środa, 29 listopada 2017

Irena Jarocka, Mariola Pryzwan "Nie wrócą te lata. Autobiografia i listy do męża"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2017
stron 464
ISBN 978-83-8123-059-9

O Słowiku co był Motylem

Jako mała dziewczynka usłyszałam pewną piosenkę. Urocza Pani śpiewała o tym, że jest motylem. Chwyciło za małe serducho i pokochałam ten głos. Irena Jarocka jest moją ulubioną piosenkarką od lat. Cenię jej wspaniały głos, dorobek artystyczny i trwa to już szmat czasu. Gdy zobaczyłam że ukaże się autobiografia tej Artystki nie mogłam odmówić sobie jej lektury. Tym bardziej, że wkład w jej powstanie ma Mariola Pryzwan, która jest mistrzynią w tym gatunku książek.

Lektura okazała się perfekcyjna i tym bardziej cenna iż nakreśliła ją sama Bohaterka. Autobiografia stanowi pierwszą cześć tej publikacji i opowiada o życiu widzianym we wszelkich aspektach. Irena Jarocka pokazuje siebie jako dziecko, kobietę, matkę, żonę, piosenkarkę - a każda z ról jest spleciona z innymi i wszystkie się ze sobą zazębiają. Wykonawczyni wielu hitów okazuje się profesjonalistką, która będąc sławną pozostała sobą. Obce jej były skandale i sztuczne parcie na szkło. Dążyła do perfekcji w swojej profesji, pracowała nad głosem i rozwojem kariery nie robiąc wokół siebie atmosfery właściwej wielu dzisiejszym gwiazdkom. Ceniła swoją publiczność, szanowała prywatność, była wrażliwa i pracowita. Irena Jarocka nie przedstawiła siebie tylko w idealnych barwach. Miała odwagę opisać i te trudniejsze chwile w życiu i karierze.
Drugą część tytułu stanowią krótkie wspomnienia jej męża, które są niejako preludium do ich korespondencji począwszy od listów napisanych jeszcze w latach 60-tych.

Książka jest niezwykle intymna i osobista. Czyta się ją wyjątkowo interesująco, a lektura  daje też obraz czasów w jakich żyła jej bohaterka. Irena Jarocka opowiada o kulisach show biznesu w Polsce, Francji i Stanach Zjednoczonych. Przedstawia zmianę jaka zaszła w artystycznym świecie po transformacji ustrojowej na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Opisuje także realia życia na obczyźnie oraz blaski i cienie emigracji. Skupia się na chwilach radości w życiu prywatnym i zawodowym ale i pisze o przeszkodach, smutkach i niemiłych doświadczeniach. Lektura jest bardzo autentyczna, wzrusza i porywa do artystycznego świata, ale i do rzeczywistości osoby, której życie ułożył w dużej mierze podarowany przez los jej talent. Tytuł jest skarbnicą wiedzy o jednej z najbardziej cenionych przez wielu polskich piosenkarek i polecam go tym, którzy lubią doskonałe biografie oraz interesują się polską muzyką rozrywkową. Książka obfituje w liczne zdjęcia, a jej czytanie umilało mi słuchanie przebojów Ireny Jarockiej.
Serdecznie polecam i rekomenduję.
Moja ocena 9/10.

środa, 22 listopada 2017

Dinah Jefferies "Zanim nadejdzie monsun"



Wydawnictwo Harper Collins
data wydania 2017
stron 368
ISBN 978-83-276-3107-7

Bez miłości serce jest puste

Listopad to najbardziej ponury, brzydki i skłaniający do smutku oraz melancholii miesiąc w roku. W czasie jego trwania zdecydowanie szukam lektur, które poprawią mi nastrój. Wtedy decyduję się na przeczytanie książek, które przegonią chandrę, paskudne samopoczucie spowodowane brakiem słońca. Pod koniec jesieni sięgam po lżejsze gatunki i sprawdzonych autorów. Po lektury lekkie, przyjemne i podnoszące na duchu. Z tychże powodów sięgnęłam po najnowszą powieść Dinah Jefferies, którą okrzyknęłam mistrzynią kolonialnych romansów.
"Zanim nadejdzie monsun" to tytuł zdecydowanie dobry na jesienne chłody, bo akcja przenosi nas do ciepłych i egzotycznych Indii. Cofamy się w czasie do pierwszej połowy XX wieku i poznajemy historię Elizy - kobiety odważnej i nietuzinkowej, która poznaje smak miłości zakazanej.

