wtorek, 31 stycznia 2012

Stosik lutowy nr 1

Stosik kolejny, a w nim same "pyszności"
Agata Mańczyk "Rupieciarnia na końcu świata" od Lubimy Czytać
Agata Kołakowska "Siódmy rok " od Lubimy Czytać
Stig Dagerman "Niemiecka jesień" od Lubimy Czytać
Renata Górska "Błędne siostry " od Prószyńskiego
Kaui Hart Hemmings " Spadkobiercy " od Znaku
Za książki bardzo dziękuję .

Maciej Grabski "Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy"


Wydawnictwo Znak
data wydania 2011
stron 320
ISBN 978-83-240-1505-4

Z wizytą na plebanii.

“Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy” to druga powieść w dorobku Macieja Grabskiego , w której kontynuuje on perypetie bohatera znanego Czytelnikom z jego debitu. Ksiądz Rafał Nowina przebywa już w Gródku półtorej roku – pokochał to miejsce i jego mieszkańców, zawarł przyjaźnie i zwyczajnie się zadomowił . Jest jesień 1979 roku. Parafian kościoła pod wezwaniem Św. Marcina czekają ciekawe czasy obfitujące w różne wydarzenia. Szał radości wywołuje powołanie na Stolicę Piotrową Polaka – Karola Wojtyłę. W ludzi wstępuje nadzieja na zmiany i powoli kiełkuje ziarno dążenia do obalenia socjalizmu. Umiera biskup Jakub – wielki przyjaciel gródeckiego proboszcza, który prosi o pochówek skromnym wiejskim cmentarzu – a w kurii trwa walka o objęcie sakry biskupiej. Nadchodzą niespokojne politycznie czasy, trwa nadal kryzys ekonomiczny- sklepowe półki świecą pustkami a władza wprowadza kartki żywnościowe. Do tego pogoda nie rozpieszcza i zbiory zapowiadają się marnie. Opatrzność jednak czuwa nad zabytkowym, drewnianym kościółkiem, który wymaga kosztownego remontu. Ksiądz Nowina otrzymuje olbrzymią jak na te czasy sumę – 10 tysięcy dolarów i zaskakuje swoich parafian sposobem ich zagospodarowania. Maja jako lekarz pomaga wymigać się od służby wojskowej i wywalczyć odroczenie dla rekrutów. A księdzu Rafałowi nie brak problemów i konfliktów z kurią, gdzie nie zawsze jest doceniany i lubiany. Jednym słowem znów jako Czytelnicy mamy okazję spotkać się z sympatyczną społecznością Gródka i poznać dalsze losy sympatycznego i pełnego charyzmy kapłana, którego postać nie sposób nie polubić.
Grabskiemu udało się wykreować wspaniałą postać duchownego, który jest księdzem z prawdziwego zdarzenia i traktuje swoje powołanie jak służbę bliźniemu. Pełen ofiarności i zapału ma odwagę walczyć o własne racje w kurii. Nie jest to postać ukazana w sposób nienaturalny i przesłodzony – Rafał Nowina ma też swoje wady – bywa porywczy i uparty. Służąc trafną rada innym sam nie bardzo radzi sobie z zagmatwanymi sprawami rodzinnymi. A jednocześnie proboszcz z Gródka jest twardym i konsekwentnym graczem wobec propozycji bezpieki – nie ulega namowom jakiejkolwiek współpracy, aż kończy się to dla niego nieprzyjemnie i boleśnie. W książce nie brak też pogodniejszych i weselszych wątków – pojawia się sympatyczna postać duchownego z Francji – miłośnika pierogów, ale nie ruskich ; śledzimy perypetie miłosne Mai i Marianowej , odkrywamy talent skromnego i pomysłowego przyszłego organisty.
Przed lekturą obwiałam się czy autorowi uda się napisanie kontynuacji swego debitu w równie świetnym stylu. Udało się ! Obie książki trzymają świetny poziom. Gródek mimo trudnych czasów jest nadal miejscem sielskim, w którym ludzie chętnie wyciągną pomocną dłoń w potrzebie, a ksiądz Rafał nie zmienia się i probostwo nie uderza mu do głowy jak woda sodowa.
Książka napisana w doskonałym stylu świetnie ukazuje tamte trudne czasy, reakcje ludzi ma sytuację polityczną, przypomina euforię i radość z powodu wyboru Karola Wojtyły na Ojca Świętego, jego pierwszą pielgrzymkę do Ojczyzny, pokazuje początki powstania związków zawodowych i Solidarności. To czasy, gdy ludziom się nie przelewało, ale i dobra materialne nie były jedynym celem życia i nie dążono do nich po trupach. Wtedy ważne były ideały i walka z komuną. O tej powieści mogłabym napisać jeszcze wiele dobrego, ale moim zdaniem jej największym atutem jest klimat, ciekawa fabuła, którą autor nie oblał lukrem, ale pokazał realia przełomu lat 70 – tych i 80 – tych w sposób bardzo naturalny oraz prawdziwy oraz postać głównego bohatera.
Powieść pachnąca lipowo- malinową herbatą z pewnością nie zawiedzie miłośników serialu “Plebania” i tych, którzy polubili już księdza Nowinę, a tym którzy go jeszcze nie znają nie pozostaje nic innego jak wyjechać w czytelniczą podróż do Gródka.
Za egzemplarz do recenzji dziekuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Znak.

niedziela, 29 stycznia 2012

Liz Fielding "Afrykańska przygoda"


Wydawnictwo Harlequin
data wydania styczeń 2012
stron 160
ISBN 978-83-238-8276-3
seria Romans

Akcja książki "Afrykańska przygoda " rozgrywa się na Czarnym Lądzie. W Botswanie ma odbyć się ślub roku. Miłość i wierność małżeńską ma sobie przysiąc para znanych celebrytów - on czołowy piłkarz i ona sławna modelka z pierwszych stron gazet i okładek. Parze zależy na hucznym wydarzeniu w egzotycznym miejscu. Chcą, by ich ślub był wydarzeniem, które na długo zapadnie w pamięć ich fanom i gościom zaproszonym na tę uroczystość. Organizacja tego sporego przedsięwzięcia w ostatniej chwili wskutek chichotu losu spada na barki Josie Fowler. Energiczna organizatorka ślubów udaje się do Afryki. Jest bardzo przejęta zleceniem. Zależy jej, aby wszystko wypadło nad wyraz perfekcyjnie. Chce udowodnić swojej szefowej, że zatrudnienie jej nie było błędem i wykorzystać szansę na zdobycie doświadczenia zawodowego. Tylko zorganizowanie imprezy na Czarnym Lądzie z dala od cywilizacji jest wyjątkowo trudne. Wybrany na miejsce uroczystości ośrodek jest w środku sawanny i mimo zapowiadanego luksusu różni się standardem od hoteli w znanych kurortach turystycznych. Tu mieszka się w domkach bez prądu i nie ma dostępu do sieci komórkowej czy internetu. A na dodatek wykonanie zadania ambitnej Josie utrudnia pewien przystojny mężczyzna.
Książka Fielding to romantyczna opowieść o ambitnej, lecz niezamożnej dziewczynie i bogatym, atrakcyjnym mężczyźnie, który został boleśnie zraniony przez los. Para na początku czuje do siebie dystans i rezerwę, ale z czasem snuje się między nimi nić sympatii i porozumienia. Tę historię czyta się szybciutko i ze smakiem. Akcja obfituje w szereg wydarzeń, które bywają czasami zabawne. W książce nie brak krótkich, acz treściwych opisów przepięknej afrykańskiej przyrody - krajobrazu i zwierząt zamieszkujących ten kraj. I nie ukrywam, że z chęcią spędziłabym urlop w takim miejscu i pooglądała z sypialni egzotyczną faunę i florę. Tego Josie bardzo zazdrościłam. Ta opowieść ma swój klimat, jest nieco magiczna i przesiąknięta duchem Afryki - mojego ulubionego kontynentu. Sympatyczni bohaterowie przypadli mi do gustu i z przyjemnością poznałam historię ich znajomości.
Świetna lektura na długi zimowy wieczór.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Harlequin.

Mark Salzman " Z otwartymi oczami"

Wydawnictwo WAM
data wydania 2008
stron 192
ISBN 978-83-7505-955-3
seria Labirynty kolekcja prozy

O istnieniu tej książki nie miałam zielonego pojęcia, dopóki nie wypatrzyłam jej na bibliotecznej półce. Jak zerknęłam na opis nie mogłam się oprzeć i porwałam ją bardzo łapczywie. Powodem takiej reakcji była tematyka jaką porusza ta niewielka objętościowo książeczka i miejsce rozgrywania akcji.
Jej główną bohaterką jest siostra zakonna, a konkretnie karmelitanka bosa z klasztoru na obrzeżach Los Angeles. Czemu tak mnie zainteresowały losy mniszki ? Otóż kiedyś sama myślałam o wstąpieniu do tego zgromadzenia zakonnego. Nie chcę Wam zdradzać nic w fabuły tej lektury, ale chcę Was zachęcić do przeczytania tej książki, aby poznać nieco inny świat, osoby noszące habit i mające zdecydowanie inną codzienność od przeciętnego człowieka. Bo klasztor ten to klauzura, ścisłe odosobnienie. Życie Bogiem i modlitwą , którą uroczyście w obecności całego zgromadzenia odmawia się 7 razy na dobę. I tu kolejna ciekawostka - książka nie ma tradycyjnego podziału na rozdziały, a dzieli się na części, które są określone jako święta kościelne określone przez brewiarz. Zachęcam do poznania postaci skromnej, pełnej pokory o trudnej i bolesnej przeszłości, która znalazła szczęście i swoje miejsce na ziemi w skromnym klasztorze. Jednak nawet i ona ma problemy. Tym razem zdrowotne. I dylematy jak się zachować wobec trudnej rzeczywistości, jaką postawę wybrać. Nawet zakonnice nie mają pod tym względem łatwo - nie wiodą życia bez kłopotów, ale inaczej je przeżywają. Książka ciekawie przedstawia postać siostry John i jej współtowarzyszek, ukazuje kobiety uduchowione, ale i pełne zwykłych ludzkich dylematów. One jednak podchodzą do nich nieco inaczej. Mają swoje ideały, kierują się niezmienną od lat zakonną regułą - pewnie dla wielu niezwykle surową. Ale nasza bohaterka jest tam szczęśliwa, klasztor nie jest dla niej więzieniem, a rajem. Nakazy nie są czymś krępującym , a ich brzemię jest lekkie. Przeczytanie tej powieści przeniesie Was w inny wymiar, w rzeczywistość, która jest bardzo uduchowiona i mistyczna, gdzie świat nie kręci się wokół pieniądza i dóbr materialnych. Gdzie religia nie jest czymś suchym, a wiara stanowi kręgosłup rzeczywistości. Myślę , że warto zaznajomić się z tak egzotycznym miejscem jak ten mnisi klasztor. Z pewnością dla wielu Czytelników będzie on dość szokujący i egzotyczny, pojawią się głosy co daje taka egzystencja, czy warto obierać taką drogę w życiu ? Mnie osobiście ta książka nie zszokowała, bo znałam osobiście szczęśliwe zakonnice żyjące charyzmatem Karmelu i wierzcie mi były one naprawdę bardzo spełnione i pełne radości, uśmiechu i nadziei.
Książka z bibliotecznej półki.

sobota, 28 stycznia 2012

Artur Wieczyński " I w ogóle"

Wydawnictwo Poligraf
data wydania 2010
stron 232
ISBN 978-83-88330-81-0

Powieści opisujące realną rzeczywistość bardzo cenię. Teraz czyta się je dla relaksu, ale kiedyś będą czymś w rodzaju kronik, będą opowiadały historię przyszłym pokoleniom jak to kiedyś się żyło. Akcja powieści " I w ogóle" rozgrywa się współcześnie w małym miasteczku Pilce i w stolicy. A główny bohater to taki szary człowieczek, przeciętniak z ludu. I mimo szarości tej postaci jego losy  potrafią jednak przykuć uwagę i zaciekawić.
 Teodora Brzuzkę poznajemy jako ucznia podstawówki. Jest jedynakiem i wychowuje się w przeciętnej rodzinie. Jego rodzice nie są dla niego autorytetem, ale i też zbytnich zdolności wychowawczych nie wykazują. Ot często pas jest w robocie i tyle. A Teodor łatwym dzieckiem nie jest. Lenistwo i skłonność do złego ma w naturze. Nie uczy się dobrze, ledwo co dostaje promocję do kolejnej klasy, a ojciec dla niego autorytetem nie jest. Tata Teodora szybko umiera. Jego matka na której barki spada wiele na próżno prosi syna o rozsądek i pilną naukę. Teodor ma to w nosie. Woli złe towarzystwo, które mu imponuje. Nadchodzi czas końca podstawówki ................
To początek historii o pewnym krnąbrnym chłopcu, który nie ma żadnych ambicji, woli luz, imprezy i kobiety, nie stroni od alkoholu. Nie myśli na poważnie o życiu i nie jest godny naśladowania. A jednak jest pewnym symbolem, przedstawicielem młodzieńca z prowincji, który nie ma ochoty na sukces zawodowy, żyje z dnia na dzień, nie zależy mu na pracy. Jest troszkę niebieskim ptakiem i pasożytem - naciąga matkę na beznadziejne kłamstewka, nie szanuje jej kompletnie. Oj takiego dziecka to tylko współczuć.
Artur Wieczyński , którego powieść"Stojak" już przeczytałam ( recenzja http://cudownyswiatksiazek3.blogspot.com/2011/06/artur-wieczynski-stojak.html) znów zaserwował mi książkę " z życia wziętą", opowiadającą o realnej rzeczywistości i krnąbrnym chłopcu, który nie wyrósł na wzór do naśladowania. Proza Wieczyńskiego jest niesamowicie bezpośrednia, wprost nasuwa się skojarzenie potoczna. Tu nie ma miejsca na jakieś retusze, sentymenty. Tu jest szara rzeczywistość i dramat matki, która musi patrzeć się na powolne staczanie się na dno synka. I na nic jej lamenty i płacze. Bo on jest uparty i niezmienny. Idzie swoim bogiem, choć sam wie, że dobrze nie robi. Poprawę ciągle odkłada na jutro. Nie ma silnej woli. A jednak jest postacią barwną i wyzwala emocje - osobiście miałam go okazje sprać na kwaśne jabłko i potelepać, choćby za to, jak zachowuje się wobec matki.
Książkę czytało mi się przyjemnie, choć sporo w niej wulgaryzmów i sprośnych scen. Ale tu wybronię pisarza, który musiał te środki zastosować, aby jego przekaz był autentyczny i prawdziwy. Nie jest to może jakaś rewelacyjna książka, ale czasu poświęconego na jej przeczytanie nie uważam za zmarnowany.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Autorowi.


czwartek, 26 stycznia 2012

Samia Sharif "Za zasłoną strachu"


Wydawnictwo Weltbild
data wydania 2011
stron 352
ISBN 978-83-258-0324-7

Kręta droga do wolności.

Losy kobiet to częsty temat w literaturze. Dzięki książkom,które są relacjami samych bohaterek Czytelnicy mają szansę poznać realia życia kobiet w różnych zakątkach świata. Świat arabski nie jest przyjazny płci pięknej. Tu kobieta jest tylko cieniem swojego pana - ojca lub męża, który niczym bóg decyduje o jej życiu.
Taki los dzieliła wraz z tysiącami jej podobnych obywatelek Algierii Samia. Urodziła się w Paryżu w rodzinie algierskich emigrantów. Wiodło się im bardzo dobrze. Ale dostatek finansowy nie zapewnił Samii i jej rodzeństwu spokojnego dzieciństwa. Ojciec, ortodoksyjny wyznawca islamu, traktował żonę jak służąca i worek do bicia. Przyjście na świat dziewczynek Samii i jej siostry było uważane za nieszczęście i przekleństwo. Ich życie było pasmem udręk – nie zaznały rodzinnego ciepła, nie były kochane przez rodziców. Bito je i poniżano każdego dnia. Samia z bólem przeżyła przeprowadzę do Ojczyzny rodziców – Algierii. Jedyną ucieczką od ponurej rzeczywistości była przez pewien okres szkoła. Ale ojciec szybko zakończył edukację córki i podstępem wydał ją za mąż. Zaczął się kolejny rozdział w tragicznym życiu tej kobiety...
Ta książka jest świadectwem, jak ciężko być kobietą w świecie, gdzie jest ona uważana za istotę niższą od mężczyzny, niezdolną do samostanowienia, do wolnych wyborów, do pracy zawodowej. Ma być niewolnicą usługującą posłusznie swemu opiekunowi i maszynką do rodzenia dzieci. Jej życie jest w rękach małżonka. On może wszystko – może bezkarnie ją bić, maltretować psychicznie, zabraniać kontaktów z otoczeniem. A wszystko w imię niesplamienia honoru rodziny.
Na szczęście Samia miała dość siły, by walczyć o lepsze jutro dla siebie i swoich dzieci. Ale to nie była łatwa droga, bo wszystkich miała przeciw sobie. Mąż, rodzina grozili ją i więzili. To, co przeszła ta dzielna kobieta przechodzi wszelkie wyobrażenia. Niepoliczalne morze cierpienia i łez, bólu i pogardy. Nieliczne pomocne dłonie, jakie pojawiły się w jej życiu były na wagę złota.
Dzięki historii Samii miałam okazję zobaczyć, jakie piekło jest codziennością Algierek, bo przecież Samia jest jedną z wielu. I dziękowałam losowi i Bogu, że dane mi jest żyć w wolnym od szaleńców państwie. To prawda - kultura arabska jest inna, odmienna od europejskiej, ale nie przypuszczałam, że kobieta może być aż tak bezbronna, tak katowana bez żadnej konsekwencji.
Podziwiałam bohaterkę “Za zasłoną strachu” za ogrom odwagi, poświęcenie dla dzieci, za walkę z całym światem o własne szczęście. Ach, jak często miałam ochotę rzucić się na ojca i męża Samii z pięściami. Jak bardzo chciałam pomóc jej choćby jednym posiłkiem i dobrym słowem.

Napisana prostym językiem, wstrząsająca historia jest po części biografią wielu arabskich kobiet. Dobrze, że takie książki widzą dzienne światło, dobrze, że wydawcy dostarczają je na księgarskie półki. To z pewnością rozświetli poglądy społeczeństw, gdzie zrozpaczone i zastraszone kobiety błagają o azyl i szansę na normalne życie.

Samii należy się wielkie uznanie za odwagę publikacji własnych losów, za pokazanie olbrzymiego problemu, za dodanie odwagi innym.
  
Książka posiada piękną okładkę, na uznanie zasługuje też typ czcionki podobnej do pisma arabskiego. To szczegół, który jeszcze bardziej wciąga nas w tą historię.

Książkę polecam wszystkim zainteresowanym krajami arabskimi, losami kobiet w odmiennych kulturach i fanom interesujących biografii.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Weltbild.

środa, 25 stycznia 2012

Olivier Adam "Droga pod wiatr"


Wydawnictwo Nasza Księgarnia
data wydania 2010
stron 312
ISBN 978-83-10-11755-7
seria Zbliżenia

Los czasem bywa bardzo okrutny i przewraca nasze w miarę poukładane i szczęśliwe życie. To, co wydaje się stabilne i daje nam poczucie bezpieczeństwa rozsypuje się w pył, w drobny mak. I trzeba zaprzeć się samego siebie i wziąć się w garść, iść do przodu, choć kosztuje to olbrzymi wysiłek i męczy nas niczym udział w maratonie. O takiej sytuacji w życiu pewnej przeciętnej francuskiej rodziny opowiada książka "Droga pod wiatr" autorstwa Oliviera Adam, który wydał już 6 powieści. Ta o której piszę jest jedyną wydaną w Polsce. I jest to książka warta uwagi. Powieść o charakterze obyczajowo- psychologicznym przyciągnęła moją uwagę i trafiła w moje upodobanie dość celnie. W Paryżu mieszka Paweł Anderen wraz z żoną Sarą i dwójką dzieci - Melą i Klemensem. I nagle znika Sara - przepada bez wieści, wszelki ślad po niej ginie, choć policja prowadzi intensywne poszukiwania. Życie rodziny staje się gehenną. Dzieci tęsknią za mamą, nie potrafią się pogodzić z jej zniknięciem. Nie radzi sobie również Paweł. Jest zdruzgotany, co odbija się na jego pracy - pisarz przestaje pisać, funkcjonuje resztką sił i żyje z szybko topniejących oszczędności. Po dwóch latach przenosi się do Bretanii, do rodzinnej miejscowości, gdzie mieszka jego brat z żoną. Tu na nowo próbuje ułożyć sobie życie.
Książka Oliviera Adama to opowieść o walce, o zmierzeniu się z trudną teraźniejszością jaka czeka Pawła. To powieść o tęsknocie za żoną i mamą, o bólu i smutku, o miłości i trudzie rodzicielstwa. To opowieść o człowieku, który musi zastąpić matkę dwójce małych dzieci, które nie bardzo potrafią zrozumieć czemu mamy nie ma w domu, czemu ich opuściła.To historia o trudzie powrotu do normalności z dna koszmaru , o ułożeniu sobie świata od nowa. Autor bardzo ciekawie nakreślił sylwetki swoich bohaterów - dwójki dzieci - zagubionych i zrozpaczonych oraz ich ojca, który musi zastąpić im matkę co jest zadaniem niezwykle trudnym.
Adam  pięknie i wzruszająco opisuję historię rodziny, ale nie tylko ona spodobała mi się w powieści. Zachwyciły mnie także przepiękne opisy surowej przyrody Bretanii oraz zjawisk przyrody - groźnych, ale i zarazem pięknych w swoje dramaturgi. Ta powieść nie jest relaksującą lekturą, ale smutną historią nieszczęścia, które spada jak grom z jasnego nieba. Mnie osobiście bardzo wzruszyła. Najbardziej współczułam oczywiście dzieciom - małej Meli, która musi pogodzić się z utratą mamy, którą bardzo kocha i Klemensa - je starszego brata, który nagle musi stać się bardziej dorosły, odpowiedzialny za młodszą siostrę. "Droga pod wiatr" to historia z życia wzięta, która nie może być przeczytana na zimno bez emocji. Ale to też książka, która daje nadzieję, że można choć z dużym trudem znów po wstrząsie powrócić do normalności i zacząć cieszyć się drobnostkami. To także powieść, która pokazuje jak wielkie znaczenie ma pomocna dłoń podana komuś w potrzebie.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję sieci Księgarni Matras.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Jodi Picoult "Tam gdzie ty"


Wydawnictwo Prószyński
data wydania styczeń 2012
stron 568
ISBN 978-83-7839-013-8

Jodi Picoult złych książek nie pisze. Ona wydaje tylko same perełki, które działają na mnie jak narkotyk. Jej najnowsza powieść potwierdza powyższe stwierdzenia w 100 %. Kiedy otrzymałam książkę do recenzji miałam w domu remont, wszystko nie na swoim miejscu, pył i kurz, a ja jakby nigdy nic zasiadłam na przykrytym folią fotelu i oddałam się lekturze. I mogło wkoło się dziać wiele, mogły bomby spadać i się palić, a ja przeniosłam się do innego świata, do powieściowej rzeczywistości. I poznałam historię pewnej pary, która w życiu nie miała łatwo. A jednak ich losy tak bardzo mnie wzruszyły, wciągnęły i zaciekawiły. Głównymi bohaterami najnowszej powieści Picoult są Zoe i Max. Mają za sobą 9-cioletnie małżeństwo, które rozpada się. Oboje chcą być rodzicami. Ale natura nie jest dla nich łaskawa. Pojawiają się kłopoty natury genetycznej i medycznej. Na nic leczenie farmakologiczne i zabiegi in-vitro. Zoe ma za sobą dwa poronienia i poród martwego synka w 28 tygodniu ciąży. Ale chce kolejnej próby. Chce jeszcze raz poddać się sztucznemu zapłodnieniu. Max się nie zgadza, nie ma już siły przechodzić koszmaru, robić sobie nadzieję i patrzeć na zapłakaną żonę. Pragnie rozwodu i wyprowadza się od Zoe. Trafia pod dach swego brata. 
Zoe zaś czuje się paskudnie. Nie tego się spodziewała po mężu. Cóż, życie czasem kopnie poniżej pasa. Oboje małżonkowie stają na życiowym zakręcie - zmieniają swoje życie o 180 stopni. On odnajduje pocieszenie w wierze i staje się gorliwym wyznawcą Jezusa, a ona zakochuje się w kobiecie. Ale to dopiero początek tej historii. Tym, którzy chcą poznać dalsze perypetie Baxterów polecam sięgnięcie po lekturę. 
A myślę, że będzie to niesamowite przeżycie, bo poznacie naprawdę wspaniale napisaną powieść obyczajową z oryginalnym pomysłem na fabułę. Książkę, która wyzwoli w Was wiele emocji i niejako wymusi pewne refleksje. Sama zaś Autorka pisze niesamowicie obiektywnie, nie ocenia postępowania swoich postaci, nie poddaje ich krytyce ani pochwałom. Ona pisze o ich wyborach, czasem bardzo trudnych, o ich poszukiwaniu i odkrywaniu własnego ja, o codziennych zmaganiach, troskach i radościach. Zoe i Max przechodzą trudną drogę, popełniają błędy i dowiadują się wiele nowego o sobie. A równocześnie szukają szczęścia.
Picoult pisze bez sztucznej sensacji bez tabu o trudnych i bardzo kontrowersyjnych tematach. Bo już sam zabieg in vitro wywołuje burzę emocji i dyskusji za i przeciw, a jeśli dodamy do tego legalizację związków jednej płci i posiadanie przez nich dzieci to już wytworzy się wybuchowa mieszanka. Czytając doszłam do kilku wniosków. I uświadomiłam sobie jakie tak naprawdę jest moje stanowisko w powyższych sprawach. A dodatkowo doszłam do jeszcze jednego wniosku. Fundamentalizm to nie tylko cecha islamu - często ma on miejsce i wśród katolików. Ale nie wnosi nic dobrego. Raczej odpycha niż przyciąga w szeregi wierzących. Osobiście stronię od kościoła, który jest taki jak ten do którego trafia Max. To raczej grupa fanatyków świętszych od Boga, którzy żyją tylko krytyką i napiętnowaniem innych niż oni ludzi.
Książka Picoult pokazuje problemy bardziej realne dla Amerykanów niż Polaków. U nas raczej jeszcze nie dochodzi to takich sporów przed sądami. Ale mimo to lektura niesamowicie mnie zaciekawiła i przeczytałam ją jednym tchem. Picoult napisała dobrą aczkolwiek trudną książkę. Warto jej poświęcić czas.
W książce Zoe jest muzykologiem - prowadzi terapię osób chorych, umierających ,cierpiących i z zaburzeniami emocjonalnymi. Muzyka łagodzi obyczaje i często umila lekturę. Mnie podczas czytanie towarzyszył utwór Tosca fantasy. Zakochałam się w nim na amen. Jeżeli jesteście go ciekawi - macie okazję poznania .
Za egzemplarz do recenzji dziękuję pięknie Wydawnictwu Prószyński.






Stosik romantyczny - miła niespodzianka

W piątkowy dzień do drzwi zadzwonił niespodziewany pan kurier i wręczył paczuszkę od Wydawnictwa Harlequin. A w niej masa książeczek o miłości , które sobie lubię poczytać dla relaksu.
W stosiku :
- Michelle Reid "Włoszka w Londynie"
- India Grey "Premiera w Wenecji"
- Leanne Banks "nieoczekiwana zmiana"
- Penny Jordan "Florenckie marzenie"
- Amanda Browning "Na południu Francji"
- Jessica Matthews" Potrójne szczęście"
-Myrna Mackenzie "Złodzieje marzeń"
- Dianne Drake "Dylemat doktora Andersona"
- Robyn Donald "Świątynia Afrodyty"
 Anna West "Bal maskowy"
 - Natalie Anderson " Pierwszy pocałunek"
  Mira Lyn Kelly "Wieczory w Chiacago"
- Anna Stuart " Książę ciemności"
- Barbara Delinsky "W blasku miłości"
 - Catherine Mann " Papierowe małżeństwo"
- Liz Fielding "Afrykańska przygoda"
Za miłą niespodziankę z całego serduszka dziękuję !!!

niedziela, 22 stycznia 2012

Fran Sandham "Samotna wędrówka przez Afrykę"


Wydawnictwo Świat Książki
data wydania 2011
stron 320
ISBN  978-83-7799-071-1

Wędrówka przez Czarny Ląd.

Uwielbiam czytać książki o Afryce. Ten kontynent jest tak piękny i fascynujący. Nie dziwi mnie zatem, że tak wielu podróżników właśnie tu planuje swoje wędrówki. Jednym z nich jest Fran Sandham. Pochodzący z Londynu Anglik marzy o przejściu Afryki z zachodu na wschód, od wybrzeży Atlantyku po Ocean Indyjski. Inspirują go podróże i odkrywanie Czarnego Lądu przez Grogana, Stanleya i Livingstone'a. Przez rok żyje oszczędnie, odkłada każdy grosz, ma słabo ogrzane mieszkanie, je tańsze produkty, a wszystko po to, by pewnego dnia wyruszyć w podróż marzeń. Londyn opuszcza z ulgą, marzy o wędrówce przez dzikie tereny, ale i ma sporo wątpliwości czy podoła wyzwaniu, czy da radę fizycznie. Rezygnuje ze sponsorów – chce czuć się wolny i niezależny. Ale za to musi być oszczędny.
Swoją trasę rozpoczyna w Namibii. Wiedzie ona przez Zambię, Malawi i Tanzanię. Meta wydaje się bardzo odległa, a kilometry do przejścia przerażają. Jest ich kilka tysięcy. A jednak nasz śmiałek wyrusza z optymizmem, ale i chęcią przeżycia przygody życia. Wybrzeże Szkieletowe to pierwszy etap. Przeraża go ciężki plecak. Kupuje osiłka i muła, ale w końcu i tak sam będzie sobie niósł bagaż. Samotnie, licząc tylko na własne siły podąża dzień po dniu. Śpi pod gołym niebem, w namiocie, w tanich hostelach. Poznaje ludzi, miejscowe zwyczaje, piękne krajobrazy. Zmaga się z upałem, zimnem, deszczem, brakiem wody, głodem, obawia się ataku lwów i krokodyli. A jednak uparcie wędruje. Odwiedza miejsce niedostępne dla turystów, poznaje nowych przyjaciół, odkrywa smaki regionalnych przysmaków, walczy z owadami. Dokuczają mu pęcherze, wanna pełna wody jest luksusem niedostępnym, niszczy odzież, ściera sandały. I poznaje Czarny Ląd – odkrywa jego osobliwości. W swoją opowieść wplata fakty historyczne z czasów przeszłych – opowiada o przygodach i dokonaniach podróżników, który go zainspirowali do wędrówki, opisuje tragiczne wydarzenia z czasów kolonizacji.
Książka pochłonęła mnie bez reszty. Nie ruszając się z przytulnego fotela czułam się tak, jakbym towarzyszyła Autorowi w wyczerpującym marszu, dzieliła jego troski, niewygody. Sandham napisał ciekawą relację, której trudno się oprzeć. Prostym językiem oddał znakomicie swoje przeżycia i emocje. Mający dystans do życia podróżnik pisze bez zbędnego patosu, ale z dużym dystansem do, często sporych, tarapatów. Świetnie wyraża proporcje w opisie krajobrazu, ludności, mijanych osad i knajpek które odwiedza. Jego opowieść o Afryce jest pełna ciekawych anegdot, śmiesznych sytuacji. Żywiołowa i autentyczna relacja jest wyśmienitą lekturą, która skutecznie odrywa od rzeczywistości.
Zatopiłam się bez reszty w tej relacji, jeszcze bardziej zakochałam w Afryce i zapragnęłam ją zobaczyć na własne oczy. I dotyczy to nie tylko tej Afryki z katalogów biur podróży, ale także tej dzikiej, opisanej w książce Sandhama, któremu udało się uchwycić prawdziwe oblicze Czarnego Lądu. Pozytywnie zakręcony podróżnik zaraża pasją odkrywania, pokonywania barier, stawiania sobie ambitnych celów.
W lekturze znalazłam jedną wadę – szkoda,że książka opatrzona jest tak małą liczbą fotografii.
Polecam książkę tym, którzy mają w sobie żyłkę podróżnika. Może lektura zainspiruje kogoś do podjęcia wyprawy życia, do odważnych planów, do przejścia wielu kilometrów. Jeśli nie skusicie się na taka wyprawę, i tak podczas czytania czekają Was wspaniałe emocje. Ulegnijcie magii Afryki! Z całego serca polecam!

Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Świat Książki.

sobota, 21 stycznia 2012

Stosik styczniowy kolejny

Wypadłam z życia na dwa dni z kawałkiem do krainy remontu. No tak, trzeba mieć coś na duszy skoro się decyduje w zimie na wymianę okien. U mnie to była ciężko wywalczona reklamacja. Udało się !!! Zatem odcięta od neta podołałam wyzwaniu i przeżyłam - mam nowe okna - na zdjęciu jedno z prawej strony w tle.
A remontując nazbierałam stosik. Kolejny i śliczny. I się cieszę. Bo zima się zrobiła, a ja mam górę nie ze śniegu, ale z książek. Za oknem pada śnieg, w moich kochanych Bieszczadach go po pachy , a mnie zasypują książki.
I tak ;
Ewelina Sonnenberg "Kinia's story " od Wydawnictwa Radwan
Jan Grzegorczyk "Puszczyk" od Znaku
Elżbieta Białkowska "Bajki z leśych pamiętników" od Wydawnictwa Radwan - recenzja post niżej
Małgorzata Anna Jedrzejewska "A jednak.. " od Wydawnictwa Radwan
Kari Herbert "Żony polarników" od Lubimy Czytać
Jodi Picoult "Tam gdzie ty" od Wydawnictwa Prószyński - właśnie czytam
Jolanta Kwiatkowska "Pułapka Nowego Roku" od MG
Jarosław Kamiński " Rozwiązła" od Lubimy Czytać
Ingeborg Jacobs "Wilcze dziecko " od Lubimy Czytać
Ana Veloso "Woal" od Lubimy Czytać.
Serdecznie dziękuję .

piątek, 20 stycznia 2012

"Macierzyństwo bez lukru" antologia matek-blogerek


Wydawnictwo Czas Kultury
data wydania grudzień 2011
stron 59
ISBN 0867-2148
Mamy bez retuszu.

Codzienne życie ma niewiele wspólnego z obrazkami z reklam. Nic nie jest proste i różowe. Piętrzą się różne problemy, los obdarza nas niespodziankami niczym Mikołaj grzeczne dzieci w wigilijny wieczór, radości mieszają się ze smutkami i nic nie jest idealne. Nasze życie ma przeróżne oblicza, które wzajemnie przenikają się i uzupełniają.
I jeszcze coś. Dziś świat realny przenosi się częściowo do świata wirtualnego – do sieci, gdzie ludzie(zwłaszcza młodzi i w średnim wieku) szukają porad, rozwiązania problemów, zwierzają się ze swoich smutków i radości.
Dziś nie pisze się już pamiętników w kajecikach – obecnie modne jest prowadzenie internetowych blogów. Wśród blogerów sporą i prężnie działającą grupę stanowią mamy – młode i te już z pewnym stażem . Prowadząc systematycznie swoje „kolejne dzieci” – bo często tak traktowane są blogi – piszą o wszelkich aspektach rodzicielstwa, o problemach i radościach, o dręczących je dylematach, o konieczności dokonywanych wyborów. Szczerość w tym wypadku zazwyczaj popłaca, choć nie zawsze. Mogą liczyć na wsparcie kobiet w podobnej sytuacji, ale mogą też zostać skrytykowane i poniżone przez złośliwe komentarze.
“Macierzyństwo bez lukru” to książka wyjątkowa. Ma wiele Autorek, bo jest antologią tekstów matek piszących blogi. Kobiety w różnym wieku i na różnych etapach macierzyństwa dzielą się swoją codziennością. I pokazują prawdziwe oblicze bycia mamą - a to wyjątkowe i wcale niełatwe wyzwanie dla współczesnej Polki.
Ideały rodzą się w głowach wielu kobiet, które planują ciążę lub dopiero co w nią zaszły. Wtedy bycie mamą to dwie kreseczki na teście ciążowym, rosnący brzuch, który partner z pietyzmem i czułością całuje i zakupy malusieńkich ubranek oraz wyobrażanie sobie jak kruszynka będzie w nich wyglądać i leżeć w pięknym łóżeczku. Ale poród zmienia wszystko i tu kończą się złudzenia. O tym piszą w książce mamy początkujące. Świat się diametralnie zmienia. A potem życie niesie własne realia i nie ma w nim łatwo. Dzieci bywają marudne, chore, mają swoje humory. Mamy dręczą odwieczne dylematy, dopada zmęczenie, kłopoty natury technicznej (brak trzeciej i kolejnej ręki), rozterki dotyczące pogodzenia macierzyństwa i pracy zawodowej.
Macierzyństwo ukazane jest w blogowych wpisach bardzo realnie. Choć Autorki pochodzą z odmiennych miejsc, środowisk i wiele je różni to mają wiele wspólnego. Ciągle brak im czasu, muszą się dwoić i troić, by sprostać codzienności, są niewyspane.... ale wystarczy moment w którym pociecha się uśmiechnie, przytuli, powie “kocham Cię Mamo “ i już świat staje się lepszy.
Czytałam te wpisy blogowe z uwagą i zaciekawieniem. Sama nie jestem mamą , bliżej mi do pokolenia “children free”, ale książka zachwyciła mnie. Pokazanie w niej realności, obalenie mitów, które królują we współczesnych „bajkach dla dorosłych”, czyli reklamach, ukazanie do bólu szczerej duszy współczesnych Polek tworzy ciekawą lekturę, którą czyta się chwilami ze wzruszeniem, a chwilami z uśmiechem.
Macierzyństwo niejedno ma imię. Gorąco polecam zakup tej książki – jest ona wydaniem specjalnym Czasu Kultury, a dochód z jej sprzedaży zasila szczytny cel – ma wspierać synka Anny i Michała – Mikołaja chorego na rdzeniowy zakup mięśni – ma pomóc w zakupie niezbędnych urządzeń i rehabilitacji. Brawa dla Autorek za ich świetne teksty, za internetową inicjatywę i pomysł wsparcia chorego Malucha. Z całego serca zachęcam do poznania losów mam blogerek, do odwiedzenia ich prywatnego świata, do poznania ich pociech. Zobaczcie macierzyństwo bez retuszu. Jak napisała jedna z nich Sistermoom: “ Idealne macierzyństwo istnieje w kolorowych gazetach i głowach kobiet w ciąży.”
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Czasowi Kultury.

czwartek, 19 stycznia 2012

Elżbieta Białkowska "Bajki z leśnych pamiętników"


