poniedziałek, 16 listopada 2020

Lucyna Olejniczak "Apteka pod Złotym Moździerzem. Obca"

 



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2020 
stron 720
ISBN 978-83-8169-297-7

Prequel jakich mało

Prequel kojarzył mi się z twórczością zagranicznych twórców. Nie czytałam do tej pory żadnego prequelu rodzimego pisarza. I nagle jako zagorzała fanka cyklu "Kobiety z ulicy Grodzkiej" przeczytałam, że Pani Lucyna Olejniczak napisała tego typu dzieło i będzie ono składało się z dwóch tomów. Na buzi zagościł uśmiech radości. Nowina, że znów zatopię się w klimat tej serii wprawiła w zachwyt. No i doczekałam się. Jestem po lekturze pierwszego z dwóch tomów, a dodam, że to dość gruba książka, której czytanie to prawdziwa przyjemność i czytelnicza uczta. 

Przenosimy się do Galicji. Polski nie ma na mapie świata. Jest rok 1831. Pod koniec września w małej wsi Bartkowice zapanowała zaraza. Przyniesiona przez wojska rosyjskie z Krymu choroba doprowadziła do izolacji tejże miejscowości. Jej mieszkańcom zabroniono opuszczania tego miejsca, które otoczono kordonem wojsk. Ludzi żyjących do tej pory spokojnie spisano na straty. By ocalić siebie i swoje nienarodzone dziecko jedna z mieszkanek Bartkowic postanowiła przekupić żołnierzy i uciec. Młoda kobieta będąca w ósmym miesiącu ciąży postanowiła posłużyć się mocą gorzałki i udać się do dworu w którym kiedyś służyła. Plan się udał, ale byli chlebodawcy odmówili Agnieszce pomocy. Głodna, zziębnięta i zrozpaczona miała jednak w tarapatach sporo szczęścia i trafiła do podkrakowskiego klasztoru sióstr benedyktynek. Tam znająca się na ziołach i leczeniu nimi kobieta znalazła dach nad głową, wikt i opierunek. Tam przyszło na świat jej dziecko. Córka, która okazała się zgodnie z przepowiednią zielarki osobą nietuzinkową i zdolną. Magda była dzieckiem żywym, odważnym i łaknącym wiedzy. W klasztorze odebrała dobrą edukację. Gdy osiągnęła odpowiedni wiek ksienia postanowiła odesłać ją do Krakowa pod opiekę swojego brata. Magda wyruszyła w nieznane by rozpocząć dorosłe życie. Pierwsze chwile w dużym mieście okazały się nieco trudne, ale sprytna i ciekawa świata dziewczyna szybko zadomowiła się w grodzie Kraka. Tam spotkało ją bardzo wiele przygód. Jeśli jesteście ciekawi jej losów koniecznie sięgnijcie po powieść, która na pewno zrobi na Was ogromne i pozytywne wrażenie oraz z łatwością podbije Wasze serce.

Cóż napisać o lekturze, o której słowo genialna to za mało? Jak właściwie oddać jej wybitny kunszt, klimat i piękno? Od samego początku zapisane przez Autorkę słowa przyjemnie mnie otuliły i zabrały do świata w kolorze sepii, w którym nie ma internetu i telefonów, nie ma na mapie świata Polski, ale żyją w nim dwie nietuzinkowe kobiety, które błyskawicznie skradły moje serce. Do obu poczułam ogromną sympatię i nić porozumienia. Bo owe bohaterki okazały się duszami nieustraszonymi, mężnymi, którym niestraszne spore tarapaty i kłopoty. Miały one w sobie coś zawadiackiego, coś z lwiej natury co pozwoliło im przetrwać i wyjść z podniesioną głową z różnych sytuacji. Zatapiając się w ich życie, ich perypetie, ich koleje losu straciłam poczucie czasu. Zapomniałam, gdzie się znajduję, bo odpłynęłam w tamte czasy. Rozstanie z książką, powrót do rzeczywistości był jednak nieunikniony i bolesny. Osłodził go fakt, że przecież przede mną jeszcze czytanie drugiego tomu, który oby ukazał się jak najszybciej.

Lucyna Olejniczak genialnie odwzorowała słowami odległe czasy. Autorka w swoim umyśle wykreowała wspaniałą historię, którą idealnie przeniosła na papier. Fabuła książki jest przemyślana, pełna zwrotów, a fakty historyczne zwinnie łączą się z tymi, które narodziły się w wyobraźni Pisarki. Efektem jest powieść od której ciężko się oderwać, a która czyta się na jednym wdechu. 
Jej bohaterowie są namacalni, prawdziwi, wywołują emocje, dają się lubić niczym dobrzy znajomi. Błyskotliwe dialogi dodają błysku. Nienużące opisy idealnie obrazują tło w którym rozgrywa się akcja. I tak bardzo łatwo oczami wyobraźni widzimy galicyjską wieś, benedyktyński klasztor czy ulice Starego Miasta w Krakowie, które są jedyne w swoim rodzaju. Tę powieść chłonęłam zachwycona, z rumieńcami i nieobecnym wyrazem na twarzy. Domownicy wiedzieli co za tym idzie, nikt nie śmiał przerwać mi lektury. Przeczytałam ją w dwa popołudnia i wieczory. To były wyjątkowe chwile i emocje. Lekturę polecam tym, którzy znają już cykl Kobiety z ulicy Grodzkiej i tym, którzy o nim jeszcze nie słyszeli. To przednia książka, która zasługuje na wielkie brawa. Otulcie się ciepłym kocykiem, otulcie się aromatem gorącego kakao i dajcie się zabrać do Galicji. Przygotujcie się na wyjątkowe chwile. Zaczytajcie się, zrelaksujcie i posmakujcie fenomenalnej prozy. Gorąco zachęcam. 

2 komentarze:

  1. Mam w planach, mimo że nie czytałam głównej serii. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz i tak zacząć. Tak też zrobić moja mama. Pozdrawiam

      Usuń