wtorek, 8 listopada 2011

Lucy Dillon "Spacer po szczęście"


Wydawnictwo Prószyński
data wydania październik 2011
stron 400
ISBN 978-83-7648-941-4

Życie ludzkie to bardzo skomplikowany splot momentów dobrych i złych. Niestety bywają w nim i chwile tragiczne. Wtedy wszystko traci sens, świat widzimy wyłącznie w czarnych kolorach, a to co dawało nam stabilizację i chęć do działania rozpada się w drobny mak.Często, gdy tracimy ukochaną osobę nie widzimy już celu dalszej egzystencji, jest nam wszystko obojętne i mamy ochotę zapaść się w nicość. Rozsądek podpowiada nam konieczność pozbierania się do kupy i wzięcia się w garść, ale wydaje nam się to zadaniem ponad siły. Mamy ochotę uciec gdzieś w niebyt i stania się niewidzialnymi dla innych.

Tak właśnie poczuła się główna bohaterka powieści "Spacer po szczęście " pióra Lucy Dillion po śmierci męża. Wiek 31 lat to przecież zdecydowanie za wcześnie na bycie wdową ! Ben umiera nagle podczas spaceru z psem. Czemu tak się stało ? - zadaje sobie pytanie Juliet. Przecież nic mu nie dolegało, prowadził zdrowy tryb życia, była pełen energii i planów na przyszłość ! Aż tu nagle w jednym momencie odszedł i pozostawił żonę załamaną i zrozpaczoną. Juliet nie radzi sobie z niczym. Bierze urlop w pracy, odsuwa się od przyjaciół i znajomych, stroni od rodziny. Jej azylem staje się niewykończony dom, który miał stać się jej miejscem marzeń, miał być wyremontowany i urządzony wspólnie z mężem, a z czasem miała w nim zamieszkać gromadka dzieci. Niestety to przeszło do sfery nierealnych marzeń. Ben nie wróci ! Juliet przesiaduje całymi dniami w domu, ogląda telewizję, nie dba o siebie, a po zakupy wychodzi tylko nocą. Bo wtedy nikt jej nie zobaczy i nie zacznie się rozczulać nad jej losem. Jedynym towarzyszem jej żałoby i żalu jest Minton - piesek, który cierpliwie wysłucha i nie będzie miał żadnych dobrych rad. O Juliet martwi się jej rodzina. Matka i siostra chcą za wszelką cenę przywrócić młodą wdowę do życia i zmusić do ułożenia sobie życia bez Bena. Czy Juliet uda się uzyskać równowagę i z optymizmem popatrzeć w przyszłość ? Czy psiaki i opieka nad nimi to dobra terapia na obolałe i pełne żalu serce ?
Powieść Dillion to książka niezwykle wzruszająca. Choć jest napisana pogodnym i ciepłym można zrzec stylem porusza bardzo istotny temat. Bo jak się dobrze rozejrzymy wiele osób niestety dotyka problem śmierci kogoś bliskiego. Autorka uczula nas Czytelników jakich zachowań unikać. Nadmierne współczucie to nie jest właściwa reakcja. Użalanie się nad sobą czy nad kimś jest bezsensowne. Lepiej zdecydowanie podsunąć komuś pomysł taki jak mama Juliet. Wyprowadzanie psów na spacery, opieka na mruczącymi czworonogami daje zbawienne efekty. Uświadamia Juliet, że jest komuś potrzebna i daje satysfakcję z obcowania z wspaniałymi zwierzakami. A one działają jak balsam. Tym Czytelnikom, który mają psa nie muszę chyba tłumaczyć co dają spacery z pupilem. Pozwalają poznać innych psiarzy i wprowadzają w ciekawy świat miłośników szczekających przyjaciół. To przeżywa Juliet i to ją leczy.
Powieść opowiada o trudnej drodze powrotu do realnego świata, w którym trzeba od nowa znaleźć swoje miejsce, poskładać wszystko od nowa i zacząć na powrót cieszyć się codziennością. Bo nie można żyć przeszłością - to zabija. Juliet przypominała mi roślinkę, która budzi się do życia po ciężkiej zimie, powoli z pomocą kochających ją bliskich osób z rodziny i sąsiadów oraz przyjaciół zaczyna oddychać w świecie w którym brakuje Bena. To bardzo ciężka droga - trudna i wymagająca. To prawda - czas leczy rany.
Spodziewałam się po tej książce, że to takie przeciętne babskie czytadło. Ale to nie tak do końca prawda. Owszem książka dla Pań, ale jakże niezwykła. Subtelna i realna. Nie znajdziecie w niej wartkiej akcji czy niespodziewanych zwrotów akcji , ale na pewno zauważycie jej klimat, spokój i pozytywną energię, która płynie z lektury. Ta powieść uczy optymizmu, daj nadzieję i pokazuje, że można się pozbierać po bolesnym ciosie od losu. Nie warto stanąć w miejscu i pytać dlaczego ja ? To zabija niczym trucizna.
Czytając wtopiłam się w życie Juliet i innych bohaterów. Fabuła ujęła mnie swojskością i spokojem.
Na uwagę zasługują też ciekawe relacje rodzinne między Juliet i jej siostrą - obie mają zdecydowanie odmienne charaktery i co innego dostają od życia. Nie brak w ich stosunkach drobnych nieporozumień i malutkich kolców. Obie bohaterki są bardzo ciekawie wykreowanie.
Co wniosła ta lektura w moje życie ? Sporo emocji i wzruszeń, relaks i wiarę w ludzi. No i po raz kolejny doceniłam wartości jakie płyną z kontaktów ze zwierzakami. One są naprawdę niezwykłymi przyjaciółmi !
Książkę polecam lubiącym dobre i mądre powieści obyczajowe oraz tym którzy kochają psy i koty, atmosferę małych miasteczek i angielskie klimaty.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

6 komentarzy:

  1. Czytałam i również podzielam twoje zdanie. Bardzo ciepła powieść niosąca nadzieję na lepsze jutro.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę mam nadzieję przeczytać, ale jak na razie wciąć przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem w połowie i trochę ta sielskość i powolna akcja zaczęły mnie męczyć. Niemniej, książka jest miła, więc pewnie ostatecznie nie wypadnie najgorzej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piesek z okładki cudowny *.*
    Lubię czasami przeczytać książki o takiej tematyce- o psach,obyczajowe.. Tak więc myślę,że i po tą z wielką przyjemnością sięgnę;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już niedługo będę mieć takiego pieska, tyle że w czekoladowym kolorze. Nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Edyto świetna wiadomość - licze na zdjęcia jak zagości u Ciebie.
    A książka uświadomiła mi też ile cennych znajomości nawiązalam dzięki moim psom - trzy są za Tęczowym Mostem - a teraz leży u moich stóp mój kochany Wiko - dzięki niemu poznałam masę fantastycznych ludzi i choć wiem jak boli odejście pupila to posiadanie psa jest niezwykle.

    OdpowiedzUsuń