niedziela, 1 listopada 2015

Alina Mrowińska "Magda, miłość i rak"

Wydawnictwo Zwierciadło
data wydania 2013
stron 224
ISBN 978-83-6301-446-7

Wojowniczka

Od razu, na wstępie mojego tekstu dodam, że ta notka to nie będzie typowa recenzja i nie przypadkiem ukazuje się ona właśnie dziś, w dzień, kiedy wspominamy Tych, co odeszli. 

Bohaterką książki jest kobieta, żona, matka, która zmarła przedwcześnie. Po ośmiu latach choroby zabrał ją rak. Magdalena zachorowała w wieku 27 lat na raka piersi. Okrutne, bo w tym czasie życia powinniśmy nim się w pełni cieszyć, to nie czas na zmagania z potworem o imieniu nowotwór. A jednak Magda jak wiele innych kobiet znalazła się na pechowej liście losu. W książce opowiedziała o swoim życiu z rakiem, o tym jak on je zmienił. Nie oszczędziła czytelnikowi nic z bólu, dramatycznych przeżyć, negatywnych uczuć, ale i opowiedziała o tym, co w tym trudnym czasie spotkało ją dobrego. Pewnie wielu z Was będzie trudno uwierzyć, że w czasie choroby nasza Bohaterka starała się jak najbardziej normalnie żyć, pracować, pomagać innym. Została żoną, urodziła całkiem zdrowego synka Leosia, walczyła z bólem i skutkami ubocznymi terapii. O swoich zmaganiach opowiedziała również w filmie dokumentalnym, założyła fundację Rak’n’Roll. I dzień po dniu dzielnie walczyła dla siebie, dla dziecka, dla bliskich. Było jej trudniej, bo jej rodzice również zmarli na raka, matka dokładnie na taką odmianę jak córka. Chwytała życie pełnymi garściami, żyła na przekór chorobie, łapała chwile szczęścia, cieszyła się codziennością. Żyła ponadprzeciętnie. Nie oszczędzała się, nie użalała, ale z optymizmem patrzyła w przyszłość. Oczywiście zdarzały się jej chwile załamania, płacz, morze łez i rozpacz, ale one nie wzięły górę. Książka to nie tylko wypowiedzi Pani Prokopowicz i jej zapiski, ale i słowa jej męża Bartosza, a także ważne słowa- rady psychoonkologa Marioli Kosowicz. 

Nie będę oceniać tej lektury tak jak zwykle to robię. Bo to nie taka książka. Tu nie ma nic do rzeczy styl, narracja czy dobór słów, stylistyka itd. Tu liczy się głębia przekazu. Tę historię napisał los i ludzie, a przede wszystkim dzielna Wojowniczka. Różne są reakcje osób, które dowiadują się z lekarskiej diagnozy o potwornej chorobie. Jedni załamują się, inni starają się zapomnieć, jeszcze inni przestawiają góry by wrócić do zdrowia. Ile trzeba sił do walki. Ile ta bitwa kosztuje. Czasem kończy się wygraną raka, ale ... chory może też wygrać. Paradoks? Ależ nie! Magdalena wyrwała losowi wiele pięknych dni, wiele momentów szczęścia, wiele zwyczajnej, ale jakże wspaniałej i cieszącej codzienności. Jeśli jednak myślicie, że było jak w bajce, że było sielankowo to jesteście w błędzie. Były i chwile czarne i mroczne, były konflikty, była trudna proza życia, nieżyczliwi ludzie. Była sinusoida. Raz lepiej, a raz gorzej. 

Książka wzrusza, najmocniej jak tylko lektura może to zrobić. Bohaterka upublicznia swoją chorobę, by dodać otuchy innym, by nieść wsparcie. Wie, co przeżywa chory, wie jak boli diagnoza, wie ile kobietę kosztuje utrata kobiecości, jak trudno pogodzić się z utratą piersi, włosów, rzęs i brwi, jak to jest popatrzeć w lustro na blizny. Magdalena łamie stereotypy, wstyd chowa głęboko do szuflady. I ma swoje motto, swoje hasło, które powtarza jak mantrę : ŁEB DO SŁOŃCA! 
Przeżyła o wiele dłużej niż mówili lekarze. Dokonała wielu bohaterskich wyczynów. Stała się wzorem dla innych, co jej pewnie też dodało wiatru w żagle. Jej relacja jest inna niż jej męża. Składając je obie można zobaczyć w pełni jak choroba zmienia życie, jak rak trawi nie tylko ciało, ale i duszę. Wylałam morze łez czytając, ale i cieszyłam się chwilami szczęścia. Spojrzałam na świat mocniej i głębiej. Tak, to prawda, można cieszyć się filiżanką zielonej herbaty, kroplami deszczu na szybie. A można też zatracić się w rzeczach materialnych i zmarnować nawet najdłuższe życie goniąc ułudę i nabijając konto w banku. Magdalena Prokopowicz dała coś wielkiego  i mi. Choć na szczęście nie choruję na raka. Uświadomiła mi, że życie to coś zamkniętego w ramach czasowych. Żadnego dnia nie można zmarnować. Każda data jest wyjątkowa. A czas płynie. Warto pięknie żyć, bo życie jest przecież takie krótkie, takie wyjątkowe i ...tylko jedno. 
Magdo! Dziękuję! Spoczywaj w pokoju! I do zobaczenia w niebie! Jak dobrze, że los postawił Cię, choć tylko w książce na mojej drodze. To było niesamowite spotkanie. Dziękuję, po stokroć dziękuję!
Niech w tym miejscu płonie znicz pamięci dla Ciebie!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz