poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Agata Jakóbczak "Transformersi. Superbohaterowie polskiej reklamy 80.-90."



Wydawnictwo Znak litera nova 
data wydania 2018
stron 288
ISBN 978-83-240-4704-8

Jak rodziła się reklama w Polsce i czy można było na niej zarobić?


Dziś jest z nami od rana do nocy. Niewykluczone też, że się nam śni. Ale przeważnie jej nie zauważamy, bo ona jest czymś tak bardzo oczywistym jak powietrze. Mowa o reklamie, którą nawet starsze pokolenia w pełni zaakceptowały. Ale były czasy, że jej nie było! No ba! Aż się wierzyć nie chce, że kiedyś nie emitowano jej w tv, nie było jej w radio ani na bilbordach. Kiedy się narodziła? 

Dawno temu, gdzieś w latach 80-tych zaczęła pojawiać się okazjonalnie. Była tak skuteczna, że łatwo i dość szybko opanowała media. Była inna niż dziś. Mniej elegancka, mniej wyrafinowana, mniej dopracowana technicznie, a jednak była lubiana i oglądana. Ba, odbiorcy ją chłonęli. I nikt wtedy nie robił herbaty w czasie bloku reklamowego. Minęło wiele lat. Zmienił się rynek. Powstały liczne agencje, a ludzie dziś od reklamy już stronią. Nie wierzą zbytnio jej. Co się zmieniło?  Jak wyglądały początki rynku reklamowego? Jak ułożyło się życie zawodowe jej prekursorów? Jak  zmienił się ten biznes na przestrzeni lat? Te wszystkie kwestie są bardzo szczegółowo wyczerpane w książce  napisanej przez Agatę Jakóbczak dla której świat mediów i reklamy jest pasją. Trafiła do niego na początku lat 90-tych i została na długo. 

Publikację czyta się jednym tchem. Osobiście pochłonęłam ją w dwa dni i była ona dla mnie sentymentalną podróżą do lat dzieciństwa i młodości. Moje pokolenie chłonęło reklamę jak gąbka. Posiadanie reklamowanego produktu - soczku i chipsów - było powodem do dumy i zadzierania głowy. Hasła reklamowe młodym ludziom przewracały w głowach. A słowo zagraniczny działało jak magiczny. Jednak żyjąc wtedy jak większość ludzi nie miałam wiedzy jak wielkie kokosy ta branża przynosiła. A wtedy rodziły się ogromne fortuny. Wystarczyło mieć troszkę układów, dobre pomysły i obrobinę znajomości języków obcych. Do świata reklamy trafiali różni ludzie - byli tam przedstawiciele świata filmu, kultury, ale i młodzi kreatywni - niczym "Młode wilki". Wszystko działało na prawdziwym spontanie, na wariackich papierach. Improwizacjom nie było końca, a branża, która dynamicznie się rozwijała musiała na początku radzić sobie bez telefonów mobilnych i internetu. Mimo to spełniał się biznesowy americam dream i portfele pęczniały. 

"Z pewną dozą nieśmiałości" na nieboskłon wchodziły nowe gwiazdy, które po nagraniu reklam stawały się sławne, bogate i otwierały drzwi do kariery. A płacono w tym świecie bardzo hojnie. 
Dziś czyta się te informacje z uśmiechem i przymrużeniem oka, ale i z nostalgią i sentymentem. Prześledzenie rozwoju tej branży pokazuje jak zmieniła się po transformacji Polska, jak zmieniła się nasza świadomość, preferencje, gust. Dziś jesteśmy bardziej światowi, bardziej wymagający, mniej odbiegamy od Zachodu. Dogoniliśmy nieco świat, nabraliśmy dystansu do informacji zawartych w reklamach. 

Lekturę polecam i młodszym i starszym czytelnikom. Czyta się ją przyjemnie i z ciekawością. Temat ujęty jest zgrabnie i dogłębnie. Nie brak anegdot i humoru. Świetnie oddany jest klimat i tamta rzeczywistość, która już przeszła do lamusa. Te czasy jakże barwne i kolorowe, pełne nadziei i spełnionych marzeń nie wrócą. Dzięki książce możemy je powspominać i przeżyć jeszcze raz. To był cudownie spędzony czas. To jak, przeczytacie jak powstała polska reklama? Wrażenia gwarantowane!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz