środa, 27 kwietnia 2016

Maria Nurowska "Bohaterowie są zmęczeni"


Wydawnictwo Zwierciadło
data wydania 2016
stron 240
ISBN 978-83-6477-681-6

Książka o dwóch braciach poróżnionych przez zdradę

Jestem w stu procentach przekonana, że miłośnicy prozy Marii Nurowskiej będą mocno zaskoczeni jej najnowszą książką. Nie jest to bowiem kolejna powieść, której fabuła została wymyślona w umyśle tej świetnej pisarki, a spisana historia dwóch braci, którzy byli ludźmi z krwi i kości. Jeden z nich to postać bardzo znana, o której można powiedzieć – ikona polskiego kina. Drugi to legendarny kurier podziemia, który za swoją działalność przeżył sześcioletnią gehennę w więzieniach UB. Ich życiowe dzieje są niezwykle ciekawe i barwne, choć cała historia jest smutna.

Leon i Ludwik razem spędzili dzieciństwo i młodość. W czasie wojny czynnie walczyli z okupantem w strukturach AK. Brali udział w powstaniu warszawskim. Po wojnie nie chcieli żyć w komunistycznej ojczyźnie. Ludwik został kurierem i wielokrotnie przeprowadzał ludzi przez granicę ku wolności. Życie wielu z nich w nowym ustroju było zagrożone, a oni sami byli uznani za wrogów. Ludwik bohatersko narażał swoje życie by uratować innych od dni za kratami czy wyroków śmierci. W jednej z grup, które miały być przerzucone na Zachód znalazł się Leon. Niestety, tym razem szczęście nie dopisało i nie udało się bezpiecznie przejść przez zieloną granicę. Ktoś zdradził. Obu Niemczyków aresztowano. Leon szybko wywinął się z rąk ubeków, jego brat spędził w więziennych murach długie 6 lat. Był w różny sposób torturowany. Jego umysł dręczyła myśl, że zdradził go rodzony brat. Zdrada poróżniła Ludwika i Leona na zawsze. Ich losy rozeszły się na zawsze, już nigdy się nie spotkali. Leon rozpoczął w Polsce wspaniałą aktorską karierę. Zagrał w kilkuset filmach polskich i niemieckich. Stał się gwiazdą, zdobywcą wielu kobiecych serc. Ludwik wraz z żoną po wyjściu z więzienia uciekł na zachód. Ku wolności. Przebywał w Niemczech, osiedlił się na wiele lat w Kanadzie.

Maria Nurowska, która w tej książce daje się poznać jako świetna dziennikarka spotkała się z oboma bohaterami swojej publikacji. Zachęciła ich do opowiedzenia swoich losów, do przedstawienia swojej wersji wydarzeń. Z tych relacji stworzyła książkę podzieloną na dwa segmenty. Każdy z nich opowiada po części tę samą historię, ale oba ogromnie się różnią. Z zapisanych słów jawią się bowiem dwie odmienne osobowości. Dwa diametralnie różne charaktery. Nie będę ukrywać, że jedną z postaci darzy się sympatią, a druga wzbudza mieszane uczucia. Kto był winien tragedii i zerwania więzów krwi? Kto dał się złamać? Kto zdradził? Odpowiedź na to pytanie jest zawarta w książce która pokazuje nie tylko historię rodziny sławnego aktora, ale i jest obrazem trudnych czasów, które nastały po zwycięstwie nad faszystowskim okupantem. To były okrutne lata, brutalne i bezlitosne dla tych, którzy w czasie wojny walczyli z hitlerowskim najeźdźcą po „niewłaściwej” dla władzy stronie. Bohaterowie musieli zapłacić słone rachunki. Ich życie zmieniano w koszmar. Zmuszano do ucieczek, do tułaczki. To były naprawdę dziwne czasy, kiedy karano za dobro, a nagradzano za zło. Historia braci Niemczyków jest smutna, bolesna i wzruszająca. Czyta się ją z zapartym tchem. To doskonała proza, to wyśmienicie napisana lektura, która jest niczym praktyczna, do bólu prawdziwa lekcja historii. Na przykładzie konkretnych i autentycznych losów łatwo zrozumieć jak wiele wycierpieli herosi, co otrzymali za swoje czyny miast orderów. Polecam tę książkę miłośnikom kina ze względu na postać Leona, fanom dobrych biografii i zainteresowanych najnowszą, wojenną i powojenną historią Polski. Kolejna, wspaniała praca w dorobku Marii Nurowskiej. Warto poświęcić jej czas.

wtorek, 26 kwietnia 2016

Wanda Szymanowska "Niebieskie sandały"

Wydawnictwo Białe Pióro
data wydania 2015
stron 129
ISBN 978-83-6442-640-7

Zasłużony urlop w krainie wiecznych wakacji

Jak to miło spotkać się ponownie z wcześniej poznanym i polubionym literackim bohaterem! Miałam taką możliwość dzięki lekturze kolejnej powieści Wandy Szymanowskiej zatytułowanej "Niebieskie sandały". Jest ona kontynuacji debiutu tejże Autorki, który ukazał się w 2014 roku. Poznana tam Tosia to dojrzała kobieta po przejściach. Ma za sobą małżeństwo z alkoholikiem, ma bogaty bagaż doświadczeń i udanie zmienia swoje życie. Buduje je na nowo od podstaw. Po trudnych latach należy się odpoczynek. Wakacje i naładowanie akumulatorów. Antonina w tym celu wybiera się na kilka tygodni do Egiptu. Nie jako turystka biura podróży. Jedzie sama i wynajmuje sobie mieszkanie. Ma wypoczywać, cieszyć się życiem, słońcem, plażą i cudownym ciepłem tamtejszego klimatu. 
Tosia dobrze czuje się w Egipcie, jednak jest dość odmienny kulturowo. Nasza bohaterka musi sobie radzić w różnych dziwnych dla nas Europejczyków sytuacjach, a przy okazji poznaje odmienną kulturę i egipskie obyczaje. Smakuje w tamtejszej kuchni, nawiązuje nowe znajomości. 
W kraju piramid Tosia szuka też miłości. Czy jest to możliwe? Autorka bez ogródek pokazuje jakimi kobieciarzami są Egipcjanie. Jak bardzo opanowali sztukę uwodzenia, prawienia komplementów, nadskakiwania kobietom i adorowania ich. Byłoby naprawdę uroczo i idealnie gdyby nie to, że to tylko pozory i blichtr. 

