piątek, 31 sierpnia 2012

Taki dzień .........

Tak tak bloguję. Już ponad trzy lata o książkach, a wcześniej był inny blog związany ze sferą duchową. Czy warto pisać? Pewnie. Największy plus - poznanie wspaniałych ludzi i rozwijanie pasji. Nie mam słów, by pisać o wszystkich korzyściach. Dlatego zachęcam do blogowania. A wszystkim blogerom z całego serca życzę spełniania marzeń.

piątek, 24 sierpnia 2012

Agnieszka Krawczyk "Dziewczyna z aniołem"


Wydawnictwo Sol
data wydania sierpień 2012
stron 288
ISBN 978-83-62405-27-5
 
Brutalne morderstwo pod Wawelem
 
Zacznę tę notkę od napisania tego, że najnowsza powieść Agnieszki Krawczyk, autorki mi już znanej okazała się bardzo miłą niespodzianką. Nie przypuszczałam biorąc do ręki tę książkę, że czekają mnie tak wielkie emocje i bardzo, bardzo doskonale oddany klimat, który dodał temu kryminałowi niesamowitego smaku. Miast dania dobrego wyszło wyśmienite. Pani Agnieszka niezwykle starannie musiała zbierać materiały, by uzyskać to, co moim zdaniem zasługuje na wielkie brawa.
Kraków. Ponure czasy peerelowskie. Szara i brudna rzeczywistość. Rządy komuny, czasy bezpieki i rozliczeń tych z czasów wojennych. Choć już niby jest spokojnie to jednak gdzieś w zakamarkach duszy może czaić się zemsta. Rok 1959. Wiosna niesie ze sobą tragiczne wydarzenia. W jednym z krakowskich mieszkań szanowanej rodziny, której głowa jest prokuratorem dochodzi do bestialskiego mordu tuż przed Wielkanocą. Ofiarą jest młoda i piękna dziewczyna, która przeżyła zaledwie 17 lat. Zabójca godzi ją śmiertelnym ciosem w pierś. Rodzi się setki domysłów - kto winien. Kto zabił Iwonę Horn, której reputacja nie jest kryształowa? Bo ta dziewczyna ma dwie twarze. Zazdrosny adorator, kochanek, a może ktoś, kto ma porachunki z jej papą?
Milicja oczywiście podejmuje śledztwo i błyskawicznie znajduje potencjalnego mordercę. Równoległe śledztwo podejmuje jej kolega Filip z doktorem Gruszewskim.
 
Od pierwszej strony powieść mnie zachwyciła, zadurzyłam się w ponurym i mrocznym klimacie. Tę książkę czyta się z zapartym tchem i dreszczykiem. Autorka raz po raz intryguje czytelników. Trup nie pojawia się od razu. Najpierw wkraczamy w krąg znajomych i krewnych przyszłej ofiary oraz poznajemy ją samą. Piękna i dzika, szalona i nieposkromiona jest panna Iwona na widok której bije mocniej wiele męskich serc. Dziewczyna jest urodziwa, czuje swoją przewagę na rówieśniczkami. Ale nie wzbudziła mojej sympatii. To taki typ pani zimy. Kobiety wyrachowanej i chłodnej do bólu, którą stać na wszystko. Żal mi się zrobiło Filipa, który dał się złapać w sidła. To nie byłaby partia dla niego. A z Filipa taki fajny chłopak. Jego ciekawska natura i przyjaciele wpędza go jednak w kłopoty. 
Akcja książki rozgrywa się w zdecydowanie innych czasach niż obecne. Rządzi bezpieka, której wiele rzeczy uchodzi na sucho. Tak tak wtedy straszono czarną wołgą. To były czasy, kiedy nie warto było wychylać się z szeregu, bo dla odważnego mogło się to źle skończyć.
Doskonała fabuła, bardzo oryginalne zakończenie i klimat to zdecydowanie największe atuty najnowszej powieści pióra Krakowianki, która pokazała mi stolicę Małopolski w bardzo ciekawym świetle - mrocznym i pełnym tajemnic i sekretów. Ten klimat, ten mrok, ciągłe tajemnice i zagadki! Nachwalić się nie mogę!
Jeśli macie ochotę na powieść przy czytaniu której dopadnie Was gęsia skórka to "Dziewczyna z aniołem" będzie idealnym wyborem. Życzę wielu mrocznych emocji.  

czwartek, 23 sierpnia 2012

Jarosław Kret "Polska według Kreta"


Wydawnictwo PWN
data wydania 2012
stron 352
ISBN 978-83-01-16986-2
 
Nieodkryte perełki turystyczne
 
Cudze chwalicie, swego nie znacie" to przysłowie bywa często bardzo aktualne wobec miejsc, w które udajemy się na weekendowy wypoczynek czy urlop. Bywa, że na wakacyjne wojaże wybieramy chętniej zagraniczny kurort, bo wydaje się nam, że to, co ciekawe w Polsce już zobaczyliśmy: byliśmy w Zakopanem, zwiedziliśmy warszawską Starówkę, przeszliśmy sopockim molo i opalaliśmy się w Orłowie. Więc co jeszcze w naszym kraju zwiedzać? Wszystko co interesujące już zobaczyliśmy. Jak się okazuje to wielki błąd. Jest jeszcze sporo ciekawych miejsc, może nawet niedaleko naszego miejsca zamieszkania, do których nie trafiliśmy, choć warto.
To stereotypowe postrzeganie Polski chce przełamać popularny prezenter pogody, autor książek i reportaży Jarosław Kret. Wraz ze swoją telewizyjną ekipą podjął się nakręcenia na potrzeby TVP INFO reportaży emitowanych w cyklu cotygodniowym „Polska według Kreta”. Jarosław Kret przez wiele tygodni zapraszał widzów w inny region Polski, prezentując jego największe walory – zarówno te naturalne jak krajobraz czy osobliwości przyrody, jak i ciekawą historię, folklor, miejscowe tradycje oraz regionalną kuchnię. Pod tym samym tytułem co reportaże telewizyjne została wydana również książka, w której autor prezentuje czytelnikom kulisy kręcenia kolejnych odcinków cyklu, jak i daje możliwość literackiego zajrzenia w ciekawe miejsca. Przewracając kolejne strony niezwykle starannie wydanej książki udajemy się m.in. do Sandomierza, Białki Tatrzańskiej, Bochni, Poznania i Zawoi. Odwiedzamy Mazury, Dolinę Rospudy, Puszczę Notecką, Dolinę Karpia, Jezioro Solińskie i wiele innych miejsc. Wszędzie, gdzie zajrzymy będziemy mieli okazję zobaczyć coś oryginalnego i niepowtarzalnego, co leży na wyciągnięcie ręki, a co często nieświdomi turyści mijają szerokim łukiem.
Ta książka, która jest niczym najlepszy przewodnik, naszpikowana masą ciekawostek i szczyptą humoru - jest przy okazji atrakcyjna również pod względem estetycznym: została wydana na doskonałym papierze z mnóstwem pięknych zdjęć oraz charakteryzuje się wspaniałym stylem. Autor promuje miejsca, które go zainterowały, przybliża to, co może jeszcze nie zostało skutecznie zareklamowane. Jarosław Kret w treść wplata sporo anegdot z życia ekipy reporterskiej, która przy pracy często świetnie się bawi, niekiedy kłóci, bywa zmęczona i zaskakiwana przez różne niespodzianki od losu.
Książkę czytało mi się wspaniale, czasem przy leturze spojrzałam do atlasu na mapę. Na pochwałę zasługuje świetny gawędziarski styl autora, który doskonale umie przekazać różne informacje, szczegóły, ale nie udaje mu się znudzić czytelnika. Miałam chwilami wrażenie jakbym została teleportowana do opisywanych miejsc i widziała je własnymi oczymi na żywo. Każdy z rozdziałów kończy się dygresją na temat regionalnej kuchni, która bywa niezmiernie zróżnicowana w poszczególnych częściach Polski. Do większość opisów poszczególnych potraw dołączone są przepisy kulinarne, które skutecznie skusiły mnie do ich wypróbowania. Nie są to wykwintne dania, które wymagają sporych umiejętności kulinarnych. A smakują wyśmienicie.
"Polskę według Kreta" polecam szczególnie tym czytelnikom, którzy nie mają skonkretyzowanych planów na wypoczynek, chcą odwiedzić mniej znane zakątki i nie mają ochoty na nudę na urlopie. Każdy bez względu na to czy woli góry czy wodę, małe miejscowości czy większe aglomeracje znajdzie tu coś dla siebie, gdzie mógłby odpocząć i doskonale się bawić. Po lekturze mam wielką ochotę wsiąść do samochodu i pojechać gdzieś przed siebie – Jarosław Kret w swojej książce przekonał mnie do jednego – wszędzie w Polsce można znaleźć jakieś ciekawe miejsca, a te już odkryte wydawałoby się w całości, jak Kraków, ujrzeć na nowo, pod innym kątem i w innym świetle.
Za egzemplarz do recenzji dziekuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu PWN.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Jacek Getner "Brzydka miłość"

Musical Sukces
data wydania 2005
stron 184
ISBN 978-83-922060-0-2

Krótkie, ale bardzo treściwe

Dokładnie takie jak w tytule tej notki są opowiadania Pana Jacka, który znany jest wielu jako scenarzysta popularnej telenoweli "Klan". Opowiadań nie czytałam już dawno. W sumie to najwięcej ich pochłonęłam w okresie edukacyjnym, bo pochwalę się może nieskromnie czytałam lektury dokładnie i sumiennie. Tytuł książki może wielu z Was zasugerować, że jest ona o miłości. Otóż nie.
Te opowiadania są po prostu z życia wzięte. Treść każdego z nich jest inna, doskonale przemyślana i ciekawa. I niesie w sobie jakiś morał, jakąś treść. Po przeczytaniu kilku z nich wzięło mnie też na refleksje i głębsze przemyślenia. Początkowo miałam w planie czytać po trzy, cztery z nich dziennie, ale jak zasiadłam do czytania pierwszego to trudno było się oderwać. I tak minęło mi całe popołudnie. Ale cieszę się, że dane mi było przeczytać ten zbiór. Bo się wzruszyłam, pozastanawiałam się nad sensem naszego bytu. W wielu z tych historii Autor zwraca naszą uwagę na sprawy wyjęte z naszej współczesnej codzienności, które być może umykają nam w szalonej bieganinie zwykłych dni, a które po refleksji są jednak ważne i mają wpływ na nasze życie. Miłość, przyjaźń, zazdrość, wspomnienia z przeszłości, tęsknota to tematy wielu z zawartych w tej książce utworów,  dzięki którym mamy okazję spojrzeć na życie z dystansem, z boku - a z pozycji widza naprawdę więcej widać niż z roli aktora.
Szczególnie podobało mi się tytułowe opowiadanie o miłości ludzi upośledzonych przez chorobę, którzy jednak mimo ułomności są ludźmi, mają prawo do uczuć i jak najbardziej zasługują na nasz szacunek. Wzruszyłam się i jakoś tak automatycznie nasunęła mi się postać Maćka Lubicza z "Klanu". Nie zapominajmy o szacunku dla tych nieco innych od nas.
Książkę  przeczytałam dzięki Autorowi, któremu serdecznie dziękuję za egzemplarz.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Justyna Polańska "Pod niemieckimi łóżkami"

Wydawnictwo Świat Książki
data wydania maj 2012
stron 208
ISBN 978-83-7799-070-4

Co czuje Polka na obczyźnie

Po tę książkę sięgnęłam z czystej ciekawości. Tyle mitów i plotek krąży przecież o pracy za granicą, która jest w obecnych czasach niestety koniecznością. Tak, tak to moim zdaniem wielki wstyd dla państwa, którego obywatele muszą wyjeżdżać do pracy na Zachód imając się zajęć poniżej ich poziomu wykształcenia, bo w Polsce albo nie ma dla nich żadnej pracy, albo jest tak mało płatna, że szkoda gadać. I tu zaczynają się różne opowiadania. Jedni chwalą sobie pracę poza Polską i mówią jak to tam jest łatwo, inni mają odwagę przyznać, że na obczyźnie nie są dobrze traktowani i płaci się im mniej niż obywatelom danego państwa, że czasem są oszukiwani, że mimo wyższych zarobków niż w Polsce tak różowo tam nie bywa. Chcąc poznać kolejną opinię o Saksach zaczęłam pewnej upalnej nocy kilka dni temu zbudzona światłem księżyca czytać lekturę po której nie spodziewałam się zbyt wiele. Nie liczyłam na książkę napisaną porządnie i ze smakiem. I owszem ta relacja to zapiski stylem dość prostym i niewyszukanym, pasującym na dodatek do plotkarskiego tabloidu, ale wartością jej jest relacja myślę, że bardzo szczera. Autorka bez ogródek relacjonuje swoje dzieje zawodowe za zachodnią granicą u niemieckich sąsiadów. Jest sprzątaczką, ale woli jak się o niej mówi pomoc domowa. Pracuje u różnych osób prywatnych porządkując ich domy - odkurzając, myjąc, piorąc, prasując. Jednym słowem wykonuje czynności takie zwyczajne, ale nie jest za nie dobrze opłacana. Często musi się domagać zapłaty, bo ktoś umniejsza jej kwotę, jest narażona na prostackie zaczepki i seksualne propozycje. Jednym słowem czuje poniżenie że względu na pochodzenie i wykonywaną pracę. Owszem zarabia dobrze jak na polskie warunki, ale na niemieckie już nie. Pierwsza jej praca, którą podejmuje w ciemno do łatwych nie należy i wielu już by się zniechęciło. Jednak Justyna jest uparta i z czasem jest jej coraz lepiej. Zaletą tej książki jest moim zdaniem szczerość i pisanie bez ogródek i wstydu o perypetiach zawodu jaki wykonuje Polka w Niemczech. Myślę, że ta lektura ma przede wszystkim zaszokować i obalić pewne mity. No a nade wszystko ma zaciekawić i polskiego i niemieckiego czytelnika, by ją kupił i poczytał. Książka chwilami mnie bawiła, chwilami irytowała. Ot przeczytałam, ale szybko uleciała mi z pamięci. Niezbyt ambitna literatura dla ciekawych tego, jak to jest zarabić euro.

środa, 15 sierpnia 2012

Magdalena Witkiewicz " Opowieść niewiernej"


Wydawnictwo Świat Książki
data wydania lipiec 2012
stron 224
ISBN 978-83-2730-044-7

Smak zdrady

"Zdrada" – to słowo ma dla mnie bardzo negatywny wydźwięk. Oznacza niedotrzymanie słowa bliskiej sercu osobie, kryje w sobie kłamstwo, oszustwo, zranienie. Czy łatwo dopuścić się zdrady? I tak, i nie. To zależy od sytuacji i charakteru człowieka. Czy zdradę można usprawiedliwić? Być może, a jako okoliczności łagodzące podać czynniki, które umniejszają winę. Tylko czy aby nie zasłona dymna, a wina i tak pozostanie winą?
Pannie młodej zakochanej po uszy w swoim mężczyźnie, stojącej u jego boku przy ołtarzu myśl, że zdradzi wydaje się czymś tak niemożliwym, jak lądowanie kosmitów. Ale to życie, które zaczyna się w euforii przed ołtarzem, czy w sali ślubów urzędu stanu cywilnego, powszedniej, staje się monotonne i szare. Mąż traci na atrakcyjności, już nie jest czułym amantem i nie patrzy głęboko w oczy, tylko zmęczony pracą przesypia przed telewizorem w kapciach i ponaciąganym dresie. Codzienność z szarzeje coraz bardziej, aż nie ma dnia, by nie była w barwie popiołu. Czy znudzenie małżonkiem bywa wystarczającym usprawiedliwieniem, by chwil namiętności i szaleństwa szukać w ramionach kochanka?
Najnowsza powieść autorstwa Magdaleny Witkiewicz to książka opowiadająca historię pewnego małżeństwa - Ewy i Maćka. Mieszkają w Gdańsku, mają ciekawą pracę i po pewnym okresie wspólnego życia biorą ślub. Tylko cywilny, bo tak chce on. A Ewa? Dla Maćka, w którym jest zakochana (a raczej tylko jej się tak wydaje) rezygnuje z uroczystości w kościele, białej sukni i wesela. Klamka zapada. Są mężem i żoną i mają być ze sobą aż po kres. Tylko czy im się uda?
Od początku wiedziałam, że nie. Dlaczego? Bo moim zdaniem, jeśli małżonków nie łączy przyjaźń nie łączy, to rozwód jest gwarantowany. Po kilku, kilkunastu miesiącach opadnie zauroczenie i związek można będzie jedynie przekształcić w spółkę cywilną – czyli wspólnotę majątkową. Uczucie nie narodzi się ot tak. Tak jest i w książce, której narratorką jest kobieta nieszczęśliwa u boku męża, który niestety od ślubu jej zdaniem zmienia się na gorsze. Zmienia? Raczej pokazuje prawdziwe oblicze. Postępowanie Ewy staje się takie bardzo prymitywne, szablonowe: "ty mnie nie chcesz? To będzie inny". Nieszczęśliwa małżonka szuka akceptacji u przyjaciela, byłego kolegi. I opowiada swoją historię, swoje romanse, użalając się nad swoim losem. Czy ma szansę odbudowy swojego legalnego związku? Czy pogodzi się mężem?
Czytałam, wręcz chłonęłam tę książkę, która porusza temat mi znany od 14 lat - małżeństwo. Pokazuje jego blaski i cienie, pokazuje ciemne strony związku na całe życie. Czy łatwo jest być żoną? Na pewno nie. Trzeba umieć żyć we dwoje i dostosowywać się do partnera oraz pojąć praktyczne znaczenie słowa "kompromis". Ale w przypadku głównej bohaterki wydaje się to niemożliwe. Swoją drogą podziwiłam ją za decyzję tak długiego trwania w nieudanym związku. To męka, a romans z Pawłem to kolejne nieporozumienie: Ewa sama nie wiedziała czego chce, a on szukał odskoczni. No i potem zabolało.
Nie popieram zdrady. Wolę szczerą rozmowę i rozstanie niż podwójne życie. Ewa to przykład kobiety samotnej w związku, która zagubiona w codzienności szuka uwielbienia i docenienia. Tylko źle wybiera. Bo kochanek to tylko chwila. Żal mi było trochę Ewy, trochę miałam ochotę ją skrytykować. Ale Maciek też nie zasłużył na brawa. Pisarce świetnie udało się ukazać to, co czeka związek, gdy patnerzy zaczynają iść swoją drogą, żyć swoim życiem i patrzeć egoistycznie na czubek własnego nosa.
"Opowieść niewiernej" to książka bardzo życiowa i ciekawa. To studium nieszczęśliwej mężatki, która marzy o szczęściu. To historia kobiety nieco przez męża oszukanej i odepchniętej, która nie tak sobie szczęście z obrączką na ręku wyobrażała. Tak czasem bywa. Lekturę szczególnie polecam pannom na wydaniu. Myślę, że przeczytanie tej powieści będzie jakimś impulsem, który skłoni do refleksji czy to na pewno ten jedyny, ten wybrany. Można mieć po zapoznaniu się z treścią obawy, że dotrzymanie przysięgi małżeńskiej to coś niewykonalnego, że zdrada kiedyś się w życiu pojawi niczym nieproszony gość. A jednak są pary, które temu przeczą. Bo z małżeństwem jest tak naprawdę jak z ciastem – dobór składników odpowiedniej jakości i w idealnej ilości będzie gwaracją, że o upieczeniu zakalca nie może być mowy. Najnowsza powieść Witkiewicz to książka prowokująca i szokująca, ale czasem i takie bywa życie. Ciekawa propozycja nie tylko dla płci pięknej.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Świat Książki.


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Mariola Pryzwan "Anna German o sobie"


Wydawnictwo MG
data wydania 22 sierpnia 2012
stron 240
ISBN 978-83-7779-084-7

Piosenkarki portret własny


Mariola Pryzwan pisze wspaniałe książki. Ma dar do tworzenia doskonałych autobiografii, gdy daje swoim bohaterom głos poprzez perfekcyjne i mistrzowskie wybranie ich wypowiedzi. Z nich powstają niesamowite książki, które czyta się rewelacyjnie. Tak przeczytałam jakiś czas temu o Zbigniewie Cybulskim, a obecnie sięgnęłam po lekturę o Annie German. Wspaniałej i bardzo lubianej przeze mnie piosenkarce, która odeszła zbyt szybko, w zbyt młodym wieku. Pozostawiła po sobie na szczęście wspaniały dorobek artystyczny. Jej piosenki są niezwykłe - pełne liryzmu i wspaniałego przekazu. To utwory śpiewane z pasją i sercem, wykonywane niezwykle profesjonalnie, które wykonawczyni śpiewała swoim pięknym głosem, który jak sama przyznała był jej dany jako dar od Boga. A jaka tak naprawdę była Anna German?
Nie miała nic z dzisiejszej celebrytki - była skromna i skryta. Nie afiszowała się, ale ciężko pracowała nad repertuarem, bo z natury była perfekcjonistką. Wszystko musiała mieć dopracowane, dopięte na ostatni guzik. Mimo, że wiele w życiu wycierpiała zachowała pogodę ducha. Wskutek wypadku samochodowego po którym dochodziła do siebie przez 2 lata,  powróciła na scenę. Kochała śpiewać i występy przed publicznością. Była niezwykłą kobietą - gwiazdą, skromną żoną i mamą w jednym. Nie miała w sobie nic z pychy. Była po prostu wspaniała.
Autorka książki wykonała olbrzymią pracę, pewnie wiele godzin ślęczała nad materiałami archiwalnymi w postaci listów, wywiadów, wypowiedzi dla mediów - ale było warto. Powstała niesamowita biografia z której wyłania się prawdziwe oblicze gwiazdy. Ta lektura wzrusza, czyta się ją z sentymentem i nostalgią. Gdzie te czasy, kiedy dla pieśniarek liczyło się to jak odbiorą nowy utwór jej wielbiciele, a nie to czy napisze o niej plotkarski portal! Książka jest rewelacyjna. Pokazuje Panią Anię nie tylko jako piosenkarkę, ale i jako kobietę, mamę, córkę, wnuczkę, geolożkę, koleżankę. Czytając mamy okazję prześledzić losy wykonawczyni "Tańczących Eurydyk" od lat niemowlęcych przez czas nauki, studiów, pierwszych występów scenicznych po coraz większe sukcesy, wyjazdy zagraniczne. To niesamowite, że tyle sukcesów, tyle nagród nie zmieniło tej pięknej blondynki i do końca pozostała uroczą i czarującą Gwiazdą przez duże G, ale i skromną damą o prześlicznym uśmiechu. Los nie poskąpił jej talentu, urody tylko szkoda, że tak szybko zgasło jej życie. Choć może nie do końca. Anna German nadal żyje w swoich piosenkach, ma z pewnością ma grono wiernych fanów. Ja się do nich zaliczam. Książkę polecam wielbicielom lektur biograficznych i miłośnikom polskiej piosenki. Czeka Was piękna lektura i obejrzenie mnóstwa zdjęć. 
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu MG.
A na koniec link do piosenek, które z repertuaru Pani Ani najbardziej lubię :
"Tańczące Eurydyki
"Człowieczy los"

niedziela, 12 sierpnia 2012

Antonina Kozłowska "Trzy połówki jabłka"


Wydawnictwo Otwarte
data wydania w wersji pocket 2012
stron 272 
ISBN  978-83-7515-239-5

Smak podwójnego życia

Kochać to tak łatwo powiedzieć. Czy kocha się jednak tylko jedną osobę, czy można kochać aż dwie? A może to tylko fikcja i w takim wypadku kocha się tylko siebie? Czy w sercu jest miejsce dla dwóch mężczyzn? Czy serce kobiety da się podzielić?
Powyższe pytania i szereg refleksji na ich temat powstały w mojej głowie po lekturze kolejnej powieści Antoniny Kozłowskiej, książki niezwykłej i napisanej po mistrzowsku, która okazała się naprawdę wyborną lekturą.
Główna bohaterka powieści ma na imię Teresa, jest warszawianką, absolwentką filologii angielskiej, żoną Krzysztofa i mamą dwójki uroczych dzieciaków. Wiedzie ustabilizowane życie i powinna czuć się szczęśliwa. Mąż jest w nią zapatrzony jak w obrazek, dba o dom jak może, choć sporo pracuje. Praca daje mu satysfakcję, ale i spore dochody. Nie pije, nie chodzi z kolegami po knajpach, nie zdradza Teresy. Prawie ideał. A ona? A ona nie może sobie znaleźć w życiu miejsca, bo choć przysięgła przed ołtarzem wierność i uczciwość mężowi 9 lat temu, to wciąż myśli o innym mężczyźnie, który pojawił się w jej życiu, gdy była jeszcze na studiach. Dziś on ma żonę, która bardzo go kocha, a na dodatek spodziewają się pierwszego dziecka. Czy w tej sytuacji spotkanie po latach obudzi uśpione zmysły? Czy będzie początkiem romansu? Czy przypadkowe spotkanie w miejskim autobusie zburzy spokój w obu domach?
Antonina Kozłowska napisała świetną powieść, która opowiada o miłości, a konkretnie o jej różnych obliczach. Tym romantycznym i tym toksycznym, które zamiast budować burzy. Cztery dorosłe postacie pierwszoplanowych bohaterów zdecydowanie różnią się od siebie. Mają kompletnie inne charaktery i psychikę. Teresa to całkowite moje przeciwieństwo. Egoistka, marzycielka, która nie patrzy na nikogo poza sobą. Nie liczy się dla niej to, że ma dobrego męża i dzieci. Wciąż mimo upływu lat i wkroczenia w wiek dojrzały, który wymaga od człowieka odpowiedzialności, żyje beztrosko i buja w obłokach. Mówi, że kocha, wymaga takich deklaracji od mężczyzn. A sama? Sama kocha tylko siebie, żyje namiętnością i chwilą. Krzywdzi jak za studenckich czasów. Nie potrafi (a może po prostu nie chce) wybrać, bo chce mieć wszystko, a tak się w życiu nie da.
Krzysztof to facet o złotym sercu. Mocno mu się dziwiłam, jak ma siłę znosić takie fanaberie ze strony swojej wybranki. On kocha naprawdę i odpowiedzialnie, na dobre i na złe. Czy zasługuje na taką żonę? Marcin to szczyt męskiego zła. Gdzie miał sumienie? Jak mógł tak traktować Paulę, kobietę, która kocha i wiele znosi?
„Trzy połówki jabłka” to powieść świetnie skomponowana, w której dziś miesza się z wczoraj, a akcja toczy się współcześnie i 10 lat wcześniej. Kozłowska swoich bohaterów przedstawia jako młodych studentów u progu dorosłego życia i po dekadzie, kiedy dokonali życiowych wyborów, choć nie wszyscy jeszcze dojrzeli i dorośli. Nie wszyscy zrozumieli, co znaczy miłość i złożenie przysięgi małżeńskiej. Tak niestety w życiu często bywa. Ale czy prowadzenie podwójnego życia jest tak ekscytujące? Czy daje szczęście? Jak bardzo trzeba zagłuszyć sumienie, by z jednych ramion wpadać w drugie tego samego dnia?
Kozłowska bez ogródek pokazuje jakie problemy i smutne chwile mogą nas czekać u boku niewiernego małżonka, który mimo że dokonał wyboru, to wciąż nie umie pogodzić się z pewnymi wyrzeczeniami. Nie potrafiłam zrozumieć postępowania Teresy, nie rozumiałam jej w żadnym aspekcie. Dzięki przeczytaniu tej książki utwierdziłam się w przekonaniu, że podwójne życie to droga nie dla mnie, a ja nie nadaję się na kochankę.
Ta powieść to doskonałe babskie czytadło, które może wam skraść kilka godzin, ale uważam, że warto poświęcić czas tej książce. Lektura daje do myślenia jeszcze jakiś czas po jej przeczytaniu. Gorąco polecam nie tylko paniom.
Za egzemplarz do recenzji dziekuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Otwarte.


sobota, 11 sierpnia 2012

Stosik sierpniowy nr 2

No i jak się tu nie chwalić takimi cudnościami :
Imogen Edwards-Jones &Anonim " Plaża Babylon" od Lubimy Czytać
Jackie Collins " Mała dziwka " j.w.
Jamie Ivey "Smak Prowansji" j.w.
Agnieszka Krawczyk " Dziewczyna z aniołem" od Wydawnictwa Sol
Mariola Pryzwan "Anna German o sobie" od Wydawnictwa MG

Książki bardzo mnie cieszę i za nie dziękuję. Cykl Babylon poznałam już od strony muzycznej. Recenzję "Pop Babylon" znajdziecie na moim blogu i powiem, że polubiłam czytać sobie o kulisach wielkiego świata. Książkami Collins już się kiedyś zaczytywałam - lubię podpatrzyć milionerów do bólu bogatych i zepsutych.
O Prowansji mogłabym czytać bez końca. Ciekawi mnie nowa powieść Agnieszki Krawczyk. A książka o Annie German to istny rarytas. Przy okazji odkurzę sobie jej piosenki, głos miała piękny. Pozdrawiam Was serdecznie. 

piątek, 10 sierpnia 2012

Deborah Simmons "Książę złodziei"


Wydawnictwo Harlequin
data wydania lipiec 2012
stron 352
ISBN 978-83-238-8995-3
Powieść historyczna

O damie, co marzyła o karierze detektywa

Romans historyczny to gatunek po który już spory czas nie sięgałam. Z tym większą ochotą zagłębiłam się w książkę, której akcja rozgrywa się w tak innych czasach niż te współczesne. XiX wiek Anglia. Inne obyczaje, inna moralność, bale, długie suknie, obecność przyzwoitek - te elementy tworzą cudowny klimat i pozwalają przeżyć moment życia inaczej, tak jak nasi przodkowie. Autorka zaprasza nas do angielskiego kurortu Bath, gdzie zjeżdżają arystokraci, ludzie bogaci, by zażyć ponoć czyniącej cuda kuracji leczniczymi wodami, podreperować zdrowie i wieść intensywne życie towarzyskie. To tej miejscowości przyjeżdża z rodzicami i rodzeństwem pewna młoda panna - Georgiana Bellewether. Oprócz urody dziewczyna ma jeszcze inny dar - inteligencję. Jest oczarowana pracą detektywów z Bond Street i bardzo lubi rozwiązywać zagadki sensacyjne. Ale Georgiana żyję w czasach, gdy kobiety nie mają tych praw co dziś. Nie mogą dorównać płci silnej i pracować zawodowo, no chyba, że są biedne. A nasza bohaterka pochodzi z bogatej rodziny i w sumie ma tylko znaleźć męża, urodzić mu dzieci i być ozdobą jego domu. Pewnego wieczora Georgiana zostaje zaproszona na bal do rezydencji lady Culpepper. Bal jak to bal ma służyć rozrywce, ale podczas jego trwania dochodzi do pewnego sensacyjnego incydentu. Ktoś kradnie z pokoju gospodyni pilnowanego przez specjalnego służącego wartościowy naszyjnik. Budzi to spore zamieszanie, a oburzona arystokratka by odzyskać cenne precjozo wynajmuje zawodowego detektywa. Georgiana zaintrygowana sytuacją chce również pomóc odnaleźć złodzieja, tym bardziej, że w czasie zabawy podsłuchała pewną dziwną w treści rozmowę obecnych tam dwóch gentelmenów. Tylko do jej propozycji lady Culpepper odnosi się z dystansem i ironią. Gdzież młodej pannie wypada takie zajęcie! I co słodka blondynka może zdziałać ! Nasza bohaterka jest jednak bardzo uparta i nie ustaje w swoim planie. Do jego realizacji - czyli odkrycia złodzieja - znachodzi sobie nawet asystenta i to nie byle jakiego ............
Książka okazała się ciekawą lekturą. Była i romantyczna i wesoła. Główna bohaterka ma bardzo specyficzną osobowość. Popada w tarapaty, ma wystrzałowe pomysły nad którymi się zbytnio nie zastanawia. Jest inna od sióstr - nietuzinkowa i odważna. Łamie konwenanse i nie myśli nad tego konsekwencjami. Jest bardzo impulsywna, porywcza, ale ma i gdzieś w sobie romantyczną duszę, o czym może sama nawet nie wie. Nie sposób jej nie polubić. Miło mi było zagościć w tym świecie angielskich arystokratów, który istnieje już tylko w książkach. Zazdrościłam żyjącym wtedy kobietom wspaniałych kreacji - pięknych, długich sukien, które dziś można włożyć już chyba tylko na ślub. "Książę złodziei" to lektura lekka i łatwa, przyjemna i relaksująca. Ale i pouczająca, pozwalająca poznać inną epokę i jej realia. Zauroczyła mnie nie tylko treść książki, ale i przepiękna okładka. Polecam powieść Simmons szczególnie tym paniom, które mają ochotę rozmarzyć się i pośmiać, odprężyć w książką w ręku.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Pani Monice z Wydawnictwa Mira/Harlequin.


czwartek, 9 sierpnia 2012

Melanie Gideon "Żona_22"


Wydawnictwo Otwarte
data wydania 2012
stron 456
ISBN 978-83-7515-218-0

Powieść z życia wzięta

Miłość, ślub, piękne wesele. I co dalej? W bajkach bywa słodko " żyją długo i szczęśliwie", w realnym życiu tak różowo nie jest. Prędzej czy później każde małżeństwo skazane jest na trudności, problemy dnia codziennego i szarzyznę życia. Wtedy mija fascynacja małżonkiem, a prędzej czy później rodzi się pytanie czy ten, który jest u naszego boku to ten właściwy?! Kryzys to coś co przydarzy się każdej parze. Dla wielu będzie oznaczał koniec i rozwód, ale przy odrobinie wysiłku można związek uratować, odnaleźć się na nowo i zakochać się w starym dobrym mężu/żonie jeszcze raz, a być może nawet mocniej i silniej niż pierwszym razem.
Powieść autorstwa Melanie Gideon opowiada historię dojrzałej kobiety o imieniu Alice, która ma za sobą prawie dwudziestoletni staż mężatki. Jest mamą dwójki pociech Zoe i Petera. Pracuje w szkole prowadząc kółko teatralne, a jej mąż William na życie zarabia pracując jako specjalista od promocji w agencji reklamowej. Alice i jej współmałżonek są zwyczajną parą, rodziną jakich wiele. Będąc ze sobą spory szmat czasu czują się już nieco wzajemnym towarzystwem znudzeni. Minęły romantyczne chwile, porywy serca i namiętności, urocze randki i chwile upojenia macierzyństwem. W życie wkrada się rutyna, obojętność, a para coraz mniej ze sobą rozmawia. Dlatego Alice namiętna internautka postanawia odpowiedzieć na pewną ofertę, którą dostaje drogą mailową i wziąć udział w anonimowym badaniu na temat małżeństw z długoletnim stażem. Ma odpowiedzieć szczerze na szereg pytań z ankiety, a w zamian za to dostanie nagrodę w wysokości tysiąca dolarów. W związku z tym projektem zostaje przydzielony jej osobisty asystent, a ona sama otrzymuje nick Żona_22. W miarę zadawania kolejnych pytań i odpowiedzi na nie kontakty między asystentem a Alice stają się coraz bardziej osobiste i zaczynają wykraczać poza czysto zawodową znajomość. Zaczyna robić się romantycznie i gorąco. Czy to oznacza, że Alice zakocha się na nowo i odejdzie od męża w ramiona tajemniczego pracownika Ośrodka Badań Netherfield ?

"Żona_22" okazała się wspaniałą powieścią obyczajową i świetnym babskim czytadłem. Losy Alice i jej rodziny pochłonęły mnie bez reszty. Z wypiekami na twarzy śledziłam poczynania mamy Zoe, która stanęła w życiu przed dylematami nieobcymi niejednej mężatce ze sporym stażem. Wiele kobiet na świecie, gdy mija kilkanaście lat po ślubie staje przed pokusą romansu z wydawałoby się idealnym facetem, który wydaje się być o wiele atrakcyjniejszy od ich męża. Takim sytuacjom sprzyja również pojawienie się internetu, który zachęca i kusi do szukania przygody, namiętności niczym tej z młodości poprzez dziesiątki portali randkowych, serwisów społecznościowych i innych tego typu stron towarzyskich. Jak łatwo ulec magii sieci według której po drugiej stronie czeka na nas niezwykle atrakcyjny partner i ognisty romans. Wiele kobiet może nieco znużonych prozą życia i jego codzienną szarością ulega ułudzie na znalezienie ideału dzięki internetowi. W całym obliczu naiwności tracą głowę i zakochują się w kimś, kto siedzi po drugiej stronie internetowego łącza nie mając pojęcia czy pisze on prawdę i czy jest tym, za kogo się podaje.
Powieść Gideon jest bardzo realna i z życia wzięta. Nie ma w niej cukierkowego oblicza małżeństwa i rodziny. Jest jej realny obraz, któremu daleko do sielanki i słodkości. I to bardzo mi się podobało. Pokazanie życia bez cukru i lukru, bez romantycznej, a zarazem sztucznej otoczki. Bo w sumie małżeństwo to przecież iście przez życie za rękę z drugą osobą i wspólne przezwyciężanie trudności, które w życiu zawsze się pojawiają. Czasem trzeba tę rękę partnera chwycić mocniej i na nowo spojrzeć na swój związek.
Uważam, że "Żona_22" to doskonała powieść dla kobiet w każdym wieku, która w pozornie tylko lekkiej treści niesie w sobie wiele mądrości i życiowych prawd. Jej główna bohaterka jest kobietą z krwi i kości, bardzo realnie nakreśloną z wadami i zaletami, przez co staje się bliska każdej z nas Czytelniczek i możemy się łatwo z nią identyfikować. Alice jest niedoskonała, popełnia błędy, ale i wyciąga z nich wnioski i uczy się życia dzień po dniu. Dla wielu z sięgających po tę książkę pań może stać się przykładem osoby, która się nie poddaje i idzie naprzód przez życie dokonując wyborów, przeżywając upadki i wzloty. Bardzo polubiłam rodzinę Buckle"ów.
Książka rozbawiła mnie, wzruszyła i nie ukrywam, że dała mi do myślenia na temat trwania przy ślubnym partnerze. Czyta się ją bardzo szybko, lekko i przyjemnie. Uważam, że to doskonała lektura na letni urlop z którą wiele pań przyjemnie spędzi czas. Polecam internautkom i nie tylko.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Otwarte.  





środa, 8 sierpnia 2012

Aisling Juanjuan Shen " Serce Tygrysicy"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania lipiec 2012
stron 376
ISBN 978-83-7839-250-7

Trudna droga do szczęścia

Już dawno nie czytałam tak bardzo wzruszającej książki,  jak "Serce Tygrysicy" - autobiografia chińskiej kobiety. Aisling urodziła się w latach 70-tych w malutkiej chińskiej wiosce, w domu bardzo ubogim. Była pierworodną córką rodziców, którzy nie stanęli na wysokości swoich rodzicielskich obowiązków. Cóż, usprawiedliwiają ich realia w jakich przyszło im żyć, choć czy bieda może być przeszkodą do kochania dziecka i okazywania mu należnych uczuć ? Już od dziecka Shen przeżywała dramat. Musiała ciężko pracować, by zdobyć miskę ryżu. Wprawdzie została posłana do szkoły (jej rodzice podobnie jak większość mieszkańców rodzinnej wioski byli niepiśmienni), ale mimo zdolności i zdobywania najlepszych stopni nikt nie doceniał wysiłku dziewczynki. Cóż, ważniejsza była walka o dobre plony ryżu, miskę strawy na kolację. Zdolnej uczennicy udaje się osiągnąć niebywały sukces - jako pierwsza z rodzinnej wsi dostaje się do kolegium dla przyszłych nauczycieli. Czeka ją po jego skończeniu praca za przysłowiową miskę ryżu, ale ambitna młoda kobieta chce od życia więcej. Po trzech latach pracy w szkole nie widzi możliwości poprawy swojego losu. Bo co jej pozostaje, jeśli nie poślubienie chłopca o podobnym statusie majątkowym i ciężka harówka do końca życia. Aisling tak nie chce ! Ona marzy o lepszym losie, o zdobyciu prestiżu społecznego jaki mogą dać tylko pieniądze. Na prowincji trudno je zarobić. Trzeba uciec na Południe, gdzie rozwija się gospodarka i możliwa jest praca w sektorze prywatnym, gdzie płace są sporo wyższe. Ale to nie takie proste. Życie w dużym mieście niesie ze sobą wiele pułapek dla biednej jak mysz kościelna dziewczyny z zapadłej prowincji. Czy ambitnej i zdolnej dziewczynie się uda ? Czy los będzie jej sprzyjał ? Czy u jej boku pojawi się kochający mężczyzna ?

"Serce Tygrysicy" to książka którą pochłonęłam z wypiekami na twarzy i łzami w oczach w ciągu jednego dnia. Bardzo, ale to bardzo wzruszyły mnie losy chińskiej dziewczyny, mojej rówieśniczki, której dzieciństwo i młodość jakże inne były od mojego i innych jej rówieśniczek z Europy czy Ameryki. Biedna, głód, złe warunki mieszkaniowe, brak oparcia w rodzinie, kłótnie rodziców, upokorzenia to to, co codziennie spotykało Aisling. Piekło z którego wydawałoby się będzie niemożliwością się wyrwać. Od dziecka 
(czemu wcale się nie dziwię) zdolna dziewczynka chciała wyrwać się do lepszego świata, w którym nie będzie głodu, zimna i niepewnego jutra. Ten cel zaczęła osiągać dzięki zdolnościom umysłu i pracy. Droga do sukcesu okazała się wyjątkowo trudna i bolesna. Shen byłoby bowiem o wiele łatwiej, gdyby miała u swego boku choć jedną osobę, która by ją kochała i wspierała, ale takowej nie było. Aisling mogła liczyć tylko na siebie. Nie raz została oszukana i wykorzystana, zdarzało się się popełnić błędy i pójść w ślepą uliczkę. Czasem wydawało się jej niemożliwym osiągnięcie wymarzonego celu i mała ochotę się poddać. Ale potrafiła wziąć się w garść, wylizać rany i znów zacząć drapać się na szczyt. Jak wiele ta kobieta przeszła ! Nie dane jej było cieszyć się młodością i dzieciństwem. Obce jej było słowo beztroska. Kolejne ciosy ją uodparniały. Łzy nie raz płynęły wartkim strumieniem z jej oczu, ale dzielna Chinka nigdy nie utonęła w ich oceanie. Za spełnienie swoich marzeń zapłaciła bardzo srogą i wysoką cenę. Oczywiście mogą pojawić się głosy krytyki, że była zbyt rozwiązła, zachowywała się niemoralnie i w sposób niegodny, ale ona tak naprawdę szukała miłości i ciepła, zrozumienia i bliskiej osoby, kogoś przy kim poczułaby się bezpieczna i spokojna o jutro. W mężczyźnie chciała znaleźć i kochanka, i partnera i ojca, którego bardzo jej w wielu momentach życia brakowało.
"Serce Tygrysicy" to wspomnienia bardzo osobiste i szczere, przed Czytelnikami ich autorka nic nie ukrywa i nic nie tuszuje. Pisze prawdę, często szokującą i kontrowersyjną, ale jak najbardziej szczerą. Shen obnaża przed nami swoje serce, opisuje bez wyjątku to, co przeszła. Osobiście ta książka mnie bardzo wzruszyła i uświadomiła mi o ile łatwiejsze było moje życie od jej. Nauczyła doceniać to co mam, ale i mieć odwagę marzyć i dążyć do realizacji tego, czego się pragnie. Gorąco zachęcam do poznania losów Aisling, a na koniec podam Wam jeszcze link do krótkiego filmiku, w którym sama autorka opowiada o sobie i swojej książce
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.



Marek Meissner "Nieznane przykazanie"


Wydawnictwo Sol
data wydania lipiec 2012
stron 368
ISBN 978-83-62405-25-1
Seria Autorska

A po jedenaste rób co chcesz

W życiu niesłychanie często sprawdza się przysłowie : Raz na wozie, a raz pod nim. Doświadczył tego także główny bohater powieści pióra Marka Meissnera Mark Wells. Mieszkający w Bostonie mężczyzna zdobył sławę w zawodzie dziennikarza i poślubił piękną kobietę. Mimo, iż był jej bardzo oddany i zakochany po uszy jego małżeństwo rozpadło się. Piękna modelka Christine zdecydowała się porzucić męża dla mulitimilionera z listy Forbesa i wieść życie opływając w luksus. Mark bardzo przeżył to rozstanie i troszkę się pogubił. Zmienił pracę i z dziennikarza zajmującego się ekonomią i biznesem miał zostać osobą piszącą o sławnych osobistościach i celebrytach. Nowa praca nowe wyzwania. Ale na pewno podejmując ją  nie wyobrażał sobie jak zawodowe zlecenie na wywiad o pewnych ludziach zmieni jego życie. Mark bowiem miał napisać artykuł o rodzicach sławnego pisarza, autora książkowego bestselera, który sprzedaje się w milionowych nakładach. W tym celu udał się do domu owych ludzi, by z nimi przeprowadzić wywiad. Do tego jednak nie doszło, ale Wells trafił na ślad bardzo tajemniczego spisku, który od początku zaintrygował go. Czując pismo nosem i wielką sensację Mark za wszelką cenę chce rozwiązać zagadkę, ale nagle szef odsuwa go od tej sprawy i każe przekazać temat koleżance redakcyjnej Marka - Carli. W tym celu w życie Wellsa wkracza niezwykle atrakcyjna kobieta, która go uwodzi i zaprasza na egzotyczne wakacje. W istocie jest to tylko podstęp, który sprytny pismak wyczuwa dość szybko i wraca do Bostonu. Tu z Carlą, która się w nim skrycie podkochuje dąży do odkrycie sekretu rodziny autora "Nieznanego przykazania" - książki która niesie w sobie treści antykościelne i antykatolickie. Czy parze uda się to zadanie, które okaże się wyjątkowo trudne i niebezpieczne ? Czy może wygrana Moreno i Konstancji wstrząśnie posadami Kościoła i go skompromituje ? Wygra dobro czy zło ?

