Wydawnictwo Marginesy
data wydania 15 luty 2018
stron 320
ISBN 978-83-65973-04-7
Spełniony American Dream
Przez wiele lat Ameryka (pod tą nazwą miano na myśli Stany Zjednoczone) kojarzyła się z rajem. Był to świat wielkich możliwości, w którym praca opłacała się stukrotnie, w którym szybko można było się wzbogacić i przebyć drogę od zera do milionera. W czasach komunizmu tysiące Polaków marzyły o wyjeździe za Wielką Wodę. Z kolei władze mówiły coś innego - tam żerowali krwiożerczy kapitaliści, którzy bogacili się kosztem pracowników a sukces był tylko na pokaz. Ludzie zaś nie bardzo chcieli wierzyć, że w tamtym kraju są i biedni i tacy, którym się nie przelewa. Amercian Dream funkcjonował pozytywnie.
Kto miał rację? Jaka była i jest prawda o USA?
Odpowiedzi na to pytanie szukałam w książce J.D. Vance'a będącą historią pewnej rodziny, która obala idealne wyobrażenie o kraju skąd wywodzi się Kaczor Donald.
Autor dorastał w małym miasteczku w Ohio w tzw. Pasie Rdzy. Ten region cechowała bieda, brak świetlanych perspektyw, marazm, życie z zasiłków i niski status majątkowo-intelektualny. Rodziny często korzystały z pomocy socjalnej, a przemoc była w nich czymś powszechnym. Ludzie wpadali w szpony nałogów, depresji i uzależnień. Małżeństwa na chwilę, odwyk, utrata mało płatnej pracy, awantury i krzyki, wyzwiska, bicie, rzucanie talerzami i łzy. Brak opieki i wychowania, strach i obawa o jutro - takie było dzieciństwo J.D. . Na szczęście była i babcia Mamaw, która wczepiła chłopcu wolę walki o lepsze jutro, dopingowała go w walce o inne życie, karmiła i przytulała, gdy matka zajęta była kolejnym kochankiem. Początkiem drogi było liceum, nauka i dorywcza praca. Potem służba w Korpusie Piechoty Morskiej a wreszcie studia licencjackie i prawo na Yale. Ukończone studia stały się paszportem do wymarzonego elitarnego świata.
J.D. Vance przebył długą, krętą i wiodącą pod górę drogę na szczyt marzeń. Osiągnął to, co z jego środowiska udało się nielicznym. Spełnił sen o spokoju, dostatku i poważaniu. Wszedł do nowej rzeczywistości, a przebyta droga nauczyła go wielu cennych rzeczy. Tego jak być stanowczym, pewnym siebie, dojrzałym i odpowiedzialnym. Przeżyte doświadczenia nauczyły życiowego sprytu i zaradności. Dobrzy ludzie spotkani po drodze pokazali, że świat nie jest wcale zły i nie wszędzie panuje patologia.
Ta książka opisuje nie tylko dzieje jednego człowieka i jego rodziny, ale daje obraz współczesnego oblicza Amerykanów z różnych środowisk. Wielu taki życiowy sukces nie udaje się. I to przekłada się na ich wyborcze preferencje. Tym samym daje odpowiedź dlaczego wygrał ten a nie inny kandydat do prezydenckiego fotela.
Lektura pochłaniała mnie z każdą kolejną stronę. Moje serce krajało się na krzywdę zdolnego chłopca, któremu zabrano szczęśliwe dzieciństwo i możliwości spokojnego wejścia w dorosłe życie. Miałam ochotę krzyczeć i pytać dlaczego wiele dzieci dotyka taka niesprawiedliwość?! Dopingowałam głównego bohatera, ba, mówiłam do niego w trakcie czytania co nie pamiętam aby mi się kiedyś zdarzyło. Przeżywałam treść mocno i dogłębnie. Emocjom nie było końca, a łzy poleciały ciurkiem z oczu. Ta historia ma na szczęście szczęśliwe zakończenie.
W trakcie lektury siłą rzeczy porównywałam możliwości awansu społecznego w naszym kraju i w USA. Wynik jest dla naszej ojczyzny jednak niekorzystny. W naszych realiach dobre posady wymagają układów a niekoniecznie prestiżowego dyplomu, a zarobki są dalekie od tych, które obowiązują w bogatych krajach.
Największym atutem tej lektury jest autentyczny przekaz, szczera opowieść, w trakcie której mają miejsce i drastyczne sceny. Nie jest to łatwa lektura, nie czyta się jej szybko a tytuł nie jest książką, która będzie idealna by się zrelaksować. Mimo to warto ją przeczytać i zastanowić się nad jej treścią. To idealna propozycja na dzisiejsze czasy. Polecam tym, którzy szukają mocnej a zarazem ambitnej przygody z książką.
Własnie jestem po lekturze Elegii. Kurczę, facet jest świetny. A ma zaledwie 33 lata! Przecież to co opisuje, dotyka w ostatnich latach wiele krajów europejskich. Może w nieco zmienionej formie, ale taka jest prawda, że jak rząd zapomina o pewnych grupach społecznych to tak to się kończy. Nagle zaczynają rządzić nami jacyś szaleńcy, którzy naobiecywali wyborcom gruszek na wierzbie.
OdpowiedzUsuńDokładnie, zgadzam się. Ktoś tych szaleńców jednak wybrał, a wiadomo mało świadomy wyborca kupi wszystko co mu się podoba. I koło się zamyka. Jak łatwo sterować ludźmi! To przeraża, podobnie jak niski świadomość społeczna pewnych faktów, wiadomości i mechanizmów. Pozdrawiam
Usuń