wtorek, 28 lutego 2012

Piotr Goszczycki "Doba na Mazowszu"

Wydawnictwo Komograf
data wydania 2012
stron 164
ISBN 978-83-62769-34-6

Piotr Goszczycki z zawodu jest piekarzem, ale także prozaikiem i poetą. Jego wielką pasją jest kolej. Uwielbia podróże pociągami i wszystko co się z nimi wiąże. Ciekawi go historia i rozwój kolejnictwa na ziemiach polskich, jest członkiem Polskiego Stowarzyszenia Miłośników Kolei i wolontariuszem w warszawskim Muzeum Kolejnictwa.

W książce “Doba na Mazowszu “ jej autor zabiera nas w niezwykłą podróż. Mam ona trwać 24 godziny. Jej celem jest przejechanie możliwie jak największej liczby kilometrów w obrębie Mazowsza pociągami spółki Koleje Mazowieckie. Eskapada zaczyna się niewiele ponad godzinę po północy na dworcu Warszawa Wileńska. Pan Piotr zaopatrzony w bilet dobowy rozpoczyna dość niezwykłą podróż. W czasie jej trwania pokona 1001 kilometrów. Przejedzie przez wiele mniejszych i większych miejscowości. Na niektórych wysiądzie i obejrzy dworce, poczekalnie oraz ich otoczenie. Spotka wielu ludzi zarówno pasażerów jak i pracowników kolei. Usłyszy przeróżne historie związane z codziennym życiem, ale i pracą w pociągach. Porozmawia z kierownikami składów, konduktorami i maszynistami. Te rozmowy są ciekawe, ale i wstrząsające, wywołujące gęsią skórkę. Przeżycia kierujących pociągami którzy nie ze swojej winy przejechali kogoś na torach są bardzo drastyczne. I choć nie ma tu jakiejkolwiek winy ze strony maszynistów to wielu odchodzi wtedy z zawodu i przeżywa prawdziwą traumę. Nie jest łatwo przecież żyć z świadomością czyjeś śmierci pod kołami składu, który się prowadziło.
Autora ciekawi nie tylko współczesność kolei, ale i jej przeszłość. W książce zawiera również wspomnienia dawnych czasów, kiedy po torach jeździły dymiące parowozy, gdy budowane kolejne warszawskie dworce, elektryfikowano poszczególne linie. Kolej ma swoją przeszłość, przepiękną historię, zabytkowe obiekty.
W czasie podróży Goszczyński bierze udział jako widz w przedstawieniu teatralnym, gdzie scenę zastępuje podłoga wagonu, a fabuła sztuki jest obrazkiem, jaki może mieć miejsce w każdym wagonie.
W niewielkiej objętościowo książce zawarty jest olbrzymi miszmasz gatunków – są wiersze, sztuka rozpisana na role, bardzo osobisty list do nieżyjącej matki, opowieści z przed wielu lat i te współczesne. A także opisy tego, co autor widzi za oknem, a mazowiecka ziemia obfituje w piękne widoki.
Kolej przeszła w swojej historii wiele etapów, wzlotów i porażek. Przewiozła miliony pasażerów. Wagony bez względu na standard i numer klasy usłyszały morze opowieści, były świadkami przeróżnych scen. Ale podróż tym środkiem lokomocji ma swój czar i urok. Swoją specyfikę i klimat. Dworce odwiedzane przez Pana Piotra są bardzo różne. To olbrzymie obiekty, jak te warszawskie modernizowane i restaurowane, przebudowywane i odnawiane, by odzyskały dawną świetność. Wraz z mnóstwem sklepików i barów, kiosków i punktów usługowych tworzą własny świat, który jest w pewnym sensie niepowtarzalny. A równie urocze bywają malutkie stacyjki z jednym peronem położone gdzieś wśród pól i lasów, gdzie stają tylko pociągi regionalne, a osobowe przemykają w ostrym pędzie. I o nich przepięknie z pasja pisze Goszczyński. Wielkie brawa dla Człowieka, który przekazuje Czytelnikom czar i urok, piękno i klimat kolejowych podróży, które ze względu na rentowność niektórych linii przechodzą niekiedy do lamusa.
Ta książka jest niepowtarzalna i zawiera w sobie tak dużo treści. Sama również uwielbiam podróże pociągiem i podzielam zdanie na ich temat Autora. Żaden inny środek lokomocji nie jest tak osobliwy. Z przyjemnością spędziłam czas na lekturze tej publikacji. Polecam ją oprócz miłośników kolei tym, którzy codziennie przemieszczają się samochodami i autobusami. Być może nabiorą ochoty na zmianę i na przykład do pracy udadzą się drogą jaką wyznaczają tory. Może odkryją piękny świat “żelaznych maszyn na torach” i się w nim zakochają ?
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi http://www.nakanapie.pl/

sobota, 25 lutego 2012

Stig Dagerman "Niemiecka jesień"


Wydawnictwo Czarne
data wydania styczeń 2012
stron 120
 ISBN 978-83-7536-344-9

Krajobraz po bitwie.


Hitler miał ambitne plany wobec narodów świata i Europy, chciał je podbić i podporządkować. Marzyło mu się, by Niemcy stali się królami wszechświata, a on sam bogiem, rządzącym niczym cesarz. Jednak hitlerowcy ponieśli srogą klęskę, terytorium Niemiec po ofensywie wojsk alianckich stało się jednym wielkim gruzowiskiem. Bombardowania i działania wojenne zrównały niemieckie metropolie z ziemią. Hitler przegrał, ale popełnił samobójstwo. Naród niemiecki został i musiał zmierzyć się z bolesną rzeczywistością, nędzą, głodem, chorobami, brakiem domów i szpitali, koniecznością przesiedleń. Dotknęło to nie tylko tych, którzy byli faszystami, ale także Niemców przeciwnych ideologii wyznawanej przez Hitlera. Wielu obywateli musiało przymusem zasilać szeregi armii i innych organizacji faszystowskich, po wojnie zaś zostali z tego rozliczeni.
Jesienią 1946, do powojennych Niemiec podzielonych na okupacyjne strefy, udaje się Stig Dagerman, korespondent szwedzkiej gazety. Ma za zadanie opisać niemiecką powojenną rzeczywistość, pokazać naród po klęsce nierealnych planów Hitlera. Świat ten pokazuje oczami człowieka, który nie osądza, ani nie ocenia, ale jak pełny profesjonalizmu korespondent rejestruje obrazy do bólu prawdziwe, realne i bardzo bolesne. Pokazuje niemieckie wsie i miasta, obywateli w różnym wieku. Prawie wszystkich, bez wyjątku trawi głód i nędza, brak środków do życia i dachu nad głową. Wśród Niemców szerzy się niemiłosiernie patologia. Czyny przestępcze, takie jak kradzież, są powszechne i nie są już oceniane negatywne. Trzeba przeżyć, nie czas na sentymenty i stosowanie kodeksu moralnego. Liczy się, by przetrwać kolejny dzień, by dotrwać do lepszych czasów. Prostytucja jest czymś, co pozwala na zjedzenie kawałka czekolady czy zapalenie papierosa. Wśród Niemek krąży przekonanie, że lepiej upaść, niż pójść na dno. Tak właśnie rozgrzeszany jest upadek moralności. Ludzie są przerażeni, otępiali i zagubieni. Wybory pokazują ich wahania i brak zdolności do tego, by budować demokrację. Rany wojenne zbyt bolą, głód zbyt mocno szarpie wnętrzności, klęska nie dociera do umysłu tych, którym obiecywano zwycięstwo i panowanie nad innymi narodami. A żyć trzeba. Bolesne „dziś” wrzyna się, niczym nóż w serce.
Tak właśnie Dagerman przedstawia powojenną rzeczywistość niemiecką. Relacjonuje bez emocji, bez upiększania. Pokazuje rozpacz, ból i wszelkie inne skutki klęski faszystów. Opisując zwykłe, ale konkretne osoby, przedstawia, jak klęska Rzeszy odbiła się na szarym obywatelu, na zwyczajnym zjadaczu chleba. Obrazy te są wstrząsające, pokazują wszystkie okropieństwa wojny, które dotyczą nie tylko narodów napadniętych, ale i tych którzy ponoszą klęskę.
Książka Dagermana to bezcenny dokument, to przekaz dla przyszłych niemieckich pokoleń, pokazujący, do czego doprowadziło szaleństwo faszyzmu. To przestroga dla tych, którzy kiedykolwiek w historii zamarzą o podboju innego kraju. Wojna niejedno ma imię, ale zawsze jest ono tragiczne. Zawsze boli i prowadzi do morza tragedii. Pokój to rzecz niezwykła i wyjątkowa. To bezcenny klejnot.
Czytając krótkie reportaże bardzo się wzruszyłam. Wiele emocji wywołały obrazy głodujących dzieci, mieszkających w przerażających warunkach, zapadających na zdrowiu, nie mogących się uczyć. Płaciły za niezawinione przez nich błędy rodziców. Nie zasłużyły na to!
Książkę polecam nie tylko tym, którzy interesują się historią II wojny światowej, ale także miłośnikom doskonałego reportażu. Niech pokaże prawdziwe oblicze powojennej rzeczywistości,
niech przestrzeże przed kolejnymi wojnami...

Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Czarne.

czwartek, 23 lutego 2012

Ingeborg Jacobs "Wilcze dziecko"


Wydawnictwo Świat Książki
data wydania luty 2012
stron 304
ISBN 978-83-7799-240-1

Tułacze losy Liesabeth

Wojna to chyba najgorsza z rzeczy jaką wymyślił człowiek. Jej negatywne skutki dotykają narody jeszcze długo po zakończeniu działań zbrojnych. Jakże łatwo na pokojowej konferencji nakreślić na mapie nowe granice, podzielić państwa, nałożyć kary. A jakże trudno wyprostować to, co konflikt militarny zniszczył, obrócił w pył. Czasem nie można naprawić pewnych krzywd, przywrócić życia tym, którzy zginęli, oddać straconych lat. Wojna to także gromady osieroconych dzieci. Czy można im jakoś zrekompensować zabrane dzieciństwo i stratę rodziców ?
W 1945 roku Prusy Wschodnie należące do Niemiec na mocy układu poczdamskiego przestały istnieć. Mieszkający tam Niemcy zostali zmuszeni do przesiedleń. Ale wielu z nich rozpoczęło ucieczkę na Zachód jeszcze przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Wśród rzeszy uchodźców znalazła się pewna kobieta z trójką dzieci. Niestety zmarła z głodu, jej dzieci zaczęły tułaczy żywot i cofnęły się do rodzinnych stron. Zły los rozdzielił dwie siostry i brata. Najmłodsza z nich Liesabeth w wieku 8 lat została sama, zdana tylko na siebie. Malutka, zagubiona dziewczynka, głodna, wychudzona, zmarznięta i samotna, bez dachu nad głową, bez pomocnej, dorosłej dłoni. Zaczęła należeć do tak zwanego „pokolenia wilczych dzieci”, sierot pochodzenia niemieckiego, które jeszcze kilka lat po wojnie błąkały się po terenach należących kiedyś do Niemiec. Ich los był potworny, sporej liczbie udało się wyjechać do Niemiec, ale były i takie, które pozostały w Związku Radzieckim. Liesabeth Otto należała do tych ostatnich.
Historię jej życia opisuje w książce “Wilcze dziecko “ Ingeborg Jacobs. Niemiecka dziennikarka po usłyszeniu dziejów tej kobiety postanowiła uczynić ją główną bohaterką dokumentalnego filmu i jej losy opisać w książce. To nie jest łatwa lektura. To książka straszna i wiejąca grozą, niczym horror. Losy tej osoby były potworne, cierpiała jako małe dziecko i jako dorosła kobieta. Nigdy nie znalazła sobie prawdziwego domu. Wszędzie czuła się obca i doświadczała prześladowań. Kilka lat tułała się od domu do domu w okolicach Kowna, Olity i Marianpolu. Za miskę zupy czy kartofli podejmowała się ciężkich prac fizycznych. Kradła, by nie umrzeć z głodu. Trafiła do dziecięcej kolonii karnej i łagru. Doświadczyła chorób, głodu, przemocy i gwałtu. Nie zaznała miłości, rodzinnego ciepła i spokoju. Wiedziała od dziecka czym jest bezdomność. Jej dorosłe życie to też pasmo materialnych niedostatków, ciężkiej pracy i poszukiwania swojej rodziny. Szukanie swojego miejsca na ziemi, akceptacji sąsiadów, lepiej płatnej pracy, miejsca w żłobku dla córki.
Czytałam tę książkę z wypiekami na twarzy. To pierwsza lektura, w której przeczytałam o „wilczym pokoleniu”. Do tej pory nie miałam pojęcia o losach wielu dzieci narodowości niemieckiej, które przeżyły piekło na miarę obozów koncentracyjnych. To na nich przelewano nienawiść do faszystów, choć niczemu nie były winne. Miały kilka lat, gdy trwała wojna i nie rozumiały szaleństwa dorosłych. A musiały płacić za winny pokolenia rodziców. Lektura Jacobs jest wstrząsającym dokumentem, który ukazuje dramat nie tylko Otto, ta dziewczynka jest tylko symbolem sporej grupy dzieci. Nie wolno przejść obok takiej historii obojętnie. Te wspomnienia bowiem, to kolejne przerażające oblicze konsekwencji wojny. Jestem pełna podziwu dla Liesabeth – za jej siłę, trwanie, miłość do dzieci. Ta kobieta jest niczym Hiob. Nie zaznaje szczęścia, wszędzie jest obca i niepożądana. Spotyka się z nienawiścią, zostaje wykorzystana przez osobę, która wydaje się być jej serdeczną przyjaciółką, dotykają ją choroby, kłopoty rodzinne.
Lektura zrobiła na mnie ogromne wrażenie, to książka wstrząsająca i drastyczna, pełna przemocy, brutalności , ale i prawdy. Dziś po latach stanowi świadectwo przerażających skutków wojny i szalonych planów Hitlera. Niech będzie przestrogą, by już nigdy nie urodziło się pokolenie takich dzieci.
Tekst opatrzony jest zdjęciami – niektóre z nich są bardzo poruszające. Na mnie szczególnie zrobiło wrażenie zdjęcie malutkiej Nony – córeczki głównej bohaterki, która nie dożyła operacji chorego serduszka. Nie można obojętnie spojrzeć też na fotografie łagrów – miejsca katorgi tysięcy ludzi.
Polecam tę lekturę miłośnikom najnowszej historii, osobom, które lubią książki biograficzne i tematykę II wojny światowej.
Za egzemplarz do recenzji dziekuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Świat Książki.

środa, 22 lutego 2012

Kaui Hart Hemmings "Spadkobiercy"


Wydawnictwo Znak litera nova
data wydania styczeń 2011
stron 352
ISBN 978-83-240-1674-7
fragment książki pod linkiem

Bo życie ciągle niesie nowe wyzwania i od nas sporo wymaga.

Święty spokój i stabilizacja to chyba najbardziej pożądane dobra na tym świecie. Nie można ich kupić w żadnym sklepie i nie mają ceny, ale są przedmiotem dążenia wielu. Niektórym ludziom wydaje się, że posiadanie pieniędzy pozbawia trosk i daje poczucie bezpieczeństwa i ładu. Może jest w tym troszkę racji, ale nie zbyt wiele. Bo ludzie majętni też mają kłopoty.
W życiu bywa też tak, że wydaje nam się iż mamy pewną stabilizację, w domu wszystko jest tak jak sobie wymarzyliśmy, mamy kochającą rodzinę a problemy są gdzieś daleko. Bywa, że żyjemy fikcją, albo nie dostrzegamy masy problemów. Tak właśnie jak bohater powieści "Spadkobiercy" autorstwa młodej, ale zdolnej pisarki z Hawajów.
Główny bohater nazywa się Matt King. Wraz z rodziną mieszka w uroczej scenerii, w miejscu, które jest idealne na wakacje i urlop, ale już codzienność nie bywa w nim wyjątkowa. Owszem można pójść na piękną plażę, spędzić czas na surfowaniu, korzystać z uroczej pogody, ale codzienne życie bywa tu tak zwyczajne jak gdzie indziej i  mieszkańców też dopadają kłopoty zwykłego dnia. Matt czuje się spełniony zawodowo - jest adwokatem, nie ma problemów finansowych, odziedziczył spory majątek, ma piękny dom, żonę i dwie córki. Jest zadowolony z życia. Bardziej koncentruje się na pracy zawodowej niż na doglądaniu domu i wychowywaniu córek. To rola żony, w której pomaga jej niania i gosposia w jednym. Ale nagle, pewnego dnia spokój rodziny zostaje zburzony. Joanie ulega wypadkowi w czasie wyścigu łodzi motorowych. Zapada w śpiączkę i nieprzytomna bez kontaktu leży w szpitalnym łóżku. Wszystko spada na barki Matta, który nagle musi się odnaleźć w nowej roli. A jak się okazuje wychowanie dwóch córek jest niezwykle trudne, zwłaszcza w tak trudnej sytuacji, gdy matka jest na granicy życia i śmierci. Matt nagle uświadamia sobie, że niewiele wie o życiu swoich pociech, rodziny, żony. Obowiązki przytłaczają go. A przeszłość okazuje się nieco inna niż myślał. Na barki mężczyzny spada niewyobrażalny ciężar i wyzwanie.  Czy jemu podoła ? Czy zda praktyczny egzamin z życia ?
Ta powieść to książka bardzo realna. Jest pełna kontrastów - piękna sceneria i trudne wyzwanie. Napisana prostym językiem zaciekawia i wciąga. Matt wydaje się porządnym facetem , któremu ja od pierwszych stron zaczęłam kibicować w ringu z przeciwnikiem, który ma na imię proza życia i kłopoty. Odnoszący sukcesy zawodowe nagle czuje się bezradny, nie pomagają mu pieniądze i sukcesy. Musi nauczyć się nowej roli, znaleźć wspólny język z córkami, zrozumieć ich nastoje, emocje, burzę hormonów, ich młodzieńczy bunt. Zastąpić matkę. Trudno facetowi wejść w duszę nastolatki, trudno zrozumieć wahania nastrojów, fochy i bunt dorastania. A na dodatek nie jest łatwo patrzeć na żonę bezwładnie leżącą na szpitalnym łóżku podłączoną do całej masy różnych aparatów. To co dotknęło Matta to praktyczny egzamin z życia, który bardzo łatwo oblać. A czasem los drugiej szansy nie daje. I nie można liczyć na okazję poprawki. Matt dzielnie walczy, stara się niesamowicie i za to go polubiłam.
"Spadkobiercy" to doskonała powieść obyczajowa, prawdziwa i realna, choć rozgrywa się w bajkowej scenerii. Życie w turystycznym raju nie jest wolne od trosk, dylematów i problemów. Ból i cierpienie wszędzie są jednakowe. Los rzuca Matta na głęboką wodę, która jest mocno wzburzona przez życiowy sztorm. Nie łatwo jest trwać i wciąż pokonywać kolejne przeszkody. Ale właśnie takie bywa życie. Realizm książki jest niesamowity. Nie ma tu miejsca na słodzenie i obrazki jakie cisną nam się przed oczy z pocztówek czy filmów z gatunku mydlanych oper. To powieść o uczuciach, walce, bólu i cierpieniu, poczuciu bezsilności, ale także o miłości i wybaczeniu. Biorąc w ręce powieść nie znanej mi autorki nie spodziewałam się zbyt wiele, nie miałam konkretnych oczekiwań. A jednak zostałam dość mile zaskoczona. Po lekturze mam ochotę przeżyć ją jeszcze raz na kinowym ekranie. A fakt, iż główną rolę zagra jeden z cenionych przeze mnie aktorów Clooney na pewno doda uroku filmowi.
Zatem zapraszam Was i do przeczytania książki i do kina.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.

niedziela, 19 lutego 2012

Anna Onichimowska "Koniec gry"


Wydawnictwo Znak emotikon
data wydania 26 stycznia 2012
stron 208
ISBN 978-83-240-1752-2

Być innym niż ogół.

Anna Onichimowska jest znaną autorką książek skierowanych do młodego czytelnika. "Koniec gry" to jej najnowsza powieść wydana w styczniu b.r. Ta książka zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Po pierwsze pisarce należą się brawa za podjęcie trudnego tematu. Bo pisanie o osobach kochających swoją płeć jest w Polsce tematem tabu. Bo chyba jeszcze nie jesteśmy państwem, w którym tolerancja to nie frazes. Dziś bycie gejem czy lesbijką i przyznanie się do swoich upodobań wymaga sporej odwagi. Bo cóż, tacy ludzie istnieją od dawna. Tylko ten temat jest tabu. Nie czuję osobą odpowiednią do oceny tych ludzi. Dla mnie są tacy jak inni - bo ja cenię w każdym dobro i serce - nieważne dla mnie  kim ta osoba jest , w co wierzy, jakie ma poglądy polityczne.
 Ale ogólnie gejem w Polsce łatwo być nie jest - tego doświadcza główny bohater "Końca gry " 17-letni Aleksander. Chłopiec jest uczniem liceum, ma brata bliźniaka i starszą siostrę. Żyje w przeciętnej rodzinie, w której się nie przelewa, mieszka w Legionowie. I jak to każdy moim zdaniem prawie dojrzały człowiek stoi sobie na życiowym zakręcie. Szkoła zmierza ku końcowi, trzeba coś postanowić na przyszłość, wybrać zawód, zacząć brać życie na poważnie. A na Alka spada jeszcze jedna nowina - chłopiec odkrywa swoją fascynację do płci męskiej. Mimo, że ma atrakcyjną dziewczynę uświadamia sobie, że jest gejem, jest nieco inny niż większość jego znajomych. Przechodzi trudną drogę, spotyka go wiele, dorasta błyskawicznie.
Książka Onichimowskiej to ciekawa historia, która może zdarzyć się wszędzie. I pewnie zdarza się nie raz, w wielu szkołach, w wielu miastach i miasteczkach. Czytałam w wypiekami na twarzy. I z emocjami, bo byłam ciekawa akcji książki ,która nie daje się przewidzieć i jest bardzo dynamiczna. Wkroczyłam w  świat, w którym brakło tolerancji i wyrozumiałości, miłości rodzicielskiej i akceptacji. To brutalny świat. Alek okazał się dojrzalszy niż jego rodzice. I zdecydowanie lepszy jako człowiek niż jego brat. Owszem ma on swoje wady i zalety, ale tych drugich jest więcej. Nie wszystkie jego zachowania mi się podobały - niepotrzebnie zwodził pewną osobę, ale może tak to właśnie bywa, gdy odkrywamy o sobie szokującą prawdę ? !
Ta powieść uświadomiła mi jak trudno jest być kimś innym niż ogół, jak trudno okazać się indywidualną jednostką. Książka jest napisana prostym, potocznym językiem, ale doskonale oddała problem młodego mężczyzny, dla którego nagle nie ma miejsca w szkole, rodzinie, wśród paczki znajomych. Ale on przyjmuje to z dużym spokojem. Po skończeniu lektury przyszła mi myśl, co czuje matka kogoś takiego jak Alek, czy po latach ma wyrzuty sumienia ? Czy rodzice nie powinni kochać bez stawiania warunków ? Na niewielu ponad 200 stronach jest zawartych tak wiele problemów, dylematów, skrajności. Każdy z bohaterów to odmienna i często kontrowersyjna osobowość, której poglądy są bardzo ostro wyrysowane. Książka skłania do refleksji i to sporej. Ale i pomogła mi określić swoje poglądy na pewne sprawy. Polecam ją nie tylko młodemu Czytelnikowi - myślę, że i ten dojrzały nie będzie się nudził i zagłębi się w powieść całkowicie.
Książka na pewno nietuzinkowa, oryginalna i odważna.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak emotikon.

sobota, 18 lutego 2012

Mini stosik z dodatkiem

W tym tygodniu wiele do mnie nie dotarło. Biblioteczka wzbogaciła się o dwie pozycje :
Małgorzaty Wardy "Dziewczynkę, która widziała zbyt wiele" od Prószyńskiego
oraz
Lisa Chaney "Coco Chanel życie intymne" od Znaku.
Obie zapowiadają się bardzo ciekawie. A dodatek to dzisiejszy zakup w Biedronce - dwie herbatki . Testuję właśnie Twój ogród - zrobiłam eksperymnet , dodałam naturalnego miodu i posłodziłam cukrem waniliowym. No i pycha. Cóż podobnie jak Pheosia jestem miłośniczką herbaty i ona zawsze jest dodatkiem do książki.
I coś jeszcze - zaczęłam sobie pisać - nie tym razem recenzję, ale książkę. Ciekawe czy wytrwam do końca, ale to mi daje sporą radość .
I coś jeszcze muzycznego - doczekałam się i słucham. O czym mowa ? O nowej płycie Edyty Górniak . Jest bardzo dobra. Choć nie wszystkie piosenki przypadły mi w równym stopniu do gustu . Ale trzy z nich to prawdziwe perełki. A są nimi :Nie zapomnij , Teraz tu , Find me .
Mąż dziś w pracy, ale jutro ma wolne. Zakupy za mną , pranie przede mną. Ale znajdę czas na lekturę - mam potworny głód czytania i pewnie obejrzę skoki narciarskie. Planowany spacer na nasz stok narciarski (kamerka pod linkiem http://www.posir.pl/przemysl-stok/zima_cam) odłożę ze względu na multum śniegu jaki spadł u mnie wczoraj i w nocy. Ale tempka na plusie i to mnie cieszy. Nadejdzie wiosna, zapachnie kwiatami, przylecą ptaki, znów będę czytała w słonku na ławkach. Czyli życie choć trudne bywa piękne. Trzymajcie się .

czwartek, 16 lutego 2012

Renata Górska "Błędne siostry"


Wydawnictwo Prószyński
data wydania styczeń 2012
stron 752
ISBN 978-83-7839-010-7

Opowieść pełna tajemnic.

Czytam dość sporo książek autorstwa polskich pisarek, ale do tej pory nie przeczytałam żadnej powieści Renaty Górskiej. "Błędne siostry " zatem to moje pierwsze spotkanie z piórem tej Pani - spotkanie bardzo miłe i przyjemne. Ta powieść o sporej objętości przypadła mi do gustu i zaczarowała. Poczułam się jak kobra zwiedziona muzyką, przeniesiona do innego świata, w którym znalazłam się błyskawicznie po rozpoczęciu lektury i z którego nie miałam ochoty powracać do rzeczywistości. Tak bardzo wciągła mnie akcja książki, tak mocno zafascynowały sekrety, klimat górskiej osady, polany gdzieś na uboczu bliżej chmur, nieba, że trudno mi było odłożyć wieczorek książkę na półkę, ale przeczytać tak grubego tomiszcza nie sposób na raz. Ta historia wydaje się na pozór bardzo realna, ale ma w sobie tyle niespodzianek, szczegółów, sekretów które tworzą coś na kształt bardzo misternej układanki składającej się z mnóstwa puzzli.
Główna bohaterka ma na imię Karola. Jest kobietą dojrzałą, pochodzi z Polski, ale mieszka i pracuje na obczyźnie. Tu się zadomowiła tylko pozornie. Ma partnera o imieniu Tim, z którym mieszka, ale ten związek to nie szalona miłość pełna uniesień, nie romantyczne kochanie, ale coś na kształt bycia ze sobą z wygody i może nawet nieco wyrachowania w stylu "bo tak nam lepiej i wygodniej". Praca jest dla Karoli czymś, co nie daje jej zbytniej fascynacji, a w jej życiu pozornie tylko nudnym i monotonnym pojawiają się kłopoty zdrowotne. Kobieta cierpi na dość ostre migreny. Leki nie zawsze skutkują, ale lekarze podejrzewają psychosomatyczne źródło przykrych dolegliwości. Radzą Karoli odpoczynek i zdystansowanie się do dnia codziennego. Karola decyduje się na półroczny urlop bezpłatny, na co korporacja, w której pracuje się zgadza. Jej bliska przyjaciółka z pracy Regina oferuje jej klucze do domu położonego niedaleko karkonoskiego uzdrowiska. Górskie powietrze, spokój i cisza pięknego domu położonego na leśnej polanie za wioską i uzdrowiskiem ma podziałać jak balsam. Karola jest zachwycona posiadłością i otoczeniem, ale po kilku dniach w domu zjawia się tajemniczy nieznajomy. Mężczyzna ma na imię Armin i pojawia się jako znajomy brata Reginy. Początki wspólnej egzystencji nie są łatwe. Każde z dwojga lokatorów ma swoje upodobania i tajemnice. A naszą bohaterkę dopada w ojczyźnie przeszłość, rodzinne sekrety i wydarzenia, które działy się wiele lat temu ......

Powieść czytało mi się bardzo przyjemnie. Historia głównej bohaterki bardzo mnie wciągnęła. Książkę przeczytałam dość szybko mimo sporej objętości. Dlaczego ? Bo górę nad obowiązkami wzięła moja babska ciekawość i nie mogłam się oprzeć lawinie sekretów, w jakie obfituje fabuła. Byłam ciekawa kim jest Armin, jakie kryje tajemnice, czemu się ukrywa. Chciałam wiedzieć jak poradzi sobie z kłopotami Karola, czy jej związek z Timem przetrwa, czy pozbędzie się migren, czy upora się z skomplikowaną przeszłością swojej rodziny, czy wybaczy ojcu. No i zauroczyła mnie atmosfera gór, wspaniałego domu na polanie, jego przeszłości i losów jego byłych mieszkańców, legend i przesądów związanych z tym miejscem, tajemnic skałek określanych mianem Błędnych sióstr i symboliką płaczących saren, które pojawiają się na polanie w cieniu drzew. To wystarczyło bym odgrodziła się od realnego świata i pogrążyła się w tej znakomitej powieści.
Ta książka to doskonałe babskie czytadło, które umili chwile w sposób niezapomniany. Ta powieść to "zjadacz czasu" , więc jeśli po nią sięgniecie zarezerwujcie sobie trochę czasu - nie będzie Wam się nudziło z pewnością. Poznacie ciekawą historie kobiety, która czuje się nieco zagubiona, samotna, a otaczająca ją rzeczywistość do łatwych nie należy. Czy Karola się z nią upora ? Czy poradzi sobie z kłopotami ? Czy migreny tak uporczywie utrudniające jej życie odejdą ? Czy wyprostowanie życia je przegoni ?
Renata Górska mieszka poza granicami Polski. I pewnie to ułatwiło jej skonstruowanie postaci emigrantki, która właściwie traci swoją tożsamość. Nie tęskni za rodzinnymi stronami i krewnymi. Jest taki samotnym okrętem na oceanie życia. I trafia na nim na niejeden sztorm i burzę.
Największymi zaletami tej książki jest moim zdaniem perfekcyjne połączenie wielu wątków i niezwykły klimat. Taki bardzo tajemniczy, który kojarzy mi się z mglistym porankiem w górskiej okolicy. W miarę opadania mgieł wyłaniają się coraz nowe kształty, a krajobraz staje się coraz bardziej fascynujący i skomplikowany. Tak rozwija się akcja najnowszej powieści Renaty Górskiej i myślę, że na wielu Czytelnikach zrobi ona pozytywne wrażenie i przypadnie do gustu. Zachęcam Was gorąco do przeczytania książki nietuzinkowej i oryginalnej. Miłej lektury.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Maria Rodziewiczówna "Farsa pani Heni "


Wydawnictwo MG
data wydania 2012
stron 208
ISBN 978-83-7779-039-7

Świat z tamtych, przeszłych lat.

Miłośniczką pióra Marii Rodziewiczówny jest już od bardzo dawna. Jej książki zaczęłam czytać mając naście lat. I bardzo je polubiłam. Bo moja romantyczna dusza lubi czasem nasycić się literaturą dla pań w stylu retro, kiedy nie było samochodów, internetu i cyfrowej jakości, gdy kobiety chodziły w pięknych, długich sukniach i obowiązywały inne normy niż dziś. Tak ten świat określam sobie umownie "w kolorze sepii' i on bardzo mnie fascynuje. Kiedyś było inaczej, zdecydowanie bardziej romantycznie i honorowo. "Farsa pani Heni " wydana nakładem wydawnictwa MG to kolejna z książek, które przeniosły mnie wstecz do innego świata. Ta książka oprócz tytułowego utworu zawiera jeszcze dwa inne : "Jazon Bobrowski " i "Nad program" . Wszystkie są urocze i przypadły mi do gustu.
"Farsa pani Heni" to utwór opowiadający historię trzpiotki Henryczki i jej męża. Henia jest sierotą nad którą pieczę sprawuje stryj i wuj. 17-letnia panna ma talent wokalny i marzy o karierze śpiewaczki. Gdyby Henia żyła dziś pewnie udałaby się na jakiś casting, wzięła udział w programie "Mam talent" czy " Szansa na sukces". Ale w czasach Heni nie było takich możliwości. Dziewczyna postanawia pozbyć się kurateli krewnych i wyjechać do Paryża. Aby tego dokonać ........ szuka męża. Utwór ten jest bardzo wesoły i pogodny, niesie lekką treść, choć losy męża Heni wzruszają i rozczulają.
"Jazon Bobrowski" to opowieść o samotnym mężczyźnie, który pewnego dnia otrzymuje spadek po ciotce. Udaje się do owego majątku, choć czuje się niegodny do objęcia nad nim pieczy. Tu poznaje przyjaciół , dowiaduje się o istnieniu rodzinnym sekretów, poznaje wielkie serce zmarłej ciotki i traci głowę dla pewnej panny z sąsiedztwa. To romantyczna opowieść o kawalerze honorowym i romantycznym, okraszona pięknymi opisami przyrody i życia w ubogim majątku, która spodobała mi się najbardziej.
"Nad program" to najkrótszy z utworów, opowiadający losy pewnego wdowca, który udając się do miasta w celu uregulowania spraw zawodowo-osobistych zmienia swoje życie pod wpływem rad i działań dobrego przyjaciela. Spodobała mi się postawa mężczyzny - smutnego wdowca, który za sprawą pewnej panny zmienia się nie do poznania.
Autorka została na okładce określona mianem "Polskiej Jane Austin". Osobiście całkowicie zgadzam się z tym określeniem i uważam je za bardzo trafne. Dla mnie Rodziewiczówna jest kronikarką przeszłych czasów dla nas, a jej współczesnych. Pięknie przekazuje nam dawną rzeczywistość, która była tak odmienna, ale i urocza. Te piękne dwory, otoczone śliczną przyrodą, te odmienne zasady codziennej egzystencji. Dziś mogą one nawet niektórych śmieszyć, ale mnie ten dawny świat zachwyca. Inne pokolenie niż nasze może bardziej umiało docenić honor i dane słowo. Ale i wtedy nie brakowało wesołych panienek jak Hania, chcących podbić świat i zagrabić wiele męskich serc. A mężczyźni ? Ci na miarę Chojeckiego czy Bobrowskiego są tacy szarmanccy, uroczy i romantyczni. Dziś pewnie już o wiele trudniej znaleźć takich kawalerów. I bale - te urządzane w karnawale, na których tańczono mazury, polki i kadryle - chętnie bym choć jeden wieczór na takim spędziła, ale cóż to możliwe jest tylko w książkach Rodziewiczównej.
Książka warta uwagi i czasu mile umili chwile zimowego wieczoru. Dla mnie to cenna perełka przeszłości. Polecam.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu MG.

niedziela, 12 lutego 2012

Matthew Kelly "Ocaleni.Wojenna tułaczka kresowej rodziny"


Wydawnictwo Carta Blanca
data wydania 2011
stron 312
ISBN 978-83-7705-044-6

Kresowiacy


Książka Matthew Kelly'ego jest kolejną z książek o losach kresowych rodzin w czasie II Wojny Światowej. Ale jest ona inna od tych, które miałam okazję przeczytać do tej pory. Pisze ją Anglik mający polskie korzenie, który jest z wykształcenia historykiem z tytułem doktora. I choć specjalizuje w historii Irlandii, to napisał fantastyczną książkę o Kresach, ich mieszkańcach i własnej rodzinie. Jest ona pełna osobistych przeżyć jej bohaterów, ale i świetnie przedstawia losy rodziny autora na tle bolesnych i tragicznych wydarzeń, w jakie obfitowała pierwsza połowa XX wieku.
Dziadek Kelly'ego był żołnierzem i za wojskowe zasługi otrzymał dom wraz z ponad 30 hektarami ziemi w Hruzdowie. Tu zamieszkał z żoną Hanną i tu urodziły mu się dwie córki Wanda i Danusia. Rafał z Hanną gospodarowali majątkiem i byli nauczycielami. Wojenna zawierucha rozdzieliła małżonków. Rafał został aresztowany i zwolniony, zaś Hannę wraz z córkami wywieziono do Kazachstanu. Ich losy były bardzo smutne. Oboje małżonkowie przeżyli piekło rozłąki, chorób, biedy, utraty rodzinnego domu. Stracili bezpowrotnie wiele lat, w których powinni być razem, patrzeć jak dorastają dzieci, wypracować sobie stabilizację i spokojną starość. Niestety, podobnie jak wielu polskim rodzinom na Kresach, nie było im to dane.
Opowieść Kelly'ego jest niezwykła - pisząc o losach swoich przodków pokazuje dramat tysięcy Polaków, którzy stali się wrogami Związku Radzieckiego i musieli za to pokutować. Autor opisując losy pradziadków i ich córek relacjonuje czym była wywózka, jak wielką traumę przeżyli Polacy.
Książka ta robi niesamowite wrażenie. Autor napisał ją na podstawie zebranych dokumentów, listów, rodzinnych opowieści swojej babci Nany, a do tekstu dołączył zdjęcia z rodzinnego archiwum. W końcu sam też udał się w podróż szlakiem wojennej tułaczki swoich przodków.
Polacy przeszli gehennę, przecierpieli tak wiele, ponieśli mnóstwo ofiar, by potem z wrogów stać się wygnańcami. Po przeczytaniu dziejów rodziny Ryżewskich nie dziwię się tym, którzy nie chcieli wracać do powojennej komunistycznej Ojczyzny. Po tym czego doświadczyli od mocarstwa Stalina, mieli prawo nie ufać nowemu “sojusznikowi” Polski. Ale i ich losy po “wyzwoleniu “ z kazachskiego wyganiania nie były łatwe. Przyszłość nie zapowiadała się różowo.
Ta historia jest naprawdę niezwykle wstrząsająca i szokująca. Nie sposób nie patrzeć z litością na wychudzonych i schorowanych ludzi skazanych na życie w obozach dla uchodźców, odartych z intymności i niepewnych jutra.
Czym jest ta książka? Sagą rodziny Ryżewskich, ale i dokumentem historycznym pokazującym piekło Kresowiaków, literaturą faktu i powieścią zarazem. Bardzo spodobało mi się obiektywnie ujęcie tematu i rzetelna rekonstrukcja dziejów rodziny. Kelley'emu udało się doskonale przybliżyć fakty historyczne, które były różnie oceniane zależnie od strony oceniającego. To bolesne, że wielu Kresowian z armii Andersa nie miało łatwo ani na obczyźnie, ani po powrocie do ojczystego kraju.
Ta książka świetnie uświadamia, dlaczego nie można zapominać o własnej tożsamości, o piekle jakie przeszli nasi przodkowie. Doskonała lekcja historii. Gorąco polecam.

Za egzemplarz do recenzji dziekuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnctwu Carta Blanca.

sobota, 11 lutego 2012

Suzanne Batzdorff "Ciocia Edyta"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania 2011
stron 328
ISBN 978-83-7506-504-6

Patronka Europy

O Edycie Stein po raz pierwszy usłyszałam będąc nastolatką. Jej niezwykły życiorys przybliżyła mi ogólnikowo siostra zakonna Teresa będąca przyjaciółką mojej rodziny, a należąca do zakonu mniszek NMP z Góry Karmel potocznie zwanych karmelitankami, do którego wstąpiła również Edyta. Jej życie było bardzo niezwykle – przypadło na czasy niespokojne i burzliwe, gdy w Europie wrzało niczym w tyglu. Wojny, zmiany granic, ustrojów. Antysemityzm osiągał swoje apogeum. A w pewnej żydowskiej rodzinie narodziła się dziewczynka, najmłodsza z licznego rodzeństwa, która choć nie dożyła sędziwej starości, przeżyła bardzo wiele. Była inteligentna i bardzo zdolna, podjęła się kariery naukowej, której jednak nie dane jej było kontynuować. Choć nie była gorliwą i religijną Żydówką, zdecydowała się na zmianę wyznania. Nie uczyniła tego, aby uniknąć prześladowań. Ona naprawdę uwierzyła w Jezusa i poszła za głosem powołania.
Postać Edyty nadal mnie bardzo fascynuje, podziwiam ją jako kobietę, naukowca,filozofa, gorliwą siostrę zakonną i wrażliwego człowieka. Sporo już przeczytałam książek o Edycie. A także poznałam jej dzieła.
“Ciocią Edyta “ to kolejna książka poświęcona tej wyjątkowej świętej. Ale nie jest to jej biografia. Tu może nieco zmylić tytuł i opis z okładki. Ta lektura autorstwa jej siostrzenicy jest bowiem bardziej opowieścią o rodzinie Steinów, o środowisku i czasach w jakich żyła Edyta, o tym, co miało wpływ na jej osobowość. Burzliwa historia XX-wiecznej Europy wpłynęła na losy familii, która rozproszyła się po świecie i wyemigrowała m.in. do Ameryki Południowej, Stanów Zjednoczonych i Palestyny. Kilku członków rodziny stało się ofiarami holokaustu i zginęło w obozach koncentracyjnych. Taki los spotkał i samą Edytę. Po latach doceniono jej życie i charyzmat, jej niełatwą drogę ku świętości i wyniesiono ją na ołtarze. Beatyfikacja i kanonizacja była okazją do spotkania rodziny o żydowskich korzeniach, w skład której wchodzą wyznawcy judaizmu, katolicy i protestanci. Edyta niejako ich po śmierci zjednoczyła. I doszło do pamiętnego spotkania w Rzymie.
Książka “Ciocia Edyta” opowiada losy żydowskiej rodziny, która przeżyła swoje wzloty i upadki, chwile szczęścia i smutku. Na uwagę zasługuje postać matki Edyty – Augusty, która po śmierci męża musiała podołać pracy zawodowej (prowadziła tartak), wychowaniu dzieci żyjąc w burzliwych i trudnych czasach. I choć miała trudny charakter, dzielnie pokonywała kolejne przeszkody. Czytając, mamy szansę poznać życie zwyczajnych obywateli żyjących w I. połowie XX wieku – kiedy to kobiety wchodziły dopiero na arenę kariery naukowej i zawodowej, czasy, gdy rodzina wielodzietna była czymś zwyczajnym. Rodzący się antysemityzm okazał się tragicznym doświadczeniem dla licznego rodzeństwa i krewnych Edyty. Rozdzielił rodzinę, rozrzucił ją po całym świecie, stał się biczem, którego razy były niezrozumiałe dla szarych obywateli, którzy jeszcze niedawno byli zdolni do poświęceń dla Niemiec (choćby Edyta była sanitariuszką w czasie I wojny światowej).
Książka jest biografią rodziny, napisaną w sposób przejrzysty i ciekawy. Pokazuje rzeczywistość nieco inną niż ta, która przeszła już do historii. A jednak dziedzictwo i pisma Edyty są ponadczasowe. Z książki wyłoni się sylwetka patronki Europy, która była osobą bardzo zdolną w różnych dziedzinach, kochająca dzieci, uważającą życie za olbrzymią przygodę i odkrywającą na nowo każdy dany jej dzień. Edyta, choć jest uznawana za męczennicę, kochała życie. I właśnie taką opisuje ją siostrzenica. Postać Edyty jest szalenie ciekawa, dlatego gorąco polecam lekturę “Cioci Edyty” tym, którzy lubią czytać o wybitnych kobietach. Ta książka to także lektura obowiązkowa dla zafascynowanych duchowością Karmelu.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Zysk i S-ka.

Stosik lutowy nr 2

Luty mroźno trzyma i jest ostra zima. A do mnie docierają kolejne cudności książkowe. I strasznie cieszą. W tym tygodniu dotarły :
Nicky Pellegrino "Wakacje w Italii" od Lubimy Czytać
Lucia Tancredi "Ja, Monika" od Wydawnictwa Promic
Lewis Wallace "Ben Hur " od Wydawnictwa Promic
Tessa Hadley "Bliżej siebie " od Lubimy Czytać
Astrid Rosenfeld "Dziedzictwo Adama" od Muzy
Dina Rubina "Biały gołąbek z Kordoby " od Muzy
Tomasz Czerwiński "Kapliczki i krzyże przydrożne" od Muzy
Serdecznie dziękuję !!!!


piątek, 10 lutego 2012

Penny Jordan "Florenckie marzenie"


Wydawnictwo Harlequin
data wydania styczeń 2012
stron 160
ISBN 978-83-238-8260-2
seria Światowe Życie
nr 346

Stracić serce dla włoskiego księcia.

Tym razem akcja książki rozgrywa się w słonecznej Italii. Do Florencji przyjedża z Anglii Charley. Jej przybycie to jednak nie turystyczna eskapada, ale zawodowe zlecenie. Zdolna Angielka ma nadzorować renowację florenckiego parku Raverno, które miastu podarawał ród książęcy. Niestety projekt jest nader kosztowny. A jego realizacja to i  potężne przedsięwzięcie logistyczne. Charley musi dać z siebie wszystko - praca daje bowiem zabezpieczenie finansowe jej rodzinie i dziewczynę nie stać na utratę tak cennego zlecenia. Do jej decyzji wtrąca się jednak Raphael, książę Raverno. Nie podobają mu się cięcia w budżecie rewitalizacji i sam decyduje się przejąć projekt i go sfinansować. A przy okazji poznaje bliżej ambitną Charley.......

Ta książeczka to bardzo romantyczna historia, która przenosi nas do pieknej i romantycznej Florencji. Szara myszka z Anglii i urodziwy, bogaty książę Raverno - cóż dla miłości nie ma granic. Ona nie pyta o stan konta, pochodzenie i sytuację w życiu. Tak, ta historia ma coś z bajki, ale czyż tak gorące uczucie to nie jakiś wyjątkowy dar nieba dla ludzkości ? Czyż prawdziwa miłość to nie coś rodem z raju ?
 Książkę czyta się przyjemnie i lekko. Romantycznej opowieści towarzyszy urocza sceneria, a ja włoskie krajobrazy i zabytki wprost uwielbiam.
 Ona jest bardzo skormna i ambitna, on niesie balast rodzinnych sekretów, które stoją mu na drodze do szczęścia. Książka napisana ze smakiem i romantycznym polotem. W czasie lektury czuć powiew wiosennego klimatu, a Czytelniczkom udzieli się atmosfera robiących wrażnie zabytków i wielowiekowego parku, który nie jednego był świadkiem. Lektura z pewnością spodoba się tym, którzy są zafascynowani Italią.
Za egzemplarz do recenzji dziekuję Wydawnictwu Harlequin.

środa, 8 lutego 2012

Jan Grzegorczyk "Puszczyk"


Wydawnictwo Znak
data wydania styczeń 2012
stron 432
ISBN 978-83-240-1877-2

Tajemnicza, pełna sekretów wielkopolska prowincja.

Stali Czytelnicy moich recenzji wiedzą, że ja kocham czytać książki o prowincji i pochłaniam je w sporej ilości. Lubię i polską i zagraniczną prozę, której akcja rozgrywa się gdzieś daleko od wielkomiejskiego zgiełku, w małych miejscowościach.
Po książkę "Puszczyk" sięgnęłam zachęcona opisem, ale i znane mi było nazwisko jej Autora, który ma w swoim dorobku m.in cykl o księdzu Groserze. Książka okazała się ciekawą lekturą, przy której bardzo miło spędziłam czas i oderwałam się od mroźnej rzeczywistości.
Akcja książki rozgrywa się w Wielkopolsce, Puszczy Noteckiej, Poznaniu, Toruniu. Główny bohater to 50-letni Stanisław Madej, z zawodu pisarz, który ucieka od miejskiego hałasu i kupuje uroczy domek w bezpośrednim sąsiedztwie lasu w Rojnie. Jest sympatycznym i inteligentnym mężczyzną, który nie ma jednak szczęścia do kobiet. Nie układają mu się kolejne związki, a tym najwierniejszym przyjacielem okazuje się pies Ruben. Madej szykuje się do napisania powieści, ale jakoś mu to ciężko idzie. Nie może znaleźć weny, pisanie jest drogą przez mękę. I nie pomaga mu szereg wydarzeń, które poruszają mieszkańców Rojna i okolicy. Dochodzi tu do dziwnych zdarzeń i wypadków. A sam Madej umówiony z proboszczem miejscowego kościoła w celu pożyczenia książeczki "O naśladowaniu Chrystusa" znajduje w świątyni jego zwłoki. Pozornie wygląda, że przyczyną śmierci był nieszczęśliwy upadek z drabiny, ale Madej ma nieco inne przeczucia.....................
Książka okazała się dobrym "narkotykiem", lekturą trzymająca w napięciu i zaskakującą. Dynamiczna akcja, ciekawie wyrysowane piórem sylwetki jej bohaterów, piękne miejsce akcji, urocze opisy przyrody, wiele niespodzianek to główne atuty książki. A jeśli ktoś poprosiłby mnie o ocenienie lektury jednym słowem, to bez wahania rzekłabym tajemnicza !!! Ta powieść ma niesamowity klimat, który skojarzył mi się z balladami Mickiewicza. Lasy, mateczniki, romantyczne polany pełne grzybów. I sekrety mieszkańców Rojna oraz osób z nimi związanych to kolejne mocne strony tej opowieści. Obraz prowincji nakreślony przez Grzegorczyka to nie sielankowy obrazek spokojnej okolicy, gdzie życie biegnie wolno i miło. Tu się naprawdę sporo dzieje. Przeszłość wielu jest niezwykle zawikłana i pełna sekretów. Zagadek, które jednak powoli wychodzą na światło dzienne. A bohaterowie to ludzie o skomplikowanej konstrukcji psychicznej, których trudno ocenić w kategorii czerni i bieli. Oni są bardzo realni, pełni wad i zalet, błądzący w labiryncie życia, szukający szczęścia i spokoju, które nie zawsze udało się osiągnąć. Książkę czyta się jednym tchem, akcja rozgrywa niezwykle szybko, miałam wrażenie jakbym została wciągnięta w czytanie powieści, która już miała wydaną wcześniej pierwszą część. 
"Puszczyk " to kolejna doskonała powieść w dorobku Grzegorczyka, która jest mieszanką książki obyczajowej i sensacyjnej z elementami grozy. Stare tajemnice, lokalne legendy i opowieści z dreszczykiem, grzechy młodości jej postaci przykuwają uwagę i są niczym wyszukamy zestaw przypraw udoskonalający mistrzowskie danie. Nastrój uzupełniają śliczne opisy naturalnego środowiska, klęgor żurawi, jesienne słonko i słoty. Na pochwałę zasługuje też oryginalna i nastrojowa okładka, która doskonale wprowadza w klimat książki. "Puszczyka" polecam dorosłym Czytelnikom bez względu na płeć, moim zdaniem nuda przy czytaniu Wam absolutnie nie grozi. A z pewnością dopadnie Was dreszczyk emocji.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.