"Nieznane przykazanie" to literacki debiut Marka Meissnera, który z wykształcenia jest filologiem angielskim, a z zamiłowania fanem literatury i kotów. Ta powieść łączy w sobie elementy sensacji i horroru oraz książki obyczajowej z wątkiem miłosnym w tle. Pomysł na fabułę jest ciekawy i z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom sensacji z wątkiem religijnym. Akcja lektury rozgrywa się współcześnie w Stanach Zjednoczonych, choć nawiązuje do wydarzeń sprzed wielu lat. Historia rodziny Grennów jest pełna grozy i niesamowitych wydarzeń, które skutecznie zmrożą krew w żyłach Czytelnikom. Fabuła powieści jest wielowątkowa, pełna różnych szczegółów i wydarzeń, które autorowi udało się dość zgrabnie ze sobą połączyć. Akcja "Nieznanego przykazania" jest dość wartka, choć szkoda, że dopiero pod koniec tak bardzo zaskakuje. Zakończenie książki jest bardzo dobre. Postacie są dość różnorodne - znajdziecie i czarne i białe charaktery. Mocną stroną lektury są opisy. Wnikliwe, pełne szczegółów świetnie pozwalają odczuć atmosferę mrocznych miejsc jak choćby piwnica w której Mark omal nie stracił życia i nadziei w swoją szczęśliwą gwiazdę. W powieści może troszkę za mało jest dynamicznych dialogów, które jeszcze bardziej budowałby elektryzujący klimat. No i wątek z XVII wieku z Salem - szkoda, że autor nie rozbudował go jeszcze bardziej, bo jest bardzo ciekawy i tajemniczy.
Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie, cóż jak na debiut to zasługuje na spore brawa. Myślę, że "Nieznane przykazanie" jest pierwszą, ale i nieostatnią powieścią w dorobku Pana Meissnera, który powinien jeszcze nie raz dostarczyć Czytelnikom ekscytujących emocji. Powieść polecam szczególnie miłośnikom prozy Dana Browna. Książka z pewnością nie da się Wam nudzić.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję uprzejmie Wydawnictwu Sol.  



wtorek, 7 sierpnia 2012

Monika Orłowska "Adam i Ewy"


Wydawnictwo Replika
data wydania 2012
stron 236
ISBN 978-83-76741-72-7

Siłaczka w imię miłości

Adam i Ewy” to kolejna powieść Moniki Orłowskiej, którą dane mi było przeczytać. Książka zachwyciła mnie podobnie jak „Cisza pod sercem” i dostarczyła bardzo wielu emocji.
Ewa jest wykształconą kobietą, absolwentką anglistyki. Dość długo wiedzie życie singielki, a przyszłego męża poznaje biorąc od niego zlecenie na tłumaczenie technicznego tekstu. Nie jest to wielka miłość od pierwszego wejrzenia, ale uczucie rodzące się powoli. Niemniej jednak prowadzi dziewczynę do ołtarza. Adam jest starszy od Ewy, ma za sobą już jedno małżeństwo i jest wdowcem. Ma córkę - Ewkę, która ostrożnie i powoli zaprzyjaźnia się z macochą. Początkowo rodzina mieszka z dala od Polski na Gran Canarii. To tam przychodzi na świat Karolina – córka Ewy i Adama. Nagle życie głównej bohaterki zmienia się diametralnie za sprawą choroby teściowej. Elegancka i dystyngowana starsza dama przechodzi w niedługim czasie dwa wylewy. Opiekę na chorą matką, dwiema córkami i prowadzenie domu Adam zrzuca na barki małżonki, pozbawiając ją tym samym możliwości pracy zawodowej. A sam znów pracuje w rozjazdach i do tego ma do małżonki nieustanne pretensje.
„Adam i Ewy” to powieść o kobiecie, która w imię miłości do męża i rodziny wyrzeka się własnego życia i staje się - niczym robot - gotowa na każde wezwanie, o każdej porze. Nie dość, że prowadzi dom i sprawuje opiekę nad dwiema dziewczynkami, to jeszcze musi być do całodobowej dyspozycji teściowej, która po wylewie pozostaje w stanie wegetatywnym. Zajmowanie się tak bardzo chorą osobą jest niezwykle wyczerpujące - to zadanie ponad siły dla jednej osoby. Ewa musi znaleźć w sobie moc i fizyczną i psychiczną, bo nie ma na kogo liczyć. Adam udaje, że nie widzi jak trudno jest żonie wypełnić wszystkie powinności - myśli, że skoro zarabia pieniądze, to już nic nie powinno go obchodzić. Ewa znosi cały ciężar w samotności, nie ma nawet przyjaciółki, czy bratniej duszy, by się wyżalić. Nie ma wokół siebie nikogo, kto udzieliłby jej wsparcia. Ewa bardzo mi zaimponowała swoją postawą i cierpliwością wobec tak trudnej sytuacji.
Monika Orłowska napisała kapitalną książkę, która nie jest ani wesoła, ani relaksująca, za to porusza trudne, bolesne tematy, które wzbudzają kontrowersje i wywołują dyskusje. Czy oddanie schorowanej matki pod opiekę obcych jest etyczne? I czy etyczne jest przerzucenie ciężaru opieki nad nią na żonę? Autorka pokazuje również przykład tzw. małżeństwa emigracyjnego, gdy para cześciej mieszka z dala od siebie niż razem. Taka sytuacja nie sprzyja małżeństwu - każde z małżonków zaczyna żyć własnym życiem i stają się sobie coraz bardziej obcy, odlegli. Gaśnie więź, którą niezwykle trudno odbudować.
Książka Orłowskiej to historia kobiety, która znosząc wiele trudności i wyzwań odradza się, zaczyna myśleć o sobie i budzi się do życia osobistego, które zamarło wskutek poświęcenia dla bliskich. Powieść wzbudziła we mnie bardzo wiele uczuć i głęboko poruszyła. Każdej przeczytanej stronie towarzyszyły spore emocje! A zakończenie bardzo mnie zaskoczyło. Okazało się kompletnie nieprzewidziane i w innym stylu niż prawie cała powieść.
Monika Orłowska napisała bardzo mądrą, realną i odważną książkę. Pokazała te trudniejsze strony życia, problemy niby zwyczajnej rodziny, przeciętnego małżeństwa, w którym brak zrozumienia, ciepła, przyjaźni i poczucia bezpieczeństwa. Pokazała związek, w którym seks jest tylko fizycznym aktem, któremu brak uczuciowej otoczki. Po przeczytaniu dwóch powieści tej autorki pozwolę sobie, może to dość odważne, nazwać ją polską Jodi Picoult: ma równie świetny styl, fabułę opiera na trudnych tematach i doskonale oddaje to, co czują jej bohaterki. Bardzo dobra książka, która na długo zapadnie mi w pamięć. Polecam miłośnikom ambitnej prozy obyczajowej i książek z motywem rodzinnych tajemnic i sekretów.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Replika.

niedziela, 5 sierpnia 2012

John Mole "Moja wielka grecka przygoda"


