Wydawnictwo Świat Książki
data wydania lipiec 2011
stron 400
ISBN 978-83-2472-266-2
Złe dobrego początki
Barbara Delinsky obok Danielle Steel to moja ulubiona zagraniczna autorka, pisząca powieści dla kobiet. Wydała wiele świetnych książek, które rozeszły się w imponującym nakładzie przekraczającym milion egzemplarzy. Jej najnowsza powieść nosi tytuł “Nie moja córka” i jestem przekonana, że też stanie się czytelniczym hitem. Bo Pani Barbara napisała świetną lekturę, która spodoba się nawet najbardziej wybrednym Czytelniczkom. Mnie ta książka, podobnie jak i inne tej autorki, przypadła niezwykle do gustu i wywołała w trakcie lektury wiele wrażeń oraz olbrzymią ilość emocji. Nie raz mi skoczyło ciśnienie, nie raz współczułam głównym bohaterkom i nie raz byłam wściekła na tych bardzo “porządnych i statecznych obywateli”. Akcja przenosi nas do niewielkiego, bo zamieszkanego przez 18 tysięcy mieszkańców, amerykańskiego miasteczka Zaganack. Tu wszyscy wszystkich znają, przestępczość jest rekordowo niska, a niektórzy obywatele tej społeczności wyznają niezwykle surowe zasady moralne. Głównymi bohaterkami książki są matka i córka – Susan i Lily. Susan ma 35 lat i jest dyrektorką miejscowej szkoły średniej, do której uczęszcza także jej 17-letnia córka. Ta kobieta dość wcześnie została samotną matką – gdy rodzice dowiedzieli się o ciąży Susan, która była wpadką, odsunęli się od niej, dali pieniądze i kazali zniknąć jej z ich życia. Córka burmistrza nie mogła po takim skandalu liczyć na pomoc rodziców, którzy nie chcieli nawet poznać swojej wnuczki, Susan musiała liczyć tylko na siebie i przyjaciół. Zmieniła miejsce zamieszkania, skończyła studia, zrobiła karierę i nabyła dom. A teraz po latach historia się powtórzyła – okazało się, że jej nastoletnia córka jest w ciąży. Tylko ta ciąża była zaplanowana, podobnie jak macierzyństwo jej dwóch serdecznych koleżanek ze szkoły. Dziewczyny zawiązały bowiem pakt i postanowiły zostać mamami, ale nie miały w planach wychodzenia za mąż za ojców dzieci. To wywołało olbrzymi skandal. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak potoczyły się losy Susan i Lily oraz jej koleżanek, zapraszam do lektury wyjątkowo ciekawej powieści napisanej z rozmachem i wielkim kunsztem.
Autorka bez ogródek porusza poważny problem, jakim jest ciąża nastolatek. Dziewczyny nie bardzo zdają sobie sprawę, na co się porywają, bowiem macierzyństwo oznacza dorosłość. No i, co też nie zasługuje na pochwałę, nie informują o planach swoich partnerów, po prostu ich świadomie i z premedytacją wrabiają w ojcostwo. A na dodatek bardzo komplikują życie swoim rodzicom, dla których wiadomość, że będą dziadkami, spada jak grom z jasnego nieba. Przecież nie tego chcieli dla swoich dzieci – marzyli, aby ich pociechy miały lepsze i większe możliwości zdobycia dobrego wykształcenia, podjęcia ciekawej i dobrze płatnej pracy! Reakcje matek dziewczynek były dla mnie bardzo zrozumiałe – one miały prawo czuć się oszukane i zdradzone przez nieprzemyślany kaprys swoich córek. Ale całkiem nie zrozumiałam postawy pewnych osób wobec Susan. Byłam po prostu wściekła, gdy oskarżono ją o brak profesjonalizmu zawodowego.
Dziewczyny dostają po nosie i muszą ponieść konsekwencje swoich marzeń. Życie ich nie pieści, koledzy i koleżanki traktują w dziwny sposób, szerzą się plotki, insynuacje i domysły. Rodzi się niezdrowa atmosfera skandalu obyczajowego. Zgodzę się, że bycie rodzicem to cudowna sprawa, ale wymaga zdecydowanie dojrzałości, samodzielności i wielu wyrzeczeń.
Delinsky stworzyła wspaniałe kreacje swoich bohaterek – kobiet, których życie nie jest usłane różami i niesie wiele niekoniecznie miłych niespodzianek. A one muszą sobie radzić z wszelkimi problemami. Susan bardzo polubiłam. Zaimponowała mi swoją postawą, dojrzałym zachowaniem i profesjonalizmem. W moim odczuciu ta kobieta odniosła sukces, a nie porażkę. I to zarówno w sensie zawodowym, jak i prywatnym. Zakończenie książki nie rozczarowało mnie, ale i nie zaskoczyło. Pisarka prostym, ale i wyrafinowanym stylem opowiedziała historię, która mogłaby się zdarzyć w różnych miejscach na świecie. Ta książka to zarazem wychowawcze ostrzeżenie, by nie podejmować pochopnej decyzji o rodzicielstwie – dziecko nie jest zabawką. Winno pojawić się wtedy, gdy oboje z partnerów są do tego gotowi i świadomi swoich pragnień, no ale często życie pisze inne scenariusze...
Polecam “Nie moja córkę “ zarówno młodym Czytelniczkom jak i ich mamom. To mądra książka, która na pewno dostarczy Wam wielu emocji i wzruszeń.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Świat Książki
Czytałam inne książki tej autorki i nie zawiodłam się na nich, poszukam i tej :)
OdpowiedzUsuńZnam i lubię ta autorkę :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już gdzieś o tej książce. Treść interesująco się zapowiada.
OdpowiedzUsuńA mnie treść nad wyraz zainteresowała. Ostatnio moje myśli wędrują wokół powiększenia rodziny, myślę, że książka idealnie wpasuje się w mój gust:)
OdpowiedzUsuń