poniedziałek, 30 września 2013

Prośba wręcz błaganie

Uprzejmie i bardzo ciepło proszę o nieumieszczanie na moim blogu reklam konkursów, swoich blogów, spamu. Wiem, że mój blog istnieje już trochę w sieci, w jego istnienie włożyłam wiele serca, pracy i pasji. Ma stałych obserwatorów i przyjaciół. Czy ktoś nie potrafi tego uszanować? Czy reklama własnych konkursów to coś w porządku? Czy można tak po prostu wejść w czyjeś progi i powiesić mu banerek? Jest mi po prostu przykro, że ktoś nie pytając tak sobie czyni. Komentarze są odnośnie danego tekstu. Czy tak ciężko napisać mi maila z prośbą o ewentualną reklamę? Przykro mi, że są osoby które chcą błyszczeć kosztem mojego bloga. Jeśli chcecie skomentować czy skrytykować moją prośbę macie do tego oczywiście pełne prawo. Według niektórych osób mogę nie mieć racji.

sobota, 28 września 2013

Joanna Svensson "Tajemnica medalionu"


Wydawnictwo Novae Res
data wydania 2013
stron 430
ISBN 978-83-7722-802-9
 
Na rozstaju dróg
 
"Tajemnica medalionu" to powieść debiutancka. Jej autorka urodziła się w Warszawie, ale od wielu lat mieszka poza Polską. Po tę lekturę sięgnęłam skuszona dość zagadkowym tytułem, za którym jak myślałam kryje się pełna rodzinnych sekretów sprzed lat. Liczyłam, że książka wzbudzi ten tak bardzo lubiany przeze mnie dreszcz emocji i wplącze mnie w pogmatwane losy rodzinne. Było nieco inaczej. Przez większą część powieści jej akcja biegła dość leniwie. Płynęła niczym nizinna rzeka, spokojnie i miarowo. Dopiero pod koniec rozkręciła się i pojawiła się obiecywana w tytule tajemnica. Czy to dobra powieść? Powiem tak: niezła, choć nad swoim warsztatem autorka musi jeszcze troszkę popracować. Dopracować zwłaszcza dialogi, by były bardziej naturalne i błyskotliwe.
Opisana historia głównej bohaterki jest ciekawa. Julia to kobieta mająca dwa oblicza. Z jednej strony jest romantyczną, wrażliwą duszą, ale istnieje jej drugie oblicze - realistki, po części egoistki, która potrafi żyć w mgle kłamstewek.
 
Julia urodziła się w stolicy Polski. Tu jako młoda dziewczyna poznała pracującego na obczyźnie Szweda, za którego wyszła za mąż i wyjechała na obczyznę. Na jednej z wysp archipelagu Karlskrony uwili sobie gniazdko. Na świat przyszła dwójka dzieci - syn i córka. Para żyje w dostatku i wygodzie. Nie ma trosk finansowych, urlopy spędza w atrakcyjnych miejscach. Julia dobiega czterdziestki. Rehabilitując się po wypadku zaczyna podsumowywać swoje życie. Czytając sama zastanawiałam się co ją nurtuje. Jak sama mówi chce się jeszcze raz w mężu zakochać. Marzy o zmianach. ( Pozwólcie na dygresję, ale osobiście przecierałam oczy ze zdziwienia o co tej kobiecie chodzi! Związek po dwudziestu latach nie będzie przecież taki jak na początku. Miłość wtedy przybiera bowiem inne oblicze. Jest bardziej spokojnie, ale to nie świadczy o braku uczucia. Mąż Julii to dla mnie facet jak najbardziej w porządku. Pracowity, bez nałogów, szanujący żonę i dzieci, spokojny. O ile rozumiałam wrażliwość głównej bohaterki o tyle nie bardzo wiedziałam co ślubnemu zarzuca.) Świat i życie Julii zmienia podróż - urlop w Izraelu i Egipcie.................
 
Książka to powieść o przemianie, o znudzeniu dotychczasowym życiem i szukaniu nowych dróg. Julia bowiem nie wpada w popłoch z powodu przekroczenia magicznej granicy wiekowej uważanej za półmetek życia, tylko chce zmian. Zmian na inne, ciekawsze, bardziej intensywne życie. Nieco mnie to dziwiło, bo jej codzienność nie była taka szara. Jak sama wielokrotnie podkreśla na szwedzkiej wyspie czuje się jak w domu. Ma tu przyjaciół, ulubione miejsca, piękną przyrodę. Nie czuje się wyobcowana, świetnie się zaaklimatyzowała. Ma wspaniałą rodzinę, a jednak czegoś jej brak. Powieść Svensson to także przeszłość polskiej rodziny Julii, na której losy wpłynęła wojna. W książce nie brak opowieści o przeszłości drugoplanowych bohaterów oraz ich krewnych. Autorka potępia faszyzm za pogrom Żydów, którzy wskutek polityki Hitlera wycierpieli ogromne piekło.
Jestem przekonana, że w życiu Julii jest wiele przeżyć Pani Svensson. Główna bohaterka patrzy na Polskę oczami wieloletniej emigrantki , która widzi zachodzące po zmianie ustroju przemiany. Widzi plusy, ale przecież nie tylko one są. W książce nie brak niezbyt długich opisów przyrody, która w tym zakątku Szwecji jest naprawdę piękna i niezniszczona. Julia wzbudzała we mnie przeróżne reakcje. Były chwile kiedy ją lubiłam i rozumiałam, ale i pojawiały się momenty kiedy dziwiłam się jej decyzjom, jej kaprysom i uleganiu chwilowym zachciankom.
Czym ujęła mnie ta powieść? Ciepłem, domowym, familijnym klimatem, ciekawymi opisami natury i jesieni. Zabrakło mi dreszczu emocji, rozczarował mnie sposób opisania tytułowej tajemnicy, dziejów medalionu, w który można by z pewnością wpleść więcej sensacji. Czy żałuje czasu poświęconego na tę lekturę? Nie! Książka ma swoje plusy i minusy. Te pierwsze jednak przeważają. Książka z pewnością znajdzie uznanie wśród czytelników lubiących historie z wojną w tle i ciepłe powieści obyczajowe.
Książka zrecenzowana dla Wydawcy.
 

środa, 25 września 2013

Colin Thubron "Cień Jedwabnego Szlaku"


Wydawnictwo Czarne
data wydania 2013
stron 448
ISBN 978-83-7536-625-9
 
 
Wędrując Jedwabną Drogą
 
Literackie podróże w towarzystwie Colina Thubrona to niesamowite przeżycie i fantastyczna przygoda. Brytyjski podróżnik potrafi tak bardzo zauroczyć swoją prozą, tak pięknie i ciekawie opisać wyjątkowe miejsca, że ma się wrażenie autentycznego ich odwiedzenia. W wyjątkowym towarzystwie brytyjskiego pisarza odkryłam Jedwabny Szlak. Legendarny trakt, który powstał trzy wieki przed naszą erą i był trasą podróży tysięcy karawan. Kupcy przewozili tamtędy głównie jedwab, ale nie tylko. Ze wschodu wieziono także żelazo i papier, a z zachodu przewożono złoto, wyroby jubilerskie, perfumy, winogrona i rośliny uprawne. Jedwabna Droga była długa, liczyła ponad 11 tysięcy kilometrów. Pojawiały się na niej karawanoseraje, gdzie zdrożeni kupcy mogli odpocząć. Dziś z Jedwabnego Szlaku pozostał tylko cień, zapisy w kronikach historycznych i ruiny. Nie wszystkie ciekawe miejsca ocalały, niektóre rozsypały się po prostu ze starości i zniszczeń w pył. Mimo upływu wielu wieków i tak jest co zwiedzać! Podróż nie jest zbyt bezpieczna, wiedzie przez kilka krajów, przez miejsca odludne i opustoszałe. Mimo to wędrówka drogą kupców jest niczym podróż do innego świata, do przeszłości.
Thubron rozpoczyna ją w Chinach, a konkretnie w Xi'an – miejscu określanych sercem Chin. To właśnie tam spoczywa Żółty Cesarz, który był wielkim orędownikiem i miłośnikiem jedwabiu. Droga ku wybrzeżu Morza Śródziemnego wiedzie przez Daleki i Bliski Wschód – przez kraje o różnej kulturze, wyznananiach, odmienne językowo. Po drodze natrafiamy na przeróżne pamiątki z przeszłości – klasztory, mauzolea, grobowce, cmentarze, pałace, świątynie. Podróżujemy przez góry, pustynie, lasy, miasta i maleńkie osady, totalne pustkowia i tereny gęsto zaludnione. Jadąc mamy okazję obserwować żywe dowody tego, iż transport jedwabiu przyczynił się do rozprzestrzeniania się pewnych religii, wierzeń, kultur, przemieszczania się plemion, krzyżowania ras. Podróż od Chin po Turcję to wędrówka magiczna, która wydawała mi się czasem wędrówką do bajkowego świata z tysiąca i jednej nocy.
A sam jedwab? Oczami wyobraźni widziałam piękne, kolorowe i błyszczące szaty, w które odziani byli możni tamtego świata: bogaci władcy, piękne kobiety. Jedwab był luksusem, za który sporo płacono. Dziś tę wyjątkową tkaninę nikt już nie wozi karawanami, po handlowym szlaku pozostało jedynie wspomnienie, które odkrywa przez czytelnikami Thubron. Czyni to w sposób wyjątkowy i bardzo wnikliwy. Z detalami opisuje swoją ośmiomiesięczną podróż. Trasę przebywa różnymi środkami transportu. Jedzie autostopem, ciężarówkami, autobusami, a nawet na grzbiecie wielbłąda. Na swojej drodze spotyka ludzi, z którymi toczy bardzo ciekawe rozmowy. Poznaje wyjątkowy świat, który wciąż się zmienia. Przeszłość coraz bardziej zasypuje upływający czas, a autor okruchy dawnych czasów stara się ocalić od zapomnienia. Podróż tą drogą, podobnie jak i przed wiekami, nie zawsze jest bezpieczna. Brytyjczyka dotyka biurokracja, korupcja, ale i zwyczajna ludzka życzliwość i chęć pomocy. Piękne widoki, antyczne ruiny, zniszczone przez wojny osiedla niczym wielobarwna mozaika przesuwają się przed oczami czytelnika. Ta lektura urzeka pięknem wspaniałej prozy, zaryzykuję nawet śmiało stwierdzenia mistrzowskiej prozy.
To lektura niezwykle dopracowana, wręcz elegancko stworzony literacki portret wyjątkowej drogi, której wprawdzie dziś już nie ma w tym kształcie jak kiedyś, ale która istnieje w umysłach podróżników. Autor opisuje nie tylko przeszłość tych terenów, ale i przedstawia ich dzisiejsze oblicze. Zmiany, rewolucje ekonomiczne, upadki dyktatur i systemów. Prześliczna relacja z podróży starożytnym szlakiem od samego początku podbiła moje serce i roznieciła ducha przygody. W opisach nie brak nostalgii i melancholii, tęsknoty za tym, co już miało miejsce i pewnie nigdy nie wróci. Z prozą Thuborna bardzo łatwo uruchomić wyobraźnię, pobyć w odmiennej i tak egzotycznej rzeczywistości. Polecam tę literacką podróż romantykom, miłośnikom starożytności i tym, którzy doceniają przepiękną tkaninę powstałą z przędzy jedwabnika.
Książka zrecenzowana dla portalu Lubimy Czytać.


piątek, 20 września 2013

Danuta Awolusi "Na wysokim niebie"


Wydawnictwo Sol
data wydania 16 październik 2013
stron 272
ISBN 978-83-62405-30-5
 
Naprawdę porywający debiut!
 
Tym razem w tytule zdradziłam w sumie bardzo wiele. Ale z pełnym przekonaniem twierdzę, że książka na to zasługuje. Jest świetna i bardzo mi zależy, by zachęcić Was do jej lektury.
 
Debiuty bywają różne. Mniej lub bardziej udane. Zdarza się, że wydanie pierwszej powieści jest furtką do sławy, popularności i zdobycia grona wiernych czytelników. Tego życzę Autorce "Na wysokim niebie".
No to dość zachwytów, a czas na konkrety. Do przeczytania skusiła mnie dająca do myślenia okładka i opis. Autorką książki jest absolwentka Wydziału Filologicznego i gospodyni bloga krytycznoliterackiego. Swoje teksty na nim pisze naprawdę świetnie. Książka też się Jej udała. Przepisem na sukces jest doskonale wymyślona fabuła. Ciekawie wykreowana postać głównej bohaterki, która nie jest kimś szczególnym. Ot nieszczęśliwą dziewczynką z patologicznej rodziny, która od małego pokochała książki. Były do pewnego czasu jej jedynymi przyjaciółmi. Otoczenie, rówieśnicy w szkole jej nie lubili. Ba szydzili z niej i dokuczali. Bo była gruba, bo nie uczyła się dobrze, bo nie była zadbana, nie nosiła modnych ciuchów, nie miała markowych przyborów szkolnych. Bo była biedna! A jak biedna to nie mająca w ich oczach wartości. Ania to dziecko wrażliwe, pragnące miłości i ciepła. Rodzice nie dorośli do swej roli. Zaniedbywali córkę i jej braci. Enklawą Ani był jej pokój. Tam mogła wejść do innego świata. Świata książek, które czytała namiętnie. Dzięki temu w jej życiu pojawili się wyjątkowi ludzie. Dzięki nim Ania w przyszłości odbiła się od dna, pokonała wiele przeszkód i spełniła marzenia.....................
 
Tyle zdradzę z treści. Czas na moje wrażenia. Po pierwsze to się wypłakałam co niemiara. Zryczałam równie mocno jak czytając "Dziewczynkę z zapałkami" Andersena. Chyba to porównanie zdradzi Wam wiele. Powieść Awolusi jest piękna i wzruszająca do bólu. Opowiada o nieszczęśliwym dziecku, które żyje w bardzo wrogim świecie. Nie ma w nikim oparcia, nie ma wspaniałej rodziny. Nie jest kochane i samo też tłumi swoje uczucia. Musi, bo tylko tak da się przetrwać smutne dni. Na drodze Ani pojawia się pewna pani z biblioteki. Cudowna osoba, która pracuje z pasją i jako pierwsza odkrywa wyjątkową osobowość Ani.
W życiu tej dziewczynki dzieje się wiele. Są chwile szczęścia i bólu. Cierpienia i łez. Ale pojawia się też nadzieja. Pojawiają się marzenia, które mogą się spełnić.
"Na wysokim niebie" to książka o samotności i odnajdywaniu przyjaźni. O leczeniu bolesnych ran duszy i ich zabliźnianiu. O parciu do celu, o walce z losem. Czyta się ją jednych tchem, choć czasem obraz wydaje się nieostry, bo z oczu płyną łzy. Pokochałam Anię od samego początku. Współczułam jej, ale i miałam ochotę dopingować, by miała siłę wyrwać się z patologicznej rodziny. Powieść jest pełna emocji, dobra i zła, kontrastów oraz pasji. Oczarowała mnie od samego początku. Pochwalę Autorkę za debiut, który chwyta za serce, który porusza i który jest warty przeczytania. Szczególnie przez osoby wrażliwe, czułe na ludzką krzywdę i niesprawiedliwość.
Moja ocena 9/10.
Za możliwość wyjątkowej lektury serdecznie dziękuję Wydawcy.
 

wtorek, 17 września 2013

Anna Klejzerowicz "Córka czarownicy"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania sierpień 2013
stron 312
ISBN 978-83-7839-577-5
 
