sobota, 28 stycznia 2012

Artur Wieczyński " I w ogóle"

Wydawnictwo Poligraf
data wydania 2010
stron 232
ISBN 978-83-88330-81-0

Powieści opisujące realną rzeczywistość bardzo cenię. Teraz czyta się je dla relaksu, ale kiedyś będą czymś w rodzaju kronik, będą opowiadały historię przyszłym pokoleniom jak to kiedyś się żyło. Akcja powieści " I w ogóle" rozgrywa się współcześnie w małym miasteczku Pilce i w stolicy. A główny bohater to taki szary człowieczek, przeciętniak z ludu. I mimo szarości tej postaci jego losy  potrafią jednak przykuć uwagę i zaciekawić.
 Teodora Brzuzkę poznajemy jako ucznia podstawówki. Jest jedynakiem i wychowuje się w przeciętnej rodzinie. Jego rodzice nie są dla niego autorytetem, ale i też zbytnich zdolności wychowawczych nie wykazują. Ot często pas jest w robocie i tyle. A Teodor łatwym dzieckiem nie jest. Lenistwo i skłonność do złego ma w naturze. Nie uczy się dobrze, ledwo co dostaje promocję do kolejnej klasy, a ojciec dla niego autorytetem nie jest. Tata Teodora szybko umiera. Jego matka na której barki spada wiele na próżno prosi syna o rozsądek i pilną naukę. Teodor ma to w nosie. Woli złe towarzystwo, które mu imponuje. Nadchodzi czas końca podstawówki ................
To początek historii o pewnym krnąbrnym chłopcu, który nie ma żadnych ambicji, woli luz, imprezy i kobiety, nie stroni od alkoholu. Nie myśli na poważnie o życiu i nie jest godny naśladowania. A jednak jest pewnym symbolem, przedstawicielem młodzieńca z prowincji, który nie ma ochoty na sukces zawodowy, żyje z dnia na dzień, nie zależy mu na pracy. Jest troszkę niebieskim ptakiem i pasożytem - naciąga matkę na beznadziejne kłamstewka, nie szanuje jej kompletnie. Oj takiego dziecka to tylko współczuć.
Artur Wieczyński , którego powieść"Stojak" już przeczytałam ( recenzja http://cudownyswiatksiazek3.blogspot.com/2011/06/artur-wieczynski-stojak.html) znów zaserwował mi książkę " z życia wziętą", opowiadającą o realnej rzeczywistości i krnąbrnym chłopcu, który nie wyrósł na wzór do naśladowania. Proza Wieczyńskiego jest niesamowicie bezpośrednia, wprost nasuwa się skojarzenie potoczna. Tu nie ma miejsca na jakieś retusze, sentymenty. Tu jest szara rzeczywistość i dramat matki, która musi patrzeć się na powolne staczanie się na dno synka. I na nic jej lamenty i płacze. Bo on jest uparty i niezmienny. Idzie swoim bogiem, choć sam wie, że dobrze nie robi. Poprawę ciągle odkłada na jutro. Nie ma silnej woli. A jednak jest postacią barwną i wyzwala emocje - osobiście miałam go okazje sprać na kwaśne jabłko i potelepać, choćby za to, jak zachowuje się wobec matki.
Książkę czytało mi się przyjemnie, choć sporo w niej wulgaryzmów i sprośnych scen. Ale tu wybronię pisarza, który musiał te środki zastosować, aby jego przekaz był autentyczny i prawdziwy. Nie jest to może jakaś rewelacyjna książka, ale czasu poświęconego na jej przeczytanie nie uważam za zmarnowany.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Autorowi.


3 komentarze:

  1. Książka interesującą się wydaje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O, widzę że pana Wieczyńskiego poruszył obraz dzisiejszego młodego polskiego społeczeństwa, bo tak mi się to widzi. Pierwszy raz widzę, by ktoś chciał o tym napisać w powieści. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zainteresowana jestem nie ukrywam :)

    OdpowiedzUsuń