niedziela, 31 lipca 2022
Laia Aguilar "Wolfgang (Niezwyczajny)
środa, 27 lipca 2022
Katarzyna Zyskowska "Szklane ptaki"
niedziela, 10 lipca 2022
Marcel Moss "Mój ostatni miesiąc"
Akcja książki rozgrywa się przez dłuższy czas w hospicjum do którego trafiają pacjenci onkologiczni którym medycyna nie jest w stanie już w żaden sposób pomóc. Właściwie ich dni są już policzone, ale oni nadal żyją i mają prawo spędzić schyłek swojej ziemskiej drogi najlepiej jak tylko można. Ci ludzie mogą przecież przeżyć jeszcze piękne chwile, spełnić swoje marzenia, odnaleźć przyjaciela lub kogoś bliższego. Kogoś, do kogo zabije mocniej ich serce. Miłość ma przecież prawo wstępu także tam, gdzie od czasu do czasu przychodzi śmierć.
„Mój ostatni miesiąc” to powieść, której głównym bohaterem jest młody chłopak ogromnie doświadczony przez życie. Miało to miejsce na tyle solidnie i boleśnie, że Sebastian szukał ucieczki oraz odskoczni i zapomnienia w świecie alkoholu i narkotyków. Po kolejnym ekscesie jego ojciec stracił cierpliwość i postanowił mu pomóc. Rodzic za wszelką chciał wyciągnąć swoje dziecko ze szponów nałogów i zaproponował synowi wolontariat w nietypowym miejscu - w hospicjum do którego trafiają ludzie w różnym wieku, a których choroba nie daje złudzeń na wyzdrowienie, a raczej na rychłą śmierć. Sebastian pogrążony w żałobie po nagłym odejściu mamy początkowo nie chciał o tym słyszeć. W końcu jednak zgodził się i rozpoczął kurs. Jak się okazało świat ośrodka w którym ludzie przygotowują się do śmierci bardzo go zaskoczył. Tam młody, zagubiony człowiek poznał wartościowych ludzi i odebrał bardzo cenną życiową lekcję. A za rogiem zaczaiło się na niego uczucie przed którym nie był w stanie się obronić...
Jeśli miałabym ocenić najnowszą powieść Marcela Mossa trudno jest mi dobrać przymiotniki idealnie wyrażające to, co czuję. W mojej duszy nadal panuje zamęt, myśli wciąż krążą wokół fabuły książki o której powiedzieć genialna to zdecydowanie za mało. Jestem przekonana, że nigdy nie zapomnę jej treści i bohaterów, którzy stali mi się bardzo bliscy. Każdy z nich jest boleśnie doświadczony przez życie i przeżywa trudny czas. Każdy z nich znajduje jednak siły by stanąć z samym sobą w prawdzie. Każdemu udaje się wycisnąć z życia to, co najlepsze. Każdy zasługuje na miano bohatera i na szczęście. Niestety okrutny los jest bezlitosny i cud się nie zdarza, jednak czytelnik dostaje bardzo cenne wskazówki i rady.
Na kartach tytułu poruszone są takie kwestie jak nagła, tragiczna śmierć, nieuleczalna choroba, odkrycie swojej tożsamości, ale i pojawia się wielka przyjaźń oraz miłość, która trwa wprawdzie krótko, ale jest prawdziwa i bezinteresowna.
Ta lektura to pozycja bardzo wzruszająca, przemawiająca i autentyczna. Wszystko jest w niej naturalne i życiowe. Czytając niejednokrotnie miałam wrażenie, że ta historia zdarzyła się naprawdę, jej Autor napisał dobry reportaż, a nie stworzył literacką fikcję, która narodziła się w jego głowie.
Los nie zawsze jest dobrodusznym reżyserem i pisze szczęśliwe scenariusze. My ludzie nie zawsze możemy być kowalami swego życia, nie zawsze możemy realizować swoje plany i marzenia. Czasem musimy się pogodzić z odgórnymi, nie zawsze sprawiedliwymi, wyrokami, ale zawsze dany nam czas możemy przeżyć najpiękniej jak tylko potrafimy. Zawsze możemy kochać i mieć przyjaciół. Tego właśnie uczy ta powieść, która bardzo mocno zawojowała moje wrażliwe serce. Gorąco polecam jej lekturę każdemu, kto ceni wartościowe propozycje na księgarskich półkach. Jestem pewna, że docenicie jej kunszt, wymowę i piękno. Ta książka jest trudna, ale naprawdę nadzwyczajna i zachwycająca. Przeczytajcie ją koniecznie. To emocjonalna petarda, która Wami całkowicie zawładnie.
środa, 6 lipca 2022
Radosław Dąbrowski "Kryzys"
piątek, 1 lipca 2022
Monika Witkowska "Broad Peak. Darowane życie."
Zawsze byłam zdania, że literatura wysokogórska jest niesamowita. Dzięki książkom z jej kręgu zwykłym zjadaczom chleba dane jest zakosztować pobytu na stokach i wierzchołkach najwyższych gór. W rzeczywistości trafiają tam nieliczni szczęściarze, którzy nie zawsze osiągają swój cel i nie zawsze szczęśliwie wracają do bazy. Po drodze do niej pechowcy czasem spotykają śmierć, która nieraz bywa nagła i niespodziewana.
Sięgając po raz kolejny po książkę o górach, wybrałam leżące w Pakistanie Karakorum, a moją przewodniczką była Monika Witkowska, która ma na swoim koncie Koronę Ziemi, zdobycie Everestu, Lhotse i Manaslu oraz liczne podróże lądowe i oceaniczne. Pierwotnie celem wyprawy miał być szczyt K2, ale wskutek pewnych komplikujących okoliczności pani Monice przyszło mierzyć się z Broad Peakiem, który jest dopiero dwunasty na liście ośmiotysięcznych kolosów, ale dość trudny i wymagający ze względu na warunki pogodowe, jak i swój kształt oraz specyficzną drogę, na której wspinacze spotykają dość nietypowy przedwierzchołek. Wielu wydaje się, że to już zwycięstwo, a okazuje się, że do właściwego szczytu jest jeszcze ponad godzina trudnej drogi.
Książkowa relacja Moniki Witkowskiej jest autentyczna, niesamowita i bardzo przemawiająca do wyobraźni. Od samego początku ta wyprawa była naznaczona trudnościami, takimi jak uzyskanie pozwoleń, tzw. permitów, rezerwacje czy skompletowanie ekipy wspierającej naszą polską himalaistkę. Wiele rzeczy wyjaśniało się w ostatniej chwili, wiele się nagle komplikowało, a dotarcie do bazy okupione było sporą dawką adrenaliny i nerwów. Tam autorka dotarła w towarzystwie grupy trekkingowej, z którą się pożegnała. Z chwilą dotarcia pod szczyt Broad Peaku zaczęła się górska przygoda, która miała na celu nie tylko wspinaczkowy sukces, ale i zebranie pieniędzy na nowy wózek inwalidzki dla Antka zmagającego się z dziecięcym porażeniem mózgowym.
Najnowsza publikacja Moniki Witkowskiej to nie tylko wyprawowy dziennik, jej treścią mogą zainteresować się także miłośnicy wojaży i czytelnicy lubiący podróżnicze przygody. Autorka nie ogranicza się tylko do pokazania zwyczajnej wyprawowej, i obozowej codzienności i– pokazuje coś jeszcze więcej niż tylko typową akcję górską zwaną łojeniem ściany. W tytule znajdziemy historię zdobywania Broad Peaku, do której Polacy dołożyli ogromną cegiełkę, mnóstwo wiadomości o Pakistanie, ciekawostki podróżnicze, historyczne i kulturowe, poznamy także ciekawych ludzi – współtowarzyszy autorki, innych wspinaczy i ludzi obsługujących wyprawy, zwiedzimy ciekawe zabytki i miejsca warte odwiedzenia. W tej wyprawie ważniejsza od celu okazała się droga, a nie sam szczyt, podczas której miało miejsce pechowe i bardzo dramatyczne zdarzenie. Autorka upadła, po czym zsunęła się około trzystu metrów w dół. Cudem udało się się wbić czekan przypięty do dłoni, wyhamować, a tym samym ocalić życie. Mimo dwóch prób ataku szczytowego Monika Witkowska nie postawiła stopy na szczycie góry, ale potwierdziła tezę, że w życiu zawsze coś dzieje się po coś.
Ta książka jest niesamowita. Czytałam ją jednym ciągiem przez kilka godzin, wpatrywałam się w liczne fotografie i przeżywałam wydarzenia tak mocno, jakbym była cieniem autorki przewodniczki. Wszystko wydawało mi się żywe i namacalne, zamykałam oczy i widziałam góry, a na policzkach czułam lodowate górskie powietrze, któremu nie dorówna żadne inne. To była ogromna literacka przygoda, to była kwintesencja wspinaczki, to były wyjątkowe chwile w świecie skał, lodu, śniegu i zimna. Ten tytuł to nie sucha relacja, to refleksje, przemyślenia i możliwość autentycznego obcowania z górami, które są nie tylko fenomenem geograficznym, ale i psychicznym oraz duchowym. Lektura napisana jest prostym językiem i niewyszukanym stylem, ale świetnie oddaje górski klimat oraz wszystko to, co się działo w umyśle i duszy autorki.
Kochani, koniecznie musicie sięgnąć po tę pozycję, bez względu na to, czy lubicie książki o górach, czy będzie to wasza pierwsza pozycja tego typu. Z pewnością przypadnie wam do gustu, zaciekawi i dostarczy wyjątkowych przeżyć. Gorąco polecam i życzę przyjemnej lektury.