Gdy dziecięce koszmary ożywają
 
Najnowsza powieść Anny Klejzerowicz  to kontynuacja perypetii bohaterów wcześniej wydanej "Czarownicy". Małgosia to już dorosła kobieta. Po trudnym dzieciństwie jej życie się ustabilizowało. Udało jej się spełnić marzenia odnośnie życia zawodowego i obecnie jest studentką weterynarii. Ma 22 lata i doskonale radzi sobie z nauką. Jest zdolna i pracowita. Egzaminy zdaje w zerowych terminach z powodzeniem. Jej przybrani rodzice mają ją gościć na wakacje. Michał i Ada bardzo cieszą się na wspólne lato spędzone na wsi. Zgodnie z obietnicą Gosia przyjeżdża w połowie czerwca. Ma pewne plany związane z pisaniem artykułu w czym ma pomóc jej Damian - przyjaciel z dzieciństwa. Sielankowy nastrój szybko jednak pryska za sprawą odmienionego o 180 stopni zachowania Małgosi. Dziewczyna staje się wybuchowa, drażliwa, zachowuje się w sposób irracjonalny. Widać, że coś ją potwornie dręczy i męczy. Coś bardzo złego nie daje jej spokoju........ Wyprowadza z równowagi, ciąży niczym olbrzymi kamień..................
 
"Córka czarownicy" to powieść łącząca ze sobą obyczaj, sensację, tajemnicę i troszkę grozy. W pewnym momencie czułam się nawet jako czytelniczka nieco przytłoczona tą sekretną sytuacją. Miałam takie wrażenie jakbym pobłądziła w zbyt gęstym lesie i nie wiedziała jak trafić na jasną polanę, która pozwoli mi się zorientować w fabule. Strona po stronie tajemnica wychodziła na światło dzienne. Rozjaśniała mój czytelniczy horyzont. Książka opowiada o koszmarze, który ożywa po latach. O złych wspomnieniach, które wywołują potworną traumę i zamęt. Upływ czasu wcale nie umniejsza lęków. Jest to dowód na to, że ludzka wyobraźnia owszem dojrzewa z wiekiem, ale są sprawy które dadzą w kość i dziecku i dorosłemu. Można pewne trudne przeżycia zakopać gdzieś na dnie duszy. A w takim wypadku trzeba się liczyć z ich obudzeniem po latach. A to nie jest miłe. 
Książka ma kilku narratorów. Toczy się w prowincjonalnym otoczeniu, ale to nie sielanka. Piękne tło jakim może być las jest zdecydowanie tłem bardzo złego przeżycia. Powieść napisana dość prostym językiem budzi dreszcz emocji. Budzi ciekawość i napięcie właściwe kryminałom. Zakończenie jest dość przewidywalne i właśnie przy końcu książki zabrakło mi jakiegoś mocniejszego akcentu, jakiejś solidnej niespodzianki. Nie czytałam "Czarownicy" więc nie porównam jej do tej książki. Jestem jednak zdecydowana sięgnąć po początek tej historii.
Mocnym atutem powieści są opisy, klimat i dreszczyk emocji. Polecam ją tym czytelnikom, którzy za sprawą książek lubią przenosić się w tajemnicze miejsca, odkrywać mroczne sekrety i którzy lubią kryminały.
Moja ocena 6/10.
Książkę zrecenzowałam dla Wydawcy.
 

poniedziałek, 16 września 2013

Katarzyna Kołczewska "Kto, jak nie ja?"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania wrzesień 2013
stron 480
ISBN 978-83-7839-610-9
 
Egzamin z dojrzałości
 
 
Życie bywa przewrotne i nieprzewidywalne. Dary losu to zwykle niespodzianki. Owszem czasem są to spełnione najskrytsze marzenia, ale bywa, że los daje nam dokładnie to, czego nie chcemy. Mówią, że darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda. Czy zatem nie pozostaje nam nic innego jak przyjąć to, co zsyła nam opatrzność z wdzięcznością bez względu na nasze pragnienia? Czy takie niechciane dary nie są dla nas nie lada wyzwaniem, któremu warto podołać?

