Raspen. Odważne i sprytne, które pozornie tylko ślepo dostosowują się do rzeczywistości, a tak naprawdę walczą o swoje szczęście i łamią stereotypy dla swojego dobra.

To świetna książka, która doskonale pokazuje tamtą rzeczywistość, która kusi i przeraża, jest zarazem romantyczna, pociągająca i obrzydzająca. Wydaje się mienić blaskiem, który przy bliższym poznaniu okazuje się tandetny i kiczowaty. Tło historyczne i społeczno-obyczajowe dodaje powieści magii i polotu, a czytelnik bardzo szybko zżywa się z postaciami, które są wyjątkowo zgrabnie wykreowane. Są wśród nich bohaterowie i rzeczywiści i fikcyjni. Prawda historyczna idealne miksuje się z literacką fikcją. To wszystko sprawia, że lektura „Wnuczki Faberge” jest wyjątkową przyjemnością i przygodą literacką. Oceniając ten tytuł z pełnym przekonaniem najwyższą notą czekam na kolejny tom, który mam nadzieję ukaże się niedługo.




 

środa, 26 lutego 2025

Artur Nowak "Zakrystia"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2025
stron 216
ISBN 978-83-8391-042-0

Kościół widziany od podszewki


Kościół katolicki to instytucja posiadająca specyficzną ideologię, która funkcjonuje od ponad dwóch tysięcy lat. Jest on zamkniętym i opartym na hierarchii systemem w którym zmiany wprawdzie się  pojawiają, ale są one wprowadzane niezwykle powoli, opornie i niechętnie. Kościół mówi o sobie, że jest święty. Pozostaje to trochę w opozycji z faktem, że tworzą go ludzie, a ci bez wyjątku są grzeszni. Sługami bożymi – kapłanami, biskupami, a nawet kardynałami czy papieżami są osoby, które często mają więcej na sumieniu niż niejeden zwyczajny chrześcijanin.

Patologie jakie funkcjonują w obrębie polskiego Kościoła stara się pokazać w swoich reportażach Artur Nowak mający już kilka tego typu publikacji na swoim koncie. Jego kolejną książką po „Plebanii” jest „Zakrystia” która trafiła na księgarskie półki na początku bieżącego roku. Tytuł nie jest objętościowo zbyt obszerny, ale za to bardzo treściwy, konkretny, szokujący i pokazujący prawdę, która niestety nie stawia duchowieństwo w pozytywnym świetle.

Lektura książki wywoła w nas z pewnością wiele emocji, niedowierzania, złości, zirytuje nas do granic możliwości, sprawi, że przysłowiowy nóż otworzy się w kieszeni, bo my zwyczajni ludzie siłą rzeczy oczekujemy, że ludzie w sutannach i habitach będą lepsi i mniej zadurzeni w materialnym ziemskim świecie. Niestety, prawda w wielu przypadkach jest zgoła inna. Hipokryzja króluje, księża korzystają z podwójnych opcji – ślubując celibat mają kochanki i dzieci, ślubując ubóstwo gromadzą gigantyczne majątki, ślubując czystość prowadzą intensywne życie seksualne. Udając pasterzy wykorzystują swoją owczarnię. Patologii w Kościele jest niestety bez liku, a o jej obliczach Artur Nowak pisze odważnie i bez osłonek.

W „Zakrystii” nie ma tematów tabu. Autor wywleka bezlitośnie na światło dziennie różne funkcjonujące wypaczenia i nieprawidłowości. Ideologia religijna w praktyce idealnie komponuje się z wplecionym w jej jestestwo biznesem, a księża czy biskupi okazują się jego rekinami którzy jako partnerów do interesu nie omijają nawet przestępców. Kościół i mafia to niemożliwe? Ależ nie! To może idealnie funkcjonować i mnożyć fundusze. Duchowieństwo miesza się także w politykę i staje się idealnym agitatorem przed wyborami. Prawdziwe życie zakonne totalnie odbiega od wyobrażeń o nim ludzi świeckich. Mobbing jest czymś oczywistym, a zakonnice "urastają" do miana służących bez prawa głosu od których wymagane jest ślepe posłuszeństwo.

Czy taki obraz Kościoła może przyciągać wiernych? Zdecydowanie nie, a widoczna gołym okiem ogromna laicyzacja zatacza coraz to szersze kręgi nie tylko w dużych miastach, ale i na prowincji.

„Zakrystia” to lektura, która zmusza do refleksji, to reportaż, który bije na alarm. To książka która odkrywa smutną prawdę. Bogiem dla wielu bywa już nie Bóg z Biblii, a pieniądz i władza. Treść książki to głos krytyki, ale i prawdziwe obrazy, które wołają o pomstę do nieba. „To nie tak powinno być” woła wnętrze tytułu piętnując czarne charaktery, które niszczą pozytywne oblicze jednej z najstarszych instytucji religijnych. Artur Nowak pisze oszczędnie, konkretnie, wyraziście. Podaje liczne przykłady, wskazuje katów i ofiary, bo i tych nie brakuje w szeregach duchowieństwa. Ouo vadis Kościele? - brzmi z kart książki, która będzie gorzką pigułką dla tych którzy ślepo wierzą w perfekcyjność rzesz pasterzy.

To nie była łatwa lektura, nie czytało mi się ją lekko. Mit który zaserwowano mi jako dziecku i nastolatce runął w pył. Jaki wniosek płynie z „Zakrystii”? Kościół jak pustynia pragnie deszczu zmian i odnowy, wyplewienia zła, wprowadzenia reform i pozbycia się skostniałych rozwiązań, wyrzucenia tych, którzy niszczą go swoim postępowaniem. Jeśli tego nie uczyni zniszczy doszczętnie autorytet jaki niegdyś posiadał. Stanie się niszowy i zapomniany. Będzie tylko historią i wspomnieniem. 




 

wtorek, 18 lutego 2025

Lucyna Olejniczak "Preludium"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2025
stron 440
ISBN 978-83-8391-000-0
seria Pani na wrzosowisku
Tom I

Ścieżki ludzkiego życia potrafią być bardzo kręte

Prozę Lucyny Olejniczak znam od dobrych kilku lat, uwielbiam jej pióro i wiem, że nikt tak jak Ona potrafi napisać wielotomowe serie w których idzie się zakochać od pierwszego wejrzenia. Pamiętając kunszt Kobiet z ulicy Grodzkiej bez wahania postanowiłam przeczytać początek nowej serii - Pani na wrzosowisku. Jej pierwszy tom jest już na księgarskich półkach, a drugiego nie mogę się doczekać. Czym zachwyciła mnie ta powieść? Atutów jej mogę wskazać bardzo wiele...

Warszawa, rok 1830. Historia Polski w tym czasie jest bardzo burzliwa. W okowach rosyjskiej niewoli rodzi się zryw mający przywrócić niepodległość. Wybucha Powstanie Listopadowe, które przewraca do góry nogami życie pewnej rodziny - państwa Bielskich. 
Leon Bielski jest majętnym wdowcem, który spore pieniądze zarabia jako browarnik. Ma dwoje nastoletnich dzieci. Jego szesnastoletnia córka Eliza jest nie tylko piękna, ale i bardzo utalentowana. Młoda dama pięknie gra na fortepianie i marzy o karierze pianistki. Jej brat Stanisław nie ma kryształowego charakteru i chadza własnymi drogami. To właśnie on z nich dwojga przysparza ojcu trosk i siwych włosów na głowie. Gdy wybucha Powstanie Leon nie jest zbytnim jego entuzjastą. Przewiduje, że stolica przestała być bezpiecznym miejscem dla córki i w ogniu walk wysyła ją do rodziny mieszkającej w Londynie. Staszek wplątuje się w szemrane towarzystwo przemytników i musi zniknąć. Kryjówkę znajduje w szeregach wojska, a los po tym jak zostaje ranny w nogę rzuca go na Litwę. Tam podejmuje posadę guwernera, ale jego skłonność do komplikowania sobie życia znów się ujawnia. Staś wplątuje się w ognisty romans z żoną swojego pracodawcy... Jak potoczą się losy obojga rodzeństwa? Czy dane będzie im się jeszcze spotkać po tym jak stracili ze sobą kontakt? O tym opowiada Autorka w fenomenalnej książce którą przeczytałam na jednym wdechu...

"Preludium" to niewątpliwie powieść z historią w tle, które zostało świetnie nakreślone, co powoduje, że czytelnicza wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach. Czytając z łatwością przed oczami przesuwają nam się obrazy świata, którego już nie ma. Realiów życia, ubiorów, norm i tradycji. Zarówno warszawski jak i londyński klimat z tamtej epoki jest idealnie oddany. Widzimy ten świat, tych ludzi, to życie może prostsze, ale trudniejsze, bardziej utrzymane w wymogach surowych konwenansów. XIX wiek był o wiele cięższym czasem niż lata współczesne dla sierot, samotnych matek, osób z marginesu. I to zauważamy na przykładzie losów bohaterów na londyńskich ulicach.

 Akcja książki toczy się dość dynamicznie, nie ma w niej nudnych przestojów, a znajdzie się kilka niespodzianek które mocno uatrakcyjniają fabułę. Bohaterowie są dynamiczni, przechodzą przemiany, dojrzewają, popełniają błędy i na własne życie czynią swój los trudniejszym, To właśnie sprawia, że książkę czyta się z niekłamaną przyjemnością i zainteresowaniem. W tym tytule nie ma miejsca na schematy i przewidywalność. Tu wszystko jest żywe, namacalne, prawdziwe i pełne dynamiki. Tu karuzela fabuły kręci się ze strony na stronę szybciej, a zakończenie wbija w fotel. Tu opisy świetnie współgrają z dialogami, a nić sympatii z nakreślonymi piórem Lucyny Olejniczak postaciami rodzi się naturalnie. Losy rodzeństwa Bielskich porywają od pierwszej strony, a ta powieść to świetna literacka podróż w czasie i przestrzeni. Moim zdaniem naprawdę warto się w nią wybrać i poznać tę opowieść. Mnie spodobała się tak mocno, że oceniam ją z przyjemnością bardzo wysoką notą i czekam na "Ostatni nokturn" - kolejny tom, który według zapewnień Wydawcy ukaże się wiosną. 







 

poniedziałek, 10 lutego 2025

Ewelina Ślotała "Matki Konstancina"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2024
stron 168
ISBN 978-83-8391-012-3

W Konstancinie nawet macierzyństwo ma inny smak


Konstancin, enklawa bogactwa, blichtru, luksusu jest też ostoją przemocy, nałogów, brutalności, zdrady, odrzucenia, samotności i obłudy. Tu obowiązuje niepisany kodeks, nieskatalogowane normy, których nieprzestrzeganie powoduje wyrzucenie za burtę, ostracyzm i wykluczenie. Konstancińskich reguł muszą przestrzegać wszyscy bez względu na rolę jaką przyszło im w tej bajce grać. Śmiało można powiedzieć, że tu wszystko smakuje inaczej. Pieniędzmi i biznesem. Także macierzyństwo, które może to zabrzmi barbarzyńsko choć niestety prawdziwie, jest transakcją dającą określone korzyści. W Konstancinie dzieci są zwykle kartą przetargową, która daje ogromne profity. Bycie matką w tym miejscu to posiadanie asa w rękawie, który daje dostęp do pieniędzy i przywilejów. Czy warto być rodzicielką w krainie pieniądza? A jak żyje się w tym świecie dziecku? Czy ma szansę na szczęśliwe dzieciństwo? Na pytanie szukałam odpowiedzi w kolejnej, niestety ostatniej, książce nieżyjącej już Eweliny Ślotały, która za cenę przynależności do elitarnego towarzystwa zapłaciła słoną cenę.


Akcja „Matek Konstancina” podobnie jak poprzednich książek Pani Eweliny biegnie dwutorowo. Z jednej strony poznajemy dalsze losy głównej bohaterki, która decyduje się na życie w pojedynkę z córką bez męża. Z drugiej mamy okazję zobaczyć blaski i cienie konstancińskiego macierzyństwa, które odbiega od szarej rzeczywistości. Dwie kreseczki na teście ciążowym w Konstancinie znaczą nie tylko pojawienie się za kilka miesięcy nowego życia, ale stanowią dla kobiety ogromne wyzwanie. Ciąża może przebiegać różnie, ale przy niej taryfa ulgowa nie obowiązuje. Trzeba bywać, udzielać się towarzysko, dumnie prezentować brzuszek i tryskać energią. Dbać o to by nie tracić na fizycznej atrakcyjności co jest głównym priorytetem przyszłej mamy. Poród musi się odbyć się w luksusowej klinice, a po nim szczęśliwa mama zajmuje się nie dzieckiem, bo od tego są nianie, piastunki, opiekunki, bony lub babcie, a przede wszystkim sobą. Trzeba zniwelować to, co zepsuła ciąża – więc na warsztat idą rozstępy, zbędne kilogramy, defekty ciała, które bezwzględnie muszą zniknąć. Świeżo upieczona mama musi na zdjęciach tryskać endorfinami. Na depresję poporodową, na baby blues miejsca nie ma. A potem dzieci muszą rosnąć zdrowo i idealnie. Mają przecież być dziedzicami fortun, rekinami biznesu, więc ich rozwój edukacyjny musi być na najwyższym poziomie. Tyle, że tym też nie zajmują się ich mamy. Od tego są odpowiedni ludzie, dobra materialne i wszelkie możliwości które umożliwiają pieniądze. Dzieci dobrze prezentują się na instagramowych zdjęciach, na rolkach czy w udzielanych wywiadach. Na co dzień są tłem. A to czy są szczęśliwe, czy mają beztroskie i radosne dzieciństwo to już jest czymś co mamy nie bardzo interesuje. Te od nich wymagają bycia perfekcyjnymi i niesprawiania kłopotów.


Jak wszystkie książki Eweliny Ślotały tak także tę i  pochłonęłam w jeden wieczór i nie mogłam oderwać się od jej treści. Czytałam i odkrywałam brutalną prawdę. Nic tak jak pieniądze nie jest w stanie zniszczyć normalności i człowieczeństwa w ludziach. Wysoki status majątkowy, przynależność do biznesowych elit odbiera wolność wyboru i narzuca chore normy, które są idealne dla rozkwitu patologii. Świetnie widać to na przykładzie konstancińskich dzieci, które dorastają niczym sieroty. Ich świat to dobra materialne i sztab ludzi, którym powierza się ich wychowanie i wykształcenie. Ich życie od kołyski jest pod dyktando, a one same żyją w bańce samotności, pozorów i wymagań. W ich życiu nie ma miejsca na bycie dzieckiem. Trzeba być po prostu trybikiem w maszynie, który musi działać idealnie i bezawaryjnie. Ich matki to kobiety żyjące dla społeczności a nie dla własnej rodziny. Jaki jest tego skutek? Opłakany!

Autorka jak zwykle wyśmienicie pokazała rzeczywistość społeczności której była częścią. Nie zastosowała taryfy ulgowej i wywaliła przysłowiową kawę na ławę. Wyszło jej to bardzo naturalnie i bezlitośnie dla smutnej prawdy. Ta książka odpycha od życia w luksusie, obala mit szczęścia które dają zera na koncie. Bardzo mi szkoda, że to już ostatnia literacka wycieczka do konstancińskiego światka. To było ciekawe doświadczenie i wyjątkowa literacka przygoda oparta na prawdzie. Bardzo polecam.



 

czwartek, 30 stycznia 2025

Lucinda Riley "Dziewczyna z wrzosowisk"



Wydawnictwo Albatros
data wydania 2024
stron 512
ISBN 978-83-8361-194-5

Od miłości i przeznaczenia nie da się uciec


Lucinda Riley trafiła na listę moich ulubionych zagranicznych autorek dzięki cyklowi Siedem Sióstr. Zaczytując się w kolejnych tomach opowiadających historię córek Pa Salta przekonałam się, że proza ich Autorki jest wyjątkowa i niepowtarzalna. I tak gdy w zapowiedziach księgarskich zobaczyłam informację o wydaniu kolejnej książki Riley sięgnęłam po nią w ciemno nawet nie czytając opisu. Wystarczyło, że uwiódł mnie tytuł, przepiękna okładka i nazwisko podziwianej pisarki. Spodziewałam się powieści, która rzuci mnie na kolana, wciśnie w fotel i pozwoli po przeczytaniu ostatniego zdania wystawić tylko i wyłącznie najwyższą z możliwych ocen. Dokładnie tak się stało, a ja wciąż mam w głowie tę historię, a przed oczyma kolejne sceny fabuły.

Tytułową dziewczyną z wrzosowisk jest zwyczajna nastolatka żyjąca z ojcem i matką w latach siedemdziesiątych w Yorkshire. W tej rodzinie nie ma bogactwa, jest za to miłość i ciepło. Jedno lato zmienia raz na zawsze jej życie. Leah pomagając matce, która prowadzi dom pewnej malarki poznaje jej bratanka spędzającego u ciotki lato. Między młodymi iskrzą uczucia, ale ta relacja bardzo szybko zostaje tylko wspomnieniem. Panna Thompson za to staje się bohaterką namalowanego zdolną ręką portretu i tak jej twarz zostaje zauważona przez znaną agencję modelek. Dziewczyna dostaje propozycję pracy w Londynie co otwiera jej drogę na światowe wybiegi i możliwość prezentacji kreacji czołowych projektantów.

Leah niewątpliwie jest główną bohaterką książki, ale zagłębiając się w tę historię poznamy także losy innych ciekawych bohaterów. Przeniesiemy się w przestrzeni i czasie do Francji, Polski i Anglii. Poznamy angielsko-żydowskie rodzeństwo, brata i siostrę, którzy za swoje pochodzenie zostali skazani na piekło wojennego obozu. Obrazy z lat dwudziestych, czterdziestych i siedemdziesiątych naprzemiennie nakładają się na siebie tworząc dwutorową fabułę by w końcu połączyć się w misterną całość i skomplikowaną, choć idealnie dopasowaną mozaikę.

Jaka jest „Dziewczyna z wrzosowisk”? Niesamowita, fenomenalna i wyjątkowo pełna zawirowań. Wnętrze książki niesamowicie przykuwa uwagę czytelnika, otula go i wielokrotnie zaskakuje. To najbardziej rozbudowana i wielowątkowa powieść jaką w ostatnich latach czytałam. Autorka dosłownie bombarduje nas ogromem zdarzeń, wybuchowych sytuacji i nieprzewidywalnych niespodzianek, że czasem czytelnik musi ostudzić odbiór miliona emocji pauzą w lekturze. Niewątpliwie jest to wyjątkowa historia z polskim akcentem, który czyni ją bliższą sercu. Postaci mają bardzo oryginalne charaktery, przeżywają metamorfozy, życie ich nie oszczędza. W fabule próżno szukać nudy. Prym wiodą tony emocji i setki tajemnic, które stopniowo zostają odkrywane i wychodzą na światło dziennie szokując i zaskakując. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, a wczoraj kładzie się cieniem na jutrze. Decyzje podjęte kiedyś procentują w przyszłości, a to, co zagrzebane pod dywan jest odkrywane i nabiera blasku. Miłość przewija się przez całą fabułę w różnych odcieniach. Jest prawdziwym uczuciem, chwilowym zauroczeniem, destrukcyjną relacją, która wyniszcza i rani. Nic nie jest oczywiste i jednoznaczne. Lektura tej powieści przypomina układanie pasjansa – z każdą stroną wiemy więcej, waga sekretów topnieje, a czytelnik czuje się oszołomiony i przebodźcowany.

