czwartek, 29 października 2015

Katarzyna Enerlich "Prowincja pełna złudzeń"


Wydawnictwo MG
data wydania 2015
stron 256
ISBN 978-83-7779-324-4

Życie nie zawsze obdarza repetą

Tydzień temu, gdy wróciłam do domu czekała na mnie przesyłka. Na pierwszy rzut oka zwyczajny tekturowy karton, a w środku... coś wyjątkowego. Książka na którą bardzo czekałam. Gdy wyjęłam ją z opakowania spojrzałam na okładkę i przytuliłam ją do siebie niczym najcenniejszy skarb. Bo tak dokładnie jest. Książki Katarzyny Enerlich to dla mnie wielkie skarby. 
Gdy ją czytałam miałam zamęt w głowie i moje ciało dopadła choroba. Lektura okazała się nie tylko najpyszniejszym z pysznych czytelniczych kąsków, ale podziałała jak balsam, jak lek na całe zło świata, które na obecną chwilę mnie dopadło. 
Jak zwykle piękna okładka, a potem... kolejne spotkanie z Ludmiłą, jej bliskimi, jej duszą, jej jakże bogatym wnętrzem. I znów zagościłam na Mazurach, które właśnie dzięki cyklowi do którego należy ta powieść znam dość dobrze, choć nigdy realnie tam nie zawitałam. 
A co tam u Ludmiły? Co spotkało moją genetyczną literacką bliźniaczkę?

W życiu Ludmiły znów następują pewne zmiany i zawirowania. Ale i są pewne rzeczy, które nie uległy zmianie. Związek z Kermelem niszczy alkohol. Gdy Ludka widzi go w alkoholowym ciągu rezygnuje z tego mężczyzny. Boi się, by ten nie wciągnął jej i jej córeczki w bagno życia u boku pijącego ponad miarę. To boli, a sama bohaterka cierpi. Wspomina, spogląda w przeszłość i wyciąga wnioski. A zarazem staje się mocniejsza, silniejsza, dojrzalsza. Życie smaga ją jak świat wokół niej mazurskie wiatry. To uodparnia na ból, napełnia życiową mądrością. Ale życie lubi robić różne niespodzianki, a człowiek to nie tylko rozum, ale i serce.


Czy kolejny tom jest równie doskonały jak poprzednie? To pytanie stawia się chyba zawsze, gdy przedmiotem rozważań jest cykl. Śpieszę donieść, że tak! I wcale mnie to nie dziwi, skoro bowiem autorką jest Pani Kasia Enerlich to najwyższy poziom jest gwarantowany z automatu. Jak zwykle książka wyciszyła mnie, wręcz "ustawiła" do pionu. Uświadomiła mi co tak najbardziej jest istotne, a co błahe choć mocno się błyszczy. Ludmiła przeszła w życiu przez kolejne trudne chwile, przez łąki bólu i cierpienia, pola samotności i ugory braku zrozumienia, ale nie zmieniły się jej przekonania i priorytety. Jej system wartości pomógł przeżyć trudny czas, choć zdarzyła się scena w której zachowanie głównej bohaterki mocno mnie zaskoczyło. Po raz kolejny doświadczyłam piękna, wyjątkowości i czaru Mazur, ale i doszły do tego losy pewnego mężczyzny pochodzącego ze Śląska. Opowieść o artyście rzeźbiarzu i samouku pochłonęłam urzeczona jest zwykłością i zarazem niezwykłością. Jej pięknem. Pięknem jakie jest ukryte i w zwyczajnym życiu, w którym nie jest łatwo, lekko, dostatnio i przyjemnie. Czarny chleb czasem przecież smakuje lepiej niż pszenna bułeczka. Wszystko zależy od sytuacji i wielu czynników.
Czytanie "Prowincji pełnej złudzeń" to był naprawdę magiczny, wyjątkowy i wręcz nasycony dobrą energią czas. Lektura uświadomiła mi, że są w życiu sytuacje w których lepiej przystopować, zatrzymać się, pozwolić losowi robić swoje. Dać sobie spokój z walką, poddać się i czekać co dla nas jeszcze przeznaczone. Warto, naprawdę warto wsłuchiwać się w swoją duszę, w rytm życia natury, w przyrodę, która nas otacza. Bo tak naprawdę bogaci jesteśmy w duszy, a nie w banku. Wartość ma to co w naszym sercu, a nie to, co na koncie.
To była piękna literacka przygodna, pełna zapachów i aromatów, które daje nam darmo natura. Zanurzyłam się w niej z przyjemnością, doświadczyłam czegoś magicznego, czegoś duchowego i niepowtarzalnego. Jeśli jeszcze nie znacie prozy Katarzyny Enerlich to gorąco ją Wam polecam. To niesamowita Autorka, której gdybym mogła dałabym Literackiego Nobla.
Za możliwość obcowania z Ludmiłą i jej światem serdecznie dziękuję Wydawnictwu MG.

wtorek, 27 października 2015

Ewa Zarychta, Monika Abdelaziz "Księżyc zza nikabu. Polska muzułmanka w Egipcie"


Wydawnictwo Novae Res 
data wydania - wkrótce premiera
stron 256
ISBN 978-83-7942-906-6
Cała prawda o Egipcie


Egipt to kraj, który rokrocznie odwiedzają tysiące turystów. Egipt to kraina w której przeważającą większość stanowią muzułmanie. Egipt to kraj faraonów, to państwo w którym starożytność miesza się z teraźniejszością. Egipt to zakątek świata, który ma niejedną twarz. Jaki tak właściwie on naprawdę jest? Inaczej postrzegają go turyści, inaczej rdzenni mieszkańcy, a jeszcze inaczej osoby ze świata, które w Egipcie zamieszkały, podjęły pracę, znalazły tu dom i rodzinę.
Zainteresowani tematem mogą w sieci znaleźć na ten temat mnóstwo informacji. Pewnie niektórzy odwiedzili blog www.polskamuzulmanka.blog.pl . Te osoby zapewne wiedzą, że prowadzą go dwie kobiety - dwie Polki. Matka i córka. Monika Abdelaziz, która wyszła za mąż za Egipcjanina i jej mama Pani Ewa Zarychta. Obie są też autorkami książki, która niebawem ukaże się na księgarskim rynku. Jej wydawcą jest Wydawnictwo Novae Res.


Książka ma śliczną okładkę, romantyczny tytuł, ale jej treść jest już bardzo realna. Publikacja nie jest z pewnością literackim dziełem sztuki, nie jest napisana eleganckim językiem , ale jest arcyciekawa i osobiście połknęłam ją bardzo szybko. To była niesamowita i nietuzinkowa lektura, zdecydowanie inna niż wszystkie dotąd przeczytane publikacje o Egipcie. W niej mamy okazję poznać oblicze współczesnego Egiptu. Kraju w którym kultura miejscowa chcąc nie chcą jednak miesza z napływem tego, co w swoich bagażach przywożą turyście i zamiejscowi rezydenci. Egipt nie jest więc tak konserwatywny i fanatyczny jak inne kraje arabskie, ale... to jest zdecydowanie inny świat niż ten, który my Europejczycy mamy za oknem.
Pani Monika poślubiła mężczyznę o innej kulturze i religii. Czy taki związek jest możliwy mimo wielu różnic? Jak sama podkreśla w lekturze tak!. Tylko trzeba tego bardzo chcieć i umieć pójść na wiele ustępstw, kompromisów. Wiele też zależy od drugiej strony. Polka generalnie wiele obcego dla niej świata przyjęła, jej dom jest może bardziej egipski niż polski, przeszła na islam, ale ... wniosła do swojej rodziny i pewne rzeczy z naszego podwórka. Monika Abdelaziz to nasza rodaczka, która jest mamą i żoną, kobieta pracującą - co już w Egipcie jest pewną rzadkością i jak się wydaje szczęśliwą i spełnioną kobietą. Mieszka w jednym z turystycznych kurortów, a życie w takim otoczeniu w każdym chyba miejscu na świecie jest dość inne, nietypowe i niekiedy trudne. Praca w turystyce wymaga zdolności negocjacyjnych, dużej cierpliwości, niekiedy przyklejenia sztucznego uśmiechu na twarz, a wszystko po to, by zadowolić klienta.

Autorki opisują Egipt od strony praktycznej. Wyjawiają jak się w nim zwykłemu człowiekowi żyje. Przedstawiają społeczeństwo egipskie starając się ślepo nie oceniać, nie krytykować, a pokazać to, co charakterystyczne i prawdziwe. Życie w Egipcie jest inne niż w Polsce. Inne ceny, inny klimat, inne zwyczaje, inna religia, inne produkty w sklepach. Inny rytm dnia i nocy, inna kultura, inne normy obyczajowe. W książkowych opisach czuć przede wszystkim jedno - szacunek dla tej inności.
Co znajdziecie w lekturze? Opis egipskiego życia rodzinnego, historię naszej krajanki, która idąc za głosem serca poślubiła mężczyznę z innej niż europejska bajki, opisy życia z kroniki perełki turystycznej, a wreszcie codzienność egipską, jej dobre i złe strony.


Ta książka robi wrażenie i czyta się ją osobom zainteresowanym tematem szybko. Przed oczami przewijają się kolorowe obrazy Egiptu niczym barwne mozaiki. I coś jeszcze. Autorki łamią pewne stereotypy odnośnie życia w kraju muzułmańskim u boku wyznawcy Allaha. Z ich relacji płynie wniosek, że islam w Egipcie jest inny niż w Afganistanie. Kobietom można więcej. Ta lektura będzie idealną pozycją dla tych, którzy planują urlop pod piramidami, dla pań, które chcą poślubić Egipcjanina oraz dla tych którzy interesują się orientalną tematyką. Opisane w książce zdarzenia, zawarte w niej opisy, spisane w niej relacje nie są ani tylko pochlebne, ani naszpikowanie zbyt mocno niczym nie popartą krytyką. Widać gołym okiem jak bardzo Ewa i jej córka starały się oddać realizm tematu. I to moim zdaniem jest największym atutem tej książki. Z lektury płynie motto, że Egipt niejedno ma oblicze, inny może wydać się turystom, inny osobom, które w nim pracują i mieszkają. Gorąco polecam tę publikację, jest ona bardzo autentyczna, obiektywna i nieszablonowa. Robi na czytelniku wrażenie, rozszerza jego horyzonty i wiedzę, a przy tym gwarantuje prawdę. Ma w sobie zarazem coś do bólu realnego, coś romantycznego i coś orientalnego. A ta mieszanka czyni ją niezwykle atrakcyjną.

poniedziałek, 26 października 2015

Ewa Nowak "Pierwsze koty"


Wydawnictwo Egmont Polska
data wydania 2015
stron 288
ISBN 978-83-2810-565-2
Seria Miętowa
 
Mieć naście lat to nie grzech, ale trudna sprawa
 
 
W życiu człowieka następują chronologiczne poszczególne okresy. Każdy z nich jest specyficzny i wyjątkowy. Każdy ma swoje dobre i złe strony. Młodość zwykle wspomina się z nutą sentymentu i żalu, że tak szybko minęła, że już za nami. Wiek lat nastu jest z jednej strony piękny i niepowtarzalny, ale i bardzo trudny. Przechodzimy z dzieciństwa w dorosłość. Uczymy się prawdziwego życia, dojrzewamy, poznajemy co to miłość, pożądanie czy seks. Ale i pojawiają się w naszym życiu różne nowe problemy i wyzwania, a oprócz tego świat kręci się dalej i los ma dla nas różne niespodzianki. Mieć naście lat to naprawdę trudne wyzwanie.
O słuszności poprzedniego zdania przekonała się nie jeden raz główna bohaterka książki Ewy Nowak „Pierwsze koty” - Ada. Lektura wydana w ramach Serii Miętowej opowiada o roku z życia uczennicy ostatniej klasy gimnazjum, która ma zdolności plastyczne. Ada jest zwyczajną nastolatką. Ma starszą siostrę Blankę, wspaniałą mamę i chorobliwie skąpego ojca, chłopaka o imieniu Konrad i burzę emocji, uczuć i przeżyć w głowie. Jej życie toczy się szybko i jest naszpikowanie przeróżnymi wydarzeniami. Nie wszystkie z nich są miłe i przyjemne. Dziewczyna poznaje smak zazdrości, która niejedno ma imię, pierwszej miłości i fascynacji płcią przeciwną. Jej sytuacja rodzinna jest dość nieciekawa i niekomfortowa, a chłopak wydaje się być z każdym dniem coraz dalszy od ideału i mający coraz więcej wad. Jak Ada poradzi sobie z życiem, czy uda jej się dostać do wymarzonej szkoły, wygrać konkurs plastyczny i spełnić swoje najskrytsze marzenia? Odpowiedzi na te pytania dostarczy Wam z pewnością lektura książki, która choć jest adresowana do innej grupy wiekowej bardzo mnie ujęła i zyskała moją sympatię.
Powieść Ewy Nowak to lektura skierowana do nastolatków, rówieśników opisanych na jej kartach bohaterów, którzy przeżywają swoją młodość we współczesnej Polsce i zmagają się z otaczającą ich rzeczywistością. W życiu Ady i jej znajomych nieodłącznym atrybutem jest telefon komórkowy, internet, ale problemy są podobne do tych z jakimi borykało się pokolenie jej rodziców. Pierwsze porywy serca są krótkoterminowe, zwykle nie mające przyszłości, świat nie jest już tak kolorowy jak wydawał się w dzieciństwie. Nauka bywa czasem kulą u nogi, a między przyjaźń wkradają się nieporozumienia i konflikty. Nic w świecie Ady nie jest pewne i stałe, a ona sama czuje, że nastał czas podejmowania ważnych decyzji, które rzutują na przyszłość i za które trzeba brać odpowiedzialność. Ewa Nowak pisze językiem prostym, potocznym czym uwiarygodnia swoją historię. Tak świetnie odzwierciedla środowisko nastolatków jakby sama do niego należała. Książka jest lekka i łatwa w odbiorze. Wydaje się bardzo realna i rzeczywista. Nie ma w niej niepotrzebnej sztuczności, przerysowania poruszanych tematów, akcja biegnie sprawnie i szybko. Ada podobnie jak jej mama to bardzo sympatyczna bohaterka, która od samego początku po prostu daje się lubić.
To lektura o dziewczynie i dla dziewczyn, to książka napisana z kobiecego punktu widzenia, która świetnie podkreśla różnice między płciami, które są widoczne na każdym etapie życia. Nie znaczy to, że nie mogą jej przeczytać mężczyźni. Będzie dla nich idealna, gdy będą chcieli zrozumieć swoje siostry oraz dziewczyny, ich punkt wiedzenia świata, a także to, co im w duszy gra. Tę powieść polecam także i starszym odbiorcom. Może być okazją do podróży w przeszłość i z pewnością wywoła własne wspomnienia sprzed lat. Jeśli powyższymi argumentami jeszcze nie przekonałam Was by sięgnąć po tę książkę, jak i inne lektury z serii do której ona należy to uwierzcie na słowo, że warto przeczytać tę publikację i poświęcić jej jeden wieczór.


czwartek, 22 października 2015

Anna B. Kann "Powrót do Barcelony"


Wydawnictwo Pascal
data wydania 2015
stron 304
ISBN 978-83-7642-576-4

Potem kocha się mocniej

Kilka godzin temu skończyłam lekturę drugiej powieści Anny B. Kann będącej kontynuacją książki "Do zobaczenia w Barcelonie", której recenzję znajdziecie na moim blogu pod linkiem http://cudownyswiatksiazek3.blogspot.com/2014/07/anna-b-kann-do-zobaczenia-w-barcelonie.html
i śmiem Wam donieść, że to była wyśmienita lektura. Kontynuacja okazała się w moich oczach jeszcze lepsza od debiutu Autorki. Czytałam i pochłaniałam, miałam rumieńce na twarzy, a przed oczami przewijały mi się obrazy Barcelony i Lizbony, w uszach brzmiało tango i flamenco. Było po prostu niepowtarzalnie i wyjątkowo. 

Jak łatwo się domyśleć lektura to ponowne spotkanie z Ewą, dojrzałą prawniczką, która zagubiona w swoim małżeństwie, samotna u boku męża oddała się pasji jaką stało się dla niej tańczenie flamenco. Poznała pewnego wyjątkowego nauczyciela tego tańca, wyjechała do Barcelony i wdała się z Paco w gorący romans. Tylko... ognisty Hiszpan okazał się być niewiernym i skłonnym do zdrady. Ewa szybko odkryła jego grzechy i po raz kolejny została zraniona. Roztrzęsiona, rozżalona, smutna udała się na barcelońskie lotnisko i pod wpływem impulsu znalazła się w stolicy Portugalii Lizbonie. Myślała, że w tym mieście spokojnie zastanowi się nad sobą, nad tym co dalej. Wybierze z kim ma być - czy z mężem czy z kochankiem, lub podejmie decyzję o byciu samą. Czy ten wyjazd okazał się owocny, czy naszej bohaterce udało się zapanować nad emocjami i swoim życiem będziecie wiedzieli, gdy przeczytacie "Powrót do Barcelony". Moim zdaniem warto to zrobić z kilku powodów. 

Po pierwsze ta powieść to doskonała lektura obyczajowa z tym, co w życiu nieodzowne - zdradą, zagubieniem w związku, samotnością u boku partnera, ale i nagłym zauroczeniem, romansem, namiętnością. Sytuację poznajemy nie tylko z punktu widzenia głównej bohaterki, ale i jej męża. Możemy śmiało szukać winnego, bo zawsze gdy popełniony zostaje błąd ktoś go musi popełnić. Ale czy winę da się tak szybko łatwo i jednoznacznie przypisać? Myślę, że książka podkreśla, iż nie ma winy w stu procentach jednostronnej. Na szczęście związku muszą pracować dwie strony.
Po drugie to powieść, która pozwala oderwać się od szarej rzeczywistości która nas otacza i zagościć w dwu pięknych miastach. Pozwiedzać je w towarzystwie Ewy, spojrzeć na ich zabytki, piękno i czar oczami kobiety, która kocha taniec i kulturę iberyjską. 
Czytając, to już trzeci atut, dojrzymy jeszcze taniec. Być może dotrze do nas to, jak wielką może on stać się pasją, jak bardzo zmienić życie, dodać jemu kolorytu, blasku, a nam śmiałości i odwagi, pewności siebie. Być może wielu z Was przy lekturze zechce posłuchać tanga czy utworów z kręgu flamenco, co tylko moim zdaniem wzbogaci Wasze doznania związane z tą publikacją. Najmocniejszym atutem tej książki jest naprawdę ekscytujące zakończenie. Takiego końca życzyłabym każdej książce. Ileż było w nim emocji! 
Ta powieść udowodniła, że z książki na książkę pisarz może się szalenie rozwinąć, nabrać wiatru w żagle, udoskonalić swój warsztat. Nie sposób nie docenić również dobrze wykreowanych wyrazistych postaci, z których każda jest inna, każda ma swoje racje. 
Tę powieść polecam przede wszystkim miłośnikom tańca, zafascynowanym Półwyspem Iberyjskim, ale i tym którzy poszukują w książce obyczajowej czegoś więcej niż dobrze skonstruowana fabuła. Konkludując jestem ciekawa czy Autorka pokusi się o napisanie kolejnej książki o losach Ewy. Bardzo bym sobie tego życzyła, bo polubiłam tę postać i stała mi się ona bardzo bliska.

Maria Nurowska "Wariatka z Komańczy"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka 
data wydania 2015
stron 272
ISBN 978-83-8069-127-8

Z życia pewnej artystki, co kochała sztukę i zwierzęta

Nic tak nie sprawia radości czytelnikowi jak przeczytanie najnowszej powieści jego ulubionej Autorki. Na nic tak się nie czeka jak na datę premiery książki, o której się wie, że nas całkowicie zawojuje, oczaruje, zauroczy. Lektura powieści Marii Nurowskiej to dla mnie zawsze czytelnicze święto. Święto, które przeżyłam wczoraj, gdy pochłonęłam powieść "Wariatka z Komańczy". Ocena tej książki w mojej opinii może być tylko jedna - najwyższa i to z dużym plusem. Bo co tu dużo pisać - ta historia jest po prostu fenomenalna! 

Główną bohaterką jest niezwykła kobieta, artystka, znana malarka, która jest człowiekiem bardzo wrażliwym, kocha zwierzęta i ma nietuzinkową osobowość. Marta Kohn ma siostrę bliźniczkę, wielki talent i artystyczną duszę. Życie chyba nigdy ją zbytnio nie rozpieszczało. Dzieciństwo jej nie było sielankowe i beztroskie. Marta od małego musiała dbać wraz siostrą o swoje interesy i dobro. Pobyt w domu dziecka wymusił szybsze dojrzewanie i był doskonałą szkołą życia. Na szczęście udało się jej rozwinąć swój talent i osiągnąć zawodowy sukces. W życiu osobistym nasza bohaterka przeżywała i wzloty i upadki. Nie można jednak powiedzieć, że Marta miała nudną przeszłość. W ciągu kilkudziesięciu lat przeżyła wiele, doświadczyła szczęścia, spokoju, ale i przełknęła niejedną gorzką pigułkę. Pewnego dnia uciekła od zgiełku miasta i znalazła się w Bieszczadach, a konkretnie w Komańczy. To miał być tylko urlop, jednak pobyt w pięknym miejscu potrwał dużo dłużej...

Najnowsze dzieło Nurowskiej to powieść skupiona na losach jednej kobiety. Marta jest postacią bardzo wyrazistą, nietuzinkową i z pewnością często wybiera kontrowersyjne rozwiązania. Zachowuje się specyficznie i jest indywidualistką.  Wyróżnia się z tłumu nie tylko tym, że ma talent. Kocha zwierzęta, chyba bardziej niż ludzi. Nie sugeruje się modami, trendami, nie kopiuje innych. Robi to, co uważa za słusznie, słucha się swojego serca i rozumu. Jest i wrażliwa i twarda. Wiem, że wielu takie połączenie wyda się niemożliwe, ale tak właśnie jest. Maria Nurowska stworzyła naprawdę wyjątkową postać, która nie obmywa się do innych bohaterek literatury kobiecej, chociaż też zaszywa się na prowincji.
Spod pióra mojej ulubionej Autorki wyszło dzieło wspaniałe, którego akcja toczy się szybko. Książka nie jest zbyt gruba, ale niezwykle treściwa. W jej fabułę mocno wplata się najnowsza historia i fakty których czytelnik był niedawno świadkiem. Akcja książki rozgrywa się we Francji, na Ukrainie, w Polsce, a jej część napisana jest w formie epistolarnej z nutką nowoczesności. Są to po prostu maile pomiędzy Martą a jej partnerem. Lektura ta mocno wbiła się w moją pamięć. Momentami przypomniała mi książki z cyklu Imię twoje czy powieść "Nakarmić wilki". Jestem w pełni przekonana, że tę historię pokochają rzesze fanów Marii Nurowskiej. Jestem też pewna, że grono miłośników prozy autorki "Domu nad krawędzią" znacznie się poszerzy po spotkaniu z jej najnowszą książką. Jej przeczytanie polecam każdemu bez względu na płeć, wiek i poglądy na życie.
Wierzcie mi na słowo, to książka jedyna w swoim rodzaju, wybitna, ambitna. Nie pozwólcie by jej lektura Was ominęła.



środa, 21 października 2015

Magdalena Witkiewicz "Po prostu bądź"


Wydawnictwo Filia
data wydania 2015
stron 366
ISBN 978-83-8075-032-6

Życie nie zawsze daje drugą szansę

Miłość wkłada nam na oczy różowe okulary. Miłość sprawia, że widzimy świat w innych kolorach. Gdy nas ktoś kocha wydaje się nam, że to uczucie dostaliśmy już na zawsze. Czasem sami ludzie zmieniają swoje obiekty uczuć, czasem los rozbija w drobny mak najszczęśliwsze związki. I wcale nie ma wyrzutów sumienia, że kogoś rani czy krzywdzi. Nic, nawet największa i najprawdziwsza miłość nie jest dana nam z gwarancją, że jej nie utracimy. Ale warto też dobrze wokół siebie się rozglądać, by dojrzeć, że ktoś nas pokochał. W życiu, które czasem bywa zbyt krótkie, szkoda czasu na pąsy i dąsy. O błąd łatwo, a nie zawsze będziemy mieli szansę go naprawić.
Magdalena Witkiewicz to jedna z kilku moich ulubionych rodzimych autorek, która o miłości potrafi pisać wyjątkowo. Niepowtarzalnie i świeżo, specyficznie i tak, że od książki nie da się za nic oderwać. „Po prostu bądź” to kolejna w dorobku gdańskiej pisarki powieść opowiadająca perypetie miłosne pewnej zwyczajnej dziewczyny, która by odkryć szczęście musiała przebyć wyjątkowo krętą i trudną życiową ścieżkę. Paulina, zwana przez znajomych i przyjaciół Polą, urodziła się na kaszubskiej wsi. Nie chciała podzielić losu najstarszej siostry i zostać w rodzinnej miejscowości przy mężu. Miała w sobie talent i ambicje, by skończyć studia, porzucić wieś, rozwinąć skrzydła w mieście i realizować swoje marzenia. Nie mając wsparcia w kontynuowaniu edukacji w rodzicach poszła za głosem serca. Ograniczyła kontakty z rodziną, zdała na studia i rozpoczęła naukę, by zostać architektem. Trudno jej było wiązać koniec z końcem, ale nic ją nie zrażało. Parła do przodu, a po drodze ku marzeniom spotkała miłość swego życia. Na początku zakazaną, bo on miał jej wpisać ocenę do indeksu. Ale nastał czas rozkwitu związku i dni szczęścia. Jednak miało ono mieć swój kres... i to szybciej niż można by przypuszczać. Ale czarne scenariusze niekiedy zdarzają się nie tylko w filmach...
Na okładce wydawca rekomenduje tę książką jako najpiękniejszą historię o miłości. To prawda, jest ona wyjątkowa i bardzo mocno chwyta za serce, uświadamia kruchość najpiękniejszego z ludzkich uczuć. Ta opowieść skłania do refleksji nad naszymi sercowymi decyzjami. Uświadamia jak są one ważne, jak potężne wywierają skutki i jak niesamowicie zmieniają nasze życie. W sprawach tej wagi nigdy nie można mówić „nigdy” ani przekreślać z góry żadnej znajomości. Na miłość trzeba chuchać i dmuchać. Przykład Poli doskonale obrazuje, że miłość rodzi się z niejednego ziarna. Może być doznaniem od pierwszego wejrzenia, może być owocem zakazanym, ale i może nabierać siły powoli. Może wyrosnąć na niwie przyjaźni, może swoje korzenie wić w opiekuńczości i odpowiedzialności. Pola to dziewczyna niezwykle silna, zdolna i wrażliwa. Budząca sympatię i całą gamę ciepłych uczuć. Może nieco się w życiu pogubiła, ale usprawiedliwia ją ból i tragedia. W kruchym ciele drzemie jednak ukryta na dnie duszy siła, która pozwala jej wyrwać się ze szpon żałoby i tęsknoty, na którą nie ma skutecznego lekarstwa.
Biorąc do ręki „Po prostu bądź” bądźcie świadomi, że nie odłożycie jej, póki nie doczytacie do końca. Spodziewajcie się prozy najlepszej w swoim gatunku, lawiny emocji i mnóstwa zakrętów fabuły, która jest zagmatwana, ale niezwykle życiowa i realna. Z lektury płynie niczym w bajce morał. Mimo bólu jaki niesie miłość warto kochać, warto szukać swojej drugiej połowy. Bo bez miłości życie smakuje jak potrawa bez soli. Książkę Magdaleny Witkiewicz polecam nie tylko miłośnikom romansów i nie tylko tym, którzy kochają książki z happy endem. Ta lektura to powieść najwyższych lotów, która będzie idealną pozycją dla lubiących lektury z życia wzięte bez cukru i słodkich dodatków.

Moja ocena 10/10.

Październikowy Book Haul

wtorek, 20 października 2015

Maria Teresa Kiszczak, Kamil Szewczyk "Kiszczakowa. Tajemnice Generałowej"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania 2015
stron 272
ISBN 978-83-8069-142-1

Generała żoną być to wcale nie miód!

Nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka ukazała się książka napisana w formie wywiadu rzeki. Jest to zapis kilkumiesięcznych, wielogodzinnych rozmów jakie przeprowadzili ze sobą Pani Kiszczakowa - żona Czesława Kiszczaka i Kamil Szewczyk dziennikarz polityczny. Lektura nie jest zbyt obszerna, czyta się ją błyskawicznie. Publikacja zdradza sekrety i tajemnice życia powyżej wymienionego małżeństwa, ale też uchyla kurtynę jaka spowiła władzę i rządzące elity w czasach PRL-u. Moim zdaniem ta opowieść jest do bólu szczera i bardzo, bardzo osobista. Milczenie zostało przerwane po latach, gdy Pan Generał zszedł już z piedestału władzy, a historia osądziła go surowo. Żona prosi pod koniec książki, by starego i schorowanego Kiszczaka zostawić w spokoju i nie sądzić. W jej oczach mąż wprawdzie daleki ideałowi jest bohaterem, który zapobiegł wielkiej tragedii i nie dopuścił do rozlewu bratniej krwi. Tak jednak nie sądzą wszyscy.


W tle jakże prywatnych rozmów przewijają się fakty z najnowszej historii Polski, ale jest to też historia pewnego małżeństwa. Jego męska strona nosiła wiele lat mundur, a żeńska pracowała zawodowo i spełniała obowiązki żony, matki, pani domu. 
Nie był to związek idealny. Do ideału chwilami bardzo dużo mu brakowało. Czytając byłam pełna podziwu nad cierpliwością Pani Marii, jej dyplomacją i tolerancją wobec postępków męża. Mówi się, że za mundurem panny sznurem. Coś w tym jest, ale posiadanie małżonka w tym uniformie to wcale nie taka łatwa sprawa. Przykładem tego jest choćby właśnie ta książka i ja w pewnym aspekcie tak starałam się ją odebrać. Spojrzeć na życie z perspektywy żony żołnierza. Mężczyzny w czynnej służbie, który często bywa w domu nieobecny, nie zawsze jest w stanie z żoną dzielić trudne chwile, a bywa, że swój dom traktuje jak koszary, gdzie czymś normalnym jest dominacja, brak partnerstwa i wydawanie rozkazów. Kilkudziesięcioletnie małżeństwo Kiszczaków było związkiem trudnym, który miał momenty zachwiania, miał chwile trudne. Obie strony popełniały błędy, ale i bywały chwile  szczęścia, radości. Pani Kiszczakowa opowiada o swojej relacji z mężczyzną swego życia bardzo wyczerpująco. Relacjonuje znajomość z mężem od poznania na dworcu kolejowym po wspólną podróż w lata sędziwe. Dzieli się chwilami wyjątkowymi jak ślub, narodziny dzieci, chwile sukcesów zawodowych, ale i nie brak opisów dni trudnych, gdy wszystko szło nie tak, gdy smutek zakłócał spokój. W książce znajdziecie opisy zagranicznych podróży, spotkań służbowych, balów i imprez towarzyskich mniej lub bardziej oficjalnych. Dowiecie się, jakie pasje miał Czesław Kiszczak, co lubił jeść, ale i poznacie sylwetkę jego małżonki. W tej relacji aż roi się od ciekawostek, anegdot, zabawnych sytuacji. To dziennik bardzo trudnego związku, wymagającej relacji, która całkowicie zdeterminowała życie rozmówczyni. Jeśli rozbudziłam Waszą ciekawość odsyłam do lektury, która mnie bardzo się spodobała. I co najważniejsze: uważam, że nie jest nieszczera, sztuczna i pobieżna. Nie odmówię sobie gratulacji w stronę rozmówczyni Kamila Szewczyka za odwagę, bezpruderyjność i brak zakłamania. Nie każdą kobietę na Jej miejscu byłoby na nie stać. Widać, że Pani Marii zależy, by ogół poznał jej zdanie, by poznał wydarzenia z jej punktu widzenia, by pewne mity choć spróbowały być obalone. 
Lekturę polecam lubiącym ciekawe autobiografie i zainteresowanym historią PRL-u oraz jego upadkiem i początkami kapitalizmu.

poniedziałek, 19 października 2015

Ryszard Ćwirlej "Tam ci będzie lepiej"


Wydawnictwo Czwarta Strona
data wydania 21 październik 2015
stron 552
ISBN 978-83-7976-297-2

Kto tak brutalnie zabija?

Po raz pierwszy po polski kryminał sięgnęłam za namową sąsiadki gdy miałam dwanaście lat. I od razu połknęłam przynętę, porzuciłam lektury młodzieżowe na konto książek z mordercami, trupami i stróżami prawa. Rozczytywałam się kilkoma kryminałami miesięcznie. Potem odkryłam smak skandynawskich publikacji z tego gatunku, a mniej więcej dwa lata temu po raz pierwszy zagłębiłam się w lekturze sensacji w stylu retro. Ta bardzo mnie ujęła, bo oprócz śledztwa znalazłam w książce coś jeszcze. Niesamowity klimat, czar przeszłości i całkiem inne reguły szukania tego, który winien zbrodni. 
Biorąc do ręki książkę Ryszarda Ćwirleja miałam duże oczekiwania. Obawiałam się rozczarowania, miałam apetyt na lekturę doskonałą. I cóż, efekt pracy autora przeszedł w zupełności i z nadwyżką moje oczekiwania, a powieść wciągnęła mnie w mroczną przeszłość. Czytając nie raz poczułam dreszcze emocji, a po skończeniu ciężko i straszno mi jakoś było wybrać się samej do piwnicy. Znak to, że kryminał "dopadł" mnie w 100 procentach. Zatem o czym napisał Ćwirlej?

Akcja książki przenosi nas do czasów międzywojennych, a konkretnie do stolicy Wielkopolski Poznania, do początku roku 1924. Właśnie tu dochodzi do fali brutalnych morderstw, które wywołują wstrząs i strach wśród mieszkańców tego grodu. Jakaś bestia w okrutny sposób morduje dziewczyny parające się najstarszym zawodem świata. Ale to jeszcze nie wszystko, bo przypadkiem odkryte zostają zwłoki mężczyzny w wojskowym mundurze z obciętą głową. Czy te dwie sprawy mają coś wspólnego? 
 Z tą zagadką kryminalną przychodzi się zmierzyć komisarzowi Antoniemu Fischerowi oraz Albinowi Siewierskiemu. Ten pierwszy to niezwykle przystojny i sympatyczny były oficer. Drugi pochodzi z Kongresówki i jest przeciwieństwem Fischera. Czy temu duetowi uda się złapać mordercę prostytutek, mimo iż śledztwo jest utrudniane przez pewnych szpiegów? 
Jeśli chcecie poznać szczegóły zapraszam do książki, która ma uroczą okładkę i jest dość obszerna, ale i świetna w swoim gatunku. O Ćwirleju Katarzyna Bonda mówi, że to światowa liga. Czy słusznie? Myślę, że tak. Bo z kryminałem retro poradził sobie wspaniale. Spod pióra autora "Jedynego wyjścia" wyszła książka przy której idzie zapomnieć o bożym świecie. Jej klimat jest niepowtarzalny. Ten Poznań, jego mroczne tajemnice, ludzie przekraczający co raz granice prawa, alfonsi, złodzieje, kieszonkowcy, brutalni mordercy posuwający się do okrutnych czynów....
Sporo dzieje się w tej książce. W fabułę wkrada się historia, która w tych czasach była burzliwa i zagmatwana. Śledztwo prowadzi sympatyczny, błyskotliwy i czarujący Fischer, który musi polegać na swojej inteligencji, szóstym zmyśle, intuicji, wyczuciu sprawy. Nie ma do dyspozycji nowoczesnej techniki, nowych technologii, komputerów, a jednak musi sobie poradzić i wtrącić za kraty winnego zbrodni. Ta powieść ma naprawdę wyjątkowe tło, co jest jest wielkim atutem. Mimo kilkuset stron czyta się ją szybko i wręcz zachłannie. I jest w niej wszystko, co powinien zawierać dobry kryminał. Jest ten błysk, jest zawiła intryga, jest tajemniczość, jest dynamika akcji, są nietuzinkowi stróże prawa, jest też humor. I jest coś, co mnie bardzo się spodobało i jeszcze podniosło w moich oczach wartość lektury - gwara poznańska, której poznanie ułatwia zamieszczony na końcu książki słowniczek. Tę powieść polecam nawet tym najbardziej wybrednym czytelnikom kryminałów. Z pewnością się nie rozczarują. Poznajcie zatem stary Poznań, taki w kolorze sepii, w którym grasuje zło w postaci mordercy...

niedziela, 18 października 2015

Rozwiązanie konkursu z "Wielkimi kłamstewkami"

Nadszedł czas rozwiązać konkurs i przyznać komuś tę wspaniałą nagrodę. Każdemu z osobna dziękuję za udział w zabawie. Żałuję, że mogę nagrodzić tylko jedną osobą. 
Zwycięzcą jest ....
Książka wędruje do .....
The Winner is DAKOTA.
Składam serdeczne gratulacje!
Na osłodę na innych, którym tym razem się nie udało dodaję, że w listopadzie pojawi się na blogu inny konkurs z równie atrakcyjną nagrodą.
Pozdrawiam Was cieplutko!

środa, 14 października 2015

Małgorzata Gutowska-Adamczyk "Kalendarze"


Wydawnictwo Literackie
data wydania 24 wrzesień 2015
stron 288
ISBN 978-83-0806-010-0

Cudowny świat dziecięcych lat

Nic nie uświadamia nam lepiej upływu czasu niż kalendarze. Wymieniamy je co roku i właśnie wtedy chyba najbardziej czujemy, że nasze życie wciąż płynie do przodu, a tym samym przemija, że coraz bardziej kurczy się czas nam dany. Odkładając kolejny, już „zużyty” kalendarz zarazem często wspominamy, analizujemy to, co właśnie minęło. Dopada nas nostalgia, melancholia, jakaś rzewna tęsknota. Uczucia najbardziej właściwe jesieni. Myślę, że premiera najnowszej powieści Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk nosząca właśnie tytuł „Kalendarze” nieprzypadkowo miała premierę właśnie we wrześniu. Okładkę również utrzymano w jesiennych, ciepłych barwach, a sama książka to idealna lektura na coraz dłuższe wieczory.
Główna bohaterka książki to ta sama kobieta ukazana w dwóch odsłonach – jako mała sześcioletnia dziewczynka, która właśnie zostaje starszą siostrą i jako dojrzała kobieta, żona i matka, której synowie  wyfruwają z gniazda. Na pierwszym planie są jednak zdecydowanie wspomnienia z dziecięcych lat, z okresu przedszkolnego i szkolnego, który dla małej Małgosi przypadł w czasach PRL-u. To były wprawdzie nie tak bardzo odległe lata, a jednak całkiem inna epoka. Inne priorytety, inne ideały, inna technika, inne wartości. Lepsze czy gorsze? Trudno ocenić, bo pewnie zawsze czasy bycia dzieckiem budzą dobre wspomnienia, a te nader często są wyidealizowane. Mała Gosia żyła sobie z rodzicami w dość skromnym mieszkaniu w Mińsku Mazowieckim, chodziła z ochotą do przedszkola, choć nie lubiła leżakowania. Odwiedzała babcię i dziadka na wsi, bywała tam latem i w czasie ferii. Była wielkim niejadkiem, lubiła pomagać swojej babci w pracach domowych, miała z nią wspaniały kontakt. Babcia była dla niej kimś ważnym i wyjątkowym, śmiało możemy użyć określenia autorytet. Wychowywała ją może w prosty sposób, ale wspaniale kształtowała jej charakter, uczyła życiowych prawd i mądrości przekazywanych z pokolenia na pokolenie, wpajała wartość pracy, wyjaśniała potrzebę odpowiedzialności. Małgosia została wspaniale przygotowana do roli starszej siostry, nauczona troski i miłości o młodsze dziecko w rodzinie. Minęły lata, a sama dorosła. Z Małgosi stała się Małgorzatą. Urodziła własne dzieci, wychowała je i wprowadziła w dorosłość. I nadszedł moment, gdy one wyfrunęły z rodzinnego gniazda, co nieco rozstroiło przykładną matkę. Napełniło melancholią i specyficznym smutkiem właściwym tej chwili.
Ta książka to wspaniała lektura napisana w idealny sposób. Rewelacyjnie odzwierciedlająca przeszłość, która bezpowrotnie minęła, jej klimat oraz dziecięce widzenie świata. Proste, może lekko naiwne, ale jedyne w swoim rodzaju. Gutowska-Adamczyk zaprosiła mnie w wyjątkową podróż w przeszłość, do czasów dzieciństwa, które wspominam bardzo miło i ciepło. Znów poczułam klimat, który towarzyszył mi jako małej dziewczynce z kucykami ozdobionymi kokardami. Zachwyciły mnie wspaniałe, naprawdę doskonałe opisy, styl jakim ta lektura została napisana. „Kalendarze” to też publikacja będąca swoistą autobiografią jednej z najbardziej popularnych polskich współczesnych pisarek.
Lekturze towarzyszyły ciepłe uczucia, wzruszenie, nostalgia, ogrom wspomnień i porównań wczoraj do dziś. Książka zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Polecam ją i młodszym i starszym czytelnikom bez względu na płeć. Wspaniała i pełna życiowej mądrości publikacja o przemijaniu, o świecie, który już odszedł do lamusa i nigdy nie wróci, jest warta poświęcenia jej czasu. Gorąco rekomenduję.

Jessika Sorensen "Ocalenie Callie i Kaydena"



Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 19 październik 2015
stron 384
ISBN 978-83-7785-760-1

Lekarstwo na strach pilnie potrzebne

Czy można zbudować swój świat na kłamstwie? Można, ale jego fundamenty będą bardzo kruche. Czy można uciec od prawdy, nawet tej bolesnej? Można, ale nie na dłuższą metę. Wtedy znajdziemy się w labiryncie bez wyjścia i sami sobie odbierzemy pójście do przodu ku szczęściu. Czasem życie nie jest proste, czasem los bywa bezlitosny, nie oszczędza i nie ma sumienia, nie daje chwili oddechu. Nawet wtedy i właśnie wtedy trzeba być mocnym i podejmować odważne decyzje. I właśnie wtedy łatwiej jest, gdy obok nas bije serce, które nas kocha. Nawet, gdy ta miłość przeraża i zaskakuje, okazuje się być jedynym, niezastąpionym i bezcennym lekiem na całe zło tego świata.

Już wiedzą, że są sobie bliscy, już wiedzą, że są dla siebie wyjątkowi. I nagle trach, znów coś staje na drodze szczęściu. Ich życie do tej pory nie było bajką a koszmarem, a tu znów przychodzi przeżyć trudne chwile. Callie znajduje Kaydena we krwi na podłodze, zranionego i ...bezbronnego. Chłopiec trafia do szpitala, gdzie jest poddany leczeniu. Za sprawą matki uznaje się go za ofiarę samookaleczenia. Konieczna jest terapia psychiatryczna. Matka znów i po raz kolejny wymusza by prawda pozostała w ukryciu a Kayden trzymał swoje sekrety zamknięte w duszy na kłódkę...

Koszmar wraca, znów i z potworną siłą. Kayden  po raz kolejny zostaje zraniony, ale tym razem już nie jest tak jak kiedyś. Tym razem u jego boku stoi dziewczyna. Młoda osoba z tragicznym bagażem doświadczeń, które z jednej strony są wielkim balastem i utrudniają życie, ale z drugiej pozwalają zrozumieć jak nikomu innemu co się czuje w takiej sytuacji. Callie choć słaba zaczyna walczyć. Znajduje w sobie siły by pomóc Kaydenowi, by ten rozpoczął starcie którego stawką jest zrzucenie skóry kłamstwa i przyobleczenie się w szatę prawdy. To naprawdę nie jest łatwe. To wymaga olbrzymiej odwagi, przestawienia swojego świata, zburzenia tego, co miało być normalne, a było tak naprawdę okropne. Ta walka wielu wydawać się będzie niemożliwa, z gry skazana na porażkę. A jednak Kayden ją podejmuje. I ten tom opowieści o wyjątkowej parze nastolatków jest zapisem tej walki, jest jej kroniką.

Ta książka to mistrzowska kontynuacja opowiadająca dalsze losy dwojga nastolatków, których życie zostało w młodym wieku zmienione w koszmar. U progu dorosłości muszą stawić czoła temu, co już było, by to, co nastanie miało inną barwę i smak. Wspaniała książka o pragnieniu i poszukiwaniu szczęścia w świecie wypełnionym rozpaczą. Lektura o której nie można zapomnieć. Mocna do bólu, wzruszająca do łez. Gloryfikująca miłość i przyjaźń. Niewiarygodnie dobra książka dla każdego.
Czytając czułam się niczym realny świadek naocznie obserwujący zmagania bohaterów z samym sobą i złem. Wydawało mi się, że nagle znalazłam się tam, w fabule książki, że mogę patrzeć z bliska, mogę czuć to, co dotyka wykreowane w wyobraźni Sorensen postacie. Dane mi było zrozumieć ich ból, ich dramat, ich dylematy. Ta powieść dotknęła mnie do żywego, a zarazem otworzyła mi oczy na pewne sprawy, które zwykle są rodzinnymi sekretami i nie wychodzą na światło dzienne. Lektura uczuliła mnie na pomaganie tym, którzy są okaleczani fizycznie. Zrozumiałam wartość tej pomocy, którą nawet trudno określić słowami. Bo liczą się gesty i uczucia, bardziej niż słowa.

Przeczytanie tej książki było czymś niezapomnianym, niełatwym aczkolwiek potrzebnym.
Z powieści zapadł mi w pamięć pewien fragment, z którym na koniec się podzielę:
Bądź osobą, którą miałaś być, a nie tą, którą inni postanowili z Ciebie zrobić” str. 157

sobota, 10 października 2015

Dario Fo "Córka papieża"


Wydawnictwo Znak Horyzont
data wydania 5 październik 2015
stron 320
ISBN 978-83-240-3049-1

Papieska córeczka

Wiem, że znajdą się osoby, których tytuł recenzji zszokuje. Jak to, papież mający być przykładem dla księży, mający żyć w celibacie i dziecko? To prawda, tak kiedyś było. I najdziwniejsze jak dla mnie jest to, że w chwili wyboru na watykański tron nikogo nie dziwiło, że następca Świętego Piotra jest ojcem. 
Nazwisko Borgia znają nie tylko miłośnicy historii i znawcy dziejów Kościoła katolickiego. Wiele osób mających nikłe pojęcie o przeszłości je kojarzy. Lukrecja Borgia to postać niezwykle kontrowersyjna, którą zarówno rodzina jak i badacze przeszłości potraktowali bardzo niesprawiedliwie. Przez pewien czas mówiono o niej jako rozpustnicy i prostytutce, trucicielce, oskarżano ją o kazirodztwo. Czy słusznie? A może jednak ta kobieta była tylko ofiarą, duszą mocno pokrzywdzoną wskutek niesprawiedliwego osądu? 
 