Anna Słabkowska to kobieta dojrzała, która w życiu niejedno widziała i przeżyła. Choć przez krótki okres czasu była mężatką nigdy nie została matką. Ba w żadnym wypadku tego nie planowała. W młodości poświęciła się pracy lekarskiej na rzecz pacjentek. Był czas iż mówiono o niej bardzo przychylnie jako ginekologu. Jej rozwój kariery zahamował alkohol. Koniaki i wódki od wdzięcznych pacjentek spowodowały coraz częstsze sięganie po drinki. Tak stało się w pewną feralną noc, gdy na stół operacyjny trafiła matka doktor Anny. Przebieg tej operacji zapisał się tragicznie. Anna po latach walki z nałogiem trafiła na długi bezpłatny urlop. W czasie jego trwania wiele godzin upłynęło jej w alkoholowym niebycie i zamroczeniu. Kiedyś ceniona i szanowana lekarka wpadła w ostry nałóg. Zbliżające się świąta Bożego Narodzenia niewiele ją obchodziły. Miała wprawdzie odwiedzić siostrę i spotkać się z rodziną. Nie czekała jednak na chwile przy choince. Rodzinne spotkanie było jej obojętne. Okrutny los sprawił, że radosnego świętowania nie było. Zamiast niego nastały dni smutku i żałoby. Siostrzenica Anny wraz z mężem zginęła wskutek wypadku samochodowego. Ich trzyletnia córeczka pozostała na tym świecie. Opieka nad małym dzieckiem przypadła Annie. Kobiecie, która nigdy nie miała doświadczenia w zajmowaniu się dzieckiem, lekarce, która przyjęła setki porodów, ale nie miała pojęcia jak opiekuje się małą dziewczynką, alkoholiczce, której do dna brakowało już bardzo, bardzo niewiele...........
Czy smutne wypadki będą dla niej terapią szokową? Czy Anna opamięta się i zacznie trzeźwieć? Czy pojawienie się w jej życiu małej Oli zmieni codzienną rzeczywistość?
Książka Katarzyny Kołczewskiej jest smutna i wstrząsająca. Szokuje, bo pokazuje prawdziwe oblicze nałogu i próby walki z nim. Alkoholizm to potworna choroba, która dotyka różne osoby. Dotknięci nią to nie tylko ludzie z marginesu społecznego. To także osoby wykształcone, świadome skutków uzależnienia jak lekarze, jak Anna. Alkohol nie zna litości. W jego morzu topi się rodzinne szczęście, kariera zawodowa, zdrowie. Anna czuje, że jest na równi pochyłej, która przechyliła się w dół. Pije wysokoprocentowe trunki i miesza je z lekami uspokajająco-nasennymi. Skutki tego są fatalne. Kobieta ma lęki, zwidy, majaki. Nie myje się, nie je, nie dba o dom. Jej życie to picie i chwile trzeźwienia przerywane kolejnymi łykami wódki czy koniaku. I nagle w jej życiu pojawia się dziecko. Obolałe, smutne i osierocone. Spragnione miłości, tęskniące za rodzicami. Dziecko trudne i zagubione. Gdzieś w świadomości Anny pojawia się myśl, że wychowanie Oli będzie bardzo trudne. Ale pani doktor nie przypuszcza jak trudne.............
Kto jak nie ja?” to książka chwytająca za serce. Ukazująca ludzką bezsilność wobec okrutnego losu i wobec potwornego nałogu, któremu litość jest bardzo obca. To powieść o walce o lepsze i trzeźwe jutro, to książka o uczeniu się macierzyńskiej miłości. Nie można ją przeczytać bez emocji i łez. Nie można wobec jej fabuły przejść obojętnie. To wreszcie powieść, która nie wydaje się literacką fikcją stworzoną w umyśle autorki, ale prawdziwą relacją z życia pewnej zwyczajnej rodziny, która ma wiele wad, w której żywe są pozory moralności.
Anna jest bardzo kontrowersyjną postacią. Można ją i chwalić i ganić. Owszem jest alkoholiczką, tak ma wiele wad, ale gdzieś w głębi ma też dobre serce, które jest może zamroczone oparami alkoholu, ale i potrafi kochać.
Czytając czułam spływające po policzkach łzy. Płakałam nad losem osieroconego dziecka, ale i nad kobietą upadłą, która próbuje wstać z klęczek, która próbuje stłamsić nałóg. Powieść Kołczewskiej na długo utkwi mi w pamięci. Gorąco polecam jej lekturę. Nie zabraknie emocji, wzruszeń i żalu.
Książkę zrecenzowałam dla Wydawcy.


czwartek, 12 września 2013

Katarzyna Michalak "W imię miłości"


Wydawnictwo Literackie
data wydania sierpień 2013
stron 280
ISBN 978-83-0805-208-2
 
