środa, 26 października 2011

Patricia Atkinson "Sezona na winobranie"


Wydawnictwo Literackie
data wydania październik 2011
stron
ISBN 978-83-08-04793-4404
Patricia przeprowadziła się do południowo-zachodniej Francji w 1990 roku. Tym samym zrealizowała marzenie męża Jamesa, który chciał mieć dom i winnicę. Jednak życie nie jest bajką i małżeństwo niegdyś szczęśliwej pary rozpadło się. James wyjeżdżał do Anglii służbowo, potem zachorował i leczył się w ojczystym kraju, a rozłąka spowodowała ostateczne rozstanie. Particia została sama w obcym kraju nie znając dobrze języka i nie bardzo mając pojęcie o uprawie winorośli. A jednak znalazła swoje miejsce na ziemi. O tym pisała w swojej pierwszej powieści.
“Sezon na winobranie “ to kontynuacja bestsellera “W dojrzewającym słońcu”. Autorka mieszka już w słonecznej Francji od 14 lat. Świetnie się tu zadomowiła, pokochała uroczy dom i winnicę, nauczyła się języka i tajników produkcji wybornego wina. Wrosła w malowniczy region i poznała wielu przyjaciół. Choć nie było łatwo. Pogodzenie się z rozpadem małżeństwa nie przyszło jej tak po prostu. Kobieta robiła wszystko, aby zagłuszyć ból po stracie mężczyzny, z którym myślała, że się zestarzeje. Smutkiem napawała ją także nieobecność dzieci, które odwiedzały mamę tylko w czasie wakacji. Lekarstwem i doskonałą terapią okazała się praca – ciężka fizyczna praca w winnicy, życie zgodne z porami roku i kaprysami pogody. Nie jest bowiem łatwo hodować winorośl i produkować wino. Nieocenioną pomoc bohaterka znalazła w sąsiadach. Zawarła długotrwałe przyjaźnie i zaczęła udzielać się towarzysko. O ile w pierwszej książce autorka pisze głównie o winnicy, winobraniu i procesie produkcji wina, o tyle w drugiej książce koncentruje się na okolicy i ludziach, tradycjach i zwyczajach tego regionu, wspaniałej kuchni oraz opisuje relacje sąsiedzko- przyjacielskie. W życiu dzielnej właścicielki winnicy pojawia się też pewien mężczyzna. Jest przyjacielem jej sąsiadów i pochodzi ze Szwecji. Ta znajomość rozwija się bardzo powoli – Patricia boi się znów zostać zraniona i porzucona, boi się cierpienia, a jednak bardzo lubi Fiddiego...
Co jeszcze oprócz uczuć czeka nas na kartach książki? Wiele niespodzianek!
Wraz z główną bohaterką znajdziemy się na francuskim prowincjonalnym targu, gdzie odnajdziemy bogactwo różnego rodzaju gatunków sera, zapolujemy na bażanty, zające i dziki (polowania są tradycją kontynuowaną od pokoleń w tym regionie), znajdziemy się na targu trufli, których ceny sięgają nawet 1600 euro za kilogram. Będziemy mieli okazję poznania od kuchni pracy dobrej restauracji, zagościmy na różnego rodzaju ucztach i biesiadach w mniejszym lub większym gronie. Autorka zaprosi nas też na grzybobranie i morską farmę ostryg, wybierzemy się z nią na ryby i poszukamy szczeniaka dla sąsiadów, którzy musieli uśpić ukochaną suczkę. A wszystkie te przygody wzbogacą opisy wyjątkowo malowniczego krajobrazu i wspaniałych dań kuchni francuskiej. Na Czytelników czeka zatem wiele przygód i niespodzianek.
Tylko jest jedno ale... Nie polecę lektury tym, którzy są na diecie. Specjały kulinarne są tak plastyczne opisane, że cieknie ślinka i ma się od razu ochotę samemu coś upitrasić.
Ta książka to pogodna opowieść o pięknym zakątku świata, o serdecznych i otwartych mieszkańcach, o ludziach, którzy ciężko pracują, ale równocześnie czują się wolni, szczęśliwi i spełnieni. Lektura tchnie pogodą ducha, spokojem i ciepłem, choć pod koniec znajdziecie też momenty smutne i wzruszające. Książkę czyta się dość szybko i płynnie. Prowincja, również ta we francuskim wydaniu, jest urocza i moim zdaniem wpływa niczym balsam na swoich mieszkańców. Widać, że robią to co lubią i wkładają w to nie tylko swoje siły, ale i serce. Bo pewnie taka właśnie jest recepta na dobry, wręcz wyśmienity trunek – ciężka praca, promienie słońca, wilgoć deszczu i miłość do tego co się robi.
Cieszę się, że autorka odniosła sukces, podołała wyzwaniu i odnalazła miejsce, gdzie czuje się znakomicie. Zachęcam Was do lektury powieści pogodnej, pełnej słońca, zapachów wybornego wina, owoców i lawendy, odgłosów grających cykad i tchnącej spokojem. Doskonała propozycja czytelnicza na jesienne słotne i zamglone dni, kiedy słońca jak na lekarstwo. W książce je znajdziecie i mam nadzieję, że tak jak ja zauroczycie się winnicami, lasami i aromatami płynącymi z kuchni.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję serwisowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Literackiemu

6 komentarzy:

  1. Świetna lektura wynagrodzi przerwanie diety ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa pozycja. Podczas czytania recenzji niemal sama poczułam się jakbym była na francuskim targu.Cieszę się, że autorka tak obrazowo i realistycznie nakreśliła klimat południowo-zachodniej Francji i z chęcią poznam go jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna okładka od razu rzuca się w oczy:)
    Na smutne, szare jesienne dni lektura w sam raz:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przeczytać obydwie książki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Osobiście polecam lekturę obu - mnie bardzo przypadły do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czuć klimat miejsca, którego dotyczy książka aż tu u mnie ;)
    Lubię takie.
    Przypomniała mi się Pod słońcem Toskanii Frances Mayes

    OdpowiedzUsuń