Eliza poznała Indie jako dziecko. Tam mieszkała z mamą i tatą jako mała dziewczynka. Po tragicznej i niespodziewanej śmierci męża jej rodzicielka wróciła do Anglii. Eliza jako półsierota nie zaznała szczęścia i domowego ciepła. Jako dorosła kobieta również nie miała łatwego życia. Jej małżonek szybko uczynił ją wdową gdy zginął w wypadku. Eliza pozostała na świecie ze statusem wdowy i ogromną pasją - fotografią. Gdy dostała propozycję pracy z aparatem w ręku w Indiach nie wahała się i udała w daleką podróż do kraju, który nie był jej całkiem obcy. Tam miała zostać nadwornym fotografem rodziny książęcej i wykonać zdjęcia, które miały pomóc jej zyskać sławę i rozpocząć zawodową karierę. Eliza nie spodziewała się, że w tym egzotycznym pełnym kontrastów kraju odnajdzie miłość i spotka ukochanego. Miłość ta jednak okazała się uczuciem zakazanym i nieakceptowanym przez rodzinę Jaya...


Książka zauroczyła mnie od pierwszej strony. Jest to lektura utrzymana w ciepłym kolonialnym klimacie, która ukazuje świat i realia obce czytelnikom z Europy. Indie to był i jest kraj egzotyczny, zachwycający pięknem krajobrazu oraz przyrody, ale i zaskakujący brutalnością, biedą nie tylko w sensie materialnym, kontrastami i obyczajami. Z kart powieści wyłania się kultura niezrozumiała dla mieszkańców Starego Kontynentu.
Sytuacja polityczna i społeczna jest niestabilna. Czasy niespokojne. W takim świecie rodzi się uczucie. Bliska relacja, której na drodze ku szczęściu stoi cały świat. On wywodzący się z rządzącego arystokratycznego rodu i ona samodzielna, z głową pełną marzeń Europejka pochodzą z innych światów, zupełnie z innych bajek. Ich uczucie jest zakazane nie tylko ze względu na pochodzenie, ale ze względu na jej stan cywilny. Wdowa według tradycji - choć zakazanej to wciąż żywej- powinna spłonąć na stosie i iść w zaświaty za mężem. A Eliza jest wdową. Ktoś taki jak Jay powinien mieć u boku kobietą odpowiedniego pochodzenia i stanu, a nie wyemancypowaną jak na indyjskie warunki samodzielną damę z Europy. Ale czy miłość pyta o takie sprawy?

Lektura jest pełna emocji, pięknego tła i świetnie przybliża tamtejszą rzeczywistość. Opisy są jak zwykle mocnym atutem prozy Dinah Jefferies. Główni bohaterowie budzą sympatię, a książka ma dodatkowo prześliczną okładkę. Wątek miłosny może wydać się nieco cukierkowy, ale fabuła w wielu momentach wzrusza. Łzy pojawiają się gdy czyta się o losie indyjskich kobiet, o ich sytuacji, prawach i "obowiązkach".
Reasumując to dobra propozycja na długie wieczory, to książka, która ma wiele walorów i która zadowoli miłośników chwytających za serce romansowych historii z orientalnym tłem. Polecam.

poniedziałek, 20 listopada 2017

Stosik - post jakiego dawno nie było


No tak, dawno nie pokazywałam tutaj fotki z książkami w formie stosiku. A kiedyś było ich dużo. Czas powrócić do starych nawyków i pokazywać cudności jakie zasilają moje półki na których znów miejsca brak. A zatem długie wieczory umilą mi:

E.T.A. Hoffmann "Dziadek do orzechów" - prześliczne wydanie od Wydawnictwa MG

Aleksandra Zaprutko-Janicka "Dwudziestolecie od kuchni" - od Znaku

W. Bruce Cameron "Psiego najlepszego" - od Wydawnictwa Kobiecego

Tasmina Perry "Oświadczyny" j.w.

Amanda Prowse "Świąteczne marzenie" j.w.

Dinah Jefferies "Zanim nadejdzie monsun" od Harper Collins

Kamil Janicki "Damy polskiego imperium " od Znaku Horyzont




środa, 15 listopada 2017

Diane Chamberlain "Latarnia z Kiss River"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2017
stron 488
ISBN 978-83-8123-070-4
 SERIA: KOBIETY TO CZYTAJĄ!
CYKL KISS RIVER

To jest niesamowita historia!

Do sięgnięcia po ten tytuł zachęciło mnie nazwisko jego Autorki - pisarki, która już dobrych kilka lat temu podbiła moje czytelnicze serce. Spodziewałam się solidnej w gatunku książki, która dostarczy emocji i pozwoli zatracić się w sobie. I tak się stało, ale miało to miejsce dopiero po kilkudziesięciu stronach. Wtedy wystarczyła chwila i zapomniałam o całym świecie a moje serce biło w rytm tej niesamowitej historii. Będąc w tracie czytania dowiedziałam się również, że ta powieść jest kontynuacją wcześniejszej książki tejże pisarki, której nie czytałam. To jednak nie okazało się jakąś trudnością czy przeszkodą by znaleźć się w czytelniczym niebie.

Na fabułę tej powieści składają się historie dwóch kobiet, a akcja książki ma miejsce w dwóch przedziałach czasowych w latach 40-tych XX wieku w czasie II wojny światowej i współcześnie.
Gina jest nauczycielką i mieszka w stanie Waszyngton. W trakcie urlopu odbywa długą podróż by zobaczyć latarnię morską z Kiss River. Gdy dociera do celu wycieczki okazuje się, że latarnia została poważnie uszkodzona przez sztorm, a jej soczewka spoczywa w odmętach oceanu. Nikt nie zajął się odbudową obiektu, który z roku na rok niszczeje. Ginie zaczyna bardzo zależeć by zatopioną soczewkę wydobyć na powierzchnię lądu. Jakie przesłanki kierują kobietą i co ma ona wspólnego z żyjącą wiele lat temu Bess Poor, która jako nastolatka przeżyła romans, który położył cień na całe jej życie?

Ta książka umiliła mi dwa wieczory. Po poznaniu jej do ostatniego zdania oceniam powieść wysoko. Jej największym atutem są tajemnice, sekrety, które Diane Chamberlain odkrywa jak to zwykle bywa stopniowo i ze smakiem. To czyni niesamowity klimat wokół tej lektury, który otula czytelnika i przyciąga jak magnes. Mocnym atutem powieści są jej bohaterowie. Ludzie, których los nie oszczędzał, a doświadczał mocno i czule. Przykre zdarzenia kładły się cieniem na ich życiu, zmieniały je i kształtowały dusze. Po ranach pozostawały bolące blizny i doświadczenia, które z jednej strony hartowały, a z drugiej pozostawiały ślad i bolesne wspomnienia. Opisane postacie to ludzie których nie można jednoznacznie ocenić i osądzić. Lektura uświadamia, że nic w życiu nie jest tylko białe lub czarne. Czasem trzeba posłużyć się fortelem czy kłamstwem by być bliżej upragnionego celu czy spełnienia marzenia.
To z pewnością powieść o rodzinnych sekretach, zaplątanych ludzkich relacjach i uczuciach, które są w stanie uwieść człowieka niczym syreny i zaprowadzić na manowce. Fabuła porusza wiele problemów które dotykają nas w ciągu życia, które komplikują nam codzienność i doprowadzą do złego nastroju, a nawet depresji.
Z tytułu płynie przesłanie by nie tracić nadziei nawet wtedy, gdy wydaje się że z mroku nie ma wyjścia. Autorka sugeruje by nie zamykać się w sobie po stracie, lecz iść przez życie choć boli i być otwartym na dary losu, który bywa i okrutny i kapryśny, ale i łaskawy. Zakończenie książki jest pełne znaków zapytania. Z pewnością wyjaśnienia wszystkich kwestii nastąpią w kolejnym tomie tego cyklu na który ja czekam z niecierpliwością. Oczywiście nadrobię zaległości i przeczytam tom pierwszy serii. No i cóż tę recenzję zakończę pewnym treściwym zdaniem - KOCHAM PIÓRO D. CHAMBERLAIN.



niedziela, 12 listopada 2017

Edyta Świętek "Łąki kwitnące purpurą"



Wydawnictwo Replika
data wydania 2017
stron 384
ISBN 978-83-7674-599-2

Los lubi sobie kpić z ludzkich oczekiwań

Drugi tom cyklu Spacer Aleją Róż nosi tytuł „Łąki kwitnące purpurą”. Na jego kartach spotykamy się ponownie z rodziną Szymczaków wywodzących się ze wsi Pawlice i śledzimy rozwój młodej dzielnicy Krakowa – Nowej Huty.

