sobota, 30 czerwca 2012

Katarzyna Michalak "Nadzieja"


Wydawnictwo Termedia
data wydania czerwiec 2012
stron 272
ISBN 978-83-62138-84-5

Skazani na siebie

„Nadzieja” to kolejna książka autorstwa Katarzyny Michalak, rozpoczynająca serię „Z czarnym kotem”. To także powieść niezwykle wyczekiwana przez liczne grono wielbicielek tej autorki. Książki Pani Kasi słyną z olbrzymiej popularności, ciekawych pomysłów na fabułę. Są literaturą kobiecą z najwyższej moim zdaniem półki. Nastawiałam się na przeczytanie dobrej powieści, po odłożeniu książki na półkę okazało się, że przeczytałam powieść wybitną, która może otrzymać tylko najwyższą ocenę.
Główni bohaterowie „Nadziei” poznają się jako dzieci. Lilianna ma wtedy sześć lat a Aleksiej osiem. Mieszkają w niewielkiej wsi. Ich dzieciństwo nie jest sielankowe. Ona ma ojca alkoholika, który po śmierci mamy Lilki ponownie się żeni, z Marią. Niestety nie jest ona dla małej dziewczynki dobrą macochą, bardziej hołduje swojej córce Elżuni. Lila ma w domu piekło. Ojciec po kieliszku często ją bije i obwinia za śmierć matki. Dziecko wskutek ciągłego lęku i braku poczucia bezpieczeństwa zaczyna się jąkać, przez co jest wyśmiewane przez rówieśników. Jedynym przyjacielem smutnej i samotnej dziewczynki zostaje Aleksiej. Chłopiec pochodzi z ukraińskiego Czarnobyla i jest Rosjaninem. Jego rodzice zginęli w trakcie wybuchu w elektrowni atomowej. Osierocony Aleksiej trafia pod opiekę ciotki Anastazji. Nie jest akceptowany w polskiej wsi przez swoje pochodzenie i rosyjski akcent. Koledzy ze szkoły szydzą z niego. Tych dwoje dzieci skazanych przez otoczenie na ostracyzm łączy nić przyjaźni, która przeradza się we wręcz siostrzane uczucie, z każdym rokiem coraz bardziej dryfujące w stronę miłości, najpierw tej, która łączy rodzeństwo, a potem tej, którą w miłosnych wierszach od wieków opiewają poeci.
Jeśli chcecie poznać losy tej pary i dowiedzieć się, czy uda im się w dorosłym życiu stworzyć wspólny dom i połączyć małżeńskim węzłem, musicie przeczytać najnowszą powieść pani Kasi. Patrząc na oceny, jakie otrzymuje ta książka, na pewno nie będziecie nią rozczarowani, choć to zdecydowanie inna niż do tej pory lektura pióra Katarzyny Michalak. Powieść jest niezwykle wzruszającą i niesie ze sobą niezwykłe emocje. Próżno szukać jednak w niej romantyzmu i słodkiego obrazka z sielankowej prowincji. Ton fabule nadaje samo życie, która częściej bywa brutalne i bolesne niż słodkie i miłe. Lila i Aleksiej nie są dziećmi szczęśliwymi, które mogą cieszyć się beztroskim dzieciństwem. Dwie zranione dusze odnajdują nić porozumienia. Wydawałoby się, że jak tylko dorosną, staną się nierozłączni i nie będzie między nimi żadnych tajemnic, nieporozumień, a jednak...Kochają się nad życie, nie mogą bez siebie żyć, lecz równocześnie coś sprawia, że Lila nie raz rani Alka. Trudne dzieciństwo kładzie się cieniem na dojrzewaniu i dorosłości niekochanego dziecka. Lila dokonuje okaleczeń, by zagłuszyć ból duszy. Sięga po narkotyki i alkohol, by zapomnieć, by rzucić się w wir życia i zyskać przyjaźń oraz akceptację otoczenia. Z każdym dniem niszczy się coraz bardziej. Tak bardzo żal mi było tej dziewczyny, której los brutalnie odebrał beztroskę dzieciństwa, a zesłał ból i poniżenie. Gdyby wychowywała ją kochająca matka, Lila nie popełniłaby pewnie tylu błędów i jej życie potoczyłoby się inaczej. Autorka bardzo celnie, na przykładzie swojej głównej bohaterki pokazała, jak koszmarne dzieciństwo wpływa destrukcyjnie na dorosłe życie, jak bardzo jest w stanie niszczyć człowieka.

Mimo błędów jakie miała na sumieniu Lila, polubiłam ją. Czasem miałam ochotę wykrzyczeć jej w twarz, jak bardzo się myli, jak będąc raniona, sama rani. Tak w życiu bywa, iż ból rodzi ból, a cierpienie pociąga za sobą złe wybory. Aleks to bohater równie sympatyczny jak Lila. Cierpi i kocha, błądzi i szuka. W pewnym momencie zdaje sobie boleśnie sprawę, że nikt poza przyjaciółką z dzieciństwa nie sprawi, iż będzie szczęśliwy. Ten mężczyzna jest dzielny, silny i odważny. Nie poddaje się i walczy do końca, czym zasługuje na wielki szacunek.
„Nadzieja” to tytuł książki, a zarazem to romantyczna chatka na górskiej polanie, wokół której szumią potężne jodły, a dostępu do niej strzeże bór. Jakże to romantyczne miejsce! Autorce wspaniale udało się oddać jego klimat i oczarować czytelnika pięknymi obrazami dziewiczej przyrody.
Najnowsza książka Katarzyny Michalak jest piękna i wzruszająca, a jej zakończenie nieprzewidywalne. Zaskoczyło mnie i doprowadziło do łez. W tym miejscu przyznam się, że najczęściej recenzję pisuję tuż po przeczytaniu książki, gdy wrażenia wywołane lekturą są najświeższe. Tym razem musiałam najpierw solidnie się wypłakać, wyciszyć duszę, którą targały niesamowite emocje. Nie przegapcie tej książki, bo ominie Was naprawdę wyjątkowa lektura. Z całego serca ją gorąco polecam.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Termedia. 

Katarzyna Enerlich "Studnia bez dna"


Wydawnictwo MG
data wydania czerwiec 2012
stron 256
ISBN 978-83-7779-080-9

Jak legenda wkrada się w życie

Nie będę ukrywać, że uważam Autorkę tę książki za jedną z najbardziej utalentowanych polskich pisarek i czekam na Jej każdą nową powieść z niecierpliwością i wytęsknieniem jak maluchy na Boże Narodzenie. I tym razem nie mogłam się doczekać, kiedy otworzę okładkę i odpłynę do innego świata, a lektura okaże się porywająca i wspaniała. I znów tak było ,że czytanie okazało się wspaniałym przeżyciem, którego przez kilka godzin doznałam. No cóż, z pełnym przekonaniem napiszę, że Autorka "Oplątanych Mazurami" po prostu nie umie pisać złych książek. Ma talent do tworzenia i maluje słowami urocze historie. Ale do rzeczy - o czym powieść !
Główna bohaterka ma na imię Marcelina. Jest kobietą dojrzałą, która czuje się spełniona u boku męża. Dorabia sobie renowacją mebli i wiedzie spokojne życie. Nagle trach ! W jednej sekundzie wszystko się zmienia za sprawą niewinnej czynności, jaką jest odebranie telefonu od męża. Naciśnięcie klawisza z zieloną słuchawką okazuje się rewolucją ! Bo mąż tak naprawdę nie dzwoni. Tylko w czasie miłosnych igraszek z kochanką przypadko naciska się klawisz automatycznie łaczący go z żoną. Przez telefon Marcelina jest słuchaczem intymnych chwil niewiernego małżonka i czułych wyznań kochanki, która chce być tą jedyną. Niestety nie jest jej dane, bo wracający do domu mężczyzna jest uczestnikiem kraksy i z poważnymi obrażeniami zostaje odwieziony do szpitala, gdzie po trzech tygodniach umiera. A Marcelina ? No cóż, musi ułożyć sobie życie od nowa i pogodzić się z myślą, że staraciła męża aczkolwiek niewiernego. Mało tego - w czasie szpitalnych odwiedzin spotyka jego kochanką z którą po śmierci Janusza się zaprzyjaźnia. Marcelina zmienia mieszkanie, podejmuje pracę u Tadeusza. Zajmuje się sprzedażą pamiątek na toruńskiej ulicy oraz pomaga  w pracowni rzeźbiarskiej. I tu w jej życie wkrada się pewna legenda. A wszystko przez dłuto, które wpada sobie do studni ................
"Studnia bez dna" to powieść, którą pochłonęłam niczym wspaniały deser, na który leci ślinka. Ta opowieść zaciekawiła mnie na amen i wciągnęła maksymalnie, jak tylko może uczynić to książka. Co mi się podobało ? Oj sporo tego. Po pierwsze pomysł na fabułę. Ciekawe wplecenie historycznego wątku we współczesną historię sympatycznej kobiety, która musi ułożyć sobie życie od nowa. Jak zwykle zauroczył mnie styl Autorki, jej wspaniały warsztat literacki  i talent. Spodobały mi się kreacje Marceliny i Anny - dwóch kobiet, które łączy nie tylko bliskie sąsiedztwo, ale i wspaniała przyjaźń, która w metrykę nie patrzy. Książka jest nieco tajemnicza i czyta się lekko. Jest łatwa w odbiorze i idealnie nadaje się jako lektura na urlop. Zabawna i wzruszająca, pełna ciekawych historyjek sprzed wielu lat po prostu porywa. Staranie wydana z piękną okładką lektura z pewnością nie rozczaruje miłośników Pani Kasi. A jeśli jeszcze do nich nie należycie, to czas najwyższy poznać twórczość tej mazurskiej pisarki, która odkryje przed Wami wspaniały świat pełen ciekawych historii, rodzinnych sekretów i tajemnic. Nigdy nie byłam w Toruniu, ale dzięki lekturze "Studni bez dna" mam ochotę zwiedzić opisywane w powieści miejsca, przejść się uliczkami miasta słynącego z pysznych pierników . A nuż spotkałabym jakąś szeptuchę co mi życie osłodzi ?
Książkę zrecenzowałam dla Wydawnictwa MG. 

piątek, 29 czerwca 2012

Stosik z królikiem

Witajcie w piątek - nietypowy bo taki, który rozpoczyna wakacje. Lato już pełną gębą i staram się z niego korzystać jak mogę - czytam na ławkach i zrobię Wam z mojego kochanego deptaka niebawem fotorelację. A póki co chcę Wam przedstawić moje nowe nabytki (i aż dziw, że po tej porcji ciężaru listonosz mnie jeszcze lubi)
Od dołu :
- Bear Grylls "Pokonać Everest" od Wydawnictwa Pascal
Andy Andrews " Mistrz" za zapisanie się na nestler Wydawnictwa Otwarte
Katarzyna Zyskowska-Igniaciuk "Upalne lato Marianny" od Wydawnictwa MG
Katarzyna Enerlich "Studnia bez dna" j.w.
Helen Brown "Kleo i ja" od Lubimy Czytać
A na samej górze siedzi sobie pluszowy królik - mięciuski i bialusieńki - pewnie nie uwierzycie ale kupiłam go okazyjne za przysłowiową złotówkę.
No dobra to tyle mojego nudzenia. Uciekam do książek. 

wtorek, 26 czerwca 2012

Jan Antoni Homa "Ostatni koncert"


Wydawnictwo MG
data wydania  kwiecień 2012
stron 496
ISBN 978-83-7779-077-9


Kryminał w wersji slow

Jan Antoni Homa to nie tylko uzdolniony muzyk. Jak udowadnia swoimi już trzema wydanymi książkami, pióro trzyma równie dobrze w ręce jak smyczek, którym doskonale gra na skrzypcach. Solista i symfonik ma już w swoim pisarskim dorobku dwa kryminały. Jego najnowsza powieść z tego gatunku nawiązuje do pierwszej - sensacyjnej książki „Altowiolista”.
Bartosz Czarnoleski jest uznanym muzykiem - altowiolistą. Nieoczekiwanie dostaje bardzo atrakcyjny spadek – piękną posiadłość położoną wśród toskańskich wzgórz. To stojący już od kilku wieków dom i otaczająca go spora winnica, gdzie z urodzajnych winorośli produkuje się wyborne wino. Pierwsza myśl spadkobiercy jest związana ze sprzedażą domu zwanego Casa di Citta Abbandonata, ale po namyśle muzyk pozostawia zostawić urocze miejsce w swoim posiadaniu. Pracujący w winnicy miejscowi robotnicy skutecznie namawiają go, by nie przerywać produkcji doskonałego trunku i tym samym kontynuować wieloletnią tradycję. Czarnoleski spędza wspaniałe chwile w pięknej willi w towarzystwie swojej uroczej narzeczonej Antosi i psa Estona. Niestety zobowiązania zawodowe wzywają altowiolistę do K. Tam wypełnia do końca kontrakt i po jego wygaśnięciu zakłada wraz z trójką przyjaciół kwartet smyczkowy. W między czasie w K. dochodzi do drastycznej zbrodni. Na moście ginie mężczyzna o nieustalonej tożsamości, a zabójca jest wobec ofiary okrutny. Poi ją alkoholem i podcinając żyły skrzypcową struną, powoduje, iż człowiek umiera z wykrwawienia. Nadkomisarz Bielski ze względu na narzędzie zbrodni zwraca się o pomoc w rozwiązaniu kryminalnej zagadki do Czarnoleskiego. Bartosz jak się okazuje, ma nie tylko muzyczny talent, ale i wspaniałą intuicję, dzięki której trafia w cyberprzestrzeni na tajemniczy blog internetowy. Dzięki niemu wraz z Bielskim znajdują drugą ofiarę prawdopodobnie tego samego mordercy, zgładzoną w podobny sposób.
Pierwszy koncert kwartetu jest bardzo udany, po nim Bartosz planuje odpoczynek w Toskanii. Niestety zmienia swoje plany i ulega prośbie znajomego policjanta. Dalej uczestniczy aktywnie w śledztwie. Tym razem ma wyruszyć do Londynu, gdyż doszło tam do podobnej zbrodni, w której tym razem wykorzystano żyłkę wędkarską. Pobyt w Londynie ma być krótki, ale już sama podróż niesie szereg nieprzewidzianych zdarzeń i pozwala Czarnoleskiemu zostać bohaterem... Czy inteligentnemu altowioliście uda się rozwiązać skomplikowaną zagadkę ?
„Ostatni koncert” to doskonała powieść obyczajowo-kryminalna, która bardzo mnie zaintrygowała i wciągnęła. Zwykle lubię kryminały o bardziej dynamicznej akcji, w tej powieści autor pisze jednak jakby w wersji slow. Nie ma tu dynamiki, szybkich zwrotów, a mimo to czytając, nie można się nudzić, fabuła bowiem jest bardzo misternie i dokładnie skonstruowana. Prozę Homy cechuje olbrzymia dawka tajemniczości i wielka dbałość o szczegóły. Tu akcja toczy się powoli, ale za to z każdą przeczytaną stroną pojawia się coraz więcej znaków zapytania, czyny dokonane współcześnie sięgają bowiem do wydarzeń, które są już historią. Mała ilość dialogów nie nuży. Wątki kryminalne przeplatają się z obyczajowymi. Książka obfituje w szereg informacji i ciekawostek z zakresu muzyki, w tekście znajdziecie tytuły znanych i mniej popularnych dzieł muzyki poważnej. Przyznam szczerze, poza rozwiązaniem zagadki kryminalnej byłam niezmiernie ciekawa, jak brzmią te utwory, których do tej pory nie znałam. I cóż, nigdy bym nie przypuszczała, że powieść sensacyjna sprowokuje mnie do szukania perełek muzycznych w sieci i do zasłuchiwania się w nie. A tak się właśnie dzięki „Ostatniemu koncertowi” stało.
Lekturę czytałam nieśpiesznie, z należytą uwagą, bo tego wymaga ta powieść. Ciekawy styl, oryginalna zagadka i szereg niespodzianek – to wszystko czeka na tych którzy sięgną po „Ostatni koncert”. Myślę, że ta książka ze względu na swoje walory przypadnie do gustu nawet najbardziej wymagającym miłośnikom sensacji i powieści o mordercach i ich ofiarach. Zapraszam do lektury.
Za egzemplarz do recenenzji dziekuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu MG.

piątek, 22 czerwca 2012

Stosik i rozmyślania

W tym tygodniu zawitały do mnie :
Jerzy Stuhr "Tak sobie myślę...." od Lubimy Czytać
Karolina Macios " Wdówki futbolowe" od Znaku
Marta Stefaniak " Czary w małym miasteczku" od Prószyńskiego
Susan Stephens, Jane Porter, Maggie Cox " Tamtego lata " od Miry/Harlequin
Anna Łajkowska "Pensjonat na wrzosowisku" od Lubimy Czytać

A ja tak sobie myślę, że ostatnio zaczytuję się z przyjemnością i to wielką polskimi powieściami. Wcale mi się nie nudzi czytanie rodzimych autorów, cieszę się, że polski rynek dla pań tak się rozwinął i kolejne autorki i autorzy wydają swoje książki. Uwierzcie wiele z nich jest prawdziwymi perełkami i warto po nie sięgać. Jedni wieszają flagi na autach - moim przejawem patriotyzmu jest czytanie polskiej literatury współczesnej. I to nie tylko przez czas Euro !

środa, 20 czerwca 2012

Victoria Cosford "Amore i amaretti"