Historyczne tło jest doskonale nakreślone i pięknie współgra z losami zwyczajnych ludzi. Książka z jednej strony jest odrobinę bajkowa, z drugiej brutalna i prawdziwa, pełna nadziei i okrutnego realizmu. Tytuł robi bardzo pozytywne wrażenie. Piękne wydanie z barwionymi brzegami cudownie komponuje się z wyjątkowym wnętrzem. Ta historia przenika do szpiku kości, poraża, szokuje i pozwala szybko się w niej bezgranicznie zakochać. Czy warto po nią sięgnąć? To konieczność, bo to wyjątkowe arcydzieło napisane z rozmachem. Prawdziwa literacka uczta dla miłośników obyczaju z najwyższej półki. Bardzo polecam.  




 

czwartek, 9 stycznia 2025

Podsumowanie 2024 roku i chwilka nostalgii oraz garść prywaty

 No tak, rok 2024 mamy za sobą. Jaki był on dla mnie? Ciężki, wyzwaniowy, pracowity. Czy dałam radę? Myślę, że tak, choć na pewno chwile słabości i drobne błędy się znajdą. Nauczyłam się żyć w nowej rzeczywistości, może jeszcze nie w 100 procentach, ale 90 osiągnęłam. To zjadło mi czas i energię. To odbiło się na ilości przeczytanych książek. Było ich za mało, trudno, stało się. Ale przeglądając wyniki i podsumowania innych nagle coś mnie tchnęło. Czy tylko o liczby chodzi? Czy to jakiś wyścig, czy czytanie ma być przede wszystkim przyjemnością? Trzymając się tego wchodzę w nowy rok i jednak myślę, że najważniejsze jest to, by czytać dobre książki, takie które nam się podobają, by nie porywać się bo moda, bo inni, bo nagroda, bo trend, bo wszyscy to przeczytali. Ok, trochę pomarudziłam. 

Zatem wracajmy do mojej topki - nie mamy ani siły ani ochoty przydzielać liczbowych lokat więc to jedna wielka rodzina moich hitów 2024 roku. 

Książek przeczytanych 26.

Stron przeczytanych 9500 - jakoś tak równo wyszło.

11 z wybranych 13 książek to powieści, a jedna do dziennik/pamiętnik, jedna to literatura piękna 

11 z 13 książek napisali polscy Autorzy

Wszystkie te tytuły to egzemplarze recenzenckie, nowości. 

Jeśli chodzi o wydawnictwa to książki pochodzą z :

Filia - 3 książki 

trzy kolory 2 książki 

Wielka Litera, Gorzka Czekolada, Literackie, Albatros, Lira, Czarne, Skarpa Warszawska, Prószyński i S-ka  po jednej książce 

A teraz konkrety: top 13 kolejność przypadkowa














Dotarłam do końca i nasuwa się myśl, że mało czytałam, ale naprawdę świetne książki trafiły w moje ręce. I co teraz? Taka myśl z tyłu głowy, że muszę więcej czytać, bo szybciej umrę niż obczytam moją domową biblioteczkę, więc solennie obiecuję opuszczenie tik toka, ograniczenie YT i rozmyślania co było i będzie. Są książki. 























niedziela, 15 grudnia 2024

Aleksandra Rochowiak "Uwierz w cuda"



Wydawnictwo Filia
data wydania 2024
stron 320
ISBN 978-83-8357-763-0

Coś więcej niż tylko cukierkowa świąteczna powieść

Jak co roku w listopadzie sięgnęłam po powieść utrzymaną w klimacie Bożego Narodzenia. Wybrałam tytuł nieznanej mi dotąd Autorki z prześliczną okładką. Książka okazała się ciekawą historią która nie tylko nawiązała do świątecznej atmosfery, ale i poruszyła dwa trudne tematy o których mówi się zdecydowanie za mało. Niepłodność i adopcja wciąż często są określane mianem zagadnień wstydliwych o których za wiele mówić nie wypada. Niestety wciąż wypada dopytywać pary czemu nie są rodzicami i wchodzić z butami w czyjeś życie. Skupmy się najpierw jednak na całokształcie książki, która okazała się bardzo zajmującą lekturą...

Amelia i Dawid Zielińscy są zgodnym i zakochanym w sobie małżeństwem. Oboje budują swoje zawodowe kariery, uwili swoje gniazdko w uroczym odziedziczonym domku i mają jedno wielkie marzenie by ich rodzina powiększyła się o dziecko. Niestety ich starania są bezowocne i para postanawia poszukać pomocy u lekarza. Po przeprowadzeniu badań obojga pada bezlitosna diagnoza – Dawid nigdy nie będzie mógł zostać ojcem. To dla nich ogromny cios z którym z bólem w sercu jednak się godzą. Swoim dramatem nie dzielą się jednak z najbliższą rodziną która wciąż przy różnych okazjach dopytuje ich czemu nadal są tylko we dwoje. Zielińscy milczą i cierpią, a w ich sercach mimo miłości i szacunku wobec siebie zamieszkuje pustka, która nie daje o sobie zapomnieć. Los sprawia, że Amelia zostaje wolontariuszką w pewnym domu dziecka i tej misji oddaje całe swoje serce i siły. W to zajęcie wciąga też męża, który angażuje się ze sporym dystansem i rezerwą. Jest grudzień, cały świat przygotowuje się do najpiękniejszych świąt w roku a pewna para bliźniaków z Domu przy Cichej ma wyjątkowe marzenie – by mieć adopcyjnych rodziców. Dawid zaś jest zdania, że adopcja to dla niego zbyt wielkie wyzwanie któremu nie podoła. Jak potoczą się ich dalsze losy ? Czy Amelce dane będzie być mamą? Czy Krysia i Staś będą mieli rodzinny dom? Czy Dawid zmieni zdanie odnośnie niebiologicznego rodzicielstwa?

Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki która połączyła samo życie i magię świąt – realny świat, który bywa brutalny i okrutny oraz ciepły i wyjątkowy klimat w którym zdarzają się cuda, a ludzkie serca rozpalają się ogniem miłości. Główni bohaterowie to dobrzy ludzie, którym los rzucił pod nogi ogromną kłodę w postaci niepłodności. Jest ona sama w sobie bardzo trudna do udźwignięcia a jej brzemię wzmagają jeszcze inni zbyt mocno naciskając i dopytując. Aleksandra Rochowska słusznie podkreśla to w fabule tym samym uwrażliwiając nas na to, o co kogoś pytamy. Są bowiem pytania, które nigdy nie powinne paść. Druga kwestia to temat adopcji. Amelia sama w sobie bardzo jej pragnie, ale wobec odmiennego zdania męża zachowuje się idealnie. Nie naciska, nie wymusza, nie stawia warunków. Daje czas, daje przestrzeń kierując się uczuciem i szacunkiem. Tym samym staje się ogromnie pozytywną bohaterką godną pochwał.

Uwierz w cuda” to ciepła i przesycona magią świąt historia, którą czyta się lekko, przyjemnie i ze sporym wzruszeniem. Sporo w niej emocji i uczuć, a tekst niejednokrotnie chwyta za serce. Pięknie uchwycony jest w niej koloryt i istota świąt – materializm przegrywa z istotniejszą symboliką. Komercja zostaje wyrzucona za burtę, liczą się gesty, uczucia, wewnętrzne przeżycia i emocje. Autorka pokazuje też święta oczami dzieci, które chłoną szczegóły i pokazują nam dorosłym co jest najważniejsze, a co umknęło wraz z dojrzałością i wyjściem z wieku dziecięcego.

Bardzo gorąco polecam przeczytanie tej historii. Mnie zajęło to dwa wieczory, które za sprawą tej lektury stały się magiczne i rozbudziły tęsknotę za czasem kiedy śpiewamy kolędy i świętujemy przy choince. 




 

poniedziałek, 25 listopada 2024

Nina Zawadzka "Czas poświęcenia"

 



Wydawnictwo Filia 
data wydania 2024
storn 368
ISBN 978-83-8357-615-2

Każdy z nas powinien być wolny od ciężarów przeszłości 

Przeszłość to wczoraj, które owszem, jest ważne, ale nigdy nie powinno kłaść się cieniem na tym, co nastąpi w przyszłości, co będzie jutro. To teoria, jednak życie niesie, czy chcemy czy nie, inne realia z którymi musimy się zmagać. Kobiety wydając na świat kolejne pokolenia robią pewien błąd uznając, że rodzą swoje kopie, które może będą lepsze, ale powinny postępować tak jak robiły to one i ich przodkowie. Rzeczywistość jest jednak inna – każdy z nas jest oryginalną, jedyną w swoim rodzaju niepowtarzalną jednostką i ma prawo żyć po swojemu. Ma prawo podejmować swoje decyzje, realizować swoje plany i marzenia, iść swoją drogą a nie powielać schematy rodziców czy dziadków. Argument o tradycji jest nic nie warty i zabiera wolność wyboru na którą każdy z nas zasługuje.


O ciężarze takiego schematu przekonała się główna bohaterka najnowszej powieści Niny Zawadzkiej – Eleonora / Emilia, której życie nie oszczędzało i obfitowało w gwałtowne burze i nagłe huragany. Jest rok 1980. Eleonorze, teściowej Małgorzaty Adamiec zostaje przez ZUS oddalony wniosek o przyznanie emerytury. Przyczyna jest dość szokująca – zgromadzone w dokumentacji archiwum dane są niezgodne z tymi jakie podała starsza pani. Uparta i zszokowana synowa postanawia dociec prawdy i dzięki tej decyzji odkrywa rodzinne tajemnice i prawdziwą tożsamość matki swojego męża. Okazuje się, że jej dzieje są bardzo zagmatwane i tworzą niesamowitą fabułę, którą chłonie się z ekscytacją i ogromnymi emocjami. Akcja powieści przenosi nas na tereny ZSRS do roku 1933. Po zawarciu Traktatu Ryskiego losy Polaków zamieszkujących w granicach radzieckich są tragiczne. Czytelnik śledzi je na przykładzie losów rodziny Dreznalów z których wywodzi się wyjątkowa dziewczyna. Fakty historyczne kładą się cieniem na jej życiu, które zostaje pozbawione wszelkich barw. Jego klimat wyznacza głód i cierpienie, poniżenie i ciągłe poczucie straty. W Emilii drzemie jednak wielka siła przetrwania, która pcha ją do przodu mimo upadków i nieszczęść. Zagłębiając się w życie tej młodej Polki czytelnik śledzi ludzkie zmagania z mocą systemów, które działają destrukcyjnie i zabijają tysiące istnień. Czy Dreznalównie uda się przetrwać? Czy los wpuści do jej smutnego życia choć jeden promień światła i nadziei? Czy ta młoda kobieta za poniesione ofiary zostanie wynagrodzona i zazna spokoju oraz szczęścia?


Jeśli sięgnięcie po najnowszy tytuł Niny Zawadzkiej obiecuję Wam jedno – poznacie genialną powieść o której długo nie zapomnicie. Odkryjecie fenomenalne pióro, które tworzy wybitne powieści z historią w tle. Ta inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami które na kartach papieru ożywają i nabierają barw. W treści drzemie morze emocji, ludzkich tragedii i historyczna prawda o której nigdy nie możemy zapomnieć. Niezwykle ciekawą jest kreacja głównej bohaterki, która przyszła na świat w bardzo trudnych czasach. Wymagano od niej zbyt wiele, żądano nadludzkich poświęceń i zapomnienia o sobie. Emilia została bowiem wychowana w kulcie życia dla innych, a to odcisnęło na jej psychice ogromną bliznę.


„Czas poświęcenia” to lektura którą nie można przeczytać bez ogromnego wzruszenia i łez, które same cisną się do oczu. To książka o miłości, nadziei, która nigdy nie umarła i o sile przetrwania, która podeptała zewsząd panoszące się zło. To tytuł, który ma wyjątkowo wiele atutów i zalet, który pochłonie Was bez reszty i odbije się szerokim echem w Waszej duszy. Piękna i jedyna w swoim rodzaju proza zaprowadzi Was do świata pełnego zła, okrucieństwa i ludzi, którzy podpalili ten świat by dopłynąć do bezpiecznego brzegu. Koniecznie ją poznajcie. Czeka Was wyjątkowa literacka przygoda! A książce z całego serca życzę by została zekranizowana. Idealnie się nadaje na scenariusz kinowego hitu.




niedziela, 20 października 2024

Radosław Figura, Katarzyna Kalicińska "Felicita"


Wydawnictwo Wielka Litera 
data wydania 2024
stron 368
ISBN 978-83-8360-131-1

Życie to jedna, wielka niespodzianka!

Życie, ciąg dni utkany przez los w mistyczny i niepowtarzalny wzór, jest niczym kalejdoskop. Ciągle biegnie przed siebie, nie da się zatrzymać i nieustannie ewoluuje. Przynosi radości i smutki, nie jest sprawiedliwe. Życie to niespodzianka o różnych obliczach! O tej prawdzie przekonała się główna bohaterka niesamowitej powieści obyczajowej której lektura była czymś niezwykłym i wyjątkowo przyjemnym, Zosia. Poukładany świat dojrzałej kobiety runął nie raz i nie pytał czy ona sama ma ochotę na tak drastyczne zmiany. Los nie dał jej chwili oddechu i co rusz szykował ogromne niespodzianki z którymi kobieta musiała się zmierzyć i wziąć za bary. Ale po kolei!

Zosia miała szczęście poznać wyjątkowego, jak myślała, mężczyznę i się w nim zakochać z wzajemnością. Były porywy serca, ślub z wielkiej miłości i ta myśl, że szczęście nie opuści, a oni zostaną ze sobą do grobowej deski. Urodziła się córka, a młodzi rodzice byli rozanieleni pociechą. I zapragnęli syna, ale tu los okazał się okrutny. Zosia nie dała mężowi małego chłopczyka i para musiała zadowolić się jedynaczką. Zawodowo powodziło im się bardzo pomyślnie. Ona terapeutka nie narzekała na brak klientów, on sprowadzał towary ze słonecznej Italii. Tam kogoś poznał. Jego życie stało się podwójne, ale żona okazała się na tyle ważna by z nią być i przyznać się do zdrady i jej owocu. A potem nastała pandemia...

Minął tydzień jak skończyłam czytać tę fenomenalną powieść, a ja wciąż nie mogę się wymiksować z jej fabuły i nie myśleć co bym zrobiła na miejscu Zosi. Jej postać okazała mi się bardzo bliska, choć los nie przygotował mi takiego trzęsienia ziemi, ale ... w trakcie czytania zaczęłam sobie zadawać pytania co bym zrobiła na jej miejscu! Czy da się wybaczyć zdradę? 
To bardzo trudna kwestia sama w sobie, a w fabule "Felicita" dochodzi sedno czy da się wybaczyć zdradę komuś kto odszedł z tego świata?! Zosia by odzyskać spokój i zamknąć przeszłość raz na zawsze oraz by spełnić marzenie córki jedzie do Italii, do miasteczka w którym jej mąż złamał przysięgę małżeńską. I tam spotykają ją nowe wyznania i niespodzianki. A ona musi je przeżyć, przetrawić, przeboleć, pogodzić się z nimi, ułożyć swój świat od nowa i dostrzec przyszłość. Odnaleźć na nowo siebie i swoją drogę. Nie jest jej łatwo, ale wie, że musi to zrobić zwłaszcza dla samej siebie. I o tym przede wszystkim jest ta przepiękna historia, którą czytałam obojętna na otoczenie, wskazówki zegara i obowiązki. Ja żyłam życiem Zosi, ja przeżywałam niczym swoje jej rozterki i dylematy, ja traktowałam literacką bohaterkę niczym najlepszą przyjaciółkę przy której w tarapatach powinnam trwać i wspierać z całych sił. 

Powieść duetu Kalicińska&Figura ma bardzo wiele atutów. Czytelnicy znajdą w niej wyjątkowe tło - przepiękne Włochy, urocze krajobrazy, znakomite jedzenie. Po drugie ciekawych bohaterów, którzy są wyraziście i oryginalnie wykreowani. Dynamiczną akcję pełną zakrętów i nieprzewidywalnych wydarzeń. Moc samego życia, niepolukrowane sceny z życia żony, matki i kobiety, którą dosięgnął sztylet zdrady. I sporo nadziei, że nawet po największej życiowej burzy, po najstraszniejszym sztormie na niebo wychodzi słońce, a los otwiera nowe drzwi i podaje nowe możliwości. 
Autorzy podają receptę na niepoddawanie się, na konieczność chwytania nowych możliwości, na iście do przodu mimo przeciwności losu. Z tytułu bije nadzieja i otucha, a ta książka na pewno pokrzepi niejedno zranione kobiece serce. 

To historia niejednolita, wędrująca w czasie. Słodka i z gorzkim posmakiem, która trafia prosto w serce. To książka nietuzinkowa i oryginalna. Specyficzna i nakreślona z niesztampowym pomysłem. Jest w niej wiele emocji, wiele kolorów, a ona sama zarówno wywołuje uśmiech czytelnika, jak i mocno wzrusza. Bardzo gorąco ją polecam, a dla tych, którzy ulegną jej urokowi mam wspaniałą informację. Opisane wydarzenia widzimy w "Felicita" oczami Zosi - matki. W innej książce pióra Kamili Kisały możemy je poznać z perspektywy córki Zosi - nastoletniej Oliwi. Ja zabieram się za jej lekturę, a Was bardzo zachęcam do przeczytania obu pozycji z prostego powodu. Są wyjątkowe! 



 

środa, 16 października 2024

Kristan Higgins "Zdejmij z nieba księżyc"


Wydawnictwo Gorzka Czekolada
data wydania 2024
stron 480
ISBN 978-83-8265-591-9

Nic nie jest tak kruche jak życie i szczęście


Wśród morza powieści obyczajowych mnie najbardziej podobają się takie, które mocno chwytają za serce, poruszają istotne tematy i wyciskają łzy. Kocham książki refleksyjne, wzruszające i niosące w treści ważne przesłania. Niewątpliwie taką powieścią jest tytuł nakreślony przez Kristan Higgins „Zdejmij z nieba księżyc”, który powinien być sprzedawany w pakiecie z dużą paczką chusteczek. Nie wyobrażam sobie by ktokolwiek przeczytał go bez łez. To powieść bardzo smutna, bardzo piękna i bardzo ważna. Je treść pozwala docenić dwie najcenniejsze rzeczy: życie i szczęście. Obie są niezwykle kruche i ulotne. Niestety!

Joshua i Lauren Park są dwoma połówkami, które się odnajdują i zakochują w sobie bez pamięci. Biorą ślub i wiedzą, że chcą spędzić ze sobą całe życie. Gdy wypowiadają słowa sakramentalnej przysięgi oboje myślą, że mają przed sobą szmat czasu, wiele wspólnych lat. Wiele marzeń, planów i dni kiedy obudzą się u swojego boku. Niestety los jest wobec nich okrutny i daje w prezencie najgorszy z prezentów. Śmiertelną chorobę Lauren na którą ludzkość nie wymyśliła skutecznego lekarstwa, a jedynie środki, które mogą ją spowolnić. U żony Josha nawet one nie dają zbyt wiele czasu. Świat dwojga młodych ludzi wali się w posadach. Mężczyzna staje się najczulszym opiekunem i chce jak tylko może ulżyć żonie w cierpieniu. Mimo starań lekarzy pewnego dnia zostaje wdowcem i przeżywa ogromną traumę. Kompletnie nie wie, jak sobie poradzić, jak żyć dalej. I wtedy otrzymuje dwanaście listów, z których każdy jest przeznaczony na jeden kolejny miesiąc pierwszego roku bez ukochanej. To ona sama pisze je by ulżyć mężowi w żałobie i oswajaniu nowej rzeczywistości. Każdy zawiera zadanie do wykonania, które ma na celu nauczenie jak żyć dalej po stracie. Młody mężczyzna będący na dnie rozpaczy, niewidzący dalszego celu życia wyrusza w podróż która jest i bolesna i sentymentalna i bardzo mu potrzebna. Każdy krok na tej drodze jest po to, by zrozumiał, a wraz z nim czytelnicy, że droga do szczęścia jest kręta i wyboista. Zawsze wiedzie pod górę i jest trudna. Wymaga wysiłku, wymaga bardzo wiele.

Ach, jaka to była wyjątkowa historia! Od samego początku zatopiłam się w niej bez reszty. Ona pochłonęła mnie z siłą wodospadu i po skończeniu lektury nadal trzyma w swoich okowach. Nie mogę o niej zapomnieć, ona we mnie żyje i chyba zostanie na zawsze. Tak, czytając wylałam ogrom łez, a dodam, że sama czytałam ją w żałobie po stracie bardzo ważnej w moim życiu osoby. Z tego powodu bardzo łatwo utożsamiłam się z głównym bohaterem i potrafiłam zrozumieć co czuje. Czytanie stało się bardzo osobistym doświadczeniem i przeżyciem. Tym bardziej odczuwałam mądrość tej powieści, jej przesłanie i mistrzowskie nakreślenie. Autorka napisała ją genialnie i z niesamowitym kunsztem. Każde zdanie jest w niej potrzebne i przemyślane. Każda scena idealnie dopełnia całość. Tu życie przeplata się ze śmiercią w idealny wzór i pokazuje, że są ze sobą na zawsze związane. Tu jest coś przed i coś teraz. Tu śmierć nie jest końcem, a zdarzeniem które dotyka niczym sztylet i zmusza do dalszej drogi mimo braku sił. Tę historię czyta się wyjątkowo. Ona przenika nas niczym mróz do głębi i nie daje przejść obok niej bez echa. Z fabuły płynie wiele cennych refleksji, ale jedna z nich zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Mocno utwierdziła mnie w przekonaniu, że śmierć to nie koniec, że jest coś dalej, a żywych i umarłych dzieli tylko czas. Mogłabym pisać o tym tytule bez końca. Jest w nim tyle walorów, tyle plusów, że z tekstu recenzji zrobiłoby się opowiadanie. Konkludując napiszę krótko: to literacki artyzm, to idealna książka dla osób po stracie, to powieść, która jest w stanie nadać sens w rozpaczy niczym najlepsza psychoterapia. Dajcie się jej ponieść, sięgnijcie po nią. Jest naprawdę wyjątkowa i fenomenalna. Bardzo mocno polecam. Wierzę, że każdemu z Was wniesie coś do życia i pokaże jak cennym jest każdy dany nam dzień. 




 

piątek, 4 października 2024

Halszka Witkowska, Monika Tadra "Niewysłuchani"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2024
stron 528
ISBN 978-83-8352-383-5

Dlaczego?

To krótkie, aczkolwiek bardzo treściwe pytanie nasuwa się często osobom żyjącym po śmierci kogoś zwłaszcza, jeśli jest to odejście nagłe i niespodziewane. Dodatkowy wydźwięk ma ono gdy jest to śmierć samobójcza, a więc śmierć owiana tajemnicą motywu odebrania sobie życia. Tym, którzy zostali czasem bardzo trudno pogodzić się z decyzją kogoś o zakończeniu swojej ziemskiej egzystencji. Te osoby mogą czuć się winne temu co się stało, a otoczenie może je w takiej sytuacji bezlitośnie oskarżać i piętnować. Wtedy pojawia się ostracyzm i alienacja. Zawsze pojawia się osamotnienie i niezrozumienie środowiska, które szuka czasem dodatkowych emocji i sensacji. Śmierć samobójcza je przyciąga, je magnetyzuje i namnaża. I tu nasuwa się pytanie: jak traktować żałobników samobójcy, jak się zachować by nikogo nie zranić, nie dotknąć boleśnie nawet nieświadomie? W takim przypadku warto sięgnąć po pewną bardzo trudną, emocjonalną aczkolwiek potrzebną książkę, która zawiera kilkanaście smutnych historii, a każdą z nich poznajemy z relacji kogoś w żałobie po samobójcy. 