O Ani z Jabłoniowego Wzgórza
 
Każde dziecko bez względu na pochodzenie, kolor skóry czy miejsce zamieszkania powinno mieć pewne prawa. Prawo do beztroskiego dzieciństwa, do spokojnej edukacji, do rodzinnego ciepła i miłości, do zabawy i bezpieczeństwa. To niestety tylko teoria. Na świecie nie brak dzieci, którym okrutny los zabiera beztroskie dorastanie, a w zamian rzuca na barki kłopoty, ból i cierpienie. W imię czego tak się dzieje? Nie wiadomo. Niestety są dzieciaki, które muszą dorosnąć w ekspresowym tempie i poradzić sobie z problemami trudnymi i dla osób dorosłych. Jednym z okradzionych z dzieciństwa dzieci jest bohaterka najnowszej powieści Katarzyny Michalak wydanej w Owocowej serii – Ania Kraska. Dziesięcioletnia dziewczynka od urodzenia była wychowywana samotnie przez mamę. W ich mieszkaniu było skromnie. Finansowo nie stały dobrze. Mama Ani musiała pracować i równolegle uczyć się. Nie mogła liczyć pod żadnym względem na wsparcie rodziny czy ojca dziecka. Trudno i ciężko im bywało, każdy grosz był na wagę złota, ale za to nie brakło im miłości. Ania bardzo kochała swoją mamę, była dzieckiem zdolnym i posłusznym. Pewnego grudniowego dnia zawalił się świat Małgosi i Ani. U tej starszej zdiagnozowano poważną, śmiertelną chorobę. Guza, którego nikt w Polsce nie chciał usunąć. Gosi pozostawało cierpieć potworne bóle i czekać w hospicjum na śmierć. Matka była tak zmęczona chorobą, że brakowało sił do walki. Jej córka zaczęła szukać pomocy w sieci. By nie trafić do domu dziecka Ania pojechała do dziadka, który wcale nie pałał do niej miłością i nie chciał jej wcześniej znać.
To nie pierwsza książka Katarzyny Michalak jaką przeczytałam. Biorąc do ręki „W imię miłości” wiedziałam, że czeka mnie lektura wzruszająca i chwytająca mocno za serce. Nie przepuszczałam jednak, że aż tak bardzo. Ta powieść to niezwykle pięknie napisany wyciskacz łez. Spłakałam się jak bóbr, śledząc losy pokrzywdzonego przez los i rodzinę dziecka, które mimo bólu, cierpienia oraz masy kłopotów pozostaje istotą z dobrym, gołębim sercem. Dorośli związani z nią więzami krwi nie raz ją zawiedli, wyparli się, oszukali. Mimo to Ania potrafi przebaczyć, zapomnieć co złe. Nie jest mściwa, nie pielęgnuje w swoim serduszku złych uczuć. Ufnie daje dziadkowi, ojcu drugą szansę, wierząc w ich dobre intencje. Ania mimo młodego wieku jest bardzo dojrzała, rezolutna i dzielna. Czy Ania Kraska jest podobna do imienniczki z Zielonego Wzgórza? I tak i nie. Wnuczka Edwarda chyba więcej musi unieść, więcej cierpi. Żyje w nieco innym świecie, który bywa obcy i nieprzyjazny. Są w nim ludzie, którzy powinni jej pomóc. Choćby ze względów moralnych. Czy ich na to stać? Od tego zależy być lub nie być dziecka i jego poważnie chorej matki.
„W imię miłości” to książka niezwykle emocjonalna, która uczy, że każdemu należy się prawo do naprawiania błędów, nawet tych najpaskudniejszych. Nawet najgorszy człowiek, kryminalista i morderca może się nawrócić na dobrą ścieżkę, zrobić rachunek sumienia i zmienić życiowy tor na ten właściwy. To także powieść o najsilniejszej miłości, która rozkwita między matką i dzieckiem, i na odwrót. Przetrwa wiele i nie zniszczy jej nawet najgorsze zło.
Mocną stroną lektury są niezwykle realnie i po ludzku nakreśleni bohaterowie. Ludzie mający wady i zalety, ludzie popełniające fatalne błędy i chcący je naprawić. Ania budzi litość, współczucie i sympatię. Bo jak tu nie polubić, ba nie pokochać małej zabiedzonej kruszynki tak doświadczonej przez los? Podobnie jak jej mamę, która nie bała się podjąć mozołu rodzicielskich obowiązków osamotniona i przepędzona. Edward i Ned budzą już mieszane uczucia.
Z całego serca polecam tę powieść. To nie tania sensacja, nie słodki, sentymentalny umilacz czasu. To bardzo smutna, aczkolwiek piękna książka. To podręcznik jak nauczyć się dawać drugą szansę. Jestem pewna, że przy jej lekturze czytelniczki wyleją potoki łez.
Książka zrecenzowana dla portalu Lubimy Czytać.

poniedziałek, 9 września 2013

Diane Chamberlain "Zatoka o północy"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania sierpień 2013
stron 520
ISBN 978-83-7839-570-6
 
Sekrety odkryte po latach
 
W literaturze dla Pań bardzo często przewija się temat rodzinnych tajemnic, które odkrywane po latach znacząco wpływają na losy głównych bohaterów. Osobiście bardzo takie powieści lubię, wręcz za nimi przepadam. Rok temu w lecie odkryłam wyjątkowe pióro D. Chamberlain. Gdy przeczytałam info o wydaniu w Polsce jej kolejnej powieści od razu zaliczyłam ją do grona książek, które muszę przeczytać. Udało się! Lektura "Zatoki o północy" mocno przykuła moją uwagę. To opowieść o dwóch rodzinach, które poznały się dzięki sąsiedztwu letnich domów w pewnej uroczej miejscowości. Ich wakacje były związane z Bay Head Shores, gdzie mogli oddawać się urokom plażowania, pływania, łowienia ryb. Rok w rok było podobnie. Aż pewnego lata wydarzyło się pewne tragiczne zdarzenie, po którym nic nie było takie samo. 17-letnia Izabela została zamordowana w pewną ciepłą noc. Jej ciało znaleziono bardzo szybko. Stróże prawa nie mieli wątpliwości, że to była zbrodnia. Dość szybko też wskazano winnego. Tylko czy trafnie?................
Po latach pewien list nieżyjącej już osoby spowodował, że tragedia sprzed 40 ponad lat znów stała się przedmiotem badań policji.
 
Książka jest bardzo dobra. Od samego początku trzyma w napięciu. Jej narratorkami są trzy spokrewnione kobiety. Matka i jej dwie córki. Każda z nich była w tym czasie na letnisku, gdy zginęła Izzy. Każda z nich przeżyła osobistą tragedię. Szczególnie dotknęła ona Jullie, która przez cztery dziesięciolecia obwiniała się o fakt przyczynienia się do śmierci siostry. Myśl, że zazdrość o chłopaka pchnęła ją do intrygi i kłamstwa była dla niej nie do zniesienia. Wywoływała wyrzuty sumienia i wpłynęła na jej relacje z dorastającą córką. Poczytna autorka książek bywała nadopiekuńcza i zbyt zaborcza.
Książka Chamberlain to powieść dla tych, którzy lubią literaturę z dreszczykiem emocji, mroczne sekrety i dobrą lekturę obyczajową. Sporo się w niej dzieje, akcja rozgrywa się dość szybko, a sama zagadka wcale nie jest łatwa do odkrycia. Powieść jest idealnym dowodem na to, że życie w nieświadomości, kłamstwie może stać się niezwykle nieznośne. To, co nas spotyka ma olbrzymi wpływ na nasze relacje ze światem i bliskimi. A prawda, nawet ta najgorsza i bolesna warta jest poznania. Akcja powieści dzieje się współcześnie i równocześnie przeplata się z wydarzeniami sprzed lat. Były to nieco inne czasy, gdy rasizm miał chyba mocniejszy wydźwięk niż dziś.
Lektura "Zatoki o północy" to spore emocje, a sama powieść opowiada o miłości, namiętności, ludzkich błędach i przesądach. I cóż sprawdza się powiedzenie, że nie zawsze złoto co się świeci. Pozory mogą mylić, ale i fałszywa moralność może wywoływać tragiczne skutki.
Czy warto sięgnąć w nawale wielu księgarskich propozycji po tę książkę? Myślę, że zdecydowanie tak. Autorka umie doskonale wciągnąć nas w treść książki i zaciekawić. Wywołać moc emocji i wzruszeń. Książka sprawia wrażenie bardzo realnej historii, która mogła się wydarzyć wielu osobom żyjącym pomiędzy rozsądkiem a namiętnością. Polecam nie tylko Paniom tą i inne lektury Diane Chamberlain. Ta pisarka ma spory talent i potencjał. Warto go poznać.
Książkę zrecenzowałam dla Wydawnictwa Prószyński i S-ka.


