poniedziałek, 10 czerwca 2013

Grażyna Jeromin-Gałuszka "Magnolia"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania maj 2013
stron 384
ISBN 978-83-7839-513-3
 
Pokręcone losy w bieszczadzkiej głuszy
 
Do przeczytania najnowszej powieści pióra Grażyny Jeromin-Gałuszki skusił mnie opis Wydawcy i przepiękna okładka. Jedno pasowało do drugiego, ale od razu napiszę, że nie pasuje mi kompletnie do treści tej powieści. Opis moim zdaniem nie oddaje kompletnie klimatu tej książki. Bo wydawać by się mogło, że to powieść sielska, skoro dzieje się w tak uroczym zakątku Polski, ale jest raczej odwrotnie. Życie głównego bohatera zmienia się, ale wcale nie jest słodkie, urocze i bez burz. A wręcz chyba przeciwnie.....
Filip przekroczył magiczną "40"-stkę. Ma żonę, ciekawy zawód - pilotuje duże pasażerskie samoloty, sporo zarabia. Cóż trzeba do szczęścia? Wydaje się, że facet ma w życiu fart, ale pewnego dnia..... żona go opuszcza, zdrowie ucieka gdzieś w bok. Zostaje sam, z chorym sercem, niezdolny dalej pracować..... Wszystko się sypie. Czystym przypadkiem w bieszczadzkiej głuszy kupuje pensjonat o dość uroczej i romantycznej nazwie "Magnolia". Będzie dalej sielankowo? Cudnie i różowo? .....
Czy Bieszczady okażą się jego rajem na ziemi? Miejscem, gdzie będzie szczęśliwy?
I tu właśnie tkwi sekret tej książki! Nie będzie sielanki, przepraszam, że zdradzę, ale to nie oznacza, że będzie nudno i nieciekawie. Będzie dużo się działo, będzie prawdziwe życie i bardzo realni bohaterowie.
Przyjeżdżając w Bieszczady Filip wie, iż stoi na życiowym zakręcie. Wiele z jego przeszłości bezpowrotnie się skończyło. Nie ma u jego boku żony, nie ma latających ptaków, które trzeba pilotować. Jest nowe wyzwanie, nowy świat, nowe znajomości. Filip wkracza w nie raczej bez entuzjazmu, bez optymizmu. W krainie Biesów i Czadów jest inaczej niż w gwarnym mieście. Tu anonimowość jest czymś co nie istnieje. Tu otwarte rany wcale szybko się nie zasklepiają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W życie porzuconego mężczyzny wkraczają kobiety, ale nie czekajcie na romanse, randki czy miłosne uniesienia. Do "Magnolii" niczym do konfesjonału trafiają przetrącone dusze, które wzajemnie się wspierają, dodają sobie otuchy. Każda z postaci wydaje się taka realna, taka prawdziwa.
W tej książce nie ma miejsca na słodkości. Pensjonat to nie uroczy drewniany dom w góralskim stylu, ale byłe więzienie, pies to nie zachwycający rasowiec tylko zbiedzony kundel, a każdy z bohaterów to osoba która ma różne problemy, kłopoty i szuka szczęścia. Mimo braku literackiego lukierku książka wciąga. Jest momentami bardzo smutna, wzruszająca. Autorka podejmuje temat oklepany - pensjonat na prowincji. Życie wśród pięknych gór i połonin już lekkie nie jest. Dotyka choroba, bieda, kłopoty z przeszłości, nałogi...... Każda z postaci niesie spory bagaż niczym turysta plecak na górską wycieczkę. Każda jest na pewnym zakręcie. Ich losy bardzo mnie zaciekawiły. Zakończenie czytałam aż dwa razy. Zaskoczyło mnie, ale po chwili zastanowienia stwierdziłam, że autorka bardzo trafnie je wymyśliła. "Magnolia" to książka z pewnością nietuzinkowa, którą zachwycą się myślę zwłaszcza Ci, którzy nie gustują w książkach przewidywalnych i sielankowych. Pensjonat Magnolia to miejsce z klimatem, gdzie spotkasz bardzo ciekawych bohaterów, zajrzyj tam. Może zechcesz i Ty tam zagościć na dłużej jak Doris?
Moja ocena 5,5/10.
 
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
 

4 komentarze:

  1. Bieszczady? Więc coś dla mnie. Już za miesiąc tam zawitam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam autorki "Kobiety z Czerwonych Bagien" bardzo ciepło ją wspominam, po tę też z chęcią sięgnę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała książka. Na mnie zrobiła ogromne wrażenie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniecznie muszę sięgnąć po ten tytuł, czytałam "Kobiety z Czerwonych Bagien" i bardzo sobie chwalę.

    OdpowiedzUsuń