Wanda Szymanowska (zdjęcie zamieszczone dzięki uprzejmości Autorki)
1 – Co sprawiło, że chwyciła Pani
za pióro i napisała swoją pierwszą wydaną książkę? Czy
marzenie o zostaniu pisarką narodziło się już dawno czy raczej
był to błyskawiczny impuls?
Pisaniem zajmuję się od dawna.
Zaczęłam już w szkole średniej. Może ,,pisanie” to
sformułowanie na wyrost. Jestem tekściarzem na zamówienie,
na zawołanie. Piszę różne teksty: użytkowe,
okolicznościowe, felietony, opowiadania, bardziej natchnione lub
mniej. Rzadko natomiast rymuję i poetyzuję, bo nie miewam
skłonności lirycznych.
Przyjaźnię się ze znaną
pisarką – Martą Fox. Jest dla mnie wielkim autorytetem, a jej
słowa traktuję jak święte.
Pewnego dnia powiedziała mi : ty
już powinnaś zacząć konkretnie pisać! I tak to się zaczęło.
2 – Ile czasu poświęciła Pani na
pisanie opowieści o Antoninie?
Pochlebiam sobie, że piszę jak
Kraszewski - bardzo szybko. W zasadzie zajęła mi ta powieść
dobry miesiąc.
3 – Skąd zaczerpnęła Pani
inspirację do fabuły? Czy w wykreowaniu bohaterki miała udział
jakaś realnie istniejąca kobieta?
Najlepszą inspiracją jest życie i
otaczający świat. A Antonina rzeczywiście ma swój realny
prototyp. O ile mi wiadomo prototyp ma się dobrze i jest bardzo
szczęśliwy. Podobno z każdym dniem coraz bardziej.
4 – Jak przyjęła Pani pozytywną
wiadomość od Wydawnictwa Novae Res o wydaniu „Zielonych kaloszy”?
Prawie spadłam z krzesła!
5 – Czy w pracy nad książką
dopingowali Panią rodzina i przyjaciele? A może był to osobisty
sekret?
Moja konstrukcja psychiczna ma
dziwną formę. Raczej potrzebny mi jest antydoping, bo jestem
pracoholiczką. Kiedy siadam przy biurku, świat przestaje istnieć.
Połowa moich dorosłych dzieci, to
filolożki polskie. One są moimi pierwszymi recenzentkami, ale nigdy
nie poganiają. Ewentualnie pytają nad czym aktualnie pracuję.
6- Czy debiut literacki miał wpływ na
Pani pracę zawodową? Jak przyjęli ją Pani koledzy z grona
pedagogicznego i uczniowie?
Jestem przede wszystkim
nauczycielką. Zawsze szkołę stawiać będę na pierwszym miejscu.
W pracy nie rozmawiam na tematy niezwiązane z zawodem. Środowisko
nauczycielskie jest dość osobliwe pod każdym względem.
Prawdopodobnie wiedzą o książce. No i fama głosi, a ona nigdy
się nie myli.
W lokalnym środowisku jestem
natenczas najgłośniejszą postacią. Wchodzę do banku, a tam pani
urzędniczka wyjmuje spod kontuaru moją książkę i prosi o
autograf. Pani w sklepie, w którym codziennie robię zakupy,
powiadziała, że wciągam jak bagno. Zaczęła czytać z wieczora i
skończyła nad ranem, wobec tego się nie wyspała. Biblioteka
miejska wypożycza mnie ,,na zeszyt” i ,,Zielone kalosze” wolno
trzymać najwyżej dwa dni.
Najwięcej fanów mam wśród
rodziców moich uczniów i dorosłych absolwentów.
7 – Czy w planach ma Pani pisanie
kolejnych powieści dla polskich kobiet?
Moje komputerowe archiwum pęka w
szwach. Są tam głównie felietony oraz całkiem pokaźny
zbiór opowiadań. Kończę powieść adresowaną do grupy
kobiet, która jest w specyficzny sposób upośledzona
społecznie. Mam wielką nadzieję, że uda mi się znaleźć
wydawcę.
8- Jaki jest Pani ulubiony autor?
Nie mam jednego ulubionego pisarza.
Miewam raczej okresowe fascynacje jednym twórcą, a potem
fascynacja przechodzi innego.
Nie lubię literatury fantastycznej.
Lubię świat przedstawiony mocno osadzony w realiach.
9 – O czym marzy Autorka „Zielonych
kaloszy”?
Zielone kalosze już ma. Jeszcze
chciałaby mieć niebieskie sandały, czerwone szpilki…
10 – Jakie poza czytaniem( bo daję
sobie głowę obciąć, że lubi Pani czytać) jest Pani hobby?
Może to zabrzmi dziwnie, ale moją
największą pasją jest praca zawodowa. Poświęcam jej bardzo dużo
energii i czasu. Na drugim miejscu stawiam poznawanie świata.
Jestem dość osobliwym podróżnikiem. Nigdy nie podróżuję
w towarzystwie, nie nocuję w gwiazdkowych hotelach, nie wlokę za
sobą wielkiej walizki. Lubię i potrafię być sama ze sobą.
Samotność w podróży pozwala mi na gwałtowne zmiany planów,
bez konieczności tłumaczenia się.
I kolejną pasją jest muzyka –
jest ze mną wszędzie: w szkole, w podróży, w trakcie
pisania.
11 – Czy ma Pani ulubione książki
do których Pani wciąż wraca i odkrywa ich piękno na nowo?
Nie mam takich. Staram się
przeczytać jak najwięcej. Boję się, że nie zdążę przeczytać
wszystkiego, co bym chciała. Ostatnio czytam z premedytacją –
czyli z zamiarem podejrzenia warsztatu, co mnie martwi trochę, bo
przestałam traktować książkę jako całościowy, autonomiczny
twór. Rozkładam na czynniki pierwsze, obserwuję strategię
tworzenia fabuły, dialogów, opisów, podglądam i
notuję ,,chwyty stylistyczne”.
12 – Jakie przeżycia towarzyszą
spotkaniom z czytelnikami?
Ciekawość! Wielka ciekawość!
Chociaż niezupełnie zostanie ona zaspokojona, bo to niemożliwe.
Ciekawa jest jak czytelnik skonkretyzował sobie w swoim umyśle
skonstruowany przeze mnie świat przedstawiony. Nade wszystko
interesują mnie wrażenia czytelnicze. Myślę, że słowa krytyki
nie są w stanie mnie zirytować, lecz zmobilizować do ulepszania
warsztatu pracy.
13 – Co jest trudniejsze pisanie czy
nauczanie języka polskiego?
Obie te sztuki są bardzo trudne.
Nauczanie w XXI wieku jest sztuką naprawdę karkołomną. Myślę,
że wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jaka wielka
tragedia narodowa dzieje się na naszych oczach. Coraz mniej dzieci i
młodzieży czyta. Wiele z nich nie jest w stanie przebrnąć przez
całą lekturę, a zrozumienie sensów tzw. ,,naddanych” ,
czyli tego, co między wierszami, powoli staje się niemożliwe. A
pisanie na razie nie jest dla mnie tak bardzo trudne. Po prostu
wylałam na papier, to co zalegało w przepełnionej duszy. Trochę
się opróżniło, ale mam nadzieję, że nigdy nie będzie
beznadziejnie kapać. Zamierzam do tego nie dopuścić.
14 – Idealna książka na zły
humor, chandrę i zawalenie się świata na głowę to...
Tylko Edward Redliński – przede
wszystkim Listy z Rabarbaru. Konopielka,
Awans – też się znakomicie do tego celu nadają.
15- Jak liczna jest Pani domowa
biblioteczka?
Ha! Tego nie wiem, bo jest bardzo
rozrzucona po wszystkich pokojach, regałach, zakamarkach mieszkania.
To wielopokoleniowa scheda. Wszyscy w mojej rodzinie lubią czytać.
Wszak większa część rodziny to filolodzy polscy. Wobec czego
czytanie mamy wpisane w życie ,,z urzędu”.
Pani Wandzie bardzo serdecznie dziękuję za udzielone odpowiedzi.
Wanda Szymanowska mówi: "Zielone kalosze już ma. Jeszcze chciałaby mieć niebieskie sandały, czerwone szpilki…"
OdpowiedzUsuńWanda, życzę Ci jeszcze do kolekcji białego ferrari :)
Pani Wanda jest moją wychowawczynią . I gratuluję tego co osiągnęła ;)
OdpowiedzUsuń