Wydawnictwo Literackie
data wydania 2013
stron 192
ISBN 978-83-08-05236-5
Gigantyczna dawka ponadczasowej mądrości
Z prozą Romy Ligockiej zetknęłam się kilka dobrych lat temu. Jako pierwszą z
jej książek przeczytałam „Dziewczynkę w czerwonym płaszczyku”. Autorka
zauroczyła mnie pięknym stylem, eleganckim językiem, świetnym przekazem, który
zawiera olbrzymią dawkę emocji i najintymniejszych przeżyć. Pani Roma przed
swoimi czytelnikami odziera się z wszelkiej prywatności, niczego nie ukrywa.
Dopóki nie spotkałam się z zapowiedzią „Wolnej miłości” nie przeczytałam żadnego
felietonu tej wspaniałej pisarki.
Felieton to forma krótka i zarazem moim zdaniem bezlitosna. Pisząc go trzeba
mocno się natrudzić, by w niewielu słowach przekazać sedno myśli, swoje
przeżycia i spostrzeżenia. Felieton to specyficzny rodzaj publicystyki, w którym
autor zwykle wyraża swój osobisty punkt widzenia. Napisanie dobrego felietonu
wymaga od jego twórcy zwierzenia się i bycia szczerym. A to czasem nie jest
łatwe i wymaga odwagi.
„Wolna miłość” to zbiór aż 28 felietonów, które poruszają bardzo różne
sprawy. Ich tematyka oscyluje wokół spraw codziennych, aczkolwiek ważnych.
Ligocka pisze o miłości, przyjaźni, przemijaniu, dojrzewaniu, osobistych
przeżyciach związanych ze świętami, pracą, podróżami. Tytuł książki to zarazem
tytuł pierwszego z utworów. Jest on bardzo intrygujący. Czy miłość jest wolna?
Czy zakochanie nie wplątuje nas w okowy uczucia? Nie czyni nas niewolnikiem
drugiej osoby, która zajmuje główne miejsce w naszym sercu? Autorka apeluje o
rozsądek nawet w najgorętszym uczuciu. Postuluje, że
najtrudniejsze, choć i
najpiękniejsze w miłości jest jej współistnienie z wolnością. Zatem nie
należy kochać zaborczo. Czyż to nie fenomenalne stwierdzenie?
Każdy z felietonów to sezam wspaniałych sentencji, mądrych przesłań i
przemyśleń. Można rzec, iż po felietonach można bardzo łatwo sporządzić portret
psychologiczny ich autora. Jeśli odnieść to do Ligockiej to ujrzymy kobietę
dojrzałą, która jest romantyczką potrafiącą czasem twardo stąpać po ziemi. Nie
jest młodą damą, która patrzy z niepokojem w lustro, czekając na pierwszą
zmarszczkę czy siwy włos. Ona jest świadoma swojej metryki i upływania czasu
jaki jest jej dany. Z przemijania jednak nie czyni tragedii. Autorka akceptuje
upływ lat, proces dojrzewania, który naturalną koleją rzeczy dąży ku starości i
końcowi ziemskiej wędrówki. Z prozy Romy Ligockiej płynie przesłanie, by cieszyć
się każdą chwilą życia, każdym dniem – nieważne czy jest on lepszy czy gorszy.
Życie właśnie takie jest – stworzone z blasków i cieni. I z tym, by piękniej żyć
trzeba umieć się pogodzić. Upór w tej materii prowadzi do frustracji i zapędza
do ślepej uliczki.
Czytając „Wolną miłość” jeszcze bardziej poznałam życie Romy Ligockiej. W
trakcie lektury miałam wrażenie, że siedzę z autorką w jakiejś uroczej
secesyjnej kawiarni, przy stoliczku położonym na uboczu. Popijamy herbatę w
pięknych porcelanowych filiżankach. Pani Roma patrzy mi głęboko w oczy i
opowiada. Mówi szczerze. Zwierza mi się z intymnych przeżyć, ze wspomnień, które
mimo upływu lat zapadły jej głęboko w pamięć. Dopadło mnie wrażenie, że Ligocka
chce dać mi dobre rady. Takie jak babcia wnuczce, jak matka mającej wyfrunąć z
rodzinnego gniazda córce. Rady, które mają mi pokazać jak pięknej żyć, jak
jeszcze bardziej czerpać ze studni życia. Jak magazynować i przechowywać
wspomnienia w spiżarni duszy.
Z każdego tekstu bije mądrość, dojrzałość, wrażliwość.
Jestem zachwycona tą książką na tyle, że będę do niej wracać. Na pewno będzie
się to działo często i w chwilach dobrych, i w tych, w których zabraknie mi
szczęścia. Lektura słów autorki „Kobiety w podróży” jest w stanie zastąpić mi
terapeutyczną sesję u specjalisty. Wyciszyć, dać szansę spojrzeć z dystansem na
to, co ważne, co boli czy cieszy. Taka bowiem jest proza Romy Ligockiej, po
prostu niezwykła. Magiczna i terapeutyczna.
Książka pod patronatem medialnym portalu Lubimy Czytać, dla tegoż portalu zrecenzowana.