Tosia pracuje, robi tłumaczenia i spotyka się z nowymi przyjaciółmi - Polką, która poślubiła Egipcjanina, wdową i jej siostrą, które urodziły się w kraju nad Nilem, sympatycznymi braćmi, którzy ją adorują. Poznaje plusy i minusy życia w tamtejszej kulturze i klimacie. Bardzo podobało mi się to, że do swoich doświadczeń i przeżyć podchodzi z dystansem. Rozsądnie przygląda się tamtejszemu światu i jego osobliwościom. Korzysta z umiarem z tego, co oferuje jej los. A przede wszystkim widać jak korzystnie zmiana jej podejścia do świata procentuje pod egipskimi palmami. Tosia delektuje się tym, co dobre, omija to co złe. Jest pełna spokoju, zna swoją wartość. Smakuje z życia to co dobre. Razi ją blichtr i "tanie"drogie bogactwo. 
Tosia swoją postawą mówi do każdej z nas. I tym samym potwierdza, że warto zmienić swoje życie na plus. 

Lektura ukazuje też egipskie osobliwości, tamtejszą kulturę, zwyczaje i specyfikę. Daje obraz państwa turystycznego, które jeśli przyjrzeć mu się głębiej jest jednak tak inne niż Europa czy Ameryka. 
Autorka napisała tę książkę pewnym i lekkim piórem w sposób dynamiczny. Jest to książka łatwa w odbiorze, idealna na relaksujący wieczór czy popołudnie. Daje możliwość odskoczni od codzienności i zajrzenia do pięknego zakątka, a Tosia wspaniale radzi sobie z rolą "książkowej przewodniczki". Lektura jest pełna optymizmu, uczy korzystania w sposób rozsądny z uroków życia i cieszenia się drobnymi przyjemnościami. Czytelniczko pamiętaj - nie jest ważne ile masz lat, czy w tej chwili jesteś szczęśliwa czy nie. Nie ma znaczenia jakie masz wykształcenie i ile zer jest na Twoim bankowym koncie. Zawsze możesz zacząć od nowa. Spójrz na Tosię i uwierz, że wszystko zależy od Ciebie. To przesłanie bijące z tej powieści, które warto wdrożyć w moje i Wasze życie. Zatem, kto nie zna niech pozna Tosię, bo zwyczajnie warto!

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Maria Kordykiewicz "Zapach szkoły"


Wydawnictwo Novae Res 
data wydania 2016
stron 170
ISBN 978-83-8083-104-9

Szkoła z tej i tamtej strony

Szkoła to instytucja z którą każdy krócej lub dłużej w swoim życiu ma do czynienia. Przychodzimy do niej w trakcie dzieciństwa wychodzimy jako pełnoletni ludzie stojący na progu dorosłości. Szkoła to miejsce mniej atrakcyjne dla uczniów, które zyskuje więcej naszej sympatii, gdy staniemy się jej absolwentami. Do szkoły wracamy w dorosłości jako rodzice, a niektórzy znajdują w niej miejsce pracy zawodowej. Jaka jest szkoła dziś, jaka była wczoraj? Co się zmieniło w samych budynkach, a co w programach i stylu nauczania? Jak zmienili się uczniowie, a co różni dzisiejszych pedagogów od ich kolegów po fachu sprzed lat? 

Jeśli chcielibyście znaleźć odpowiedzi na powyższe pytania to polecam Wam w dzisiejszej notce niezbyt grubą aczkolwiek bardzo miłą i ciekawą pozycję napisaną przez nauczycielkę, przez Panią od polskiego. Nie jest to powieść, a książka, która łączy pamiętnik z autobiografią. Jej bohaterkami są kobieta i szkoła jako instytucja. Na początku Pani Maria opisuje swoje czasy szkolne. Przedstawia okres edukacji kiedy jako mała dziewczynka w latach 50-tych i 60-tych była uczennicą. To były inne czasy i całkiem inna nauka - bez komputerów, tabletów, pomocy elektronicznych i internetu. Czasy były biedniejsze, wielu rzeczy w dźwigającej się po wojnie Polsce brakowało. A mimo to te lata miło zapisały się w pamięci. Szkolna stołówka z pysznym jedzeniem, wycieczki szkolne, zajęcia pozaszkolne. Troskliwi i czasem srodzy nauczyciele, klasówki, rymowanki, wierszyki, szkolne dni uwiecznione na czarno-białych kliszach fotografii, a potem szkoła średnia matura, dalsza edukacja, a w końcu praca. Praca również w szkole tyle że po drugiej stronie biurka. Odpowiedzialność za uczniów, ich bezpieczeństwo i edukację oraz wychowanie. Strona po stronie wraz z Autorką przeżywałam jej życie zawodowe i osobiste. Chłonęłam jej wspominki, zamykałam oczy i przenosiłam się wstecz przypominając sobie swoje szkolne czasy. Było mi tym łatwiej, że sama jestem dzieckiem nauczycielki, moja mama jest równolatką Pani Kordykiewicz. Szczególnie moją uwagę skupiły strony pamiętnika na kartach którego spisane są wspomnienia z jednego miesiąca. Autorka miała wtedy bardzo wiele na głowie. Pracę, bycie żoną i mamą trójki dzieci, a także studia oraz egzaminy. Połączenie w jedną całość tego nawarstwienia ról było bardzo trudne, ale nie niemożliwe. Ostatnia część książki to już czasy, gdy Polonistka zaczęła pracę w szkole społecznej otwartej na innowacje, kreatywne pomysły i niesztampowe metody nauczania. 
Tę lekturę czytało mi się wyśmienicie. Oddałam się jej bez reszty. Podziwiałam Panią Marię za pracowitość ale i oddanie pracy zawodowej. Mieli szczęście ci, których uczyła, bo znaleźć belfra z taką wielką siłą rozkochanego w swojej profesji nie jest łatwo. Stale przypominała mi Autorka Siłaczkę, osobę, która pracuje z pasją i powołaniem i mocno kocha to, co robi. 
Piękna i nostalgiczna lektura, która odkurza w naszej pamięci szkolne wspomnienia i zabiera nas w niezwykle sentymentalną podróż. Polecam.

czwartek, 21 kwietnia 2016

Nike Farida "Żona"



Wydawnictwo Filia
data wydania 2016
stron 480
ISBN 978-83-8075-066-1

Życie pod skrzydłami dyktatury

Długo przyszło miłośnikom sagi pióra Nike Faridy czekać na drugi tom cyklu „Róża pustyni”. Kolejna część serii ukazała się po kilkunastu miesiącach i została wydany przez inne wydawnictwo. Książka jest gruba, równie piękna jak jej poprzedniczka i zaprasza do wielokulturowego świata końca XX wieku. Akcja rozgrywa się na przestrzeni lat 80. i wiedzie nas na Bliski Wschód, do Europy, Afryki i Ameryki Północnej.

Tym razem pierwszoplanową bohaterką jest Karen, która poślubiła Andrzeja, choć wcześniej zakochała się w jego bracie Jacku. Karen odnosi sukcesy na niwie zawodowej i świetnie sobie radzi jako prawniczka. Praca nad pewnym projektem sprawia, że nasza bohaterka zamieszkuje wraz z mężem w Libii. To jej kraj dzieciństwa, który znajduje się pod dyktaturą Kaddafiego. Mimo tego cudzoziemcom w Libii żyje się dobrze i dostatnio, są wspaniale uposażani finansowo. W małżeństwie Karen nie jest zbyt zgodnie i różowo. Ona i Andrzej przechodzą kryzys. Czy pobyt w Libii poprawi ich wzajemne relacje? Czy ich małżeństwo się rozsypie, czy przyczyni się do tego Jacek? Jak potoczą się losy Esther, Romana, Marii i Beaty? Ciekawych odsyłam do książki, która odurza niczym narkotyk.
Lektura jest wyborna i barwna niczym kultury, które w niej współistnieją obok siebie, zazębiają się i blisko ze sobą sąsiadują. Czytając powieść ma się wrażenie, że islam, chrześcijaństwo i judaizm wywodzą się z jednego pnia, wcale ze sobą nie kolidują, nie rywalizują i nie niszczą się wzajem. To ludzie i mieszkające w nich zło tworzą podziały, wzniecają wojny mylnie interpretując święte księgi i założenia wiary. To w imię ludzkich instynktów, wybujałych ambicji, nieopanowanej żądzy wybuchają konflikty zbrojne, giną niewinni ludzie i rozrasta się terroryzm. W książce słusznie bowiem pada stwierdzenie, że w każdym z nas tkwią nieograniczone pokłady zła i dobra, wystarczy tylko, że ktoś umiejętnie pociągnie za odpowiednie sznureczki i już gotowe, idziemy albo drogą zła, albo dobra.

Książka to literacka podróż przez przepiękne miejsca, przez wyjątkowe zakątki, przez historyczne miejscowości, przez odmienne kultury. To lektura uświadamiająca, że jest całkiem możliwe życie różnych nacji w zgodzie i spokoju. Wystarczy tylko wyplenić zło z ludzkich serc. To również powieść o miłości i namiętności, o rozdartym na dwie połowy kobiecym sercu, które choć bardzo chce nie może zaznać szczęścia.
Nike Farida bardzo ciekawie i dynamicznie opisuje losy kilku rodzin wplatając w ich dzieje także polskie pierwiastki. Dzięki lekturze zajrzałam w różne miejsca na świecie. Trafiłam także do niespokojnej Polski w której powoli aczkolwiek skutecznie upadał komunizm. Jeszcze raz poczułam ducha rodzącej się wolności pod sztandarem ludzkiej solidarności. Mocniej zrozumiałam też zło jakim są rządy dyktatorskie, poczułam szpony tyrana na gardle niewinnych ludzi. Lektura „Żony” to była niesamowita przygoda, wielkie przeżycie literackie i miłe chwile z książką, która jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Jedyna w sobie i która kończy się mocnym akcentem. Pozostaje uzbroić się w cierpliwość i czekać na kolejny tom cyklu.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Emma Donoghue "Pokój"


Wydawnictwo Sonia Draga
data wydania 2016 - wydanie II
stron 408
ISBN 978-83-7999-685-8

Opowieść o chłopcu, który narodził się dwa razy

W gąszczu powieści obyczajowych chciałam znaleźć tę, którą nie tylko mogłabym przeczytać, ale i przeżyć. Marzyłam o książce, która mocno by mną wstrząsnęła, która zawładnęłaby mną do granic możliwości. Chciałam poznać historię jedyną w swoim rodzaju, która zamieszkałaby w moim umyśle na długo. Wybór padł na książkę "Pokój", którą napisała Emma Donoghue i to był naprawdę świetny werdykt. 

Inspiracją do powstania powieści była bardzo głośna kilka lat temu sprawa Josefa Fritzla. W książce również pojawiła się ofiara i dzieci, motyw porwania, przetrzymywanie wbrew woli kobiety i gwałt. A co dodało książce wyjątkowości? Otóż zdarzenia nie są opisywane z perspektywy porwanej, nie ona jest narratorką. Emma Donoghue oddała tę rolę zaledwie pięcioletniemu chłopcu i jego oczyma pokazuje drastyczne wydarzenia oraz powrót do normalności.

Jack ma pięć lat. Urodził się i całe swoje życie przeżył w pokoju wraz z matką. Jedynym człowiekiem, którego ujrzał z ukrycia był jego biologiczny ojciec i tyran w jednym. Gwałciciel i psychopata, porywacz jego matki. Stary Nick odwiedzał pokój jedynie pod osłoną nocy. Gdy było ciemno przychodził by zaspokoić swoje potrzeby seksualne. Przy okazji zaopatrywał swoje ofiary w produkty potrzebne do egzystencji, do wegetacji. Był w tym skąpy i bardzo oszczędny. Na czas wizyt chłopiec ukrywał się w szafie i słyszał rozmowy oraz skrzypienie łóżka w trakcie przymuszonego aktu seksualnego. Nie miał świadomości co się dzieje, ale odczuwał wydźwięk emocjonalny sytuacji. Bał się oprawcy, nie chciał ujrzeć jego twarzy. Matka stworzyła Jackowi jego mały świat. Czule się nim opiekowała, wymyślała rozrywki, próbowała stworzyć pozory normalności. Kochała dziecko i dla niego znosiła katusze. Chciała go bronić i chronić przed złem. Jedyną rozrywką była telewizja, kilka książek i kreatywne pomysły uwięzionej kobiety. Aż pewnego dnia w jej umyśle powstał plan ucieczki. Ryzykowny, wymagający wyjątkowej dzielności i odwagi, ba bohaterstwa jej synka. Wszystko trzeba było postawić na jedną kartę, a w razie niepowiedzenia mogło stać się najgorsze. Niestety innego wyjścia nie było...

Nie będę ukrywać, że ta książka bardzo mi przypadła do gustu. Jest powieścią genialną, dopracowaną, niesztampową. Jej geniusz odkrywałam jednak dość powoli, bo to także bardzo trudna w odbiorze lektura. By ją w pełni zrozumieć trzeba zejść mentalnie do poziomu dziecka. Małego kilkulatka mocno doświadczonego przez los, który nie zdaje sobie sprawy z koszmaru w jakim żyje. Kokon bezpieczeństwa jaki tworzy mu matka to wyraz jej bohaterstwa i heroizmu. Ale mimo zasługującej na ordery postawy kobiety mały chłopiec po zmianie otoczenia przeżywa potężny szok. Traumę, jego świat przewraca się do góry nogami, wszystko ulega zmianie, a na gruzach gehenny trzeba zbudować normalne, inne życie. To zbyt dużo dla dorosłego, a co dopiero dla dziecka?
Łzy wzruszenia i bezgłośny płacz prawie non stop towarzyszyły lekturze tej książki. Bardzo chciałam poznać zakończenie, moje serce wręcz domagało się happy endu, ale też nie dało się czytać zbyt szybko. Emocje brały górę i wymagały ostudzenia. Po raz pierwszy spotkałam się z powieścią, którą w większości stanowią dialogi, a którą nie dało się błyskawicznie połknąć. Ma to miejsce dlatego, że treść zdecydowanie bierze górę nad formą. W trakcie poznawania tej opowieści w moich myślach ciągle kołatało pytanie o przyczyny zachowania Starego Nicka. Wielokrotnie zastanawiałam się co posunęło tego człowieka do stania się bestią. Co nim kierowało! Chyba sam diabeł szybko podpowiadało sumienie. A umysł nie mógł ogarnąć poziomu zła.
Autorce świetnie udało odmalować się tę historię oczami niewinnego dziecka, wejść w jego poziom mentalny, w jego tok rozumowania. Przekaz tej książki jest bardzo wyrazisty, mocny, dramatyczny, ale klimat nie można określić jako depresyjny i nie mający w sobie nadziei na lepsze jutro. To dzięki temu, że o wszystkim opowiada mały chłopiec nieskażony złem tego świata. 
"Świat jest bardziej nieprzewidywalny, niż sobie wyobrażamy" (str. 246) i dlatego ta książka nie wpędza w rozpacz, w zły humor, a dodaje wiary w zwycięstwo dobra nawet w przypadku sytuacji bez wyjścia. Tę nadzwyczajną powieść polecam przede wszystkim dojrzałym czytelnikom. Spodziewajcie się mocnych emocji, łez rozpaczy, ale i szczęścia. 
Gorąco polecam. 

Za książkę dziękuję Księgarni Matras.
Te powieść możecie w korzystnej cenie kupić tutaj:
 http://www.matras.pl/pokoj,p,246714


środa, 13 kwietnia 2016

Karolina Macios "Bolek i Lolek z telewizora"


Wydawnictwo Znak emotikon
data wydania 2016
stron 240
ISBN 978-83-240-3933-3

Cel - być zuchem!

Moje dzieciństwo miało miejsce pod koniec XX wieku. W całkiem innym świecie i rzeczywistości. W czasie kiedy nie istniał internet, nie było gier komputerowych, konsoli, rozrywek interaktywnych, mobilnych telefonów wielką i jedyną atrakcją była telewizja. Programy nadawano na dwóch kanałach bez wersji kolor i HD. Nie było również kanałów tematycznych, a audycje dla dzieci trwały jedynie około godziny dziennie. Obowiązkową pozycją do obejrzenia dla najmłodszych widzów była dobranocka, która trwała niespełna kwadrans. Na godzinę 19 jednak bardzo się czekało by obejrzeć kolejny odcinek przygód ulubionych, wręcz kultowych postaci. Do ich grona należeli bracia Bolek i Lolek, o których program emitowano o ile nie myli mnie pamięć w soboty. 