Jest rok 1951. Bronek na dobre zadomowił się wraz z Julią w mieście. Czasem tęskni za wsią, ale wie, że powrót na rolę jest niemożliwy. Do brata dołącza Andrzej, który zatrudnia się w cegielni i rozpoczyna treningi na piłkarskim boisku. Julia usamodzielnia się i dostaje własne mieszkanie. Małżeństwu Bronka daleko do szczęśliwego stadła. Szymczak często kłóci się z Haliną i tęskni za swoją dawną miłością Bogusią. Los znów doświadcza naszych bohaterów ciężkimi przeżyciami. Andrzej ulega poważnemu wypadkowi po którym nie wróci do dawnej sprawności, a żona Bronka zostaje znaleziona martwa. Kto przyczynił się do jej śmierci? Jak dalej potoczą się losy postaci, które zaskarbiły sobie tysiące sympatyków? A w końcu czy Autorce udało się napisać książkę równie świetną jak część pierwsza cyklu?

Edyta Świętek w pełni stanęła na wysokości zadania i wykonała jak opisani w jej książce junacy 300% normy. Napisała świetną powieść obyczajową i ciekawie poprowadziła losy członków familii Szymczaków przez lata 50. XX wieku. Żaden z fragmentów książki nie okazał się nudny, w fabułę została wpleciona powojenna historia Polski i kilka niespodzianek, które nie pozwalają określić tytułu jako nużący czy monotonny. Scenarzystą codzienności Bronka i jego bliskich jest po prostu samo życie, które prowadzi ich ścieżki drogą krętą i pełną wybojów. Powraca przeszłość i stare porachunki kładą się cieniem na teraźniejszości. Górę biorą emocje i chęć zemsty za wyrządzone krzywdy. Realia wczesnego PRL-u okazują się byle jakie i rozczarowujące. W takich czasach przychodzi żyć i podejmować ważne decyzje, kochać i nienawidzić, wybaczać i szukać szczęścia. Klimat bijący z zapisanych słów w pełni oddaje ówczesne realia społeczno-obyczajowe, szarą rzeczywistość, która miast edenem okazuje się poligonem przetrwania. Obiecany przez władzę kolorowy świat ma tylko bure odcienie i daleko mu do raju, gdzie szczęście jest na wyciągnięcie ręki.
Lektura dostarcza emocji, odbiera się ją przyjemnie i ciepło. Jej bohaterowie choć nie są bez wad, choć mają swoje słabości budzą sympatię, szacunek i ma się wrażenie, że zna się ich od lat. Osobiście mocno i szybko się z nimi zżyłam i nawiązałam bliską relację.

Przeczytanie tej książki to nie tylko miłe obcowanie z współczesną polską literaturą obyczajową, ale i lekcja historii, która jest podana w niezwykle przystępnej i plastycznej formie. Czytając łatwo poczuć klimat tamtych lat i realia w jakich przyszło żyć ludziom ciężko pracującym na kawałek chleba. Wyraziście pokazana jest ciemna strona komunizmu i socjalizmu oraz skutki przeciwstawiania się władzy i otoczonej wtedy kultem ideologii.

Książka ma wiele atutów, które sprawiają, że z przekonaniem napiszę o niej arcydzieło w swoim gatunku. Autorce należą się brawa za wspaniale nakreśloną fabułę i perfekcyjne połączenie faktów historycznych z losami zwyczajnych ludzi. Bo właśnie tacy są Szymczakowie – zwyczajni i wyjątkowi w jednym. Ta lektura zapewni mocne bicie wielu czytelniczym sercom i zdobędzie wielu fanów. Rekomenduję i zapraszam do jej przeczytania.

środa, 8 listopada 2017

Lechosław Herz "Świsty i pomruki. Sceny tatrzańskie"



Wydawnictwo Czarne
data wydania 2017
stron 168
ISBN 978-83-8049-501-2
Seria Zakopiańska

Opowieści z tatrzańskiego matecznika

Tatry to najbardziej znane i najczęściej odwiedzane góry w Polsce. Co roku do Zakopanego i okolicznych miejscowości przybywają ogromne rzesze turystów, by ulec magii szczytów i dolin, by posłuchać wiatru szumiącego w smrekach, by pooddychać ostrym górskim powietrzem, a także, by zakosztować jedynego w swoim rodzaju folkloru górali i skosztować smakołyków regionalnej kuchni. Tatry to raj dla miłośników górskich wędrówek, to eden do uprawiania sportów zimowych. Idealne miejsce dla amatorów wspinaczki. Wreszcie Tatry to jedyny w swoim rodzaju matecznik – w którym egzystują przeróżne gatunki fauny i flory. Wiele z nich występuje w Polsce tylko tu i jest wizytówką tegoż miejsca jak szarotki górskie czy świstaki.

Autor publikacji Lechosław Herz pochodzi z Galicji i mieszka w stolicy. Tatrom oddał swoje serce i młodość. Wciąż w nie wraca i odkrywa je na nowo. Interesuje się ich przeszłością i przyrodą tego regionu. W jego towarzystwie udajemy się do miejsc, gdzie ruch turystyczny nie dociera, gdzie utworzono niedostępne dla zwyczajnych zjadaczy chleba rezerwaty, gdzie natura ma szansę funkcjonować bez ingerencji człowieka. To właśnie tam jest ostoja wielu ssaków, ptaków, płazów, które w towarzystwie Pana Lechosława i jego znajomych mamy szansę podejrzeć.
Czytając, ten tytuł, podróżujemy nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie. Dowiadujemy się, jak Tatry wyglądały kilkadziesiąt lat temu, gdy na halach trwały wypasy owiec, gdy w górach więcej można było spotkać miejscowych górali niż turystów. Docieramy do miejsc, gdzie przepustki mają tylko naukowcy, badacze i strażnicy przyrody. Tam, gdzie dziewicza dzikość, gdzie nie dociera noga turysty czy narciarza łatwiej spotkać kierdel kozic, świstaki czy natknąć się na niedźwiedzią gawrę. Autor niezwykle ciekawie opisuje przyrodnicze tatrzańskie osobliwości, przytacza zapiski innych, sięga do wielu materiałów sprzed lat, a wszystko po to, by uświadomić czytelnikowi czym naprawdę są te popularne polskie góry. Tatry bowiem to ogromny matecznik, w którym żyje osobliwa fauna, a który za wszelką cenę trzeba chronić przed zniszczeniem, degradacją i negatywnym wpływem człowieka oraz jego gospodarki.

„Świsty i pomruki” czyta się znakomicie. W książce na pierwszym planie jest przyroda, która ma wiele sekretów i tajemnic. Poszczególne zdarzenia rozgrywają się w najpiękniejszych zakątkach Tatr – między innymi w dolinach Chochołowskiej czy Kościeliskiej, na zboczach Kasprowego Wierchu, u brzegu Stawku Smreczyńskiego czy w masywie Czerwonych Wierchów. Zapisane słowa perfekcyjnie oddają jakże niepowtarzalny tatrzański klimat, piękno i potęgę gór, oraz mądrość natury, która obdarowuje zwierzęta niezwykłymi instynktami i zmysłami. Czytając docieramy tam, gdzie rozgrywają się niesamowite sceny, gdzie trwa nieustannie fascynujący spektakl przyrody, gdzie człowiek i cywilizacja mają niewiele do powiedzenia, a raczej wypada słuchać i w niemym zachwycie podziwiać naturę. Jeśli ciekawią Was zwyczaje świstaków, jeśli chcecie poznać sekrety kozic, jeśli macie ochotę na spotkanie oko w oko z niedźwiedziem lub marzy Wam się obejrzenie jelenich godów, to ten tytuł jest idealnie dla Was.

Ta publikacja koi nerwy, zabiera do fascynującego świata, jest perfekcyjną lekcją biologii i uświadamia jakim cudem jest przyroda. Książka zawiera wiele ciekawych informacji, które są podane w nienużący, a pobudzający wyobraźnię sposób. Z lektury bije miłość i szacunek do gór oraz ich mieszkańców. To wspaniała propozycja dla tych, którzy mają w planach zobaczenie Giewontu, Orlej Perci czy Morskiego Oka. Będąc tam, warto w ciszy i skupieniu przemierzać górskie ścieżki, bo w ich cieniu można wtedy łatwiej dojrzeć mieszkańców tatrzańskiego matecznika.