 
Do prawdy chciał dotrzeć Dario Fo, wybitny włoski reżyser teatralny, aktor, kompozytor, malarz, dramaturg i laureat literackiej Nagrody Nobla przyznanej mu w 1997 roku. Jego książka "Córka papieża" opowiada nie tylko o życiu Lukrecji, ale całej jej rodziny, którą śmiało można określić rodzinką z piekła rodem. 
Dario Fo włożył z pewnością wiele pracy, sił i starań by odkryć to, co może z biegiem lat przysypał historyczny kurz. Od początku lektury czuć, że chciał obalić powstałe stereotypy i pokazać Lukrecję w świetle prawdy. Wieszano na jej osobie psy, gdy tymczasem ona sama nie była tak niegodziwą i złą za jaką ją miano. Od dziecka się nią posługiwano, wykorzystywano, manipulowano jej urodą w imię wyższych celów. Dario Fo zdecydowanie staje w obronie dziecka i kobiety, której mariaże aranżowano, którą siłą wpędzono w sieć intryg, knowań  i walki o władzę. A sama Lukrecja mocno cierpiała, wylała wiele łez i czuła się marionetką opuszczoną przez rodzinę, pozbawioną normalności i w dzieciństwie i życiu dorosłym. Za nic miano jej uczucia i jej dobro. Liczyła się żądza władzy, posiadania bogactwa i zaspokojenia instynktów fizycznych. Choć Lukrecja jak na owe czasy otrzymała staranne wykształcenie to szczęśliwą nie była. 
 
 
Na pytanie jaka naprawdę była Lukrecja dość wnikliwie opowiada Fo w swojej książce, ale nie jest to lektura łatwa. Wymaga skupienia, wymaga zaangażowania całkowitej uwagi czytelnika i niekiedy sięgnięcia do podręcznika historii, by w pełni zrozumieć jej treść. Z tą książką warto jednak się zmierzyć. Z jej kart wyłania się niezwykle ciekawa i oryginalna kobieca postać, która ma wiele tajemnic. Lukrecja wcale nie jest diablicą, bardziej ofiarą swojej familii. A sami Borgiowie? Budzą wstręt i zniesmaczenie. Wydają się obrzydliwi. Ich portret Fo odmalował zdecydowanie bezstronnie, wnikliwie i szczegółowo. Wnioski z książki - jest ich kilka.
Papiestwo nie było wtedy święte, ludzie choć mieli się za cywilizowanych zachowywali się niegodnie, władza uderzała do głowy, a polityka była wyjątkowo brudna. I choć powstało wtedy wiele pięknych budowli, dzieł sztuki, obrazów, utworów literackich itd. to nie były to czasy idealne do życia. Chyba nawet gorsze niż dziś. 
Reasumując jestem zadowolona z poznania twórczości kolejnego Noblisty, odkrycia ciekawej postaci jaką jest Lukrecja i zakosztowania życia dzięki lekturze w bardzo brutalnych czasach.

Rainbow Rowell "Fangirl"


Wydawnictwo Otwarte
data wydania lipiec 2015
stron 464
ISBN 978-83-7515-353-8

Odkryj w sobie coś z fangirl!

Miliony ludzi na świecie ma swoje pasje, hobby i przeróżne zainteresowania. U nielicznych z tej grupy ich konik staje się ważniejszy niż ich realny świat. Ci super-mega fani żyją bardziej życiem swego idola, ulubieńca niż swoim. I gorąco pragną by literacka, filmowa fikcja stała się ich światem rzeczywistym. Jedną z tak mocno szalonych i wiernych fanek jest Cath, jedna z pierwszoplanowych postaci najnowszej książki Rainbow Rowell, której premiera w Polsce miała miejsce latem tego roku. Wiele osób już tę powieść czytało i chwaliło. Ja sięgnęłam po nią po zapoznaniu się z historią Eleonory i Parka. Chciałam nie tylko poznać książkowe bliźniaczki wymyślone przez Rowell, ale i porównać te dwie książki. No właśnie, która z nich jest lepsza?
Nad tą kwestią sporo się zastanawiałam, wyliczałam ich mocne strony i słabości odkryte moim wnikliwym okiem i stwierdzam, że ich poziom jest bardzo wyrównany, obie są świetne, obie mi się ogromnie podobały i obie z całego serca polecam. Polecam nie tylko nastolatkom, ale i pokoleniu ich rodziców. Bo mając więcej niż naście lat też można się nimi oczarować.

Cath jest nietuzinkową dziewczyną. Właśnie rozpoczyna naukę w college'u, ma siostrę bliźniczkę do której jest bardzo podobna z wyglądu. Charaktery te młode damy mają już diametralnie inne, odmienne, są jak ogień i woda. Cath jest nieśmiała, ma kompleksy, w towarzystwie stoi na uboczu, boi się nowości w życiu, boi się zmian. Jej siostra Wren wręcz odwrotnie. Cath jest miłośniczką pewnej książki i jej głównego bohatera Simona Snowa. W sieci internetowej publikuje fanfiki, które przynoszą jej ogromną popularność. Czy pomogą jej na studiach? Jak zmieni się życie obu sióstr poza domem? Czy w ich sercu zagości jakaś miłość?

By nie spoilerować w tym miejscu już nic więcej nie zdradzę z treści, a opiszę swoje wrażenia. Nie ukrywam, że po wielu pozytywnych opiniach innych spodziewałam się czegoś rewelacyjnego. Oczekiwałam doskonałej powieści, istnej czytelniczej perełki, książki, której długo nie zapomnę. I, z czego się bardzo cieszę, nie rozczarowałam się, a Rowell w stu procentach spełniła moje oczekiwania. Co mnie najbardziej zachwyciło? Po pierwsze styl właściwy tej autorce, który już zdążyłam polubić czytając historię rudowłosej Eleonory, po drugie pomysł na fabułę, by opisać kogoś dla którego pasja to nic innego jak o prostu życie. W tytułowej fangirl odkryłam wiele z samej siebie. Po trzecie i Cath i Wren to świetnie wykreowane bohaterki, oryginalne, nie skopiowane w najmniejszym stopniu z innej książki. Miło czyta się o osobie oddanej tak bardzo swojej pasji, tym bardziej, że jest ona jak ja molem książkowym.
A sama historia z której wyjęty jest Snow? Bardzo, ale to bardzo przypominała mi historię pewnego Harry'ego. Czy to dobrze? Zastanawiałam się czemu akurat tak postanowiła pisarka i sądzę, że zrobiła to celowo, by w jakiś sposób uhonorować geniusz postaci książkowej, a tym samym posłodzić zagorzałym fanom. Cath to także postać, która mimo nieśmiałości ma odwagę spełniać swoje marzenia, robić to, co najbardziej lubi - pisać fanfiki. I tu doskonale ukazana jest delikatność weny, bo ta sama osoba pisze genialne losy ukochanego bohatera, a jednocześnie nie ma w sobie siły wykrzesać niedługie opowiadanie. Ponoć, co słyszałam już nie raz od artystów, ciężko pracować i tworzyć pod dyktando.
Zakochałam się w tej powieści, bardzo polubiłam Cath, stałam się jej fanką. Zakończenie, być może właśnie celowo jest takie jak ja to lubię określać rozmyte. Gdy skończyłam czytać przez myśl przeleciał pomysł by samej napisać fanfik o Cath i Levim. Może to specjalne zamierzenie Rainbow Rowell?
Mocno powieść chwalę, wysoko oceniam, gorąco polecam. Kto nie czytał niech jak najszybciej nadrobi zaległości. A może i Wy jesteście fangirl i lektura tej książki Wam to uświadomi?

piątek, 9 października 2015

Konkurs jesienny - wygraj książkę "Wielkie kłamstewka"

Zaczęła się jesień, wieczory są coraz dłuższe. Co wtedy robić? Oczywiście czytać. W tym miejscu możecie wygrać egzemplarz powieści Liane Moriarty "Wielkie kłamstewka" wydanej w ramach cyklu Kobiety to czytają




Warunki konkursu:

1 - Organizatorem konkursu jestem ja, autorka tegoż bloga
2 - Sponsorem nagrody jest Wydawnictwo Prószyński i S-ka (książka) oraz ja (koszt wysyłki).
3 - Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest odpowiedź na pytanie :
Skłamałeś/łaś kiedyś? Jeśli tak napisz dlaczego tak postąpiłeś/łaś. Jeśli nie też uzasadnij swoje postępowanie.
4 - Konkurs trwa od dziś tj. 9 października 2015 do 16 października do godziny 23.59.
5 - Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi w poście na tym blogu dnia 19 października, a zwycięzca zostanie powiadomiony przeze mnie droga mailową.
6 - Nagroda jest książka w formie papierowej, otrzyma ją osoba, której odpowiedź spodoba mi się najbardziej. 
7 - Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest posiadanie adresu do wysyłki w Polsce.
8 - Jeśli osoba wybrana przeze mnie nie odezwie się w ciągu 7 dni, nagroda zostanie przyznana komu innemu.
9 - Odpowiedzi wraz z Waszym adresem mailowym zostawiajcie w komentarzach pod tym postem.
10 - Będzie mi miło, jeśli polubicie profil mojego bloga na FB
https://www.facebook.com/Cudownyswiatksiazek3blogspotcom-blog-1445518105731287/timeline/?ref=hl
11 - Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)

Powodzenia !!!

wtorek, 6 października 2015

Jean-Christophe Brisard, Claude Quetel "Dzieci dyktatorów "


Wydawnictwo Znak Horyzont
data premiery 7 październik 2015
stron 352
ISBN 978-83-240-3420-8
seria Prawdziwe Historie

Potomkowie tyranów  czyli czy daleko pada jabłko od jabłoni?

