środa, 28 listopada 2012

Katarzyna Michalak "Wiśniowy Dworek"


Wydawnictwo Literackie
premiera 29 listopada 2012
stron 312
ISBN 978-83-08-05012-5
 
Od przybytku głowa nie boli
 
Wiśniowy Dworek” to już czwarta powieść wydana w owocowej serii, nakładem Wydawnictwa Literackiego. Jej akcja rozgrywa się w bardzo urokliwym miejscu. Milewo to malutka wioska położona wśród lasów niedaleko granicy z Litwą. Mieszkają tu raczej niezbyt bogaci ludzie, których status życiowy po upadku PGR-ów uległ pogorszeniu. Kiedyś Milewo było siedzibą rodu Milewskich, których kolejne pokolenia zamieszkiwały w malowniczym Wiśniowym Dworku. Po wojnie posiadłość trafiła w ręce państwa, które przekształciło ją w szkołę i mieszkanie dla nauczycielki. Ową kobietą jest Danusia Wrzesień. „Uczycielka” bo tak zwracają się do niej podopieczni jest romantyczką, kocha swój zawód i pracę z dziećmi, której oddaje całe serce. Ma dużo starsze od siebie rodzeństwo rozsiane po świecie i samotnie opiekuje się ojcem staruszkiem. Danusia jest osobą wrażliwą, czułą i sentymentalną. Kocha swojego ojca mimo jego trudnego charakteru, nie jest materialistką i uwielbia dworek, w którym mieszka. Czuje się tu jak w raju. To jej miejsce na ziemi. Dom otoczony jest pięknym parkiem i sadem, który w czasie kwitnienia wiśni wygląda bajkowo. Życie Danusi jest spokojne i uporządkowane dopóki nie odwiedzi ją pewien mężczyzna, który doręczy jej tajemniczą przesyłkę. Jako nagrodę ufundowano dla niej pobyt świąteczny w luksusowym obiekcie w Jastrzębiej Górze.
Danka Lucińska mieszka w Warszawie. Jest szefową firmy zajmującej się zarządzaniem apartamentowcami. Swojej pracy poświęca całe dnie i zajęcie to niesłychanie ją wyczerpuje. Na głowie na tyle spraw, problemów i sporów do rozwiązania. Do swojego nowoczesnego mieszkania w apartamentowym getcie na Saskiej Kępie wpada tylko, by się przespać. Praca wypełnia jej całe dnie. Danka chwilami czuje się dość zmęczona, ale nie wyobraża sobie życia na prowincji, gdzie przenieśli się ze stolicy jej rodzice. Pewnego dnia podobną w treści przesyłkę jak Danusia otrzymuje i pani Lucińska. Obie kobiety korzystają z atrakcyjnego zaproszenia i przyjeżdżają nad morze. Tu czeka je niespodzianka, bo zostają zakwaterowane w jednym, pięknym apartamencie, a po pierwszym spotkaniu ich życie zmienia się nie do poznania i już nigdy nie będzie takie samo. Jak się ułoży i kim jest tajemniczy mężczyzna, który owo spotkanie zaaranżował?
„Wiśniowy Dworek” to kolejna książka Katarzyny Michalak, która uwaga jest niebezpieczna! Bo jeśli weźmiecie ją do ręki tylko, aby przejrzeć już się zaczytacie. Opowiada historię, która niesamowicie wciąga. Jest napisana z pomysłem. Autorka stworzyła kolejne najlepszej jakości babskie czytadło, które wciąga nas w tajemnice pewnej rodziny. Pewien stary sekret ma niesamowitą moc, która poraża. Zmienia spokojne życie dwóch kobiet o odmiennej naturze i charakterze. Los jest pokrętny. Czasem obdarza nas ogromną niespodzianką i spełnia nasze marzenia. Zatem uważajcie o czym marzycie.
Akcja tej książki jest bardzo, ale to bardzo dynamiczna. W powieść obyczajową autorka świetnie wplata sensację, garść uczuć, szczyptę rodzinnych sekretów, a efektem jest rewelacyjna książka dla pań i nie tylko. Sporo w niej emocji, nieco sentymentu, trochę słodkości i romantyzmu. Czyta się jednym tchem, bo ciągle coś czytelnika zaskakuje. Pod tym właśnie względem „Wiśniowy Dworek” dorównuje dobrym kryminałom. Sporo postaci, ciekawe sytuacje, nutka bajkowości, opisy malowniczych miejsc jak dworek czy leśniczówka sprawiły, że lektura bardzo przypadła mi do gustu. Mimo, że Katarzyna Michalak ma w swoim dorobku już kilka powieści nic się nie powtarza, nic się nie dubluje. Każda książka jest świeża i niepowtarzalna. Chylę czoła przed talentem autorki, przed jej literacką kreatywnością. Chwalę styl i język. Jego błyskotliwość i prostotę. Katarzyna Michalak umie wciągnąć w losy swoich bohaterów, potrafi zaciekawić i oderwać od rzeczywistości i przenieść w świat swoich powieści. Myślę, że i „Wiśniowy Dworek” przyczyni się do powiększenia wielbicieli jej pióra, a ja już z niecierpliwością będę wypatrywała „Jabłoniowego wzgórza” - kolejnej owocowej książki.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Literackiemu.

sobota, 24 listopada 2012

Stosik listopadowy kolejny

Znów nowe nabytki. Jak tu się nie cieszyć? Tym bardziej, że to cudeńka. Więc Kochani moi przedstawiam :
dwie pyszne herbatki : Z serca Afryki z miodem i wanilią oraz malinowa z kardamonem, która świetnie rozgrzewa
Tomasz Adam Pruszak "Ziemiańskie święta i zabawy" od Lubimy Czytać
Ana Veloso "Pień kolibra" j.w.
Santa Montefiore "Dom nad morzem" j.w.
Vaddey Ratner "W cieniu drzewa banianu" od Prószyńskiego
Agata Kołakowska "Niechciana prawda" j.w.
Rosemary Rogers "Intryga i miłość" od Harlequin
Roma Ligocka "Dobre dziecko" od Lubimy Czytać - szczotka - przeczytana - doskonała.
No cóż chyba muszę krócej spać.

czwartek, 22 listopada 2012

Katarzyna Michalak "Sklepik z niespodzianką Bogusia"

Wydawnictwo Nasza Księgarnia
data wydania czerwiec 2011
stron 320
ISBN 978-83-10-12025-0
 
Pogodne miasteczko
 
Katarzyna Michalak to dla mnie nazwisko markowe. To gwarancja dobrej książki. Nie czytałam jeszcze wszystkiego tej autorki, ale kilka książek już tak i każda z nich podbiła moje serce. Tego samego spodziewałam się po początku sklepikowej serii i z radością donoszę, że się nie rozczarowałam. A wprost przeciwnie - jestem zachwycona, że odkryłam w literaturze kobiecej kolejne cudowne miejsce, gdzie warto zajrzeć. Urzekł mnie również klimat tej książki - ciepły i przyjemny niczym letnie popołudnie. No i zapach - cudowny zapach gorącej czekolady, za którą przepadam i domowych wypieków. Jednym słowem raj !
Akcja książki rozgrywa się w uroczym miasteczku, które leży gdzieś między Kołobrzegiem a Koszalinem, oddalonym od morskiej plaży o 10 kilometrów. To właśnie tu całkowitym przypadkiem trafia główna bohaterka Bogusia Leszczyńska wracając do domu z pracy w Holandii. Na ryneczku owego miasteczka urzeka ją kamieniczka ze sklepem na dole i mieszkankiem na górze. Serce podpowiada jej, że to tu znajduje się jej miejsce na świecie. Wiedziona impulsem wynajmuje lokal i mieszkanko i szuka pomysłu na rozkręcenie biznesu za zaoszczędzone w krainie tulipanów pieniądze. Traf pada na sklepik z bibelotami i mini cukierenkę z filiżankami gorącej czekolady z dodatkami i pysznymi ciastami według wspaniałych receptur jej mamy. Zaczyna się kolejna przygoda w życiu panny Bogusi, która poznaje tam ciekawych ludzi, miejsca, znachodzi czworonożnego przyjaciela, traci serce i ..............i sięgnijcie już po książkę, bo to niesamowita lektura. Idealna na ponury i mglisty dzień bez promieni słońca. Ta powieść jest w stanie w dużym stopniu go zastąpić i przenieść nas do uroczego miejsca, w którym jednak sporo się dzieje. Ludzie się kochają i kłócą, istnieje śliczny dworek, który choć nieco podupadły daje schronienie chorym zwierzakom. Obok miasteczka rośnie uroczy las idealny na malarski plener, a jak ktoś się nudzi może podejść lub podjechać na plażę. Oprócz ludzkich postaci w tejże powieści występują też czworonogi. Jest uroczy labrador Piegusek, którego przygarnia właścielka Sklepiku z niespodzianką, jest kunia rodzina, która tłucze się na strychu niczym banda duchów i chory koń cudem uratowany od śmierci w rzeźni. Z tekstu bije bardzo widoczna miłość pisarki do zwierzaków. I to mnie bardzo ujęło za serce.
Powieść ma cudowny klimat. Prowincjonalny, pełen spokoju i ciepła, choć akcja jest dość dynamiczna (co mnie nawet troszkę zaskoczyło). Losy mieszkańców Pogodnej są nieco pokręcone, nie brak małych i większych dramatów, ale i w powieści występują postacie komiczne i niepozbawione humoru. Autorka, co również wzbudziło moje uznanie, nie określa do końca postaci jako czarne czy białe. Ludzie popełniają błędy, ale się i na nich uczą, cóż błądzenie to rzecz nieobca naszej naturze. No i nie można oceniać kogoś nie znając go do końca - mam na myśli ojca Bartosza. Nie zawsze nam wiadomo, co komuś drugiemu w duszy gra, co boli i co jest zadrą.
Czytając o sklepiku z aniołkami i filiżankami kakaowego płynu zatęskniłam za taki miejscem. Z chęcią bym w realu odwiedziła taki lokal, w którym piękno miesza się ze smakiem słodkości i feerią aromatów, które zniweczą wszelkie postanowienia o diecie.
Powieść Katarzyny Michalak jest wyśmienita i pogodna, pełna uroku i dobrych fluidów. Jej przeczytanie zachęca do sięgnięcia po kolejną książkę z tego cyklu, co właśnie niebawem uczynię. Doskonałe babskie czytadło.
Książka z własnej biblioteczki.

środa, 21 listopada 2012

Jamie Ivey "Smak Prowansji"


Wydawnictwo Pascal
data wydania 2012
stron 320
ISBN 978-83-7642-064-6
 
Poszukując najbledszego rose
 
Uwielbiam czytać książki o słonecznych, południowych zakątkach Europy, gdzie lato trwa o wiele dłużej niż w Polsce. Dzięki sprzyjającemu klimatowi w takich miejscach rosną oliwki, cytrusy i winogrona, z których produkuje się wspaniałe wina. A ja choć po alkohol sięgam rzadko trunki z winogron cenię najbardziej i lubię do obiadu wypić lampkę wytrawnego wina. To upodobanie zachęciło mnie do przeczytania książki Jamie Iveya opowiadającej o produktach francuskich winnic i o samych winnicach. Ta wspaniała lektura powstała dzięki zakładowi zawartemu wskutek językowego nieporozumienia.
Jamie i jego żona Tanya to Anglicy. Pewnego lata wybrali się po raz kolejny do Francji, chcąc odwiedzić siostrę Tanyi, która mieszka w ojczyźnie Balzaca wraz z mężem i uroczą trzyletnią córeczką o imieniu Rose. Tego dnia, gdy spotkali się w restauracji dziewczynka była wyjątkowo blada. Rozmowę rodziny podsłuchała elegancka dama z sąsiedniego stolika. Kobieta myślała, że jej sąsiedzi rozmawiają o różowym winie rose, a nie o dziewczynce o tym imieniu. I założyła się z angielską parą, iż produkowane w jej winnicy różowe wino jest najbledsze we Francji. Jeśli Tanya i jej mąż znajdą bledszy trunek niż ten produkowany przez nią – właścicielka winnicy będzie im dostarczać wino do ich domu do końca życia. Jeśli zaś ona by wygrała Anglicy mieli znaleźć w Anglii importera dla jej wina. Jamie i jego małżonka postanowili na poszukiwania poświęcić sześć miesięcy następnego roku. W tym celu sympatyczni mieszkańcy Londynu porzucili pracę i podróżowali przez praktycznie całą Francję.
Wycieczka obfitowała w ogromną liczbę przygód, wspaniałych widoków i mnóstwo posiłków. Anglicy skosztowali wiele niezwykle smacznych dań i wypili wiele kieliszków wina. Nacieszyli oczy pięknymi krajobrazami, poznali fantastycznych producentów win i poszerzyli krąg przyjaciół. Odwiedzili m.in. Szampanię, Burgudię, Paryż, Dolinę Loary i Rodanu oraz Prowancję. Czy udało im się wygrać zakład? Tego nie zdradzę, sięgnijcie po książkę.
Czytałam już kilka książek o Francji, ale ta jest nieco od nich inna. Opowiada o zwiedzaniu ojczyzny Balzaca szlakiem wspaniałych winnic, słynących z produkcji wybornych win. Z lektury dowiedziłam się sporo o produkcji wina, zwłaszcza różowego, które powoli acz systematycznie zdobywa kolejnych zwolenników i sprzedaje się coraz lepiej, choć jeszcze do niedawna uważanie było za produkt niszowy i uboczny.
Książka ta sprawiła, że zmienił się mój sposób postrzegania Francji jako kraju, do którego chciałabym się udać na wycieczkę. Kiedyś nie wyobrażałam sobie jej bez odwiedzenia Paryża, Marsylii czy Lyonu. Dziś udając się do Francji zaszyłabym się na prowincji i podobnie jak autor „Smaku Prowansji” zwiedzała urocze miasteczka i wioski, oliwne gaje i plantacje winorośli. Degustowałabym wina u producentów, jadła w malutkich restauracjach i poznawała prowincję upajając się zapachem lawendy i ziół. A zabytki, mury, malowidła i rzeźby nie byłyby mi do szczęścia potrzebne. Owszem są piękne, ale ja wolę naturę i uroczne malutkie miejscowości, zwyczajnych ludzi, których pasją jest produkcja wina czy gotowanie wspaniałych regionalnych dań.
Jak smakuje Francja? Dla mnie ten smak to kieliszek schłodzonego wina, aromat tymianku, rozmarynu i lawendy oraz słodziutkie rogaliki nadziane czekoladą. Macie ochotę na poznanie uroków takiej Francji? Koniecznie sięgnijcie po lekturę książki Jamie Iveya i zakosztujcie słodyczy i piękna kraju, w którym jada się nie tylko żaby i ślimaki. Publikacja z pewnością trafi na listę ulubinych książek fanów Petera Mayle'a.
 
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Pascal. 

niedziela, 18 listopada 2012

Anne Holt "W jaskini lwa"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania październik 2012
stron 464
ISBN 978-83-7839-364-1
 
Kryminał z polityką w tle
 
To już trzecia książka Anne Holt, którą przeczytałam. Ta autorka przyzwyczaiła mnie do wysokiego poziomu swojej twórczości. I tym razem nie rozczarowała. Znów otrzymałam kryminał z górnej półki pasujący doskonale do stylu skandynawskich autorów. Nie wiem czy to tylko moje osobiste wrażenie, ale z twórczości pisarzy z Północy bije jakaś mroczność, ponurość, która kojarzy mi się z surowszym niż w naszym kraju klimatem, zimnem, brakiem słońca.
Wracajmy jednak do tej konkretnej książki. Jej akcja rozgrywa się w Oslo przez kilkanaście kwietniowych dni. Bohaterowie to elita polityczna Norwegii i oczywiście stale obecni w książkach Holt sympatyczni stróże prawa. W kwietniowy wczesny wieczór w gabinecie premier Norwegii dochodzi do zbrodni. Jej ofiarą pada gospodyni tego miejsca. Przyczyną zgonu jest strzał w głowę. Obecna w sekretariacie pracownica nic nie słyszy. Strażnik nic nie widzi. Co się stało? Czy zabójcą jest ostatni gość pani premier, którym jest sędzia sądu? Czy zbrodnia ma coś wspólnego z polityką? Zabito premier czy po prostu Brigitte Volter? Ze względu na rangę zamordowanej w śledztwo jest włączona masa funkcjonariuszy w tym Billy T. i prokurator Hakon Sand. Brakuje Hanne Wilhelmsen, która wraz z partnerką wyjechała do USA.
Powiązanie sensacji z polityką dało świetny efekt. Holt wyszedł spod pióra kolejny doskonały kryminał, który czyta się szybciutko i przyjemnie. Szare komórki mojego mózgu mimo intensywnej pracy nie odgadły zagadki, więc czytałam z napięciem do samego końca. Holt udało się doskonale pokręcić intrygę, wpleść wiele wątków i motywów zbrodni czym umiejętnie podkręciła czytelnicze napięcie. Nuda przy lekturze więc absolutnie nie grozi. Intrygi polityczne, tajemnice rodzinne sprzed lat, skandale z dziedziny farmacji umiejętnie zmiksowane dały dość intrygującą i wybuchową mieszankę. Czytając o dość skomplikowanym śledztwie równocześnie zajrzałam również do prywatnego życia znanych mi już postaci. Zakończenie mnie zaskoczyło, bo powieści z trupem o takim finale jeszcze nie czytałam. Nie powiem oryginalne i może banalne, ale przecież nie nierealne. Tak to bywa czasem w życiu. Czy polecić Wam tę książkę? Pewnie, bo jest niezła. Jestem pewna, że kolejna książka Holt znajdzie uznanie u miłośników skandynawskiej sensacji.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

piątek, 16 listopada 2012

Stosik kolejny w listopadzie

Znów przybyło na półki. Tym razem jest to stosik recenzyjno wymiankowy.
A w nim :
- Luanne Rice "Kraina snów" - z wymiany na LC
- Maria Bogucka "Bona Sforza" j.w.
- Katarzyna Michalak "Sklepik z niespodzianką Bogusia" j.w.
- George Weigel "Kres i początek" recenzyjna od Lubimy Czytać
- Aleksnadra Szarłat " Prezenterki" j.w.
- Anne Applebaum "Gułag" z wymiany na LC
- Rita Golden Gelman "Zawsze o tym marzyłam" od Wydawnictwa Pascal
- Wiesław Kot "PRL jak cudnie się żyło" z wymiany na LC

środa, 14 listopada 2012

Odkrycie roku AD 2012 GABRIELA GARGAŚ i wznowienie jej debiutu.

Piszę ten post z wielką, ale to wielką przyjemnością. O ile w tamtym roku moim odkryciem było pióro Pani Kasi Enerlich to w tym roku na ten tytuł zasłużyła Gabriela Gargaś. Ta niezwykle utalentowana pisarka podbiła moje serce aż dwoma książkami, które spodobały się nie tylko mnie. Wiele blogerek i recenzentek bardzo przypadły do gustu powieści Gabrysi Gargaś, która jak dla mnie pisze fenomenalnie. Tworzy genialną prozę dla nas, kobiet. To nie jest moi Kochani absolutnie reklama. To szczera opinia, która płynie z serduszka. Właśnie w księgarniach pojawiło się wznowienie debiutu tejże Autorki. "Jutra może nie być" właśnie wydało Wydawnictwo Feeria. Okładka wygląda tak:
A ja pozwolę sobie na przypomnienie moich wrażeń z tejże książki

Być tą trzecią



Miłość to najpiękniejsze uczucie, którego może doświadczyć człowiek. Jak ją opisać ? Jak określić w słowach ? Mnie bardzo się podoba pogląd, że miłość to coś, co pozwala człowiekowi uwierzyć, że ma skrzydła i poszybować ręka w rękę, serce przy sercu do raju u boku ukochanej osoby. Bywa jednak, że nie zawsze pokochać kogoś oznacza dla nas coś dobrego i pozytywnego. Czasem miłość to tylko ból i cierpienie. Czy warto wtedy kochać? Jak bardzo można cierpieć, gdy okaże się, że nasz ukochany, nasz wybranek to osoba, która kocha wyłącznie siebie, a my jesteśmy w jej rękach jedynie zabawką, gadżetem, który umila czas ?



Powieść Gabrieli Gargaś trafiła w moje ręce czystym przypadkiem. Poproszono mnie o jej zrecenzowanie, a ja pomyślałam, że z chęcią przeczytam książkę kolejnej polskiej autorki, którą w księgarni umieszczono by na półce "Polska literatura dla kobiet". Czego się spodziewałam ? Co najwyżej dobrego, babskiego czytadła. Przeliczyłam się i to bardzo mocno, bo w moje ręce trafiło PRAWDZIWE ARCYDZIEŁO, przepiękna opowieść, która na długo zapadnie mi w pamięć i serce. To historia pozornie zwyczajna, prosto z życia wzięta, która zdarza się często, a jednak opisana jest tak wspaniale i po mistrzowsku, że książka zasługuje na wielkie brawa.

Główna bohaterka powieści ma na imię Kinga i jest 30-letnią mieszkanką Warszawy. Od siedmiu lat jest w związku z Darkiem. Para ma już nawet zaplanowaną datę ślubu, ale nie jest to podyktowane gorącym uczuciem, ale rozsądkiem. W ich związku już dawne wygasły emocje, nie ma już motyli w brzuchu, jest raczej rutyna i przyzwyczajenie. Nagle życie Kingi gwałtownie się zmienia za sprawą jej koleżanki, dzięki której partnerka Darka odnajduje na jednym ze społecznościowych portali konto swojego kolegi z byłej pracy. Kiedyś łączyły ich tylko czysto zawodowe stosunki. Kinga pisze do niego wiadomość, on odpisuje i rusza lawina. Od tej chwili maile krążą między nimi systematycznie i coraz częściej. Rozpoczęty w cyberprzestrzeni gorący romans przenosi się do realnego świata. M. ( tak autorka określa owego mężczyznę i nie daje czytelnikom poznać jego imienia ) jest żonaty, o czym od początku informuje Kingę, która rozstaje się z Darkiem na trzy miesiące przed planowanym powiedzeniem sakramentalnego "tak". M. obiecuje porzucić żonę i wziąć rozwód. Kinga ślepo mu wierzy. Czy kochanek dotrzyma słowa i rozstanie się z Anną ? Czy spełnienie tej obietnicy przyśpieszy ciąża Kingi ?



Przez pierwsze pięćdziesiąt stron ta historia wydawała mi się taka przeciętna i nawet nieco nudna, ale potem coś nagle drgnęło, błysnęło i sprawiło, że nie mogłam oderwać się od tej powieści. Stała się dla mnie niczym narkotyk. Lekturze towarzyszyło bardzo, bardzo wiele emocji. Od krytyki po współczucie, od złości po łzy. No właśnie łzy !!!Część książki czytałam w miejscu publicznym na ławce. Ryczałam i czytałam, a ludzie przyglądali mi się z zaciekawieniem i ze zdziwieniem czemu tak ryczę. Pewna pani podeszła do mnie i powiedziała, że zazdrości mi tak wyjątkowej lektury, która wywołuje tak mocne wrażenia. Zapytała o autora i tytuł.

"Jutra może nie być" to powieść o kobiecie i dla kobiet. To niejako "biografia" bohaterki, która jest symbolem wszystkich córek Ewy decydujących się na związek z żonatym mężczyzną i świadomie się w niego angażujących. Czy rola tę trzeciej , czy rola kochanki jest łatwa ? Na pewno nie. Ale miłość czasem potrafi bardzo zaślepić i sprawić, że wierzymy w to, co jest dla nas miłe i wygodne. Bycie kochanką to dla kobiety bardzo trudne - dotykają wyrzuty sumienia, bolą ukradkowe spotkania. Ile można czekać na odejście od żony ? Czytając starałam się za wszelką cenę nie oceniać Kingi , nie poddawać jej krytyce, bo przecież ona była bardziej ofiarą niż wyrachowaną złodziejką cudzego małżonka. W mojej głowie kołatały się też myśli czy ja sama potrafiłabym stać się tą trzecią ? Kochanką, która jest na każde zawołanie ? Po dłuższym namyśle stwierdziłam, że raczej nie podołałabym tej roli. Choć jakby Amor trafił mnie celnie czy rozsądek miałby coś do powiedzenia ?



Powieść Pani Gargaś to książka mądra i piękna, to powieść wyjątkowa i napisana dojrzałym piórem, a trzymająca je autorka posiada niewątpliwy talent. To lektura o miłości - tej prawdziwej i tej, którą myli się z pożądaniem. To książka, która przeczy porzekadłu, że kobiety to słaba płeć. Absolutnie nie ! Panie takie jak Kinga są mocne i twarde jak stal. Stać ich na wiele. Mimo, że cierpią, mimo, że ich brzemię wydaje się nadludzko ciężkie potrafią walczyć, podnieść się z kolan i iść do przodu dzielnie znosząc ciosy od losu. Gorąco polecam Wam tę lekturę. Nie pozwólcie by ominęło Was poznanie niezwykle wzruszającej historii pewnej trzydziestolatki i ocean czytelniczych emocji
A teraz niespodzianka - Autorka odpowiedziała na kilka zadanych przeze mnie pytań - ślicznie dziękuję - i zapraszam Was do lektury króciutkiego wywiadu:
1 - kiedy po raz pierwszy zamarzy-łaś by wziąć pióro do ręki ?
Gabrysia Gargaś :Nie marzy-
łam o tym by chwycić za pióro i zostać pisarką. Zresztą, ja nie jestem pisarką, a autorką książek.;-) Pomysł na pierwszą książkę przyszedł do mnie sam, nagle, niespodziewanie jak deszcz w ciepłe, letnie popołudnie. Zaczęłam przelewać swoje myśli, początkowo na papier, po pewnym czasie zauważyłam, że może coś z tego być. Przepisałam wszystko do komputera. Wystukiwałam kolejne, słowa, zdania. Powieść zaczęła żyć własnym życiem..
2 - ile czasu zajęła Ci praca nad debiutem
Gabrysia Gargaś: Ca-łe dziewięć miesięcy. Plus kolejne dwa na poprawki;-)

3 - pisanie to bardziej pasja czy praca
Gabrysia Gargaś: Pisanie to pasja po-
łączona z ciężką pracą. Powieści nie wytrząsa się z powietrza. Nie wystarczy dobry pomysł i świetny konspekt. Natchnienie i wena raz są, innym razem ich nie ma. Cała reszta to praca, praca i jeszcze raz praca.

4 - jak wyglą-da miejsce w którym piszesz? Czy towarzyszy temu jakaś muzyka, ulubiona herbata, kawa?
Gabrysia Gargaś: Noszę przy sobie zeszyt, gdzie spisuję swoje myśli. Czasem piszę w autobusie, innym razem w kawiarni popjając dobrą kawę. Notatki przepisuję do komputera w domu, przy filiżance zielonej herbaty.

5 - skąd
bierzesz inspirację do swoich powieści
Gabrysia Gargaś: Moje pomysły pochodzą z życia – są to historie zasłyszane, jakaś podpatrzona scenka, zasłyszana rozmowa w pociągu, wspomnienia i emocje, które przeżyłam, o których usłyszałam. To wszystko razem wzięte pobudza moją fantazję i prosi o dopisanie nowej historii.
6- Twój ulubiony pisarz/pisarka
Gabrysia Gargaś: Nie mam swojego ulubionej pisarki czy pisarza. To cenionych przez mnie zaliczam; Olgę
 Tokarczuk, Andrzeja Stasiuka, Irving Stone, Jonathana Carolla, Gabriela Garcia Marqueza. Czytam też sporo lekkiej literatury, a także poezję i bajki. Tak, ostatnio lubię bajki.;-)
 
7 - najpiękniejsza książka, którą przeczytałam to:
Gabrysia Gargaś: Tyle ich jest.;-) Nie wyobra-żam sobie życia bez czytania. Każda opowieść zawiera w sobie coś z magii, jakąś historię, która porusza, czegoś uczy, ma swoje przesłanie.
Do moich ulubionych książek należą: „Pasja Życia” , „ Ojciec Chrzestny” „Anna Karenina”, „Oscar i Pani Róża” „ Zbyt dumna, zbyt krucha”. Nieustannie wzrusza mnie „Mały książe”.
 Czytelniczkom/czytelnikom życzę przyjemnej lektury i dużo słoneczka w te listopadowe dni. Już na początku przyszłego roku ukaże się moja nowa powieść: „ Anioły też płaczą”. No i jak się na kolejną powieść nie cieszyć? !!! Już się nie mogę doczekać. Jeszcze raz gorąco dziękuję mojemu Drogiemu Gościowi za ten wywiad. A Was Kochani zapraszam do lektury.  

wtorek, 13 listopada 2012

Les Stroud "Przetrwać wszystko"


Wydawnictwo Pascal
data wydania wrzesień 2012
stron 384
ISBN 978-83-7642-073-8
 
Sztuka przetrwania
 
Żyjąc w XXI wieku żyjemy w świecie o wiele bezpieczniejszym i przyjaznym niż nasi przodkowie sprzed stuleci. Sklepy oferują pożywienie, odzież, służą nam przeróżne technologie, informatyka ułatwia życie, technika skróciła trasy podróży. W razie potrzeby możemy liczyć na służby ratunkowe, które przyniosą pomoc w pożarze, powodzi czy kłopotach zdrowotnych. Ale są wśród nas śmiałkowie, którzy w życiu potrzebują określoną dawkę adrenaliny, którzy kochają sporty ekstremalne. Dla nich idealne wakacje to nie te oferowane przez biura podróży w wygodnych hotelach, w luksusowych kurortach z nagłowkiem all exlusive. Oni chcą dziczy, przygody, życia na krawędzi. Cóż survival to nie tylko przygoda, to mierzenie się z siłami natury, z żywiołami. To próba wytrzymałości własnego ciała, ducha. Przeżycie udanej przygody z daleka od cywilizacji licząc tylko na siebie to wcale nie takie łatwe wyzwanie. Aby skończyło się dla nas pomyślnie trzeba się do niego przygotować. Za nic w świecie - NIGDY- nie wolno lekceważyć sił natury, bo prawda jest taka, że to ona karty rozdaje, a my wobec niej jesteśmy niczym pyłki na wietrze.
 
Les Stroud z pochodzenia Kanadyjczyk jest prawdziwym mistrzem survivalu. Współtwórca programu "Człowiek, który przetrwa wszystko" napisał dla odważnych wspaniałą książkę. Można o niej zaryzykować określenie elementarz czy kompedium survivalu. Krok po kroku autor wprowadza nas w tajniki wiedzy przetrwania, która w pewnych miejscach i czasie jest bezcenna, by przeżyć. Okazuje się, że  wyprawa mająca dostarczyć nam przygody i wrażeń musi być szczegółowo zaplanowana. Ma to na celu uniknięcie pułapek. Samodzielność na łonie natury sporo kosztuje. I tu nie można lekceważyć wiedzy na temat danego miejsca, ale poznać "wroga" możliwie jak najdokładniej. By dać sobie radę na odludziu nieobcą musi być nam mapa i kompas. Należy dobrze przemyśleć, co znajdzie się w naszym bagażu. Jak się ubierzemy, co weźmiemy do jedzenia, jakie sprzęty okażą się nam niezbędne. Trzeba znać zasady pierwszej pomocy, umieć poradzić sobie z rozpaleniem ognia, zbudowaniem szałasu. Należy poznać tajniki szukania wody, pożywienia, nawigacji. Stroud szczegółowo opisuje co jest konieczne w różnych strefach geograficznych - bo wiadomo inaczej będzie na pustyni, inaczej w krainie zimy i śniegu. Wskazówki są bardzo wyraziste i konkretne. Napisane prostym zrozumiałym językiem, czasem zaskakują pomysłowością. Aż niewiarygodne jak wiele może zależeć od tego jak się ubierzemy, jakie włożymy buty!
Książka jest niezwykle ciekawa i pełna rozmaitych wskazówek, które mogą ułatwić nie tylko ekstremalną przygodę, ale np. wędrówkę po górskich szlakach. Zdecydowanie lepiej idzie się w butach z podeszwą vibram niż w tenisówkach.
Jak się w praktyce okazuje dobrze jest znać survivalowe sztuki. Nigdy nie wiadomo kiedy nam się przydadzą. Dlatego gorąco polecam sięgnięcie po książkę "Przetrwać wszystko". Ciekawie podana wiedza nie nuży, ale czyta się szybko i z ciekawością. Z pewnością książka zaciekawi tych, którzy lubią wędrówki z dala od cywilizacji, odludne obozy i życie bliżej natury niż cywilizacji.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Pascal.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Debbie Macomber "Sklep przy Blossom Street"


Wydawnictwo Harlequin
data wydania październik 2012
stron 400
ISBN 978-83-238-9616-6
 
Gdy losy plotą się jak sploty dzianiny
 
Gdy za oknem szaro, buro i ponuro, dni są krótkie a słońca jak na lekarstwo możemy mieć ochotę na lekturę pełną ciepła i optymizmu. Na książkę, która poprawi nam nastrój i wleje w naszą duszę nutkę nadziei i dobrych fluidków. Jeśli okaże się, że właśnie takiej książki potrzebujecie to z czystym sumieniem mogę Wam polecić najnowszą książkę Macomber wydaną nakładem Harelquin. Jest to znakomicie napisana powieść obyczajowa opowiadająca o losach czterech kobiet. Jakie one są ? Cóż bardzo, bardzo różne. Śmiało można powiedzieć, że mimo iż są mieszkankami jednego miasta - Seattle to żyją w innych światach. Dzieli ich status społeczny, majątkowy, pochodzenie, a łączy .... Z pewnością to, że są kobietami i chęć nauki robienia na drutach.
Lydia ma 30 lat i za pieniądze otrzymane w drodze spadku otwiera sklep "Świat Włóczki". Robótki na drutach stały się jej pasją podczas trudnej walki z chorobą - nowotworem, z którym musiała stoczyć aż dwie rundy. Obie wygrała, ale choroba położyła się cieniem na jej życiu, lękiem o zdrowie, które może w każdej chwili prysnąć jak bańka mydlana. Druty i kłębki włóczki dają Lydii poczucie spełnienia, szczęścia, którym chce zarazić swoje klientki i uczestniczki kursów ręcznych robótek. Trzy pierwsze uczennice to osoby bardzo różne.
 Jacqueline to kobieta po 50-ce, z bogatego domu. Jej małżeństwo przypomina fikcję, oboje z mężem żyją bardziej obok siebie, niż ze sobą. Na dodatek świeżo upieczona teściowa nie akceptuje wybranki swego ukochanego jedynka. Nie tak wyobrażała sobie synową, która jest zwyczajną dziewczyną z prowincji.
Carol za wszelką cenę chce zostać mamą. Bez skutku starają się z mężem o dziecko. Przed nimi ostatnia, trzecia próba in vitro. Carol ma obiekcje, czy się powiedzie. Boi się poronienia i w drutach szuka ukojenia i wyciszenia.
Alix pochodzi rzec można z marginesu społecznego. Wychowywała się w domu bez miłości, w którym królował seks, alkohol i narkotyki. Od 16 roku życia może liczyć tylko na siebie. Za niesłuszne oskarżenie musi odpracować prace społeczne. Kurs może się do nich wliczać, a Alix jest obojętne jak wypełni nakaz sędziego.
 
Cztery różne kobiety spotykają się w piątkowe popołudnia by dziergać. Nauka z początku bywa męcząca i żmudna. Trzeba być cierpliwym, czasem popruć pracę wielu godzin. A na dodatek każda z tych kobiet ma inny charakter, upodobania i przyzwyczajenia. Mimo różnic rodzi się między nimi nić przyjaźni, a ich losy zaczynają się splatać, jak nitki czesankowej wełny w robótce.....
Książka jest bardzo przyjemna i odsteresowująca. Ale wciąga i nie chce się z nią rozstać. Akcja wcale się nie wlecze, ale jest dynamiczna i pełna niespodzianek. Powieść nie jest słodziutka i przewidująca, czyta się jednym tchem. Życie bohaterek bez względu na majątek, pracę czy status społeczny niesie ze sobą dobre i złe chwile, smutki i radości. Ale jest coś, co bardzo pomaga, gdy trudno, gdy pod górkę, gdy boli - przyjaźń. Jak ukazuje autorka w książce siła kobiecej przyjaźni bywa niesamowita i jest w stanie góry przenieść, jest w stanie spełnić marzenia, odmienić los. Bo my kobiety mimo, że się różnimy, to jednak w środku dusze mamy bardzo podobne. Chcemy być szczęśliwe, spełnione, kochane. Chcemy realizować swoje marzenia. O tym właśnie Macomber opowiada i wlewa w dusze czytelniczek sporą porcję optymizmu. Nie jest to słodki romansik, nie jest to książka o lukrujących sobie przyjaciółkach. Z konfliktów rodzą się czasem najlepsze relacje, a kłopoty potrafią łączyć mocno niczym żelazny spaw. Książkę polecam Paniom w każdym wieku. Lektura niczym promień słonka, idealna na zimy i ponury dzień. Doskonale smakuje z filiżanką ciepłej herbaty. Polecam.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Harlequin.

niedziela, 11 listopada 2012

Stosik czyli to, co w czytelniczych planach

No i pojawiły się nowe cuda - jedne pożyczone, z wymiany i do recenzji. Cieszą oko i duszę, tak jak pogoda za oknem - u mnie iście wiosenny dzień, słońce i cieplutko. Okna pootwierane, ale w ptasiej stołówce dość spory ruch. Zatem Panie i Panowie przed Wami:
Debbie Macomber "Sklep przy Blossom Street" od Harlequin, którą właśnie skończyłam czytam. Świetna powieść, recenzja jutro.
Mariusz Wilk " Wilczy notes" z biblioteki - zaczęłam czytać i przeniosłam się na Sołowki - urocza ta Matuszka Rassija oj urocza
Krystyna Kofta" Sekretny dziennik Melanii R." j.w. przeczytałam już i powiem, że trudna to proza, aczkolwiek doskonała. Recenzja wkrótce
Anna Onichimowska" Lot Komety" j.w. kontynuacja Hery moja miłość
Grażyna Bąkiewicz "Opowieść z perłą w tle" j.w. ( jak sami widzicie nie są to nowe książki, o nowości w mojej bibliotece dość trudno, ale to nie oznacza, że super ciekawych książek w niej nie ma)
Artur Hajzer "Atak rozpaczy" cudo, istne cudo od Lubimy Czytać
DianeChamberlain "Kłamstwa" z wymiany na LC
Maja i Jan Łozińscy "Historia polskiego smaku" od LC już przeczytana - świetna -recenzja wkrótce
Michele Fitoussi "Helena Rubinstein. Kobieta, która wymyśliła piękno" od Muzy
Barbara Ogrodowska "Medycyna tradycyjna w Polsce" j.w.
Suzanna Clarke "Dom w Fezie" od Lubimy Czytać
Życzę Wam miłego dnia.

sobota, 10 listopada 2012

Iwona Grodzka-Górnik "W niebie na agrafce"


Wydawnictwo Świat Książki
data wydania 2012
stron 448
ISBN 978-83-7799-000-1
 
W kolejce po szczęście
 
Zagadkowy tytuł, romantyczna okładka i ciekawy opis skutecznie skusiły mnie, by sięgnąć po debiutancką powieść Iwony Grodzkiej-Górnik. „W niebie na agrafce” to książka dość sporej objętości, która zmienia swoje oblicze w trakcie lektury. Początek to obyczajowe babskie czytadło, koniec to już całkiem inny styl. To komedia kryminalna napisana z dużą dawką humoru. Całość odbiera się lekko i przyjemnie. Książka opowiada historię 28-letniej zwyczajnej kobiety, której życie w pewnym niespodziewanym momencie diametralnie się zmienia, dosłownie przewraca się do góry nogami. Główna bohaterka musi na nowo poskładać swój świat i poszukać szczęścia, które jak to często w życiu bywa ubiera czapkę-niewidkę i nie chce nam się pokazać, choć jest na wyciągnięcie ręki.
Mając niespełna 24 lata Zuzanna jest szczęśliwa. Czeka ją przecież wspaniałe życie u boku ukochanego, ślub już blisko. I nagle szczęście pryska jak bańka mydlana. Patryk ginie nagle w wypadku samochodowym. Zuza zapewne załamałaby się, gdyby nie fakt, że jest w ciąży. Dziecko rozwijające się w jej łonie daje jej siłę do pokonania traumy. Gdy rodzi się Łukasz staje się dla swojej mamy całym światem. Oboje porzucają Kraków i przeprowadzają się do niewielkiego domku w Arabelinie pod stolicą. Zuza zajmuje się wychowaniem synka, pracuje w banku, a w wolnych chwilach maluje. To jej wielkie hobby i pasja. Kobieta nie myśli zbytnio o mężczyźnie, który mógłby zastąpić Łukaszowi tatę i zamieszkać w jej sercu. Nie czuje się jeszcze gotowa na nowy związek. Nagle umiera jej ukochana krewna i przyjaciółka Basia. To dla Zuzy spory cios. Na jej pogrzebie spotyka tajemniczego mężczyznę, który przekazuje jej dość intrygujące informacje. Wynika z nich, że jej ojcem może nie być ten mężczyzna, którego całe życia nazywała tatą. W celu wyjaśnienia tej sprawy bohaterka udaje się do krewnej Klementyny. To, co usłyszała na cmentarzu jest prawdą. Jej ojcem jest ktoś, kto był pierwszą i wielką miłością jej mamy. Zuza postanawia za wszelką cenę odnaleźć tego mężczyznę. Poszukiwania okazują się niełatwe, a tropy prowadzą do pięknej Itali. Szukając swojego ojca Zuza wplątuje się w sporą aferę kryminalną.
Rodzinne tajemnice to często wykorzystywany temat w fabułach książek dla kobiet. Na to rozwiązanie zdecydowała się również Iwona Grodzka-Górnik. Prostym i łatwym w odbiorze stylem ukazała historię młodej, niezależnej kobiety, która pewnego dnia po usłyszeniu szokującej nowiny czuje się bardzo zagubiona. Oszukana i zraniona, a boli ją to tym bardziej, że cios pochodzi od najbliższych, tych którzy ją wychowywali i tych, których tak bardzo kocha. Zuza bezgranicznie wierzyła rodzicom, a tymczasem oni przez całe jej życie nie powiedzieli jej prawdy. Tajemnicę, która stanowi o jej tożsamości utrzymywali w sekrecie przez długie lata, wciąż milczeli i wcale nie mieli ochoty uświadomić córki o tym, kto jest jej biologicznym ojcem. Zuzę bardzo to boli i sprawia, że doskonałe jak do tej pory stosunki z mamą ulegają znacznemu ochłodzeniu. Za wszelką cenę pragnie odnaleźć prawdziwego tatę. Wydaje jej się, że to sprawi, iż poczuje się szczęśliwa. Ale pozory tak często mylą!
W trakcie poszukiwań taty w życiu Zuzanny pojawiają się dwaj atrakcyjni mężczyźni, dwaj adoratorzy. Podążając tropem sławnego malarza Zuza poznaje swoją nową rodzinę, sympatycznych braci. Dowiaduje się o wyjątkowym talencie taty i uświadamia sobie skąd w niej taka pasja do malarstwa, skąd tak wielka potrzeba trzymania pędzla w ręku.
„W niebie na agrafce” to książka o miłości i namiętności, o pasji i poszukiwaniu tożsamości. Jest w niej nieco literackiej fikcji, ale i dużo z realnego życia. Ta powieść to dobry debiut, w trakcie czytania którego nuda nie grozi. Lekturze towarzyszy bowiem lekkie napięcie, akcja jest bardzo dynamiczna , a czytelnicy nie raz poczują się zaskoczeni. Doskonała książka na długie jesienne wieczory.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Świat Książki.

piątek, 9 listopada 2012

Liebster Blog

Wchodzę do tej zabawy zaproszona przez Laurę Witkowską
Oto zadane mi pytania :
1. Co najbardziej podoba Ci się w blogowaniu? Co skłoniło Cię do założenia bloga?
Chciałam dzielić się swoimi emocjami, opiniami po przeczytanych lekturach. Weszłam na blog Kalio(Joasi Gołaszewskiej) szukając pewnej recenzji i wsiąkłam w blogerskie grono. Dobrze mi tu, a blog to już moje kochane dziecko, narkotyk, po prostu codzienność. Nie zaczęlam pisać, by dostawać darmowe książki.
2. Jak spędzasz swój wolny czas? Czy aby tylko z książką?
Nie tylko. Lubię gotować i eksperymentować w kuchni, kocham spacery, naturę i góry, lubię wygrzewać się w słońcu. Bawić się z psem. Moje pasje to skoki narciarskie i Formuła1. Ale sporo czasu poświęcam na książki.
3. Ulubiona książka, która doczekała się ekranizacji?
Mam dwie takie książki - "Nad Niemnem" i "Chłopi".
4. Przy jakiej muzyce najlepiej się relaksujesz lub najwygodniej Ci czytać? A może wolisz ciszę?
Czytam w ciszy. I tak wolę. Muzyki też słucham - ale albo jedno albo drugie. A co słucham? To bardzo rozległe - muzyka lat 80, polski rock, pop, italo disco, muzyka poważna, filmowa, folkowa. Trudno wymienić wszystko co słucham, ale nie słucham jazzu i country.
5. Czy posiadasz jakąś interesującą kolekcję, np. pocztówek?
Tylko sporą biblioteczkę.
6. Jaką książkę zabrałabyś na wakacje do ciepłych krajów?
Najlepiej czytnik z 1000 książek, bo szybko i dużo czytam.
7. Ulubiona książka dzieciństwa. Dlaczego taka, a nie inna i co wniosła do Twojego życia?
Wiele ich jest. Baśnie Andersena, "Przygody Filonka Bezogonka" i "Jak Wojtek został strażakiem" na którym nauczyłam się czytać.
8. Który serwis książkowy odwiedzasz najczęściej?
Lubimy Czytać
9. Z jaką postacią książkową się utożsamiasz, a z jaką poszłabyś na randkę?
Trudne pytanie. Jestem czasem niczym Calineczka, a czasem Kopciuszek, na randkę poszłabym z kotem Filemonem.
10. Jaka lektura nadaje się na długie zimowe wieczory?
Dobra książka - powieści kobiece polskich autorek np. Ulatowskiej, Grocholi, Kalicińskiej, Gargaś, Enerlich.
11. Ulubiona książka Twojej mamy. Czy ma do niej jakieś szczególne przywiązanie?
Szczerze nie wiem. Ale chyba takiej nie ma.

Do zabawy zapraszam Jasmin i Sabinkę

A moje pytania to
1 - ile godzin dziennie czytasz ?
2 - najpiękniejsza książka jaką czytałaś to...?
3- czy chciałabyś napisać książkę, jeśli tak to o czym?
4- ulubione miejsce na wakacje to ....?
5 - Twój zwierzak to....?
6 - czytam samodzielnie od .....
7 - książka dla której ostatnio zarwałam nockę to....?
8 - Twoje pasje poza czytaniem to......
9- moja biblioteczka liczy około .......
10 - podaj książkę której autor napisał dalsze tomy czyli jej kontynuację.

wtorek, 6 listopada 2012

Lucyna Olejniczak "Jestem blisko"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania październik 2012
stron 304
ISBN 978-83-7839-366-5
 
Wyprawa pełna przygód i tajemnic
 
Irlandia to ostatnio bardzo modny kierunek podróży Polaków. Jedni jadą tam do pracy, inni turystycznie lub w odwiedziny. W tym ostatnim celu jadą do Irlandii Lucyna i Tadeusz - sympatyczna para- znajomi z powieści "Wypadek na ulicy Starowiślnej". Celem ich podróży jest niewielkie miasteczko New Ross. To w nim mieszka Marta wraz z córką Małogosią. Owe panie wynajmują uroczy domek z którym wiąże się pewna mroczna historia sprzed lat. To tutaj zamieszkiwała kiedyś z rodzicami i służbą piękna, młoda dziewczyna. Pewnego dnia zniknęła  w dość niejasnych okolicznościach. Przypuszczano, że została zamordowana przez odrzuconego konkurenta do jej ręki, służącego jej rodziców. Panna nie była mu przychylna, wręcz drwiła z jego uczuć. A kawaler w gorącej wodzie kąpany powiedział kiedyś w afekcie, że zabije i ją i siebie. Podsłuchali to inni służący i właśnie ich zeznania po zaginięciu córki gospodarzy stały się podstawą do uznania nieszczęśliwego zalotnika winnym zabójstwa i ukraniu go. A jak było naprawdę? Po wielu latach nasuwają się spore wątpliwości co do skazania chłopaka być może niewinnego tylko na podstawie poszlak. Marta, Gosia i jej goście chcą dotrzeć do prawdy i odkryć tajemnice sprzed lat. Czy dopną swego celu? Czy pomoże im w tym Roger - irlandzka sympatia Gosi? A może użyteczny w rozwikłaniu zagadki będzie Władysław, który wraz z żoną udaje się w odwiedziny do jej córki?
 
Niedawno czytałam "Wypadek na ulicy Starowiślnej". Książka mnie nieco rozczarowała, także z mieszanymi uczuciami sięgnęłam po najnowszą książkę Pani Lucyny. I dobrze się stało, że ją przeczytałam, bo ominęłaby mnie bardzo dobra lektura. Śmiało mogę użyć określenia wyborna. Jest zdecydowanie lepsza i świetnie się przy niej bawiłam. Powieść jest książką, w której ciągle coś się dzieje, a akcja nie wlecze się. Autorka zaserwowała tym, którzy przeczytają "Jestem blisko" sporo emocji, niespodzianek i przygód. Nie brakuje dreszczyku, ciekawej sensacji i humoru. Ta lektura to może nie taki typowy kryminał, ale mieszanka powieści obyczajowej z nutą sensacji i thrillera. I to połączenie sprawia, że książka jest przyjemna i lekka w odbiorze, czyta się szybko. Wplecione w fabułę celtyckie wierzenia i legendy dodają jej smaku i osobiście bardzo mnie zaciekawiły. Może wstyd się przyznać, ale o runach i Celtach wiem niewiele, ale po przeczytaniu tejże powieści będę chciała tę wiedzę zdecydowanie poszerzyć. Irlandia ukazana w "Jestem blisko" jest piękna i powabna, otoczona mgiełką tajemnic, sielanowymi krajobrazami, które potrafią zapierać dech w piersiach. Urocze domki z kamienia, celtyckie cmentarze sprzed lat, magiczne krzyże i kamienie są bardzo charakterystyczne dla tego kraju, a jak się okaże, że z wieloma z nich są związane jakieś sekretne historie to dla mnie jest wystarczającym powodem, by pomarzyć o zwiedzeniu tego miejsca. Lucyna Olejniczak ogromnie mnie to takiej eskapady zachęciła. No i choć za piwem nie przepadam to z chęcią sporóbowałabym guinnessa może nie samego, ale z dodatkiem soku. Po lekturze mam również ochotę tak jak bohaterowie w książce na odwiedzenie irlandzkiego pubu i posłuchanie ludowej muzyki, która ma coś w sobie, co nawet największych malkontentów porywa do tańca. Warto, warto się sięgnąć po tę powieść. Będzie się podobała tym, którzy lubią nawał przygód w książce i dreszczyk emocji przy lekturze.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję ślicznie Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Maja Stoop "Perfumeria kardynała"


Wydawnictwo PWN
data wydania 2012
stron 360
ISBN 978-83-01-17036-3
 
Italia widziana inaczej
 
Włochy to jeden z najatrakcyjniejszych turystycznie krajów. Nawet najbardziej wybredny turysta znajdzie w ojczyźnie makaronu i pizzy coś dla siebie. Malownicze krajobrazy Toskanii, nadmorskie kurorty, Alpy kuszące narciarzy. Pielgrzymów zachęcą z pewnością liczne sanktuaria i Watykan. Miłośników sztuki muzea i starożytne ruiny. Smakoszy mnóstwo osterii i trattorii, które serwują regionalne przysmaki. Półki księgarskie w wielu miejscach globu aż uginają się od tysięcy przewodników, które polecają zwiedzanie przeróżnych miejsc. Ale czy tylko to, o czym w nich piszą jest warte zobaczenia? A może jeśli zdamy się na ofertę biura podróży i odwiedzimy Rzym, Watykan i Wenecję jednak nie poznamy Włoch do końca? A może umknie nam coś ważnego i wartościowego?

Italia jak się okazuje to nie tylko to, co zazwyczaj poleca się do obejrzenia, to także nieco zapomniane piękne krainy, gdzie próżno szukać tłumu turystów. Autorka książki „Perfumiera Kardynała” właśnie na wędrówki po takich miejscach nas zaprasza. Mało powiedziane - wręcz porywa. Osobiście wcale nie żałuję wybrania się na taką eskapadę, bo odkryłam wiele rzeczy, które mi do tej pory umykały.
Maja Stoop jest Polką, która wyszła za mąż za Holendra. Malarka z wykształcenia uwielbiająca fotografować i degustować regionalne jedzenie. Wraz z mężem są właścicielami domu w malutkiej włoskiej miejscowości Ginestrze. Miejscu, które ulega wyludnieniu, bo młodzi migrują do dużych metropolii za pracą, a starzy po prostu umierają. Para kupuje tu dom, który wymaga remontu. I wtapia się w miejscową społeczność. Pani Maja wraz z mężem sporo podróżują po włoskiej prowincji. Odwiedzają przeróżne zakątki Lacjum, Abruzji i Kampanii. Miejsca, o których milczą turystyczne przewodniki, a punkty informacji turystycznej wiedzą niewiele. A przecież jest tu tyle pięknych miejsc do zobaczenia, tyle atrakcji. Liczne kościoły i klasztory, zabytkowe ruiny, przepiękne ogrody, winnice i gaje oliwne, urocze malutkie miasteczka ze wspaniałymi kamieniczkami i piazzami usiane na stokach gór i wzgórz. To prawdziwa uczta dla oczu, a dla podniebienia są wizyty w miejscowych lokalach gastronomicznych, z których wychodzi się z niezbyt wysokim rachunkiem do zapłacenia, pełnym żołądkiem.
Opowieść autorki jest wspaniała. Napisana z pasją. Pełna wielu ciekawych anegdotek i wiadomości, które sprawiły, że zadurzyłam się we Włoszech jeszcze bardziej. Stoop otworzyła mi bowiem oczy na piękno ruin. Do tej pory owszem potrafiłam zachwycić się starą architekturą, ale jeśli przeszła gruntowną renowację. Dzięki tej książce i zawartych w niej zdjęciach nauczyłam się doceniać m.in. spróchniałe, podziurawione przez korniki drzwi wiszące na jednym zawiasie, z których odpryskuje farba; podziwiać mury, z których wypadają cegły i kamienie. To niesamowite uczucie spojrzeć na takie rzeczy inaczej, zobaczyć w nich nie tylko konieczność odrestaurowania, ale i niemych świadków przeszłości. Autorka porywa nas na zapadłą włoską prowincję, do regionów ubogich. Uczy odkrywania na własną rękę, bez żadnych wskazówek i poradników. Dzięki takiemu sposobowi uprawiania turystyki mamy możliwość trafić w przepiękne, choć zapomniane miejsca. Spojrzeć w przeszłość, w czasy, gdy biegły tędy szlaki wojska i pielgrzymów, którzy wędrowali śladami świętego Franciszka czy Benedykta. Maja Stoop zaraża pasją odkrywania zapomnianych Włoch.
Książka jest niezwykła i zdecydowanie inna od tych, które do tej pory o Italii czytałam. Pokazuje to, co do tej pory nie było mi znane. Pokazuje inne oblicze Włoch, które jest równie atrakcyjne, jak Watykan czy Rzym. Gorąco polecam tę publikację rozkochanym w ojczyźnie Romea i Julii, a także tym, którzy mają ochotę na niezapomnianą literacką wycieczkę. Wrażenia gwarantowane.
Za egzemplarz do recenzji dziekuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu PWN.

piątek, 2 listopada 2012

Baby Halder "Zapiski hinduskiej służącej"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania październik 2012
stron 232
ISBN 978-83-7839-377-1
 
Kobieta z olbrzymim brzemieniem
 
Indie to dla mnie Europejki taki egzotyczny kraj, z piękną przyrodą, niezwykłą kulturą, bogactwem barw i wspaniałą kuchnią. Indie to kraj kontrastów, gdzie bieda panoszy się dość dotkliwie, a wielu obywateli żyje w nędzy. Kobiety w Indiach łatwo nie mają. I tak już jest od chwili narodzin. Urodzenie córki to nie powód do radości, dziewczynka dla biednych rodziców to często balast. Autorka "Zapisków hinduskiej służącej" swoją książkę napisała przypadkiem, dzięki inspiracji pracodawcy z dobrym sercem pod którego dach miała szczęście trafić. Ów mężczyzna był dla niej niczym anioł stróż, bo dopiero pod jego dachem po raz pierwszy w życiu poczuła się bezpiecznie. Baby pisze o swoim życiu, które było bolesne i trudne, które było piekłem. Jako dziecko nie miała szczęśliwego dzieciństwa, kochającej rodziny i pełnego brzuszka. O zabawkach nie wspominając. Jako dziewczynka została odarta z dzieciństwa, pozbawiona go, by tylko przestała być ciężarem dla ojca i macochy. To właśnie oni zdecydowali na wydanie za mąż niespełna trzynastoletniego dziecka. I to za mężczyznę ponad dwa razy starszego od Baby. I jak to małżeństwo miało być szczęśliwe i harmonijne? Z piekła do piekła, z domu ojca do domu męża - taka zmiana czekała dziewczynkę, która kompletnie nie była zdolna do do dorosłego życia. A potem znów w oczy zaglądała bieda, praca ponad siły, przemoc ze strony męża, ciąże, brak zrozumienia, samotność. Baby długo w swoim życiu nie zaznała szczęścia i spokoju. Jej każdy dzień był walką o przetrwanie najpierw swoje, a potem jeszcze gromadki dzieci. Ani ojciec ani małżonek nie dorośli do swoich ról, nie byli odpowiedzialnymi za rodzinę.
Relacja Baby jest bardzo szczera i niezwykle wzruszająca. To po prostu potworne, co musiała przejść w życiu. Tak wiele bólu, cierpienia to przecież ponad siły dziecka i młodej kobiety, która nawet nie miała czasu na użalanie się nad sobą, bo czekała praca. Baby jest niestety symbolem wielu indyjskich kobiet, które żyją w piekle zgotowanym przez rodziny. Muszą być służącymi i pracować niczym woły, a w zamian nie czeka ich pochwała czy godne wynagrodzenie. Smutny to los, smutne życie. Dla mnie niesprawiedliwe i niezasłużone. Jak można odzierać dziecko z dzieciństwa, rodzicielskich uczuć! Zabraniać mu edukacji, beztroskiego spędzenia młodych lat! A jednak takich Baby w Indiach są tysiące.
Nie sposób oceniać książki Halder w kategoriach dobra czy zła. Nie sposób nie uronić łzy nad smutnym losem bohaterki, która mimo morza zła jakie ją dotknęło nie pozwoliła mu zamieszkać w swoim sercu. Ta książka nie ma relaksować, ale uczulać. Pokazywać zło i zachęcać do jego tępienia. Relacja stała się w Indiach hitem. Wspaniale, niech czytają ją tamtejsi politycy, obrońcy praw dzieci i kobiet, ludzie pracujący na rzecz różnych fundacji. Niech stanie się przewodnikiem w mozolnej, ale jakże potrzebnej pracy by zmienić piekło na lepszą rzeczywistość.
Podziwiałam autorkę za siłę i samozaparcie, za wytrwałość i poświęcenie. Za odwagę porzucenia tyrana i szukanie swojego szczęścia. Wspaniała, dzielna kobieta zasługuje na olbrzymi szacunek. Warto poznać jej historię, jej losy, by uświadomić sobie, jak można zmieniać świat. To poruszająca lektura, napisana prostym, ale bardzo wyrazistym językiem. Ale tu nie kwiecistość i elegancja jest ważna. Tu ważna jest prawda, która boli. Gorąco polecam tym, którzy są zauroczeni Indiami i ciekawymi życia kobiet w różnych zakątkach świata. Książka dokument, książka świadek, książka niesamowita.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.