"Niewysłuchani" to głos osób dla których samobójstwo nie jest czymś odległym, a zdarzeniem, które dotknęło ich wyjątkowo brutalnie i realnie. Mieli z nim styczność i pośrednio są jego ofiarami. Bo ktoś z rodziny czy otoczenia targnął się na życie. Oni pozostali i muszą z tym żyć. Zranieni, pogodzeni lub nie, cierpiący. Odtrąceni, niezrozumiani przez świat. Czasem żałoba zamyka się w ich sercu i duszy na zawsze. Monika Tadra wysłuchuje tragicznych historii, jest cierpliwym słuchaczem i nie osądza. I te dialogi stanowią jedną z dwóch części książki, która przeraża. Mocno i dogłębnie. Mrozi krew w  żyłach, dotyka ostro niczym sztylet. Bo syn, mąż, mama czy babcia, bo koleżanka z pracy już nie wróci. Bo wybrała inaczej, bo krzyk rozpaczy zamieniła w czyn. Zadawane w trakcie dialogu pytania są trudne, są konkretne, są brutalne. Opowiadający otwierają się, wywnętrzają by wyrzucić z siebie dołujące emocje, by znaleźć ukojenie. Czy jest to możliwie? Tu pomoże druga część książki. To szukanie antidotum, by pomóc tym żyjącym, by uchronić potencjalnych samobójców. To już coś w rodzaju analizy problemu i szukania rozwiązań w podbramkowych sytuacjach. 

Czy to łatwa lektura? Absolutnie nie, to ogrom traumy, smutku, emocji, łez i bólu nad sytuacjami, których nie można naprawić. To wskazówka jak żyć, jak poradzić sobie z tym mrocznym cieniem w obszarze którego wypada nam żyć. Ta książka to obalenie tematu tabu bo o samobójstwie nie wypadało przez wiele lat mówić. Posiadanie samobójcy w rodzinie było wstydem. Ta książka zamyka tę epokę i mam nadzieję, że pomoże wielu osobom. Chwała Autorkom za to, że powstała i ujrzała światło dziennie. 



 

niedziela, 22 września 2024

Agnieszka Lis "Czcij ojca swego"


Wydawnictwo Purple Book
data wydania 2024
stron 336
ISBN 978-83-8310-723-3
Cykl Spadek tom II

Dziennikarka Bożena znów na tropie!

Po kolejną powieść w dorobku Agnieszki Lis sięgnęłam nieprzypadkowo, zrobiłam to z premedytacją i wiedziałam, że czeka mnie przednia lektura. Czy się zawiodłam? Nie, aczkolwiek nie wszystkie moje wyobrażenia się spełniły. W moje ręce trafiła książka interesująca, napisana w wyrafinowany sposób i z ciekawą fabułą, jednak z nieco mniejszą dawką sensacji niż się spodziewałam. Zamiast niej wkroczyło sporo dobrego obyczaju i elementy thrillera psychologicznego. Czy jednak te proporcje muszą być jakoś precyzyjnie wyważone? Nie, dobra powieść to nie kulinarna receptura, a tytuł ma być przede wszystkim ciekawy w odbiorze. A taki był, a ja sama mocno się zaczytałam. 

W lekturze śledztwo w sprawie, która wydaje się na granicy prawa prowadzi nie wymiar sprawiedliwości: nie policja, nie prokuratura a Pani dziennikarz z bardzo ciekawą osobowością. Czytelnicy mogli poznać ją w pierwszym tomie serii "Testament", którego akcja rozgrywa się również w tym samym mieście - Koszalinie. 
Tym razem w prywatnym domu opieki umiera starszy mężczyzna. Kiedyś, gdy był młodszy, był ojcem i mężem. Miał troje dzieci - dwie córki i syna. Swój dom trzymał w ryzach twardą ręką, a powiedzenie o nim, że był tyranem dla rodziny nie było przesadą. Lubił wypić, a wtedy czynił piekło. Gdy był trzeźwy stawał się dobrym ojcem i dbał o domowe gniazdo. Na stare lata zdziwaczał i stał się przykry nie do wytrzymania. Żona bała się go nadal, a córka nie wyrabiała już z opieką. Jego śmierć nie była typowa, a zamaskowana. Czy ktoś maczał palce by Rybak przeszedł granicę życia i śmierci? Bożena stara się ten sprawę rozebrać na czynniki pierwsze i dociec prawdy o śmierci ojca jej dobrej przyjaciółki z dzieciństwa z którą lepiła w piaskownicy babki z piasku. 

Czy tę powieść warto przeczytać? Zdecydowanie tak. Dlaczego? Po pierwsze z względu na ciekawą kreację Bożeny, która jest dość skomplikowanym charakterem. Jej życie osobiste jest dość zagmatwane, a ona sama to bohaterka z krwi i kości, która ma i wady i zalety i swoje słabostki. Kocha szpilki i słodycze, nie sprawdziła się na piątkę jako matka nastoletniej córki i ma śledczego nosa. Lubi lokalne ploteczki a dzięki temu wynajduje sprawy, które nie powinny zostać zapomniane i doczekać się warstwy kurzu na sobie. 

Książka nie jest standardowym kryminałem, choć pojawia się trup. Jej Autorka porusza w fabule mocne tematy jak przemoc domowa, alkoholizm, trudne relacji na linii rodzice dzieci. Tło obyczajowe tej historii jest bardzo mocno rozbudowane i realnie przedstawione. Tu nikt nie jest idealny, a wiele spraw potrafi mieć drugie dno. Akcja to przyśpiesza, to zwalnia. Ta powieść ma pewien wyjątkowy, aczkolwiek trudny do opisania klimat, który przyciąga do lektury, który odziera świat z cukierkowej powłoki i pokazuje te ciemniejsze strony życia. 
Nie czytałam pierwszego tomu serii Spadek, więc wybaczcie, ale ich ze sobą nie porównam. Ten drugi czyta się z dreszczykiem, a jego treść elektryzuje. Znajdziemy w nim mnóstwo wstydliwych stron życia i ciemnych zakamarków ludzkiej psychiki, które szokują i zniesmaczają. I po jego lekturze nasuwa się refleksja na temat zbrodni maskowanej, która uchodzi niby za naturalny bieg rzeczy, a wszystko w tym wymiarze może mieć niewinne tło i dość naturalny przebieg. Luksus ma tu podwójne odbicie, a pod osłoną dobrego dzieje się zło. Czy to moralne? Osądźcie sami i sięgnijcie po tę powieść.
Agnieszka Lis, której miłośniczką prozy jestem już długo, świetnie trzyma formę i doskonale operuje piórem. Pisze najlepiej jak potrafi i odkrywa mroczne strony ludzkiej psychiki. I tę otoczkę psychologiczną ogromnie doceniam i rekomenduję. 
Miłej lektury.