Wydawnictwo Radwan
data wydania 2010
stron 46
ISBN 978-83-7745-042-0

Jestem już dużą dziewczynką, ale ciągle lubię bajki. Nadal je czytam i czuję z tego przyjemność. I chyba już tak pozostanie na zawsze. Wracam do książek z dzieciństwa, ale i sięgam po nowe publikacje pełne bajek. Taką właśnie lekturą jest książka Pani Elżbiety Białkowskiej "Bajki z leśnych pamiętników".
Niewielka objętościowo niesie ze sobą mądrą i dającą do myślenia treść. Bohaterami bajek są zwierzęta. I te małe i te duże. Sięgając po tę książeczkę przeczytamy o sroce, kozicy, niedźwiedziach, lisach, czaplach,osach. Zwierzątka są ożywione, mają własny świat wzorowany na ludzkich - posiadają cechy charakterystyczne dla swego gatunku, jak i ludzkie. Ci bohaterowie mają swoje wady i zalety, przeżywają różne sytuacje - zarówno te  zabawne , jak i te smutne. Mają problemy i radości, kłopoty, wzloty i upadki. A wszystko po to, by ukazać Czytelnikowi nasze ludzkie blaski i cienie, które tym razem są nadane zwierzakom. Każda z zamieszczonych bajek ma jakiś morał, niesie pewne przesłanie, czegoś uczy, coś krytykuje, a coś wychwala. Każdy zamieszczony utwór jest pouczający, niesie jakąś życiową mądrość.
Książeczka czyta się znakomicie. A same bajki przypomniały mi bajki mistrza Krasickiego. Tak, tak Autorka napisała swoje utwory w stylu podobnym i dobrze jej się to udało. Mimo, że jestem dorosła nie nudziłam się w bajkowym świecie, przeżyłam fajną przygodę i polecam tę lekturę zarówno dzieciom, jak i ich rodzicom. Troszkę szkoda tylko, że zamieszczone w książce ilustracje nie są kolorowe. Tu musi pomóc wyobraźnia. Polecam na długie, zimowe wieczory.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Radwan.

niedziela, 15 stycznia 2012

Stosik styczniowy nr 1

Pierwszy w tym roku stosik i sporo radości.
Od góry :
Dorota Katende "Dom na Zanzibarze" - zakup własny na wyprzedaży w Biedronce - książka w związku z fascynacją Afryką i marzeniem urlopu tam
Luiza Kochańska "Miłość o smaku wina " - wygrana na blogu Zacisze wyśnione
Mariusz Zielke "Wyspa dla dwojga..." - od Lubimy Czytać
Marek Harny "Pismak" - wygrana u Sabinki w ramach cyklu ABC(książka z dedykacją dla mnie od Autora - zdjęcie niżej)
Maria Nurowska "Drzwi do piekła" - od Lubimy Czytać i Znaku - recenzja już na blogu
Anna Onichimowska "Koniec gry " - od Znaku emotikon
Maria Rodziewiczówna "Farsa pani Heni" od Wydawnictwa MG
wydanie specjalne Czasu Kultury - Macierzyństwo bez lukru - od Lubimy Czytać
Dziękuję serdecznie za każdą z książeczek.

sobota, 14 stycznia 2012

Maria Nurowska "Drzwi do piekła"


Wydawnictwo Znak
data wydania styczeń 2012
stron 272
ISBN 978-83-240-1875-8
Znana pisarka w więzieniu.

Maria Nurowska to jedna z najbardziej utalentowanych i płodnych polskich współczesnych pisarek. W jej dorobku znajdują się powieści, które podbiły moje serce. W tym dwie ostatnie - opowieści o ludziach kochających przyrodę i bieszczadzką głuszę, o miłośnikach wilków. Najnowsze dzieło Nurowskiej jest książką już zdecydowanie inną. Bardziej poważną i smutniejszą, wzruszającą, poruszającą trudne tematy. Jej akcja nie rozgrywa się w malowniczych plenerach, a w murach żeńskiego więzienia.
Więzienie w Kowańcu. Miejsce szare, przygnębiające, pełne ludzkich dramatów. Tu trafiają kobiety skazane często za najgorsze przestępstwa, z wieloletnimi wyrokami. Tu trafia również główna bohaterka “Drzwi do piekła” - pisarka Daria Tarnowska - za zastrzelenie swojego męża Edwarda. Skazana na 12 lat kobieta czuje się zagubiona, osamotniona i nieszczęśliwa. Jej czyn, owszem, był okrutny, ale występują pewne okoliczności łagodzące, dlatego znana pisarka otrzymuje najniższy wymiar kary przewidziany przez kodeks karny.
Zamknięta w więziennych murach kobieta - wykształcona intelektualistka, czuje się wśród więźniarek wyobcowana. Życie w celi jest trudne. W aklimatyzacji pomaga jej praca, jaką za kratami wykonuje – piecza nad biblioteką, zwaną w więziennym slangu „czytałką” oraz wychowawczyni Izabela.
Pełna kompleksów, wrażliwa kobieta, z początku nie odnajduje wspólnego języka z koleżankami niedoli. Jednak z czasem lody zaczynają pękać. Daria nawiązuje coś na kształt przyjaźni, poznaje koleje losu swoich towarzyszek. Staje się powierniczką współwięźniarek, które, jak się okazuje, nie zawsze trafiały tu z wyrachowania. Słuchając ich Daria niejednokrotnie uznawała, że opowiadane w ciszy biblioteki historie nadają się na fabułę melodramatu.
Wśród tych kobiecych opowieści poznajemy również losy Darii - to niezwykle fascynująca historia kobiety, która ma białoruskie korzenie i jest wyznania prawosławnego. Trudne dzieciństwo, brak rodziców, dorastanie na plebani popa, studia, a wreszcie toksyczna miłość, nieszczęśliwe małżeństwo z mężczyzną, który był z jednej strony oparciem, a z drugiej tyranem. Daria przeżyła upokorzenia, zdrady i ciosy prosto w serce. A jednak więzienie staje się dla niej szansą. Tu bowiem rodzi się na nowo i pomagając innym, pomaga również sobie. Daria przechodzi przemianę, za kratami hartuje się niczym szlachetna stal.
Jej losy, jej historia i małżeństwo to niesamowita opowieść, od której trudno się oderwać. Daria to postać niezwykła, wykreowana kunsztownie niczym piękny brylant przez wybornego jubilera. Kobieca i wrażliwa, potrafi być bezwzględna i silna. Uczy się żyć na nowo w miejscu, w którym obowiązują ciężkie reguły. Równie zajmujące są losy innych współwięźniarek z jej celi. Nurowska pisze o kobietach, których życie nie rozpieszczało, którym rzucało jedynie wyzwania i kłody pod nogi. A one, choć przerażone i cierpiące, muszą iść dalej, muszą radzić sobie z trudną rzeczywistością.
„Drzwi do piekła” to powieść o miłości, nienawiści, emocjach i uczuciach, jakie może wywołać toksyczne małżeństwo. To książka o walce i przemianie duchowej. Pisarka doskonale nakreśliła kobiece sylwetki – jej bohaterki są zwyczajne, a zarazem dzielne i silne. Maria Nurowska pisze również o nowej Polsce, o kraju, który po zrzuceniu jarzma komunizmu wcale nie jawi się jako miejsce przyjazne do życia. Bo można tu trafić za kraty za długi i olbrzymie odsetki rosnące bez kontroli, za to, że próbowało się „jakoś” przetrwać po rozwiązaniu pegeerów. Autorka obala też mit resocjalizacji w więzieniu – tu mnoży się korupcja, czy handel alkoholem, na który strażniczki przymykają oko.
Niewielka objętościowo powieść, prosty język, doskonale wykreowane postaci, zgrabne dialogi – wszystko to składa się na sukces tej książki. Lektura z pewnością wzruszy niejednego czytelnika, wyzwoli emocje, skłoni do refleksji - jest niełatwa, ale warto poświęcić jej czas.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Znak.

piątek, 13 stycznia 2012

Aleksander Sowa "Umrzeć w deszczu"