W XX wieku dyktatury w różnych krajach naszej planety miały się całkiem dobrze. Wręcz kwitły. Nie na damo właśnie dwudzieste stulecie okrzyknięto mianem wieku totalitaryzmów. To wtedy istniało wiele krwawych reżimów, których żniwem była śmierć setek tysięcy ludzkich istnień. Tyrani trzymali władzę twardą ręką, często przy pomocy wojska, ale  przecież oprócz tego, że byli politykami byli też członkami rodzin, mężami, synami i ojcami. Jak ich "zawód" wpłynął na ich synów i córki? Jakie dzieciństwo i życie im zgotowali? Jak potoczyły się losy potomków tyranów przeczytacie w najnowszej publikacji wydanej w serii Prawdziwe Historie, która ma premierę 7 października bieżącego roku, a którą ja już poznałam. 
Ta lektura okazała się bardzo ciekawą lekcją najnowszej historii, a podane w niej informacje uzupełniły moją podręcznikową wiedzę. 

Lektura to 17 rozdziałów, a każdy poświęcony jest innej rodzinie dyktatorskiej. Padają same znane nazwiska: m.in. Stalin, Husajn, Mussolini, Castro, Mubarak, Kadafi. Każda z części napisana jest przez innego autora, niekiedy opatrzona rodzinną fotką. 
Książka wręcz ocieka ciekawostkami, pokazuje tyranów od strony rodzicielskiej, opowiada o dzieciństwie i wczesnych latach młodości dyktatorskich potomków, ich dorastaniu i edukacji oraz późniejszej karierze zawodowej. Niekiedy wybierali oni drogę ojców, szli tymi samymi śladami, ale i bywały przypadki, gdy odcinali się od rodzica. Różne były losy tyrańskich synów i córek. Nie zawsze było to tylko życie usłane różami, dolarami i luksusem. Bywały i zamachy, czasy więzienia, wygnania i ciągłej tułaczki. Spuścizna okazywała się niełatwa, czasem nawet było to ciężkie brzemię. Historia w przypadku tych kilkudziesięciu osób napisała różne scenariusze, chlubne i nie. Nie zazdroszczę nikomu z opisanych postaci. 
Niektórzy tyrani okazywali się bardzo dobrymi ojcami, rozpieszczali swoje dzieci, ale i byli też tacy dla których więzy krwi nic nie znaczyły a uczucia rodzicielskie nigdy się nie narodziły. 
Książka jest ogromnie ciekawa, czyta się ją na jednym wdechu. Poprzez zamieszczone biografie łatwiej niekiedy zrozumieć historyczne fakty, brutalne zachowania, nieludzkie decyzje. Polecam lekturę szczególnie tym, którzy pasjonują się polityką, najnowszą historią powszechną i lubią książki biograficzne. Kolejna wspaniała pozycja w rewelacyjnej serii. Musicie ją poznać!


piątek, 2 października 2015

Rainbow Rowell "Eleonora & Park"


Wydawnictwo Otwarte
data wydania 2015
stron 362
ISBN 978-83-7515-337-8

Miłość ma w sobie coś z magii

Rainbow Rowell napisała tę książkę dla młodzieży. Sięgnęłam po nią mimo, że wiek lat nastu mam już dawno za sobą. Okazało się, że mimo przekroczonej kategorii wiekowej trafiłam z wyborem lektury w dziesiątkę. Ta powieść przeszyła mnie swoim pięknem do szpiku kości, zauroczyła, zaczarowała, ale i przypomniała jak to jest kochać, kiedy stoi się pomiędzy dzieciństwem a dorosłością. 
 
Para głównych bohaterów ma 16 lat. Spotykają się po raz pierwszy w szkolnym autobusie. To nie jest absolutnie miłość od pierwszego wejrzenia, ale dziewczyna i chłopiec zwracają na siebie uwagę. Nic dziwnego. Ona jest nowa w szkole, ma burzę rudych loków, specyficznie się ubiera. Siada obok niego w autobusie, bo tu jest wolne miejsce. On ma dzięki matce w swoich żyłach koreańską krew, lubi komiksy, muzykę z lat 80-tych (bo właśnie wtedy rozgrywa się akcja tej książki). Oboje nie szukają uczucia, ba chyba nawet się go boją. A jednak powoli, krok za krokiem miłość, ta pierwsza, ponoć najpiękniejsza, którą pamięta się całe życie rodzi się. Wbrew wszystkim i wszystkiemu zakwita powoli niczym pąk kwiatu w chłodną wiosnę. Z każdym dniem jest mocniejsza, aż wybucha i staje się silna, gotowa do walki o swój byt, o swoje istnienie.
 
 Każde z tej pary - i Eleonora i Park - jest odmieńcem, wyróżniającą się od innych postacią, która ma swoje "ja". Czy uczucie ich zmienia? Jeśli tak to na lepsze. Pozwala wyjść ze swojej skorupy, pokonać lęki, kompleksy. Pozwala dorosnąć, być odważniejszym i dzielnym. Uczy mówić, o tym co czują, co boli. Obala zasłonę wstydu, która zwykle zawisa między dwoma płciami. 
To naprawdę świetna, poruszająca, wzruszająca, ciepła historia, która pokazuje siłę prawdziwego uczucia, bo niewątpliwie takie połączyło tytułowych bohaterów. Wszystko jak dla mnie w tej książce jest szczere, prawdziwe i naturalne. Młodzi bohaterowie kochają bezinteresownie, mimo wszystko, nie szukając w związku korzyści. Rowell doskonale nakreśliła czar i urok pierwszego w życiu uczucia, które ma w sobie coś z magii, która ma ogromną moc. 
Ta powieść jest wyjątkowa i czarująca, a równocześnie zwyczajna, prosta. Autorka nie opisuje historii jakiś wyjątkowych postaci, nietuzinkowych, ekscentrycznych. Inność Eleonory wynika z jej życiowej sytuacji, inność Parka z posiadanych genów i rodziny w jakiej przyszedł na świat. Oboje są niezwykle wrażliwi, przerażeni tym, co się dzieje w ich sercach i duszach. 
Dzięki lekturze cofnęłam się w czasie do swojej młodości, przypomniałam sobie jak to jest zdać się na spontaniczne wybory, na żywiołowe porywy serca. Może i wiek lat nastu jest piękny, ale i niewątpliwie trudny, bolesny, męczący emocjonalnie. Trzeba go przeżyć, ale i uniknąć młodzieńzych pułapek. 
Ta powieść podbiła moje serce i sprawiła, że dołączam do grona fanów zamieszkałej w Nebrasce Autorki, która świetnie trzyma pióro i ma talent do konstruowania wspaniałych fabuł. Nie zawiodłam się, więc gorąco polecam innym bez względu na to, ile mają lat. To książka o nastolatkach, ale nie tylko dla nastolatków. Sięgnijcie po nią, by znów zasmakować w czasie młodzieńczych lat i pierwszych porywów serca.