Wydawnictwo Bellona
data wydania 2012
stron 256
ISBN 978-83-11-12233-8


Toskania - druga ojczyzna

Kolejna książka o Toskanii, która pojawiła się na księgarskich półkach, nie mogła oczywiście być pominięta w moich czytelniczych planach. Cieszę się, że mogłam ją przeczytać, bo jest to lektura nieco inna od tych, które do tej pory miałam okazję poznać.
Jej autorka pochodzi z Australii. Jak wiele innych osób na świecie bardzo zafascynowały ją Włochy. Przez dwa lata uczyła się melodyjnego języka Petrarki w swojej ojczyźnie. Po tym okresie udało jej się wyjechać na kurs kulinarno-językowy do Florencji. Victoria wraz z siostrą zostają słuchaczkami Instytutu Michała Anioła. Dzięki zajęciom pisarka poznała pewnego przystojnego kucharza, pochodzącego z Umbrii, dla którego straciła głowę. Gdyby nie ten ognisty romans, pewnie nie zostałaby w Toskanii na tak długo. Odważna Australijka porzuciła naukę, wprowadziła się do kochanka i została jego pomocnicą w restauracji. Dzięki temu poznała włoską kuchnię od podszewki. Para razem eksperymentowała w tworzeniu przeróżnych potraw, które przyciągały sporą klientelę. Victoria miała szczególny talent do słodkich deserów, ciast, a zwłaszcza serników.
Romans jednak nie przetrwał zbyt długo, ale pozostała przyjaźń i relacje zawodowe. Dzięki nim autorka „Amore i amaretti” jeszcze kilkakrotnie wracała do słonecznej Toskanii, by popracować w uroczych trattoriach należących do Gianfranca i jego znajomych. Ostatnia z jej podróży opisana w książce to już wyprawa wakacyjno-sentymentalna, w czasie której Victoria spotyka się z zaprzyjaźnionymi wcześniej osobami, wraca w bliskie jej miejsca, gdzie przez kilka lat przeżyła niezapomniane chwile.
Książka autorstwa Cosford jest czymś w rodzaju osobistego pamiętnika, połączonego w jedno z relacją pobytu w obcym kraju, który stał się pisarce bardzo bliski. Victoria zakochała się w malowniczym zakątku Włoch, jakim jest Toskania i zadomowiła się tam, jakby właśnie to miejsce było jej rodzinnymi stronami. Gotowanie stało się jej pasją i obudziło w niej kreatywność. Kuchnia włoska jest niesamowita – wbrew pozorom przygotowanie pysznych potraw nie zawsze wymaga jakiś profesjonalnych umiejętności. Opowieść Victorii jest przeplatana sporą ilością regionalnych przepisów, które kuszą, aby je wypróbować.
„Amore i amaretti” to książka bardzo osobista. Australijska autorka zachwyca się nie tylko pięknem krajobrazu, uroczymi winnicami i architekturą toskańskich miasteczek, nie tylko wychwala klimat sympatycznych i kameralnych restauracyjek i barów, ale również przybliża nam Toskańczyków i ich zwyczaje. Jacy są nowi przyjaciele ? Bardzo otwarci i gadatliwi, pełni optymizmu, uwielbiający biesiadować i spędzać całe godziny przy suto zastawionym stole, w zaprzyjaźnionym gronie. Victoria przeżywa we Włoszech kilka miłosnych uniesień. Ach, Włosi w jej relacji są tacy atrakcyjni i uwodzicielscy! Jej związki nie są jednak długotrwałe. Opierają się na seksie i romantycznych relacjach, ale jak się okazuje, poznani bliżej przez pisarkę Toskańczycy nie są dobrym materiałem na męża. Romantyczni, ale niestali nie potrafią być wierni. Victoria przeżywa na obczyźnie nie tylko przyjemne chwile. Bywa jej i smutno, czuje się samotna i niedoceniona, a wtedy idealnym lekarstwem okazuje się spacer po Florencji, wizyta w sklepach czy pogawędka z przyjaciółką połączona z wypiciem butelki Chianti.
Jaka jest książka Cosford? To urocza opowieść o rajskim zakątku świata, jakim jest Toskania, relacja pachnąca zapachem włoskiej trattorii, która swoim gościom serwuje liczne antipasti, wspaniałe makarony i pizze oraz bogaty asortyment win. Toskania oczarowała autorkę, zadziałała na nią jak magnes. Spowodowała, że kobieta z krainy kangurów, by czuć wewnętrzną równowagę, musi ją co jakiś czas odwiedzić, by naładować akumulatory pozytywną energią i nabrać sił do życia.

Pozwolę sobie jeszcze pochwalić wydawcę za prześliczną okładkę idealnie pasującą do treści lektury. Jeśli fascynuje Cię Toskania tę książkę po prostu musisz przeczytać!

Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Bellona.

wtorek, 19 czerwca 2012

Gabriela Gargaś " Jutra może nie być"

Wydawnictwo Novae Res
data wydania 2012
stron 450
ISBN 978-83-7722-235-5

Być tą trzecią

Miłość to najpiękniejsze uczucie, którego może doświadczyć człowiek. Jak ją opisać ? Jak określić w słowach ? Mnie bardzo się podoba pogląd, że miłość to coś, co pozwala człowiekowi uwierzyć, że ma skrzydła i poszybować ręka w rękę, serce przy sercu do raju u boku ukochanej osoby. Bywa jednak, że nie zawsze pokochać kogoś oznacza dla nas coś dobrego i pozytywnego. Czasem miłość to tylko ból i cierpienie. Czy warto wtedy kochać? Jak bardzo można cierpieć, gdy okaże się, że nasz ukochany, nasz wybranek to osoba, która kocha wyłącznie siebie, a my jesteśmy w jej rękach jedynie zabawką, gadżetem, który umila czas ?

Powieść Gabrieli Gargaś trafiła w moje ręce czystym przypadkiem. Poproszono mnie o jej zrecenzowanie, a ja pomyślałam, że z chęcią przeczytam książkę kolejnej polskiej autorki, którą w księgarni umieszczono by na półce "Polska literatura dla kobiet". Czego się spodziewałam ? Co najwyżej dobrego, babskiego czytadła. Przeliczyłam się i to bardzo mocno, bo w moje ręce trafiło PRAWDZIWE ARCYDZIEŁO, przepiękna opowieść, która na długo zapadnie mi w pamięć i serce. To historia pozornie zwyczajna, prosto z życia wzięta, która zdarza się często, a jednak opisana jest tak wspaniale i po mistrzowsku, że książka zasługuje na wielkie brawa.
Główna bohaterka powieści ma na imię Kinga i jest 30-letnią mieszkanką Warszawy. Od siedmiu lat jest w związku z Darkiem. Para ma już nawet zaplanowaną datę ślubu, ale nie jest to podyktowane gorącym uczuciem, ale rozsądkiem. W ich związku już dawne wygasły emocje, nie ma już motyli w brzuchu, jest raczej rutyna i przyzwyczajenie. Nagle życie Kingi gwałtownie się zmienia za sprawą jej koleżanki, dzięki której partnerka Darka odnajduje na jednym ze społecznościowych portali konto swojego kolegi z byłej pracy. Kiedyś łączyły ich tylko czysto zawodowe stosunki. Kinga pisze do niego wiadomość, on odpisuje i rusza lawina. Od tej chwili maile krążą między nimi systematycznie i coraz częściej. Rozpoczęty w cyberprzestrzeni gorący romans przenosi się do realnego świata. M. ( tak autorka określa owego mężczyznę i nie daje czytelnikom poznać jego imienia ) jest żonaty, o czym od początku informuje Kingę, która rozstaje się z Darkiem na trzy miesiące przed planowanym powiedzeniem sakramentalnego "tak". M. obiecuje porzucić żonę i wziąć rozwód. Kinga ślepo mu wierzy. Czy kochanek dotrzyma słowa i rozstanie się z Anną ? Czy spełnienie tej obietnicy przyśpieszy ciąża Kingi ?