Wydawnictwo Poligraf
data wydania II 2009
stron 144
ISBN 978-83-88330-38-4
Opowieść o Hiobie z XX wieku.
Kiedy skończyłam czytać ostatnie zdanie zamknęłam książkę i moje oczy. Długo jeszcze siedziałam w fotelu, choć zapadł już zmrok i czas był zapalić światło. Ale ja chciałam zatrzymać czas. I jeszcze nie odrywać się od przeczytanej lektury, jeszcze choćby przez chwilę być w pięknej i wzruszającej książce, śledzić losy sympatycznego bohatera ......... ale to już było przeszłością. Ciężko mi się było rozstać z tą niewielką objętościowo powieścią, bo ta książka wryła się we mnie i zapadnie mi na długie czas w pamięć. Urzeczona losami faceta po 40-stce długo jeszcze targałam się z całą masą emocji. Czego jak czego, ale emocji bowiem przy tej opowieści miałam całą gamę. A górę na nią wzięło wzruszenie i pytanie, które pewnie często sobie zadajemy : Czemu jedni mają w życiu szczęście, a innym ciągle jest pod górę ? Czemu jedni ciągle mają przysłowiowego fuksa, a inni nie mogą pogonić pecha ?
"Umrzeć w deszczu" to powieść o losach sympatycznego (bo ja go bardzo polubiłam) i zdolnego fotografa i radiowca. Artur Sadowski jest z pochodzenia Czechem i Polakiem. To bardzo wrażliwy, zdolny facet. Jego talent do uwieczniania rzeczywistości na kliszy fotograficznej odkrywa i pobudza do życia dziadek. Zdolny fotograf szybko osiąga sukces. W dodatku zostaje radiowcem, dobrze zarabia, zdobywa nagrody. Ale szczęście w życiu zawodowym nie idzie w parze z pomyślnością w życiu osobistym.  Co los podaruje mu miłość to mu ją odbiera. Jego dziewczyny mimo, że je kocha nie są szczęśliwe. Mało tego, Adam uważa, że ciąży nad nim jakieś fatum, które zabiera mu bliskich których kocha. Nie tylko kobiety, ale i przyjaciół i rodzinę. Oj dostaje nasz bohater w życiu po nosie, przeżywa wiele trudnych chwil, jak choćby te podczas pobytu na Bałkanach w czasie trwania tam wojny. Kolejne ciosy spadają mu na głowę, niczym kasztany w jesiennym parku. Wreszcie ten w Holandii okazuje się ponad siły..........
Ta książka to bardzo piękna, ale smutna opowieść o mądrym i dobrym człowieku, który umie kochać. Mimo to jest samotny. "Umrzeć w deszczu " to powieść psychologiczno-obyczajowa z wieloma wątkami dramatycznymi. Nie sposób jej nie ulec. Pan Aleksander okazał się nie tylko dobrym Autorem kryminału (recenzje "Ery wodnika " znajdziecie również na tym blogu), ale i mistrzem w pisaniu książki o uczuciach, emocjach, przeżyciach, o życiu pechowca, który sobie wcale na taki los nie zasłużył. W książce znajdziecie wstrząsające opisy wojny bałkańskiej, tragedii jaka rozegrała się na oczach wielu z nas, ale i przepiękne wysmakowane sceny erotyczne, napisane z olbrzymim wyczuciem i smakiem. Poznacie bohatera, który jest człowiek z dobrym sercem w piersi. Niezwykle samotnym i pokopanym przez życie. Jego losy powaliły mnie na kolana. Ja nie płakałam, ja ryczałam jak bóbr. Bo Artur to współczesny Hiob. Obarczony bagażem nieszczęść, potargany przez los romantyk, który zalicza upadki. Jego losy zmusiły mnie do refleksji nad sensem życia, kochania, walki o szczytne cele. Z tej książki bije smutek, wór nieszczęść jest niezwykle bogaty. Chwile, które spędziłam z prozą Pana Sowy pozostaną niezapomniane. Takich opowieści nie czyta się często. Ale to taka książka, dla której kiedyś nauczyłam się czytać. To powieść, która mnie niezwykle ubogaciła. Wzruszyła i zafascynowała. I z przyjemnością i całkowitą pewnością oceniłam ją na portalu Lubimy Czytać na notę "10" - najwyższą, nadając jej miarę arcydzieła. Wspaniała lektura !!!!!!!!!!!!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję serdecznie Autorowi.

Hanna Kowalewska "Tego lata w Zawrociu"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wznowienia październik 2011
stron 222
ISBN 978-83-7506-894-8

Tajemnice Zawrocia.


Pierwsze wydanie książki rozpoczynającej cykl książek o Zawrociu ukazało się w 1998 roku. Powieść odniosła wielki sukces – spodobała się czytelnikom i doczekała się kolejnych wznowień. Kowalewska stworzyła bardzo oryginalną i ciekawą opowieść, którą przetłumaczono na włoski i niemiecki oraz zdobyła nagrodę za najlepszą powieść polską. Czy książka rzeczywiście zasłużyła na miano bestsellera ? Moim zdaniem zdecydowanie tak! Kowalewska uwiodła mnie tą książką. Zakochałam się w Zawrociu i polubiłam jego nową właścicielkę. A kim ona jest ?
Matylda (co za śliczne imię !!!) jest mieszkanką stolicy, pracuje jako kierownik literacki jednego z teatrów. Mieszka w niewielkiej kawalerce w jednym z morza wieżowców i ma kochanka Michała. Jej mąż, który był wielką studencką miłością popełnił samobójstwo, a wdowa po nim długo nie mogła dojść do siebie po tym tragicznym zdarzeniu. Minęły lata, Matylda uporządkowała swoje życie i nagle pewnego letniego dnia dostała telegram zawiadamiający o śmierci babki ze strony matki. Aleksandra widziała wnuczkę tylko raz w życiu. A jednak właśnie jej zapisała swoją posiadłość w pewnym miasteczku na prowincji.
Matylda porzuca stolicę i pewnego letniego dnia otwiera wielkim kluczem bramę Zawrocia. Od pierwszej chwili jest nim zachwycona. Piękny dom, łąka, sad oczarowuje wrażliwą spadkobierczynię. Dom mimo, że przypomina nieco muzeum, bo królują w nim stare meble i wystrój jak z dawnych lat, wydaje jej się miejscem przytulnym i, jak się okazuje, kryje wiele tajemnic. Bowiem w jednej z szuflad Matylda odkrywa pamiętniki autorstwa jej babki – osoby ekscentrycznej i staroświeckiej, damy z prawdziwego zdarzenia, dumnej i wyniosłej elegantki o trudnym charakterze i osoby niezwykle upartej. Ich lektura pozwala Matyldzie poznać rodzinne sekrety i tajemnice, których jak się okazuje w tej rodzinie nie brakowało. Dzięki nim kobieta poznaje oczami babki Aleksandry swoich krewnych, o których tak mało wie i którzy w zasadzie są dla niej obcymi ludźmi.
Ta powieść mnie zachwyciła już od początku. Przyznaję, że nie jest napisana w sposób prosty i łatwy w odbiorze. Styl Kowalewskiej jest dość specyficzny, skąpy raczej w dialogi, ale bardzo swoisty i wyrafinowany. Autorka krok po kroku wprowadza nas w rodzinne sprawy swoich bohaterów, którzy wykreowani są w sposób nader ciekawy. Ich psychika jest dość skomplikowana, rządzą nimi nad wyraz mocno namiętności i uczucia, są wrażliwi, a zarazem pełni różnych wad i słabostek, zazdrośni o spadek i chciwi. Nie brak intryg i drobnych złośliwości wobec nowej właścicielki Zawrocia, a Czytelnik ma okazję poznania ciekawej historii rodzinnej, którą bywa chwilami nieco zawikłana.
Ta powieść jest bardzo nastrojowa. Czyta się ją dość powoli, ale każde słowo w niej jest doskonale wyważone. Kowalewska tak bardzo niezwykle pisze o ludzkich uczuciach, emocjach, miłości, która niejedno ma imię – czasem przyjmuje postać ognistej namiętności, a czasem po prostu jest przywiązaniem i poczuciem spokoju. Pisarce udało się w książce stworzyć niezwykły klimat – oddający magię starej rodzinnej posiadłości, w której ma się wrażenie, że czas stanął w miejscu. Książka to zarazem relacja wnuczki dla babci, która we wyobrażeniu Matyldy ogląda Zawrocie gdzieś z nieba.
To nie jest łatwa lektura ze względu na sporą dawkę spostrzeżeń psychologicznych i analizę emocji, które targają głównymi bohaterami. Ale warto ją przeczytać! Po lekturze “Tego lata, w Zawrociu” wcale nie miałam ochoty na rozstanie z jego postaciami. Byłam ciekawa jak potoczą się ich dalsze losy, czy Matyldzie ułoży się jednak z kochankiem, czy Paweł rozwinie się muzycznie i czy Emilia stłumi negatywne emocje i żale.
Idealna książka dla wymagających Czytelniczek, książka która jest zaprzeczeniem tezy, że polska proza współczesna adresowana do kobiet nie jest ambitna.
Za egzemplarz do recenzji dziekuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Zyski S-ka.

środa, 11 stycznia 2012

Ann Brashares "Nigdy i na zawsze"


Wydawnictwo Otwarte
data wydania styczeń 2012
stron 352
ISBN 978-83-7515-198-5

Miłość po grób? Raczej na wieki!

Wielu ludzi wierzy w reinkarnację. Wyznawcy tego poglądu są przekonani, że po śmierci narodzą się ponownie w ciele innej osoby, zwierzęcia lub nawet rośliny. Ann Brashares właśnie tę filozofię przyjęła w fabule swojej powieści “Nigdy i na zawsze”.
Pisarka przedstawia swoim czytelnikom świat, w którym ponowne narodziny są czymś oczywistym, jednak nie wszyscy ludzie wiedzą o tym, że kiedyś już żyli. Zależy to od tego, czy posiadają Pamięć. To ona jest wyznacznikiem świadomości kolejnego życia i posiadania wspomnień tego, co już kiedyś spotkało ową duszę na tym świecie.
Główny bohater - Daniel Pamięć posiada i wie, że żyje po raz kolejny. Po raz pierwszy narodził się ponad tysiąc lat temu. Ale żyjąc w Afryce Północnej w piątym stuleciu przeżył coś, co odbiło się na każdym z jego kolejnych wcieleniu. Walcząc u boku brata wraz z innymi wojownikami napadł na pewną wioskę. Tu doszło do rabunku, podpaleń i zagłady osady. Tu, w trakcie podpalenia skromnej afrykańskiej chaty, Daniel poznał Miłość swojego życia. Na progu palącego się domu stanęła dziewczyna, która na zawsze zamieszkała w jego sercu. To jej poszukiwaniom odda się Daniel w kolejnych wcieleniach. A ona będzie raz na wyciągnięcie ręki, kiedy indziej pozostanie tylko ulotnym wspomnieniem. Mimo to Daniel będzie jej oddany na zawsze. Choć czasem spotka ją jako małą dziewczynkę, innym razem, jako cudzą żonę. Czy w końcu uda im się stworzyć dom, rodzinę, być szczęśliwymi?
Akcja tej książki biegnie dwutorowo. Z jednej strony poznajemy kolejne wcielenia Daniela i wybranki jego serca, z drugiej śledzimy ich losy w XXI wieku. Te dwa wątki przeplatają się wzajemnie, tworząc niezwykle ekscytującą fabułę. Bo jak nie przejąć się losami tak niezwykłej pary? Oboje są bardzo wrażliwi, subtelni, przeżywają przeróżne perypetie i przygody, a do tego wciąż grozi im niebezpieczeństwo ze strony pewnej osoby.
Oryginalny pomysł fabularny wciąga. Choć to książka o uczuciach, nie jest słodkim romansem napisanym tylko dla kobiet. Relacje między Danielem a Lucy poznajemy zarówno oczami dziewczyny, jak i jej wybranka. „Nigdy i na zawsze” łączy wiele gatunków – znajdziecie tu elementy fantastyczne, romantyczne, przygodowe czy sensacyjne. Akcja toczy się bardzo wartko. Nie brak w niej także elementów historycznych i autentycznych postaci, które osiągnęły pewną popularność. Cóż, świat się zmieniał, cywilizacja osiągała coraz wyższy stopień rozwoju, ale sfera uczuć i ludzkich namiętności pozostała niezmienna - to właśnie, moim zdaniem, jest przesłaniem tej powieści.
Oprócz wątku uczuciowo- obyczajowego zaciekawiły mnie dyskretne opisy minionych czasów. Ciekawe tło, świetnie wykreowani bohaterowie, mnóstwo zawirowań akcji - to największe atuty książki Brashares, których nie sposób nie docenić.
Książka “Nigdy i na zawsze” to wspaniała literacka podróż przez świat i przez stulecia. Myślę, że spodoba się i młodszym i starszym czytelnikom oraz zapewni sporą dawkę emocji, wzruszeń i stanie się doskonałym towarzyszem na zimowy wieczór.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Otwarte.

wtorek, 10 stycznia 2012

Barbara Stanisławczyk " Ostatni krzyk. Od Katynia do Smoleńska ......."

Wydawnictwo Rebis
data wydania 2011
stron 392
ISBN 978-83-7510-814-9

Sanktuarium bólu i cierpienia.

Katyń to miejsce, które na zawsze boleśnie zapisało się na kartach kronik historycznych. Katyń to nazwa przez lata zakazana, o której miano zapomnieć, a jeśli już pamiętać, to w kontekście zbrodni przypisanej faszystom. A jednak prawda ujrzała światło dzienne i po wielu latach świat usłyszał o zbrodni katyńskiej popełnionej na tysiącach polskich obywateli, którzy zginęli za to, że kochali Polskę i byli do ostatniej chwili życia patriotami. Ale od 10 kwietnia 2010 roku z Katyniem będzie kojarzony też Smoleńsk – lotnisko Siewiernoje, gdzie doszło do rozbicia polskiego samolotu TU- 154 z 96 członkami polskiej delegacji. Lecieli z parą prezydencką, aby w 70 -tą rocznicę tragicznych wydarzeń uczcić pamięć tych, którzy tam polegli. Nie było im dane. Samolot nie wylądował bezpiecznie. Nikt nie ocalał, a świat obiegły tragiczne relacje z miejsca katastrofy. Katyńskie fatum pokazało znów swoje oblicze. Koło historii zatoczyło krąg. Znów w wielu polskich domach nastała żałoba, rozpacz i smutek. Znów katyńska ziemia pochłonęła polską elitę polityczną i ludzi, którzy kiedyś w tym miejscu stracili bliskich.
Tym smutnym wydarzeniom, a właściwie ludziom, którzy ukończyli ziemską wędrówkę na naznaczonej polską krwią ziemi oraz ich bliskim, poświęciła swoją książkę Barbara Stanisławczyk. Publikacja składa się z trzech części. W pierwszej poznajemy pokrótce 10 osób, które leciały tragicznym lotem do Smoleńska. Przedstawicie 9 rodzin chcieli godnie uczestniczyć w podniosłej chwili. Nie było im pisane. Część druga to opowieść o przodkach, którzy zginęli w Katyniu w 1940 roku. Autorka opisuje w bardzo staranny i ciekawy sposób dzieje poszczególnych rodzin. Poznajemy pochodzenie, dzieje rodzinne i wojenne losy 9 Polaków, którzy zostali bestialsko rozstrzelani strzałem w tył głowy. Każda z tych historii jest bardzo wzruszająca i wyjątkowa.
Katyńskie ofiary to ludzie pochodzący z różnych stron Polski, ale łączyło ich jedno – tragiczny los i cierpienie za bycie Polakiem. Szczątkowa korespondencja, jaka zachowała się do dziś pokazuje, iż znosili swój los z godnością i honorem. Ojcowie martwili się o swoje rodziny – dzieci i żony, o ich byt materialny, ale zarazem nie narzekali na ciężki los, trudne warunki i w sercu głęboko wierzyli, że wrócą.
Trzecia część książki to wspomnienie wydarzeń, które działy się już na naszych oczach. Wspomnienie wydarzeń sprzed kilkunastu miesięcy, które wstrząsnęły całym światem. Byliśmy ich świadkami- relacje telewizyjne były naprawdę wstrząsające dla każdego, a jak musiały być bolesne dla bliskich ofiar. Po przeczytaniu skromnych relacji możemy sobie pełniej wyobrazić dramat rodzin, które nagle dotknęła tragedia.
Spotkałam się w internecie z różnymi opiniami na temat tej książki. Ja odebrałam ją bardzo pozytywnie. Nie jest to moim zdaniem publikacja napisana dla wzbudzenia sensacji, zrobienia szybkich pieniędzy i blasku fleszy. To rzetelna i sumiennie napisana książka z dziedziny literatury faktu. Autorka starannie opisała losy katyńskich ofiar, zgromadziła materiał do książki, która dla mnie jest pewnego rodzaju hołdem dla tych, którzy zginęli w Katyniu. Książka pokazuje też oblicze – może odrobinę kontrowersyjne - ale mam wrażenie prawdziwe, tych którzy udzielali się w Rodzinach Katyńskich. W prosty sposób, bez ogródek przedstawia różne poglądy osób związanych z ofiarami Katynia. Owszem, były między nimi konflikty, ale to przecież ludzkie. Sprawy bolesne rodzą przecież wiele emocji i programów działania. Osobiście bardzo podziwiam osoby, dzięki którym pamięć o polskich oficerach nie zaginęła, które z narażeniem pielęgnowały ją w czasach, gdy Katyń miał być wymazany w historii Polski.
“Białe katyńskie plamy zniknęły “. Coraz więcej wiemy o zbrodni katyńskiej. Coraz więcej wie o niej świat. Powstały cmentarze na tamtej przeklętej ziemi, pomniki w Polsce i na świecie. Pamięć o Katyniu przetrwała.
Książka bardzo mnie wzruszyła. Czytałam ją pochłonięta losami katyńskich ofiar. Zdjęcia jeszcze bardziej przybliżały mi ich sylwetki. Lektura okazała się doskonałą lekcją najnowszej historii. Polecam ją tym, którzy chcą jeszcze bardziej poznać te bolesne wydarzenia. Historie dramatów i miłości nie sposób przeczytać bez emocji i wzruszenia. Gorąco polecam.
Za egzemplarz do recenzji dziekuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Rebis.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Sonia i Alexandre Poussin "Afryka Trek. Od Przylądka Dobrej Nadziei do Kilimandżaro"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2011
stron 496
ISBN 978-83-7506-455-1

Czarny Ląd z Pisklakami.

Autorzy tej książki to nie tylko para małżeńska, to dwoje podróżników i partnerów, współpracowników i ludzi zakochanych w przygodzie. Ich nazwisko – Poussin, oznacza po francusku pisklak. Sonia i Alexander stawiają sobie bardzo niezwykle wyzwanie – przejść piechotą Czarny Ląd. Nie przemieszczać się ani metra żadnym środkiem lokomocji, nawet na grzbiecie osiołka czy wielbłąda. Iść, mając tylko kij w ręce i lekki plecak na plecak. Nie mieć w towarzystwie obstawy samochodu i kogoś pomocnego z własnej ekipy. Nocować gdzie się da i korzystać z gościny miejscowej ludności.
Trasa liczy, bagatela, 14 000 km. Wiedzie przez terytoria wielu państw, przez różne strefy klimatyczne, przez obszary słabo zaludnione, ogarnięte konfliktami wewnętrznymi. Liczyli na szczęście i gościnność, bali się chorób i dzikich zwierząt, a jednak dzielnie podjęli wyzwanie. Chcą przejść Afrykę i symbolicznie odtworzyć pierwszą podróż człowieka, który opuścił swoją kolebkę, by podbić i opanować cały glob. Swoją wędrówkę rozpoczynają w RPA, od Przylądka Dobrej Nadziei. Wyruszają 1 stycznia 2001 roku. Ta podróż zajmie im ponad trzy lata. Pierwsze 7000 kilometrów opisują w książce “Afryka Trek. Od Przylądka Dobrej Nadziei do Kilimandżaro.”
Ta książka to niezwykła opowieść. Fascynująca i piękna. Czytałam już sporo książek o podróżach, ale ta jest jedną z najlepszych. Autorzy podjęli się trudnego wyzwania – zamknąć taką podróż na kartach książki, wybrać to, co najważniejsze i to, co zapadło w pamięć- a przy tym zachwycić Czytelnika wspaniałymi opisami Afryki od podszewki, bez upiększeń - to niełatwe zadanie.
Państwo Poussin przygotowali wspaniałą relację o Czarnym Lądzie, jego bogactwach i nędzy, jego mieszkańcach – ich problemach i radościach. Napisali o prawdziwym obliczu pięknego i tajemniczego kontynentu, który boryka się z biedą, nędzą, bezrobociem, brakiem porządku publicznego, konfliktami politycznymi, głodem, chorobami i plagą AIDS. Nie jest łatwo być Afrykańczykiem- trudno jest żyć i Białym i Czarnym. Wciąż jeszcze prawo nie działa, grasują zbrojne bandy, szerzy się przestępczość. Plony są zależne od pogody, ale i dostaw ziarna. A jednak mimo tych trosk, mieszkańcy Afryki są pogodnymi ludźmi, poważają religię, cieszą się drobnostkami, mają piękną i tajemniczą kulturę. I, co najważniejsze, większość z nich ma jeszcze nadzieję. Na lepsze jutro, poprawę sytuacji i godniejsze życie dla kolejnego pokolenia.
Choć są i tacy, którzy mają już dość i pragną wyemigrować. O całej masie ludzi jakich spotkali po drodze, którzy udzielili im gościny, poczęstowali posiłkiem, nawiązali krótką rozmowę opowiadają Autorzy w swojej książce. A ponadto znajdziecie tam prześliczne opisy krajobrazu, fauny i flory, zabawnych przygód i tarapatów z wędrówki odważnej pary. Co nas czeka ? Poznanie życia afrykańskich plemion takich jak Basuto, Czewa, Tonga, Ngoni, Tumbuka czy Khosa. Odwiedzimy u plantatorów w RPA, w ubogich chatkach rolników, misjach prowadzonych przez katolickie siostry zakonne, pobyt w kopalni diamentów, parkach krajobrazowych, sierocińcu dla zwierząt. Poczytamy o polowaniu na lwy atakujące ludzi, udamy się na dach Afryki – Kilimandżaro. Zobaczymy raj turystyczny, jakim jest Zanzibar.
Ta relacja jest fantastyczna. Czułam się tak bardzo zaabsorbowana lekturą jakbym tam była razem z Sonią i jej mężem. Przeżywałam ich przygody, martwiłam się atakiem malarii i wzruszałam się życiem Afryki jak oni. Trudno opisać w tak krótkiej recenzji emocje, jakich dostarczyła mi ta książka. A lekturze towarzyszyły jeszcze ciekawe i pomocne mapki oraz przepiękne fotografie. Podziwiam odwagę i trud, jaki podjęli Poussinowie w czasie miesięcy wędrówki. To całkiem inny świat niż luksusowe kompleksy hotelowe. Oni nie wiedzieli, gdzie dziś zanocują, co zjedzą na kolację i jaka będzie pogoda. Szli w ponad 40-stopiowym upale, deszczu i skwarze, pokonywali góry i osiągnęli sukces.
Nie sposób czytać tej relacji bez wypieków na twarzy, bez wzruszenia i radości. I nie sposób nie przeczytać ich dalszych perypetii w kolejnej książce, która opisuje dalszą podróż na północ Afryki.
Gorąco polecam nie tylko tym, którzy marzą o podróży do świata lwów, pustyni i równikowej dżungli.

Za egzemplarz do recenzji dziekuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Zysk i S-ka.

Mariola Pryzwan "Cybulski o sobie"


Wydawnictwo MG
data wydania styczeń 2012
stron 272
ISBN 978-83-7779-008-3

Zbigniew Cybulski to postać znana. To ikona polskiego kina i doskonały aktor. Śmierć zabrała go przedwcześnie. Ale mimo tego ma na swoim koncie całą plejadę świetnych ról. Pamiętnych kreacji nie tylko w filmie polskim,ale i szwedzkim, francuskim. Zagrał też wiele ról w teatrze, był kabareciarzem, reżyserem. Zyskał sławę i popularność. Zginął tragicznie pod kołami pociągu - wczoraj minęła kolejna rocznica. Jego życie zgasło zbyt szybko, nie napisał swojej biografii,alepozostawił po sobie tak wiele.
Zebrania materiału w którym Aktor przez duże A mówi o sobie podjęła się Pani Mariola Pryzwan. Biografistka z zamiłowania stworzyła wspaniałą książkę, dzięki której możemy poznać Pana Zbyszka z jego własnych wypowiedzi. A jest to postać tak bardzo ciekawa. Osiągnął sukces, a jednak nie poczuł się zmanierowaną wielką gwiazdą. Pozostał zwykłym człowiekiem, któremu woda sodowa nie uderzyła do głowy. Nie zmieniły go role, które odegrał, nie poczuł się bogiem po zagranicznych wyjazdach i udziale w festiwalach. A jaki był ? Można to bardzo łatwo odczytać ze zgromadzonego w książce materiału. Autorka celnie wybrała fragmenty wywiadów udzielonych prasie polskiej i zagranicznej, w radio. W książce przytoczone są również fragmenty listów prywatnych i służbowych, osobistych notatek, spotkań z publicznością. A o czym mówi Cybulski ?
O byciu aktorem i reżyserem, o pracy w kabarecie, o tym, czym jest studiowanie w szkole teatralnej, o różnicy między grą w kinie i teatrze, o tym jak wielką pasją jest dla niego granie ról. Z tych wypowiedzi wyłania się zdolny i utalentowany człowiek, pracoholik bez reszty oddany swojej pracy, która jest dla niego równocześnie życiową pasją. Skromny i szczery, wrażliwy i pragnący ciągłego doskonalenia. Jest także czułym mężem i dobrym tatą - co wynika z prywatnej korespondencji do żony napisanej po urodzeniu syna Maćka. Cybulski to człowiek ambitny, podchodzący z pokorą do słusznej krytyki, niezadufany w sobie gwiazdor, ale skromny idol , który na łamach "Na przełaj" opowiada czytelnikom o swoich wyjazdach, spotkaniu z Edith Piaf, doradzający jak rozpocząć przygodę z aktorstwem, opowiadający o tajnikach zawodu potencjalnym przyszłym adeptom szkół filmowych i teatralnych.
Nie jestem z pokolenia, które znało "na żywo" tę postać. Ale jestem nią zafascynowana. To jest ktoś taki , kto przechodzi do historii jako Geniusz jako prawdziwy Talent i profesjonalista. Czytając Jego wypowiedzi o niwie zawodowej zadawałam sobie pytanie na jakim poziomie jest dzisiejsze kino polskie i jego "gwiazdki" - nie zawsze są to osoby z dyplomem. Teraz roi się od gwiazdek z castingów, ot buzie które grają przez małe g. Brakuje im wiedzy, talentu, tego co się warsztatem zwie. I co po nich zostanie ? Rola w serialowym tasiemcu, który po raz kolejny nikt nie obejrzy, epizod w filmie, który jest bardziej szmirą niż dobrym dziełem, a może udział w reklamie i krótkie artykuliki w tabloidach?
 Drodzy współcześni aktorzy i Ci , którzy marzą o grze przeczytajcie tę książkę.
Poznajcie Kogoś, kto był profesjonalistą w każdym calu, zobaczcie czym jest tak naprawdę aktorstwo - bo to niełatwa sztuka.
Książkę "Cybulski o sobie" polecam nie tylko Jego pokoleniu, ale i młodszym Czytelnikom. Wspaniała lektura opatrzona mnóstwem interesujących zdjęć i dokumentów. Jestem pod jej sporym wrażeniem.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu MG.

niedziela, 8 stycznia 2012

Anne Holt "Śmierć demona"


Wydawnictwo Prószyński
data wydania grudzień 2011
stron 284
ISBN 978-83-7648-976-6

Kryminały skandynawskich autorów to dla mnie ceniona marka. Lubię je czytać na równi z polskimi. Pióro Anne Holt już poznałam i spotkałam się po raz kolejny z cyklem o komisarz Hanne. To było miłe spotkanie, dobra sensacja i spory dreszczyk emocji. Znów znalazłam się w norweskim Oslo, gdzie wydarzyła się okropna zbrodnia. Tym razem miało to miejsce w domu dziecka Promyk Słońca prowadzonym przez Armię Zbawienia. Zabito jego kierowniczkę Agnes. To był bestialski mord dokonany nocą, ktoś wbił jej w plecy kuchenny nóż. Kto stoi za zbrodnią ? Czy to może mąż z którym małżeństwo nie przypomina sielanki czy zazdrosny kochanek ? A może ktoś z grona współpracowników lub przypadkowy szaleniec? A może za zbrodnią stoi nowy wychowanek 12-letni chłopiec o imieniu Olav cierpiący na zaburzenie określane mianem MBD ? Krąg podejrzanych to tak różne osoby! Czy uda się rozwiązać zagadkę makabrycznej nocy w domu dziecka komisarz Hanne Wilhelmsen ? Czy na wysokości zadania stanie jej nowy współpracownik, a stary znajomy Billy T ?
Książę przeczytałam błyskawicznie. Wchłonęłam ją jak gąbka wodę tak mocno zaciekawiła mnie kryminalna intryga i poszukiwanie mordercy. Możecie zarzucić autorce, że może napisała nieco schematycznie, ale przy czytaniu książki tego gatunku dla mnie liczy się przede wszystkim napięcie jakie towarzyszy lekturze i dreszczyk emocji. W "Śmierci demona" znalazłam i jedno i drugie. Grono podejrzanych stanowią bardzo różne osoby, a wśród nich chore, nadpobudliwe dziecko. Olav ma problemy emocjonalne, ale drzemie w nim dobre serce. Oderwanie go od matki chyba nie jest dobrym pomysłem. Może lepiej byłoby, gdyby z odpowiednią opiekunką przebywał tylko przez dzień, a na noc wracał do domu. Autorka w sensacyjnej powieści porusza poważny obyczajowy problem, pokazuje niedoskonałości norweskiego systemu opieki nad dziećmi, działalności domów dziecka i traktowania dzieci wyjątkowych ze względu na rozwój emocjonalny. W książce Holt pokazuje jak skomplikowaną emocjonalnie istotą jest człowiek, jak łatwo zburzyć swoje szczęście i spokój, poddać się emocjom i zrujnować sobie przyszłość. To prawda, że każdy z nas jest potencjalnym mordercą i w pewnych wyjątkowych okolicznościach może posunąć się do potwornego czynu. Tylko wielu z nas uważa, że to jest niemożliwe, że są poprawnymi obywatelami.
Szkoda mi było matki Olava, kobiety w trudnej sytuacji rodzinnej i materialnej, której mimo życia w cywilizowanym państwie nie umiano zapewnić profesjonalnej pomocy i z wieloma problemami zostawiono samej sobie. I nie ukrywam, że z przyjemnością śledziłam dalsze losy sympatycznej pani komisarz Hanne, jej perypetie z partnerką, dylematy odnośnie macierzyństwa.
Lekturę polecam podobnie jak to zrobiła Jo Nesbo na okładce tym, którzy lubią dobre kryminały. Znajdziecie tu sporą dawkę sensacji, troszkę obyczaju i psychologii.
Cóż więcej pisać - po prostu przeczytajcie.