sobota, 7 września 2013

Barbara Sinatra" Jesteś moją muzyką. Moje życie z Frankiem Sinatrą"


Wydawnictwo Pascal
data premiery 25.09.2013
stron 480
ISBN 978-83-7642-217-6
 
U boku Wielkiego Głosu
 
Jego przeboje znam doskonale. Uważam że Głos miał naprawdę wyjątkowy. Często nucę sobie Jego hity słuchając ich przy domowych pracach. Ale o życiu prywatnym Sinatry widziałam bardzo niewiele. Być może spowodowane to było tym, iż wiele lat Jego kariery przypadło na czas gdy mnie jeszcze na świecie nie było i gdy byłam małą dziewczynką. Przeczytanie książki Barbary Sinatry zmieniło ten stan rzeczy. Książka jako biografia nie tylko Franka, ale i Jego żony oraz ich obojga jako pary zrobiła na mnie spore wrażenie. Napisała ją żona, osoba bardzo bliska. Pani Barbarze udało się jednak utrzymać pewien dystans i napisać obiektywnie, chwilami lekko krytycznie, ale i w swoich słowach zawarła to, co do męża czuła. A była to Wielka Miłość. Ta przez duże "M".
 
Początek książki to migawki z życia żony Franka. Pochodziła z niewielkiej miejscowości. Urodziła się w zwyczajnej rodzinie, której się nie przelewało. Uroda była jej atutem i przepustką do Wielkiego Świata. Pracowała jako  modelka i hostessa. Miała za sobą dwa małżeństwa i jeden poważny związek nim związała się z Sinatrą. Ona i Frank to bez wątpienia dwie połówki jabłka. Parą byli ponad 30 lat. Ich małżeństwo trwało 26 lat i było z tych do grobowej deski. Choć dzieliła ich spora różnica wieku bardzo się kochali. Frank był wielką Gwiazdą. Jego kariera rozpoczęła się w małym barze. Osiągnął najwyższe szczyty. Zarobił miliony, kochały go tłumy, miał tysiące wielbicielek. Owszem miał swoje wady i zalety, był wybuchowy i uparty. Ale Barbarę kochał nad życie. Była Jego muzą. Była żoną, kochanką, przyjacielem i doradcą. Musiała iść na kompromis, ale i była w stanie wpływać na Franka. Piosenkarz mający sycylijskie korzenie nie był osobą łatwą we współżyciu. Ale wtedy pomagało im uczucie. Czytając strona za stroną żywiłam coraz większy podziw i szacunek dla autorki. Nie wiem czy sama podołałabym zadaniu bycia żoną Franka. To wymagało wielkiego poświęcenia i kompromisu.
 W życiu państwa Sinatrów spełnił się american dream. Stanie się kimś sławnym i bogatym może spowodować też negatywne skutki. Można wpaść w nałogi i uzależnienia, może się przewrócić w głowie. Frank wprawdzie za dużo pijał Jacka Danielsa, ale jestem przekonana że dzięki miłości żony nie uległ słabościom gwiazd. Byli wspaniałym małżeństwem co w świecie celebrytów jest czymś bardzo rzadkim. O ich codzienności Barbara pisze bardzo ciekawie. Opowiada zabawne i smutne detale ich wspólnego życia, pisze o znajomych i rodzinie. Z historii, którą opowiada łatwo poznać, że z Frankiem była bardzo szczęśliwa. Żona pisze o mężu z wielkim szacunkiem, wachlarzem ciepłych uczuć, ale i stara się oddać czytelnikom Jego rzeczywisty obraz. Obraz utalentowanego człowieka, który miał i wady i słabości i cudowne serce. Showbiznes nie zmanierował Go. Myślę, że bez tak cudownej żony byłby innym człowiekiem.
Książka porwała mnie do innego świata. Świata ociekającego luksusem i bogactwem, który ma swoje wady. Nie jest idealny, ale jak dowodzi życie Franka rodzina bywa w nim wspaniałą i bezcenną podporą. Ważnym filarem, który jest niezastąpiony.
Frank był wyjątkowym człowiekiem, wraz z żoną byli nietuzinkową parą.
Książka oddaje to w doskonały sposób. Czyta się ją z ciekawością. Można jej bez reszty ulec. Bynajmniej tak się stało z moją osobą. Gorąco polecam ją miłośnikom dobrych biografii, fanom Franka i ciekawym życia sław. W trakcie lektury polecam słuchanie piosenek jej bohatera. Daje to wyjątkowy efekt. Doskonała propozycja na jesienne wieczory.
Moja ocena 9/10.
Pani Justynie dziękuję za przedpremierowy egzemplarz.

wtorek, 3 września 2013

Victoria Twead "Nasz rok w Oriencie"


Wydawnictwo Pascal
data wydania 2013
stron 384
ISBN 978-83-7642-157-5
 
Być belfrem w Bahrajnie
 
Victoria i Joe Twead to angielskie małżeństwo, które na drugą połowę życia postanowiło opuścić deszczową Anglię i osiedlić się w słonecznej Andaluzji. O swoich perypetiach związanych z przeprowadzką, aklimatyzacją i życiem w spokojnym miasteczku El Hoyo Victoria napisała dwie urocze książki. Trzecia w jej dorobku lektura jest nieco inna. Tym razem autorka opisuje rok, który wraz z mężem spędziła w kraju orientalnym. Państwo Twead wyjechali tam, by podreperować rodzinny budżet. Posada nauczyciela angielskiego w tym arabskim kraju jest intratna i dobrze płatna. Nie jest to jednak łatwa praca, a Bahrajn to dość specyficzne miejsce do życia dla Europejczyków. Tweadowie przekonali się o tym na własnej skórze, a wrażenia opisali dla czytelników w książce, która jest nieco inna niż sugeruje to opis zamieszczony na okładce. Co innego odwiedzić kraje Orientu w czasie urlopu, a co innego zamieszkać w nim na kilkanaście miesięcy i pracować.
Victorii i jej mężowi w czasie całego pobytu dokuczała tęsknota za spokojem hiszpańskiego miasteczka. Bahrajn to zdecydowanie inne miejsce pod wieloma względami. Tu trzeba przeżyć szok kulturowy, dopasować się do innej rzeczywistości i zwyczajów, odmiennego klimatu i rytmu życia. Na dokładkę trzeba jeszcze wziąć w ryzy zgraję uczniów, z których większość jest do bólu bogata, rozpieszczona i zadufana w sobie. Reasumując, praca w Bahrajnie to spore wyzwanie. Victoria i Joe na kartach książki opisują codzienne dni pełne niespodzianek, zabawnych i stresujących sytuacji. Książka opowiada też o nawiązanych przyjaźniach i zażyłościach, które na obczyźnie rodzą się wręcz automatyczne. Grono koleżeńskie i władze szkoły to istna mieszanka osobowości i przeróżnych charakterów. Życie w kraju islamskim dla cudzoziemca to spore wyzwanie. Trzeba się dostosować do świąt religijnych, miejscowych zwyczajów, kapryśnych rodziców, konserwatywnych władz. W kość daje klimat, brak zieleni, długi pobyt w hotelu. Na dodatek Tweadowie stają się naocznymi świadkami tzw. Arabskiej Wiosny w Bahrajnie. Widzą protesty, marsze, namiotowe miasteczko pod Pomnikiem Perły. Robi się gorąco i niebezpiecznie. To dla pary Anglików ciekawa lekcja.
Tą lekturą rozczarują się ci, którzy chcą przeczytać typową książkę, opowiadającą o kraju islamskim, o jego codzienności i życiu mieszkańców. W publikacji schodzi to na drugi plan. Liczy się spojrzenie na Bahrajn oczami pracujących w nim cudzoziemców, oczami belfrów uczących zgraję rozbrykanych dzieci i nastolatków. Nie znajdziecie w lekturze opowieści o poniżanych kobietach, opisów religijnych rytuałów czy wydarzeń z życia rodzinnego. Czeka Was poznanie wielu przygód państwa Twead, spora dawka orientalnych przepisów kulinarnych i wiele zdjęć dokumentujących pracę i pobyt angielskiej pary. Książkę czyta się łatwo i lekko. Jej początek nieco mnie znużył, bo zbyt wiele słów autorka poświęca życiu szkolnego grona. Ale niedługo trwa ta sytuacja. Akcja szybko rusza z kopyta i staje się ciekawa. Podobnie jak we wcześniejszych książkach Pani Twead dość ciekawie spisuje swoje spojrzenie na otaczający ją świat. Pisze z humorem i dystansem do rzeczywistości. W każdej sytuacji stara znaleźć plusy. Orient wielokrotnie ją szokuje, zachwyca i lekko rozczarowuje. Mimo wszelkich trudności Anglicy doskonale odnaleźli się w islamskim świecie. Pewnie ten czas wspominają z nutką nostalgii. Jeśli jesteście ciekawi ich wrażeń musicie sięgnąć po „Nasz rok w Oriencie”. Tym, którzy czytali już książki o El Hoyo dodam, że w stylu i jakości nie nastąpiły żadne zmiany. Autorka nadal świetnie odtwarza perypetie swoje i męża, opisuje otaczające ich miejsca i ludzi oraz komentuje to co, się dzieje wokół nich. Ciekawa okładka dodaje uroku treści. Bestseller „New York Timesa” zasłużył na swoje miano. Polecam, choć nie spodziewajcie się, że ta książka będzie przewodnikiem po arabskim świecie.
Książka zrecenzowana dla portalu Lubimy Czytać.