Wydawnictwo Pascal
data wydania lipiec 2012
stron 384
ISBN 978-83-7642-051-6

W krainie bogów i mitologii

Przepadam za książkami, które opowiadają o życiu w malowniczych zakątkach krajów położonych w basenie Morza Śródziemnego. Chętnie i z przyjemnością zaczytuję się w historiach, które opowiadają o cudzoziemcach, którzy zauroczeni pięknem krajobrazu, kuchnią, kulturą, ludźmi i wieloma innymi walorami decydują się na przeprowadzkę ze swojej ojczyzny w rejony, gdzie częściej świeci słońce i rosną gaje oliwkowe czy uprawiana jest winorośl. Czytałam już książki o Prowansji, Toskanii, Andaluzji -  nadszedł czas na Grecję.
 O tym wspaniałym kraju, który słynie między innymi z bogatego dziedzictwa kulturowego miałam okazję sporo się dowiedzieć z książki autorstwa Johna Mole'a "Moja wielka grecka przygoda". Pisarz zadomowił się w tym pięknym miejscu trzydzieści lat temu. Pracując dla pewnego banku został oddelegowany do ojczyzny Talesa i Sokratesa. Mole uległ urokowi tego miejsca, na tyle, że wraz z żoną i czwórką dzieci postanowił się tu na stałe osiedlić. Kupić dom i stworzyć swoje miejsce na ziemi, swój ziemski eden. Na swoją siedzibę nie wybrał jednak Aten, ani innego miasta, nie zadomowił się w słynnym kurorcie turystycznym, ale wybrał zapadłą prowincję, z której miejscowa młodzież uciekała w celu polepszenia warunków bytowych. Zamieszkał na wyspie Eubea i kupił tu domek położony na skraju wsi. Domek ? Nie wyobrażajcie sobie, że kupił jakąś piękną willę, ale ruderę, coś co kiedyś zamieszkiwała grecka rodzina, a dziś wielu zakwalifikowałoby wyłącznie do wyburzenia. Co skusiło go do zakupu ? Widok, piękny widok z okna, a może dosadniej czegoś co kiedyś oknem było. Niedługo po zakupie John zachodził w głowę co narobił i chciał odkręcić transakcję, bo zdał sobie z ogromu działań, jakie musi podjąć by to miejsce nadawało się do zamieszkania. Brak wody, prądu, dachu - to tylko cześć mankamentów. Nieruchomość wymagała sporego nakładu pracy, pieniędzy i dużej dawki cierpliwości, by pokonać kolejne etapy prac remontowych. I o tym właśnie procesie pisze autor w swoje książce. Ale nie obawiajcie się - nie jest to nudny dziennik z budowy, o nie ! To przepiękna opowieść i tworzeniu rodzinnego gniazda, o przywracaniu piękna i świetności uroczemu choć niepozornemu domkowi oraz o wtapianiu się cudzoziemnca w lokalną grecką społeczność, która początkowo traktuje go z dystansem, a potem z każdym dniem coraz bardziej akceptuje i przyjmuje jak swojego. To lektura o greckiej prowincji, skromnych ludziach, którzy żyją zgodnie z pewną lokalną tradycją.
Książkę czytało mi się rewelacyjnie. To bardzo niezwykła relacja, szczera i płynąca z serca w której nie brak bardzo intymnych momentów. To także książka o życiu pewnej zwyczajnej rodziny, która postanawia spełnić swoje marzenie o posiadaniu przytulnego domku, gdzieś na wzgórzu wśród oliwnych gajów i pachnących ziół. Autor jest cudownym narratorem, który bardzo ciekawe relacjonuje dzień po dniu codzienne życie. Przedstawia swoich sąsiadów, ich zwyczaje i przywyczajenia. Mamy okazję zobaczyć jak żyją zwyczajni Grecy, jak wygląda greckie wesele, pogrzeb, jak przeżywana jest tam żałoba i jaka jest mentalność ludzi, którzy są rodakami Pitagorasa. Lektura bardzo, bardzo mi się podobała i z żalem odłożyłam ją na półkę po przeczytaniu. To książka z gatunku tych, które nigdy nie powinny się kończyć. Jej przeczytanie polecam szczególnie tym, którzy zachwycili się prozą Carol Drinkwatter, Ferenca Mate czy Frances Mayes.  Do lektury zachęca dodatkowo śliczna okładka. Wspaniała literacka podróż. Wybierzcie się w nią, naprawdę warto.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Pascal.

piątek, 3 sierpnia 2012

Stosik sierpniowy

Znów mi się dostało ! Książek ! Super, bo jakie cuda mam ! No dobra chwalę się, ale tak się cieszę!
Zatem kochane Mole książkowe przedstawiam :
Iwona Grodzka-Górnik " W niebie na agrafce" od Lubimy Czytać
Hanna Kowalewska "Góra śpiących węży" z biblioteki
Melanie Gideon "Żona_22"od Otwartego
Corinne Hofmann "Afryka, moja miłość" od Lubimy Czytać
Deborah Simmons " Książę złodziei" od Miry
Katarzyna Michalak " Sklepik z niespodzianką. Adela" od Lubimy Czytać
Uff, ale u mnie gorąco. A ja zmykam czytać- bo jestem w Grecji za sprawą książki. Do miłego !!!!

Anna Trojan "Jak makiem zasiał"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania lipiec 2012
stron 264
ISBN 978-83-7839-213-2

Cisza przed .... zbrodnią

Gdy zaczynałam czytać kryminały wieku 12 lat sięgałam po książki polskich autorów z których wiało grozą i które czasem trochę bałam się czytywać, gdy za oknem było ciemno a ja byłam sama w domu. W takim właśnie groźnym i mrocznym klimacie napisana jest powieść Anny Trojan wydana w serii Asy kryminału "Jak makiem zasiał". Jej akcja rozgrywa się na Mazowszu w niewielkim miasteczku pod koniec XIX wieku, w czasach gdy kryminalistyka wobec dzisiejszych metod powiedzmy dosadnie raczkowała, a wiele technik śledczych nie było jeszcze znanych. Ale to nie znaczy, że ówcześni policjanci mieli nudną pracę. Absolutnie. Bo natura ludzka nie zmienia się od wieków i ciągle kierują nami emocje, które w negatywnym wydaniu mogą zaprowadzić nas w ślepy zaułek i popchnąć na drogę sprzeczną z prawem.
Cisza spokojnego miasteczka zostaje zakłócona przez szereg drastycznych wydarzeń, a ich początek zbiega się z dniem odpustu, gdy zrywa się potężna burza. Córka rzeźnika - piękna panna znika bez śladu. Podejrzewa się ją  ucieczkę z kawalerem. Pewien student o imieniu Tomasz, młodzieniec spokojny i nikomu nie wadzący popełnia samobójstwo. A na cmentarzu ktoś dopuszcza się okrutnych czynów i bezczeszczenia zwłok zmarłych kobiet. Groby zostają rozkopane, a trumny rozbite. Trupy wyciągnięte na powierzchnię i zmasakrowane. Kto stoi za tak potwornym czynem ? Czy te sprawy mają coś ze sobą wspólnego czy też nie ? Czy miejscowy komisarz policji Kornel Połżniewicz rozwikła zagadkę ? W miasteczku aż huczy od plotek i mrożących krew w żyłach opowieści, a nasz dzielny policjant nie ma ochoty, by koledzy ze stolicy weszli mu w paradę w prowadzonym śledztwie.
Ten kryminał mrozi krew w żyłach. Dzieje się tak choćby dlatego, że akcja toczy się w dość powiedzmy to delikatnie nieprzyjemnych miejscach jak szpital dla obłąkanych czy cmentarz. Klimat podkreśla też autorka poprzez nieprzyjemną pogodę, dziwne sylwetki potencjalnych podejrzanych. "Jak makiem zasiał" to książka z której wieje grozą, w której trup się gęsto ściele i ciągle pojawiają się nowe wątki, nowe zagadki do rozwikłania. Zamiast uraczyć nas skomplikowanymi metodami śledczymi, których wtedy nie było mamy okazję dość głęboko spojrzeć w dusze postaci, ich emocje, ich kompleksy, poznać ich grzeszki, które brudzą im sumienie. Książka nie jest zbyt obszerna, ale jest niezła. Wciąga i przykuwa uwagę. Oczywiście nie jest tak doskonała jak proza Lackberg czy Larssona, ale pisarce udało się ciekawie odrysować klimat prowincjonalnego miasteczka sprzed wielu lat. I to mi się bardzo podobało, taki klimat z przeszłości, gdy nie było internetu i światła, a ludzie ulegali podszeptom złego i dopuszczali się paskudnych czynów. Dynamiczna akcja prowadzi ku zakończeniu, które okazało się dla mnie totalną niespodzianką. Za drastyczne czyny obwiniałam całkiem inne postacie. I dzięki tak ciekawie skonstruowanej intrydze powieść trzymała mnie w napięciu do samego końca, a to bardzo lubię i cenię w kryminałach.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka. 

czwartek, 2 sierpnia 2012

Anna Łajkowska "Pensjonat na wrzosowisku"


Wydwanictwo Damidos
data wydania 2012
stron 247
ISBN 978-83-7855-000-6

W  krainie sióstr Brontë

Debiutancka powieść Anny Łajkowskiej skusiła mnie piękną okładką i ciekawym opisem z tyłu obwoluty. Jej przeczytanie okazało się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Książka umiliła mi pewne upalne popołudnie i dzięki niej rozkochałam w pięknych krajobrazach Szkocji. Spodobało mi się w tej lekturze dosłownie wszystko - styl, pomysł na fabułę, opisy, tempo akcji, polubiłam Basię - jednym słowem, kolejna polska pisarka trafiła do grona moich ulubionych autorek. Akcja książki rozgrywa się współcześnie, choć autorka nawiązuje historią krewnej głównej bohaterki do początku lat 90.
Basia i jej mąż są parą z kilkunastoletnim stażem. On pracuje jako informatyk, ona prowadzi niewielką firmę, zajmującą się organizacją ślubów. Mają dwie córki, Karolinę i Kornelię. Gdy na świat przychodzi Marcinek, jego mama rezygnuje z pracy i poświęca się wychowaniu synka. W celu poprawy warunków bytowych rodzina udaje się na emigrację do WiAnglii i zamieszkuje w Kencie. Marek znajduje tam dość dobrze płatną pracę, a jego żona prowadzi dom i opiekuje się synkiem. Mimo w miarę ustabilizowanej sytuacji finansowej Basia nie czuje się szczęśliwa i spełniona. Brakuje jej sensu życia, pracy zawodowej, marzeń i celów do spełnienia. Ma wrażenie, że życie przecieka jej przez palce, że nic ją już ekscytującego w przyszłości nie czeka. Jest znudzona rolę housewife - jak mówią o takiej kobiecie miejscowi.
Zbliżają się jesienne wakacje. Rodzina ma wyjechać do Francji. Basia jednak decyduje, że chce odpocząć trochę tylko w towarzystwie synka i wyjedża z nim do Szkocji. Zatrzymuje się w uroczym, niewielkim pensjonacie, należącym do Charoll. Chce w spokoju zwiedzić okolicę. Niestety nie jest jej to dane. Spacer z Marcinkiem do parku okazuje się brzemienny w niemiłe skutki.
Wspaniały debiut zachwycił mnie od początku. Książka nie jest słodziutką opowiastką o emigracji i macierzyństwie, ale ciekawą historią życia Basi - kobiety, która nieco pogubiła się w życiu i w związku. Potrzebowała odrobinę samotności i oddechu od rodziny, ale jak to w życiu bywa, stało się inaczej, niż zaplanowała. Los podjął decyzję, że musi zapłacić pewną cenę za bezpieczeństwo dziecka. Basi, która wpada w tarapaty, dane jest zaprzyjaźnić się z wspaniałą, nieco starszą od niej właścicielką pensjonatu, która bardzo pomaga jej zarówno w rozwiązywaniu konkretnych problemów, jak i w zrozumieniu samej siebie i odkryciu tego, o czym marzy. Między obcymi sobie kobietami nawiązuje się głęboka nić przyjaźni. Okazuje się, że obie mają ze sobą wiele wspólnego i doskonale się rozumieją. Przyjaciółka Basi od serca, bo tak śmiało można powiedzieć o Charoll, wkracza w jej życie we właściwym momencie. Dyskretnie i taktownie pomaga otrząsnąć się z szoku po tym, co ją spotkało. I dzięki niej Basia powoli odnajduje się w życiu i zaczyna marzyć.

Na wielką pochwałę zasługuje wspaniałe oddanie klimatu Szkocji, a konkretnie okolic, w których przed laty mieszkały siostry Brontë. Te opisy - malowniczych wzgórz, wrzosowisk, dolin usianych domkami - zachwyciły mnie i wiele bym dała za możliwość zwiedzenia okolicy Haworth.
Bardzo zaciekawiła mnie też historia Joli, kobiety, która szukając miłości, wpadła w toksyczny związek, który stał się dla niej sporym brzemieniem. Zamiast szczęścia przyniósł łzy i rozczarowanie. Moim zdaniem to literacka przestroga przed zgubnymi romansami, które przynoszą opłakane skutki. Nie warto drogie Czytelniczki, naprawdę nie warto tak komplikować sobie życie jak Jola.
„Pensjonat na wrzosowisku“ to książka ciepła i mądra. To powieść napisana o kobietach i dla kobiet. To lektura, która nie nudzi, ale oczarowuje, ciężko się z nią rozstać. Na całe szczęście jest już dostępna kontynuacja tej publikacji - „Miłość na wrzosowisku“. Osobiście z pewnością po nią sięgnę.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Damidos.

środa, 1 sierpnia 2012

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak "Upalne lato Marianny"


Wydawnictwo MG
 data wydania czerwiec 2012
stron 256
ISBN 978-83-7779-081-6

A lato było upalne tego roku ...........

Po najnowszą powieść Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak sięgnęłam z kilku powodów. Po pierwsze miałam ochotę na poznanie prozy tej autorki, którą na blogach chwalą, po drugie staram się czytać każdą sagę rodzinną jaką tylko wypatrzę, bo to mój ulubiony gatunek, skusił mnie filmik  Wydawnictwa MG - tutaj możecie obejrzeć http://www.youtube.com/watch?v=ciiohUVDiuk&feature=player_embedded
i z chęcią powróciłam do czasów młodości moich dziadków, czasów, które znam z ich opowieści, a które były tak inne od dzisiejszej rzeczywistości !
Od samego początku powieść mnie zauroczyła na całego i na ławce w lipcowym słońcu pochłaniałam lekturę strona po stronie. To było bardzo niesamowite przeżycie przenieść się do tamtych czasów, tamtego lata, które ponoć było wyjątkowo piękne i upalne, zajrzeć do ziemiańskiego dworku na Mazowszu, gdzie mieszkała tytułowa bohaterka Marianna. Niedaleko Wyszkowa miał bowiem swoje dobra ojciec Marianny Aleksander - wdowiec mający dwójkę dzieci, któremu żona zmarła przy porodzie syna Michała.To było kilka lat wstecz, a teraz Marianna ma już prawie 18 lat , stoi u progu dorosłości. Ale wydaje się mieć poglądy, które wyprzedzają ideały jej rówieśniczek. Ona jest zdecydowaną feministką i niezwykle drażni ją nierówne traktowanie płci. Chce dosięgnąć tego, co w zasadzie dostępne jest tylko dla mężczyzn. Zdaje z powodzeniem maturę i dostaje się na studia. Jako ich przedmiot wybiera prawo. Wiadomość o pomyślnie zaliczonej rekrutacji ją uskrzydla - nie może się już doczekać wyjazdu z prowincji do stolicy, choć tam czeka ją kuratela ciotki. Mimo to cieszy się, że opuści nudną wieś i zażyje życia wielkiego miasta, jego rozrywek i podejmie naukę. Pozostaje jeszcze przeżyć jej tylko jedno lato - trzy ciepłe miesiące. Tylko, że to lato zmienia ją już na zawsze.... Nie dość, że nad Polską wisi widmo wybuchu wojny, to jeszcze dziewczyna po raz pierwszy się zakochuje. W jej żyłach po raz pierwszy płonie ogień, a serce nie słucha rozumu. Marianna traci głowę dla mężczyzny, który zawitał w te strony na letnisko .............
Nie ma słów, by nachwalić się tej powieści - porywającej i wyśmienitej, która okazała się wspaniałą lekturą. Bardzo spodobał mi się klimat tej książki - autorce udało się go znakomicie oddać. Ziemiański dworek, który otaczają łany zbóż, pola i łąki, na których pasie się bydło, rzeczka Liwiec, nad brzegiem której można odpocząć na kocu przy piknikowym koszu, lasy - piękna przyroda, malownicze krajobrazy ! Dworek, w którym gospodynią jest Gabrysia - kobieta dziś byśmy powiedzieli starej daty, która umie wyśmienicie gotować - przygotowuje specjały staropolskiej kuchni oraz pyszne przetwory - marynaty, konfitury, soki, dżemy i nalewki - dereniówkę i tę z pigwy. Oj chciałabym zjeść obiad wyczarowany jej rękoma. Marianna dziewczyna z sporym temperamentem, która ma plany i marzenia, chce wyrwać się z prowincji i zakosztować smaku życia w Warszawie, ma inne ideały niż jej babka. Leokadia załamuje ręce nad postępowaniem wnuczki. Jej zdaniem szanująca się dziewczyna powinna marzyć o zamążpójściu i byciu matką, wzorową żoną i panią domu, a nie smuć wymysły o karierze studenckiej.
Książka jest doskonałym odzwierciedleniem czasów, które minęły z chwilą wybuchu II wojny światowej i które już nigdy nie powróciły. Nastały nowe czasy, w których na próżno szukać takich uroczych dworków i takich pięknych miejsc.
Postać Marianny jest znakomicie nakreślona. To dziewczyna, która stoi u progu dorosłości i kusi ją świat. Chce go poznać i podbić. Ale ma uparty charakter i swoje pomysły na życie. Nie zamierza uwiesić się na ramieniu męża, chce prowadzić czynne życie zawodowe. Tego lata dziewczyna dojrzewa, buzują w niej hormony, burzy się krew w żyłach. Po raz pierwszy się zakochuje, traci głowę dla przystojnego mężczyzny........ To uczucie ją nieco zaskakuje, zniewala, onieśmiela i opętuje. Zmienia jej zapatrywanie na wiele spraw. Po tym lecie już nic nie będzie takie jak kiedyś. Dzieciństwo i beztroska młodość odejdzie do lamusa, stanie się wspomnieniem.
Mogłabym jeszcze wiele pisać o tej powieści, ale nie chcąc Was może zbytnio nudzić zachęcam do zajrzenia do pięknego mazowieckiego dworku, do wycieczki do świata, którego już nie ma, do przeżycia z główną bohaterką jej pierwszych porywów serca. Gdybyście nie przeczytali tej książki to miejcie świadomość, że stracicie możliwość poznania innego świata, w którym obowiązywały inne normy i obyczaje niż dziś, a który miał swój urok i czar. Gorąco polecam !
Za możliwość wspaniałej lektury dziękuję ślicznie Wydawnictwu MG.