Wydawnictwo Albatros
data wydania czerwiec 2011
stron 456
ISBN 978-83-7659-176-6
Cobisa to niewielkie kastylijskie miasteczko położone niedaleko Toledo. Podczas remontu miejscowej świątyni czystym przypadkiem robotnicy dokonują sensacyjnego odkrycia. Za dodatkowo dobudowaną ścianą kościoła, w tajemniczej skrytce, zamurowane zostały zwłoki mnicha, figurka Matki Boskiej – patronki miasteczka zaginiona w latach 30-stych XX wieku, rękopis księgi “Navigatio “oraz ampułka z relikwiami – piórem anielskim i włosem znalezionych rzekomo przy grobie Jezusa w Jerozolimie. To znalezisko wywołuje niemałą sensację. O pomoc w rozwiązaniu tajemnicy owych odnalezionych przedmiotów zostaje poproszony Sebastian Cameron – specjalista ze Stanów Zjednoczonych. Wyniki wstępnych badań zaskakują – ciało mnicha pochodzi zaledwie z 1936 roku, księga okazuje się niezwykle misternie dopracowanym falsyfikatem, zaś pióro nie pasuje do żadnego z żyjących ptaków. Włos natomiast, jak dowodzą badania genetyczne, należał do mężczyzny z zespołem Downa. Cameron podąża wytrwale tropem tajemnicy i skupia się przede wszystkim na studiowaniu księgi, która jest zapisem podróży mnicha Brendanusa, której celem jest wyspa pozwalająca podróżować w czasie i przestrzeni. Ponoć leżała ona w archipelagu Kanarów i pojawiała się od czasu do czasu na powierzchni.
W książce nie brak elementów charakterystycznych dla powieści przygodowej, obyczajowej i marynistycznej. Akcja rozgrywa się w wielu krajach m.in. W Hiszpanii, Meksyku, Włoszech i na Wyspach Kanaryjskich. Poznajemy współczesne przygody Camerona i jego przyjaciół oraz dzieje mnicha i jego współbraci żyjących w VI wieku. W lekturze nie brak opisów pięknych krajobrazów, zabytkowych miejsc oraz tajemniczych i niezbadanych zjawisk przyrody.
Zakończenie powieści jest bardzo tajemnicze, pewne sprawy nie są do końca wyjaśnione – tym mnie Gonzalez nieco zaskoczył i przyznam, że spodziewałam się nieco innego końca.
Akcja - pełna niespodziewanych zwrotów, tajemnic i sekretów, podziałała na mnie jak narkotyk. Czytałam ją z zapartym tchem i ciężko mi było ją odłożyć wieczorem. No cóż, powieść Gonzaleza zakwalifikuję na półkę pt.” Złodzieje” czasu. Do ostatniej strony czytałam z zapartym tchem ciekawa, jak uda się wyprawa na magiczną wyspę.
Co, moim zdaniem, decyduje o sukcesie tej książki? Szybkość wielowątkowej akcji, nasyconej sensacją, elementami z dziedziny religii, historii, do tego wątki naukowe, mitologiczne i science-fiction. W czasie lektury przez krótki moment obawiałam się, czy wprowadzenie tak wielowątkowej fabuły, tak wielu szczegółów i zawirowań nie spowoduje chaosu i czy jako czytelnik nie poczuję się po prostu zagubiona w lekturze. Nic jednak takiego nie miało miejsca - moja troska była na zapas. Autor powiązał wątki w misterny wzór niczym zdolny tkacz, tworząc naprawdę świetne dzieło.
Krytycznie ocenię jednak okładkę. Niby nie stanowi ona o treści książki, ale uważam, że powieść tak barwna, pełna przygód i egzotyki zasługuje na barwniejszą oprawę graficzną.
“Wyspa na krańcu czasu “ to lektura idealna dla miłośników podróży, przygody i historii, tajemniczych zagadek, których rozwiązania należy szukać w przeszłości. Myślę, że lektura nikogo nie rozczaruje. To powieść podobna do książek Browna, napisana z klasą i godna miana bestsellera. Mnie na długo pozostanie w pamięci.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję serwisowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Albatros
Tytuł przywodzi mi coś na myśl, zatem chyba go już słyszałam. Uwielbiam powieści, w których przewija się tak wiele gatunków (przygoda, historia oraz podróże). Jestem również wielbicielką prozy Browna, więc z chęcią sięgnę po tę książkę. Już sama fabuła skutecznie mnie zachęciła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Książka zawiera elementy przewodnie, które mogą mi się spodobać. Żałuję, że sam nie mogę jej przeczytać.
OdpowiedzUsuńRzadko gdziekolwiek podróżuje, ale mogę chociaż wybrać się w książkową podróż i poznać wiele interesujących miejsc, dlatego chętnie poznam tę książkę.
OdpowiedzUsuńNa pewno postaram się ją przeczytać. Lubię przygodowe książki. Dziękuję za recenzję :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiłaś swą recenzją. Muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńMiło mi, że moje emocje Wam się udzieliły i macie ochotę na lekturę. A mnie zdziwiło, że jakoś tej książce brak reklamy - o jej istnieniu dowiedziałam się z katalogu Weltbild
OdpowiedzUsuń