Wydawnictwo ESPE
data wydania 2018
stron 304
ISBN 978-83-7482-882-6
Czy przebaczenie koi ból?
Patrząc na moje czytelnicze statystyki łatwo odgadnąć, że wśród gatunków po które sięgam najczęściej króluje obyczaj. Sporo czytam książek dla kobiet, chętnie zagłębiam się w tytuły o których można powiedzieć, że napisało je samo życie. Są wśród nich książki lepsze i gorsze. W każdej staram się znaleźć plusy i zalety. Nie zawsze jest ich wiele. Powieść "Oczy Pana" okazała się czytelniczym rozczarowaniem. Nie oznacza to, że książka jest całkowicie zła i nie warta przeczytania. Mnie pewne rzeczy nie przypadły do gustu. Ale po kolei.
Jagoda po śmierci ojca i nieobecności w jej życiu matki usamodzielnia się i wyprowadza od toksycznej babki, która często podcina jej skrzydła i nie wspiera w realizacji planów na dorosłe życie. Po ukończeniu studiów i paraniu się dorywczymi zajęciami znajduje pracę na etat w biurze rachunkowym. Jej przełożoną jest Barbara, której małżeństwo nie należy do szczęśliwych. Raczej jest ono fikcją, a relacje Basi z synem też są niewłaściwe. Powodem do radości są tylko sukcesy na ścieżce kariery zawodowej, ale te same w sobie nie są w stanie uszczęśliwić.
Piotr jest zraniony w życiu uczuciowym. Marzy o rodzinie i żonie, ale trafia na kobiety, które nie są skłonne do stabilizacji i otoczenia się jarzmem rodzinnych obowiązków.
Los splata życiowe ścieżki tych postaci. Czy to sprawi, że na ich twarzach zagości uśmiech?
Pomysł na fabułę tej książki jest dobry. Autorka ukazała kilkoro bohaterów, którzy nie mają życia usłanego różami. Codzienność przyniosła im pewne rozczarowania i zawody. Każdy z bohaterów ma swoje problemy i swoje priorytety. Każdy choćby podświadomie szuka szczęścia, spełnienia i realizacji marzeń oraz planów. Każdy ma prawo popełniać błędy. To życie, samo życie, które czasem potrafi zaboleć. I to w tej lekturze, a właściwie w jej początku spodobało mi się. Niestety ukazanie wiary jako antidotum na wszelkie życiowe problemy jest dla mnie zbyt infantylne. Bo nie ma jednej drogi do szczęścia. Tak jak nie każdą krzywdę można w pełni przebaczyć. Owszem można na pokaz, ale w głębi duszy zostaje pewna zadra.
Jagoda, która układa sobie samodzielnie dorosłe życie jest bohaterką, którą polubiłam najbardziej. Barbara/Monika to już kobieta, która swoim zachowaniem nie jeden raz mnie zaskoczyła. Wprawiła w zdumienie i szok. Zdarza się wredna teściowa, ale czy kochająca matka zostawi dziecko i sobie ot tak wyjedzie? Tak może zrobić nastolatka, ale nie dorosła kochająca mama.
W książce każdy z bohaterów w cudowny sposób odnajduje receptę na życiowe bolączki w wierze. Wystarczy wizyta w szpitalnej kaplicy czy rozmowa z księdzem i już sytuacja zmienia się na lepsze. Osobiście mnie to mocno zirytowało, bo zwyczajne życie tak proste nie jest. Wiara ponoć czyni cuda, ale nadzieja bywa matką głupich.
Książka bardzo mocno podkreśla wartości katolickie i sens wiary w ludzkim życiu. Osoby które mają inne światopogląd ta lektura nie przekona. Osobiście należę do ich grona więc powieści nie ocenię zbyt wysoko. To nie znaczy jednak, że ten tytuł nie trafi w Twój gust Drogi Czytelniku. By sprawdzić jak Ty ocenisz tę publikację po prostu po nią sięgnij.
Jagoda po śmierci ojca i nieobecności w jej życiu matki usamodzielnia się i wyprowadza od toksycznej babki, która często podcina jej skrzydła i nie wspiera w realizacji planów na dorosłe życie. Po ukończeniu studiów i paraniu się dorywczymi zajęciami znajduje pracę na etat w biurze rachunkowym. Jej przełożoną jest Barbara, której małżeństwo nie należy do szczęśliwych. Raczej jest ono fikcją, a relacje Basi z synem też są niewłaściwe. Powodem do radości są tylko sukcesy na ścieżce kariery zawodowej, ale te same w sobie nie są w stanie uszczęśliwić.
Piotr jest zraniony w życiu uczuciowym. Marzy o rodzinie i żonie, ale trafia na kobiety, które nie są skłonne do stabilizacji i otoczenia się jarzmem rodzinnych obowiązków.
Los splata życiowe ścieżki tych postaci. Czy to sprawi, że na ich twarzach zagości uśmiech?
Pomysł na fabułę tej książki jest dobry. Autorka ukazała kilkoro bohaterów, którzy nie mają życia usłanego różami. Codzienność przyniosła im pewne rozczarowania i zawody. Każdy z bohaterów ma swoje problemy i swoje priorytety. Każdy choćby podświadomie szuka szczęścia, spełnienia i realizacji marzeń oraz planów. Każdy ma prawo popełniać błędy. To życie, samo życie, które czasem potrafi zaboleć. I to w tej lekturze, a właściwie w jej początku spodobało mi się. Niestety ukazanie wiary jako antidotum na wszelkie życiowe problemy jest dla mnie zbyt infantylne. Bo nie ma jednej drogi do szczęścia. Tak jak nie każdą krzywdę można w pełni przebaczyć. Owszem można na pokaz, ale w głębi duszy zostaje pewna zadra.
Jagoda, która układa sobie samodzielnie dorosłe życie jest bohaterką, którą polubiłam najbardziej. Barbara/Monika to już kobieta, która swoim zachowaniem nie jeden raz mnie zaskoczyła. Wprawiła w zdumienie i szok. Zdarza się wredna teściowa, ale czy kochająca matka zostawi dziecko i sobie ot tak wyjedzie? Tak może zrobić nastolatka, ale nie dorosła kochająca mama.
W książce każdy z bohaterów w cudowny sposób odnajduje receptę na życiowe bolączki w wierze. Wystarczy wizyta w szpitalnej kaplicy czy rozmowa z księdzem i już sytuacja zmienia się na lepsze. Osobiście mnie to mocno zirytowało, bo zwyczajne życie tak proste nie jest. Wiara ponoć czyni cuda, ale nadzieja bywa matką głupich.
Książka bardzo mocno podkreśla wartości katolickie i sens wiary w ludzkim życiu. Osoby które mają inne światopogląd ta lektura nie przekona. Osobiście należę do ich grona więc powieści nie ocenię zbyt wysoko. To nie znaczy jednak, że ten tytuł nie trafi w Twój gust Drogi Czytelniku. By sprawdzić jak Ty ocenisz tę publikację po prostu po nią sięgnij.
Wydaje się być ciekawa, myślę, że by mi się spodobała :) Z chęcią przeczytam, jak mi wpadnie w łapki :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Pomysł na książkę jest ciekawy, i ja po nią sięgnę, by się zrelaksować, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń