poniedziałek, 26 maja 2025
Katarzyna Majewska - Ziemba "Gorzki smak rosolisu"
niedziela, 25 maja 2025
Agnieszka Lis "Ocalenie"
Piętno wojennego piekła boli na zawsze
Wśród morza książek zalegających na księgarskich półkach są takie, które na duszy wrażliwego czytelnika wypalają piętno pozostające na zawsze, a o lekturach tych po prostu nie da się zapomnieć. Do tego wyśmienitego grona z pewnością zaliczę kolejną w dorobku Agnieszki Lis powieść, która doprowadziła mnie tak samo do oceanu łez, jak i do czytelniczego nieba. Nie wiem czy uda mi się wyrazić słowami jej geniusz, ale to jedna z najbardziej wyjątkowych książek z kręgu literatury wojennej, która opowiada o tym koszmarnym czasie z perspektywy dziewczynki – sieroty, którą wychowuje sierociniec.
Ewa, bo tak ma na imię główna bohaterka, przychodzi na świat w więzieniu. Jest rok 1928. Jej matka skazana na karę pozbawienia wolności z miłością czeka na narodziny córki, a gdy to ma miejsce czule się nią opiekuje i otacza głęboką miłością. Zgodnie z przepisami może się nią zajmować do drugiego roku życia a potem musi oddać ją do sierocińca. Tak się dzieje i mała Ewa trafia pod opiekę pani Wandy, która jest bardzo oddana swojej pracy. Ewa jest dzieckiem wyróżniającym się z gromady. Budzi sympatię, jest inteligentna i zaradna, choć ma swoje zdanie i potrafi pójść swoją drogą. Jest lubiana przez personel i inne dzieci. Jej dorastanie i dzieciństwo burzy wybuchająca wojna, która zamienia codzienne życie w koszmar. Jednak Ewa nie załamuje się i stara jak najlepiej radzić sobie w piekle w jakim się znalazła. Nie traci optymizmu i elastycznie przystosowuje się do nowej, trudnej sytuacji. Dziewczynka podobnie jak inne dzieci z bidula jest coraz mocniej doświadczana przez los...
Jestem ogromnie wdzięczna Autorce za napisanie tak fenomenalnej historii i losowi, że dał mi możliwość przeczytania i zrecenzowania jej. Ona jest tak piękna, jak trudna i jak mocno dotyka czytelniczego serca. W trakcie lektury płyną łzy, a pomysł pokazania wojny oczami dziecka sieroty poturbuje każde serce. Agnieszka Lis bez ogródek ukazuje brutalne oblicze okupacji – pobicia, aresztowania, szykany, terror, ale i walkę z okupantem prowadzoną przez różnych ludzi na różne sposoby. Mała Ewa też ma w niej udział, podejmuje, może nie w pełni świadomie, ryzyko chcąc przyczynić się do klęski okupanta. Wojna zabiera jej beztroskie dzieciństwo, dotyka głodem, strachem o jutro, zmusza do szybszego dojrzewania, kształtuje charakter bezlitośnie, ale też sprawia, że mała dziewczynka wyrasta na dzielną, odważną i charakterną nastolatkę co pokazuje koniec książki. My czytelnicy śledzimy ten proces, a ona sama potwierdza tezę, że co nas nie zabije, to nas wzmocni.
Książka w pewnych momentach rozdziera serce – szokuje ogromem zła, ale i otula mocą dobra, które kiełkuje również w trudnych czasach. Poszczególne sceny wywołują przeróżne emocje, dotykają wyraziście i bez litości uświadamiając jakim tak naprawdę ten okres był czasem i czego wymagał od ludzi. Konspiracja, działania skierowane w różny sposób przeciwko wrogowi kontrastują ze złem, a tym samym pokazują świat tamtej rzeczywistości. Nie będę zdradzać Wam za wiele z treści, ale dodam, że najlepszą częścią powieści jest jej zakończenie. Tak, trudno w to uwierzyć, ale kilkadziesiąt stron tytułu czytałam przez fontanny łez, a wydarzenie historyczne jakie miało miejsce zostało ukazane bardzo szczegółowo, plastycznie i tak, że wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Tej książce nie sposób się oprzeć! Nie można jej przeczytać bez zaangażowania całego siebie, nie można jej treści przyjąć obojętnie i szybko o niej zapomnieć. Ona z siłą wodospadu wrywa się w duszę i jest niczym najlepsza lekcja historii.
Agnieszka Lis stworzyła kolejną powieść wartą zachwytu i aplauzu. Pokazała kunszt swojego talentu i wyjątkowy obraz wojny. Pokazała wpływ koszmaru na ludzkie dusze, udowodniła, że zło nie jest w stanie zabić człowieczeństwa i uczuć wyższych w tym miłości. Tym, którzy tak jak ja zakochają się na amen w tej opowieści, dodam, że historia Ewy będzie miała ciąg dalszy. Zatem ja będę z niecierpliwością wyczekiwać kolejnego tomu i polecać każdemu przeczytanie „Ocalenia”.
wtorek, 20 maja 2025
Ewelina Ślotała "Mężczyźni Konstancina"
Samce w akcji czyli konstancińska patologia po męsku
Są w swoich oczach bogami. Czują się jak gwiazdy na Olimpie. W końcu odnieśli sukces i mają się czym pochwalić. Ich konta mają wiele zer, ich firmy świetnie prosperują, ich interesy idą jak z płatka, ich dzieci są niezwykle zdolne, a ich żony to prawdziwe piękności. Czego chcieć więcej? Z racji tych osiągnięć wydaje im się, że wszystko im wolno, że prawo ich nie obejmuje, a oni sami zasługują wyłącznie na to, co na tym świecie najlepsze. O kim mowa? O mieszkańcach Konstancina, którzy mają piękne posiadłości i życie słodkie jak najlepszy miód. Tylko czy to aby nie przerysowana opinia a oni sami czy nie są pozornymi ideałami płci silnej?
Temat uważany jako tabu łamie w swojej ostatniej książce nieżyjąca już Ewelina Ślotała, a tytuł to piąty tom poczytnej serii Tajemnice Konstancina. Na jej treść składają się jak w poprzednich tomach dwa przeplatające się wątki. Jeden z nich to losy kobiety, która wraz z córką wyrwała się z objęć konstancińskiego mężczyzny, a drugi to charakterystyka takiż mężczyzn, którzy błyszczą sukcesem choć na ich sumieniu nieprawości i grzechów nie brakuje.
Główna bohaterka tej serii – pewna konstancińska żona odchodzi od męża i cieszy się wolnością, właściwie to się jej uczy na nowo. Ma za sobą traumy i lęki, które nadal zakłócają jej życie. Chwilami czuje się tak mocno przybita, że ma ochotę się poddać. Wszelkie wysiłki podejmuje z myślą o córce, która dosłownie trzyma ją przy życiu. Zmienia otoczenie i przeprowadza się do Poznania, gdzie wynajmuje piękny dom blisko natury. Gdy zapada na grypę prosi matkę o pomoc w opiece nad dzieckiem. Dopada ją depresja i stany lękowe. To matka podpowiada wejście w terapię i podsuwa kontakt do świetnej terapeutki. Czy to pomoże zapomnieć o koszmarach z przeszłości i mężczyznach, którzy u jednych budzą zazdrość a u innych odrazę?
Wiele kobiet weszłoby w relację z tak bogatym partnerem bez wahania, ba czułyby się jak po wielkiej wygranej. Bycie żoną obywatela Konstancina to już byłby sukces na miarę Oskara, pytanie czy naprawdę warto poślubić kogoś takiego?
Złota klatka to pojęcie symboliczne. Na początku jest pięknie i kolorowo, ale panowie z Konstancina szybko się nudzą i chcą zmian. Owszem bywają dobrymi ojcami, dbają o dzieci, ale nieobca im przemoc, nałogi i wulgarne zachowanie. Lubią szpan i bycie na świeczniku. Lubią błyszczeć w towarzystwie, być podziwianym i czuć się królami świata. Cenią dobre stroje, pięknie urządzone rezydencje, ale są w stanie sprać żonę na kwaśne jabłko, mieć kochanki na boku, a wierność jest dla nich nudna. Taki obraz mężczyzn sukcesu rysuje na kartach książki Autorka, która nie boi się pisać odważnie i wyraziście. Tu nie ma zasłon i kurtyn. Tu jest wszystko opisane jak na dłoni. Tu opadają maski i widać co się tylko pozornie błyszczy. Tytuł szokuje i świetnie uświadamia jak bardzo sukces i pieniądze mogą zawrócić w głowie.
Tom V serii nie odbiega w konstrukcji od swoich poprzedników. Jest równie ciekawy, elektryzujący i szokujący. Obnaża cały blichtr osady bogaczy, którzy mają pełne konta, ale nie zawsze klasę i gust. Czują się ponad innymi, a tak naprawdę są niewolnikami pieniędzy i opinii innych o nich. Żyją nie tak jak chcą, ale bo tak wypada. Bo wypada się pokazać, trzeba czymś jeździć i gdzieś bywać. Trzeba mieć to i owo, znać tego i tamtego, wypoczywać na oczach widowni z Instagrama. Miarą spokoju jest to co powiedzą, zobaczą i napiszą inni. Wolność po konstancińsku cierpko smakuje i bywa złudzeniem. Ta wycieczka do świata bogactwa była ciekawym doświadczeniem. To była przygoda w rzeczywistości, która jest tak naprawdę i smutna i okrutna. Ewelina Ślotała świetnie ją opisała i odwzorowała. Książkę czyta się naprawdę przyjemnie i z błyskiem w oku. Bogactwo oślepia a zarazem otwiera oczy. Sprawdźcie zresztą sami. Mocne wrażenia gwarantowane w pakiecie z lekturą.