wtorek, 7 lutego 2012

Jarosław Kamiński "Rozwiązła"


Wydawnictwo WAB
data wydania styczeń 2012
stron 544
ISBN 978-83-7747-576-8

Tajemnice Rozwiązłej

Powieść Kamińskiego pt. „Rozwiązła” to najnowsza pozycja ze znakomitego cyklu „Archipelagi” Wydawnictwa W. A. B., Książka jest napisana świetnie.. Zżyłam się z główną bohaterką, polubiłam ją i bardzo doceniłam jako współczesną postać Polki.
Zofia jest kobietą inteligentną i dojrzałą – dobiega czterdziestki, ale duszę ma o wiele młodszą. Z zawodu zajmuje się profesjonalnym makijażem, pracuje jako wizażystka przy kręceniu filmów, reklam i teledysków. Jest dobrym i cenionym fachowcem, którego docenia środowisko artystyczne. A prywatnie jest kobietą zakochaną w Adamie. Nie budziłoby to kontrowersji, gdyby nie fakt, iż Adam jest biseksualny, a z partnerką dzieli go różnica 18 lat. Zdolny, choć kapryśny student ASP, malarz o niezwykle wrażliwej duszy i trudnym charakterze idealnym partnerem nie jest. Ich związek jest dość burzliwy, pełen namiętności i zauroczenia seksem, ale i sporej dawki emocji oraz kłótni. Rodzina Adama po poznaniu jego partnerki nie jest zachwycona kobietą, która na dobrą sprawę mogłaby być jego matką. Zofia nie przypada do gustu ani jego rodzicom, ani dziadkowi.
Mimo to para chce być nadal razem. Nagle na światło dzienne wychodzą tajemnice z przeszłości rodziny Zofii, które rzucają cień również na jej życie uczuciowe.

Wiele wątków łączy się ze sobą w misterną nić, tworząc skomplikowaną fabułę pełną niespodziewanych zwrotów i sensacji. Nie jest to proza łatwa. Sposób narracji i styl, jakim napisana jest książka wymusza maksimum skupienia czytelnika i nie pozwala na wyłączenie się z uważnego czytania. Długie zdania z wieloma znakami przestankowymi i brak tradycyjnych dialogów, tworzą niepowtarzalny klimat i atmosferę powieści.
Doskonałe połączenie powieści obyczajowej, historycznej i psychologicznej zasługuje na pochwałę i uznanie. Szalenie też podobało mi się przedstawienie polskiej prowincji – Mazur, krainy pełnej pięknej przyrody i tajemniczych ruin zamków, które kryją niejedną legendę oraz klimatu małej miejscowości z sanktuarium maryjnym i klasztorem zakonnic, które kiedyś opiekowały się matką Zofii. Wizyta bohaterki w tym oryginalnym miejscu to dla mnie najpiękniejsza część książki. A sama historia rodzicielki Zofii niesamowicie mnie porwała.
Postacie bohaterów są odmalowane niezwykle subtelnie i delikatnie, a autor prowadzi swoich Czytelników w najgłębsze zakamarki ich dusz, ukazując je bez ogródek, bez upiększeń.

Jeśli lubicie skomplikowane historie rodzinne, opowieści o miłości, ale nie rodem z lukrowanych romansów, to koniecznie powinniście sięgnąć po książkę Jarosława Kamińskiego. Na pewno nie będziecie się nudzić w trakcie lektury. I czekają Was spore czytelnicze emocje. Polecam!

Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu WAB.

poniedziałek, 6 lutego 2012

Dianne Drake "Dylemat doktora Andresona"


Wydawnictwo Harlequin
data wydania styczeń 2012
stron 160
ISBN 978-83-238-8271-8
seria Medical nr 502

Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale bardzo lubię czytać książki, które są związane ze środowiskiem lekarskim. Seria Medical to właśnie historie miłosne z kręgu białego fartucha. Książka Diane Drake uprzyjemniła mi bardzo mroźny wieczór. Jej akcja rozgrywa się narciarskim kurorcie White Elk. Tu przyjeżdża na 18 miesięcy Mark Anderson - lekarz specjalizujący się w ratownictwie medycznym, by przeprowadzić kursy pierwszej pomocy dla przyszłych koordynatorów akcji ratunkowych mających nieść pomoc narciarzom. Jest facetem po przejściach - po rozwodzie. Nie tryska dobrym humorem, jest zamknięty w sobie, ponury i ma ciągle zmarszczone brwi. Tu spotyka Angelę - dietetyczkę z wykształcenia, którą mąż opuścił na wieść o ciąży. Angela marzy o wzięciu w kursie - niestety brak jej pewnych kalifikacji wymaganych dla kursantów. A między Markiem a Angelą coś zaczyna iskrzyć................Czy uda im się otworzyć na nowy związek po trudnych przejściach i czy wspólne środowisko pracy (oboje pracują w szpitalu) nie będzie przeszkadzało w kontaktach na prywatnej niwie ?
Polecam sympatyczną historię miłosną o parze dwojga profesjonalistów, zakochanych w swoim zawodzie, ale doświadczonych przez innych, których kochali. Są przedstawieni bardzo zwyczajnie i naturalnie - mają swoje wady, zalety ,humory. Chcą zmienić coś w życiu na lepsze. Lektura okazała się lekka i przyjemna. I cóż pozostaje sobie żyć w razie konieczności skorzystania z pomocy medycznej tak świetnych i kompetentnych profesjonalistów. 
Za egzemplarz do recenzji dziekuję Wydawnictwu Harlequin.

niedziela, 5 lutego 2012

Heinz-Lothar Worm "Maria "


Wydawnictwo Promic
data wydania 2011
stron 176
ISBN 978-83-7502-277-3

Do przeczytania tej książki skusił mnie opis wydawcy i marka serii w jakiej jest wydania. Cykl prozy Okna to mądre i piękne powieści starannie wydane przez Promic, których lektura dostarcza mi wspaniałych wrażeń.
"Maria" to powieść, której akcja rozgrywa się w Niemczech, na Oceanie Atlantyckim i w Ameryce na przełomie XIX i XX wieku. Główni bohaterowie to ludzie młodzi i bardzo w sobie zakochani. Ale nie jest im pisane szczęście i spokój. Związek Marii i Karola nie jest akceptowany przez ich rodziny. Matka Karola nie widzi Marii w roli synowej, a ojciec dziewczyny gwałtownie protestuje przeciwko spotkaniom córki z pracowitym i spokojnym Karolem. Młodzi jednak nie potrafią bez siebie żyć, łączy ich głębokie uczucie i chcą iść razem przez życie za wszelką cenę. Myślą, że gdy Maria będzie brzemienna to bez trudu uzyskają błogosławieństwo na ślub. Jednak staje się inaczej. Na wieść, że ojciec Marii zostanie dziadkiem wściekły mężczyzna wyjawia rodzinną tajemnicę, która budzi szok i niedowierzanie. Ślub zakochanej pary staje się czymś niemożliwym, a przyszła mama zostaje zmuszona od wyjazdu za Wielką Wodę. Czy mimo przeciwności losu Marii i Karolowi pisane wspólne życie ? Czy zaświeci im słońce ? 

Książkę pochłonęłam gdzieś w mroźną noc i nawet nie poczułam upływu czasu. Tak bardzo zaintrygowała i wzruszyła mnie ta historia. Bo losy Marii i jej ukochanego nie są usłane różami. Było im obojgu bardzo ciężko. Bóg wystawił ich uczucie na sporą próbę i bardzo ich doświadczył.
Autor pisze w swojej powieści o miłości, o silnie zakorzenionej tradycji niemieckiej wsi, gdzie skandal moralny to coś niewybaczalnego, co skazuje na banicję. Ciekawie wykreował postacie swoich bohaterów - oboje są bardzo dojrzali emocjonalnie i wiedzą czego w życiu chcą. Ich miłość to nie zauroczenie, to nie związek oparty na zauroczeniu zmysłowym, ale uczucie w którym znaczącą rolę odgrywa odpowiedzialność za partnera i za własne czyny. Książka "Maria " promuje postawy katolickie, Biblia jest ukazana jako księga, która daje nadzieję i pozwala przetrwać ciężki czas w życiu. Ta księga podarowana Marii przez towarzyszkę podróży na statku staje się jej przyjaciółką i pocieszycielką w godzinie próby. Pozwala patrzeć z nadzieją na przyszłość, choć i naszych bohaterów nachodzą chwile zwątpienia i poczucia beznadziejności. To piękna historia z wzruszającym zakończeniem , może ktoś oceni ją jako nieco bajkową, ale mnie się bardzo spodobała i przypadła do gustu. Polecam ją każdemu , kto ludzi książki mądre i ambitne, które niosą w sobie piękną i wzruszająca treść.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Promic

sobota, 4 lutego 2012

Javier Moro "Szkarłatne sari"


Wydawnictwo Świat Książki
data wydania listopad 2011
stron 600
ISBN 978-83-7799-033-9

Indyjska opowieść

Związki osób pochodzących z różnych kultur, religii i krajów są z całą pewnością trudniejsze niż partnerów, których nie różni pochodzenie, wiara i obyczaje. Wiele z nich nie wytrzymuje próby przetrwania, gdy jedna ze stron musi opuścić rodzinne strony i zaaklimatyzować się gdzieś z dala od domu. Ale czasem bywa tak, że jedna z osób doskonale zadomawia się w “nowej ojczyźnie”. Zafascynowana egzotyką miejsca zyskuje drugi kraj rodzinny. Tak właśnie było z pewną Włoszką, która pokochała Hindusa. Mało, że z całego serca pokochała Indie, ale przeszła do ich historii i udzielała się w polityce.
Sonia Maino pochodzi z przeciętnej włoskiej rodziny z Orbassano. Jej ojciec był budowlańcem. W 1965 roku Sonia ma szczęście studiować i pogłębiać znajomość angielskiego w Cambridge. 19-letnia studentka jest śliczną i skromną dziewczyną, nieco nieśmiałą, ale zdolną. Dzięki koledze poznaje przystojnego Hindusa Rajiva. Ona jest zwykłą dziewczyną z okolic Turynu, on zaś pochodzi z potężnej indyjskiej rodziny związanej z polityką – ma na nazwisko Gandhi. Oboje zakochują się bez pamięci od pierwszego wejrzenia. Czy ich miłość przetrwa wszelkie burze, różnice i przeszkody? Czy uda im się stworzyć szczęśliwą rodzinę?
Historię Soni czyta się jednym tchem. “Szkarłatne sari”to znakomita książka, która opowiada nie tylko o losach ślicznej Włoszki, ale i o pierwszej indyjskiej rodzinie, której członkowie byli u szczytu władzy i niejednokrotnie piastowali urząd premiera, parlamentarzysty i przewodniczącego potężnej partii. Lektura autorstwa Moro autora znanego polskim Czytelnikom z powieści “Hinduska miłość,” to coś pomiędzy biografią a sagą rodzinną. Opisując losy Soni Moro wciąga nas w fascynującą historię zwyczajnej dziewczyny, która staje się najpierw synową pani premier, po jej zabójstwie żoną premiera, a po zamachu na męża sama wkracza w świat polityki.
Po śmierci męża Kongres oczekuje, że Sonia przejmie jego rolę, ale równocześnie opozycja zarzuca jej, że nie jest z urodzenia Hinduską. Mimo to, Sonia świetnie sobie radzi - nie tylko jako osoba publiczna. Jest ciepłą i wrażliwą kobietą, odnajduje świetny język z rodziną męża (poza bratową), jest wspaniałą mamą i żoną. Z Rajivem łączy ją prawdziwa miłość.
Poznajemy dzieje rodziny, której polityka jest codziennością, spuścizną i niejako dziedzictwem. Rajiv, choć nie bardzo ma ochotę, niesie pałeczkę po matce, Sonia po nim podobnie, jak jej dzieci.
“Szkarłatne sari”to także opowieść o Indiach – kraju kontrastów i biedy, przepięknych krajobrazów i zróżnicowanego klimatu, o państwie, gdzie krowy mają status świętych. Gdzie jedni żyją w slamsach, a inni w przepięknych rezydencjach. Czytając o Soni mamy okazję wzbogacić wiedzę o Indiach widzianych wczoraj i dziś, zobaczyć, jak wielkiego dokonały postępu. Mamy okazję poznać wspaniałą kobietę, jaką była Indira, zaznajomić się ze zwyczajami hinduskich rodzin, zobaczyć politykę odmienną od tej europejskiej.
Książka jest niesamowita. Oszczędna w dialogach lektura przypomniała mi zdarzenia, o których słyszałam w telewizyjnych wiadomościach jako mała dziewczynka. Wyjaśniła wiele pojęć i spraw znanych tylko pobieżnie, jak choćby działalność Tamilskich Tygrysów czy historię rodziny Nehru. Lektura uzupełniona jest ciekawymi zdjęciami jej bohaterów. Gorąco polecam.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wdawnictwu Świat Książki.

czwartek, 2 lutego 2012

Mariusz Zielke "Wyspa dla dwojga"


Wydawnictwo Principium
data wydania grudzień 2011
stron 192
ISBN 978-83-63320-01-0

Miłość w ostrym sosie.

Już po rzucie oka na okładkę wyczułam, że będzie to proza, którą można określić mianem prowokującej. I nie pomyliłam się. Okładka „Wyspy dla dwojga” Mariusza Zielke, na której królują ułożone w serduszko papryczki chili, jest wstępem do czterech nowel dostarczających olbrzymich emocji. Mają one pewien motyw przewodni – uczucie, a konkretnie miłość. Ale nie spodziewajcie się słodkich historyjek niczym z polanego lukrem romansu. Miłość tu prowadzi często do złego. Idzie w parze z nieposkromioną erotyką, a seks jawi się niczym narkotyk, który obezwładnia i służy do zaspokojenia tych najbardziej pierwotnych instynktów. Tu nie ma miejsca na sentymentalne wzruszenia, na romantyzm i uczucia platoniczne. Tu jest ostro i czasem aż niesmacznie.
Cztery historie są pełne uczuć, niekoniecznie tych pozytywnych. Bohaterami rządzą emocje, namiętności, a ich zachowania bywają bardzo prymitywne i mające więcej wspólnego z mechanizmami zwierząt. Tak, w książce rządzą instynkty, które popychają do zbrodni, zemsty i okrucieństwa.
Akcja opowiadań toczy się szybko i jest nasycona, a czasem nawet wręcz przesycona wydarzeniami. Bywają momenty, w których przypomina nieco fabułę książki fantastycznej, a czasami wydaje się bajkowa i nierealna. Wśród bohaterów znajdziemy zwykłych ludzi, ale i rekiny biznesu czy elitę władzy. Nie mają oni kryształowych charakterów. Króluje porywczość i egoizm. No i bliżej im do czarnych charakterów niż do dobrych wróżek.
„Wyspę dla dwojga” czyta się bardzo szybko, a sama lektura wywołuje wiele emocji – u mnie dominowało zgorszenie, oburzenie i krytyka. Zszokowały mnie dość odważne sceny erotyczne i mało subtelne potraktowanie miłości. Klimat bardziej przypomina kryminał. Akcja zaskakuje i jest nieprzewidywalna. Całość wydaje się mało realna, ale bez osłonek pokazuje ludzkie namiętności i instynkty. Ta książka robi wrażenie, jest jak szokująca reklama, która zapada w pamięć. Bez ogródek i osłonek. Bez słodzenia i retuszu.
Za egzeplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Principium.