środa, 30 listopada 2011

Marlena de Blasi "Lavinia i jej córki. Toskańska opowieść"


Wydawnictwo Literackie
premiera listopad 2011
stron 268
ISBN 978-83-08-04816-0

Historia pewnej Toskanki.

O Toskanii napisano ostatnio bardzo wiele . Nie jestem temu przeciwna, bo ten malowniczy zakątek warty jest uwiecznienia na kartach książek. Zatem pojawiły się lektury, które są opisem wspaniałego urlopu spędzonego pod toskańskim błękitnym niebem, rozkoszowaniem się malowniczym krajobrazem, pięknem winnic i oliwnych gajów oraz wspaniałej regionalnej kuchni pełnej znakomitych specjałów, których smak zapamiętuje się na zawsze. Pojawiły się też na rynku księgarskim tytuły, których autorzy byli na tyle zafascynowani Toskanią, że postanowili tam zamieszkać, przenieść się na stałe, kupić i wyremontować dom, zająć się uprawą drzew oliwkowych czy winorośli.
Kolejna książka Marleny De Blasi jest nieco inna. Autorka poślubiła Wenecjanina o imieniu Fernando siedem lat wcześniej i odniosła sukces literacki. Zbliża się termin oddania wydawcy kolejnej książki, która jeszcze jest w powijakach, napisana tylko w części. Marlena szuka samotności, ciszy i spokoju, by wypełnić swoje zawodowe zobowiązania. Na pewien czas przenosi się na toskańską wieś, do leśniczówki znajomych znajomego, by tam oddać się pisaniu i odpoczynkowi. Fernando nie jest z tego zbytnio zadowolony, ale Marlenę urzeka piękno skromnego domku i otaczającej go przyrody oraz fascynuje pewna mieszkanka pobliskiej wioski, która ma na imię Lavinia.
De Blasi poznaje najpierw jej córkę, a potem matkę, która jest już w podeszłym wieku. 83-letnia Lavinia jest wobec Marleny na początku znajomości bardzo oschła i surowa, wprost nieprzyjemna, ale z czasem obie panie coraz bardziej się ze sobą zaprzyjaźniają, pisarka często gości w domu Lavinii, razem spacerują. Dzięki temu Marlena poznaje dzieje samej Lavinii i jej matki oraz córek i wnuczek. A to już bardzo ciekawa i niezwykła historia, którą znajdziecie w najnowszej książce tej uznanej autorki.
Historia Lavinii jest na tyle fascynująca, pełna różnych wydarzeń – mniej lub bardziej szczęśliwych czy wręcz dramatycznych, że powieść czyta się z zapartym tchem niczym dobrą sensację. Tym razem w książce De Blasi mamy okazję poznać Toskanię nie tę współczesną, ale tę sprzed kilkudziesięciu lat, gdy nie przyjeżdżali tu masowo turyści, a region był typowo rolniczą i biedną prowincją Włoch. Wojna nie oszczędziła tego miejsca i jego mieszkańców – przelano wiele krwi na toskańskich wzgórzach. O tych wydarzeniach opowiada Lavinia swojej nowej przyjaciółce, a historia ta bardzo wzrusza i w pewnym stopniu usprawiedliwia może nieco ekscentryczne i ksenofobiczne poglądy owej staruszki. W książce nie brak też tego, co Czytelnicy znają już z poprzednich powieści tej autorki – opisów przyrody, wieczornych uczt i biesiad, opowieści o regionalnej kuchni i jej specjałach.
Lekturę czyta się przyjemnie. Czytelnik, który polubił styl autorki nie będzie rozczarowany. Wątki osobiste przeplatają się z historią kobiety, która wydarzyła się naprawdę – zostały tylko zmienione imiona i miejsce wydarzeń, aby jak napisała De Blasi “chronić prywatność ich bohaterki”. Jeśli macie więc ochotę poznać Lavinię, jej przodkinie i potomkinie polecam gorąco najnowszą powieść z Toskanią w tle. Warto poznać nie tylko ten zakątek Italii dziś, ale i ten sprzed wojny. Koniecznie muszą ją przeczytać sympatycy tego regionu. Ja też się do nich zaliczam.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Literackiemu.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Beata Biela "Walcząc z przeznaczeniem"


Wydawnictwo Radwan
data wydania 2011
stron 168
ISBN 978-83-7745-237-0

Debiutancką powieść młodej autorki Beaty Bieli zdecydowałam się przeczytać ze względu na tematykę, którą ta książka porusza. Temat niełatwy, trudny, wręcz bolesny.
 Wyroki śmierci bowiem padają nie tylko na sądowej sali. Także w ciszy gabinetów lekarskich są ludzie, którzy dowiadują się o tym jak niewiele im zostało dni życia. Czasem ta diagnoza spada jak grom z jasnego nieba i dosłownie zwala z nóg. Ma to zwłaszcza miejsce, jeśli dowiaduje się o tym osoba młoda, pełna życia i planów na przyszłość. Taki wstrząs przeżywa główna bohaterka powieści "Walcząc z przenaczeniem". Młoda, zakochana studentka, pełna marzeń i planów od pewnego czasu czuje się osłabiona i mdleje. Badania wskazują jednoznacznie na ciężki przypadek białaczki szpikowej. Alicji lekarze dają maksymalnie pięć lat życia. To dla niej szok i dziewczyna czuje się totalnie załamana. Nie może w to uwierzyć, ale smutna rzeczywistość jest nieubłagana. Na szczęście jej bliscy stoją twardo u jej boku. Adopcyjna mama oraz narzeczony robią wszystko, by uratować Alę. Czy walka się uda ? Czy znajdzie się dawca z odpowiednią zgodnością tkankową ?
Ta książka napiszę bez ogródek jest niesamowita. Po prostu świetny debiut ! Autorka godnie zmierzyła się z bardzo wzruszającą tematyką śmiertelnej choroby, która dotyka młodą, szczęśliwą dziewczynę. Ciekawie wykreowana postać bohaterki wzbudza sympatię i współczucie. Ala moim zdaniem bardzo dzielnie i dojrzale poradziła sobie z bardzo trudnym wyzwaniem. Choroba, która jest potwornym wyrokiem nie pokonała jej psychiki. Ala poczuła jak cudownie jest mieć u boku oddanych i kochających bliskich. Choć czasem zdarzały się jej chwile słabości. A zarazem dzięki białaczce dziewczyna poznała biologiczną matkę, przeżyła wiele trudnych i bolesnych zdarzeń.
Ta powieść jest pełna emocji. Czyta się ją jednym tchem. Osobiście nie przespałam przez nią pół nocy, ale było warto. Bo jej akcja dzieje się bardzo szybko i obfituje w przeróżne wydarzenia. Ta książka jest powieścią obyczajową, ale znajdziecie w niej i ognisty romans i dawkę dobrej sensacji. Styl jest poprawny, dialogi dość zgrabnie wyważone. W trakcie lektury bardzo się wzruszyłam i miałam okazję poznać emocje jakie przeżywają chorzy. Autorka uświadomiła mi ile siły kosztuje walka o własne życie, ile musi przeżyć ktoś, kto o własnym wyroku musi powiadomić tych, którzy go kochają. Zakończenie powieści jest bardzo ciekawe i lektura trzyma w napięciu do ostatniego zdania.
Nie będę pisać już więcej pochwał poza zdaniem, że to jedna z najlepszych debiutanckich powieści jakie kiedykolwiek przeczytałam. Znakomita książka, której z czystym sumieniem stawiam najwyższą ocenę - Pani Beato zasłużone "6" dla Pani powieści .
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Radwan.

piątek, 25 listopada 2011

Stosik biblioteczno-recenzyjny

Kolejny stosik - nic tak nie cieszy jak on !
A w nim :
Beata Biela "Walcząc z przeznaczeniem" - od Wydawnictwa Radwan
Judith Lennox "Florenckie lato" od Wydawnictwa Prószyński
Richard Green "Top modelka.W sidłach kariery " od Wydawnictwa Promic
Małgorzata Yildrim "Włoskie sekrety " od Lubimy Czytać
Z biblioteki :
dla mnie Bohdan Sławiński "Królowa Tiramisu"
dla męża Laurence Rees "Za zamkniętymi drzwiami" .

środa, 23 listopada 2011

Richard Paul Evans "Obiecaj mi "


Wydawnictwo Znak litera nova
data wydania listopad 2011
stron 296
ISBN 978-83-240-1662-4

To co czeka nas w życiu nie jest rozdane sprawiedliwie. Jedni mają ciągle pod górkę , innym droga jest smarowana masełkiem. I nikt nie udzieli odpowiedzi dlaczego los obdarowuje niejednakowo. O historii kobiety na którą spada wiele nieszczęść opowiada Richard Paul Evans w powieści "Obiecaj mi". Główna bohaterka to zwyczajna 28-letnia Amerykanka wiodąca życie mamy 6-letniej córeczki i żony męża poza którym świata nie widzi. Beth wierzy, że oboje są w tym związku szczęśliwi i spełnieni. Mimo częstych służbowych wyjazdów Marca Beth doskonali sobie radzi z pracą, prowadzeniem domu, wychowaniem ukochanej jedynaczki i tęsknotą za swoim wybrankiem. Spokojne ustabilizowane życie okazuje się niestety zbudowane na złudzeniu. Marc bowiem wiernym mężem nie jest. Miewa liczne romanse i kochanki, a zdradza go banalnie liścik w kieszeni. Beth czuje się zraniona i oszukana, a na dodatek Charlotte zaczyna dość poważnie chorować - lekarze nie potrafią postawić dobrej diagnozy, leczenie pociąga spore koszty, pojawiają się kłopoty finansowe. To już dużo nieszczęść, ale do tego dochodzi jeszcze rak Marca i wkrótce niewierny mąż umiera. A na drodze wdowy pojawia się w bożonarodzeniowy poranek pewien przystojny mężczyzna. Czy Beth jest gotowa zapomnieć o ranie w sercu zadanej zdradą i zbudować od nowa swoje życie ? Czy wszystko okaże się proste i logiczne ? Czy Matthew to mężczyzna stanowiący drugą połówkę Beth ?
Nic Wam już więcej nie zdradzę. A dodam tylko, że jeśli się skusicie na lekturę czeka Was spora niespodzianka i dużo emocji. Evans nie zawiódł. Znów obdarzył Czytelników świetną historią o miłości, uczuciach i poświęceniu. O tym, że zakazany owoc niekoniecznie musi być smaczny i soczysty. Napisana mistrzowskim stylem książka czyta się jednym tchem. Akcja ciągle zaskakuje, a przewidywania Czytelnika często okazują się nietrafne, bo Evans stworzył ciekawą i nietuzinkową historię, która jest powieścią obyczajową i baśnią dla dorosłych w jednym. "Obiecaj mi " to książka pełna magii, wyrafinowana historia o miłości, która nie jest lukrowanym ciasteczkiem na tacy romansu, ale subtelną opowieścią o zawiłości ludzkich uczuć i poświęceniu. Autor uświadamia jak łatwo jest kogoś zranić, złamać komuś życie i jak trudno znów wiarę w dobre intencje innych odbudować. Beth i tak radzi sobie bardzo dzielnie. Podziwiałam ją za siłę i zaparcie, jakie była sobie w stanie mimo bólu i cierpienia wykrzesać. Wspaniała mama poświęca dla ukochanej córki tak wiele. Tak, tak Beth to wyjątkowa bohaterka, która nie jest egoistką, która za wszelką cenę walczy o zdrowie i szczęcie Charlotte. Zwyczajna kobieta urosła w moich oczach do miana bohaterki. Jej dobre serce i chart ducha to coś niezwykle cennego. Polubiłam ją i bardzo chciałam, by zaleczyła zbolałą duszę i na nowo zaczęła brać życie pełnymi garściami.
Sporym atutem tej powieści jest język, styl i świetne dialogi. Może lektura wyciśnie Wam łezkę w oku jak mnie, ale myślę, że Was nie rozczaruje. To książka mądra i lekka w odbiorze, wzruszająca i zmuszająca do refleksji nad życiem. Bo czy w nim warto kierować się iściem do celu po trupach? Czy zawsze dążenie do spełnienia pragnień za wszelką cenę ma sens ? A może jednak czasem trzeba odpuścić, choć nie jest to łatwe ?
Ciepła i serdeczna historia, która umili na pewno długi jesienny wieczór.Polecam .
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak litera nova.
A jeśli chcecie zapoznać z książką wirtualnie polecam link z jej fragmentem
 

wtorek, 22 listopada 2011

Julia James, India Grey, Diana Hamilton "Wszystkie barwy Toskanii"


Wydawnictwo Mira
data wydania listopad 2011
stron 428
ISBN 978-83-238-8285-5
seria Opowieści z pasją

Są chwile, kiedy bardzo chętnie sięgam po romanse. To zwykle czas, kiedy mam zły nastrój, czuję się zmęczona i wprost obolała z życia, które różami usłane nie jest, no może bywa chwilami. Do przeczytania książki, której akcja rozgrywa się w Toskanii nie trzeba mnie jednak długo zachęcać. Zawsze chętnie przenoszę się do tego malowniczego i słonecznego zakątka świata, w którym może szczęście nie rośnie jak oliwki na drzewach, ale jest czym nacieszyć oczy. Piękne krajobrazy, zabytki, łagodny klimat tworzą atmosferę, która sprzyja zakochiwaniu się. No i Włosi. Przystojni, uwiedzicielscy, szarmanccy, pełni wdzięku i osobistego uroku, który działa na wiele kobiet.
"Wszystkie barwy Toskanii" to trzy opowieści, których bohaterkami są Angielki. Każda z nich zakochuje się w Toskańczyku, ulega urokowi Italii.
Magda bohaterka "Ceny małżeństwa " jest sierotą wychowaną w domu dziecka, nigdy nie zaznała ciepła rodzinnego, nie miała szansy na studiowanie - szybko musiała zacząć na siebie zarabiać. Pracując jako sprzątaczka w pewnym z apartamentów które ma doprowadzić do blasku poznaje jego właściciela - przystojnego dziedzica fortuny, który ma otrzymać rodzinną firmę pod warunkiem ożenku przed ukończeniem 30-go roku życia . Czas nagli i Rafaell wybiera Magdę - samotną mamę oferując jej sporą gotówkę za półroczne małżeństwo. Czy związek przetrwa tylko 6 miesięcy ? Czy kopciuszek podoła roli żony milionera ?
Eva szuka zemsty za śmierć siostry. Bohaterka "Tajemnic domu mody " jedzie do Florencji by ujawnić, że jej siostra Elllie zmarła z przedawkowania narkotyku i szuka winnego, który ją wciągnął w nałóg. Podejrzewa o to syna właściciela domu mody Di Lazaro. Czy znajdzie winnego i doprowadzi do jego skazania ? Czy nie przeszkodzi jej w tym gorące i szczere uczucie ?
Milly i Jilly to bliźniaczki. Są do siebie niezwykle podobne i mają zdecydowanie odmienne usposobienie. Gdy jedna z nich broi, druga musi naprawić jej błędy. Milly posądzana o bycie siostrą musi wyjechać do Toskanii, by odpracować kwotę, którą tamta zdobyła dzięki podrobionym czekom. Czy uda się spokojnej i zrównoważonej dziewczynie podszyć się pod siostrę ? Czy babcia Cesare nie odkryje tajemnicy bliźniaczek ? I czy Milly podbije serce pracodawcy z którym jej siostra miała romans ?

Te trzy historie czyta się jednym tchem. Dość wartka akcja, łatwa w odbiorze treść, pogodny klimat, świat milionerów i luksusu, piękne palazza i urocze zabytki to rzeczywistość, w której rozgrywa się fabuła. To bardzo przyjemne uczucie, gdy książka w ponury, listopadowy dzień, pełen chłodu i mgły przenosi nas w wakacyjny klimat pełen słońca i ciepła. Czytając poprawił mi się humor i odprężyłam się. Bo te historie są urocze, pełne optymizmu. Nie zgodzę się z opinią, że romanse to książki, które nie mają żadnych walorów. Mnie uspokajają, dystansują do problemów, łagodzą obyczaje niczym muzyka. No i dzięki takim historiom jak te patrzę w przyszłość z większym optymizmem. Bo los niesie wiele niespodzianek. Książkę polecam szczególnie tym, którzy przepadają za Toskanią. W niej poczują ten niesamowity klimat tego regionu.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję ślicznie Pani Monice z Wydawnictwa Mira/Harlequin.

niedziela, 20 listopada 2011

Krzysztof Sengorz "Sen życia"


Wydawnictwo Radwan
data wydania 2011
stron 172
ISBN 978-83-7745-150-2

Co czeka nas po śmierci ? Czy moment w którym zamiera ciało to koniec? Czy jest coś dalej ? Te pytania zadajemy sobie zwłaszcza wtedy, gdy ktoś nam bliski czy znany umiera, gdy uczestniczymy w ceremoniach pogrzebowych żegnając kogoś. Są osoby, które przeżyły śmierć kliniczną. O swoich wrażeniach opowiedziały innym w wywiadach, opisały w książkach, które cieszą się dość dużą popularnością. Ale czy ich relacje to prawda czy tylko dobry sposób na sensację i popularność? Mamy także przekazy świętych, którzy mieli wizję życia po drugiej stronie. Które z tych opowieści są wiarygodne ? Bo często się diametralnie różnią. A może każdego tam dalej spotka coś innego ? A może po prostu zaśniemy w spokoju i na tym skończy się nasze bycie?
Temat życia między ziemią a niebem podjął w swojej debiutanckiej książce Krzysztof Sengorz.Główny bohater to dojrzały mężczyzna, mąż i ojciec, z wykształcenia ogrodnik, z zawodu stolarz, który pewnego dnia wraca późnym wieczorem z pracy do domu. Spotyka go nieszczęście - wpada pod samochód, którego kierowca spowodował kraksę przez zawał serca, który go uśmiercił. Piotr jest w ciężkim stanie. Zabiera go karetka do szpitala, natychmiast trafia na blok operacyjny, gdzie lekarze toczą bój o jego życie. W tym momencie dusza Piotra opuszcza ciało i udaje się w drogę do nieba. Na samym jej początku spotyka Anioła, swojego opiekuna i przewodnika na wędrówkę w zaświatach. Piotr ma możliwość poznania tej tajemniczej drugiej strony ..............
Nie chcę zdradzać zbyt wiele z fabuły, ale dodam, że od tego momentu książka to historia jak dla mnie mało realna i pełna kontrastów. Piotr toczy rozmowę z Aniołem w której padają dość ciekawe myśli i definicje. Z jednymi z nich się zgodziłam - jak np z tą :"To typowe ziemskie, wypaczone myślenie, nie potrafisz żyć chwilą, zatruwasz ją ciągłymi pragnienami przyszłości" (str. 23). Ale z innymi już kompletnie nie - bo osobiście nie wierzę, że nie istnieje przeznaczenie. No i wolna wola ludzka - czy tak do końca jest całkowicie wolna ? Przecież czasem sytuacja nie zależy od nas i musimy podjąć decyzję, która jest w pewnym sensie ograniczona realną sytuacją.
Całość przypominała mi niezbyt realną historię, coś miedzy opowiadaniem z nutką fantastyki po bajkę. W sumie nikt tak naprawdę nie wie, co jest po śmierci - snujemy domysły, ale to co czeka nas dalej jest chyba największą tajemnicą ludzkości. Trudno mi odebrać tę lekturę jako pewnik, nie przemawia do mnie jako relacja wiarygodna, raczej jak opowieść jak to może być. Bo wielu z nas ma o tym co po śmierci jakieś wyobrażenia. Tak właśnie odebrałam "Sen życia". Może się mylę, może autorowi chodziło o coś innego. Osobiście tak odebrałam książkę, która moim zdaniem jest przeciętna. Nie zachwycił mnie język, ani styl. Wstawienie wierszy w prozę to chyba też nie najlepszy pomysł. Nie jest to książka łatwa w odbiorze, podobała mi się chwilami ( np. opowieść o dotychczasowym życiu Piotra), ale i wywoływała negatyywne emocje, gdy jako jedyny cenny sens życia na ziemi wydaje się posiadanie potomstwa. Nie, zdecydowanie się z tym nie zgadzam. Nie czuje się jako maszyna do rozmnażania i nie krytykuję tych którzy dzieci świadomie mieć nie chcą. Ani tych którzy zakładają rodziny wielodzietne. To jest właśnie przejaw wolnej woli człowieka - i trzeba ją szanować.
Najbardziej z całej książki spodobała mi się myśl, którą zakończę moje refleksje nad "Snem życia " :
"On [Bóg] jest zawsze z tobą, nawet gdy Ty nie jesteś z nim" (str 26).
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Radwan.

sobota, 19 listopada 2011

Carlos Ruiz Zafon "Światła września"


Wydawnictwo Muza
data wydania listopad 2011
stron 256
ISBN 978-83-7495-994-0

Gdy cień staje się wrogiem...



Na kolejną powieść Zafona czekałam z niecierpliwością. Od przeczytania “Mariny”, która była pierwszą książką tego autora w mojej biblioteczce, zakochałam się w prozie Mistrza urodzonego w Barcelonie. Każda z jego książek ma bowiem taki czar i urok, tak porywa w inny, bajkowy, tajemniczy, ale i groźny świat, że czytanie staje się niesamowitą przygodą i literacką ucztą.
“Światła września” to już trzecia z powieści Zafona, dedykowana młodemu Czytelnikowi. Jej akcja rozgrywa się w latach 30-stych XX wieku we Francji. Pani Sauvelle niespodziewanie zostaje wdową. Jej mąż umiera zostawiając ją z dwójką dzieci i masą długów. Po pogrzebie jej dom odwiedza dosłownie procesja wierzycieli z roszczeniem zaspokojenia coraz to nowych zobowiązań. Kwota rośnie, weksle się mnożą, a wdowa nie ma niestety z czego spłacić długów. Mimo zmiany mieszkania na skromniejsze i podjęcia przez pracy, w domu się nie przelewa. Piękne ubrania i kosztowności zostają sprzedane, część znajomych odwraca się plecami.
Na szczęście Simone otrzymuje świetną propozycję pracy. Bajecznie bogaty fabrykant zabawek proponuje jej objęcie posady ochmistrzyni w jego posiadłości w Normandii. Rodzina opuszcza Paryż i przeprowadza się do uroczego Domu na Cyplu. Praca okazuje się niezbyt wymagająca i dobrze płatna tylko ... zaczynają się dziać niesamowite rzeczy. Rezydencja Lazarusa okazuje się mroczna i tajemnicza, pełna dziwnych zabawek, a pewnego dnia niespodziewanie ginie młoda kobieta. Kto stoi za jej zabójstwem? Jakie sekrety i tajemnice kryje Cravenmoore? Czy Irene i Ismaelowi uda się pokonać czające się zło ?
Nie sposób oprzeć się urokowi i magii tej niewielkiej książeczki, którą ja pożarłam w jeden wieczór. Od pierwszej strony zachwycona ciekawą fabułą, poznałam przygody sympatycznego rodzeństwa, które musiało zmierzyć się z trudnym przeciwnikiem. Zafon oczarował mnie wartką akcją, która coraz bardziej przyśpiesza, by pędzić niczym pośpieszny pociąg i wciąż zaskakiwać Czytelnika. Sekrety i tajemnice z przeszłości, dzieje ekscentrycznego konstruktora zabawek, są czymś pomiędzy baśnią, a wzruszającą opowieścią o chłopcu, który nie miał łatwego dzieciństwa i został wciągnięty do mrocznego świata Cieni. To czyta się jednym tchem z wypiekami na twarzy!
Zafon, jak zwykle, stworzył niesamowity i niepowtarzalny klimat grozy i mroczności niczym z doskonałego horroru. Zabawki w tej powieści nie są przedmiotami łagodnymi służącymi przyjemnej zabawie. One ożywają! Także zjawiska przyrody i ona sama potęgują niesamowity nastój, który mnie czasem doprowadził do dreszczy. Mimo trudnego dnia, bardzo szybko oddałam się bez reszty tej lekturze i wniknęłam do magicznego świata, gdzie bohaterowie muszą zmierzyć się ze złem. Zżyłam się z osobami, które poznałam na kartach książki i które okazały się postaciami o dobrych sercach i sporej odwadze.
Z żalem dotarłam do ostatniej strony – chętnie bowiem czytałabym dalej o losach Ismaela , Doriana i Irene – urywają się one tak nagle...
Miłośnicy Zafona sięgną po tę książkę skuszeni renomą i nazwiskiem Autora. A ja chciałbym polecić książkę szczególnie tym, którzy jeszcze nie znają prozy tego pisarza. Zapewniam, że odkryjecie ciekawy świat – mroczny, pełen sekretów i zapewne nie będziecie się w nim nudzić. Powieść “Światła września“ to doskonały pomysł na mikołajkowy czy choinkowy prezent i zadowoli on nie tylko młodszego Czytelnika. Bo magii Zafona ulega się bez względu na wiek.
Za egzemplarz do recenzji dziekuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Muza.

piątek, 18 listopada 2011

Mały stosik - ogromna radość !

W tym tygodniu moja biblioteczka wzbogaciła się o :
Hołownia , Prokop "Bóg, kasa, rock'n'roll" - od Znaku
R.P.Evans " Obiecaj mi " j.w
Paweł Jaszczuk "Plan Sary " - wygrana - Edytko ślicznie dziękuję !
Magda Parus "Rodzinnych ciepłych świąt"
I. Falcones "Katedra w Barcelonie "
Recenzje niebawem . Pozdrawiam serdecznie wszystkich odwiedzających moje progi blogowe i przypominam o konkursie - do wygrania "Zapach spalonych kwiatów" .

czwartek, 17 listopada 2011

Jean D'Ormesson "Traktat o szczęściu"


Wydawnictwo Znak
data wydania październik 2011
stron 303
ISBN 978-83-240-1848-2

Do przeczytania książki zachęcił mnie tytuł. Liczyłam, że w moje ręce wpadnie książka o szczęściu czyli tym do czego dąży wielu ludzi, co jest popularnym marzeniem i niektórzy potrafią ślepo dążyć do celu, aby stan szczęścia osiągnąć. Istnieje bardzo wiele definicji tego słowa, ale już na początku książki D'Omersson wyjaśnia co on osobiście za szczęście uważa. Szczęściem według niego jest po prostu fakt, że się urodziliśmy i żyjemy. No cóż, ja się z tym zdecydowanie nie zgadzam. I cała lektura już w tej chwili straciła dla mnie sens. Ale uparcie czytałam dalej. Przyznam, że nieco znużyła mnie podróż przez czasy i przestrzeń, roztrząsanie najważniejszych wydarzeń z dziejów ludzkości, porównywanie teorii filozoficznych, sposobów na życie wybitnych osobistości, które pojawiały się w różnych epokach. Autor porusza w lekturze ważne pytania, które stawiano sobie w kolejnych stuleciach na temat pochodzenia świata i człowieka, ewolucji organizmów, wiary i religii, istnienia Boga. To są dla mnie pytania na które chyba nigdy ludzkość nie znajdzie perfekcyjnej odpowiedzi. I tu przypomina mi się teoria postrzegania szklanki napełnionej cieczą do połowy - dla jednych jest do połowy pełna, a dla innych pusta. Filozofia to dla mnie nauka, a do tego zdania jeszcze bardziej przekonała mnie ta książka, która jest czystą sztuką dla sztuki. Wybitni jej uczeni chyba nie mieli nic do roboty i roztrząsali kwestie na które jeszcze nikt nie znalazł odpowiedzi. Wobec teorii zawartych w lekturze poczułam się jak mała cząstka w trybiku olbrzymiej machiny o nazwie Wszechświat, która sama z siebie nic nie może, jest słabiutka i malusieńka, a na dodatek żyje tylko po to by umrzeć. Czytając popadałam w coraz większe przygnębienie. Jeśli zacznę myślę o szczęściu tylko jako o tym, że dane mi było się urodzić - cóż chyba jestem za bardzo wymagająca, ale ten fakt jakoś nie jawi mi się jako szczęście. Dotrwałam to końca lektury, ale odłożyłam ją z ulgą na półkę. Życie ucieka zbyt szybko, bym miała czas na roztrząsanie tego co myśleli inni wiele stuleci temu. Raczej chciałabym jakiegoś optymizmu z tego typu książki, a mnie osobiście nastrajała ona wybitnie depresyjnie. Wiem, że książka została okrzyknięta mianem bestsellera i zebrała od wielu pozytywne recenzje, ale mnie nie przypadła do gustu. Owszem jest bardzo starannie wydana i ma śliczną okładkę, ale przecież to treść jest najważniejsza. A ja niestety nie potrafię zgodzić się z teorią, że szczęście to życie - bo jak ocenić życie osób chorych i cierpiących przez cały ziemski byt ? Na plus zapiszę dobry styl i ciekawy sposób narracji , ale niestety książka mnie niczego nie nauczyła, nie dodała mi otuchy w codziennej walce o byt i nie nastawiła  pozytywnie do przyszłości.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak. 

Monika Orłowska "Cisza pod sercem"


Wydawnictwo Replika
data wydania 2011
stron 442
ISBN 978-83-7674-137-6

Kiedy zapada cisza pod sercem.

 życiu wielu kobiet chwila, gdy zobaczą na teście ciążowym upragnione dwie kreseczki staje się jednym z najpiękniejszych i wzruszjących momentów. Jej wspomnienie pozostaje na zawsze w pamięci. Ten moment wydaje się być początkiem nowej rzeczywistości, która ma doprowadzić do cudu narodzin. Tak często bywa, ale nie zawsze. Niektóre z przyszłych mam muszą pożegnać swoją Kruszynkę zbyt szybko. Poronienie jest dla nich bezlitosnym wyrokiem, potężnym ciosem od losu z którym niezwykle trudno jest się pogodzić. I choć malutkie, nowe Życie trwało tak krótko, pozostaje po nim pamięć na zawsze, ból i tęsknota. Czy to sprawiedliwe, że nie wszystkie dzieci mogą się urodzić ? Dlaczego tak się dzieje, że niektóre z nich odchodzą tak szybko, a ich mamy przechodzą piekło i toną w bólu?
O takich kobietach opowiada w swojej książce Monika Orłowska. Autorka za powieść otrzymała wyróżnienie Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego Świat Kobiety.
Kto może zrozumieć ból kobiety, która poroniła? Otoczenie, rodzina, partner często nie potrafią, nie umieją, bądź nie chcą udzielić potrzebnego wsparcia i pomocy. Pozostaje pomocna dłoń tych, które los tak samo doświadczył.
Są cztery – młode kobiety, które spotkało to samo. Różni je wiele – wiek, wykształcenie, stan cywilny, usposobienie, ale łączy ból i przeżycie utraty dziecka. Spotykają się w wirtualnym świecie na internetowym forum o nazwie Matecznik. W kolejnych postach, na początku z dużą dozą nieśmiałości, zaczynają się otwierać i zwierzać. Każdy post pisany często w trudnych chwilach, przez łzy, zacieśnia siostrzaną wieź, jaka rodzi się między nimi.
Ania to gorliwa katoliczka, mężatka, mama Pawełka. Ewa - samotna emigrantka w Irlandii, plastyczka i artystyczna dusza. Dominika - wrażliwa iberystka w związku z samolubnym partnerem i Mariola – pracownica drogerii, marząca o własnym studiu wizażu. Połączone stratą stają się dla siebie niesamowicie bliskie. Nie potrafią nie zajrzeć do Matecznika, by dowiedzieć się jak wiedzie się koleżankom. Wzajemnie wspierają się, udzielają informacji, pomagają sobie i tworzą niesamowicie zgraną paczkę. Choć czasem coś zgrzytnie to, łączy je niesamowita przyjaźń. Cóż, sprawdza się powiedzenie, że wspólne przeżywanie trudnych chwil niesamowicie łączy i zespala.
Jeśli chcecie poznać ten niesamowity kwartet oraz ich rodziny, przyjaciół, perypetie zawodowe i miłosne, sięgnijcie po niesamowitą książkę, która mnie całkowicie wyłączyła z rzeczywistości. Nie mogłam się od niej oderwać. Byłam nią niezwykle wzruszona, a czytaniu towarzyszyły emocje. Dwa razy z moich oczu popłynęły łzy – raz w trakcie czytania w miejscu publicznym, ale nie potrafiłam opanować emocji czytając o wizycie Dominiki na grobie Dzieci Nienarodzonych.
Książkę, mimo dość sporej objętości i drobnego druku, czyta się jednym tchem. To przepiękna powieść dla kobiet, napisana dobrym, prostym stylem. Lektura jest podzielona na cztery części, a każda z nich nosi nazwę innej pory roku – podobnie jak typy urody czterech bohaterek. A ich samych nie sposób nie polubić. Owszem mają swoje wady, ale i pokłady dobroci w zranionych tak mocno sercach. Ta książka ma swoje przesłanie – autorka zadedykowała ją użytkowniczkom jednego z portali, które przeszły to, co Kapibara75, Pis-Anka czy kotusiek (to nicki internetowe).
Monika Orłowska pokazuje, jak wiele muszą znieść niedoszłe mamy, jak boli przedmiotowe traktowanie w szpitalu, jak mogą ranić słowa i gesty najbliższej rodziny, jak brakuje grobu utraconego Maleństwa. Myślę, że autorka chciała uczulić swoich Czytelników na owe problemy. Bo cóż, kwestia poronienia to jeszcze w pewnym sensie temat tabu, pełen niedomówień w naszym społeczeństwie.
Nie można przeczytać tej powieści bez wzruszenia, nie sposób nie docenić siły przyjaźni, jaka połączyła te kobiety i która pozwoliła im powrócić do życia na nowo, choć pewnie żadna z nich nigdy nie zapomni o tym Dzieciątku, któremu nie dane się było urodzić.
Niezwykła i niezapomniana lektura.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Replika

wtorek, 15 listopada 2011

Katarzyna Enerlich "Prowincja pełna słońca"


Wydawnictwo MG
data wydania listopad 2011
stron 304
ISBN 978-83-7779-009-0

Najnowsza powieść Katarzyny Enerlich to kolejne czytelnicze spotkanie z bohaterką dobrze znaną już tym, którzy przeczytali książki z "prowincjonalnego cyklu " tej Autorki. Ja Ludmiłę poznałam dopiero w tej książce, bo nie czytałam "Prowincji pełnej gwiazd" i "Prowincji pełnej marzeń". Ale muszę to nadrobić ! Koniecznie ! Zapytacie dlaczego ? Bo to doskonała proza dla kobiet, bo Pani Kasia pisze mądre i wspaniałe książki których czytanie to czysta przyjemność.
Ludmiła to kobieta dojrzała, której nagle wali się jej stabilny by się wydawało i szczęśliwy świat. Ma męża Martina, uroczy dom z ogrodem i śliczną córeczkę Zosię. Idyllę przerywa szokująca decyzja Martina - postanawia odejść od żony - jest na tyle tchórzem, że nie wyjawia powodu swojego postępowania. Ludmiła czuje się zraniona, oszukana, ale proza życia nie daje jej długo rozczulać się nad sobą - cóż trzeba z czegoś żyć, płacić raty za dom, a dorywcza praca nie zapewni dostatecznego dochodu. Na szczęście pojawia się światełko w tunelu - dzięki pomocy koleżanki Ludmiła z ciężkim wprawdzie sercem jedzie do Włoch. Ma tam pracować w hotelu należącym do Miriam pochodzącej z Mazur w Gatteo. I tu mimo ciężkiej fizycznej pracy Ludmiłę spotyka wiele zdarzeń. Ale co najważniejsze powoli leczy ból rozstania i porzucenia. Pomaga jej w tym między innymi poznanie Aminy - kelnerki, z pochodzenia Marokanki, którą życie niezmiernie doświadczyło. W porównaniu z jej losem sytuacja Ludmiły jest lekka jak piórko.
Książkę nie czytałam, a chłonęłam. Chciałam by koniec nie nadszedł, tak bardzo polubiłam Ludmiłę, że trudno mi było się oderwać choćby dla zrobienia herbaty. Ta powieść to wzruszająca historia opowiadająca o tym jak czasem ciężko bywa w życiu, jak ból może przygnieść i pogrążyć w rozpaczy, ale wszystko mija. To co złe także. Smutek z czasem odejdzie w kąt i niebo duszy się wypogadza. Każdego dnia jest szansa by zacząć od nowa składać układankę życia i budować szczęście . Tak czyni Ludmiła, kobieta, którą mąż pozostawił na zakręcie w sumie dla błahostki.
 Postać mamy Zosi jest bardzo ciekawie wykreowana. To kobieta silna i słaba równocześnie, nieco zagubiona, ale niepodająca się, świetna mama i przyjaciółka. Ma ona wady i zalety, ale jest zarazem taka naturalna, że  często wydawało mi się jakbym czytała o losach kogoś kto istnieje realnie i mieszka gdzieś opodal. Jej życie wymaga uporządkowania, stawienia czoła problemom dla codziennego, pogodzenia się z odejściem kochanego mężczyzny, a przecież dopiero co ucichła burza po romansie z Piotrem. Uroku lekturze dodał prosty i lekki styl. Historia Aminy i jej matki wycisnęła mi troszkę łez - cóż są miejsca na kuli ziemskiej, gdzie kobietom jest niewyobrażalnie ciężko żyć. Opisy przyrody, leśniczówki, uroczych miejsc na mazurskiej ziemi oczarowały mnie. A gdy zaczęłam czytać o czerwcowej podróży po polskiej prowincji spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Akcja książki zawitała na moment do mojego rodzinnego grodu Przemyśla i w moje kochane Bieszczady. Z całego serca dziękuję za pobyt na polu namiotowym w Bereżkach u stóp Magury Stuposiańskiej, gdzie ponoć mają swoje gawry bieszczadzkie misie. Zgodzę się , że takie podróże to coś niesamowitego, a w nich możemy odkryć nie tylko cudowne miejsca, ale i swoje ja. Prowincja niejedno ma imię, ale mnie ona bardzo zauroczyła. Z żalem odłożyłam książkę na półkę i mam nadzieję, że Pani Kasia napisze jeszcze o tej sympatycznej bohaterce niejedną książkę
. Świetna propozycja na jesienną słotę, pełna klimatów lata i pięknej przyrody, ciekawa historia o miłości i skomplikowanej naturze uczuć. Książka pełna mądrych przemyśleń i ciekawych sentencji. Z przyjemnością stawiam jej najwyższą notę i zaliczam do najlepszych lektur przeczytanych w tym roku. Książka do której wrócę i którą z całego serca polecam.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Carol Drinkwater "Oliwkowe drzewo"


Wydawnictwo Literackie
data wydania październik 2011
stron 568
ISBN 978-83-08-04732-3

 Sekrety oliwkowego drzewa
Carol Drinkwater, pochodząca z Londynu pisarka i aktorka, znalazła swoje miejsce na ziemi w Prowansji, na oliwkowej farmie “Appassionata”. Uprawa drzew oliwnych i produkcja oliwy stały się jej pasją. I tak powstał cykl książek związanych z namiętnością autorki zwany oliwkową serią, z której poszczególne tomy osiągnęły miano światowych bestsellerów.
“Oliwkowe drzewo “ to już piąta książka wydana w tej serii. W grubej, blisko 600 stronicowej lekturze, Carol prezentuje wrażenia z podróży po krajach położonych w zachodniej części basenu Morza Śródziemnego, w których uprawia się gaje oliwne. Ponad półroczne wojaże obfitują w wiele przygód, trudności i niebezpieczeństw, które pisarka podróżująca samotnie dzielnie pokonuje. Nawet zamachy terrorystyczne nie są w stanie zmienić planów podróżniczych niesamowitej właścicielki oliwkowej farmy. Podróż oliwkowym szlakiem trwa ponad pół roku i rozpoczyna się w Cannes, skąd Carol udaje się do Hiszpanii, Maroka, Algierii oraz Włoch.
Nie jest łatwo podróżować samotnej kobiecie po krajach islamskich, w których nie ma tak dobrze zorganizowanej komunikacji jak w Europie. No i Drinkwater nie podróżuje do znanych kurortów turystycznych, tylko jej trasa wiedzie często terenami ustronnymi, niezbyt przyjaznymi dla ciekawskich zwiedzających. Carol w swojej podróży przekracza strefy czasowe – zabiera nas w przeszłość. Ciekawi ją, jak wyglądała uprawa oliwek wiele wieków temu, gdzie rosną najstarsze oliwkowe gaje, skąd wzięły się sadzonki oliwek w Europie. Z zainteresowaniem chłonie wszelkie informacje na temat różnych metod uprawy tej rośliny – porównuje metodę hiszpańską z zastosowaniem intensywnego nawadniania z metodami organicznymi, które wykluczają użycia chemikaliów i pestycydów, porównuje setki odmian uprawianych w poszczególnych krajach, odwiedza oliwkowe farmy i spotyka się z ludźmi, których praca zawodowa jej związana z drzewem oliwki. Zwiedza stare młyny, w których tłoczono złocisty płyn wiele lat temu, poznaje społeczności i kultury, odwiedza muzea i zabytkowe budowle. Poznaje również różne teorie na temat przyszłości oliwkowego biznesu i możliwości ożywienia pustyni przez drzewa oliwne.
Jednym słowem, autorka zabiera nas w arcyciekawą wędrówkę, obfitującą w niepowtarzalne przeżycia. Czytelnik ma okazję odwiedzenia fascynujących miejsc, jak prehistoryczne hiszpańskie jaskinie, ruiny starożytnego świata, przepiękne farmy liczące tysiące drzew o gałęziach poskręcanych jak palce reumatyka, a także poznania uroczych zakątków z przepiękną śródziemnomorską przyrodą, pachnących ogrodów i plantacji cytrusów oraz winnic. Ponadto mamy okazję poznać zalety regionalnej kuchni miejsc, które odwiedza Carol, poznać ich mieszkańców, ich kulturę, religię i obyczaje, radości i smutki, bolączki i problemy. Podsumowując, przeurocza wędrówka przez niezwykle atrakcyjne miejsca opisana przez kobietę, ciekawą świata oliwki, doskonałą obserwatorkę, która w przeuroczy i doskonały moim zdaniem sposób opisała swoje wrażenia z oliwkowego świata.
Pisarka mnie oczarowała, porwała i zachwyciła. Dzięki niej znalazłam się w świecie, który powalił mnie na kolana obrazami,zapachami, krajobrazem, swoją niesamowitą przeszłością i kulturą. Ach gdyby tak do książki dołączony był album ze zdjęciami, to pewnie bym się długo od niego nie oderwała! To wszystko autorka opisała świetnym, prostym językiem, niewyszukanym, acz doskonałym stylem. Widać, że ta podróż była jej marzeniem, a oliwki to jej życiowa pasja i namiętność. Podziwiam ją także za odwagę – za tak długą samotną podróż w miejsca niebezpieczne, opanowane przez terrorystów i konflikty społeczne. Nic Carol nie zraziło. Dzielnie dawała sobie radę i dzięki temu powstała fascynująca książka godna polecenia tym, których zachwycają kraje basenu Morza Śródziemnego, miłośnikom literatury w stylu Fernca Mate czy Petera Myale'a . Z żalem odłożyłam książkę po przeczytaniu na półkę – szkoda, że ta literacka przygoda skończyła się tak szybko. Bo ja w tym cudownym świecie chętnie bym jeszcze pobyła. “Drzewko oliwkowe” to lektura do której na pewno wrócę nie raz. A już teraz czekam na kolejny tom oliwkowej serii “Powrót na oliwkową farmę”, który wkrótce ukaże się nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Literackiemu

Santa Montefiore "Smak szczęścia"


Wydawnictwo Świat Książki
data wydania październik 2011
stron 392
ISBN 978-83-7799-094-0

Zakazany owoc smakuje szczęściem?


Czym jest szczęście? Istnieje tak wiele jego definicji... Może szczęście to wcale nie to, o czym marzymy, a to, co mamy?
Główną bohaterką najnowszej powieści Santy Montefiore jest dojrzała kobieta, mężatka z 10-letnim stażem i mama dwóch uroczych dzieciaków. Angelica mieszka w Londynie, zawodowo zajmuje się pisaniem książek dla młodych czytelników. Jej mąż pracuje jako bankier w City – rodzina ma więc stabilizację finansową i w zasadzie nie ma powodów do trosk. Jednak Angelica zaczyna się czuć nieco znużona w swoim związku. Bo niby nic złego się nie dzieje, a jednak jest inaczej niż było na początku. Mąż nie poświęca jej już tak dużo czasu, brak namiętnych chwil i czułości. Olivier czasami zachowuje się jak mały rozkapryszony chłopczyk, co denerwuje Angelicę.
W czasie niewiele znaczącego przyjęcia, nagle u boku atrakcyjnej pisarki pojawia się tajemniczy nieznajomy. Jack mieszka w RPA, jest żonaty i ma dzieci, zajmuje się prowadzeniem winnicy. Atrakcyjny sąsiad przy stole od pierwszego wejrzenia wpada w oko pisarce. Ona wprawdzie nie myśli absolutnie o płomiennym romansie, jakie przeżywają jej niektóre koleżanki, ale rozmowa z Jackiem przeradza się tak naturalnie w niewinny flirt. Mężczyzna zaczyna działać na Angelicę jak narkotyk. Flirt zaczyna tracić niewinność, a ona żyje od maila do maila, od telefonu do telefonu, od smsa do smsa. Nagle wszystko zaczyna kręcić się wokół niego, a ona czuje się zagubiona i chcąc nie chcąc, zaczyna ryzykować spokój i stabilizację rodziny. Jak zakończy się owa znajomość ? Czy rodzina przetrwa i małżeństwo nie zakończy się rozwodem ?
Najnowsza powieść autorki “Cygańskiej madonny” to zdecydowanie historia o miłości, uczuciach i namiętnościach, ale i książka przypominająca nam, że w życiu nie możemy mieć wszystkiego, o czym zamarzymy. Musimy, jak Angelica, dokonywać trudnych wyborów. Nie da się jednak stworzyć planety “własnego ja”. Pokusa, to coś naturalnego, co pojawia się w długotrwałych związkach. O tym przekonuje się pisarka, która wpada w namiętność jak mucha w maź. Zaczyna prowadzić podwójne życie. Oczywiście Jack jawi jej się jako rycerz na koniu, idealny facet bez wad, który jest o niebo lepszy od mężczyzny, którego poślubiła. Ale czy tak jest naprawdę? Czy może oczy rozmarzonej kobiety nie przysłania jakaś mgiełka? Angelica jest głucha na dobre rady życzliwej osoby, nie zastanawia się, że przecież ten jej wybranek bez skazy rani swoją żonę i zdradza. A przecież skoro zdradza raz to może i drugi. Wszystko wyjaśnia trasa promocyjna książek ,w którą pisarka wybiera się do RPA.
Powieść Montefiore jest książką mądrą i dojrzałą, napisaną świetnym stylem, ukazującą ważną kwestię, która pojawia się w bardzo wielu związkach. Cóż jednak... to, co czasem wydaje się miłością, jest po prostu tylko pokusą, marzeniem, które pęka jak bańka mydlana. I zostaje pytanie – po co mi to było? Książkę czyta się doskonale, autorka stworzyła swoje postacie w sposób bardzo wyrazisty i ciekawy. Mają one wady i zalety, nie są nakreślone w sposób sztuczny. Autorka próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, czym jest tak naprawdę szczęście. Czy to chwilowa namiętność i burzliwe choć krótkie momenty w ramionach kochanka ? Czy szczęście to tylko chwile? Czy może to spokój i uporządkowane życie rodzinne, stały partner, który czasem nie jest ideałem?
Książka absolutnie nie jest przesłodzona, nie pachnie ckliwym romansidłem, nie otacza jej cukierkowa otoczka. Przedstawia świat uczuć takim jakim czasami bywa, pokazuje dojrzałą kobietę, jej pokusy i dylematy, rozterki uczuciowe i burzę uczuć. Zakończenie jest niezwykle emocjonujące i wzruszające. Kibicowałam szczerze Angelice, by znalazła szczęście i nie popełniła błędów, których żałowałaby do końca życia. Czy tak się stało? Zerknijcie do powieści doskonałej autorki, za jaką uważam Santę Montefiore. Emocje i wzruszenia gwarantowane.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Świat Książki

piątek, 11 listopada 2011

Melissa De La Cruz "Zapach spalonych kwiatów"


Wydawnictwo Znak litera nova
data wydania październik 2011
stron 304
ISBN 978-83-240-1663-1
Niezbyt często udaję się z książką w ręce do świata magii, wampirów i czarów. I do tej pory nie przeczytałam ani jednej książki tej autorki. Zatem zabierając się za lekturę nie miałam raczej jakiś wygórowanych wyobrażeń i wymagań. A tu spotkała mnie spora niespodzianka - i to dość przyjemna !
Powieść mnie wciągnęła, oplotła mackami i zaczarowała. Bo to chyba możliwe skoro jej główne bohaterki to czarownice.
Akcja książki rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych. Niewielkie miasteczko North Hampton wcale nie jest senne i spokojne. Wiele się w nim dzieje. W owej mieścinie mieszkają trzy kobiety - matka Joanna i jej dwie córki Freya i Ingrid. Każda z nich liczy sobie wiele lat, choć na nie nie wygląda i ma całkowicie odmienną osobowość. Są czarownicami, mają zdolności niedostępne dla przeciętnych ludzi, znają się na magii, ale wskutek decyzji rady nie mogą z niej korzystać. Cóż to dla nich duże wyzwanie - bo chciałyby ułatwiać sobie życie, pomagać innym. Freya to kobieta niezwykle zmysłowa i seksowna - zaręczona z Branem i zauroczona jednocześnie jego brata, z którym nawiązuje płomienny romans. Targana emocjami i namiętnościami barmanka, która przygotowuje świetne drinki przyprawione magią nie potrafi wybrnąć z dość skomplikowanej sytuacji. W przeciwieństwie do jej siostry podchodzi do życia energicznie i żywioło. Ingrid zaś to stateczna bibliotekarka, która uwielbia swoją pracę, ale i głęboko w sercu czuje coś do pewnego przystojniaka. Jak potoczą się losy dwóch sióstr ? Czy ułoży im się życie uczuciowe ?
Nie zdradzę więcej z fabuły - świetnie skonstruowanej i pełnej zawirowań, ale dodam, że siostry czeka mnóstwo przygód, problemów i rozterek. Przed nimi ciekawe sekrety do rozwiązania i zmaganie się z problemami, które dotknęły ich już kilka wieków wstecz.
Książkę czyta się bardzo szybko, numery stron zmieniają się w mgnieniu oka. I to nawet dla tych - jak ja którzy nie są zapalonymi fanami książek tego typu. Szybka akcja, ciekawie wykreowani bohaterowie i mnóstwo przeróżnych wydarzeń zaciekawiają i frapują Czytelnika już od początku lektury. Ta książka to mieszanka obyczaju, fantasy i romansu. Napisana z dbałością o detale czyta się lekko i przyjemnie. Przeszłość łączy się z teraźniejszością w niesamowity bieg wydarzeń. I ciągle coś się dzieje. W tym małym miasteczku ciągle ma miejsce coś niesamowitego - zatruta plaża i woda, martwe ptaki, epidemia bezpłodności, zaginięcia, morderstwa i napady, tajemniczy wirus, który dotyka zwłaszcza dzieci. Motywy rodem z fantasy jak czarownice, latające miotły czy czarodziejskie różdżki są tak świetnie wplecione w normalny świat śmiertelników, jakby były zwyczajnymi przedmiotami. No i pochwalę pisarkę za niezwykle wysmakowane opisy erotyczne - nie każdy potrafi tak wyrafinowanie i ze smakiem opisać sceny miłosne.
Zakończenie książki wcale nie jest banalne - a zaskakuje na całego. Tym samym ta książka to nie typowa bajeczka z cukierkowym zakończenie typu "żyli długo i szczęśliwie".
Świetny styl, dobry warsztat literacki De La Cruz kuszą mnie po poznaniu do sięgnięcia po inne książki tej znanej i lubianej pisarki.
Jeśli chcecie zajrzeń do początku książki znajdziecie ją pod linkiem
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak litera nova
A ja już dziś zapraszam Was na konkurs, w którym nagrodą będzie właśnie najnowsza powieść Melissy De La Cruz - w kolejnym poście, który ukaże się niebawem możecie wylosować Zapach spalonych kwiatów - książkę ufundowało Wydawnictwo Znak .

czwartek, 10 listopada 2011

Stoisk listopadowy nr 1

Nowy miesiąc - ponury i mglisty, dnie coraz krótsze zatem książki i kocyk to ciekawe zajęcie na długie popołudnia i wieczory. Nowe nabytki zawitały do mnie :
Kathie De Nosky , Liz Fielding "Spróbuj mi zaufać" od wydawnictwa Mira/Harlequin
Marlena De Blasi "Lavinia i jej córki" od serwisu Lubimy Czytać
Hanna Kowalewska "Tego lata w Zawrociu " od serwisu Lubimy Czytać
Julia James, India Grey, Diana Hamilton " Wszystkie barwy Toskanii" od Wydawnictwa Mira/Harlequin
Katrzyna Enerlich "Prowincja pełna słońca" od Wydawnictwa MG
Katarzyna Enerlich " Czas w dom zaklęty" z wymiany .
Dziękuję bardzo za książkowe prezenty .


środa, 9 listopada 2011

Barbara Delinsky "Nie moja córka"


Wydawnictwo Świat Książki
data wydania lipiec 2011
stron 400
ISBN 978-83-2472-266-2

Złe dobrego początki

Barbara Delinsky obok Danielle Steel to moja ulubiona zagraniczna autorka, pisząca powieści dla kobiet. Wydała wiele świetnych książek, które rozeszły się w imponującym nakładzie przekraczającym milion egzemplarzy. Jej najnowsza powieść nosi tytuł “Nie moja córka” i jestem przekonana, że też stanie się czytelniczym hitem. Bo Pani Barbara napisała świetną lekturę, która spodoba się nawet najbardziej wybrednym Czytelniczkom. Mnie ta książka, podobnie jak i inne tej autorki, przypadła niezwykle do gustu i wywołała w trakcie lektury wiele wrażeń oraz olbrzymią ilość emocji. Nie raz mi skoczyło ciśnienie, nie raz współczułam głównym bohaterkom i nie raz byłam wściekła na tych bardzo “porządnych i statecznych obywateli”.
Akcja przenosi nas do niewielkiego, bo zamieszkanego przez 18 tysięcy mieszkańców, amerykańskiego miasteczka Zaganack. Tu wszyscy wszystkich znają, przestępczość jest rekordowo niska, a niektórzy obywatele tej społeczności wyznają niezwykle surowe zasady moralne. Głównymi bohaterkami książki są matka i córka – Susan i Lily. Susan ma 35 lat i jest dyrektorką miejscowej szkoły średniej, do której uczęszcza także jej 17-letnia córka. Ta kobieta dość wcześnie została samotną matką – gdy rodzice dowiedzieli się o ciąży Susan, która była wpadką, odsunęli się od niej, dali pieniądze i kazali zniknąć jej z ich życia. Córka burmistrza nie mogła po takim skandalu liczyć na pomoc rodziców, którzy nie chcieli nawet poznać swojej wnuczki, Susan musiała liczyć tylko na siebie i przyjaciół. Zmieniła miejsce zamieszkania, skończyła studia, zrobiła karierę i nabyła dom. A teraz po latach historia się powtórzyła – okazało się, że jej nastoletnia córka jest w ciąży. Tylko ta ciąża była zaplanowana, podobnie jak macierzyństwo jej dwóch serdecznych koleżanek ze szkoły. Dziewczyny zawiązały bowiem pakt i postanowiły zostać mamami, ale nie miały w planach wychodzenia za mąż za ojców dzieci. To wywołało olbrzymi skandal. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak potoczyły się losy Susan i Lily oraz jej koleżanek, zapraszam do lektury wyjątkowo ciekawej powieści napisanej z rozmachem i wielkim kunsztem.
Autorka bez ogródek porusza poważny problem, jakim jest ciąża nastolatek. Dziewczyny nie bardzo zdają sobie sprawę, na co się porywają, bowiem macierzyństwo oznacza dorosłość. No i, co też nie zasługuje na pochwałę, nie informują o planach swoich partnerów, po prostu ich świadomie i z premedytacją wrabiają w ojcostwo. A na dodatek bardzo komplikują życie swoim rodzicom, dla których wiadomość, że będą dziadkami, spada jak grom z jasnego nieba. Przecież nie tego chcieli dla swoich dzieci – marzyli, aby ich pociechy miały lepsze i większe możliwości zdobycia dobrego wykształcenia, podjęcia ciekawej i dobrze płatnej pracy! Reakcje matek dziewczynek były dla mnie bardzo zrozumiałe – one miały prawo czuć się oszukane i zdradzone przez nieprzemyślany kaprys swoich córek. Ale całkiem nie zrozumiałam postawy pewnych osób wobec Susan. Byłam po prostu wściekła, gdy oskarżono ją o brak profesjonalizmu zawodowego.
Dziewczyny dostają po nosie i muszą ponieść konsekwencje swoich marzeń. Życie ich nie pieści, koledzy i koleżanki traktują w dziwny sposób, szerzą się plotki, insynuacje i domysły. Rodzi się niezdrowa atmosfera skandalu obyczajowego. Zgodzę się, że bycie rodzicem to cudowna sprawa, ale wymaga zdecydowanie dojrzałości, samodzielności i wielu wyrzeczeń.
Delinsky stworzyła wspaniałe kreacje swoich bohaterek – kobiet, których życie nie jest usłane różami i niesie wiele niekoniecznie miłych niespodzianek. A one muszą sobie radzić z wszelkimi problemami. Susan bardzo polubiłam. Zaimponowała mi swoją postawą, dojrzałym zachowaniem i profesjonalizmem. W moim odczuciu ta kobieta odniosła sukces, a nie porażkę. I to zarówno w sensie zawodowym, jak i prywatnym. Zakończenie książki nie rozczarowało mnie, ale i nie zaskoczyło. Pisarka prostym, ale i wyrafinowanym stylem opowiedziała historię, która mogłaby się zdarzyć w różnych miejscach na świecie. Ta książka to zarazem wychowawcze ostrzeżenie, by nie podejmować pochopnej decyzji o rodzicielstwie – dziecko nie jest zabawką. Winno pojawić się wtedy, gdy oboje z partnerów są do tego gotowi i świadomi swoich pragnień, no ale często życie pisze inne scenariusze...
Polecam “Nie moja córkę “ zarówno młodym Czytelniczkom jak i ich mamom. To mądra książka, która na pewno dostarczy Wam wielu emocji i wzruszeń.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Świat Książki

wtorek, 8 listopada 2011

Lucy Dillon "Spacer po szczęście"


Wydawnictwo Prószyński
data wydania październik 2011
stron 400
ISBN 978-83-7648-941-4

Życie ludzkie to bardzo skomplikowany splot momentów dobrych i złych. Niestety bywają w nim i chwile tragiczne. Wtedy wszystko traci sens, świat widzimy wyłącznie w czarnych kolorach, a to co dawało nam stabilizację i chęć do działania rozpada się w drobny mak.Często, gdy tracimy ukochaną osobę nie widzimy już celu dalszej egzystencji, jest nam wszystko obojętne i mamy ochotę zapaść się w nicość. Rozsądek podpowiada nam konieczność pozbierania się do kupy i wzięcia się w garść, ale wydaje nam się to zadaniem ponad siły. Mamy ochotę uciec gdzieś w niebyt i stania się niewidzialnymi dla innych.

Tak właśnie poczuła się główna bohaterka powieści "Spacer po szczęście " pióra Lucy Dillion po śmierci męża. Wiek 31 lat to przecież zdecydowanie za wcześnie na bycie wdową ! Ben umiera nagle podczas spaceru z psem. Czemu tak się stało ? - zadaje sobie pytanie Juliet. Przecież nic mu nie dolegało, prowadził zdrowy tryb życia, była pełen energii i planów na przyszłość ! Aż tu nagle w jednym momencie odszedł i pozostawił żonę załamaną i zrozpaczoną. Juliet nie radzi sobie z niczym. Bierze urlop w pracy, odsuwa się od przyjaciół i znajomych, stroni od rodziny. Jej azylem staje się niewykończony dom, który miał stać się jej miejscem marzeń, miał być wyremontowany i urządzony wspólnie z mężem, a z czasem miała w nim zamieszkać gromadka dzieci. Niestety to przeszło do sfery nierealnych marzeń. Ben nie wróci ! Juliet przesiaduje całymi dniami w domu, ogląda telewizję, nie dba o siebie, a po zakupy wychodzi tylko nocą. Bo wtedy nikt jej nie zobaczy i nie zacznie się rozczulać nad jej losem. Jedynym towarzyszem jej żałoby i żalu jest Minton - piesek, który cierpliwie wysłucha i nie będzie miał żadnych dobrych rad. O Juliet martwi się jej rodzina. Matka i siostra chcą za wszelką cenę przywrócić młodą wdowę do życia i zmusić do ułożenia sobie życia bez Bena. Czy Juliet uda się uzyskać równowagę i z optymizmem popatrzeć w przyszłość ? Czy psiaki i opieka nad nimi to dobra terapia na obolałe i pełne żalu serce ?
Powieść Dillion to książka niezwykle wzruszająca. Choć jest napisana pogodnym i ciepłym można zrzec stylem porusza bardzo istotny temat. Bo jak się dobrze rozejrzymy wiele osób niestety dotyka problem śmierci kogoś bliskiego. Autorka uczula nas Czytelników jakich zachowań unikać. Nadmierne współczucie to nie jest właściwa reakcja. Użalanie się nad sobą czy nad kimś jest bezsensowne. Lepiej zdecydowanie podsunąć komuś pomysł taki jak mama Juliet. Wyprowadzanie psów na spacery, opieka na mruczącymi czworonogami daje zbawienne efekty. Uświadamia Juliet, że jest komuś potrzebna i daje satysfakcję z obcowania z wspaniałymi zwierzakami. A one działają jak balsam. Tym Czytelnikom, który mają psa nie muszę chyba tłumaczyć co dają spacery z pupilem. Pozwalają poznać innych psiarzy i wprowadzają w ciekawy świat miłośników szczekających przyjaciół. To przeżywa Juliet i to ją leczy.
Powieść opowiada o trudnej drodze powrotu do realnego świata, w którym trzeba od nowa znaleźć swoje miejsce, poskładać wszystko od nowa i zacząć na powrót cieszyć się codziennością. Bo nie można żyć przeszłością - to zabija. Juliet przypominała mi roślinkę, która budzi się do życia po ciężkiej zimie, powoli z pomocą kochających ją bliskich osób z rodziny i sąsiadów oraz przyjaciół zaczyna oddychać w świecie w którym brakuje Bena. To bardzo ciężka droga - trudna i wymagająca. To prawda - czas leczy rany.
Spodziewałam się po tej książce, że to takie przeciętne babskie czytadło. Ale to nie tak do końca prawda. Owszem książka dla Pań, ale jakże niezwykła. Subtelna i realna. Nie znajdziecie w niej wartkiej akcji czy niespodziewanych zwrotów akcji , ale na pewno zauważycie jej klimat, spokój i pozytywną energię, która płynie z lektury. Ta powieść uczy optymizmu, daj nadzieję i pokazuje, że można się pozbierać po bolesnym ciosie od losu. Nie warto stanąć w miejscu i pytać dlaczego ja ? To zabija niczym trucizna.
Czytając wtopiłam się w życie Juliet i innych bohaterów. Fabuła ujęła mnie swojskością i spokojem.
Na uwagę zasługują też ciekawe relacje rodzinne między Juliet i jej siostrą - obie mają zdecydowanie odmienne charaktery i co innego dostają od życia. Nie brak w ich stosunkach drobnych nieporozumień i malutkich kolców. Obie bohaterki są bardzo ciekawie wykreowanie.
Co wniosła ta lektura w moje życie ? Sporo emocji i wzruszeń, relaks i wiarę w ludzi. No i po raz kolejny doceniłam wartości jakie płyną z kontaktów ze zwierzakami. One są naprawdę niezwykłymi przyjaciółmi !
Książkę polecam lubiącym dobre i mądre powieści obyczajowe oraz tym którzy kochają psy i koty, atmosferę małych miasteczek i angielskie klimaty.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Diana Palmer "Splątane serca"


Wydawnictwo Mira
data wydania październik 2011
stron 304
ISBN 978-83-238-7935-0
Są pary, które poznają się i od razu wpadają  sobie w oko. Amor trafi strzałą, zaiskrzy i tworzy się romantyczny i zakochany duet. Ale nie zawsze tak bywa. Są partnerzy, którzy zanim zrozumieją, że są sobie przeznaczeni i że łączą ich wyjątkowe więzy muszą przejść pewną drogę. Potrzeba im trochę czasu, aby uzmysłowili sobie do kogo mocniej bije ich serce. No tak, czasem sprawdza się powiedzenie " kto się czubi, ten się lubi ".
Książka Diany Palmer "Splątane uczucia " to dwie romantyczne i ciekawie opowiedziane historie miłosne, których akcja rozgrywa się w małych amerykańskich miasteczkach. Ich bohaterowie znają się już jakiś czas, a jednak potrzebują z dystansem popatrzeć na swoje uczucia, by zrozumieć, kto zajmuje najważniejsze miejsce w ich sercu.
"Nieudana ucieczka " to historia niezwykle burzliwej znajomości Natalie i Macka. Ona osierocona zostaje wzięta z sierocińca przez ciotkę i zamieszkuje w sąsiedztwie Macka. Dziewczyna serdecznie zaprzyjaźnia się z jego siostrą Vivian. Mack nie ma w życiu łatwo. Musi zająć się młodszym rodzeństwem i wyciągnąć rodzinną farmę z potężnego zadłużenia. Życie zatem go nie rozpieszcza, a dodatkowo spotyka go cios od losu - wypadek w którym traci jedno oko. Natalie pociesza go w nieszczęściu, a on rewanżuje się jej, gdy w wypadku ginie niespodziewanie jej szkolna sympatia. On chce zostać starym kawalerem, ale ona wzbudza w nim niesamowite pokłady namiętności. Czy skomplikowana przeszłość nie położy się cieniem i pozwoli im zbudować szczęśliwy związek ?
"Prawo do szczęścia " to opowieść o Violet - wrażliwej i skromnej dziewczynie, która przeżyła traumę przez śmierć ojca i utratę płynności finansowej. Musi pracować, by zapewnić byt sobie i dodatkowo opiekować się schorowaną matką. Pracując jako sekretarka w prawniczej firmie zakochuje się w swoim szefie, który po tragicznej śmierci swojej narzeczonej ma etykietkę samotnika, starego kawalera i dziwaka. Uwagi od Blake' a o nadmiernej tuszy doprowadzają Violet do kompleksów i powodują zmianę pracodawcy. Dopiero odejście oddanej sekretarki i sumiennej pracownicy uświadamiają ekscentrycznemu szefowi jaki skarb traci. Dlatego zaprasza on dziewczynę na kolację w pstrągiem w roli głównej. Co wyniknie z tej randki ?

Te dwie romantyczne i sympatyczne historyjki czyta się jednym tchem. Książka to lektura lekka i przyjemna w odbiorze, ale i kryjąca w prostej treści pewne cenne refleksje na temat uczuć i komplikacji w stosunkach męsko-damskich. Czytając o losach Natalie i Violet uświadomiłam sobie, po raz kolejny w życiu, jak różną psychikę mają panowie i panie. Cóż faceci to często małe niewyrośnięte dzieciaki, które gdzieś w głębi duszy nie chcą dorosnąć i boją się panicznie odpowiedzialności. Kochają wolność, która często jest tylko pozorna i boją się stabilizacji. Dzięki temu o mały włos zarówno Mack jak i Blake o mało nie przegapili miłości swojego życia. O dziwo -  potrafią być profesjonalistami i doskonałymi specami w pracy zawodowej, a sferze uczuć gubią się zupełnie. Na szczęście kierują nimi namiętności, które popychają ich w ramiona wspaniałych dziewczyn. Bo w życiu tak to właśnie bywa - możemy sobie planować, zakładać gotowe scenariusze - ale układa się zdecydowanie inaczej. Jak pisze Diana Palmer "Uczucia chadzają własnymi drogami".
Książka "Splątane uczucia " to pogodna i relaksująca lektura, która niesie ze sobą optymizm i nadzieję. Ale i zarazem uczy niezwyklej mądrości - ludzkie uczucia to niezwykle skomplikowane czasem relacje. Serce nie zawsze szybko uświadamia nam dla kogo najmocniej bije i czasem potrzeba jakiegoś wstrząsu, by uświadomić sobie, kto jest nam najmilejszy. Zapraszam do lektury pełnej emocji i skomplikowanych sytuacji o wartkiej akcji. Moją uwagę przyciągnęła też prześliczna okładka - pomysł trafiony w przysłowiową "10".
A swoją opinię o książce zakończę ciekawym cytatem autorstwa Diany Palmer
"Życie to to , co się wydarza w miejsce tego, co planujemy".
( str 240)
Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu Mira.

czwartek, 3 listopada 2011

Katarzyna Michalak "Powrót do Poziomki"


Wydawnictwo Literackie
data wydania listopad 2011
stron 306
ISBN 978-83-08-04770-5

Z gościną w Poziomce.


Najnowsza powieść Katarzyny Michalak to kontynuacja jej ubiegłorocznego bestsellera “Rok w Poziomce”. Czytelnicy znów mają przyjemność zagościć w progach uroczego domku pod lasem, położonego w podwarszawskiej wsi Urle i spotkać postacie już znane i lubiane oraz poznać ich dalsze perypetie.
Gdy rozpoczynamy lekturę panuje sielanka. Ewa i Witold to zgodne małżeństwo, które zachwyca się dorastaniem Julitki, u Andrzeja i Karoliny też idealnie – para czeka na narodziny bliźniąt. Ale los zaczyna mieszać i płatać figle. Ewa postanawia wrócić do pracy w Wydawnictwie Impresja oraz pisać – dlatego rozpoczyna poszukiwania niani. Witold planuje służbowy wyjazd do Azji, a konkretnie do Korei. To wprowadza chaos w Poziomce i niepokój w sercu Ewy. Karolina trafia do szpitala, jednemu z chłopców grożą komplikacje – czym przyszła mama jest zaniepokojona. No i na obie pary spada dosłownie deszcz kłopotów i problemów. Obie bohaterki przyjmują je adekwatnie do swoich charakterów – Karolina ze smutkiem i spokojem, a Ewa jak to Ewa, z szaleństwem i roztrzepaniem. Nie chcąc psuć Wam nic z lektury zdradzę tylko, że będzie się sporo działo, a bohaterowie będą musieli się zmierzyć nie tylko z przeciwnościami losu, ale i ze sobą i swoimi uczuciami. Dodam tylko, że sprawdzi się porzekadło, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Książkę czytałam z przyjemnością. To smakowita lektura dla miłośniczek literatury kobiecej, z dodatkiem sporej dawki humoru i poprawiającej nastrój. Ewa to kobieta porywcza i narwana, sympatyczna i kierująca się może czasem zbyt szybko uczuciami i potrzebą chwili. Kocha dwóch facetów i nie jest jej łatwo z tym żyć. Ale rzeczywistość wymusi na niej różne trudne decyzje. No i nasza sympatyczna bohaterka dokona bohaterskiego czynu.
Klimat Poziomki mnie zauroczył. Ach, mieszkać w takim domku pod lasem, blisko cudnej natury, w towarzystwie zwierzaków – dla mnie bezcenne. Móc tak jak Ewa wychodzić na spacery leśnymi dróżkami i spotykać stada sarenek – marzenie. Sielską atmosferę burzą kłopoty, a jednak to miejsce daje wytchnienie i spokój. Akcja książki zawita także do Indii, gdzie główna bohaterka przeżyje ciekawe doświadczenia i doceni to, co ma od losu. Zakończenie jest przewidywalne, ale jakże urocze i romantyczne. Innego sobie nie wyobrażam. Bo po prostu by nie pasowało. Prosty język ułatwia odbiór treści. Książka nie nuży, a relaksuje i wywołuje czasem uśmiech na twarzy. Oryginalny sposób narracji spodobał mi się. A kolejne miesiące w Poziomce minęły błyskawicznie.
Aż szkoda, że tak szybko ! Polubiłam Ewę może też za to, że ma trochę podobny charakter do mojego i stanowi całkowite przeciwieństwo statecznej Karoliny. Książka mnie wzruszyła, gdy zły los zabrał Pepsi i gdy w Poziomce zamieszkała Kłapouszka. Autorka w lekkiej treści porusza też kilka ważnych kobiecych problemów – uczula nie nietolerancję wobec innych. Postać Jasi bardzo ciekawie przedstawionej przedstawicielki pewnej grupy wskazuje , że nie można i nie należy zbyt pochopnie oceniać innych i kierować się utartymi, a nic nie wartymi streotypami.
Z najnowszą powieścią Katarzyny Michalak spędziłam uroczy wieczór, a po skończonej lekturze popatrzyłam nieco z dystansem na własne kłopoty. Bo Ewa mnie czegoś nauczyła – nie ma sytuacji bez wyjścia, zawsze trzeba iść życiu naprzeciw i brać się z nim za bary. A uśmiech i pogoda ducha na pewno nie zaszkodzą. Lektura obowiązkowa dla miłośniczek dobrej, polskiej prozy dla Pań.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję serwisowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Literackiemu.

środa, 2 listopada 2011

Hanna Babińska "Mamo, opowiedz mi bajkę..."


Wydawnictwo Radwan
data wydania 2011
stron 72
ISBN 978-83-7745-117-5

Muszę się Wam drodzy Czytelnicy i Bywalcy mojego bloga przy okazji tej notki do czegoś przyznać. No tak, dowód osobisty wręczono mi parę ładnych lat temu, ale ja tak gdzieś w środku, w pewnej sferze duchowej pozostałam wciąż małą dziewczynką. Bo nadal czytam bajki. Dokładnie bajki. Wracam do moich ulubionych książeczek z dzieciństwa i dzięki nim udaję się do świata, który kojarzy mi się z beztroskimi latami szkoły. Bajki poprawiają mi humor i są często lekarstwem na brutalność tego czasem paskudnego dorosłego świata, w którym dobro nie zawsze wygrywa ze złem, a często jest odwrotnie.
Niewielka objętościowo książeczka autorstwa Hanny Babińskiej dostarczyła mi miłych chwil wytchnienia wczorajszego wieczoru. Znów trafiłam do rzeczywistości bez przemocy - a taką bardzo lubię. Autorka sama będąca mamą dwóch córek stworzyła kilka przesympatycznych historyjek w stylu takich bajek na jakich się wychowałam - bez przemocy, walk, mutantów i robotów. Te opowiastki cechuje pogoda, docenienie wartości jakie niesie ze sobą przyjaźń, odpowiedzialność, opiekuńczość, spełnianie dobrych uczynków i po prostu dobre serce. Bohaterami książki są ludzie oraz zwierzęta, które Babińska uczłowieczyła. Nauczyła je mówić i czuć tak jak ludzie - ale i uwrażliwiła młodego Czytelnika czy Słuchacza na to, że one to też żywe stworzenia, które czują i które można zranić oraz sprawić im ból. Mali bohaterowie - dzieci w tej książeczce przeżywają ciekawe przygody, trafiają też do bajkowego świata, gdzie spotykają postacie fantastyczne jak smoki, wiedźmy, królewny i rycerzy. Całość utrzymana jest w pogodnym stylu, przyjaznym dla dziecka i mającym świetne wartości edukacyjne. Książeczkę czyta się przyjemnie i lekko, każda historyjka kończy się czytelnym morałem, który w bajkach jest dla mnie czymś bardzo wartościowym. Polecam te opowiastki małym Czytelnikom, choć i dorosłym mogą się spodobać. Książeczka opatrzona bardzo ciekawą okładką ma także w środku kilka fajnych ilustracji - szkoda, że są one czarno-białe.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Radwan.