Przez pierwsze pięćdziesiąt stron ta historia wydawała mi się taka przeciętna i nawet nieco nudna, ale potem coś nagle drgnęło, błysnęło i sprawiło, że nie mogłam oderwać się od tej powieści. Stała się dla mnie niczym narkotyk. Lekturze towarzyszyło bardzo, bardzo wiele emocji. Od krytyki po współczucie, od złości po łzy. No właśnie łzy !!!Część książki czytałam w miejscu publicznym na ławce. Ryczałam i czytałam, a ludzie przyglądali mi się z zaciekawieniem i ze zdziwieniem czemu tak ryczę. Pewna pani podeszła do mnie i powiedziała, że zazdrości mi tak wyjątkowej lektury, która wywołuje tak mocne wrażenia. Zapytała o autora i tytuł.
"Jutra może nie być" to powieść o kobiecie i dla kobiet. To niejako "biografia" bohaterki, która jest symbolem wszystkich córek Ewy decydujących się na związek z żonatym mężczyzną i świadomie się w niego angażujących. Czy rola tę trzeciej , czy rola kochanki jest łatwa ? Na pewno nie. Ale miłość czasem potrafi bardzo zaślepić i sprawić, że wierzymy w to, co jest dla nas miłe i wygodne. Bycie kochanką to dla kobiety bardzo trudne - dotykają wyrzuty sumienia, bolą ukradkowe spotkania. Ile można czekać na odejście od żony ? Czytając starałam się za wszelką cenę nie oceniać Kingi , nie poddawać jej krytyce, bo przecież ona była bardziej ofiarą niż wyrachowaną złodziejką cudzego małżonka. W mojej głowie kołatały się też myśli czy ja sama potrafiłabym stać się tą trzecią ? Kochanką, która jest na każde zawołanie ? Po dłuższym namyśle stwierdziłam, że raczej nie podołałabym tej roli. Choć jakby Amor trafił mnie celnie czy rozsądek miałby coś do powiedzenia ?

Powieść Pani Gargaś to książka mądra i piękna, to powieść wyjątkowa i napisana dojrzałym piórem, a trzymająca je autorka posiada niewątpliwy talent. To lektura o miłości - tej prawdziwej i tej, którą myli się z pożądaniem. To książka, która przeczy porzekadłu, że kobiety to słaba płeć. Absolutnie nie ! Panie takie jak Kinga są mocne i twarde jak stal. Stać ich na wiele. Mimo, że cierpią, mimo, że ich brzemię wydaje się nadludzko ciężkie potrafią walczyć, podnieść się z kolan i iść do przodu dzielnie znosząc ciosy od losu. Gorąco polecam Wam tę lekturę. Nie pozwólcie by ominęło Was poznanie niezwykle wzruszającej historii pewnej trzydziestolatki i ocean czytelniczych emocji. A ja bardzo się cieszę, że niedługo otrzymam do recenzji najnowszą powieść Gabrieli Gargaś, która ukaże się już lipcu nakładem Wydawnictwa Feeria.

Za egzemplarz recenzencki składam gorące podziękowania Pani Renacie. 

niedziela, 17 czerwca 2012

Ferenc Mate "Prawdziwe życie"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania czerwiec 2012
stron 256
ISBN 978-83-7839-169-2

Recepta na szczęśliwsze życie

Ferenc Mate to autor mi już dobrze znany. Dwa lata temu zaczytywałam się w jego książkach sławiących piękno i czar malowniczej Toskanii. Mate porzucił życie w tzw. "amerykańskim śnie" by zamieszkać na zapadłej włoskiej prowincji niedaleko miejscowości Montalcino. Tam nabył i odrestaurował XIII- wieczny klasztor, który przekształcił w wygodny i piękny dom. Jego włoską siedzibę otaczają winnice, gaje oliwne i ogrody, które wraz z rodziną uprawia. Dzięki zmianie stylu życia Mate uświadomił sobie jak wiele może stracić  każdy z nas, gdy zaczyna pędzić na oślep wraz z szaloną cywilizacją. Liczy się byle szybciej !
Człowiek nie przypuszczał do jakich efektów doprowadzi postęp techniczny i nauka. Na początku rewolucji przemysłowej chciano, by ludziom było łatwiej i lżej, by mieli więcej czasu dla siebie i swojej rodziny, kiedy ludzką pracę będą wykonywać maszyny. Dziś latamy w kosmos, podróżujemy swobodnie i szybko po całym globie, mamy świat zautomatyzowany i pełen światłowodów, stworzyliśmy wirtualną rzeczywistość dzięki sieci internetowej. Czy coś jeszcze ? O tak ! Staliśmy się niewolnikami i zatraciliśmy człowieczeństwo - bo dziś ludzi to przede wszystkim konsumenci. Zamiast pielęgnować rodzinne więzi, spędzić czas z najbliższymi na świeżym powietrzu czy poświęcić czas na aktywność fizyczną to zaszywany się w internetowej rzeczywistości lub godzinami gapimy się w telewizor. Wiemy więcej o życiu celebrytów niż kogoś z rodziny.Czy warto tak żyć ?

Ferenc Mate mówi głośno: " NIE"! Życie mające służyć wyłącznie konsumpcji i samotnemu spędzaniu czasu z elektroniczynymi gadżetami jest czasem straconym bezpowrotnie ! Stajemy się samotni, ograniczamy kontakty towarzyskie face to face, bo przecież można skorzystać z komunikatora internetowego. Tylko czy nie lepiej spotkać się na żywo z przyjaciółmi, zjeść ugotowany własnoręcznie zdrowy posiłek zamiast gotowego tzw. "śmieciowego jedzenia" i cieszyć się pięknym przyrody ? Przecież człowiek nie został stworzony do tego by tyrać jak wół, by w wolnym dniu wydać ciężko zarobione pieniądze w centrum handlowym !
Ferenc Mate korzystając z własnego doświadczenia zachęca nas do uprawy warzyw i owoców, wędrówek po lesie i spacerów. Radzi pozbyć się telewizora i więcej czasu spędzać na rozmowie z rodziną. Przecież można fantastycznie spędzić popołudnie grając w gry planszowe !
Czytając wielokrotnie przyznawałam autorowi rację. Sama żyję w zasadzie bez telewizora (oglądam bardzo sporadycznie i częściej ścieram jedynie z niego kurz) i nie czuję się przez to gorsza. Wiem, jaką radość potrafią sprawić własnoręcznie wyhodowane truskawki i jak można zaoszczędzić pieniądze na karnet do fitness clubu uprawiając własnoręcznie ogródek Upieczone, może czasem nieco przypalone ciasto będzie z pewnością lepsze niż to sztucznie "wypuszone" i pięknie ozdobione z cukierni. Szkoda tylko, że Polaków nie stać na ograniczanie czasu pracy. Cóż mamy za bardzo głodowe pensje, a za bardzo europejskie ceny. Ale miejmy nadzieję, że może kiedyś się to zmieni.
"Prawdziwe życie" to ciekawa i mądra książka, która może wnieść wiele dobrego do naszego życia i uświadomić nam, co należy zmienić, by być szczęśliwszymi i bardziej zadowolonymi z życia. Książka Mate jest niczym doskonała recepta, za pomocą której mądry lekarz serwuje nam lek na bolączki dnia codziennego. Warto przeczytać. Gorąco polecam !
Książka zrecenzowana dla Wydawnictwa Prószyński i S-ka.


sobota, 16 czerwca 2012

Stosik i sobota kobieca bez meczu i piłki

Sobota okazała się jak do tej pory udanym dniem. Byłam na spacerku, poczytałam chwilę na świeżym powietrzu, potem kupiłam sobie dwie białe bluzki po okazyjnej cenie i skusiłam się na słodkości widoczne na zdjęciu. Na obiadek mam bigosik z młodej kapustki, który uwielbiam. No i dziś magiczny dzień - 11 lat temu obroniłam się jako pani magister, a dwa lata temu zoperowano mi szczęśliwie kręgosłup. Popołudnie spędzę z książką w domu. Emocji meczowych u mnie raczej nie będzie. Jak mój mąż wróci z pracy to pewnie się będzie piłką podniecał, na osiedlowym podwórku młodzież już się drze i piwkuje. A ja się pochwalę stosikiem
Ferenc Mate "Prawdziwe życie" od Prószyńskiego
Monica Ali "Nieopowiedziana historia" od Lubimy Czytać
Katarzyna Michalak "Nadzieja" j.w.
Jan Antoni Homa "Ostatni koncert"
A jak Wam mija ten weekend - u mnie dość upalny i słoneczny - ?

czwartek, 14 czerwca 2012

Ewa K. Czaczkowska "Siostra Faustyna. Biografia Świętej"


Wydawnictwo Znak
data wydania 2012
stron 360
ISBN978-83-240-1894-9


Sekretarka Boga

„Niezbadane są wyroki boskie” - głosi przysłowie. To, co dla nas wydaje się nieważne i niemające wartości, w oczach Boga może być bezcenne. Wielu teologów, ale i zwykłych ludzi, pewnie nie raz zadało sobie pytanie, dlaczego Bóg na głosicielkę orędzia swojego Miłosierdzia, które ma być ratunkiem dla całego świata, wybrał prostą, skromną zakonnicę, nieposiadająca prawie żadnego wykształcenia, bo ledwo umiejącą czytać i pisać ? Czy nie bardziej odpowiednią osobą byłby przykładowo papież? Kim była prosta zakonnica, która dostąpiła szczytów życia mistycznego i wielokrotnie miała objawienia ?

Jeszcze trzydzieści lat temu mało kto słyszał o Helenie Kowalskiej, która mając niespełna dwadzieścia lat, wstąpiła do młodego w owych czasach Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, które miało na celu pomoc kobietom upadłym i mającym styczność z różnymi patologiami. Dziś święta Faustyna jest jedną z najbardziej znanych kobiet, które w ubiegłym stuleciu dostąpiły zaszczytu wyniesienia na ołtarze. Napisano o niej wiele książek i artykułów, a jej prywatne zapiski - słynny „Dzienniczek” - rozchodzą się w milionach egzemplarzy na całym świecie i są współcześnie najczęściej tłumaczoną książką z języka polskiego na języki obce. Czym zaskarbiła sobie szczególne łaski u Boga ta pochodząca z ubogiej i prostej rodziny siostra zakonna?

Książka Ewy Czaczkowskiej to wspaniale napisana biografia świętej, która otrzymała przydomek Apostołki Bożego Miłosierdzia. Jej droga ku świętości nie była łatwa. Faustyna bardzo cierpiała z powodu choroby i spotkała się z niezrozumieniem ze strony przełożonych. Uważano ją za fantastkę i histeryczkę, pomawiano o chorobę psychiczną. Czytając o jej zakonnym życiu, przekonałam się, iż bez szczególnej boskiej pomocy Helena nie dałaby rady znieść takiego ogromu cierpienia.
Autorka bardzo precyzyjnie nakreśliła czasy, w jakich przyszło żyć świętej Faustynie. Był to trudny okres w historii Polski. Rodzina dziewczyny była bardzo uboga, co stanowiło sporą trudność w umieszczeniu Helenki w klasztorze. Niektóre zgromadzenia nie przyjmowały dziewczyn niemających wykształcenia, pochodzących z biednych rodzin. Każda z postulantek musiała wnieść spory posag. Gdy Helenka usłyszała głos powołania, musiała walczyć ze sporymi przeciwnościami, by móc przestąpić klasztorne mury. Podjęła pracę służącej, by zarobić na tak zwaną wyprawkę. A jednak i po włożeniu habitu nie zaznała spokoju duszy i nie mogła poświęcić się wyłącznie Bogu. Trafiła do sióstr tzw. drugiego chóru, których zadaniem była przede wszystkim praca fizyczna. Na modlitwę zostawało zbyt mało czasu, nad czym nasza święta mocno bolała. Ewa Czaczkowska bardzo szczegółowo przedstawia przebieg życia zakonnego Faustyny. Opowiada o jej przełożonych, o osieroconych wychowankach klasztoru, ukazuje, jaką była pokorną duszą. Bóg jej nie oszczędzał – składał na barki trudne zadania, do tego osłabił chorobą, która stała się przyczyną śmierci.
Autorka z dokładnie ukazuje kolejne lata życia Faustyny, kiedy miały miejsce objawienia Jezusa, a w tekst trafnie wplata cytaty z jej „Dzienniczka”, przez co lektura jest bardzo wiarygodna w odbiorze i sugestywnie ukazuje to, co działo się w duszy Orędowniczki Bożego Miłosierdzia.
Orędzie siostry Faustyny rozniosło się po świecie wiele lat po jej śmierci. Kobieta przegrała z gruźlicą, ale zrealizowała zadanie jakie powierzył jej Bóg. Jan Paweł II ogłosił święto Bożego Miłosierdzia w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Sanktuaria głoszące niemającą kresu moc Miłosierdzia są licznie rozsiane po całym świecie, nie ma kontynentu, na którym by ich nie było.

Postać Faustyny jest niezwykle popularna, wielu wiernych za jej przyczyną dostąpiło ogromu łask, w tym uzdrowień z nieuleczalnych chorób. Gorąco polecam przeczytanie tej pięknie wydanej biografii, nakreślonej z wielką starannością i opatrzonej wieloma zdjęciami. To będzie na pewno niezapomniana lektura. Zachęcam do poznania wspaniałej bohaterki, która zmieniła życie wielu osób. Jak sama powiedziała, jej marzeniem było ciągłe prowadzenie ludzi do Boga. Być może - dzięki poznaniu życia Faustyny - zbliżycie się do Niego i wy, podobnie jak wychowanki, z którymi pracowała kilkadziesiąt lat temu Helena Kowalska.

Za egzemplarz do recenzji dziekuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Znak.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Iwona J. Walczak" Złocista dolina"


Wydawnictwo Replika
data wydania 2012
stron 416
ISBN 978-83-76741-00-0

Przyjacielski biznes


Drogi trzech młodych kobiet krzyżują się na ostatnim etapie ich edukacji. Dorota, Kasia i Majka wybierają ten sam kierunek studiów na poznańskim uniwersytecie. Między dziewczynami przez okres nauki nawiązuje się dość mocna nić przyjaźni. Sprzyjają temu między innymi wyjazdy na praktyki. Każda z trójki studentek geografii marzy, by po uzyskaniu dyplomu znaleźć pracę w swoim zawodzie, oczywiście dobrze płatną i przyjemną. Po skończeniu studiów przyjaciółki idą własną drogą. Dorota z malutką córeczką, po krótkim i nieudanym małżeństwie wyjeżdża do Niemiec, gdzie pracuje jako opiekunka osób w podeszłym wieku. Kasia pracuje w jednym z poznańskich banków, zajmując się analizami wniosków kredytowych i wyliczaniem związanego z nimi ryzyka. Jej związek też się rozpada – mąż porzuca ją i synka Piotrusia. Majka w Częstochowie podejmuje pracę nauczycielki, a w wolnych chwilach poświęca się malowaniu obrazów. Ma córkę Zuzę i męża, który robi karierę naukową.
Przez cały czas studenckie przyjaciółki utrzymują ze sobą kontakt, czasem się odwiedzają. Po kilkunastu latach od uzyskania dyplomów magisterskich Dora, Majsza i Kasia wpadają na pomysł, by otworzyć wspólny biznes. Na Pojezierzu Ełckim znajduje się opustoszały dom rodziców Dory. Obecnie należy on do jej brata Witka, przebywającego w Stanach Zjednoczonych. Przyjaciółki postanawiają nieco odremontować nieruchomość i otworzyć w niej ośrodek szkoleniowo - integracyjny. Liczą, że hojni pracodawcy pozwolą im zarobić spore pieniądze w związku z szkoleniem i integracją swoich pracowników. Inwestycja wymaga sporej pracy, cierpliwości i czasu. Czy przyjaciółkom uda się zrealizować marzenie będące, co tu ukrywać, sporym wyzwaniem ? Czy prowadzenie wspólnego biznesu nie narazi na szwank ich wzajemnych relacji? Przecież każda z nich to odmienna osobowość i charakter, każda stoi właśnie na życiowym zakręcie i przeszła niejedno...
W pierwszej przeczytanej przeze mnie powieści Iwony Walczak, autorka sięgnęła po bardzo popularny ostatnio w polskich książkach motyw prowincji. Zmęczone szarym życiem w dużych miastach kobiety chcą szukać swojego szczęścia i okazji zarobienia pieniędzy w malowniczym zakątku Polski, położonym daleko na północnym wschodzie. Wśród uroczego krajobrazu chcą odmienić swoje życie, nabrać wiatru w skrzydła i sprostać zadaniu prowadzenia wspólnego biznesu. Nie jest to łatwe. Każda z przyjaciółek przyjeżdża do Mordek – tak nazywa się miejscowość, w której powstanie kompleks Złocista Dolina – ze sporym bagażem przeżyć. Kasia, Majka i Dorota nie są już beztroskimi studentkami, które wierzą, że podbiją świat. Każda z nich została w pewien sposób połamana przez życie. Gdy tragicznie ginie mąż Majki, wspólniczki są samotnymi mamami prawie dorosłych dzieci. To również dojrzałe kobiety, w których drzemie marzenie ułożenia sobie życia na nowo, odkrycia pasji, w których by się zatraciły. Każda marzy też, choć czasem to marzenie drzemie bardzo głęboko, o poznaniu kogoś, z kim warto by było iść przez życie. Dora jednak na tyle boleśnie została skrzywdzona przez mężczyzn, że staje się trudna we współżyciu. Jej relacje z dorosłą już córką Tamarą są niewłaściwe. Kasia czuje się rozdarta między rodzinnym Poznaniem a Mordkami. Sama już nie wie, gdzie będzie jej lepiej. Majka boleśnie przeżywa żałobę i zatraca się w malarstwie. Każda z bohaterek jest inna, każda inaczej podchodzi do codziennego życia, a jednak łączy je głęboka przyjaźń.
„Złocista dolina” to ciekawie napisana powieść, w której na pierwszy plan wysuwa się nie wbrew pozorom sielska prowincja ale przyjaźń. Wspaniała kobieca więź, która łączy trzy przyjaciółki na długo. Pani Walczak ukazuje tę relację bardzo prawdziwie i realnie. W powieści nie spodziewajcie się poznania słodziutkich przyjaciółeczek, które szepczą sobie słodko do uszek. Kasia, Dora i Majka potrafią się pokłócić, posprzeczać, ale i zwierzyć, pogadać od serca. To prawda, że utrzymanie długoletnich przyjacielskich więzi jest nie lada sztuką. Życie przecież nie odbywa się bez zgrzytów i kłótni. Nie jest łatwo czasem coś komuś wybaczyć, wyjaśnić czy wytłumaczyć. Bohaterki „Złocistej Doliny" mają bardzo różne charaktery, ale są naturalne, mają kompleksy, wady i zalety. To bardzo dobrze, że autorka nie wyidealizowała postaci swojej powieści. Czytając książkę, miałam wrażenie, że w każdej z pań drzemie coś ze mnie i każda jest po części mną. Czego mi zabrakło w lekturze ? Moim zdaniem Iwona Walczak zamieściła zbyt mało opisów pięknego krajobrazu, otoczenia Złocistej Doliny.
Gorąco polecam tę książkę na czas urlopu i na letnie dni. Zajrzyjcie do Mordek, poznajcie gospodynie uroczego ośrodka. Ich perypetie zawodowo-osobiste z pewnością okażą się bardzo relaksującą i przyjemną lekturą.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Replika.

Anna Fryczkowska "Starsza pani wnika"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania maj 2012
stron 420
ISBN 978-83-7839-140-1

"Taka babcia to skarb"

Minął niespełna rok, gdy znów w moich rękach znalazła się powieść Anny Fryczkowskiej. To również kryminał, ale zdecydowanie nieco inny niż tradycyjne książki z morderstwem w tle. Dlaczego? Bo tu stróże prawa - policjanci występują incydentalnie i nie prowadzą śledztwa. Są raczej pokazani jako małoprofesjonali funkcjonariusze, którzy neie bardz przejmują się cierpieniem zwierząt. Rola śledczego przypada amatorowi i kilku starszym paniom. Ale zapewniam choć nie ma przystojnego komisarza, choć nie znajdziecie na kartach książki kogoś na miarę porucznika Borewicza to jest bardzo ciekawie !
Jarosław Trzaskowski pseudonim Jaro ma 29 lat, ukończył AWF, ale praca nauczyciela w szkole nie bardzo przypadła mu do gustu i ją porzucił. Mieszka wraz z babcią Haliną, która wraz ze swoim mężem opiekowała się wnukiem od kiedy ukończył 4 latka. Babcia bardzo kocha swego wnusia i martwi się jego sytuacją. Młody mężczyzna powinien sam na siebie zarabiać, a nie być na utrzymaniu starszej pani z niezbyt wysoką emeryturą. Jaro do osób przedsiębiorczych nie należy, ale postanawia założyć agencję detektywistyczną. I niespodziewanie trafia mu się pierwsze zlecenie. Znajoma lekarka prosi go o pomoc w odnalezieniu byłego męża. Szuka go w celu odzyskania obrazu Malczewskiego i przymuszenia do płacenia alimentów na dwójkę dzieci. Jaro dostaje niebawem również drugie zlecenie od koleżanki doktor Ilony. Ma znaleźć jej matkę, która nagle znikła i wszelki ślad po niej zaginął. A na dodatek ktoś jeszcze morduje bezpańskie koty na babcinym podwórku...........Czy młodemu detektywowi uda się rozwiązać zagadki przy sporej pomocy babci ?

"Starsza pani wnika" to świetne połączenie powieści obyczajowej z sensacją. Pierwszy gatunek chyba nieco przeważa na treścią kryminalną, ale lektura trzyma w napięciu praktycznego do ostatniego zdania. Zakończenie jest zagmatwane i mocno skomplikowane dzięki czemu nie odgadłam kto był winny zbrodni kochliwego czterdziestolatka. Czytając świetnie się bawiłam i zrelaksowałam. Bo grono starszych pań z babcią Jarka na czele to postacie bardzo barwnie skonsturowane. Energiczne starsze emerytki mimo swego wieku i zdrowotnych dolegliwości świetnie sobie radzą. Są bystre i błyskotliwe w działaniu, odważne i udowadniają, że życie nie kończy się z chwilą przejścia na emeryturę. Ich postępowanie czasem bardzo śmieszy, a czasem wzrusza. Sama zawzięłabym się na takiego typka, który dręczy i morduje bezbronne i Bogu ducha winne koty. Jaro to typ mężczyzny, który znajduje się pod olbrzymim wpływem babci. Dzięki temu jego praca posuwa się do przodu o wiele szybciej. Sam pewnie zniechęciłby się w połowie działań i poniósł zawodową klęskę.
 Powieść jest książką zdecydowanie wielowątkową. Autorka porusza szereg przeróżnych tematów - od bezsilności i braku zaradności rodzicielskiej, przez dręczenie zwierząt po ogniste romanse pań w wieku emerytalnym, które zostają oszukane przez cwanego amanta, który bardziej od ich wdzięków ceni zasoby majątkowe. A wszystko udało się autorce tak zgrabnie ze sobą połączyć, tak misternie zamotać.
Lekki styl i sporo humorystycznych sytuacji przypominało mi twórczość Joanny Chmielewskiej. Emocji nie zabrakło, ciekawość została w 95 % rozbudzona a to spowodowało, że czytałam przez dwa wieczory do późna. A najważniejsze to to, iż czytając nie nudziłam się kompletnie. No i cóż po drugiej przeczytanej książce Anny Fryczkowskiej nie pozostaje mi nic innego jak dodanie Jej do mojego grona ulubionych polskich pisarek. Ta Pani ma talent i potencjał i życzę jej z całego serca kolejnych świetnych powieści po które z przyjemnością sięgnę.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński.

środa, 6 czerwca 2012

Cicho ............

Chwilowo na moim blogu zrobiło się cichutko. Nie myślcie, że nie udzielam się książkowo. Trzy recenzje czekają na publikację na portalu Lubimy Czytać i gdy tam się ukażą dodam je oczywiście i na blog. Zaczytuję się w "Medyczce z Bolonii" - wspaniała powieść. Spodziewajcie się słodkiej recenzji, ale nie sposób pisać o tej książce inaczej. Do tego czytam również "Starsza pani wnika" - kryminał pełen humoru. A najważniejsze - piszę usilnie swoją debiutancką powieść. Wbrew pozorom pisanie to przyjemność, ale i ciężka praca. Nawet gdy moje bazgrołki nie doczekają się wydania to już się czegoś nauczyłam - pisanie książek wymaga trudu i tym bardziej od tej pory doceniam każdą książkę, w którą autor kimkolwiek by nie był włożył mnóstwo pracy. Jutro zapewne oddam się lekturze - a w piątek nie oszaleję z powodu Euro - nie będę oglądać ani jednego meczu. Moje kibicowanie zostawiam na zimę i skoki narciarskie. Serdecznie pozdrawiam moich czytelników bloga

piątek, 1 czerwca 2012

To co cieszy czyli stosiczek

Witajcie cieplutko ! Za oknem masakra pada i przestaje na zmianę. Czytać w plenerze niemożliwość. Zatem w domku sobie siedzę i nieskromnie się pochwalę. Mam kolejny stosik. Biblioteczno-recenzyjno-wymiankowy.
Od góry :
Camilla Lackberg " Syrenka" z biblioteki
Carol Drinkwater "Sezon na oliwki " wymiany z Madzią (Jasmin)
Agnieszka Gil" Herbata z jaśminem" od Lubimy Czytać
Jerzy Opoka "Białe słonie" z biblioteki
Victoria Cosford " Amore i amaretti"od Lubimy Czytać
Ewa Czaczkowska "Siostra Faustyna " od Lubimy Czytać
Chyba mam mega chomiczą naturę, ale emocje zapowiadają się wspaniałe !!!!