sobota, 25 lutego 2012

Stig Dagerman "Niemiecka jesień"


Wydawnictwo Czarne
data wydania styczeń 2012
stron 120
 ISBN 978-83-7536-344-9

Krajobraz po bitwie.


Hitler miał ambitne plany wobec narodów świata i Europy, chciał je podbić i podporządkować. Marzyło mu się, by Niemcy stali się królami wszechświata, a on sam bogiem, rządzącym niczym cesarz. Jednak hitlerowcy ponieśli srogą klęskę, terytorium Niemiec po ofensywie wojsk alianckich stało się jednym wielkim gruzowiskiem. Bombardowania i działania wojenne zrównały niemieckie metropolie z ziemią. Hitler przegrał, ale popełnił samobójstwo. Naród niemiecki został i musiał zmierzyć się z bolesną rzeczywistością, nędzą, głodem, chorobami, brakiem domów i szpitali, koniecznością przesiedleń. Dotknęło to nie tylko tych, którzy byli faszystami, ale także Niemców przeciwnych ideologii wyznawanej przez Hitlera. Wielu obywateli musiało przymusem zasilać szeregi armii i innych organizacji faszystowskich, po wojnie zaś zostali z tego rozliczeni.
Jesienią 1946, do powojennych Niemiec podzielonych na okupacyjne strefy, udaje się Stig Dagerman, korespondent szwedzkiej gazety. Ma za zadanie opisać niemiecką powojenną rzeczywistość, pokazać naród po klęsce nierealnych planów Hitlera. Świat ten pokazuje oczami człowieka, który nie osądza, ani nie ocenia, ale jak pełny profesjonalizmu korespondent rejestruje obrazy do bólu prawdziwe, realne i bardzo bolesne. Pokazuje niemieckie wsie i miasta, obywateli w różnym wieku. Prawie wszystkich, bez wyjątku trawi głód i nędza, brak środków do życia i dachu nad głową. Wśród Niemców szerzy się niemiłosiernie patologia. Czyny przestępcze, takie jak kradzież, są powszechne i nie są już oceniane negatywne. Trzeba przeżyć, nie czas na sentymenty i stosowanie kodeksu moralnego. Liczy się, by przetrwać kolejny dzień, by dotrwać do lepszych czasów. Prostytucja jest czymś, co pozwala na zjedzenie kawałka czekolady czy zapalenie papierosa. Wśród Niemek krąży przekonanie, że lepiej upaść, niż pójść na dno. Tak właśnie rozgrzeszany jest upadek moralności. Ludzie są przerażeni, otępiali i zagubieni. Wybory pokazują ich wahania i brak zdolności do tego, by budować demokrację. Rany wojenne zbyt bolą, głód zbyt mocno szarpie wnętrzności, klęska nie dociera do umysłu tych, którym obiecywano zwycięstwo i panowanie nad innymi narodami. A żyć trzeba. Bolesne „dziś” wrzyna się, niczym nóż w serce.
Tak właśnie Dagerman przedstawia powojenną rzeczywistość niemiecką. Relacjonuje bez emocji, bez upiększania. Pokazuje rozpacz, ból i wszelkie inne skutki klęski faszystów. Opisując zwykłe, ale konkretne osoby, przedstawia, jak klęska Rzeszy odbiła się na szarym obywatelu, na zwyczajnym zjadaczu chleba. Obrazy te są wstrząsające, pokazują wszystkie okropieństwa wojny, które dotyczą nie tylko narodów napadniętych, ale i tych którzy ponoszą klęskę.
Książka Dagermana to bezcenny dokument, to przekaz dla przyszłych niemieckich pokoleń, pokazujący, do czego doprowadziło szaleństwo faszyzmu. To przestroga dla tych, którzy kiedykolwiek w historii zamarzą o podboju innego kraju. Wojna niejedno ma imię, ale zawsze jest ono tragiczne. Zawsze boli i prowadzi do morza tragedii. Pokój to rzecz niezwykła i wyjątkowa. To bezcenny klejnot.
Czytając krótkie reportaże bardzo się wzruszyłam. Wiele emocji wywołały obrazy głodujących dzieci, mieszkających w przerażających warunkach, zapadających na zdrowiu, nie mogących się uczyć. Płaciły za niezawinione przez nich błędy rodziców. Nie zasłużyły na to!
Książkę polecam nie tylko tym, którzy interesują się historią II wojny światowej, ale także miłośnikom doskonałego reportażu. Niech pokaże prawdziwe oblicze powojennej rzeczywistości,
niech przestrzeże przed kolejnymi wojnami...

Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Czarne.

2 komentarze:

  1. Niełatwy temat, ale książka warta przeczytania

    OdpowiedzUsuń
  2. Zainteresowała mnie ta książka, kiedy zobaczyłam ją w zapowiedziach. Nie załapałam się na egzemplarz recenzencki niestety, ale po Twojej opinii widzę, że warto przeczytać. Dodaję do listy "na później" i mam nadzieję, że kiedyś do niej wrócę.
    Akurat też czytam o okropieństwach wojny w "Dziewczynce w zielonym sweterku".

    OdpowiedzUsuń