czwartek, 26 maja 2011

Jarosław Klonowski "Tajmnica Świętego Wormiusa"




Wydawnictwo MG

data wydania marzec 2011

stron 420

ISBN 978-83-612-9771-0

Lubię powieści historyczne, które dzieją się kilka wieków temu . To były tak inne czasy od współczesnych .Nie było zdobyczy techniki , ale natura ludzka była jednak w pewnym sensie niezmienna - żyli też ludzi chciwi , mający pęd do władzy i nie zawsze uczciwi . Średniowiecze będące epoką dominacji religii i wiary paradkosalnie przyczyniło się też do rozwoju dewocji i wypaczyło wiele prawd wiary . No a wzrost znaczenia relikwii miał chyba w tym okresie apogeum. Jak słusznie pada stwierdzenie w książce Klonowskiego z relikwii krzyża dostępnych na całym świecie złożono by ich nie jeden a kilkanaście .No i przypomina mi się scena z filmu ,gdzie od przygodnego handlarza można było kupić .... kopytko osiołka na którym uciekała św. Rodzina - uroczo naiwne nie ?

Akcja powieści "Tajemnica Świętego Wormiusa " rozpoczyna się w roku 1492. Na Lateranie urzęduje Aleksander VI i to właśnie on chce być w posiadaniu kości tego świętego . A kim był Wormius ? To postać bardzo oryginalna - żyła w XI wieku w Wenecji .Jak twierdzą mieszkańcy odmienił losy miasta , w którym zapanował dostatek i urodzaj . A sama postać świętego - to osoba bardzo bogobojna ,znająca doskonale katechizm i mająca ciągle postać dziecka . Jego kult za życia rozszedł się na całe Włochy .Jednak za przyczyną papieża ,który dwukrotnie spotkał się z Wormiusem sława została wyciszona , a sam uważany za świętego poniósł śmierć męczeńską i nigdy nie doczekał się procesu kanonizacyjnego. Po upływie pewnego czasu jego relikwie stały się "towarem " bardzo pożądanym przez możnych tego świata . Szukali ich wysłannicy papiescy ,królowie i bracia z Zakonu Najświętszej Marii Panny. To właśnie zadanie zlecił też Rodrige de Borgia Alferdowi Ostenwaldowi zaopatrując go w odpowiednie glejty i przywileje .Wydawało się ,że będzie to formalność wymagająca podróży na ziemie polskie i krzyżackie .Ale rzeczywistość okazuje się o wiele bardziej skomplikowana . Szukających jest wielu i wzajemnie deptają sobie po piętach .

Pomysł na fabułę tej książki bardzo mi się spodobał . Lubię takie przygodowo - sensacyjne czytadła z wątkiem religijnym . No ale samo napisanie książki już mnie nie urzekło . To prawda ,że akcja jest skomplikowana , jest w niej sporo wątków , bogactwo postaci , ale wydaje mi się ,że autor napisał tę powieść w sposób nieco chaotyczny . Owszem spodobały mi się opisy średniowiecznego grodu , ciekawie skonsturowane postacie - szczególnie polubiłam Miriam ,ale ten chaos wywołał u mnie jako czytelnika nieco uczucie pogubienia się w lekturze i często musiałam kartkować wstecz . Spodobało mi się za to nawiązanie autora do ludowych podań i legend , zawarcie nieco elementów fantastycznych - jak np. rosnące kości zmarłego .Troszkę śmieszyło jak Alfred niby Mc Gywer pokonuje sam znacznie liczniejszych liczebnie przeciwników . Język powieści też mnie nie zachwycił - szkoda ,że Klonowski nie pokusił się na zastosowanie rozwiązania choćby z "Przyłbic i kapturów " tylko posłużył się bardziej współczesną polszczyzną . Lekturą ocenię tak średnio ,ale to nie znaczy ,że kogoś z Was nie zachwyci i porwie kilka wieków do tyłu .

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu MG.







2 komentarze:

  1. Ja również lubię książki tego typu i z pewnością za jakiś cza po nią sięgnę :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może bardziej trafi w Twój gust niż w mój .Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń