czwartek, 28 lutego 2013

Emire Khidayer "Życie po arabsku"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania luty 2013
stron 360
ISBN  978-83-7839-444-0
 
W świecie z innej bajki

Gdy byłam małą dziewczynką w wieku przedszkolnym uwielbiałam gdy dziadek czytał mi "Baśnie z tysiąca i jednej nocy". To było moje pierwsze spotkanie z arabskim światem, który od samego początku bardzo mnie zafascynował. Jeszcze bardziej moje zainteresowania w tym kierunku pobudził film obejrzany w kinie gdy miałam 12 lat o przygodach Ali Baby i 40 rozbójników. Jakiś czas potem miałam okazję osobiście poznać osoby, których ojczyzną był Jemen, Sahara Zachodnia i Egipt. Kultura arabska jest moim zdaniem niesamowita. Odmienna od naszej europejskiej i dla mnie niezwykle ciekawa oraz egzotyczna. Arabowie żyją inaczej, mają inne zwyczaje, normy moralne, tradycje i religię. Jeszcze nigdy nie byłam w kraju arabskim, ale dzięki książce "Życie po arabsku" wiele się o tym świecie dowiedziałam, wiele zrozumiałam. No i obaliła się część zasłyszanych gdzieś mitów.
Autorką książki jest kobieta pochodząca ze Słowacji wychowana w słowacko-irackiej rodzinie, a więc w domu, w którym ścierały się dwie odmienne kultury. Celem przeczytanej przeze mnie arcyciekawej w moim odczuciu książki jest zaproszenie do innego świata, który mnie oczarował, zachwycił, ale i zszokował. Inna religia, inne obyczaje, inne zachowanie nas Europejczyków bardzo dziwią. Autorka niezwykle plastycznie i dokładnie opowiada o arabskim świecie, który jak zaznacza nie jest jednorodny. W każdym państwie bywa nieco inaczej, ale czasem różnice wcale nie istnieją. Swoją gawendę rozpoczyna od religii, a więc przybliżeniu obchodów świąt muzułmańskich, przebiegu rodzinnych uroczystości, ślubów, pogrzebów, wesel. Emire na kolejnych stronach pisze o różnych aspektach codziennego życia szczególnie skupiając się na tym, co dla osób spoza krajów Maghrebu i Zatoki odmienne. W tamtym rejonie inaczej się ubiera, inaczej podróżuje, panuje inny stosunek do zwierząt. Zachwyca odmienna kuchnia ( bardzo słodka), piękna architektura, rażą zaniedbania w zakresie szkolnictwa i walki z anafabetyzmem, niska kultura ekologiczna.
Książka jest bardzo ciekawa, napisana przystępnym językiem wprowadza nas w inny świat. Świat, który jest zdecydowanie mniej przyjazny dla kobiet, w którym władza jest raczej w męskich rękach. Pani Khidayer swoją lekturą obala jednak wiele plotek i mitów dotyczących Arabów, przedstawia codzienne życie, które może nas zadziwiać, ale pewnie tak samo byłoby, gdyby ktoś napisał książkę o świecie europejskim i wydał w którymś z krajów muzułmańskich. Lektura z pewnością zaspokoi ciekawość czytelników w wielu aspektach. Odpowie na pytania dotyczące religii islamskiej, obali mity o haremach, opowie o tradycjach związanych z ramadanem, pielgrzymkami do świętych miejsc islamu, zabierze nas na rodzinne uroczystości. Na końcu książki znajduje się bardzo praktyczny i pomocny słowniczek pojęć z arabskiego świata. Jeśli jesteście ciekawi jak wygląda arabski ślub, jak obchodzi się miesiąc ramadanu, jakie smakołyki królują w kuchniach Maroka, Iraku czy Syrii, a wreszcie jeśli fascynuje Was arabska odmienność to książka "Życie po arabsku" będzie zdecydowanie odpowiednią lekturą. Mnie czytało się ją bardzo przyjemnie i gorąco ją polecam zwłaszcza tym, którzy planują urlop w Tunezji czy Egipcie.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydanictwu Prószyński i S-ka.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Meredith Goldstein " Single"


Wydawnictwo M
data wydania 2013
stron 240
ISBN 978-83-7595-556-9
 
Z pojedynczego życia
 
Kiedyś mówiło się o tych niezamężnych i nieżonatych stara panna bądź stary kawaler. Dziś określenia te odeszły do lamusa. Kiedyś bycie samotnikiem to był po prostu obciach. Dziś to jeden ze sposobów na życie. Singiel to po prostu osoba bez drugiej połówki, bez partnera, która idzie sobie samotnie przez życie. Jedni są singlami z wyboru, inni z konieczności. Sama nie mam singielskiej natury, ale w pełni rozumiem taki styl życia. Ma on swoje plusy i minusy. Singlom w pewnych sytuacjach łatwiej, a w pewnych trudniej. Ta druga opcja ma miejsce np. na imprezach typu wesela. Ktoś kto przychodzi z kimś koło tej osoby siedzi. A single? Jak ich usadzić? Ten problem zabierał spokój pewnej pannie młodej, która szykowała się do ślubu. Bee zaplanowała huczną imprezę - ślub i wesele. Poprzedzały je długie, intesywne i staranne przygotowania. I nagle pojawił się problem z rozsadzeniem przy stolikach osób samotnych. Miało być ich pięcioro.
To właśnie ta piątka to bohaterowie powieści Meredith Goldstein. Każda z tych osób to odmienna osobowość, choć łaczy je niechęć do takich uroczystych imprez. Hannah organizuje castingi do reklam i filmów. Jest osobą śmiałą i towarzyską, ale do uczestniczenia w ślubie przyjaciółki czuje niechęć ze względu na fakt, iż spotka tam byłego chłopaka. Rob, który ma jej towarzyszyć nie ma ochoty spotkać starych przyjaciół. Vicky która ma problemy z osobowością i psychiką jest w totalnej rozsypce. Najchętniej zaszyłaby się samotnie w pokoju i zażyła świetlnej terapii antydepresyjnej. Joe przybywa na wesele bratanicy, ale jakoś nie ma ochoty na spotkanie z jej rodzicami. Phil zjawia się na weselu zamiast chorej matki i cała impreza jest dla niego swoistą torturą.
Z racji powiedzenia show must go on ślub i wesele się odbywa, ale nie brakuje na nim wpadek i niespodzianek ...........
 
Powieść jest zabawna, napisana lekkim językiem w przyjemnym w odbiorze stylu. Czyta się ją szybko. Perypietie głównych postaci są chwilami zabawne, wzruszające, ale i bardzo smutne. Osobiście jednak odebrałam tę powieść chyba nieco inaczej niż większość czytelników. Bo ja zwróciłam uwagę na imprezę wokół której toczy się akcja - uroczystość ślubu i wesela. To wydarzenia bardzo ważne zwłaszcza dla kobiet. My płeć piękna od przedszkola marzymy o złożeniu przysięgi małżeńskiej w pięknej scenerii, wymarzonej sukni u boku tego Jedynego. W organizację wkładamy mnóstwo czasu, pieniędzy i sił. Ale jak to w życiu bywa zawsze coś nie wypali. A to ktoś się upije i narozrabia, a to coś się wyleje, coś skomplikuje. Jednym słowem wesele to impreza pełna wpadek. I należy do nich podejść z uśmiechem, na wesoło. Tak jak opisała to w swoje książce autorka "Singli". Jeden wieczór i noc może w naszym życiu sporo namieszać, uświadomić nam co ważne, a co błahe, ale też wypite bąbelki mogą z nas zrobić inną osobę. Na postawie tej książki powstałaby myślę doskonała komedia z romantyczną nutą. Przyjemna lektura na relaksujące popołudnie. Na mnie zrobiła pozytywne wrażenie, choć do pełni zachwytu troszkę zabrakło.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję ślicznie Wydawnictwu M.

niedziela, 24 lutego 2013

Jadwiga Czajkowska "Macocha"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
data wydania luty 2013
stron 504
ISBN  9788378394532

Ta zła, ta druga

Słowo "macocha" na zdecydowanie negatywny wydźwięk. W dużej mierze jest to chyba za sprawą bajki Kopciuszek, w której macocha to zła postać, czarny charakter, niesympatyczna kobieta, która gloryfikuje własne córki, a pasierbicę męczy pracą fizyczną ponad siły i traktuje  jak służącą. To bajka, ale jak jest w życiu? Czy mit z opowieści dla dzieciaków ma w sobie wiele z prawdy czy raczej się z nią mija?
Teoretycznie patrząc macocha w sumie nie robi nic złego poślubiając wdowca, a więc człowieka wolnego. Tak uważa i prawo i normy kościelne. Ba, można się pokusić o stwierdzenie, że kobieta zyskując status macochy robi dobry uczynek, bo chce zaopiekować się osamotnionym mężczyzną i jego dziećmi. Ma za zadanie przejąć obowiązki kobiety, którą zabrała śmierć i przecież absolutnie nie można ją za czyjś zgon winić, o ile się do niego nie przyczyniła. Wszak macocha to nie kochanka, która sięga po cudzego faceta. A jednak macochą łatwo być nie jest. Macocha dostaje po głowie i musi znieść wiele. W tym przekonaniu utwierdziła mnie jeszcze bardziej lektura powieści Czajkowskiej "Macocha".
Właściwie z tytułu już wiadomo, kto jest główną postacią. To kobieta, która odważyła się poślubić wdowca. Dlaczego użyłam mocnego słowa odważyła? Ano zrobiłam to z premedytacją, bo uważam, że taki krok wymaga sporej odwagi. Sama doprawdy nie wiem czy postąpiłabym tak jak Iza. 28-letnia chemiczka pracująca w firmie kosmetycznej zajmującej się produkcją naturalnych kosmetyków w przeszłości zarzekała się, że tak nie postąpi. Nie poślubi faceta, który wcześniej miał już żonę i posiada dzieci. Ale tak to już w życiu bywa, że dostajemy od losu to przed czym się broniliśmy rękami i nogami. Iza i Piotr poznają się w Grecji. Oboje przebywają tam w celach służbowych. Amor trafia i już. W pięknej śródziemnomorskiej scenerii rozkwita uczucie. Prowadzi ono ową parę przed ołtarz, gdzie ślubują sobie miłość po grób. I tu kończy się romantyzm, a zaczyna prawdziwe życie. Trzeba wrócić do rzeczywistości i poukładać dość zawiłą układankę. A puzzli w niej jest dużo, bardzo dużo. Iza poślubia nie tylko faceta, ale wchodzi w życie jego rodziny, która składa się jeszcze z dwójki dzieci 11-letniej dziewczynki i 13-latka. No i jeszcze czuć w powietrzu każącego ducha zmarłej Ewy.
Od samego początku książka bardzo mnie wciągnęła. Trzymała w napięciu niczym dobry kryminał. Byłam bardzo ciekawa czy Izie się uda i czy koniec będzie z happy endem. Po drodze tyle problemów, pułapek i zawiłych sytuacji. Mąż pracoholik moim zdaniem zbyt wiele włożył na barki młodej żony, która została rzucona na bardzo głęboką wodę. Nie miała czasu na oswojenie się z myślą o dziecku. Ona od losu dostała parkę nastolatków, która ma swoje problemy, przyzwyczajenia, ulubione potrawy. Rodzina Piotra to już działająca maszyna, w której tryby Iza musi chce czy nie się wpasować. Podziwiałam ją i to nie raz. Dziewczyna miała w wielu sytuacjach anielską cierpliwość, której mnie by na pewno brakło. Nie obyło się bez łez, chwil, gdy ma się wszystkiego po dziurki w nosie i chce się po prostu uciec. Ale trud włożony przez Izę w pracę nad prawidłowym funkcjonowaniem domu i rodziny powoli zaczyna procentować. Demony uciekają powoli w dal, pewne sprawy się wyjaśniają, choć wciąż nie brakowało sytuacji delikatnie mówiąc podbramkowych, kiedy mała iskierka mogła wywołać spory pożar. Oryginalny pomysł na fabułę albo czytaj inna wersja bajki w wydaniu dla dorosłych o macosze i jej rodzinie bardzo przypadłą mi do gustu. To przyjemna lektura z lekkim dreszczykiem napięcia, skupiająca na sobie uwagę. Może być swego rodzaju przewodnikiem dla pań, które zamierzają poślubić wdowców. I uwaga co najważniejsze niesie w sobie prostą a skuteczną receptę na bycie dobrą opiekunką domowego ogniska.
Na koniec pozwólcie na pewien cytat, krótki, ale moim zdaniem bardzo piękny, który wciąż mi chodzi po głowie:
"Idealnie bywają tylko anioły" "Macocha str w wersji ebook 249
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

sobota, 23 lutego 2013

Bernard Lecomte "Nowe tajemnice Watykanu"


Wydawnictwo Znak
data wydania 2013
stron 320
ISBN 978-83-240-2156-7
 
Sekrety papieskiego państwa
 
Watykan to najmniejsze państwo na świecie. Jego terytorium liczy zaledwie 44 hektary. Zamieszkuje go niewielka liczba mieszkańców. Rządzi nim papież. Właśnie ze względu na jego osobę z tą enklawą utoższamiają się miliony katolików na całym świecie, którzy uznają zwierzchnictwo następcy świętego Piotra. Państwo liczy sobie wiele wieków i ma bardzo ciekawą historię. Jedno można stwierdzić o nim bezsprzecznie - tu raczej do głosu nigdy nie dochodzi demokracja. Wybory są tajne. Głowę watykańskiego państwa wybiera konklawe, któremu jak wierzą kardynałowie pomaga Duch Święty. Państwo watykańskie jest niezwykle dziwne i chyba najbardziej konserwatywne póki co na świecie. Nim jakakolwiek oficjalna wiadomość ujrzy światło dzienne jest dokładnie konsultowana przez bardzo rozbudowaną kurię. Polityka informacyjna Watykanu jest bardzo oszczędna i lakoniczna. Osobiście solidnie mnie to denerwuje. Oficjalnie komunikaty bywają bardzo powierzchowne i często pomijają ważne sprawy. O wielu istotnych problemach się milczy. W sytuacji jak nie ma wyczerpujących wiadomości naturalną koleją rzeczy jest, że rodzą się plotki, domysły i spekulacje. Z przysłowiowej igły robią się widły. Czy tak powinno być? Dzisiejsze społeczeństwo wszak chce być szczegółowo poinformowane. Taki styl rządzenia państwem kościelnym trwa od lat. I latami krążą przeróżne tajemnice, niedomówienia, pogłoski. Ile w nich prawdy a ile fikcji? Historycy owszem próbują dociec stanu rzeczywistego, ale często watykańska Kuria nie ułatwia im zadania. Ciekawym sekretów Watykanu jest m.in. Bernard Lecomte mi osobiście znany jako autor bardzo wnikliwej i szczegółowej biografii Jana Pawła II "Pasterz". Pierwszą jego publikacją związaną z sekretami watykańskimi jest książka "Tajemnice Watykanu", która ukazała się w 2009 roku. W bieżącym roku powstała kolejna jej część.
"Nowe sekrety Watykanu" to publikacja wydana bardzo starannie w twardej okładce poświęcona kontrowersyjnym zagadanieniom z najnowszej historii państwa kościelnego, z wydarzeniami, które miały miejsce w XIX XX i XXI wieku. Historia ostatniego stulecia była niezwykle burzliwa. Dwie światowe wojny, powstanie i upadek żelaznej kurtyny, transformacja polityczno-ustrojowa Europy Środkowej i Wschodniej odbiły się także na życiu państwa, którym rządzi papież. Lecomte opisuje dość szczegółowo 16 kontrowersyjnych zagadnień związanych m. in. z rzeczywistym położeniem grobu świętego Piotra, dogmatami o nieomylności papieskiej i niepokalanym poczęciu Matki Boskiej, skandalami pedofilskimi wśród duchownych. Jeśli nie wiecie kim była Pasacalina zwana papieżycą, czemu tak bardzo kontrowersyjną sztuką teatralną był "Namiestnik" to znak, że książka Was zaciekawi. Lecomte napisał ją bardzo staranie opierając się na historycznych faktach, a nie niesprawdzonych sensacjach. Choć nie jest łatwa w odbiorze lektura bardzo mnie zaciekawiła. Nie o wszystkich sprawach wiedziałam aż tak dokładnie, a o niektórych nie miałam wręcz pojęcia. Najnowsze dzieło Lecomte to książka która zaciekawi zainteresowanych  współczesną historią pwszechną. Na mnie wywarła jeszcze jeden skutek. Zniechęciła do całej skostniałej hierachii kościelnej. To niestety prawda, że Kuria w Rzymie przypomina dawny dwór pełen intryg, fałszu, knowań. Bliższy mi po prostu zwyczajny ksiądz, który ma niewiele z kardynalskiej władzy.
Książka ciekawa i wnikliwa.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.

czwartek, 21 lutego 2013

Katarzyna Michalak "Sklepik z Niespodzianką. Lidka"


Wydawnictwo Nasza Księgarnia
data wydania luty 2013
stron 272
ISBN 978-83-10-12027-4
 
Na kłopoty ..... przyjaciółki
 
Wyczekiwany z wielkim ustęsknieniem trzeci tom serii z kokardką pióra Katarzyny Michalak zawitał do mojego domu. Z rozkoszą rozerwałam paczkę i ... zachowałam się niczym narkoman po dawce używki. Pogłaskałam okładkę, przejrzałam książkę i weszłam do kuchni. Zaparzyłam cały dzbanek malinowej herbaty, dolałam do niej odrobinę chanti i zasiadłam w moim ulubionym fotelu, by zagościć w Pogodnej, by spotkać się z moimi ulubionymi literackimi przyjaciółkami: Adelą, Bogusią i Lidką. Tym razem to ta ostatnia wysuwa się na pierwszy plan powieści, a w jej życiu niespodziewanie wiele się dzieje. Spać poszłam nad ranem, gdy dotarałam do ostatniej strony. A książce w rankingu ocen lubimyczytać.pl postawiłam najwyższą ocenę. Tak właśnie podziałała na mnie po raz kolejny proza Katarzyny Michalak.
Tym razem Pogodnej nie zaliczymy do spokojnych miasteczek, bo bardzo wiele się dzieje w życiu jej mieszkańców. Owszem pewne rzeczy są po staremu, ale następuje szereg nieodwracalnych zmian. Sklepik Bogusi staje się bardzo popularny. Ma swoich stałych gości, a o wolny stolik bywa czasem trudno. Tylko Bogusia smutnieje, bo jej ukochany wcale nie spieszy się z powrotem w jej ramiona z Australii. Adela musi radzić sobie w nowej sytuacji żony i matki, a na dodatek musi pocieszać przyjaciółki, na których głowy spada deszcz kłopotów. Lidka przeżywa trudne chwile – jej małżeństwo kończy się rozwodem. Po ośmiu latach pani weterynarz odzyskuje upragnioną wolność, a w trakcie babskich pogaduch na pięterku wyznaje co ją przy mężu tak długo trzymało. Konstancja kompletnie nie radzi sobie w roli mamy. Jej Kajtuś wciąż płacze, czym doprowadza byłą modelkę do rozpaczy. Lidka, która marzy o macierzyństwie nie może już patrzeć na płaczącego maluszka i porywa go z wózka przed sklepem. Jak to się wszystko skończy?
Trzeci tom serii z kokardką jest nieco inny niż dwa poprzednie. Ale już uspokoję, że równie doskonały i trzymający w napięciu. Pochłonęła mnie ta książka bez reszty. Nie obchodziła mnie godzina, pora dnia i co się wokół dzieje. Liczyła się tylko ta książka i perypetie bardzo sympatycznych, młodych kobiet, z którymi łatwo mi się było utożsamić. Historia Lidki jest bardzo wzruszająca – jej matka nie była modelowym przykładem, więc Lidka postanowiła być perfekcyjną rodzicielką. Tylko natura stanęła jej na drodze i nie pozwoliła cieszyć się synkiem czy córką. Lidia przeżywa bardzo mocno dramat bycia niezdolną do urodzenia dziecka. Pragnąc gorąco zostać mamą traci zdrowy rozsądek. Na szczęście ma przyjaciółki, które są obok i pomagają. Adela robi dla Lidki i Koci bardzo wiele. Ale to jej żywioł.
W powieści bardzo wiele się dzieje, jest czas na miłość i nienawiść, pojawia się nowa męska postać, która jest przyczyną sporego zamieszania i mocnego bicia serca jednej z pogodzianek. Oczywiście są i zwierzęta, które jak zawsze w prozie Katarzyny Michalak są traktowane z wielką sympatią i miłością. Pogodna nie jest już sielskim miejscem do życia. Nasze bohaterki muszą podejmować trudne życiowe decyzje, miewają chwile smutku i zwątpienia, bywa, że codzienność ich przerasta. Antidotum na ich kłopoty staje się przyjaźń, która daje siłę i nadzieję na to, że będzie lepiej. W „Lidce” nie znajdziemy słodkości i nudy, tu dzieje się prawdziwe życie, które ma blaski i cienie. Autorka gloryfikuje przyjaźń, która czasem bywa wystawiona na trudną próbę. Tak w życiu jest, że nawet najbliższe osoby się sprzeczają, pojawiają się rozbieżne zdania, konflikty i emocje. Najważniejsze jest jednak to, by umieć powiedzieć przepraszam i wyciągnąć dłoń na zgodę.
Wspaniała książka - dostarczyła mi emocji i wzruszeń. Nie zabrakło i łezki, która wezbrała w oku, gdy czytałam o piekle jakie miało miejsce w Somalii.
Czy to już koniec tej serii? Na skrzydełku książki nie znalazłam zapowiedzi ukazania się kolejnego tomu. I zrobiło mi się z tego powodu troszkę smutno. Opowieść o Adeli, Bogusi i Lidce polecam z całego serca każdej kobiecie, która lubi czytać. Jeśli sięgnięcie po jeden tom, to przeczytanie kolejnych okaże się po prostu koniecznością. Autorce gorąco dziękuję za wyjątkowe chwile podczas lektury. I składam z serca płynące gratulacje za napisanie tak cudownych książek.
Reasumując: mistrzowska literatura kobieca z cudownym klimatem, uroczymi bohaterkami i malowniczymi miejscami.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Nasza Księgarnia.

środa, 20 lutego 2013

A więc mam, mam Go !

Tajemniczy tytuł. O kim mowa? O Panu Czytniku - nowym Przyjacielu służącym mojej pasji - cieszę niezmiernie. To prezent imieninowo-walentynkowo-mikołajowy. Wybrałam taki z E-linkiem. No i w szoku jestem - ni to komputer ni książka. Oczywiście instrukcja jak na taką przystało denna, ale już rozgryzłam co i jak. Książki z lapka przerzuciłam sobie i poczytałam. Fajnie . Tylko ile mam czasowo ładować baterię?
No dobra a teraz dwie fotki - Vedia eReader k10 przed Państwem:

wtorek, 19 lutego 2013

Anna Czerwińska "GórFanka na himalajskiej ścieżce"


Wydawnictwo Annapurna
data wydania grudzień 2012
stron 256
ISBN 978-83-61968-15-3
 
Dama polskiego himalaizmu wspomina
 
Nazwisko Anny Czerwińskiej na stałe zapisało się w kronikach polskiego alpinizmu i himalaizmu. Ona sama jest ikoną, a jej przygoda z górami wysokimi trwa ponad 30 lat. W tym czasie zmierzyła się z wieloma szczytami, odniosła znaczące sukcesy i zdobyła uznanie kolegów po fachu. O swojej pasji i wspinaczkowej karierze ta wspaniała gawędziarka opowiada w serii pięciu książek „GórFanka”. Na księgarskie półki właśnie trafiła ostatnia publikacja tego cyklu, która jest dość wyjątkowa, bo w niej autorka jakby podsumowuje swoje najbardziej spektakularne górskie perypetie.
Książka mnie zaczarowała. Z nią spędziłam sylwestrową noc i za sprawą tejże lektury były to chwile wyjątkowe, które na długo zapadną mi w pamięć. W trakcie czytania wkroczyłam bowiem do świata wyjątkowego, środowiska pasjonatów gór, ludzi odważnych, którzy kochają wspinaczkę, kochają zdobywanie kolejnych metrów i wierzchołków. Ale oprócz sukcesów przeżywają porażki, smutne chwile, gdy ktoś ginie pokonany przez siły natury lub w wyniku błędu. Anna Czerwińska wspaniale opowiada o wyprawach na siedem himalajskich szczytów. Nie zawsze kończyły się one zdobyciem góry. Często trzeba było uznać własną słabość, dominację przyrody, która nie zawsze pozwala człowiekowi poczuć się panem świata. Czerwińska opowiada również o swoich kolegach i koleżankach po fachu, Polakach i obcokrajowcach, którzy towarzyszyli jej na himalajskich ścieżkach. W książce nie brak i wzmianki o Nepalu – tym „starym”, gdy był monarchią i tym „nowym” jaki istnieje po przewrocie.
Opowieść himalaistki jest wspaniała. Szybko przenosi nas do innej krainy, która zaczyna się w Katmandu. Tam rządzą nieco inne prawa, tam człowiek musie znieść często lekcję pokory i przekonać się o własnej słabości. Ale tam, jak wspomniała w jednym z radiowych wywiadów autorka, kształtuje się ludzki charkater, ujawniają się cechy, które gdzie indziej byłyby gdzieś w tłumie innych składników naszej osobowości. Świat gór rodzi bohaterów, kreuje legendy. Jednak ci co po nich chodzą czasem zbyt się puszą. Czerwińska tego nie robi. Pisze o sobie bardzo, ale to bardzo szczerze, nie buduje sztucznego mitu wokół swojej osoby, choć jej dokonania są olbrzymie. I za to, oprócz sukcesów, bardzo ją cenię.
Książka to spora garść wspomnień o chwilach przeżytych z dala od ludzkiej cywilizacji. To piękny, ale i bardzo surowy świat. Niekórzy by w nim nie wytrzymali ani minuty. Bo zimno, bo brak dachu nad głową, bo wieje mocno. Czerwińska kocha góry. Ta miłość bije z każdej strony tejże publikacji. To miłość czasem odwzajemniona, bardzo zaborcza i wymagająca. To często igranie z losem, walka o życie, to droga po bardzo stromej i wąskiej krawędzi. To olbrzymie dawki adrenaliny i zachwytu. To także piękne widoki zapierające dech w piersiach, to budzące grozę lawiny, niebezpieczne lodowe szczeliny. Cudnie i fascynująco pisze autorka o tym, co przeżyła. Nie ukrywa chwil, gdy góry jej nieco obrzydły i miała chwilowo ich dość. Ale po pewnym czasie pasja bierze górę i nastepuje powrót. Po przeczytaniu tej książki jeszcze bardziej chylę czoła przed GórFanką. Przed kobietą upartą i zdeterminowaną. Wspaniałą piewczynią piękna najwyższego masywu na ziemskim globie.
Lektura opowieści o himalajskiech ścieżkach sprawiła, że jeszcze bardziej marzę o podóży do Nepalu. O zobaczeniu na własne oczy cudu natury za jaki uważam Himalaje. Autorkę po tej lekturze uważam za honorową ambasadorkę Nepalu. Kraju jakże innego o Polski. Czerwińska pisze niezwykle szczerze, czasem z nutką humoru, czasem ze szczyptą nostalgii. Jej opowieść ubarwiają prześliczne fotografie z miejsc, w których dane było autorce być. Ich piękno porywa, zachwyca, zaurocza. Dzięki zdjęciom lektura staje się dla osób lubiących góry istną czytelniczą ucztą. Szkoda, bardzo szkoda było rozstawać mi się z tą książką będacą uwieńczeniem wyjątkowej serii. Cóż mi więc pozostaje? Po prostu zaprosić Was wraz z autorką do niesamowitego świata gór, gdzie ponoć Yeti mieszka, gdzie buzia rozdziawia się z zachwytu nad pięknem natury, ale i gdzie śmierć cześciej pojawia się obok nas. Życzę Wam tak wyjątkowych wrażeń w czasie czytania, jakie ja przeżyłam.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimy Czytać i Wydawnictwu Annapurna.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Stosik na ukojenie nerwów i oczekiwanie na wiosnę

Po pierwsze wybaczcie jakoś fotki, ale już nie pamiętam kiedy u mnie świeciło słonko. Telefon wziął w trybie z lampą i troszkę podświetliło.
Po drugie to jestem dziś nieco wściekła, bo czekam na przesyłkę z pewnego sklepu internetowego i się jej doczekać nie mogę już prawie dwa tygodnie. Ale na osłodę książki.
I tak Logan Belle -"Blue Angel" od Wydawnictwa Otwarte
Meredith Goldstein " Single" od Wydawnictwa M - nowa współpraca
Margaret Dilloway "Sztuka uprawiania róż z kolcami" j.w.
Monika B. Janowska "Zawracanie głowy" od Wydawnictwa Zysk i S-ka
Stanisław Zakościelny "Julia" od Novae Res - recenzja już na blogu
Katarzyna Michalak "Sklepik z Niespodzianką. Lidka" od Lubimy Czytać - wspaniała już przeczytana
Justyna Bigos & Beata Mozer "Dzieci z chmur" j.w.
Bernard Lecomte "Nowe tajemnice Watykanu" od Znaku właśnie czytam
I jak się stosik podoba?

piątek, 15 lutego 2013

Stanisław Zakościelny "Julia"


Wydawnictwo Novae Res
data wydania 2013
stron 224
ISBN 978-83-7722-535-6

By biło zdrowe serduszko

Choroba nowonarodzonego dziecka jest potężnym ciosem dla rodziców. Miast cieszyć się z cudu narodzin rozpoczyna się walka z czasem, pechem i przeciwnościami losu. Trudna to walka, która niejednokrotnie wyczerpuje bez reszty. A jednak często udaje się ją wygrać. 
O takim zmaganiu opowiada książka "Julia". Jest to druga powieść w dorobku Stanisława Zakościelnego. Do jej przeczytania zachęcił mnie opis. Książka przypadła mi do gustu, choć to nieco inna lektura niż się spodziewałam. Bo z ręką na sercu liczyłam na spore napięcie, dramatyczne szpitalne sceny i powieść obyczajowo-medyczną. Tego nie znalazłam w tej książce, ale w zamian dostałam kolejną publikację o realiach lat 80-tych i sporo dozę psychologii. 
Początek lat 80-tych był dla Polski burzliwy, szary i ponury. Wielu Polaków czuło strach przed ogłoszonym stanem wojennym i ewentualną inwazją wojsk Układu Warszawskiego. Pewnego dnia w lubelskim szpitalu przychodzi na świat dziewczynka. Pierworodna córeczka państwa Zarębów otrzymuje imię Julia. Niestety malutka kruszynka rodzi się z poważną wadą serca. Jest natychmiast przetransportowana do Warszawy, ale tu lekarze tylko potwierdzają okropną diagnozę. Medycyna w Polsce jest bezsilna. Rodzimi specjaliści dają dziecku najwyżej 5 lat życia. Rodzice, rodzina i znajomi zaczynają szukać ratunku poza Polską. Amerykanie zapraszają Julię na badania, ale ich zdaniem ryzyko powodzenia zabiegu operacyjnego jest zbyt małe. Światełko nadziei dają specjaliści z londyńskiego szpitala przy Ormond Street. Czy się uda ocalić Julię? 
 
Opowieść o chorej dziewczynce jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Książka bardzo mnie wzruszyła, bo nie sposób czytać bez emocji o walce na śmierć i życie takiej małej kruchej istotki, która od samego początku skazana jest na cierpienie i ból. Ze współczuciem patrzyłam na parę młodych rodziców, którzy w beznadziei sypiącego się komunizmu muszą poruszyć niebo i ziemię, by otrzymać choćby promyk nadziei. W sprawę ratowania dziecka włączają się ludzie dobrej woli, krewni. Ale oczywiście z racji czasów nie obywa się bez konieczności pomocy od ludzi na partyjnych stołkach. Dziś działają fundacje - kiedyś funkcjonowały łapówki i koneksje, bez których ani rusz. By wyjechać, by otrzymać paszport trzeba było sporego wysiłku. Zakościelny pisząc o perypetiach chorego dziecka bardzo plastycznie przekazuje czytelnikom realia lat 80-tych. Pomiędzy Polską a Zachodem istniała olbrzymia przepaść. Żelazna kurtyna była niezwykle widoczna. Ale na szczęście nie brakowało ludzi dobrej woli. Bardzo szara była w każdym aspekcie rzeczywistość PRL-u. Czytając o warunkach życia w Londynie i Polsce widać olbrzymie różnice.  Autor "Julii" świetnie je ukazał, a mnie po przeczytaniu książki dopadła refleksja nad tym, ile od tego czasu nadrobiliśmy, a ile nadal pozostało bez zmian. Nasza służba zdrowia nadal kuleje, wiele dzieci nadal szuka ratunku zagranicą. Po lekturze "Julii" z pewnością będę jeszcze bardziej wrażliwa na chore maluchy i pełna współczucia dla młodych rodziców, którzy borykają się problemem chorego synka czy córeczki. 
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

piątek, 8 lutego 2013

Interesujące nowości z Wydawnictwa M

Dziś chciałabym zaprezentować dwie książki, których recenzje niebawem ukażą się na moim blogu. Obie wydało Wydawnictwo M.
Pierwsza z nich to powieść Margaret Dilloway "Sztuka uprawiania róż z kolcami" http://www.mwydawnictwo.pl/p/989/sztuka-uprawiania-r%C3%B3%C5%BC-z-kolcami
Gal to przewlekle chora na nerki nauczycielka biologii, która ma nietypowe hobby: krzyżuje z powodzeniem rzadkie i piękne odmiany róż. Wszystko się zmienia, gdy w jej poukładanym i nieco nudnym świecie ląduje niespodzianie jej nastoletnia siostrzenica, spragniona rodzinnego ciepła i poczucia bezpieczeństwa.
Nagle okazuje się, że nie wszyscy ludzie wokół Gal są jej wrogami – być może ona sama pokazywała im tylko kolce. Powoli, krok po kroku świat pokazuje swoje jaśniejsze oblicze: jest szansa na zwycięstwo w zawodach hodowców, pogodzenie się z siostrą, a nawet na miłość.( opis ze strony wydawcy).
Jestem ciekawa tej historii, zapach róż uwielbiam. Już czuję sympatię do bohaterki, która ma pasję. Bo uważam, że ludzie z pasją żyją podwójnie.
Druga książka to powieść Meredith Goldstein "Single". http://www.wydm.pl/p/988/single
Komiczna i przenikliwa powieść obyczajowa o grupie kilku trzydziestolatków, dawnych przyjaciół z nowojorskiego college’u, którzy spotykają się po kilku latach na weselu jednej z przyjaciółek.
Większość singli się zna (a nawet ze sobą romansowało!), ale jest też dwóch obcych – i nie wiadomo, jak się zachowają.
Już przed samym ślubem jest gorąco od emocji, a podczas nocy weselnej dochodzi – jak to często bywa i w życiu – do nieoczekiwanych konfrontacji, które przynoszą w sumie oczyszczające skutki. Każdy z singli odpowiada sobie podczas tej nocy kogo (lub czego) najbardziej potrzebuje w życiu – i próbuje to zrealizować.( ze strony wydawcy)
Ta książka wydaje mi się bardzo życiowa - moje dwie znajome właśnie na czyimś weselu poznały swoje drugie połówki. I cóż przyznam się Wam, że patrzeć na śluby uwielbiam, wspominam wtedy własny i jakoś się tak roztkliwiam. Wychodzi moja romantyczna dusza.
Moje wrażenia z lektury obu lektur wkrótce na blogu. Zapraszam.

Caterine McKenzie "Idealnie dobrani"


Wydawnictwo Otwarte
data wydania 2013
stron 376
ISBN 978-83-7515-238-8
 
Szukając drugiej połówki
 
Kiedyś ludzie bardzo często zawierali małżeństwa aranżowane. O to z kim spędzi życie syn lub córka troszczyli się rodzice, krewni czy swaci. Dziś już ta forma odeszła raczej do lamusa. Przyszli narzeczeni szukają swoich partnerów sami. Poznają się w klubach, restauracjach, na imprezach, przez znajomych czy w pracy. Ale są i tacy, którzy sięgają po pomoc biur matrymonialnych. Zwykle to osoby zagonione w życiu, zatracone w pracy lub tacy, którzy czują, że mają pecha i sami nie poradzą sobie ze znalezieniem męża czy żony.
Który ze sposóbów znalezienia partnera jest najlepszy? Który gwarantuje idealny związek? I czy taki rzeczywiście istnieje? Wydaje mi się, że to pytania trudne na które raczej nie ma jednoznaczej odpowiedzi.
 Jeśli macie ochotę prześledzić losy pewnej pary i poczytać o perypetiach miłosnych pewnej sympatycznej młodej kobiety to polecam książkę "Idealnie dobrani" pióra dotąd nie drukowanej w Polsce kanadyjskiej pisarki, którą jak podaje wydawca reprezentuje ta sama prestiżowa agencja co Emily Giffin. Po lekturze tejże powieści śmiem twierdzić,  że obie Panie piszą w podobnym stylu i równie dobrze. Ale do rzeczy, a raczej treści....
Anne skończyła 32 lata. Kilka jej dotychczasowych związków nie przetrwało z różnych powodów. Jej ostatni facet zdradzał ją o czym dowiedziała się z maili. Zegar tyka. Przyjaciółki i znajome Anne mają już mężów i dzieci. Ona też by chciała, ale pech w znalezieniu partnera ją nie opuszcza. Anne przypadkiem znajduje wizytówkę pewnej firmy kojarzącej pary. Po chwilach wahania uznaje, że to pewien znak dla niej od losu i postanawia skorzystać z oferty....... Czy to zaprowadzi ją do ołtarza?
 
Książkę Mc Kenzie czyta się lekko i łatwo. Jest przyjemna w odbiorze i doskonale relaksuje. Główna bohaterka to osoba sympatyczna, której na początku współczułam i zaczęłam dopingować. Nie myślcie, że Anne jest jakąś fajtłapą czy życiową ofiarą. O nie! Ona po prostu ma pecha i przyciąga do siebie niewłaściwych facetów. Rozstania z nimi bardzo przeżywa i tak po cichu szuka winy w sobie. Anne to typowy przykład kobiety ambitnej, zdolnej, która tęskni za miłością, bliskością, za kimś z kim mogłaby iść przez życie, dzielić radości i troski. Dołuje ją otoczenie w którym wszyscy mają kogoś, a ona jest sama. Czy stać mnie by było na taki krok jaki podjęła Anne? Czy szukałabym kogoś zlecając to komuś obcemu? Chyba raczej nie.
"Idealnie dobrani" to taka typowo walentynkowa propozycja dla kobiet. Książka z półki łatwych i przyjemnych z może banalną treścią i tematem fabuły, ale my kobiety takie lektury lubimy. Oj lubimy się zaczytać mimo przewidywalnego zakończenia, happy endu i nutki naiwności. Prosty język, zgrabne dialogi, a efekt - lektura łatwa, lekka i przyjemna. Szczególnie polecam ją na chwile, gdy dopadnie nas kryzys i mamy dość szarego świata, codzienności i marazmu. Uwaga panowie - świetny pomysł na prezent dla płci pięknej w każdym wieku.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Otwarte.

czwartek, 7 lutego 2013

Magdalena Zimny-Louis "Pola"


Wydawnictwo Replika
data wydania 2012
stron 424
ISBN 978-83-7674-195-6
 
Rodzinna opowieść oczami starszej damy
 
Sagi rodzinne to mój ulubiony gatunek książek. Z chęcią sięgam po kolejne publikacje opowiadające o dziejach rodzin, o sekretach i tajemnicach mających wpływ na codzienność całych familii. Kolejna książka polskiej pisarki Magdaleny Zimny-Louis to właśnie tego typu historia. To opowieść z życia przeciętnej polskiej rodziny, która rozgrywa się na przestrzeni kilkudziesięciu lat XX wieku. Narratorką jest Tosia Pogorzelska, która jest sędziwą starszą panią. Ma osiemdziesiąt lat i czuje się już zmęczona życiem na tym łez padole. Postanawia zaszyć się w domowych pieleszach i w tym otoczeniu doczekać kresu życia.
Tytułowa Pola to postać już nieżyjąca. To ciotka Tosi, która miała niesamowity wpływ na jej życie. Od wczesnej młodości po sędziwą starość. Od wyrwania z zapadłej podkarpackiej wsi aż po zapisanie olbrzymiego spadku. Pieniądze Tosi w głowie nie przewróciły. Pękate konto jest owszem pewnym zabezpieczeniem, ale i polisą dla dzieci i wnuków uroczej staruszki. Ona sama nie jest materialistką. Strona po stronie sędziwa przemiła staruszka wciąga nas w przeszłość swojej rodziny, której korzenie wywodzą się z Rzeszowszczyzny. Tam w niewielkiej wiosce mieszkali rodzice Tosi. Nie byli majętni. Matka pomagała we dworze przed wojną podobnie jak jej ciotka. Ojciec Tosi szybko umarł. Pola tuż przed wybuchem wojny wyjechała do Lwowa i poślubiła oficera. Antoninie nie odpowiadało wiejskie życie i ciężka harówka od świtu do nocy. Pewnego dnia w latach 50. Pola niczym dobra wróżka obiecuje wywieźć siostrzenicę w wielki świat i pomóc zadomowić się jej w stolicy. Obietnicę spełnia po roku. Tym samym życie Tosi ulega wielkich zmianom. Staje się inne, barwniejsze i ciekawsze niż wiejska egzystencja, której rytm nadają święta kościelne i pory roku.
Na ostatniej stronie książki jest bardzo wymowna ilustracja autorstwa Agnieszki Koczot. Przed lustrem siedzi starsza sędziwa osoba, a zwierciadło odbija postać młodej dziewczyny.
Ta książka jest niczym pamiętnik, w której główną rolę odgrywają dwie kobiety. Każda z nich ma nieco inną osobowość i charakter, a jednak tak wiele je łączy poza więzami krwi. Ciotka jest Tosi o wiele bliższa niż rodzona matka. Jest dla niej wzorem i niejako przewodniczką w dużym mieście i innym stylu życia. Miasto Tosię zachwyca. Rodzinna wieś wydaje się zabitą deskami dziurą. Tosia żyje barwnie – szuka swojego miejsca w życiu, kocha, wychodzi za mąż, rodzi dzieci. Ale wciąż obecna jest w jej życiu ciotka. Ich relacje nie ochładza nawet wyjazd Poli za żelazną kurtynę. Tosia na starość z sentymentem i nostalgią wspomina swoje życie. Mimo niedociągnięć zdrowotnych nie staje się zgorzkniała. Jest sympatyczną, ciepłą osobą. Służy radą rodzinie, jest wyrozumiała i nie krytykuje bez zastanowienia. Zaprzyjaźnia się z sąsiadem, który staje się jej bliski jak wnuk. Postać Tosi bardzo przypadła mi do gustu. Jest niezwykle ciekawie wykreowana i bardzo naturalna. Jest niczym perła w rodzinie – pomaga dzieciom, delikatnie napomina, łagodzi wszelkie konflikty i kłótnie.
Zagłębiając się w opowieść Tosi mamy okazję poznać losy zwyczajnej polskiej rodziny, na której życie mają wpływ wydarzenia historyczne. Akcja książki to czasy komunizmu jaki nastał po II wojnie światowej i okres transformacji po nim. Poszczególni członkowie klanu Wawelów stoją po różnych stronach barykady. Są z prawej i lewej strony. Pracują w UB, są członkami Solidarności. Dotykają ich czystki antysemickie. Losy tych zwyczajnych ludzi okazały się dla mnie niezwykle ciekawe. Śledziłam je z zapartym tchem, ciekawa co się zdarzy na kolejnych stronach powieści. A Tosia jest naprawdę znakomitą narratorką. Spędziłam kilkanaście uroczych godzin w towarzystwie „Poli”. Nie brakło wzruszenia, uśmiechu, łezki przy końcu książki, refleksji i wspomnień. Powieść okazała mi się tym bliższa, że w dużej mierze jej akcja rozgrywa się w regionie Polski, w którym mieszkam. Przed oczami jak żywe stawały mi obrazy Rzeszowa, jego rozkwitu. Długo mogłabym chwalić autorkę, ale przede wszystkim należą jej się brawa za nieprzesłodzenie tej powieści i za perfekcyjne splecenie ze sobą wielu wątków.
„Pola” to historia o miłości, przyjaźni i sile rodzinnych więzów. To historia ciekawa i frapująca. Ta powieść to smakowity kąsek dla fanów polskiej prozy obyczajowej. Gorąco ją polecam na zimowe wieczory. Przy jej lekturze okażą się chwilką. Serdecznie polecam.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Replika i portalowi Lubimy Czytać.

środa, 6 lutego 2013

Michał Kruszona "Czarnomorze"


Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania listopad 2012
stron 320
ISBN 978-83-7785-011-4

Świat z trochę innej epoki

Gdy byłam małą dziewczynką przez moje rodzinne miasto ku granicy wtedy z ZSRR (obecnie z Ukrainą) od czerwca do września jechały sznury aut osobowych. To były inne marki niż te które dziś możemy zauważyć na ulicach. Królowały Fiaciki 125 i 126p, Wartburgi, Skody, Łady, Dacie i Polonezy. Do większości z nich były dopięte przyczepy kempingowe, a szczęśliwi pasażerowie udawali się na wypoczynek na plażach Morza Czarnego. Mieli nabrać opalenizny w takich kurortach jak choćby legendarne Złote Piaski, a przy okazji często udało się i dokonać ciekawej wymiany handlowej. Wraz z upadkiem socjalizmu dziś prawie nikt już w tym rejonie z naszych rodaków nie wypoczywa. Zamieniliśmy czarnomorskie plaże na basen Morza Śródziemnego. Wolimy wyjeżdżać do Egiptu, Tunezji czy Grecji.
 Po zmianach politycznych na przełomie lat 80-tych i 90-tych w Europie i Azji region Czarnomorza uległ także wielu transformacjom. Rozpadł się Związek Radziecki, powstały nowe państwa. Oblicze Czarnomorza jednak pozostało jakby zacofane do centrum Europy. Czy to ciekawy region do zwiedzania? Tak i to bardzo, a do tego twierdzenia przekonała mnie książka Michała Kruszony "Czarnomorze". Autor kilkakrotnie był w tym zakątku świata. Przemierzał kraje do których terytorium należą plaże na brzegami Morza Czarnego. Często czynił to w towarzystwie przyjaciela i pracownika TV Poznań Paracela. Wrażenia z podróży spisał w książce, która okazała się dla mnie wspaniałą fascynującą lekturą, z którą w ręce udałam się do miejsc na pograniczu Europy i Azji, które są naprawdę warte zobaczenia. Była to podróż nieco niebezpieczna, bo w niektórych państwach w tym rejonie było i  jest niespokojnie. Gdy Pan Michał je odwiedzał trwały w nich konflikty zbrojne, słychać było strzały, wybuchały bomby. A mimo to toczyło się w miarę normalne życie. Mieszkańcy musieli przywyknąć do gorącej atmosfery jaka długo panowała w Gruzji czy Osetii.
 Z Michałem Kruszoną przemierzamy Turcję, Rumunię, Gruzję, Ukrainę, Mołdawię. Podróżujemy nie tylko w przestrzeni, ale i czasie. Bo na tych terenach wydaje się jakby czas się zatrzymał. Jakby wolniej sięgała tu zachodnia cywilizacja. Jakby ludzie tu mieszkający trwali w innej epoce i jakoś wcale nie pędzi za tempem życia właściwym dla krajów UE. Tereny Czarnomorza mają bogatą historię i przeszłość. Zapiski sięgają jeszcze starożytności. Często tu wrzało. Nie brakowało konfliktów na tle religijnym, terytorialnym. Tu niczym w tyglu mieszały się języki, wyznania, kultury i tradycje. Wschód i islam spotykały się z katolicyzmem i bardziej europejską cywilizacją. Czarnomorze jak opisuje Kruszona to nie tylko piękny region pod względem krajobrazu, ale i zabytków, śladów przeszłości, dzieł sztuki i muzeów. Ale nie tylko o nich pisze Pan Michał. W trakcie podróży zdaje swojemu czytelnikowi relację z codziennego życia zwyczajnych ludzi. Zaprasza nas do herbaciarni, kawiarni, sklepów i restauracji. Opisuje specjały kuchni, które zapewniają rozkosze podniebienia. Inaczej żyją ludzie w Turcji, inaczej w Gruzji. Tu bieda miesza się z bogactwem. Tu obowiązują inne niż w Polsce obyczaje, ale istnieje taka sama serdeczna gościnność, która każe częstować gościa mocnymi trunkami i alkohol wręcz się leje. Lektura najnowszej książki Kruszony to była dla mnie fascynująca czytelnicza podróż, która z pewnością na długo zostanie mi w pamięci. Pochwalę nie tylko ciekawą gawędę o Czarnomorzu, ale i prześliczne fotografie ukazujące specyfikę tego regionu. "Czarnomorze" to znakomita książka z gatunku podróżniczych, która z pewnością spodoba się miłośnikom tego gatunku i fanom prozy Andrzeja Stasiuka. Dla mnie ta publikacja to po prostu rewelacyjna pozycja, którą gorąco Wam polecam.

piątek, 1 lutego 2013

Katarzyna Michalak "Mistrz"


Wydawnictwo Filia 
data wydania styczeń 2013
stron 312
ISBN 978-83-63622-05-3
"Seria z tulipanem"

W gangsterskim światku

Katarzynę Michalak zaliczam do moich ulubinych autorek. Pisarka podbiła moje i nie tylko moje serce wspaniałymi opowieściami, które zabierają nas do miejsc urokliwych takich jak Poziomka, Jagódka czy Wiśniowy Dworek. Tam oczywiście wiele się dzieje, trwa walka dobrego ze złem, spotykamy szereg sympatycznych postaci, które przeżywają przeróżne perypetie: kochają, zdradzają, płaczą i się śmieją. I cóż, przekonana byłam, że Michalak napisze jeszcze niejedną powieść w podobnym stylu, że zabierze nas do Sklepiku z Niespodzianką, że będzie wierna klimatowi książek jakie wcześniej stworzyła. A tu niespodzianka! I to taka przez olbrzymie „N”. Na księgarskie półki trafiła kolejna jej książka, ale diametralnie inna od poprzedniczek. Pewnie wielu zszokuje i zaskoczy. Tym razem autorka zrywa z pisaniem słodkich historii, zmienia się z „grzecznej pisarki” w autorkę książki odważnej, ociekającej erotyzmem i seksem, w której nie brak odważnych scen tylko dla dorosłych, ostrych słów o zabarwieniu seksualnym. Ale to wszystko dzieje się w sposób absolutnie nie mający nic wspólnego z wulgaryzmem, chamstwem czy brakiem smaku. No i cóż wypada jeszcze dodać? Podobnie jak poprzednim powieściom Michalak wróżę tytuł księgarskiego hitu i sporą sprzedaż.

Akcja książki w przeważającej mierze rozgrywa się w pięknej posiadłości wartej spore pieniądze i będącej marzeniem niejednego szaraka na Cyprze. Tu spędzają czas jej właściciele - dwaj bracia i tu trafiają dwie młode i piękne kobiety. Każda z nich jest przeciwieństwem drugiej, ale obie są seksowne, pociągające i inteligentne. Sonia trafia do VillaRosy czystym przypadkiem. Pewnego dnia wraca do domu bardzo późną porą. W podziemnym przejściu jest przypadkowym świadkiem gangsterskich porachunków. Jest świadkiem egzekucji i to właśnie za jej przyczyną zostaje uprowadzena. Raul stojący na czele decyduje się na jej porwanie, ale z każdym dniem jego serce coraz wrażliwiej bije na widok pięknej studentki. Andżelika to zdecydowanie inna kobieta. Wyrachowana, kochająca luksus i seks, świadoma swojego seksapilu. Podejmuje się zadania wykradzenia z sejfu pewnej koperty, która jest niezwykle cenna dla jej tajemniczego zleceniodawcy. Ma za to obiecane spore honorarium. Aby wkraść się w towarzystwo Raula uwodzi jego brata.

Jak potoczą się losy głownych bohaterów? Odpowiedź znajdziecie w książce, którą czytała mi się doskonale. Zabrała do gangsterskiego świata, pełnego luksusu, wszelakich dóbr materialnych, drogich samochodów, jachtów i posiadłości, ale i takiego w którym panują bezwzględne reguły gry, w którym nie brak wyrachowania, brutalności, a wrogowie bywają na śmierć i życie. To świat w którym nie ma sentymentów, uczuć i zasad. Tu jest jak na wojnie. Cel ma uświęcać środki, a kto nie z nami ten przeciwko nam. Książka przypominała mi prozę Jackie Collins czy Dominicka Dunne'a. Katarzyna Michalak pokazała, że ma pazurki. Autorka udowodniła, że potrafi napisać znakomity erotyk, pełen naprawdę wysmakowanych scen dla dorosłych czytelników. „Mistrz” szokuje, wzbudza emocje, może bulwersować, zaskakiwać, ale to z pewnością znakomita książka. Inna niż te do jakich nas autorka przyzwyczaiła. Ale równie świetna. Może troszkę w niej naiwności, może chwilami jej bohaterowie wydadzą się infantylni, bezradni i niezdecydowani, ale nudzić się w jej towarzystwie nie sposób. Zakończenie stanowi doskonały finał historii z uczuciem, bezwględnością i sensacją w tle. Jest nieprzewidywalne i nieco mnie zaskoczyło, może nawet rozczarowało.

Książka trafi w gust pewnie wielu pań, ale te o bardzo ostrej moralności mogą czuć się zniesmaczone i zgorszone. Czasem autorka nie przebiera w słowach, używa pikantnych określeń, opisuje szokujące sceny, które więcej mają wspólnego z płatną miłością niż romantyczną sceną między niewidzącymi poza sobą świata zakochanymi. No ale seks niejedno ma imię. Podobnie jak Katarzyna Michalak, które przekonuje, że nie tylko słodkie, ale i bardzo, bardzo pikantne historie pisać potrafi. I to jak potrafi! Książkę znów oceniam bardzo wysoko i polecam ją na zimne wieczory. Z pewnością rozgrzeje zmysły!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Filia i portalowi Lubimy Czytać.