Wyrosłam, osiągnęłam pełnoletniość, ba jestem w połowie życia a nadal kocham tę dwójkę urwisów. Lubię obejrzeć ich przygody na ekranie telewizora, ale i lubię o nich poczytać. 
Dziś właśnie skończyłam pewną uroczą książeczkę pióra Karoliny Macios, która pozwoliła mi na tak bardzo sentymentalne spotkanie z Bolkiem i jego młodszym bratem.

Rozpoczynają się wakacje. Lolek i Bolek nie mają zaplanowanego jakiegoś specjalnego, dłuższego wyjazdu w okresie letniej kanikuły. Nudzą się i przeraża ich perspektywa takiego klimatu w okresie najgorętszej pory roku. Na szczęście chłopcy mają cudownego i bardzo kreatywnego stryja Mariana, która wymyśla wraz z ich rodzicami lekarstwo na brak urozmaicenia. Były harcerz zachęca swoich bratanków do podjęcie ciekawego wyzwania. Zdobycia 10 odznak, 10 sprawności, które pozwolą im uzyskać patent zucha. ( tych, którzy nie wiedzą o co chodzi odsyłam do stron o harcerstwie). Bracia z entuzjazmem podejmują się wykonania owych zadań, a czytelnik w kolejnych rozdziałach śledzi ich perypetie.

Tę książkę czyta się z wielką przyjemnością. Mnie lekturze towarzyszył jeszcze sentyment i wspomnienia z lat przedszkolnych i szkolnych. Lekturka idealnie nadaje się dla maluchów, które nie potrafią jeszcze czytać, ale i dla równolatków Bolka i Lolka. To bajka z przesłaniem, która zachęca naszych milusińskich do usamodzielniania się, nauki wykonywania samemu nowych czynności, poznawania obowiązków dorosłych i radzenia sobie w zwyczajnych codziennych sprawach bez pomocy innych. To publikacja, która niesie w sobie treści edukacyjne i przyjazne dziecku. Nie ma w niej przemocy, obcowania ze złem, a nakreślone i promowane są pozytywne zachowania, których należy dzieci uczyć. Ta książeczka świetnie nadaje się do czytania przed snem lub w gronie przedszkolnym. Tekst uzupełniają prześliczne i kolorowe ilustracje. Wydawca postarał się o ciekawy, niewielki format, staranne wydanie i twardą oprawę. Jeśli ta lektura znajdzie się w Waszych rękach spodziewajcie się frajdy przy czytaniu i przyjemnie oraz pożytecznie spędzonego czasu z pociechą. Pozycja idealna dla każdego dziecka. Pozwólcie młodym pokoleniom na poznanie kultowych postaci i bawcie się dobrze w towarzystwie Bolka i Lolka.

wtorek, 12 kwietnia 2016

Stosiki czyli zdjęciowy bookhaul marcowy

 W tym miesiącu nie w formie filmiku, ale na zdjęciach prezentuję książki, które przybyły do mnie w marcu. Nie był on zbytnio zaczytany, miałam kryzys czytelniczy, który był jak choroba. Na szczęście wszystko wróciło do normy i znów czuję radość z czytania. Zobaczcie zatem co dostałam i kupiłam:
 - pierwsze pięć książek to początek kolejnej norweskiej sagi jaką zaczęłam kupować - Elen z Kainy Fiordów pióra Christin Grilstad Prois
- Tomasz Kowalski "Mędrzec kaźni" od MG
- Abi Glines "Jesteś za daleko" od Pascala
- Virginia Baily "Rzymski poranek" od Lubimy Czytać
- Aleatha Romig "Konsekwencje pożądania" od Pascala
- Dorota Schramek "Na brzegu życia" od Autorki
- Janina Lesiak "Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej" od MG
- Nike Farida "Żona" od Lubimy Czytać
- Dorota Gąsiorowska "Primabalerina" od Znaku
- Estelle Maskame "Czy wspominałam, że Cię potrzebuję?"

W stosiku drugim znalazły się:
- Natalia Rogińska "Pokalane poczęcia" od Lubimy Czytać i Wydawnictwa Prószyński
- Laila Shukri "Perska zazdrość" od Wydawnictwa Prószyński
- Maria Nurowska "Bohaterowie są zmęczeni" od Lubimy Czytać
Katarzyna Michalak "Zemsta"
- Tom Michell "Lekcja z pingwinem" od Wydawnictwa Literckiego
Iwona Kienzler " Bodo i jego burzliwe romanse" wygrana w blogowym konkursie u Magdy
- Sandy Hall "Daj mi odpowiedź" od Pascala
- Jennifer Jordan " Okrutny szczyt. Kobiety na K2" od Lubimy Czytać
- "Wielka księga baśni rosyjskich" - wygrana w blogowym konkursie
- Linda Rodriguez Mc Robbie " Niegrzeczne księżniczki" od Znaku


poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Susan Mallery "Trzy siostry"






Wydawnictwo Harper Collins
data wydania 2016
stron 432
ISBN 978-83-2761-741-5

Były sobie sąsiadki trzy...

Tytuł powieści Mallery jest nieco mylący. Powieść - II tom serii Wyspa Blackberry opowiada nie o damach złączonych więzami krwi i mających wspólnych rodziców a o trzech domach i ich mieszkankach. Trzech kobietach, które wiele dzieli ale i coś łączy. Wszystkie nie mogą mówić o sobie, że są szczęśliwe. One są raczej na życiowych zakrętach, mają dość skomplikowaną sytuację rodzinno-uczuciową i muszą uporać się z poważnymi problemami. Muszą zmienić nieco swoje życie, ułożyć je po części od nowa, bo inaczej nigdy nie odetchną pełną piersią.

Wyspa Blackberry - a konkretnie jej wzgórze. Na nim trzy domy wybudowane po sąsiedzku obok siebie w stylu wiktoriańskim. Zamieszkały w nich trzy kobiety w podobnym wieku. Każda z nich ma swoje problemy. Życie każdej z nich nie jest bajką. Między nimi nawiązują się sąsiedzkie więzi mimo, że każda z nich jest diametralnie inną osobą. 
Andi przeprowadziła się z miasta, właściwie to z niego uciekła po tym jak przed ołtarzem po dziesięciu latach bycia parą zostawił ją niedoszły mąż. Andi postanawia ułożyć sobie życie na nowo w kupionym i odremontowanym domu. Tu chce przyjmować swoich małych pacjentów, a w głębi jej serca płonie mały płomyczek nadziei, że może tu znajdzie kogoś kto ją bezwarunkowo pokocha i z kim założy rodzinę.
Boston jest niezwykle zdolną malarką. Mieszka wraz z mężem i boryka się z olbrzymią traumą po śmierci malutkiego synka Liama. Nie może pogodzić się z jego odejściem, nie chce kolejnego dziecka, odtrąca męża i coraz mocniej na swoją zgubę otula się całunem żałoby.
Deanna jest żoną i mamą pięciu córeczek. Po traumatycznym dzieciństwie chce być w swoich rolach perfekcyjna. Owszem dochodzi w tym do mistrzostwa, ale po drodze traci dobre relacje z mężem i dziećmi. Jej małżeństwo wisi na włosku, a jej córki czują do mamy odrazę. Czy jest ratunek dla tej gromadki?

Tylko z pozoru ta książka to jedna z wielu lektur, które są napisane dla kobiet. Ta opowieść ma sobie coś wyjątkowego. Ma jakąś niezbadaną moc, która od samego początku mocno i trwale przykuwa uwagę czytelnika. Jest ona dość łatwa w odbiorze, czyta się lekko i niesamowicie wciąga w fabułę. Właśnie fabuła! Nie zawaham się i napiszę z pełnym przekonaniem, że ją napisało samo życie. Tu wszystko jest tak namacalnie realne, prawdziwe, nieidealne. Takie wyrwane normalnemu życiu. Bohaterki są nieidealne, zwyczajne, mają wady, kłopoty i znajdują nić porozumienia. Każda z nich musi walczyć z czymś, co stoi na drodze szczęściu. Nie są to jakieś nieistotne i banalne problemy. I życie nie daje im taryfy ulgowej. 
Andi musi nauczyć się żyć bez obciążania otoczenia winą za postępowanie byłego narzeczonego. Musi uwierzyć w siebie i otworzyć się na świat. Boston musi odżyć po śmierci dziecka. Jej życie nie może być jedną wielką żałobą. Nieutulona w żalu mama musi zrozumieć, że nie tylko ona straciła synka, ale również jej mąż. I musi wziąć się w garść by nie stracić i jego. Samotność w małżeństwie nie służy związkowi, a niszczy go niczym tornado. 
I wreszcie Deanna. Bohaterka, którą najmniej polubiłam, która miałam ochotę potrząsnąć, a w której (niestety!) odnalazłam coś z siebie. Perfekcjonizm, idealność to wada i to spora wada. 
Sąsiadki tak różne zbliżają się do siebie. Rodzą się bliższe relacje. Czy przeształcą się w prawdziwą przyjaźń? 
Powieść "Trzy siostry" to książka o nadziei, przyjaźni i prawdziwym życiu. To lektura, która wyzwala w czytającym wiele przeróżnych emocji. Jest czas na współczucie, łzy, śmiech. Można się też zezłościć, skrytykować. I obowiązkowo czuje się kobiecą solidarność. Były momenty, że odczuwałam troszkę żalu, że nie mogę dołaczyć do kółka bohaterek, być czwartą w tym teamie. Wśród takich sąsiadek byłoby mi dobrze, znalazłabym pokrewne dusze i kogoś, komu mogłabym wyrzucić z serca co mnie nurtuje i męczy. Morał z książki? Życie nie jest usłane różami, ale od czego przyjaciele, silna wola i dusza kobieca, które wiele zniesie i wiele potrafi? 
Ta książka daje energetycznego kopa i potwierdza tezę, że zawsze znajdzie się jakiejś wyjście z sytuacji.

wtorek, 5 kwietnia 2016

Piotr Drożdż "Krzysztof Wielicki - mój wybór"

Wydawnictwo Góry Books
data wydania 2015
stron 272
ISBN 978-83-6230-123-2
tom II

 
Król z Koroną Himalajów na głowie

Pod koniec 2015 roku fani literatury wysokogórskiej doczekali się pojawienia w księgarniach II tomu biografii górskiej Krzysztofa Wielickiego spisanej w formie wywiadu rzeki przez Piotra Drożdża. Publikacja opisuje wyczyny wybitnego himalaisty od roku 1990 do chwili obecnej. Dwadzieścia pięć lat to dla pogromcy gór szmat czasu. Wielicki przeżył go bardzo intensywnie. Jego życie to były oczywiście góry i kolejne wyprawy, ale i zmiany wymuszone modyfikacją polskiej rzeczywistości jaka nastąpiła po roku 1989. Nastał bowiem czas przemian w organizacji i finansowaniu kolejnych wypadów na górskie ścieżki. Kasa państwowa zrobiła się pusta i trzeba było szukać sponsorów, którzy wyłożyliby pieniądze na wyjazdy.

W tym ćwierćwieczu Krzysztof Wielicki włożył również na swoje skronie koronę i to nie byle jaką. Jako piąty człowiek na Ziemi zdobył najwyższe szczyty Himalajów i Karakorum. Wszystkie czternaście molochów pozwoliło się poskromić. Ale to nie wszystko. Bo Pan Wielicki cześć z nich zdobył – co może niektórym wydać się niemożliwe- solo. Dzieło zostało uwieńczone w 1996 roku samotnym wejściem na Nanga Parbat.
I właśnie te wydarzenia zapełniają karty książki, która jest niczym magnes. Jak pisze we wstępie jej autor gdyby miała mieć podtytuł brzmiałby on „Solo”.

W zapisanej rozmowie światowej klasy himalaista dzieli się wspomnieniami z wypraw kładąc nacisk zwłaszcza na te, gdy szczyt zdobywał w pojedynkę. Porównuje działania zespołowe i samotne. Dzieli się chwilami niepewności, strachu, ale i sukcesu. Wspomina niezapomniane momenty, ale i ma odwagę mówić o pomyłkach i błędach. W trakcie lektury czytelnik ma okazję uświadomić sobie czym tak naprawdę jest wspinanie w Himalajach. Tam, gdzie ludzkie ciało rozpoczyna proces obumierania, tam gdzie wysokościomierze pokazują wynik powyżej 7900 metrów nie ma miejsca na żarty i nonszalancję. Trzeba i szczęścia i doświadczenia i kondycji fizycznej i psychicznej. Na sukces składa się wiele czynników nie zawsze zależnych od człowieka. Krzysztof Wielicki mówi o tym zwyczajnie, ale z pasją. Swoje słowa wyważa, ale i nie ukrywa tego, co można zamieść pod dywan by bardziej błyszczeć. Mistrz górskich kolosów opowiada błyskotliwie, interesująco, szczegółowo. Rysuje słowami te niedostępne miejsca, dzieli się niezwykle osobistymi przeżyciami, chwilami samotności w miejscach, gdzie życie zamiera. Wspomina towarzyszy: tych, co wrócili do domów i tych, dla których góry stały się domem na zawsze.

Lata ostatnie pokazały Wielickiego również jako kierownika wypraw- także tej udanej, ale nieszczęśliwej na Broad Peak – zakończonej sukcesem i śmiercią. Z lektury płynie rozważna i racjonalna jej ocena. Ten tom podsumowuje działania Wielickiego w górach. Przedstawia go jako człowieka dzielnego, twardego, ale i zwyczajnego, pragnącego cieszyć się życiem. Lektura bez osłonek ukazuje plusy i minusy bycia himalaistą oraz wpływ tej pasji na życie rodzinne i osobiste. Nawet gdy nie lubicie gór i śledzenia wyczynów innych na ich stokach gorąco Wam tę lekturę polecam. Warto poznać postać tak wybitnego Polaka, który rozsławił nasz kraj najwyżej jak tylko na świecie można, a przy tym pozostał skromnym człowiekiem, który swoją fascynacją chce zarażać innych.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Dorota Gąsiorowska "Primabalerina"






Wydawnictwo Między Słowami
data wydania 2016
stron 448
ISBN 978-83-240-3592-2

Lwowskie sekrety 

Po trzecią w dorobku powieść Doroty Gąsiorowskiej sięgnęłam jak po lekarstwo. Miałam dość otaczającej mnie rzeczywistości - brutalnej, fałszywej, chamskiej, pełnej kłamstwa i obłudy. Chciałam pobyć w "lepszym" świecie, gdzie happy end to coś zwyczajnego i całkiem realnego, a nie wyjątek. Znałam styl i pióro Autorki i wiedziałam, że pisze Ona książki dokładnie takie na jakie ja mam wielką chęć i ochotę. Smaku lekturze dodawał jeszcze fakt, że jej akcja wiedzie do Lwowa. Na Kresy z których pochodzi moja gałąź rodziny po kądzieli. 

Główną bohaterką powieści jest Nina, młoda i wykształcona kobieta o dobrym sercu. Sierota nie znająca ojca ni matki. Podrzucona jako niemowlę do klasztoru, wychowana przez zakonnice. Rudowłosa i piegowata piękność, miłośniczka Ani z Zielonego Wzgórza, opiekunka, sprzątaczka i księgowa w podkrakowskim domu spokojnej starości. To właśnie w miejscu pracy Nina poznała wyjątkową staruszkę Irmę. Obie panie mocno się polubiły i przypadły sobie do gustu. Ich relacja okazała się na tyle mocna, że Irma uczyniła Ninę swoją spadkobierczynią. Zapisała jej prawie wszystko oprócz wyjątkowego księgozbioru który przypadł Igorowi. To właśnie on zaproponował naszej bohaterce miesięczny urlop we Lwowie, by poznała miejsce gdzie wiele lat życia - swoją młodość przeżyła Irma. Ta podróż diametralnie odmieniła życie dziewczyny. Odsłoniła tajemnice testatorki, ale i ... Koniec, już nic więcej nie wyjaśnię. Po prostu czas byście zatopili się w lekturze. A ta powieść jest naprawdę magiczna i wyjątkowa! Piękna, wzruszająca, tajemnicza !

Od samego początku dałam się bez reszty ponieść tej fabule. Nic dziwnego bo jest ona fascynująca i ujmująca. Opisuje historię może nieco bajkową, która rzadko ma miejsce w prawdziwym świecie, ale czy to coś złego? Akcja książki rozgrywa się w Krakowie, Lwowie i na pięknym Krymie! Każde z tych miejsc jest urocze, każde ma swój klimat, który udziela się czytającemu i sprawia, że naprawdę trudno przerwać czytanie. Chce się bowiem wiedzieć więcej i więcej, chce się poznać sekrety Irmy, historię jej rodziny, odkryć tajemnice poszczególnych, nawet tych drugoplanowych postaci. A trzeba dodać, że każda osoba z tej książki jest bardzo wyrazista, oryginalna i niepowtarzalna. Autorka niezwykle umiejętnie splotła losy pozornie obojętnych sobie bohaterów. Ciekawie wyrysowała słowami zdarzenia, które rozgrywały się na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Nie wplotła w losy rodziny historii i prawdziwych faktów. Za to fabuła rozgrywa się w naprawdę wyjątkowej scenerii - dwóch starych zabytkowych miast, wręcz kultowych miast, które mają bogatą przeszłość oraz na Krymie, który jest idealny na spędzenie niepowtarzalnych wakacji w otoczeniu wspaniałej przyrody. 

