wtorek, 30 marca 2021

Monika Sawicka " Nie bo piekło"

 


Wydawnictwo E-bookowo
data wydania 23 kwietnia 2021
stron 105

Kara bez winy

Od października ubiegłego roku w Polsce oprócz pandemii covid19 zaczęło być głośno jeszcze o jednym, trudnym temacie. Rządzący zafundowali polskim kobietom zaostrzenie prawa aborcyjnego. W myśl niego Polki nie mogą dokonać aborcji w sytuacji, gdy ich nienarodzone dziecka posiada wady letalne. Czym one są? Otóż są to zaburzenia rozwojowe u płodu, większość z nich powstaje w bardzo wczesnym etapie ciąży. Ich rozpoznaniu służą badania prenatalne. Ich potwierdzenie jest niestety wyrokiem. Możliwości są okrutne: poronienie, urodzenie nieżywego dziecka, śmierć tuż po narodzinach często przy przedwczesnym porodzie. Ciąża płodu z wadami letalnymi niesie często ze sobą zagrożenie życia i zdrowia matki. Najczęściej spotykane wady letalne to ektopia serca, syronemelia - zespół syreny lub anencefalia. 

Co czuje matka, która po chwilach radości i euforii, po dwóch kreseczkach na teście dowiaduje się o tak tragicznej sytuacji i jak wielki to dramat trudno mi sobie wyobrazić. To musi być niewyobrażalny ból, rozpacz, gorycz, cios w serce. Jak bardzo muszą cierpieć kobiety tak okrutnie doświadczone przez los? 
Sama na szczęście nigdy nie byłam w takiej sytuacji, podobnie jak większość kobiet, a to nie znaczy, że my wszyscy jako społeczeństwo mamy milczeć o tym temacie. Nie, absolutnie nie można tej kwestii zamieść pod dywan, nie można uważać jej za wstydliwą. Nie można o niej milczeć. Nam, kobietom należy się wybór, a nie zakaz. My powinnyśmy mieć prawo same zdecydować czy usunąć płód dotknięty tak poważnymi wadami czy urodzić. 

Tego tematu nie bała się podjąć w swojej jakże wyjątkowej książce Monika Sawicka. Pisarka mająca w swoim dorobku już sporo świetnych książek, ale i matka, kobieta, która 30 lat temu miała wybór i go dokonała. Dziś Pani Monika dokładnie rozumie cierpienie i udrękę Polek, którym wszelkie prawa odebrano i nakazano przymusowy heroizm, sprowadzono do roli inkubatora, uprzedmiotowiono i postawiono pod murem.
"Nie bo piekło" to zbiór opowiadań. Jest ich piętnaście, a każde z nich inspirowane jest prawdziwymi zdarzeniami. Tragediami, które nigdy nie powinny się zdarzyć, a jednak przeszyły serca matek ogromnym bólem. Przeczytanie ich wymaga odwagi, bo to bardzo smutne historie. Opowieści bez happy endu, którym powinna przecież kończyć się ciąża. Mama po porodzie - siłami natury czy cesarskim cięciu- powinna utulić w ramionach malucha. Bohaterkom opowiadań ten przywilej zabrano. One nie miały co tulić. Ich dzieci nie wydały radosnego pierwszego krzyku, nie oznajmiły małym gardełkiem, że już są, że już rozpoczęło się ich życie. 
Każda z piętnastu bohaterek jest inna. Dotyka ją ta sama sytuacja czyli ciąża obciążona wadami letalnymi, ale inaczej rozwija się ich sytuacja. Niestety, każde z dzieci przed lub po narodzinach umiera. Każda z matek musi radzić sobie z niewyobrażalną traumą i bólem po stracie. Niestety, nie tylko z tym. Czasem, gdy zadecyduje o aborcji, bo wtedy jeszcze kobiety miały takie prawo, skazana jest na ostracyzm, krytykę, poniżenie. Zamiast wsparcia i pomocy psychologicznej musi zostać jeszcze obrzucona błotem, zastraszona piekłem, zdeptana. Sędziów jest wielu, wyroki surowe, kara okrutna, choć winy nie ma. Bo nikt nie ma prawa decydować za kogoś. Nikt nie żyje czy umiera za kogoś. Nagle jednak sędziowie mnożą się na potęgę, wytykają palcami, ferują wyroki. Ofiara dostaje często kolejny cios od otoczenia, choć już raz znokautował ją okrutny los. 

Kobiety - bohaterki publikacji na hiobowe wieści reagują różnie. Jedne decydują się donosić ciążę, inne nie. Jedne decydują się urodzić, inne nie. Mają do tego prawo. Ta lektura mocno to akcentuje. Autorka całym sercem podkreśla prawo wyboru kobiet do własnych decyzji zgodnych z ich sumieniem. My jako naród, jako społeczeństwo nie mamy żadnego, ale to żadnego prawa wtrącać się do cudzego życia. Absolutnie nie powinniśmy nikogo poniżać, strofować, piętnować. Kobiecie, jakąkolwiek podejmie decyzję, należy się wsparcie i pomoc. 

To nie była łatwa lektura. Choć tytuł nie jest grubym tomiszczem, to czytanie zajęło mi sporo czasu. Musiałam ocierać łzy, musiałam płakać w poduszkę, przeżywałam z bohaterkami ich dramaty. Współczułam im mocno, chciałam utulić, bo słowa pociechy nie są tu moim zdaniem potrzebne. One wydają się puste naprzeciw dramatu jaki się rozegrał. One są zbędne i nie wyrażają tego, co jest potrzebne. Potrzebne zaś jest wsparcie, brak krytyki, zrozumienie i prawo do bycia sobą, do życia zgodnie ze swoim sumieniem. 
To bardzo potrzebna książka, która uczula na problem i bardzo mocno akcentuje go. Brawa dla Autorki za odwagę pojęcia się tematu do niedawna tabu. Brawa za to, że odważnie pokazuje bolesny temat i nie osądza, nie krytykuje. Świetnie, że pokazuje to, co jest istotne, co powinniśmy zrobić, a czego nie. Uczmy się tolerancji, która w tej delikatnej sprawie jest niezbędnie potrzebna. Nie zaglądajmy komuś do brzucha i do serca. Uszanujmy prawo do intymności, do samostanowienia o sobie. 
Tytuł gorąco polecam. Niech dotrze i pokaże właściwe sedno tej sprawy. Dajmy wybór, wspierajmy, nie bawmy się w sędziów. 
Oby ta książka znalazła jak najszersze grono odbiorców. Oby było o niej głośno. Oby spełniała swoją misję i przekaz jaki Autorka w niej zawarła zrozumiało jak najwięcej osób. 

1 komentarz: