poniedziałek, 31 stycznia 2011

Leopold Tyrmand "Tyrmand warszawski. Teksty niewydane "



Wydawnictwo MG
data premiery 3 luty 2011
stron 160
ISBN 978-83-612-9743-7
Wielu z nas w sposób szczególny traktuje swoją rodzinną miejscowość , bez względu na to czy jest to duże miasto , prowincjonalne miasteczko czy mała wioska. Dla mnie taki lokalny patriotyzm jest jak najbardziej zrozumiały. Bo jak nie kochać miejsca w którym się urodziliśmy , stawialiśmy pierwsze kroki , odwiedzaliśmy przedszkole i szkoły , chodziliśmy na pierwsze randki .....
Leopold Tyrmand również pokochał rodzinną Warszawę . Gdy wojenna zawierucha rzuciła go poza granice Polski , z odległości wielu kilometrów przeżywał wybuchłe w 1944 roku i z wypiekami na twarzy śledził radiowe komunikaty o walkach na warszawskich ulicach , o czym wspomniał w jednym z artykułów zawartych w książce "Pokój ludziom dobrej woli " .
W 1946 roku Tyrmand powraca do Warszawy , która jest niesamowicie zniszczona przez faszystów . Miasto powoli podnosi się z ruin. Odbudowa Warszawy niesamowicie cieszy pisarza , który podziwia zapał warszawiaków powracających z wojennej tułaczki po kraju i wprost rzucających się z niesamowitą energią i zapałem do usuwania zniszczeń wojennych.Tyrmand podziela bowiem pogląd inżyniera Lessepsa , który uważa ,że stolica Polski powinna stać się najważniejszym miastem Europy.
Pisarzowi marzy się ,aby przymiotnik "warszawski" nabrał znaczenia sam w sobie jak np. paryski czy wiedeński. Zdaniem dziennikarza Przekroju Warszawa ma swoją "duszę " , którą on czuje i rozumie. Tyrmanda cieszy odbudowa każdego budynku , ale jako bystry obserwator zauważa zmiany. Budowle zyskują wokół siebie nieco przestrzeni , co je pięknie eksponuje i tworzy malownicze panoramy . Równocześnie zdaniem autora "Filipa" powinno się dla potomnych zachować fragment ruin jako żywy pomnik, aby przekazać przyszłym pokoleniom obraz zniszczeń wojennych. I tu naszły mnie wspomnienia - przypomniał mi się wierszyk ze szkolnej czytanki pt. "Brzózka na ruinach " .
Tyrmand z sentymentem pisze o pierwszych dniach powracających w wyzwolonej stolicy , o pomieszkiwaniu w ruinach ,zabitych deskami oknach , rurach piecyków i kuchni polowych wystających ze zniszczonych budynków oraz o pierwszej restauracji w zdezelowanym tramwaju bez okien i kół , który kiedyś osłaniał jako barykada walczących powstańców.
Autor "Złego" czuje się w Warszawie jak we własnym domu - przygląda się jej odbudowie czasem i krytycznym okiem - np. martwią go brzydkie szyldy czy niedbałe sprzątanie dozorców. Jest to dowodem na to ,że traktuje stolicę jak gospodarz i chce przywrócenia jej piękna i uroku , który potrafił dostrzec i we wcześniejszych epokach.
Piękna jest powstająca z ruin Warszawa oczami Tyrmanda , który doskonale przekazał w swoich tekstach tamtą atmosferę , zapał ,upór i wytrwałość jej odnowicieli ,którzy nie wyobrażali sobie ,że stolica nie wróci do dawnej świetności i wrócili do ruin z najbardziej odległych zakątków Polski i świata.
Zawarte w książce felietony przypomniały mi pierwsze odcinki mojego ulubionego serialu "Dom " . Warto przenieść się na kartach tych tekstów do tej niezwykłej Warszawy , która powstaje z martwych , poczuć tą chęć życia i odnowy rodzinnego miasta .


niedziela, 30 stycznia 2011

Stosik biblioteczny kolejny


Kolejny stosik z biblioteki - a w nim same rozkosze :
Zafon - "GRA ANIOŁA"
Józef Pawlusiewicz "NA DNIE JEZIORA" ( o terenach , na których zbudowano Solinę i o Bieszczadach !!!!)
Małgorzata Gutowska -Adamczyk "SERENADA"
Aleksandra Marinina "GRA NA CUDZYM BOISKU" do wyzwania Rosja w literaturze
Renata Czarnecka " KRÓLOWA W KOLORZE KARMINU" - o Barbarze Radziwiłłównie
cudowne książki przede mną - redukuję spanie o 2 godziny

sobota, 29 stycznia 2011

Risto Isomaki "LIT-6"


Wydawnictwo KOJRO
Data wydania 2008
stron 311
ISBN 978-83916458-7-1
Ludzkości codziennie grozi na skalę masową wiele zagrożeń. Czasem nie możemy się uchronić przed destrukcyjnymi siłami przyrody, ale część kłopotów grozi nam od .... samych siebie. Energia atomowa powinna być wykorzystywana dla dobra ogółu, ale skutki jej wymknięcia się spod kontroli mogą być bardzo tragiczne, czego dowodem była awaria reaktora w Czernobylu. Jeszcze większe niebezpieczeństwo niesie terroryzm atomowy. Broń masowej zagłady w rękach szaleńca na miarę Hitlera może doprowadzić do zagłady życia na ziemi.
Temat terroryzmu atomowego wykorzystał w swoim thrillerze fiński pisarz i dziennikarz Risto Isomaki.
W centrali firmy Yoshikawa w japońskiej Osace dochodzi do brutalnej kradzieży modułów LR. Z paryskiego koncernu Argeva ginie 180 gramów plutonu . Jeśli obie kradzieży dokonano na to samo zlecenie to wystarczą one do wytworzenia niebezpiecznego ładunku , który jest w stanie zabić nawet pół miliarda osób w Ameryce Północnej i Europie.
Sprawą zajmują się agenci amerykańskiej organizacji N.T.U - czyli Nuclear Terrorism Unit będącej specjalną jednostką rządu federalnego USA do walki z terroryzmem atomowym.
Lauri Nuri i pracujący z nim agenci zostają powiadomieni przez nieznaną kobietę o tajemniczej rozmowie telefonicznej osoby pochodzenia arabskiego ,która dotyczy kradzieży niebezpiecznych substancji. Ma to miejsce na przyjęciu u mulitimiliardera Timothego Washburna . Po śmierci ojca zamieszkał on w Bagdadzie - mieście rodzinnym jego matki , która pochodziła z irackiej klasy wyższej i przejął intratne interesy. Nawrócił się na islam, by proklamować dialog między kulturami Wschodu i Zachodu. Przypadkiem w czasie działań wojennych amerykańska bomba trafia w jego iracki dom - zabija ukochaną żonę i dwoje dzieci. Sam Timothy zostaje rozlegle poparzony , ale udaje mu się wrócić do zdrowia . Nic dziwnego ,że ten człowiek mający olbrzymie środki finansowe pała żądzą zemsty i ma możliwości jej dokonać .
Lauri wraz ze swą ukochaną Alice - partnerką nie tylko w pracy- starają się zapobiec globalnemu niebezpieczeństwu. Zadanie jest niezwykle niebezpieczne. Czy uda się ocalić ludzi i nie dopuścić do zemsty Washburna ?
Powieść czyta się doskonale - akcja toczy się w kilku miejscach równocześnie. W książce nie brak strzelaniny ,pościgów , informacji naukowych z dziedziny atomistyki podanych bardzo przystępnie, ale i wątku romansowego . Akcja nie daje się przewidzieć - zarówno zakończenie jak i koniec trzeciej z czterech części na jakie autor podzielił ten thriller zaskoczyły mnie totalnie . Postacie agentów wykreowane są w sposób bardzo ciekawy - to z jednej strony doskonali fachowcy w swojej dziedzinie ,potrafiący bezwzględnie korzystać z broni, a jednocześnie zwykli ludzie z przeciętnymi wadami jak nałóg nikotynowy (Julia) czy brak elementarnej kultury i buta (pułkownik Kenneth Anderws). Spodobała mi się postać głównego bohatera Lauriego - przystojny , oddany całym sercem pełnionej misji , a zarazem romantyk i gentlemen. I z ręką na sercu przyznam ,że to pierwszy thriller przy którym miałam mokre oczy - zakończenie misji na M.S. Bristol mnie rozkleiło. Współczułam z całego serca Lauriemu.
"Lit-6" Isomakiego jest niewątpliwie przesłaniem dotyczącym atomowych źródeł energii i takiej broni. Doskonała kontrola przez zagrożeniem ze strony terrorystów jest niemożliwa. Nie sposób ustrzec wszystkich reaktorów , elektrowni, składowisk odpadów atomowych przez fanatykami chcącymi doprowadzić do masowych ataków . Warto na to uczulić nie tylko polityków , ale i ich przeciętnych wyborców .
Bałam się nieco czytając tą książkę widząc jakie skutki mogą wywołać kolejne ataki terrorystów , które niestety wciąż mają miejsce jak choćby niedawno na moskiewskim lotnisku. Mam nadzieję ,że ludzkość nigdy nie odczuje skutków atomowej zagłady.
Doskonała sensacja - polecam.
ZA KSIĄŻKĘ DZIĘKUJE WYDAWNICTWU KOJRO.

czwartek, 27 stycznia 2011

Kazimierz Korkozowicz "Przyłbice i kaptury.Nagie ostrza"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania lipiec 2010
stron 684
ISBN 978-83-7506-531-2
Książka ma tę magiczną moc ,że w ciągu sekund potrafi nas przenieść w zamierzchłe czasy, po których dziś pozostały tylko zabytki i zapisy w kronikach. Ta książka zabrała mnie w mój ulubiony okres w historii Polski - czasy panowania Jagiellonów.
Królestwo Polskie było wtedy liczącym się mocarstwem , ale i nie brak było wrogich knowań przeciwko niemu.
Trudnym sąsiadem byli Krzyżacy, marzyli o rozbiorze Rzeczypospolitej i zagarnięciu naszego terytorium. Ich knowania słusznie przejrzał Władysław Jagiełło - król wiedział , że musi zdławić niebezpieczeńtwo na północnych rubieżach , bo inaczej od morza zmiażdżą nas rycerze z krzyżami , a od południa do skóry dobierze się Polsce Zygmunt Luksemburczyk.
Bój pod Grunwaldem, w którym doszło do ostatecznego rozrachunku poprzedzony był przygotowaniami i ze strony polskiej i krzyżackiej. Na krakowskim dworze i na innych zamkach pojawili się liczni szpiedzy.Nie brak ich było także i w klasztorach. Zakon posuwał się do różnych metod, aby zwerbować Polaków do współpracy i przekazywania im tajnych informacji .Krakowskiemu księdzu Duninowi porwana zostaje i uprowadzona ukochana siostrzenica Una , a on sam zostaje szantażowany przez Krzyżaków. Smutny los spotyka też Zytę - żonę Benka z Rubieży. Po powrocie z polowania Benko zastaje spalony dwór , a o napadzie informuje go cudem ocalały pachołek. Zrozpaczony małżonek pała chęcią odnalezienia żony i pomszczenia spotkałej go krzywdy. Uprowadzonych białogłów poszukują dwaj towarzysze i serdeczni przyjaciele Hubert zwany Czarnym - brat Zyty i Rudy - Jaksa. Ich barwne przygody, które spotykają obu na służbie krakowskiego dworu są niezwykłe . Dzięki sprytowi , odwadze i własnej inteligencji zdobywają nie tylko pasowanie na rycerzy - co w owych czasach było wielką nobilitacją - ale i znaczny majątek oraz rękę wybranej przez serce kobiety.
Książka nieco przypomina bajkę , ale jest oparta ściśle na faktach historycznych , dobro zwycięża zło , krzyżaccy szpiedzy marnie kończą , zakochani łączą się w pary małżeńskie. Akcja, która obejmuje lata 1408- 1410 toczy się wartko , nie brakuje zaskakujących czytelnika wydarzeń. Książka spodoba się i miłośnikom powieści przygodowych i historycznych , i nam - słabej płci choćby ze względu na wątek miłosny, który jednak nie przesłania tła historycznego. Autor bardzo wiernie przedstawił postacie władcy Litwy i jego sojusznika Jagiełły , nie brak też dokładnego opisu bitwy grunwaldzkiej.Czym jest ta powieść? Napewno oryginalną lekcją historii i dobrą lekturą dla interesujących się przeszłością. Gdy ją czytałam ktoś zapytał czy ta powieść jest podobna do sienkiewiczowskich "Krzyżaków " ? Na pewno trochę tak , choćby ze względu na okres w którym rozgrywa się akcja. Czy jest lepsza ? Mnie podobały się obie .
Czy jest coś ,co skrytykuję ? Zdecydowanie tak - za mało w powieści przypisów do zastosowanych archaizmów . Dziś przeciętny czytelnik nie wie co to są skojce , kim jest gamratka, co to są glewia czy rohatyny i jak idzie koń rysią .
Powieść mimo wielkiej objętości czytało mi się świetnie ,delektowałam się przygodami sympatycznych kompanów - oj mieli oni fantazję i kosmiczne pomysły , ale i sprytu im nie brakowało.
Mimo ,że powieść skończyłam czytać kilkadziesiąt godzin temu już mi tęskno do tamtej rzeczywistości, zamkowych biesiad , turniejów , życia w średniowiecznym Krakowie , dzielnych rycerzy , kobiet w długich sukniach i klejnotach . A może jednak reinkarnacja ma miejsce i kiedyś ,w poprzednim życiu byłam damą jagiełłowego dworu ?

środa, 26 stycznia 2011

Stosik i nie tylko

Tu się pochwalę - wygrana na blogu Pawła http://www.podsluch.wordpress.com/


A to moje zdobyczne dziś wypożyczone z biblioteki
- Krystyna Kofta "Fausta "
- Hanna Kowalewska "Maska arlekina"
Mary Higgins Clark "Zanim się pożegnasz "
- Katarzyna Wierzba "Zdobywcy świata"
- Monika Szwaja "Dom na klifie "

wtorek, 25 stycznia 2011

Zapowiedź Maria Ulatowska "Sosnowe dziedziectwo "

Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data premiery 8 -02 - 2011
stron 296
ISBN 978-83-7648-623-9
Już wkrótce na księgarskich półkach ukaże się debitancka powieść Marii Ulatowskiej "Sosnowe dziedzictwo " .
"Kwilące niemowlę, ukryte pod biurkiem pewnego tragicznego dnia podczas powstania warszawskiego, zamkniety na cztery spusty sejf, przed czterdzieści lat strzeżący powierzonej mu tajemnicy, otoczony sosnami stary dwór nad jeziorem, czekający cierpliwie na swoją właścicielkę ... Przeszłość i teraźniejszość splatają się tu chwilami w dramatyczną, a chwilami pełną humoru opowieść, pokazującą ,że los potrafi się do nas uśmiechnąć nawet wówczas, gdy zupełnie tego nie oczekujemy.
Anna Towiańska niespodziewanie zostaje właścicielką Sosnówki, pieknego, starego dworku na Kujawach. Odziedziczony po matce, która nie wiedziała o jego istnieniu, opuszczony i zaniedbany dom wymaga solidnego remontu. Anna postanawia przywrócić mu dawną świetność. Odkrywając malowniczą Sosnówkę , przygarnia porzuconą psinę i poznaje sympatycznych mieszkańców pobliskiego miasteczka. Samozwańczy parkingowy Dyzio, pilnujący porzadku na rynku, przystojny weterynarz Grzegorz, właściciel firmy remontowej Jacek i mały Florek, szukający ciepła i miłości - wszyscy oni są pod urokiem prześlicznej, nowo przybyłej "dziedziczki z Sosnówki". Nic więc dziwnego, że Anna postanawia zostać w Sosnówce na dłużej." (za www.proszynski.pl )
Ja już tę książkę zamówiłam - po prostu kocham klimaty sag rodzinnych i uroczej prowincji.Okładka bardzo mi się spodobała - zatem czekam na kuriera .

sobota, 22 stycznia 2011

Ireneusz Pawlik "Pocałunek czułość i rozkosz"



Wydawnictwo MG

stron 160

data wydania 20 stycznia 2011

ISBN 978-83-61297-47-5



Pocałunek niejedno ma imię .......Ten pozornie prosty gest ,który statystycznie wykonujemy codziennie wyraża często tak wiele. Bywa symbolem emocji,uczuć, gestem szacunku i poważania, powitań i pożegnań , oddaniem czci i hołdu. Ludzkość całowała się od pradziejów ,jednak wydźwięk pocałunku zmieniał się z upływem czasu .


Tej tematyce poświęcił swoją książkę Ireneusz Pawlik. "Pocałunek czułość i rozkosz " to swoiste kompendium wiedzy na temat całowania .Książka składa się z ośmiu rozdziałów , które odnoszą się do różnych aspektów pocałunku . Autor przedstawił teorie naukowców skąd wywodzi się ten gest ,jak był traktowany na przestrzeni dziejów ,jaki wydźwięk pozostawił na kartach literatury i na kadrach filmowych. Pocałunek jest też przedstawiony od strony fizjologicznej ,zdrowotnej ,wyjaśnione jest jego pochodzenie i znaczenie w kulturze,religii oraz wymienione są jego rodzaje .Książka nawiązuje również do wiadomości z savoir vivre'u ,ale i z kosmetologii oraz medycyny plastycznej czy protokołu dyplomatycznego .

Tekst przedstawiony jest w formie bardzo przystępnej i wprost naszpikowany anegdotami, co czyni lekturę porywającą .Ubogacają go ilustracje Zuzanny Malinowskiej .


Bez względu na to czy lubimy całować i być całowani , ta czynność towarzyszy nam od pierwszych chwil życia po trumnę . Zwykle całujemy kogoś w usta lub policzek i jest to wyrazem komunikacji niewerbalnej .Pocałunek świadczy o uczuciach ,emocjach ,ale bywa i gestem zdrady .Stanowi naturalny afrodyzjak ,ale i metodę uspokojenia, odstresowania i ukojenia bólu. Traktuje o nim Biblia i Kamasutra .Jest atrybutem człowieczeństwa , choć wywodzi się ponoć od metody ..... karmienia młodych osobników przez dorosłe.Wg Freuda jest wspomieniem rozkoszy związanej z ssaniem mleka matki .Nie jest znany we wszystkich kulturach , a w niektórych bywa gestem wręcz zakazanym publicznie .

Warto się całować , bo wg naukowców pocałunek to naturalna szczepionka i metoda na przedłużenie życia .

Po więcej tego typu ciekawostek sięgnijcie do książki , która na pewno nie raz w trakcie lektury zdziwi ,rozbawi ,ale i zaskoczy . Polecam ją zakochanym i nie tylko - doskonały pomysł na prezent .

piątek, 21 stycznia 2011

Zapowiedź Leopold Tyrmand "Tyrmand warszawski"




Wydawnictwo MG
premiera 3 luty 2011
Już wkrótce w księgarniach nowa książka Leopolda Tyrmanda zawierająca teksty na temat naszej stolicy, którą autor bardzo kochał .Napisane zostały one w latach 1947 - 1956 i opublikowane na łamach "Stolicy " , "Tygodnika Powszechnego " i "Przekroju " .
Recenzja wkrótce na moim blogu .

czwartek, 20 stycznia 2011

Tove Ditlevsen "Twarze"








Wydawnictwo KOJRO
data wydania 2007
stron 136
ISBN 978-8-391645-84-0

W codziennym życiu lęki i niepokoje są naszymi "stałymi " towarzyszami. Boimy się o rzeczy błahe i te bardzo dla nas istotne. To całkiem naturalne ,że obawiamy się o przyszłość dzieci czy że boimy się utraty pracy .Dopóki nasze lęki są "pod kontrolą " i nie przysłaniają nam realnej rzeczywistości ,dopóty mamy szansę normalnie funkcjonować. Gdy lęk zaczyna nam zakłócać odbiór tego co rzeczywiste, nasze życie zamienia się w koszmar, dopada nas choroba, która wymaga leczenia, a jego zaniedbanie może skończyć się tragicznie.


Taka właśnie sytuacja spotkała w życiu Lise Mundus główną bohaterkę powieści "Twarze " autorstwa duńskiej pisarki Tove Ditlevsen. Lise ma 40 lat ,jest mamą trójki dzieci i zajmuje się pisaniem książeczek dla dzieci ,ale wydała też powieść kryminalną. Nagle osiąga niespodziewany sukces - jedna z jej książek zostaje nagrodzona w konkursie Akademii - a za nagrodą idzie sława i spore pieniądze. Cicha i spokojna kobieta nie jest chyba zbytnio przygotowana na taką drastyczną zmianę w życiu ,nie czuje się dobrze ,gdy jest rozpoznawana przez przechodniów. Lise zaczyna się izolować od otoczenia ,boi się wychodzić z domu i zaczynają ją prześladować lęki .Wydaje się jej ,że otaczający ją ludzie wprost wykradają jej myśli z głowy ,wiedzą o jej błędach i chcą jej zrobić krzywdę.
Lise czuję się niesamowicie wyobcowana i samotna również wśród bliskich - podejrzewa męża o romans ze służącą oraz o chęć poślubienia córki Hanne .Jedyną jej odskocznią są tabletki nasenne ,które pewnego dnia przedawkowuje.Pisarka trafia do szpitala psychiatrycznego pod opiekę doktora Jorgensena. Lise jednak i tu nie znajduje spokoju , staje się agresywna wobec innej pacjentki i trafia na oddział o zaostrzonym rygorze. Prześladują ją głosy ,które słyszy wszędzie - w rurach ,w mikrofonie pod poduszką ,za ścianami .Ma też poczucie ,że wszyscy chcą ją otruć podając truciznę w pożywieniu i napojach .Stan Lise jest naprawdę poważny .
Czy Lise uda się powrócić do rzeczywistości ? Czy podjęta przez wycieńczoną koszmarami kobietę walka z demonami choroby zakończy się sukcesem ?


Ta powieść jest niesamowita .Wstrząsnęła mną i dała obraz świata cierpień w jakim żyją osoby cierpiące na schizofrenię urojeniową . To rzeczywistość w której nie ma przysłowiowej deski ratunku , gdzie nie istnieje poczucie bezpieczeństwa i gdzie sen nie daje wytchnienia. Słyszane głosy, które ciągle krytukują i szydzą ,wyśmiewają i poniżają są niewyobrażalną torturą od której nie ma ucieczki . Proces zdrowienia jest powolny i żmudny ,nie zawsze kończy się wyleczeniem.
Książka "Twarze " wywołała we mnie wiele emocji ,współczucia dla osób chorych psychicznie , często skazanych na izolację w zamkniętych oddziałach. Autorka sama cierpiąc na halucynacje uczuliła mnie na koszmar wszelkich dolegliwości psychiki. Czytając tę niezwykle poruszającą ,ale i wymagająca lekture nie raz czułam dreszcze. Tove Ditlesvsen bez ogródek w sposób może szokujący przeciętnego czytelnika opisała koszmar jaki dotyka chorych - ich odczucia , lęki i zachowanie .Pod wpływem tej książki zasięgnęłam informacji o schizofrenii i poczułam wielką ulgę , że ta choroba nie dotyczy mnie i moich bliskich - bo ona wyniszcza nie tylko chorego ,ale i jego rodzinę .Lise zabrała radość pisania , zniszczyła jej i tak trudne relacje z mężem , pozbawiła jej dzieci matczynej opieki.
To straszne dla mnie jak wobec zaburzeń psychiki słaby jest człowiek i jak trudne jest ich leczenie .

Mało jest książek , które tak odważnie poruszają problemy chorych psychicznie .Ludzie wstydzą się swoich zaburzeń natury emocjonalnej i ukrywają je przed otoczeniem. Samo słowo schizofrenia budzi często nieuzasadniony lęk. Zdrowiejącym chorym potrzeba pomocy otoczenia .
Autorka pisząc tak trudną książkę niejako oswoiła mnie z tą ciężką chorobą .Dla mnie z "Twarzy " wprost bije przesłanie ,żeby chorych traktować z takim szacunkiem i ciepłym podejściem jak czyniła to praktykantka Anesen, bo świadczy to o naszym człowieczeństwie.
Niezwykła książka ! Po prostu ją przeczytajcie !


KSIĄŻKĘ DO RECENZJI OTRZYMAŁAM OD WYDAWNICTWO KOJRO - BARDZO SERDECZNIE DZIĘKUJĘ




wtorek, 18 stycznia 2011

To co najbardziej cieszy czyli stosik


Nic tak nie cieszy jak stosik zatem pierwszy prezentowany tutaj a w nim :
Gertkowska "Kobieta i mężczyźni " - kupione w Biedronce
Jasvinder Sanghera "Zhańbiona" jak wyżej
Grochola "Osobowość ćmy " książka z wymiany
Tove Ditlevsen "Twarze " do recenzji od wydawnictwa Kojro
Taavi Soininvaara "Wirus Ebola w Helsinkach " do recenzji od wydawnictwa Kojro
Risto Isomaki "LIT-6" do recenzji od wydawnictwa Kojro
Zapowiadają się ciekawe lektury !

niedziela, 16 stycznia 2011

Lynne Griffin "Życie bez Lata"




Wydawnictwo Amber
data wydania czerwiec 2009
stron 296
ISBN 978-83-241-3398-7
Lubię czytać literaturę kobiecą .Często są to książki relaksujące ,które rozbawią i przeniosą w inny, bardziej idealny świat .Debiutancka powieść Griffin jest jednak inna. To historia smutna ,wzruszająca i opowiadająca o bólu i cierpieniu. "Życie bez Lata " po prostu chwyta za serce i doprowadza do łez, a również pokazuje jaką siłę ma w sobie zraniona kobieta i na co ją stać, by chronić własną rodzinę .
Szczęście to stan bardzo ulotny i kruchy - czasem wystarcza kilka sekund i nieprzemyślany błąd , by wtrącić człowieka w otchłań bólu i rozpaczy. Taki cios od losu spotyka Tessę - szczęśliwą mężatkę i matkę 4-letniej dziewczynki Abby, która jest jej oczkiem w głowie. Podczas pobytu w przedszkolu Abby na moment znika z oczu wychowawczyni , wychodzi na jezdnię i zostaje śmiertelnie potrącona przez samochód. Na domiar złego kierowca nie udziela jej pierwszej pomocy i ucieka z miejsca wypadku. Tessa jest zdruzgotana - wpada w depresję ,nie wychodzi z domu , nie je - przesiaduje w pokoju nieżyjącej córeczki ,śpi w jej łóżku i wylewa morze łez. Jej mąż widząc stan żony czuje się bezsilny. Szczęśliwym trafem Tessa trafia na terapię do Celii. Psychoterapeutka poleca jej prowadzenie dziennika - zapisek z codziennych wydarzeń .
Właśnie w takiej formie - dziennika - napisana jest ta powieść , która ma dwie narratorki - Tessę , która liczy dni od śmierci Abby i Celię - która próbuje odnaleźć szczęście w drugim małżeństwie i na nowo ułożyć swoje relacje z nastoletnim synem Ianem. Obu kobietom nie jest łatwo - ale są dzielnie i mimo trudności nie poddają się. Walczą o własne przetrwanie i szczęście bliskich . Obie z pań straciły dziecko - Abby ginie w wypadku , córka Celii Summer umiera po dwóch latach choroby nowotworowej. Wspólne cierpienie ,ból i niezastąpiona strata sprawiają , że obie matki jednak potrafią ułożyć swoje jakże trudne relacje i wzajemnie się wspierać .Zakończenie książki mnie niesamowicie zaskoczyło - moje podejrzenia nie sprawdziły się .
Ta smutna historia dwóch rodzin z Wenonah pokazuje ,że nawet największe cierpienie nie musi pozbawić człowieka ludzkiej twarzy .Tessa słusznie walczyła o sprawiedliwość - odnalezienie i ukaranie sprawcy ,ale stać ją było na wybaczenie. Podziwiam ją za tą postawę i nie wiem czy mnie samo byłoby stać na taki gest .
Lynne Griffin na okładce porównana jest do Jodi Picoult - osobiście nie lubię takich porównań. Stanowi to dla mnie raczej rodzaj niesubtelnej reklamy. Książka -tym bardziej ,że to debiut - zasługuje na laury i uznanie - jest napisana subtelnie i mądrze .Niesie ważne przesłanie - cierpienie można pokonać , trudne relacje można wyprostować , choć czasem wymaga to niesamowitego wysiłku i zaparcia się samego siebie . Nieczęsto płaczę przy czytaniu ,przy "Życiu bez lata " jednak zużyłam kilka husteczek. To smutna powieść ,ale bije z jej też nadzieja na to ,że po smutku przychodzą w życiu i pogodniejsze chwile .
Polecam.

piątek, 14 stycznia 2011

ZAPOWIEDŹ - Aleksandra Tyl "Aleja Bzów"


Wydawnictwo Prozami
premiera 28 stycznia 2011
"Na głowię Izabeli młodej ,samotnej dziennikarki spadają kolejne problemy. Zawierucha w pracy ,nagły wyjazd jedynej przyjaciółki, kłopoty finansowe - to wszystko kumuluje się w jedym czasie. Na domiar złego nadchodzi wiadomość, że pałac na wsi, połozony przy uroczej Alei Bzów , w którym Izabela spędziła dzieciństwo i w którym mieszka jej babcia - został sprzedany przez gminę i staruszka niebawem zostanie wyeksmitowana. Dopiero gdy Izabela poznaje Monikę - matkę chorego dziecka, jej własne problemy odchodzą na dalszy plan. Zaangażowana w pomoc nowej koleżance, pochłonięta pracą, nie zauważa, że i do niej powoli zaczyna uśmiechać się szczęście. Bo choć przeprowadzaka babci wydaje się być nieunikniona, to każda wizyta w Alei Bzów powoduje u Izabeli mocniejsze bicie serca ..... " (za www.prozami.pl)
Dla mnie ta zapowiedź brzmi bardzo ciekawie i nabrałam ochotę na poznanie perypetii Izabeli , tym bardziej ,że jak zdradziła mi autorka Aleja Bzów istnieje naprawdę - a to może tylko dodać książce uroku . Lubię książki o prowincji , emanujące jej urokiem i spokojem .

czwartek, 13 stycznia 2011

Emily Giffin "Sto dni po ślubie"

Wydawnictwo Otwarte
wydanie II styczeń 2011
stron 376
ISBN 978-83-7515-166-4
Wiele z bajek, które uwielbiałam czytać w dzieciństwie kończyło się tak: "wzięli ślub , wyprawili huczne wesele i żyli długo i szczęśliwie". Realne życie jednak to nie romantyczna bajka i nie zawsze ślub z ukochanym i kochającym mężczyzną gwarantuje wieloletnią idyllę. Małżeństwo często okazuje się kruche jak lód i wymagające jak egzotyczna roślina, a wokół czyha wiele sytuacji, które mogą mu zagrozić. Jedną z nich jest spotkanie z dawną miłością z młodzieńczych lat. Często porzucona dziewczyna przez ukochanego marzy o tym, aby on mocno pożałował swojej decyzji ,wrócił do niej na kolanach i przyznał się do największego błędu jaki popełnił.
Taką właśnie historię opisuje w swojej powieści "Sto dni po ślubie " Emily Giffin. Ellen jest młodą mężatką , która wyszła za faceta niewidzącego poza nią świata. Andy jest bratem jej współlokatorki i najlepszej przyjaciółki ze studiów - Margot , pochodzi z dobrze sytuowanej rodziny , a jego kariera prawnicza rozwija się doskonale .Para mieszka w Nowym Jorku ,gdzie Ellen ma swoją wymarzoną pracownię fotograficzną i własnego agenta. Ta dziewczyna powinna być w "ósmym niebie" , ale jej spokój burzy przypadkowe spotkanie z byłym chłopakiem Leo . Ten związek był dla Ellen wprost toksyczny - Leo był niesamowitym egoistą i dominantem ,nie liczył się ze zdaniem partnerki , która odczuwała przy nim zamęt , niepokój i brak poczucia bezpieczeństwa. Leo porzucił ją po pewnym czasie , a ona długo nie mogła o nim zapomnieć i dojść do ładu ze swoimi uczuciami. Mimo udanego narzeczeństwa i ślubu z Andym uczucia Ellen względem Leo jednak nigdy nie wygasły całkowicie, czego dowiodło ich przypadkowe spotkanie.
Sercu zdolnej pani fotograf nadal nie jest obojętny Leo pracujący jako dziennikarz , który proponuje jej współpracę przy wywiadzie ze sławną osobistością .Takie zlecenie jest niezwykle prestiżowe i kusi ,ale i stanowi zagrożenie dla małżeństwa . Kogo wybierze Ellen ? Czy współpraca z Leo zniszczy jej małżeństwo ? A może planowana wyprowadzka do Atlanty okaże się "lekiem na całe zło" ?
"Sto dni po ślubie " to mądra i pouczająca powieść dla każdej kobiety. Giffin pokazuje na przykładzie związku Ellen i Andiego jak wielkim wyzwaniem jest małżeństwo. Do udanego związku nie wystarczy uczucie, nawet najsilniejsze,jakim darzymy partnera .Potrzeba zrozumienia, pójścia na kompromis , wielu rozmów i wsłuchania się w potrzeby drugiej strony.
Kochając kogoś trzeba także kochać jego wady i słabości . W małżeństwie nie można kierować się emocjami i stawiać wszystko na szali jednego zdania napisanego na kartce jak zrobił to Andy .Nie warto też zawracać sobie głowę miłościami z przeszłości i porównywać do nich obecnego partnera . Nikt nie jest idealny , a każdy związek jest inny. W imię zaspokojenia własnej próżności nie należy również czekać na kajanie się byłego narzeczonego , który tak naprawdę niewiele się zmienił - Leo nie traktuje nowej dziewczyny lepiej od Ellen. Miałam wrażenie , że bardziej zależy mu na odbiciu żony Andiemu niż na stabilnym związku .Cóż moim zdaniem tacy faceci jak Leo się nie zmieniają .
Powieść "Sto dni po ślubie " czytało mi się bardzo przyjemnie i nagle w pewnym momencie przypomniało mi się ,że taka historia jak spotkała Ellen przydarzyła się kilka dobrych lat temu i mnie .Wybrnęłam z niej inaczej , bo ja nie wierzę w powroty i udane związki z byłą sympatią . Z książki bardzo podobało mi się pewne zdanie "Miłość to rzeczownik oznaczający zobowiązanie " . Zgodzę się z autorką i napiszę , ze miłość to tak naprawdę ciągłe,dzień po dniu , dokonywanie wyboru tej jednej , jedynej osoby i poświęcanie się jej wciąż na nowo.
Polecam.

środa, 12 stycznia 2011

"Wszystkie dni lata " praca zbiorowa

wydawnictwo WAB
stron 174
ISBN 83-7414-149-2
data wydania 2005
Kilka lat temu redakcja "Newsweek Polska" zwróciła się z propozycją do dziewięciu czołowych polskich prozaików, by napisali opowiadanie czerpiąc inspirację z filmu Tadeusza Konwickiego "Ostatni dzień lata". Owocem tego powstał zbiór opowiadań pt. "Wszystkie dni lata ".
Jego autorzy stworzyli krótkie opowiadania ,które łączy miejsce oraz czas akcji - nadmorska miejscowość i koniec lata. Ich bohaterami są bardzo różne postacie, a ich cel przyjazdu nad Bałtyk nie jest jedno znaczny.Bezimienna bohaterka "Klapek " Kuczoka kończy swoje życie w odmętach morza, Wanda z opowiadania "Brzydki człowiek "Kowalewskiego walczy z bólem nieuleczalnej choroby w nadmorskim sanatorium, zaś młode małżeństwo opisane przez Marię Nurowską planuje ucieczkę z reżimu PRL- u do szwedzkiego eldorado. Różne są charaktery opisanych osób ,różne przyczyny pobytu nad Bałtykiem ,ale łaczy je ciekawa analiza psychologiczna - ich zachowań ,stosunku do miłości ,wspomnień.
Nie jest to lektura jakby się zdawało łatwa i przyjemna ,aczkolwiek dla tych którzy lubią prozę z domieszką przychologii będzie ciekawa.
Mnie najbardziej spodobało się opowiadanie Marii Nurowskiej oraz Krystyny Kofty. Szczerze powiedziawszy spodziewałam się nieco innej lektury ,ale nie żałuję czasu spędzonego z tą książką .

wtorek, 11 stycznia 2011

Aleksandra Tyl "Miłość wyczytana z nut"




Wydawnictwo Prozami

data wydania styczeń 2010

stron 302

ISBN 978-83-928657-3-5


O miłości można pisać wzniośle, romantycznie, poważnie i z humorem. W ten ostatni sposób opisuje perypetie sercowe swojej bohaterki Aleksandra Tyl w książce "Miłość wyczytana z nut" .



Eliza to romantyczna 28-latka, która chce osiągnąć w życiu stabilizację rodzinną. Marzy o kochającym mężu i dzieciach oraz cieple domowego ogniska. Pracuje w świetlicy środowiskowej jako wychowawczyni i bardzo lubi swoją pracę , do której ma powołanie. Ma także wieloletnią oddaną przyjaciółkę Magdę, z którą dzieli mieszkanie w jednej z warszawskich kamienic. Życie Elizy zmienia się diametralnie, gdy odwozi jednego ze swoich podopiecznych do szpitala. Tam poznaje Adama - pozornie sympatycznego lekarza, z którym zaczyna się spotykać. W tym samym czasie dosłownie wpada przypadkiem na dawną, wakacyjną miłość sprzed 10- ciu lat - Bruna, który gra zawodowo w orkiestrze kameralnej na skrzypcach.

Eliza na rozterki , którego chłopaka wybrać - czy iść za głosem rozsądku ? Czy za tym , przy którym mocniej bije jej serce ?

Przypadkowy wyjazd na grilla pod Warszawę totalnie komplikuje życie dziewczyny. Zbyt dużo alkoholu i przypadkowy seks z Adamem owocuje ciążą. Z kim będzie Eliza ? Kto pomoże jej w wychowaniu dziecka ? I czy ślub stanie na drodze jej przeznaczeniu ?


Zapraszam do lektury, która wywoła uśmiech i współczucie. Już dawno nie stawiałam się w roli bohaterki czytanej przeze mnie powieści - ale tym razem zastanawiałam się jak ja postąpiłabym na miejscu Elizy , której przypadkowe zbiegi okoliczności zmieniały życie jak czarodziejska różdżka. Postać głównej bohaterki na początku powieści troszkę mnie irytowała swoją naiwnością i beztroską, ale w miarę jak komplikowało się jej życie , okazało się, że potrafi dzielnie stawić czoło rzeczywistości i twardo stąpać po ziemi - co wzbudziło moją sympatię.

Chciałabym mieć tak oddaną przyjaciółkę jaką jest w książce Magda - pomocna dłoń w trudnej życiowej sytuacji jest bezcenna.



Powieść jest napisana potocznym ,prostym językiem, co sprawia ,że jest łatwa w odbiorze i czyta się szybko.

Uważam, że każda przeczytana książka wnosi coś do duszy czytelnika. Książka Aleksandry Tyl utwierdziła mnie w przekonaniu ,że czasem warto podejść do problemów na spokojnie, bez bez nadmiernych emocji - tak jak Eliza w wigilijny wieczór.

Zakończenie książki mnie nie zaskoczyło zbytnio - to dobre rozwiązanie dla wszystkich i myślę , że przyniesie bohaterce upragnione szczęście.

Małym minusikiem lektury było kilka błędów tzw. literówek.

Myślę, że historia Elizy jest warta poznania i dostarczy czytelniczkom troszkę emocji, relaksu od codzienności i przyjemnej lektury.


Książkę do recenzji otrzymałam od wydawnictwa Prozami - dziękuję