"Primabalerina" to książka, która opowiada o miłości i przyjaźni, o tolerancji i zazdrości. To uroczo nakreślony romans, ale i lektura pełna rodzinnych sekretów i tajemnic. Nie sposób nie wzruszyć się zagłębiając się w losy Niny i Tatjany. Dorota Gąsiorowska również zaskakuje. Bynajmniej mnie udało jej się mnie bardzo mocno zaskoczyć nieoczekiwanym zwrotem akcji, który wręcz powalił mnie na kolana i bardzo poniósł w moich oczach wyjątkowość oraz ocenę tej książki. Lektura smakowała do końca i smutno było się z nią rozstać. Atutem jest nie tylko śliczna treść, ale i przepiękna okładka. Na pochwałę zasługuje również dbałość Pisarki o każdy, nawet najdrobniejszy szczegół, elegancki język, zgrabne dialogi, zakończenie czy ciekawa kreacja postaci. To lektura pełna nadziei w dobro, optymizmu, wiary w spełnianie marzeń. Będzie ona idealną odskocznią od szarego świata dla kobiet w każdym wieku. Z serca polecam.

piątek, 1 kwietnia 2016

Natalia Rogińska "Pokalane poczęcia"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2016
stron 304
ISBN 978-83-8069-267-1

Po trupach do celu po ... dziecko 

Najnowsza powieść Natalii Rogińskiej to historia nie jednej, nie dwóch a kilku kobiet, które wiele dzieli a łączy jedno. W ich życiu pojawia się dziecko. W przypadku jednych bohaterek maleństwo jest niecierpliwe wyczekiwane, chciane i upragnione. Innym dziecko komplikuje życie, ciąża jest typową wpadką i kłopotem, a właściwie początkiem kłopotów.

Wszystkie panie spotykają na swej drodze nietypowego lekarza, który nie pracuje w swoim zawodzie z powołania czy z zachwytu odnośnie cudu narodzin. Doktor Ireneusz Skrobak (nazwisko nieprzypadkowe) przyjmuje pacjentki w przytulnym, a co za tym idzie prywatnym gabinecie na Chmielnej. Dyżuruje także w państwowym szpitalu i tu już ma zdecydowanie mniej cierpliwości i empatii w stosunku do swoich podopiecznych.
Greta będąca lekarką rozpaczliwie pragnie dziecka i swoim marzeniom podporządkowuje życie swoje i męża. Honorata jest ofiarą chorych wizji małżonka i jego wręcz obsesyjnej manii dużej rodziny. Beata musi zmierzyć się z grzechem ślubnego i jego nieślubnym dzieckiem, który burzy ład i porządek idealnej, katolickiej rodziny. Adriana ma wszystko jeśli chodzi o dobra materialne, ale brakuje jej kogoś do kochania. Gardząc płcią przeciwną decyduje się na samotne macierzyńsko i wykorzystanie surogatki. Agata stawia wszystko na jedną kartę, by spełnić marzenie o macierzyństwie.

Każda z kobiet jest gotowa na wszystko, by jej plany się ziściły. Każda z kobiet planuje i wyobraża sobie przyszłość, ale i los wtrąca w owe plany swoje trzy grosze. Jeśli ciekawią Was ich dzieje zapraszam do książki, która jest nad wyraz oryginalna. O macierzyństwie, ciąży, planowaniu dzieci, niepłodności napisano wiele publikacji, ale nikt nie zrobił tego tak jak Natalia Rogińska. Jej bohaterki kompletnie nie pasują do określenia słaba płeć. One są silne, dzielne, stanowcze, ofensywne i operatywne. Na swoich barkach noszą wiele, ale mają apetyt na więcej. Być może nie do końca wiedzą jak dużo może kosztować macierzyństwo, ale się nie poddają. Nie jest im łatwo, są jednak bardzo ambitnie i zachłannie nastawione do życia.

Natalia Rogińska pokazuje różne drogi prowadzące do posiadania dziecka. Ciąża bywa zwyczajnym przypadkiem, niespodzianką, spełnieniem marzeń, kosztownym procesem, balastem, jedynym celem życia. Los weryfikuje wyobrażenia naszych bohaterek, które są poddawane próbom, nauczkom i nowym doświadczeniom. Życie wymaga od nich czasem wiele. Ale jak się kobieta na coś uprze to nie ma mocnych. Autorka „Pokalanych poczęć” głęboko weszła w życie wykreowanych przez siebie postaci, ciekawie zaplątała ich losy, nie ukryła w opisach niczego, szczegółowo nakreśliła najbardziej intymne momenty z życia kobiet. Nie wahała się wejść w ich dusze z butami. Pokazała sceny, których wiele pań się wstydzi, opisała wiele spraw, o których mówi się ze spuszczonym wzrokiem i rumieńcami na twarzach. Rodzicielstwo okazuje się bardzo trudnym życiowym wyzwaniem, które potrafi zmienić i nas, i nasze życie. Książka okazała się zdecydowanie inna niż się spodziewałam. Nie było w niej dramatu, nie było słodkich obrazków, nie było też bajki. Było dużo samego życia, nieco ironii, nie zabrakło i emocji. Były momenty chwytające za serce i chwile, gdy buzowała we mnie babska solidarność. Nie brakło i momentów irytacji oraz zwyczajnej złości. Nie jest to z pewnością lektura, która jest przewidywalna, a taka która wiele razy zaskoczy. Jej mocnym atutem jest i początek i zakończenie w którym pisarka świetnie spina klamrą wszystkie przewijające się w publikacji postacie i pokazuje je na „nowej” drodze życia z której nie ma już odwrotu.
Gorąco polecam nie tylko kobietom.